Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "[G.R.R. Martin] - twórczość"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > [G.R.R. Martin] - twórczość
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

4.09.2008
Post ID: 33871

Niemniej ciekawi mnie czy rzeczywiście poza Starkami i Snowem nie ma innej postaci, którą byś polubił i której byś kibicował?

Może np. Davos lub Tyrion?

Poza tym chyba kilka postaci drugoplanowych mogło Ci przypaść do gustu - jak na przykład Barristan Selmy czy Samwell Tarly.

Wspominałem tylko o głównych postaciach, ale oczywiście są wśród mniej znanych bohaterów takie, które w jakimś stopniu wzbudziły moją sympatię. Lubię Starego Niedźwiedzia, jego konwersacje z Jonem Snow. Jorah Mormont, sługa Daeneris także jest bohaterem, o którym powinienem wspomnieć. Zawsze wierny swojej królowej, odważny i w każdej potrzebie służący dobrą radą. Wierny przyjaciel. Barristan w zasadzie do tej pory rzadko się pojawiał. Jestem przy końcu Starcia królów, a właściwie po jego zniknięciu z królewskiej przystani prawie nic o nim nie wiadomo. To samo o Samwellu mogę powiedzieć. Sympatyczny człowiek, mądry, gdy tylko się nie boi, wzbudza sympatię.
Lubię także maestera Luwina, zawsze wiernego Starkom i wspomagającego Winterfell swoimi radami i mądrością. Ogólnie maesterzy bardzo przypominają mi mentatów z Diuny. Też są szkoleni by służyć. Może przeznaczenie ich służby jest nieco inne (mentaci to bardziej doradcy wojenni), ale mają wiele cech wspólnych.

Tyrion... cóż, nie da się go nie lubić. Ma świetną osobowość w książce. Wzbudzający śmiech i politowanie a jednocześnie bardzo inteligentny - niezwykle groźne połączenie. Łatwo jest nie docenić takiego przeciwnika - tak jak Stanis to właśnie uczynił w bitwie na Czarnym Nurcie.
Choć jest Lannisterem to jednak różni się od części swojej rodziny tym, że posiada ludzkie uczucia w większym stopniu. Nie jest tak bezwględny i nie dąży do osiągnięcia celów wszystkimi możliwymi środkami. Potrafi być sprawiedliwy (choć jak na ironie to jego obwiniali w Królewskiej przystani za wszystkie zło), przypomnijmy jak zapoznał Janosa Slynta, sprzedajnego dowódce żółtych płaszczy z utokami dalekiej północy i czerni.
Stara się jakoś przetrwać w tym bezwzględnym świecie.

Ciekawa postać, ale jednak to Lannister.

Został jeszcze Davos. Owszem tę postać też na swój sposób lubię. Choć smutno było mi patrzeć na bitwę na Czarnym Nurcie jego oczami. On, jako człowiek morza i jeden z najlepszych żeglarzy od razu wyczuł, że coś jest nie tak, ale dowódca floty ignorował jego rady, pogardzając cebulowym rycerzem. Tak samo wydaje się robić Stanis, choć może nie pogardza, to jednak rzadko słucha rad ser Davosa.

Denadareth

Denadareth

4.09.2008
Post ID: 33878

Dodam tylko, że w Nawałnicy Mieczy będą rozdziały z perspektywy Samwella... co do Barristana Selmego - nie chcę rzucac spoilerami, ale będzie grał bardziej znaczącą rolę :)
Co do Davosa - tym bardziej mi żal, że zginęło w tej bitwie czterech jego synów.

Z chęcią poczekam na Twoje wrażenia z Nawałnicy, dzieje się tam najwięcej, ginie wiele ważnych postaci... Zachęcam :)

Moandor

Strażnik słów Moandor

7.09.2008
Post ID: 33930

Cóż, jestem już po Starciu królów. Historia toczy się dalej. Powiem tylko, że ostatni rozdział książki był bardzo smutny, mnie ten smutek się udzielił, gdy patrzyłem oczami Brana na Winterfell.

Sytuacja w rozgrywce o Żelazny tron uległa nieco zmianie. Zmniejszyła się liczba liczących się graczy. To zabawne jak szybko w obliczu klęski potrafi zmienić się obraz sił. Lordowie, który przed chwilą byli wrogami Lannisterów stają się ich przyjaciółmi. Mało jest wierności w Siedmiu Królestwach, twardych poglądów, których lordowie są gotowi bronić trwając do końca w raz powziętej decyzji.

Tak na marginesie, zastanawiam się co by się stało, gdyby Arya wyjawiła Roose'owi Boltonowi swoją prawdziwą tożsamość.

Denadareth

Denadareth

8.09.2008
Post ID: 33989

Sądzę, że ukryłby ją, nie wyjawiając prawdy nikomu - nawet (a może zwłaszcza) Robbowi i Catelyn, po czym spróbowałby jak najlepiej wykorzystać taki atut jakim Arya bez wątpienia była rozgrywkach politycznych.

Gdyby jednak przyznała się również przy jego ludziach to sądzę, że albo by ją był zmuszony oddać Królowi Północy, albo ogłosiłby ją kłamczynią - poza tym wtedy Lannisterowie znali by jej położenie, przez co ta opcja wydaje mi się mniej prawdopodobna.

A w Nawałnicy Mieczy znów zmienią się gracze grający w tą grę o tron...

Moandor

Strażnik słów Moandor

8.09.2008
Post ID: 33993

Lord Roose Bolton był chorążym Starków, więc z dużym prawdopodobieństwem mógłby odesłać Arye do Riverrun. Ciekaw byłem poznania trochę głębiej jego charakteru, i trochę jaśniejszy obraz dała mi kolacja, na którą zaprosił Jaime'a i Brienne. Po decyzjach, które tam zapadły widać, że choć lord Bolton jest wierny Robbowi Starkowi, to jednak próbuje też grać co nieco na własną rękę i nie do końca o wszystkim mówi swojemu królowi.

Prawie skończyłem pierwszy tom Nawałnicy mieczy. I muszę powiedzieć, że jedna rzecz mnie bardzo pozytywnie do niego nastawiła, mianowicie nowi bohaterowie, ale drugoplanowi. Przyjemniej zaczęło mi się czytać rozdziały Aryi, gdy trafiła pod opiekę ludzi lorda błyskawicy. Spodobali mi się Tom Siedem Strun, Anguy, Cytryn Cytrynowy Płaszcz, Zielonobrody, oczywiście sam lord Beric i szalony kapłan Thoros z Myr ze swym ognistym mieczem również. Bardzo ciekawie Martin opisał działalność tej partyzantki. :)

Ciekawsze stały się rozdziały Daenerys, gdy do jej świty dołączyli Arstan i Silny Belwas. :)
Zaś rozdziały Jaime'a interesowały mnie trochę bardziej, gdyż zależało mi na poznaniu Roose'a Boltona.
Rozdziały Jona przybliżyły trochę dzikich, wśród których miłe wrażenie zrobił na mnie Tormund o wielu przydomkach. :)

Bohaterowie drugoplanowi to dla mnie duży plus pierwszego tomu Nawałnicy.

Lannisterowie nadal mnie nie przekonują. Oni, coby nie mówić, grają w tej opowieści rolę czarnych charakterów. Sam Tyrion, gdy rozmawia z Sansą w noc poślubną mówi, że stara się być dobry, co jest rzadkością wśród Lannisterów. Zresztą widać to po samym potraktowaniu Sansy przez lorda Tywina.

Denadareth

Denadareth

9.09.2008
Post ID: 34003

Moa, nie chce Ci tu nic zdradzać z fabuły, ale sądzę, że po skończeniu drugiego tomu Nawałnicy zgodzisz się ze mną co do Roose'a Boltona gdyż o wiele lepiej go poznasz. Jego kolacja z Jaime'm to jedna z moich ulubionych scen w książce.

Sam Jaime podczas Nawałnicy stał się moją ulubioną postacią w serii. Co do reszty się z Tobą całkowicie zgadzam - świetni bohaterowie drugoplanowi, z wymienionych przez Ciebie zwłaszcza Arstan i Tormund. Jednak moim faworytem pozostaje Oberyn "Czerwona Żmija" Martell, jego rozmowa z Tyrionem (nie wiem, w którym tomie Nawałnicy) przebija kolację u Boltona.

Czekam na wrażenia po przeczytaniu całości, to mój ulubiony tom.

Pozdrawiam
Denadareth

Ps, A co sądzisz o ślubie Robba?

Moandor

Strażnik słów Moandor

9.09.2008
Post ID: 34010

Miałem okazje wysłuchać rozmowę Oberyna z Tyrionem, gdy orszak z Dorne wjeżdżał do Królewskiej Przystani. I rzeczywiście ciekawe to było. Żaden z nich nie dał się zbić ze swoich racji. Oberyn starał się za wszelką cenę wyprowadzić Tyriona z równowagi, ale Krasnal też ma cięty język, no i jest inteligentny. Kilkakrotnie Jaime w trudnej sytuacji wspominał, że Tyrion na pewno by coś wymyślił.

Jaime się jakby nagle nawrócił, zaczęło mu nawet zależeć na Brienne, do tego stopnia, że wrócił po nią do Harrenhal. Trochę bardziej można go było poznać czytając jego rozdziały. I trochę lepiej zrozumieć. Nie chcę teraz go oceniać, bo zapewne jak doczytam tom do końca będe musiał zmieniać o nim zdanie, albo przynajmniej weryfikować, więc wstrzymam się. Wygląda na to, że Martin zrobi z niego drugiego Kmicica, który w końcu zrozumie swoje błędy i nawróci się. Ale poczekajmy.

Co do ślubu Robba. Gdybym oceniał go jako człowieka, nie miałbym mu nic do zarzucenia. Znalazł ładną, młodą żonę, która odwzajemnia jego uczucia. Czego więcej trzeba dwojgu młodym ludziom do szczęścia.

Ale jako król postąpił głupio i nierozważnie. Zwłaszcza, że znał charakter zgryźliwego lorda Waldera. Złamał królewskie słowo. Edmur nie spotkał się z taką wyrozumiałością, gdy odmawiał poślubieniu Roslin Frey, której na oczy nie widział. Dobro królestwa tego wymagało (w tamtym momencie) i musiał się zgodzić. Król Robb też powinien zdawać sobie z tego sprawę, gdy złamał słowo dane Freyom, jakby nie patrzeć swoim strategicznym sojusznikom.

Denadareth

Denadareth

9.09.2008
Post ID: 34016

Co do Robba - zastanawiam się jak Ned Stark postąpiłby w takiej sytuacji. Pewnie nie dałby się Jeyne "pocieszyć", ale jeśli tak...

O tą rozmowę Żmiji i Krasnala mi chodziło - chociaż będzie ich co najmniej jeszcze kilka.
Czytaj dalej, jestem ciekaw Twego zdania :)

Moandor

Strażnik słów Moandor

19.09.2008
Post ID: 34225

Po przeczytaniu Nawałnicy mieczy przyznam, że już nie mam tak wielkiego pragnienia czytania sagi nadal, niecierpliwego oczekiwania, co będzie dalej. Moich ulubionych bohaterów już nie ma praktycznie. Na ich miejsce Martin w Uczcie dla wron wprowadzi zapewne parę nowych postaci, żeby akcja się kręciła nadal. Nie wiem jak Wam, ale mnie się taki sposób uprawiania literatury niezbyt podoba.
Książki powinny kończyć się dobrze. A tu już nawet nie wiadomo jak to się skończy. Ja się nałogowym mordowaniem bohaterów nie zachwycam.

Denadareth

Denadareth

20.09.2008
Post ID: 34235

Nie ukrywam, że bardzo czekałem na Twojego posta w tym temacie - ciekawiło mnie jak zareagujesz na śmierć coniektórych postaci. Obawiałem się, że Ci się to niezbyt spodoba i miałem rację.

Nie nzwałbym tego "nałogowym mordowaniem" - każda z tych śmierci była dość dobrze wyjaśniona i uargumentowana. Poza tym, czy naprawdę tak żałujesz Joeffreya, Lysę Arryn, kilku pomordowanych Freyów?

Zgadzam się, że Robb, Catelyn, Stary Niedźwiedź to inna sprawa chociaż ja najbardziej żałowałem śmierci lorda Tywina (śmiem twierdzić, gdyby został monarchą zamiast Roberta wszystko potoczyłoby się lepiej) i Oberyna Martella - mojej ulubionej postaci z Pieśni...

Poza tym wolę już jak bohaterowie giną, niż gdy jakiś bohater ma "aurę nieśmiertelności" tylko dlatego, że gra jedną z głównych ról. Nie mogę też zgodzić się, że książki powinny się kończyć dobrze - książki powinny kończyć się tak jak autor zamyślił - czasem modne jest (o czym zapewne sam wiesz), że pisarze podporządkowują zakończenia lub inne fragmenty utworów woli wydawców - i tu cieszę się, że Martin pisze jak pisze. Nie zapominaj też, że "Nawałnica Mieczy" to dopiero trzeci tom, nie wiadomo czy cała saga nie zakończy się jeszcze dobrze.

Pozdrawiam
Denadareth

Moandor

Strażnik słów Moandor

20.09.2008
Post ID: 34253

Obawiałem się, że Ci się to niezbyt spodoba i miałem rację.

To nie to, że Nawałnica mieczy mi się nie podoba, książka trzyma poziom poprzednich części i czytało mi się ją tak dobrze jak poprzednie tomy. Może nawet jest bardziej dynamiczna, bo zdecydowanie więcej się w niej dzieje niż w Starciu królów. A zakończenie wesela Edmure'a znałem już zanim sięgnąłem po książkę (przeczytałem niestety niechcący kawałek spoilera na jednej ze stron), nie było to dla mnie zaskoczeniem.

Przyczyna drobnego spadku mojego entuzjazmu do serii tkwi w tym, że ja czytając książkę przywiązuję się nieco do swoich ulubionych bohaterów, czytam kolejne strony śledząc ich przygody i przeżywając je razem z nimi. A w cyklu Martina co jakiś czas muszę grzebać i porzucać tych bohaterów. I czuję, że mich ich brakuje, gdy czytam nadal.

Nie nzwałbym tego "nałogowym mordowaniem" - każda z tych śmierci była dość dobrze wyjaśniona i uargumentowana. Poza tym, czy naprawdę tak żałujesz Joeffreya, Lysę Arryn, kilku pomordowanych Freyów?

A mieszkańcy Winterfell? Maester Luwin, Rodrick Cassel i wszyscy ci sympatyczni domownicy zamku? Gdzieś tam po drodze padło całe mnóstwo drugoplanowych i epizodycznych postaci, do których można było poczuć sympatię. Żal mi jeszcze wielu innych ciekawych postaci.

A druga rzecz która ostatnio przyszła mi do głowy - zaczynam podejrzewać autora, że robi to z premedytacją, stara się zbudować bohatera, tak aby czytelnik poczuł do niego sympatię, by później uczynić tę postać, albo zdrajcą, albo mordercą, albo trupem. I to dla mnie nie jest jakiś popis geniuszu autora, że niby książka jest nieprzewidywalna, że nie wiadomo, co się zdarzy za chwilę, to nie problem zgładzić bohatera, tylko za zwyczaj się tego nie robi, myślę, że autorzy też w pewien sposób przywiązują się do swoich bohaterów. Martin chyba jest inny, no cóż. :)

Grenadier

Kanclerz Grenadier

20.09.2008
Post ID: 34254

Ale autor osiągnął swój cel - nałogowo o nim i o jego bohaterach dyskutujecie. Zastanawiacie się co by było gdyby, sami kreujecie rozwiązania alternatywne itd. Oczywiście nie miejsce tu na dyskusję o tym czym jest literatura i co ma dostarczać czytelnikowi, ale jedno jest pewne - Martin osiągnął swój cel i spełnienie jako pisarz.

I Moa podejrzewam, że nie wytrzymasz i przeczytasz co było dalej ;)

Moandor

Strażnik słów Moandor

21.09.2008
Post ID: 34258

Ale autor osiągnął swój cel - nałogowo o nim i o jego bohaterach dyskutujecie. Zastanawiacie się co by było gdyby, sami kreujecie rozwiązania alternatywne itd

O każdej książce można ciekawie podyskutować. A w przypadku Pieśni świat i mnogość wydarzeń jest tak wielka, że można by fabułę rozwinąć na diesiątki wariantów, więc jest co rozważać. :)

I Moa podejrzewam, że nie wytrzymasz i przeczytasz co było dalej ;)

Oczywiście, że przeczytam, nie po to przecież kupiłem, by książki kurzyły się na półce i ładnie wyglądały. :)

Denadareth

Denadareth

21.09.2008
Post ID: 34265

Ja nigdy nie wątpiłem, że o Martinie można bardzo intensywnie dyskutować :)
Moa, ja nie maiłem na myśli, że Ci się książka nie spodoba, tylko że śmierć kilku postaci. Co do mieszkańców Winterfell - nie uwzględniłem ich, bo liczyłem tylko tych co zginęli w trzecim tomie, poza tym nie wycięto w pień całego miasta.

Poza tym nie wydaje mi się, że Martin zabije "jak popadnie" - w większości śmierć postaci jest całkiem "na miejscu", przynajmniej mnie nie wydaje się wymuszona. Poza tym, rozmawiałem ostatnio o postaciach w Pieśni z kolegą i zauważyliśmy, że autor bardzo lubi obalać tych, którzy są wysoko a wynosić na szczyty tych z "dołu".

Jako przykłady: Robert, Eddard Stark, Catelyn, Robb, Joeffrey, Renly, Tywin, Tyrion - zaś po drugiej stronie sukcesy Jona i Sama, wzrost znaczenia Littlefingera, Davos w łaskach Stannisa...

Moandor

Strażnik słów Moandor

29.11.2008
Post ID: 37471

Jestem już za połową tomu drugiego Uczty dla Wron i w zasadzie nadal towarzyszymy tym samym bohaterom. Najwięcej miejsca poświęcone jest Cersei i Jaime'mu, ale także Brienne, trochę Samwellowi, Żelaznym Ludziom czy rodowi Martellów.
Nie ma natomiast nic o Murze, o tym, co się dzieje na Północy. A ja chciałbym wiedzieć, kto, jeśli w ogóle, rezyduje w Winterfell, jak żyją północni lordowie np. Greatjon Umber czy Jason Mallister. Co dzieje się w sprawie Mance Raidera i Innych, którzy napastowali Czarną Straż. A tu susza informacyjna totalna. Zły jestem. Ani słowa o Daenerys Targaryen u której zaczynało robić się ciekawie.
Może w kolejnym tomie, który wyjdzie Martin zaspokoi moją ciekawość, ale mimo wszystko to nie fair, że mam czekać tysiąc stron, zanim usłyszę o dalszych losach moich bohaterów.

Co do samych wrażeń z lektury. Cersei zrobiła się jeszcze bardziej wredna i głupia niż poprzednich tomach. Jaime tak jakby przeszedł na jasną stronę mocy. Mam nadzieję, że na nieprzeczytanych jeszcze stronach znajdę słówko o Bericu Dondarionie i jego banitach, których lepiej można było poznać w drugiej części Nawałnicy mieczy. Bardzo bardzo pogmatwały się losy sióstr Stark, o małych braciach w ogóle nic nie słychać.
Martin przeniósł się z opowieścią w inne miejsca Siedmiu królestw całkowicie pomijając niektóre ważne wątki. O to mam do niego drobny żal. A poza tym czyta się dobrze. :)

EDIT:

No i stało się, przeczytałem drugi tom Uczty dla wron i muszę czekać.

Na ostatniej stronie książki autor zapewniał, że Taniec ze smokami ukaże się w przyszłym roku (tj. 2006). Jak widać przeciągnęło się nieco... Zapewnia też, że w kolejnym tomie będzie dużo Jona, Dany, Stannisa i Tyriona, czyli postaci, których w Uczcie prawie nie było. Cieszę, się, bo bardziej mnie interesują ich losy niż losy głupiej Cersei Lannister. :)

Co do całej serii. Były lepsze i gorsze momenty, ale ogólnie spędziłem ponad dwa miesiące przebywając w świecie Siedmiu Królestw. Cieszę się, że ten świat poznałem. I ciekaw jestem kolejnych części i ostatecznego zakończenia cyklu. Mam nadzieję, że nie będzie to za 10-15 lat. Że Martin jednak zmusi się tak pisać, by całą opowieść zamknąć.

Irydus

Irydus

28.12.2008
Post ID: 38680

Przeczytałem pierwszą część i z ciekawości zajrzałem tutaj. Z przerażeniem stwierdzam że połowa bohaterów z "Gry o Tron" gryzie ziemię, nie wiem czy czytać kolejne części :(

Moandor

Strażnik słów Moandor

28.12.2008
Post ID: 38682

Irydus

Przeczytałem pierwszą część i z ciekawości zajrzałem tutaj. Z przerażeniem stwierdzam że połowa bohaterów z "Gry o Tron" gryzie ziemię, nie wiem czy czytać kolejne części :(

Oczywiście, że warto. Wiele jeszcze ciekawego się zdarzy. Po śmierci Eddarda też miałem takie wątpliwości, ale kupiłem kolejne tomy, przeczytałem i nie jestem zawiedziony.

Leryn

Leryn

29.12.2008
Post ID: 38703

Irydus

Przeczytałem pierwszą część i z ciekawości zajrzałem tutaj. Z przerażeniem stwierdzam że połowa bohaterów z "Gry o Tron" gryzie ziemię, nie wiem czy czytać kolejne części :(

Ale czyż nie chodzi o to też, by poznać losy tych, którzy przeżyli? ;) Osobiście ciekawa jestem, jak skończy Cersei... albo Daenerys. ^^

Irydus

Irydus

1.01.2009
Post ID: 38963

Przeczytałem drugą część i muszę przyznać że jestem nieco zawiedziony. Miałem nadzieje że Stannis nadzieje na pal głowę króla Joffreya. Cieszę się natomiast, że Bran i Jon jeszcze żyją. Ich fragmenty najbardziej mi się podobają.

Moandor

Strażnik słów Moandor

2.01.2009
Post ID: 38978

Irydus

Przeczytałem drugą część i muszę przyznać że jestem nieco zawiedziony. Miałem nadzieje że Stannis nadzieje na pal głowę króla Joffreya. Cieszę się natomiast, że Bran i Jon jeszcze żyją. Ich fragmenty najbardziej mi się podobają.

Stannis wszystko zepsuł, gdyby sprzymierzył się z bratem, nawet mu ustępując Lannisterowie nie mieliby żadnych szans. Smocza skała sprzymierzona z Końcem Burzy zmiotłaby lwy z królewskiego dworu. Problemem możnych świata Martina jest to, że każdy widzi tylko swoje cele nie zważając na dobro wspólne. Każdy chciał być królem, zamiast poszukać ewentualnych sojuszy. Myślę, że Eddard Stark nie przyjąłby tytułu Króla Północy i sprzymierzyłby się z którymś z braci Baratheonów przeciw Lannisterom. Niewielu w Siedmiu królestwach było wybitnych strategów..