Gorące DysputyZakurzone annały - historia - "Kamienie na Szaniec" |
---|
Kanclerz Grenadier1.08.2008Post ID: 32004 |
64 lata temu wybuchło Powstanie Warszawskie. 63 dni bezprzykładnego bohaterstwa i poświęcenia, które niczego nie przyniosło prócz zniszczeń i cierpień. Powstania to nasza narodowa specjalność. Jednak w bilansie udanych i nieudanych niestety więcej mamy porażek, i to takich, które wgniatały nas jeszcze bardziej w ziemię, jak wspomniane Warszawskie czy Styczniowe. Osobiście jestem wrogiem wszelakich zrywów i tylko wyjątkowo zgadzam się z argumentami "za", ale myślę, że warto podyskutować o polskich, i nie tylko powstaniach. |
Mistrz Islington1.08.2008Post ID: 32013 |
Odnoszę wrażenie, że wszelkie powstania to temat bardzo drażliwy, przede wszystkim te Polskie mają tendencje do bycia gloryfikowanymi. Zrywy to piękna rzecz, pokazują nam, że każdy z nas może zrobić coś ważnego, że człowieka nie można do końca zniewolić i nie warto się poddawać. Mała dygresja: Oczywiście nie porównuje tych dwóch sytuacji, bo są one odmienne, ale coś w tym jest (przynajmniej dla mnie). Co jednak irytuje mnie najbardziej jeśli chodzi o Powstanie Warszawskie to szopka jaką się wokół niej robi (zresztą z innymi wydarzeniami też). Po prostu czasem nie wiem, wydaje mi się, że na siłę wplecione są takie wątki i zamiast wzmacniać rangę takich wydarzeń tylko ją umniejszają.Jakby nie można było zrobić w Polsce dobrego filmu fabularnego bez wrzucania wątków powstańczych, katyniowskich, czy papieskich. Mało historycznie, ale prawdziwie. |
Kanclerz Grenadier1.08.2008Post ID: 32015 |
Przed chwila minęła Godzina W, znowu zawyły w Warszawie syreny, znowu ludzie (nie wszyscy) przystanęli w milczeniu, stanęły samochody (nie wszystkie), tramwaje. Znowu politycy powiedzieli co mieli powiedzieć, kombatantom zakręciła się łezka w oku, kilku pewnie zasłabło w sierpniowym słońcu (64 lata temu pogoda była kapkę inna), pochyliły się sztandary, wezwano do apelu. Powstania jako takie akceptuję tylko wtedy, gdy są na zimno zaplanowane, przygotowane i przeprowadzone. Tymczasem Warszawskie jest tego całkowitym zaprzeczeniem. Wszystko było nie tak jak potrzeba i gdybym nie znał osobowości Bora-Komorowskiego i przymiotów jego otoczenia - to pomyślał bym o zdradzie. Tak - to ciężkie słowo, ale innym jest "amatorszczyzna", lecz wobec śmierci ponad 200 tysięcy ludzi nie wolno używać tak błahych określeń. Napoleon wprowadził do nowożytnej strategii kilka kardynalnych zasad. Między innymi ekonomię sił - czyli takie planowanie posunięć, by nawet wobec przewagi przeciwnika maksymalnie zwiększyć własne szanse na sukces. Lecz dowództwo AK niczego takiego nie zrobiło. Zaplanowano powstanie powszechne - na jak największej powierzchni miasta - uzyskując przez to masę lokalnych sukcesów, które nie miały żadnego strategicznego znaczenia. To powstanie było skazane na zagładę... |
Dragonthan2.08.2008Post ID: 32037 |
Czyżby ktoś zapomniał o tym, ze Niemcy zostali uprzedzeni o powstaniu i podnieśli wszystkie siły w stan gotowości? O tym, ze ruscy mimo ze mogli, nie wysłali żadnych samolotów nad Warszawę? Mamy tu masę czynników zewnętrznych, które przesądziły o losie powstania i to właśnie te czynniki skazały je na zagładę. |
Kanclerz Grenadier2.08.2008Post ID: 32039 |
Nikt o tym nie zapomniał. Niemcy spodziewali się powstania przez cały lipiec i ten czynnik można pominąć w rozważaniach, bowiem był STAŁY. Ale ja pisze o czymś innym - dowództwo AK doskonale zdawało sobie sprawę z tego, jakimi siłami dysponuje (4 tysiące słabo uzbrojonych ludzi, którzy mają opanować obszar MILIONOWEGO miasta), z braków w wyszkoleniu, z nikłymi szansami pomocy z Zachodu i zerowymi ze Wschodu (wiedzieli, że Armia Czerwona im nie pomoże, bo powstanie było przeciwko ZSRR), z nikłych zapasów amunicji - a mimo to zaplanowano zdobywanie kilkudziesięciu w sumie mało istotnych obiektów (lub wręcz bez znaczenia) zamiast skupić się na opanowaniu czegoś, co można nazwać "przyczółkiem Warszawa" - by spodziewana lada dzień (o bitwie z III. Korpusem Pancernym SS nikt wiedzieć przecież nie mógł wtedy) ofensywa radziecka NIE MOGŁA zatrzymać się na Wiśle. I nie jest to myślenie ex post - to było możliwe do zaplanowania, ale tego nie zrobiono. Po drugie - prawdopodobnie (podkreślam prawdopodobnie) do bitwy pancernej na przedpolach Warszawy mogło by nie dojść lub by została rozegrana zupełnie inaczej z prostej przyczyny - część sił niemieckich nie mogła by zostać przerzucona na prawy brzeg Wisły z powodu całkowitego zablokowania przez Powstanie Warszawy. Skutek był taki, że w pierwszych dniach powstania wytracono masę ludzi (w tym przyzwoicie wyszkolonych żołnierzy Parasola na wolskich cmentarzach), a po dwóch tygodniach okazało się na czym tak naprawdę Niemcom zależy i co było kluczem do sukcesu - arterie komunikacyjne przez Warszawę... Ponadto nie można zwalać na czynniki zewnętrzne amatorskich ruchów Dowództwa AK. Właśnie chybione posunięcia ułatwiły potem działania innych. Wystarczyło położyć na stole mapę, przyłożyć centymetr krawiecki i przeliczyć skalę na kilometry by stwierdzić - pomoc z Zachodu nie przyleci, nie da się. Pomoc ze Wschodu jest możliwa, ale jej nie będzie. Zróbmy zatem tak, by przynajmniej tych ze Wschodu zmusić do działania - wyjdźmy im na przeciw, nie czekajmy na ICH ruchy, bo sami z siebie ich nie wykonają". Przecież tego typu rozważania STRATEGICZNE wykonuje nawet średniozaawansowany gracz w hirołsów! Nie można tego wymagać od zawodowców? Dyplomowanych oficerów - generałów i pułkowników? W słynnej naradzie poprzedzającej wydanie decyzji o Powstaniu brał udział Delegat Rządu na Kraj i on Komorowskiemu o tym wszystkim mówił!!! Zresztą ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić, by dowódca Armii Krajowej był aż takim dyletantem... Niestety, wszystko na to wskazuje, że był. |
Tabris11.08.2008Post ID: 32572 |
W kontekście wiedzy o Powstaniu jak oceniacie decyzje ppłk. Antoni Żurowski |