14.07.2008
|
//Dalszy ciąg opowieści o Bractwie Czarnej Ścieżki. Chętnych proszę o przeczytanie wstępu. Zapraszam wszystkich do uczestniczenia w opowiadaniu. Bractwo Czarnej Ścieszki to organizacja prowadzona przez najstraszniejszych nekromantów wszech czasów. Drużynę czeka wiele niebezpieczeństw podczas wyprawy, jednak ich odwaga może zaowocować i raz na zawsze rozprawią się z siejącymi grozą nekromantami.// - Myślę, że to dobry pomysł, ale skąd wiesz gdzie znajduje się ich kwatera główna - spytał Erick mając nadzieję, że Laysander nie bez powodu podał propozycję.
|
14.07.2008
|
- Rozmawiałem z Leryn, znajduje się ona w górach na szczycie Krwawego Wzgórza. 2000 mil z tąd. - odpowiedział pewny siebie Laysander.
- Co to jet Krwawe wzgórze? - zapytał niespokojnie Durin.
- Góra wampirów i nekromantów - odpowiedział Vok - Jestem wamirem więc wiem...
- Lepiej naprawię moje buty do wspinaczki - mówi poważnie Durin. - Dobrze, że mam mój kilof. bez niego po górach ani rusz.
|
14.07.2008
|
- To dobrze, ale myślę, że będziemy musieli udać się tam pieszo. Członkowie bractwa nie są tacy głupi, mogę przysiąc, że rzucili zaklęcia obronne na okolice kwatery głównej - powiedział Erick zgaszając nadzieję na szybkie dojście do kwatery. - Ale to dobrze, będziemy mieli więcej czasu na wymyślenie planu. Pokonanie bractwa może zająć nam dużo czasu, być może będzie to ostatnia wyprawa w naszym życiu.
|
14.07.2008
|
- Może skrócimy sobie trochę drogę przechodząc przez opuszczoną kopalnie.- Zaproponował Durin.
|
15.07.2008
|
Ale czy to bezpieczne ? - spytał czarodziej. - Opowiedz coś o tej kopalni, nie chcemy chyba wpaść w jakąś pułapkę...- urwał czarodziej patrząc na Laysandera. - A skąd wiesz, że Leryn nie kłamała ? Może trzyma z nimi i tylko nas podpuszcza. Ale wbrew wszystkiemu mamy tylko jeden trop.
Po tych słowach Erick wyciągną spod płaszcza laskę czarodziejów, gotowy do drogi.
|
15.07.2008
|
-To opuszczona przed wiekami kopalnia, ale nic prócz kilku niegroźnych gigantycznych żuków, dżdżownic i kamiennych golemów nie powinniśmy tam spotkać. - Odpowiedział Durin.
|
16.07.2008
|
- Mam nadzieję - przytaknął Erick.
Po czym ruszyli w drogę, najpierw Durin, który prowadził wszystkich do opuszczonej kopalni, później Erick, na końcu milcząc szli Laysander i Vokial.
Po przejściu jakiś dwóch mil, wszyscy wkroczyli do lasu. Panowała tam cisza, nic nie wskazywało na jakieś niebezpieczeństwo. Nagle zza drzew wyskoczyła armia leśnych elfów, składająca się z samych łuczników. Wszyscy żołnierze mieli napięte łuki,wycelowane w wędrowców, gotowe do strzału.
- Stać - krzyknął dowódca. - Weszliście na teren lasu Erhard, nam rozkaz, aby was zabić - poinformował ich dowódca, przyglądając się krasnoludowi.
- Spokojnie Awernie, nie możesz nas zabić - powiedział Erick, podchodząc do elfa.
- Jakim prawem podważasz moje rozkazy... - urwał Awer, przyglądając się Erickowi. - Skąd znasz moje imię - zapytał elf zdziwiony.
- Przecież to ja cię szkoliłem w akademii AvLee, muszę przyznać, że byłeś niezłym żołnierzem i uczniem - odparł Erich z uśmiechem.
- Witaj mistrzu, w naszych skromnych progach - przywitał Ericka Awer. - Co cię sprowadza do Erhardu - zapytał Awer.
- Odpowiem na twoje pytania tylko rozkaż łucznikom, aby opuścili łuki- powiedział Erick.
- Och tak, łucznicy opuścić łuki - krzyknął Awer.
Żołnierze wykonali rozkaz.
- No wiec mam pewną misję do wykonania, razem z moimi towarzyszami - odparł Erick. - To jest Durin, a to Laysander i Vokial - przedstawił ich Erick, wskazując ręką na każdego.
- Och witajcie, przyjaciele Ericka są też moimi przyjaciółmi - przywitał ich Awer. - Chodźcie zaprowadzę was do obozu - powiedział Awer.
Wszyscy udali się w głąb lasu, za Awerem.
|
16.07.2008
|
Drużyna zobaczyła osada położoną w środku malowniczego magicznego lasu, słychać było szum drzew i płynącego spokojnie strumyka.
Miejsce wyglądało na nieruszone przez nikogo od wieków, prócz kilku domów położonych w koronach drzew i małej palisady.
Elfy przyglądały się w chodzącemu do leśnej twierdzy oddziałowi elfickich łuczników prowadzącemu czteroosobową drużynę, w której największą uwagę wzbudził bardzo rzadko widywany w tych stronach krasnolud.
-A więc to jest miejsce w którym się wychowałeś Ericku? - Spytał towarzysza krasnolud.
-Niezupełnie, ale tu spędziłem większość życia. - odpowiedział Erick po czym postanowił, że spędzimy tu noc, ponieważ drużynę czekała jeszcze długa droga.
|
18.07.2008
|
- Erick, o coś się mnie pytałeś, a tak... Dlaczego uważasz, że Leryn mogłaby kłamać? Ona jest tam szpiclem i pracuje dla nas. - pyta zaniepokojony Laysander.
- He, he wszyscy jesteśmy podejrzani... - żartuje sobie Durin.
- Erick, ma jakąś manię prześladowczą... - kpi Vokial.
|
18.07.2008
|
- Nie bardzo wiem czy mogę jej zaufać, skąd wiesz czy ona nie jest szpiegiem dla nich, skąd masz pewność. Mam nadzieję, że moje przeczucia są błędne - powiedział Erick, po czym zgasił ognisko, używając prostego zaklęcia zamarzania. - Idę spać, jutro czeka nas długa droga. Erick poszedł w stronę namiotu, nagle upadł potykając się o kamień. Podniósł się i zobaczył co spowodowało upadek. Na ziemi leżała sterta kamieni ułożona w elfi znak Ergar, wróżący niebezpieczeństwo.
Erick stał nad kamieniami jakieś kilka minut, po czym ruszył do namiotu, zastanawiając się czy to zbieg okoliczności czy wróżba. Postanowił nie mówić nic towarzyszą, bo po co ich martwić. Następnego dnia drużyna wcześnie wstała. Wszyscy spotkali się przy ognisku i wspólnie zjedli posiłek. Po czym znów wyruszyli. Przyjaciel Awer odprowadził ich aż po samą granicę lasu.
- Oto oddział leśnych elfów - powiedział Awer, wskazując ręką na zbliżające się postacie. - Przeprowadzą was bezpiecznie przez pustkowia... ach byłbym zapomniał, oto prowiant dla was.
- Nie potrzebujemy ochrony Awernie, sami o siebie zadbamy - odpowiedział Erick.
- Nie przeczę, ale nie chodzi o to, czy poradzicie sobie czy nie, pustkowia skrywają wiele straszliwych bestii i czarnoksiężników, możecie skończyć tak jak pewna grupa wojowników. Raz szli tędy jacyś wędrowcy, zapewniali, że dobrze znają pustkowia, pozwoliłem im przejść, ale nie minęło jakieś dwa dni jak powrócił tylko jeden z załogi cały we krwi...
- Dziękujemy Awernie, ale nie czas teraz na opowieści - przerwał mu Erick.
- Jaką mamy pewność, że twoi ludzie nie wpadną razem z nami w jakąś zasadzkę? - spytał Erick i nie czekając na odpowiedz pożegnał się z elfami. Po czym wszyscy ruszyli.
|
18.07.2008
|
Drużyna ruszyła przez pustkowie, po 2 godzinach męczącej drogi zostali zaatakowani przez 400 osobową grupę pustynnych łowców niewolników.
- Wszyscy do broni, walka może nie być łatwa! -krzyknął rozkazującym tonem krasnolud.
Po godzinie męczącej walki nasi bohaterowie zostali schwytani i zabrani przez ostatnich 9 łowców niewolników do ich pobliskiego obozu. A z rozmów rzezimieszków wynikało, że towarzysze mają zostać przetransportowani do ich głównej kwatery znajdującej się na środku ogromnych pustkowi. I tam mają zostać sprzedani jako gladiatorzy na arenę walk.
|
19.07.2008
|
Łowcy postanowili transportować swoich niewolników jak najszybciej, aby zyskać na czasie. Karawanę rozpoczynało 5 łowców. Po środku znajdowali się niewolnicy, pierwsze : Erick, Laysander, za nimi : Vokial, Durin, później : jeden nieznajomy mężczyzna. Karawanę kończyli pozostali łowcy. Niewolnicy byli związani grubymi łańcuchami, ale dostatecznie blisko by móc rozmawiać.
- Skróćmy drogę idąc przez Martwą Pustynię - proponował jeden z łowców. - Zyskamy na czasie.
- A może dostarczmy ich do obozu - podał propozycję drugi.
W czasie debaty Erick i Laysander rozmawiali.
- Mam pomysł jak nas uwolnić - szepnął Erick. - Ale musisz mi pomóc, umiem rzucać zaklęcia bez gestów, tylko potrzebuję dodatkowej siły poparcia. Czyli kiedy powiem "teraz" z całej siły woli pomyśl inkantację zaklęcia "Wycieńczenie Organizmu" - powiedział Erick udając, że patrzy w inną stronę.
- Ale jaki będzie tego sens? - spytał Laysander.
- Nie pytaj, zobaczysz - odpowiedział czarodziej.
Po kilku sekundach ....
- Teraz - szepnął Erick.
Nie minęło kilka sekund, kiedy Erick upadł na ziemię.
- Wstawaj - zawołał łowca, po czym kopnął Ericka w brzuch.
Erick zgiął się w pół.
- Wstawaj - krzyknął ponownie łowca, potrząsając przy tym łańcuchem.
Erick nie wykonał rozkazu. Zdenerwowany łowca, wyciągnął sztylet i chwycił Ericka za ramię gotowy do zadania śmiertelnego ciosu, wtedy Erick podniósł głowę i spojrzał w oczy łowcy, po czym szepnął: - Sanhy rafi foreska.
Łańcuch naglę zniknął z rąk niewolników, zniewalając łowców.
Erick z wyczerpania zemdlał.
|
19.07.2008
|
Durin korzystając z zamieszania podniósł klucz do kajdan leżący na wysuszonej ziemi , który wypadł jednemu ze strażników. Po otworzeniu zamka rzucił na ziemię łowcę zbliżającego się do Erika
wyjoł sztylet z za jego buta i dobił go zwinnym dźgnięciem w plecy, po czym rzucił klucz Vokialowi który oswobodził resztę więźniów, Gdy w tym czasie Laysander z
Vokialem dokończyli sprawę łowców raz na zawsze.Durin przekazał trochę energii erikowi który miał największą role w całym tym zajściu. Na ziemi leżały zwłoki transportujących Drużynie łowców ,z boku stał wózek przewożący towary i części ekwipunku więźniów ,z boku stało drzewo pod którym można było choć na chwile odpocząć od otaczającego ich upału.Towarzysze najedli sie i chwile odpoczęli.Po tym wszystkim ,mogli ruszyć dalej w stronę opuszczonej kopalni a do tego wszystkiego zyskali nowego sprzymierzeńca.
|
8.08.2008
|
- Hmmm, więc kim jesteś? - zwrócił się Laysander do milczącego człowieka, uwolnionego przez drużynę.
- Jam jest Elcadar. Mam misję od mej ojczyzny. Muszę zniszczyć Bractwo Czarnej Ścieżki. - odpowiedział.
- Więc witamy w klubie. - powiedział ironicznie Durin.
- Tak się składa, że mamy jeden cel, czy więć przyłączysz się do nas? - zapytał Erick.
- Oczywiście, przyjaciół nigdy zbyt wielu. - odpowiedział Elcadar.
- Aha, wypadało by się przedstawić. Ja jestem Vokial, on to Durin, on Erick, a on Laysander. - powiedział, dotąd milczący Vok.
|
8.08.2008
|
- Wyruszymy jutro o świcie - powiedział Laysander. - Tylko najpierw musimy znaleźć jakieś schronienie, a to nie będzie łatwe.
Wszyscy rozglądali się wokół. Pustkowie było puste, bez niczego co świadczyło o życiu. Po dłuższym czasie postanowili rozbić obóz pod stertą głazów pustynnych. Nie mieli wiele rzeczy, większość zgrabili łowcy, pozostała im jedynie garstka prowiantu, ich bronie oraz kilka starych materiałów z których zrobili posłanie.
- A wiec idźmy spać, jutro długa droga przed nami - powiedział Erick, po czym
położył się obok głazu.
Resztę towarzyszy nie trzeba było zachęcać do spoczynku. Przy ognisku pozostał tylko Elcadar. Wpatrywał się w ogień jakby nie dowierzał wszystkim wydarzeniom, które miały miejsce.
|
11.08.2008
|
Obudzili się, kiedy jeszcze słońce nie zaczęło swej wędrówki po niebie. Spakowali wszystkie swoje rzeczy i ruszyli w dalszą podróż. Vokial zapytał Elcadara :
- Skąd pochodzisz ?
- Z Revensford. - odpowiedział Elcadar.
- Znam to miasto, kiedyś tam byłem żeby załatwić pewną sprawę z jednym paladynem. - powiedział Vokial.
- Ach, wiem. Tylko że to się stało 60 lat wcześniej! - zdziwił się Elcadar.
- Wampiry są nieśmiertelne. - Odrzekł Vokial.
Na tym skończyła się rozmowa. Resztę drogi szli w milczeniu. Gdy zbliżał się wieczór zauważyli, że na horyzoncie widać było zamek.
- Hmm... Może to być zamek Bractwa, ale lepiej przed sprawdzeniem prześpijmy się. - powiedział Wampir i wyczarował koc na którym się położył. Reszta wzięła przykład z wampira i wyczarowała albo ułożyła sobie miejsce do spania.
Wszyscy bardzo szybko usnęli.
|
11.08.2008
|
Następnego dnia rano wszyscy wcześnie wstali. Po śniadaniu ruszyli.
- Kopalnia znajduje się w górze Arlet, pod zamkiem, kiedy ostatnim razem tam byłem tego zamku nie było - powiedział Durin.
- Nie możemy ryzykować, zamek może należeć do jakiś nekromantów, idźmy przez kopalnie - stanowczo stwierdził Erick.
Szli pustkowiem z stronę góry, powoli pod ich stopami zaczęła pojawiać się trawa i inne rośliny. Podróż do kopalni kosztował ich całe dwa dni. Pod wieczór drugiego dnia dotarli pod pół okrągłe wejście zrobione z marmuru. Napis na wejściu brzmiał "Kopalnia Srebrna Skała". Wszyscy postanowili poczekać do rana nim wejdą w ciemności starej, od setek lat nie odwiedzanej kopalni.
Nim zapadł zmierzch rozpalili ognisko. Siedzieli przy nim rozprawiając o niebezpieczeństwach jakie czekają ich w walce z Bractwem.
Erick nie mógł zasnąć miał złe przeczucia, postanowił więc pełnić wartę w obozie razem z Vokialem.
- Mam jakieś złe przeczucia co do tej kopalni - zwierzał się Erick Vokialowi.
- No nie ty jeden - oparł Vokial. - Ta kopalnia jest jakaś dziwna, słychać
odgłosy, które mogę przysiądź nie należą do dużych żuków. Nie wiem czy to dobry pomysł iść tamtędy.
Erick z Vokialem rozmawiali do rana, nic tamtej nocy dziwnego się nie wydarzyło.
|
16.08.2008
|
Durin wstał o wczesnym poranku, zobaczył rozmawiających Vokiala i Erika. Laysander z Elcadarem jeszcze smacznie spali. Kiedy Durin zbliżył się do wejścia kopalni, przeszedł powolnym krokiem 10 m w głąb jaskini. Dookoła panowały ciemności egipskie, jego wzrok był przyzwyczajony do takich warunków - przecież wychował się w podobnej kopalni. Nagle na jego twarzy pojawiło się przerażenie, z niedowierzaniem zapalił pochodnię. Ujrzał wyważone masywne drzwi kopalni, przy wejściu można było ujrzeć resztki postawionych na straży kamiennych golemów, kilkanaście zwłok goblinów, z cztery trupy orków a dookoła rozchodziła się woń stęchlizny. Krasnolud nie dowierzał temu co ujrzał, wiedział przecież jak starannie zabezpieczyli tą jaskinię jego przodkowie, wiedział, że tylko coś naprawdę silnego mogło wyważyć te drzwi. Wiedział, że żeby zniszczyć golemy pilnujące tej jaskini trzeba było znać potężne czary i mieć ogromne zasoby many. Durin wiedział, że musi szybko stąd wyjść i odwieść towarzyszy od podróżowania tą drogą i wyszedł spokojnie z przedsionka kopalni.
|
18.08.2008
|
Kiedy Durin wyszedł na zewnątrz wszyscy byli przy ognisku. Podszedł
i usiadł obok wszystkich.
- Gdzie się podziewałeś ? - spytał Elcadar.
- Herbatka ci ostygnie ! - dodał Laysander z uśmiechem.
- Właśnie wracam z przedsionka kopalni i...
- Co ?! Jak mogłeś wejść tam sam, bez poinformowania nas... umawialiśmy się, że działamy w grupie, Mogłeś chociaż powiedzieć ! - skarcił Durina Erick.
- Zgadzam się z Erickiem, to nie było w porządku - poparł Ericka Vokial.
- Bez przesady przecież to tylko błahostka, nic się nikomu nie stało, to tylko stara kopalnia - bronił Durina Laysander.
- Ale tu nie chodzi tylko o bezpieczeństwo, jak mamy razem współpracować, jeśli nie możemy na siebie polegać ? Durin postąpił wbrew naszym zasadą.
Nie jestem zły na Durina za to wszedł do przedsionka, ale za to, że wystawił na próbę nasze zaufanie... mam nadzieję że będzie to dobra nauka dla nas wszystkich - skończył Erick.
- No dobra, zżerała mnie ciekawość. Słyszałem o tej kopalni, mój ojciec w niej pracował. Opowiadał o wielkiej ilości złoża wydobywanej w niej, aż
pewnego razu słuch o pracownikach kopalni zaginął, mój ociec również.
- Ciekawe co się z nimi stało, nie mogli się przecież rozpłynąć - powiedział Laysander.
- Mniejsza z tym chciałeś nam coś powiedzieć - przypomniał Durinowi Vokial.
- No tak, kopalnia została zabezpieczona wieloma potężnymi zaklęciami,na straży stały stały gigantyczne golemy ( jedne z najpotężniejszych), przepuszczały one każdą osobę mającą ten kamień...- poinformował wszystkich Durin, wyciągając z kieszeni marmurowy kamień z wieloma znakami runicznymi.
- Pamiątka po ojcu - ciągnął dalej Durin , tylko jakaś potężna siła mogła przełamać zabezpieczenia. W przedsionku zastałem ruiny. Golemy zmiażdżone ,
brama zniszczona. Niepokojące są zwłoki orków i goblinów, najwyraźniej
złodziej posłużył się właśnie nimi. Nie wiem czy to dobry pomysł iść kopalnią - skończył Durin.
- Wbrew wszystkiemu nie możemy zrezygnować, jeśli chcemy iść górą zajmie nam to wieki. Kopalnia została prawdopodobnie okradziona wiele wieków temu
i z pewnością w celu rabunkowym. Po złodziejach może pozostać tylko garstka zwłok. Nie ma co panikować - uspokoił wszystkich Elcadar.
Po dojedzeniu śniadania drużyna ruszyła w ciemności kopalni srebra.
|
18.08.2008
|
Durin prowadził towarzyszy w głąb kopalni. Czym bliżej wnętrza góry, tym więcej było zwłok najróżniejszych stworzeń
,a wszystko dookoła było nieruszane od kilkunastu dobrych lat.
Dookoła ich panowała nieziemska cisza, a przez paręnaście godzin elf, krasnolud, wampir, kapłan i Elcadar nie spostrzegli ani jednego żywego stworzenia.
Po 14 kilometrach ich oczom ukazało się mała kopalniana osada ,Towarzysze przeszli z 100 metrów w głąb osady ,i skręcili w wąski korytarza za którym znajdował się malutki pokój po wystroju wnętrza można było się domyśleć że mieszkał tu zamożny krasnolud.Durin przewrócił szafę za którą ku zdziwieniu towarzysz znajdowało się małe przejście ,Krasnolud chwycił za drzwiczki i leciutko je uchylił wszedł do sporego pomieszczenia i wziął leżącą tam runę.
Durin cofnął się do głównego pomieszczenia i po cichu wyważył 2 deski w podłodze.Pod którymi znajdował się wąski tunel.
Drużyna ruszyła tunelem szli paręnaście metrów aż w końcu wyszli pod strażnicom na drugim krańcu wioski.
W końcu ruszyli w głąb dość ciemnego kopalnianego tunelu ,w którym skręcili w wąską jaskinie ,słychać było odgłosy pracy i nierównomierne walenia kilofów o skały.Po parunastu metrach ujrzeli pracujący odział goblinów.przemknęli obok niego niezauważenie nie chcąc wzbudzić na siebie uwagi harujących goblinów.
Szli dalej wszystkie ,znowu zapanowała straszliwa cisza.towarzysze zwolnili krok ,dziwiło ich że niespotkli jeszcze ani jednej ogromnej glizdy ,ani nawet małego kopalnianego żuka.
A prócz goblinów nie widzieli żadnego choć najmniejszego stworzenia ,tylko ogromną ilości ciał.
Szli jeszcze 3 godziny w takiej straszliwej cisz ,skręcając w coraz to inne kopalniane tunele.Aż w końcu...
|