Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "Gildia Alchemików" |
---|
Volkolak23.09.2009Post ID: 48746 |
W tym samym czasie, Volk siedział przy swoim stoliku i jadł śniadanie. Oderwał się od jedzenia i podszedł do Mirona witając go jako nowego czeladnika w Gildii. - Heh..a już myślałem, że to Neb spalił pół podłogi. - zaśmiał się wampir. - Każdy bowiem wie, że kreatury Eeofolu płoną ogniem niczym mroczne góry w tej jałowej krainie. Miron podziękował i skinął głową, po czym zabrał się za naprawianie wyrządzonych szkód. - Poczekaj! Pomogę ci! - stwierdził Volk i wyciągnął ze swej kaletki magiczny zwój i odczytał go głośno: Po chwili, porozwalane wszędzie eliksiry, zwoje, i księgi, zaczęły same ustawiać się na miejscu, a spalone kawałki drewna w podłodze wróciły do stanu pierwotnego. Do zadowolonego ze swego czynu wampira, zwrócił się Maghdar: - A jaka strawa pieści twe podniebienie, mój stary poskramiaczu Mantikor? - zapytał. zaciekawiony, spoglądając na miskę i kielich napełniony czerwonym płynem. |
Miron23.09.2009Post ID: 48755 |
Półelf przyjrzał się uważnie posiłkowi wąpierza, ale na swoje szczęście, nie takie rzeczy już przyszło mu widywać, więc wzruszył ramionami i zabrał się za wertowanie Zielnika Magicznego autorstwa Anvana z Brakady. Zatrzymał się na Korzeń szarzeńca jest bardzo niebezpieczny... - bo dalej widniała jedynie pustka, przerywana kleksami chyba czegoś czerwonego, by spojrzeć na kapkę niecodzienne zdarzenie. |
Def24.09.2009Post ID: 48820 |
Def po chwili powrócił ze swojego "pseudo-gabinetu" z worem zwojów, i zaczął mówić... Witam Nowych! Po tym czynie posłał goblina, aby zbudował mu pomieszczenie bardziej podobne do gabinetu Opiekuna Gildii. Nie przesadzaj z trzykropkiem, bo to dziwnie wygląda. Spacje przed i po myślniku "-" - Sul |
Volkolak25.09.2009Post ID: 48870 |
- Gratuluję, odkrycia nowej receptury Mistrzu Defie. - pogratulował mu Volk. - Tylko ciekawi mnie, kto pierwszy będzie chciał spróbować tego eliksiru... - dodał, drapiąc się po głowie. W Gildii zapanowało małe zamieszanie. Każdy zaczął zabierać się do zadań powierzonych przez Przywódcę. Volk, wykorzystując swoją wiedzę - daną Młodszemu Asystentowi, próbował usunąć popiół, który pozostał po tym co spalił Demon Neb. Maghdar, kreślił coś na pożółkłym pergaminie i zapewne były to plany wieży, która miała być nową siedzibą Gildii i jedyną w swoim rodzaju, dumą w całej Osadzie, a być może i na cały Antagarich. Po chwili wyszedł na zewnątrz i udał się w stronę Misternych Rękopisów aby zaczerpnąć wiedzy architektonicznej. Neb nie wiedział co zrobić, żeby jego ogień nie czynił takiego zniszczenia. Próbował polewać się wodą, ale na niewiele się to zdało. Zdenerwowany swą bezradnością, warknął: - Na płonące czeluście Eeofolu! Co mam począć? Nie moja to wina, że jestem ognistą istotą! - i machnął ręką tak mocno, że wyleciał z niej płomień, zajmując wielki regał z książkami. Nie wahając się ani sekundy dłużej, wampir chwycił kociołek z zimną wodą i chlusnął nią w płonący regał. Wszystkie księgi były mokre, ale sytuacja została opanowana. - Uff...teraz już nic ich nie strawi, ale trzeba będzie wysuszyć nasz księgozbiór. Mam nadzieję, że żadna strona nie zgnije. - powiedział zaniepokojony Volk, spoglądając na ugaszony przez siebie pożar. Zawstydzony Nekromanta zwiesił głowę, a obserwujący całe zajście Miron, zaczął głośno się śmiać: - Może udasz się w północne góry i wsadzisz swój płonący łeb w śnieg, zalegający na ich szczytach? - zaproponował Demonowi, żartując. |
Def30.09.2009Post ID: 49065 |
W Defie zaczęło się gotować, ale ci rozbójnicy ciągnęli dalej: |
Irydus30.09.2009Post ID: 49066 |
Irydus siedział na parapecie i pałaszując kromkę chleba, grubo posmarowaną koncentratem pomidorowym, przyglądał się cyrkowi jaki przetaczał się przez gildię. Gdy usłyszał o roztworze CO o mało się nie zakrztusił ze śmiechu i oburzenia. Przed efektownym zgonem i spadnięciem z parapetu, uratowało go, równie efektowne wyplucie przeżuwanego chleba. Nieszczęsna kromka przeleciała nad głowami obecnych i wpadła do kociołka z jakąś bliżej niezidentyfikowaną substancją. Ciecz zabulgotała i wykipiała, buchając śmierdzącymi oparami. - Mój dwutlenek kiełbasy, Aaaaaa! - krzyknął rozwścieczony Def. - Ty, ty rudy matole! Kto cię tu wpuścił?! - kontynuował. - Maghdar - odparł Ir, chichocząc cicho - Aaaeeech... - odpowiedział niezrozumiale Def i zniknął w odmętach swojego, niedokończonego gabinetu. - Cóż, tak to bywa, jak zadaje się Nebiriosowi do zrobienia rzeczy niemożliwe. - skwitował Irydus, po czym zszedł z parapetu i rozpoczął przygotowywać nową porcje eliksiru odporności na Laysa. |
Volkolak30.09.2009Post ID: 49075 |
- A może ktoś się mną zainteresuje? - pytał oburzony Volk. - Żądam natychmiastowego przywrócenia mnie do stanu pierwotnego! - krzyczał. Robił to tak głośno, że wszystkie ściany w Gildii zaczęły drżeć. Był tak zły, że powaliłby smoka gołymi szponami. Minęło pół godziny, a anioł nadal nie mógł nic znaleźć na przypadłość przyjaciela. Nie wytrzymując dalszego oczekiwania, krwiopijca rzekł: - Ehh... - westchnął. - I anioły uważają, że potrafią ożywić wszystko co martwe, a nie potrafią wskrzesić żywego popiołu? - My nieumarli, a w szczególności wampiry już dawno posiedliśmy taką wiedzą, bo gdyby tak nie było, nie bylibyśmy jedną z najpotężniejszych ras w Antagarichu! - stwierdził. - Eliksir! Eliksir z Krwi Feniksa! Mówi ci to coś Aniele Zniszczenia? - zwrócił się do szukającego Volk. Po chwili ze składu alchemików, rozległ się uradowany głos: - Mam! Mam! Znalazłem Krew Feniksa! - cieszył się anioł, biegnąc w pocie czoła w stronę spopielonego przyjaciela, trzymając w ręku dużą fiolkę. W wyniku zaistniałych sytuacji, w Gildii zapanował totalny chaos i bałagan. Niosący ratunek Volkowi i podążający szybko Maghdar, potknął się o ciężki przedmiot. Po całym pomieszczeniu rozniosło się głośne: BACHHHHHHHH! Mikstura potłukła się, a anioł leżał plackiem w części jej zawartości. Reszta popłynęła po podłodze w stronę tego, co zostało z wampira. Gdy prochy nieumarłego zamokły czerwoną substancją, wszyscy obecni w Gildii, ujrzeli, jak z czarnej mazi powstaje duża sylwetka - powoli nabierająca kształtów czegoś, co wyglądało jak Volk. - Nareszcie! - wykrzyknął szczęśliwy krwiopijca, któremu udało się odzyskać swoją dawną postać. - Ha ha! Teraz czuję się znacznie lepiej, niż przedtem! - dodał. - Mistrzu! Mam nadzieję, że moja szkoda zostanie mi dobrze wynagrodzona. - ciągnął dalej, przy czym rozglądał się swym martwym wzrokiem w poszukiwaniu Defa. - A gdzie jest Maghdar? Maghdar dalej leżał twarzą do podłogi, a na dodatek w Eliksirze z Krwi Feniksa. Podbiegł do niego Irydus, aby pomóc mu się podnieść. - Nic ci się nie stało? - zapytał Czerwony Elf, zaniepokojony jego stanem. Gdy skupił na sobie spojrzenia, wszyscy wybuchnęli śmiechem. - No i co was tak śmieszy? Nigdy nie wiedzieliście Anioła Zniszczenia, któremu zdarzyło się potknąć? - dziwił się - zdenerwowany i obrażony. Maghdar, nie rozumiejąc o co chodzi pozostałym, poszedł szybko na górę i spojrzał w lustro. Przeraził się, bo zobaczył w nim, że nie ma twarzy, tylko wielki dziób, a z tyłu pierzasty ogon. Wyglądał jak kura. |
Maghdar30.09.2009Post ID: 49091 |
Magh był tak wściekły, tak przepełniony nienawiścią niewiadomo skąd się biorącą, że zaczął płonąc... dosłownie. Całe jego ciało spowijał teraz ciemnobordowy Ogień Nienawiści. Volk odsunął się od Anioła i powoli zmierzał ku wyjściu nie spuszczając Magha z oczu. Pół Anioł-pół Demon dobył małego flakonika z taką szybkością, że wampir odskoczył w bok, spodziewając się uderzenia. Na małym flakoniu widniał napis "Anty-Lays" i wypił do dna. Najwyraźniej musiał szybko zareagować, gdyż meble w pomieszczeniu zaczęły również płonąć. Twarz powróciła do pierwotnego stanu i zniknął również ogon. Płomienie nagle przygasły i znikły, a meble zamiast się spalić, wyschły i się zdematerializowały. Anioł założył swój czerwony, zdobiony złotem kaptur na głowę i zszedł na dół mijając otępiałego i przestraszonego Volka rzucając mu słowa: |
Volkolak1.10.2009Post ID: 49123 |
Nad Pazurem Behemotha szalała ulewa. Na każdym kroku, widać było wszechobecną szarość. Upadające liście z drzew, podrywane przez powiewy zimnego wiatru, latały pomiędzy budynkami. Oto nadeszła jesień. Volk stał przy oknie swej Gildii i ze skupieniem przyglądał się zmieniającej aurze. - Miałem wyruszyć na południe i upolować Czarnego Smoka, a czasu coraz mniej. - pomyślał wampir. - Druida Hiro, od tygodnia nie było w Gildii. Mam nadzieję, że się szybko pojawi...zanim nadejdzie zima. - martwił się. Volk odszedł od okna i podszedł do kociołka. Drewno w palenisko ledwie się żarzyło, więc wampir sięgnął ręką do małego woreczka u swego pasa i nabrał stamtąd trochę dziwnego proszku. Sypnął nim w tlące się palenisko, po czym zapłonęło potężnym ogniem. Zaczął gotować wodę...na herbatę. |
Hiro1.10.2009Post ID: 49128 |
Siąpił jesienny, drobny deszczyk, lecz sądząc po barwie i wielkości chmur, zapowiadało się na ostrą wichurę pod koniec dnia. Widząc to Hiro przyspieszył kroku. Na ramionach zarzucony miał obszerny plecak ze smoczej skóry, który, sądząc po jego wybrzuszeniu, naładowany był wieloma rzeczami. Wreszcie druid dotarł do wrót Osady. Strzegące ich postacie nieufnie popatrzyły na niego, lecz kiedy zrzucił kaptur, uspokoiły się. Trudno przecież nie zapamiętać tej niesamowicie piegowatej twarzy ze złamanym w dwóch miejscach nosem. Hiro skinąwszy strażnikom na pozdrowienia popędził w stronę Gildii Alchemików. Powoli zaczęło się ściemniać. Zastał tam Volkolaka, który leniwym wzrokiem przypatrywał się palącej świecy. Gdzieś w kącie siedział Maghdar i wzdychał boleśnie. Krwiopijca zerwał się radośnie na widok Hira. - To co, wyruszamy? - Zapytał druid. |
Volkolak2.10.2009Post ID: 49136 |
- Cieszę się, że cię widzę przyjacielu! Myślałem, że już się nigdy nie zjawisz! - odparł zniecierpliwiony już Volk. - Oczywiście, że ruszamy! Dni coraz krótsze, noce coraz dłuższe i mróz coraz większy. Kto wie, czy zima nie będzie naszym towarzyszem w drodze powrotnej. - stwierdził zaniepokojony. Volk zarzucił na plecy swój wielki ekwipunek. Nie było mu łatwo go nieść, bo grube ubranie i zbroja, nieco przeszkadzały, ale z powodu nadejścia jesieni, nie miał wyjścia. Rzucił jeszcze okiem na swój piękny miecz o czerwonym ostrzu, czy aby na pewno tkwi u jego pasa. Plecak Hira, również nie był mały, ale jego ubranie było piękne. Na jego głowie tkwiło nakrycie, zrobione z wilka, na przodzie widniały dwa długie warkocze, o srebrzystym kolorze, twarz zakrywał niebieski materiał. Ciało okryte było futrem z niedźwiedzia, za plecami opadał zielony płaszcz, a w dłoni dzierżył długą drewnianą (i zapewne magiczną) laskę Druida i tak też wyglądał. Posiadał też swój miecz, co było normalne u hodowcy smoków. - Jestem Młodszym Asystentem, więc nie posiadam klucza do Gildii. Kto zamknie za nami drzwi? Nie chcę, aby zaszła taka sama sytuacja jak ostatnio. - pytał Volk Druida. Hiro zaczął się zastanawiać... |
Maghdar2.10.2009Post ID: 49140 |
Maghdar siedział przy stoliku przysłuchując się rozmowie Wampira i Druida. Po kilku chwilach westchnął i powiedział: Po czym odszedł i ponownie usiadł przy stoliku, nalewając do kubka świeżej cherbaty malinowej uważonej przez Volka. |
Def2.10.2009Post ID: 49150 |
Zaciekawiony Krzas zostawił na chwilę swe zajęcia, by zobaczyć nowe ogłoszenie. Przeczytał szybko, i zrobił swoją codzienną kwaśną miną: |
Maghdar2.10.2009Post ID: 49154 |
Magh chcąc przywrócić Volka do pierwotnej postaci (znowu) zaczął mruczeć coś pod nosem i wykonał dziwny gest ręką. Po krótkim czasie proch z Wampira, który podmuch wiatru rozwiał po pomieszczeniu, uniósł się i zaczął scalać w kształt całego tułowia krwiopijcy. Głowa dołączyła do ciała i tak przed Maghdarem stał nowopowstały Volk. |
Volkolak2.10.2009Post ID: 49162 |
- Nie wiedziałem, że wampiry potrafią regenerować się w tak imponujący sposób! - rzekł Hiro, zafascynowany umiejętnością Volka. Obejrzeli się jeszcze raz za siebie i zobaczyli swoją starą Gildią wraz z Aniołem Zniszczenia, stojącym przed nią. Poczuli, że ogarnął ich smutek. - Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócimy. Muszę się jakoś odwdzięczyć Maghdarowi za wskrzeszenie mnie, hehehe. - zaśmiał się Volk, próbując ukryć przygnębienie. Mijali drewniane i kamienne budynki Osady. Powoli już zaczęło się ściemniać i mieszkańcy zamykali się w swych domach. Widzieli światła błyskające w oknach. Mimo nadchodzącej nocy, ich oczy nadal widziały drogę. Gdy dotarli do wrót, były zamknięte. Po ich obu stronach znajdowały się baszty strażników i płonące pochodnie. Volk krzyknął w stronę jednej z wież: - Wampir Volk i Druid Hiro, chcieliby wyjść poza mury Pazura Behemotha! Otwórzcie bramę! Z baszty wydobył się zaspany głos: - Kto chce opuścić bramę? Wulf i Hipo? - pytał ziewający strażnik. Do uszy wędrowców, dobiegł trzask i zgrzyt otwieranej bramy. Nie czekając dłużej, szybko przeszli na drugą stronę. Ten sam odgłos, zakomunikował im, że południowe wejście do Osady, zamknęło się za ich plecami. - No i już za Osadą! Hmm...księżyca i gwiazd jeszcze nie widać. Mnie dodadzą sił witalnych, a tobie magicznych. - powiedział Volk do Hira. - Las jest domem Druidów, a więc prowadź mój towarzyszu. - zdecydował wampir. |
Nebirios7.10.2009Post ID: 49269 |
Neb skontaktował się z Hirem telepatycznie. Po krótkiej rozmowie Neb wbiegł do schowka i wziął miecz oraz eliksiry. Hiro szedł przez gęsty las, kiedy usłyszał dźwięk butów, obrócił się po chwili przed nim i Vokiem stał Neb. -Więc może zdradzicie mi cel wyprawy?-spytał Neb. |
Volkolak7.10.2009Post ID: 49275 |
- Wyruszyliśmy na poszukiwanie Czarnego Smoka. Potrzebuję jego krwi, z której podobno, można uwarzyć miksturę dającą ogromną siłę! Teraz przemierzamy ten niebezpieczny las. - wytłumaczył Nebowi Volk, trzymając w dłoni swój miecz i rozglądając się na boki. - Może zechcesz się do nas przyłączyć? Przyda nam się Demon i Nekromanta w drużynie. - zaproponował mu. Na niebie gromadziły się czarne chmury. Zanosiło się na deszcz. Ziemia pod ich stopami powoli zamieniała się w błoto, co przeszkadzało w marszu. Mimo, że był dzień, las nadal wydawał się straszny, bo otulała go gęsta mgła. Drzewa były wysokie i sędziwe. Wiejący wiatr wydawał przerażający świst, niczym horda duchów. - Uważajcie! Ten las może być siedzibą nieumarłych! Ale bez lęku, bo sam jestem jednym z nich i gdyby nam chcieli przeszkodzić, poradzę sobie z nimi. - stwierdził wampir wpatrując się we mgłę. Neb zastanawiał się jaką podjąć decyzję. |
Nebirios7.10.2009Post ID: 49278 |
-Tak - odpowiedział po krótkim namyśle Neb. |
Hiro7.10.2009Post ID: 49279 |
- he he he... - Hiro zarechotał basem - Neb, chcesz przejąć kontrolę nad nieumarłymi? - zapytał. Demon pokiwał twierdząco głową - Heh, nie wątpię w Twoje umiejętności, ale nieumarli mają umysł godny... robaka, dżdżownicy, a więc raczej nie przejmiesz nad nimi kontroli, po prostu nie zrozumieją Twoich poleceń. Hmm... Druid zamilknął i spojrzał na las spowity mgłą. Postanowił do niego wejść, już dawał towarzyszom znak, aby poszli za nim, kiedy w gęstwinie rozległo się straszliwe, nieludzkie wycie... Hiro przystanął niezdecydowanie. Chwilę podumał w milczeniu, po czym ruszył niepewnym krokiem w stronę lasu. Pozostali poszli za nim... |
Volkolak7.10.2009Post ID: 49284 |
- To wspaniale, że zostałeś naszym kompanem demoniczny nekromanto. - cieszył się Hiro. - Twoja magia i umiejętność podpalania, mogą stać się potężną bronią przeciwko naszym przeciwnikom, których zapewne napotkamy na naszej drodze. - dodał. Jednak słońce nadal świeciło na Krewlod'dzkim niebie, choć wkrótce miało schować się za horyzontem. Wędrowcy od stup do pasa, zatopieni byli w leśnej mgle. Drzew było tak dużo, że z trudem musieli się przeciskać. Szli powoli nasłuchując. - Mam nadzieję, że wkrótce ten przeklęty las się skończy, bo wydaje się nieskończony. - powiedział Volk. Trzy postacie stanęły przed nimi i zapytały: - Kto ośmiela się wkraczać do mrocznego lasu? Nikt żywy tędy nie przejdzie, bo istoty śmierci strzegą tego miejsca. - wyjęczały przerażająco i przystąpiły do ataku. Volk odskoczył gdy jeden z duchów podleciał do niego, aby wyssać z niego życie. - Ja już jestem martwy! - krzyknął i zadał mu cios swym mieczem. Ostrze błysnęło czerwoną poświatą i zjawa rozpłynęła się w powietrzu. Kolejne duchy ruszyły w stronę Hira i Neba. Druid podniósł swoją magiczną laskę i głośno powiedział: - LEXOLUM EST! Po chwili błysnął promień oślepiającego światła. Duch próbował zasłonić się, ale na nic to się zdało, bo też zniknął. - Nakazuje ci się zatrzymać i odejść! - mówił Demon do trzeciej zjawy, trzymając w górze swe rozstawione i płonące - No, no...jestem pod wrażeniem Neb. - chwalił go Volk. Gdy podziwiali dokonania przyjaciela, cała ziemia zaczęła drżeć, i coś zaczęło wyrywać drzewa z korzeniami. Przed ich oczami, nie wiadomo skąd pojawiła się olbrzymia upiorna postać. Był to Smok - Widmowy smok, który raczej nie wykazywał sympatii do drużyny. - Neb...czy nie wspominałeś czasem coś o smokach, żyjących w okolicy? - Hiro sterczał jak kołek wpatrując się w bestie. |