12.12.2008
|
W tej chwili Vokial usłyszał śmiech za plecami.
- Dzięki za porównanie do Ericka - wycedził Miron przez zęby i kopniakiem posłał lisza na naukę latania. W skrócie przez okno. Vokial miał już wołać swoich nieumarłych gdy usłyszał
- Ta " osoba" to byłem ja!
- Jakie ja?! - spytał zirytowany wampir
- Miron. Znaj łaskę pana! - warknął półelf i miał już zamiar coś wysadzić gdy Vokial krzyknął
- Gay Xucero! - Miron lekko się zachwiał, Vokial miał co do niego plany. Plany aby wykorzystać zdolnego młodzika do swoich celów. Półelf padł na ziemię nieprzytomny, drgając konwulsyjnie.
- Zabrać go do lochów wieży. - mruknął wampir do wbiegających liszów. - Skieruję ich broń przeciwko nim - pomyślał i wyrzucił ładunek przez okno...
|
12.12.2008
|
Vokial usłyszał śmiech za plecami. Zanim się obrócił, Nebirios rzucił zaklęcie tak potężne, że powaliło Vokiala, a lisze rozpadły się na kawałki.
Wziął Mirona i szybko pobiegł w bezpieczne miejsce.
-Nic ci nie jest?- spytał się Nebirios.
|
13.12.2008
|
Spojrzała na swojego sobowtóra, który wszedł do jej pokoju.
-Dobrze, że jesteś, Satoka - wycedziła. Po chwoli Satoka zatoczyła się do tyłu, spoliczkowana. - Idź i wykaraskaj ich z tych kłopotów, w które sama ich wpakowałaś. Mówiłam ci, żebyś się w to nie mieszała? Co ty sobie myślałaś?!
Kiedy Satoka wyszła, Leryn spojrzała na Wodza Demonów.
-Sprawdź to - rzuciła krótko do niego, po czym znikła.
|
15.12.2008
|
//"Musze przestać przechadzać się po tym murze... Ale i tak mój plan został wykonany... Ale nie sprawdzony."// - pomyślał wstając wampir. Lisze zaczęły już się składać.
- Zamiast 10, wyślemy 25. Tak na wszelki wypadek... - mruknął do najbliższego lisza który był już w całości. - A i tak, ja pojadę z nimi... - dodał Vokial, odwrócił się i ruszył w kierunku schodków, które prowadziły na plac.
|
15.12.2008
|
Miron który zaczął dochodzić do siebie, poczuł nagle dziwne uczucie. "Zaklęcie Zmiany Karmy...", pomyślał Miron. "Teraz ten przeklęty wąpierz ma mnie jak na talerzu, bo wszystkie złe istoty ciągną do tego łajdaka." - Miron, panikując pobiegł w głąb lasu, gdzie aby nie czuć zewu zła, przywiązał się do drzewa...
|
16.12.2008
|
Leryn wyjrzała przez okno i zauważyła, że w jej stronę idzie Vokial z ludźmi. Warknęła coś pod nosem, po czym złapała swój topór, i, zostawiając wszystko tak, jak było, zniknęła. Zauważyła Mirona, przywiązanego do drzewa. No, gwizdnęła z podziwem, Zmiana Karmy. Po chwili zjawiła się też Satoka. Leryn wycofała się do lasu, by dać jej wolne pole. Przyglądała się, jak zaklęcie Zmiany zostało usunięte bez śladu... A chwilę potem jej topór skrócił Satokę o głowę.
- Co teraz zrobisz? - odwróciła się do Mirona, zaklęciem usunąwszy ciało sobowtóra. - Wrócisz do reszty?
Usłyszała głosy z góry. Zadarła głowę, poznając dialekt elfów.
- Bogowie się ulitowali... To Maelve i jej towarzysze.
|
16.12.2008
|
W Obozie panowała bojowa atmosfera. Wszystkie sprawki zostały już uporządkowane i można było przystąpić do narady. Durin zlustrował obozowiczów. "Ja, Lay, Luther, Kordan, Draken, Allister i Daniel, Feng, Konstruktor... A gdzie Miron?", pomyślał zdenerwowany i zaniepokojony. "Niech to, Vokial już wyruszył w naszym kierunku, a tego rudzielca nie ma... Nie ma czasu, trzeba zrobić naradę bez niego...", pomyślał krasnolud, zbierając wszystkich. Narada ruszyła:
- A więc, o co chodzi? - Zapytał Laysander.
- Vokial wyruszył ze swojej Twierdzy. Ma ze sobą OGROMNĄ armię, za dużą nawet jak dla nas. - Oznajmił Durin. - Musimy się przenieść w jakieś bezpieczniejsze miejsce.
- A wiadomo chociaż, gdzie idzie? - Zapytał Kordan.
- Prawdopodobnie w naszym kierunku. Ale może też iść w kierunku Ericka i Fergarda. - Odezwał się niespodziewanie Draken.
- Być może będzie chciał się posłużyć fortelem... - Mruknął Luther. - Może złapać nas żywcem i używając nas jako wabików, przyciągnąć Ericka i Fergarda do siebie.
- Ericka może złapać jakieś poczucie odpowiedzialności i chęć zemsty na Vokialu, ale wątpię, by Straoavis się zatrzymał. - Mruknął Kordan, sprawdzając ostrość miecza.
- A gdzie jest Miron? - Zapytał nagle Feng.
- Nigdzie go nie widziałem... - Zaczął Durin. Nagle powietrze przeciął ryk jakiegoś wielkiego zwierzęcia. Wielki, kudłaty kształt wyskoczył z zarośli z chęcią rozszarpania kogoś. Na celownik upatrzył sobie Laysandera. Kapłan rzucił się do tyłu, wpadając na Drakena. Potwór wyprostował się. Mierzył ponad 2 metry wzrostu i był pokryty czarnym, kosmatym futrem. Jego błyszczące czerwono oczy wyrażały chęć mordu i być może także głód.
- To wilkołak! - Warknął Allister, łapiąc za jeden ze swoich sztyletów, jak się okazało: Pokryty był on alchemicznym srebrem. Szkielet zamachnął się na wilkołaka, który uchylił się i kopnięciem wrzucił Allistera na Durina.
- Dajcie mi 5 minut. - Oznajmił spokojnie Kordan, ładując swoją fuzję. Wilkołak tymczasem zamachnął się na najbliższą osobę - Na Luthera. Inkwizytor zablokował atak swoim młotem, jednak bestia wyrwała mu go z ręki.
- A niech cię Urgash pochłonie! - Warknął Luther, sprzedając wilkołakowi cios w brzuch żelaznym buciorem. Bestia jęknęła z bólu i osunęła się na ziemię, co wykorzystał Feng, przygniatając ją swoim ciężarem.
- Kord, długo jeszcze? - Zapytał niepewnie Konstruktor, patrząc na wierzgającego wilkołaka.
- Jeszcze trzy minuty. - Odparł półnieumarły, montując coś. Tymczasem wilkołak zrzucił z siebie Ogrowego Maga, rzucił Lutherem w podnoszących się Drakena i Laysandera, po czym powiódł wzrokiem po obozowisku. Nienaruszeni byli jeszcze Kordan, Konstruktor i siedzący spokojnie Daniel. Bestia rzuciła się w kierunku tego drugiego. Ten pisnął z przerażenia, rzucając się między nogi wilkołaka. Złapał za srebrny sztylet, który Allister wypuścił z ręki, po czym wbił go w nogę bestii. Wilkołak zachwiał się, upadając na Konstruktora.
- Jeszcze dwie minuty. - Mruknął Kordan. Tymczasem Feng złapał za niewielkie drzewko, wyrwał je z głośnym trzaskiem i zdzielił wilkołaka w łeb. Okazało się to być złym pomysłem. Bestia, korzystając z dodatkowego przypływu adrenaliny podniosła się z Konstruktora, po czym rzuciła się z zębami w kierunku Fenga. Ogrowy Mag zgrabnym ruchem złapał za paszczę wilkołaka, po czym ścisnął ją tak, by zamknąć ją na cztery spusty. Wilkołak jednak wciąż miał wolne ręce. Pazurami chlasnął Fenga w brzuch, zmuszając go do puszczenia paszczy. Ogrowy Mag zachwiał się, trzymając za brzuch. Wilkołak ruszył teraz w stronę Kordana.
- Cholera! - Warknął półnieumarły. Jednakże drogę wilkołakowi zastąpił Durin, wymachując bojowo toporem. Kilka razów zmusiło bestię do kroku w tył.
- Minuta... - Mruknął Kordan. Tymczasem do sprzedawania razów wilkołakowi dołączyli się Luther i Allister, wymachując żelastwem. Laysander uleczył Fenga i pomógł wstać Konstruktorowi. Draken udzielał się jak mógł, pomagając Kordanowi przy montowaniu.
- 20 sekund... - Mruknął Kordan cicho. Pot spływał mu z czoła. Wilkołak wiedział, że musi szybko działać, inaczej może być po nim. Odtrącił Allistera, który wpadł na Luthera, który to znów wpadł na Konstruktora. Złapał za ramię Durina i wykręcił je z głośnym trzaskiem.
- 10 sekund... - Warknął zniecierpliwiony Kordan. Durin właśnie zderzył się z drzewem. Chwilę później ten sam los podzielił Konstruktor.
- 3... 2... 1... - Wilkołak w ostatniej chwili złapał Drakena i Kordana, po czym rzucił nimi w przeciwnych kierunkach. "Cały trud zaprzepaszczony!", pomyślał wściekły i zrozpaczony zarazem półnieumarły. Tymczasem Daniel podniósł się z pieńka i stanął oko w oko z triumfującym wilkołakiem. Bestia była w dobrym humorze. Jedyna możliwa opcja do zniszczenia go została skreślona, a sztylet w nodze na dobrą sprawę aż tak straszny nie był. Daniel uśmiechnął się ponuro. Wycelował ze śrutówki w wilkołaka. Bestia, jakby kpiąc sobie z niego nadstawiła mu pierś. Chwilę później... Nie mogła się nadziwić krwawej dziurze w klatce piersiowej. Bestia osunęła się na ziemię, drżąc w przedśmiertnych konwulsjach. Wydała z siebie cichy jęk, po czym znieruchomiała.
- I to wszystko? - Zapytał cicho Daniel, chowając swoją strzelbę. Jak się okazało, nie. Nie wszystko. Bowiem wilkołak zaczął się zmieniać. Wracał do swojej dawnej formy. Skurczył się, zniknęło z niego futro(Choć krew pozostała). Danielowi mignęły wściekle rude włosy.
- Szlag. - Skwitował całą sytuację. Nie było już wątpliwości: W kałuży własnej krwi leżał Miron.
- Oż ty... - Mruknął Feng, podnosząc się z ziemi. Ciało drgnęło. - Ej, on wciąż żyje!
- Bogu dzięki. - Mruknął Laysander, oglądając Mirona. Niestety trzeba było go odwrócić, chociaż mogło to być dla niego niebezpieczne. Dziura w piersi nie była tak imponująca jak ta wilkołaka, ale wciąż była spora. Kapłan zaczął gorączkowo odmawiać formułki. Może uda się go wyleczyć...
- Ej, zaraz... To nie Miron! - Warknął Durin zaskoczony. Rzeczywiście: Miron nie miał szramy pod okiem...
|
16.12.2008
|
Człowiek charcząc krwią próbował coś powiedzieć, aczkolwiek nie mógł. Wskazał tylko kartkę papieru leżącą obok niego, po czym wyzionął ducha. Durin podniósł karteczkę i przeczytał: "Wiem że baliście się najgorszego, ale to już nadeszło. Zła karma sprawia że coraz mniej panuję nad swoją wilczą naturą. Ten człowiek którego zapewne rozszarpaliście był jednym z mojego
"stada ". Jeżeli nie przemogę tej natury, Vokial zdobędzie władzę nade mną. Błagam, nie szukajcie mnie, bo dopóki staram się żyć jako wilk, nie jako wilkołak, nie stanowię zagrożenia." Co który z obecnych był wzruszony, ale część już szykowała się....
|
16.12.2008
|
- Stop! - krzyknął wampir do Mrocznych rycerzy. Wszyscy w jednej chwili się zatrzymali. Każdy z nich miał na sobie ciężką zbroję z dziwnego czarnego rodzaju stali, przewieszone przez plecy dwuręczny miecz z mithrilu i małą kuszę razem z bełtami. Przed nimi na horyzoncie widoczna byłą jakaś budowla, Na prawo od nich ciągnął się las, a na lewo pustkowie i Wieża Mgieł wyglądająca jak zapałka.
- Przez całą nocą będziecie obserwować sytuacje dookoła. Ja wyruszam coś sprawdzić... Rano się spotkamy... - mruknął Vokial i teleportował się.
|