7.10.2009
|
Neb skoczył z mieczem, celne trafienie przecięło smoka na pół. Hiro rzucił oplątanie, a Vok pomógł demonowi zabić bestię.
- Nie chcę cię drogi przyjacielu martwić ale znam wszystkie rodzaje magi, tysiące lat praktyki- powiedział Neb przegryzając dziwną czerwoną cytrynę.
- Jeśli chodzi o nieumarłych mają "cząstkę dawnej duszy" oraz mają tępy umysł mogę ich z łatwością opętać.
- Co jesz Neb?-spytał Volk.
- Cytryna z Sheog to najsilniejszy środek leczniczy, leczy każdą ranę, połączona ze Złotym wywarem, może uratować życie. Chcecie?
- Hmm... Spróbujemy - powiedzieli.
- Volk? - spytał Neb.
- Tak?
- Odkąd cię zobaczyłem ciekawi mnie to czy jesteś naturalnym wampirem czy ofiarą wampiryzmu? - spytał Neb.
|
7.10.2009
|
- A mnie zastanawia, jak można zabić Widmowego Smoka? - Mruczał sam do siebie Fergard, wskazując na powoli zrastające się niematerialne kości bestii. Neb odruchowo dobył swego mieczo-toporo-innej ostrej rzeczy. - Nie pomoże. Nawet jak na 10-milenijnego demona, przeceniasz swoje możliwości. - Nebirios warknął gniewnie jakieś niezidentyfikowane słowa. Fergard błysnął czerwonymi oczyma. - Cóż, skoro nie uznałeś Widmowego Smoka za zagrożenie, to ciekawi mnie, jak poradzić sobie z tym. - Przed oczyma demona zmaterializował się stwór przypominający nieco świecącą strzykawkę, unoszącą się na dwóch parach niebiańskich skrzydeł. Stwór miał kilka żółtych oczu, zaś na "piersi" spoczywał mu nietypowy znak - Czarne serce przekreślone czerwonymi liniami. - By pokonać to coś, nie wystarczy bezmyślna siła czy destrukcyjna magia. Wykaż się sposobem. - Mruknął Stratoavis, usuwając się w kąt i pozwalając demonowi zmierzyć się z dziwną istotą. Ta ewidentnie czekała na jego ruch...
|
7.10.2009
|
Świst przeciął powietrze. Czarna smuga przesunęła się w kierunku dziwnej istoty...i dziesiątki śmignięć przecięły kreaturę. Krew tryskała na wszystkie strony.
- MWAHAHAHA! Nic się nie przeciwstawi mojemu 64 hit combo! - wrzasnął jakiś wysoki, dziwny głos. Czarna smuga przesunęła się w kierunku Fergarda i złapała go za kołnierze. Półdemon był teraz w uścisku chudego gnolla o ciemnobrązowym futrze. Wilczy Syn ubierał się w ciemny, skórzane kostium. Miał piwne, rozbiegane oczy i lekko krzywy zgryz.
- Mam rację, mam rację? - zapytał niezwykle szybko i odbiegł - niemal się rozmywając - do każdego "Alchemika", powtarzając to samo pytanie. Zaraz po odskoczeniu od Nebiriosa roześmiał się opętańczo i wyjął miecze, bliźniacze ninja-to. Machał nimi tak szybko, że rozmazywał się w oczach śmiertelników. Po chwili na korze najbliższego drzewa wycięty był napis "DEATH FROM ABOVE".
- Tak, to ja! Śmierć z Powietrza! MWAHAHAHA! - krzyknął jeszcze gnoll, wskoczył na gałąź, zeskoczył z niej i puścił się pędem przez las, tak szybkim, że po krótkiej chwili był już niewidzialny.
- Drżyjcie, oto przyszedł i poszedł oszołom - parsknął Hellscream, opierając się o drzewo i strugając patyk. - Swoją drogą, ta akcja z ciachaniem niematerialnego smoka była...była... - tu ork nie wytrzymał i wykonał znanego jak świat szeroki "facepalma".
|
7.10.2009
|
W tak zwanym międzyczasie tak dorodnie tryskająca krew zniknęła jak ręką odjął, zaś stwór błyskawicznie zrósł się w jedną całość.
- Ekhem... - Fergard rzucił rozbawionemu orkowi niechętne spojrzenie. - Jak już mówiłem, Okrutnika NIE DA się zabić w tak prosty sposób. Posłuż się sposobem, cholera! - Warknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek, wyciągając z kieszeni woreczek z czarnym pyłem. - A to, żeby nieco wyrównać szanse. - Mruknął, dmuchając Nebiriosowi w twarz. Ten jakby się skurczył, zmalał, po czym zchudł. - Proszek Hctiba. Nawet osobistość pokroju samego Richarda, Lorda Umarłych, Mistrza Tańca i Magmowej Panny musiała uznać jego moc. - Półdemon uśmiechnął się, po czym wrócił do przeglądania "Czasu Imperium", kątem oka obserwując sytuację.
|
7.10.2009
|
Hellscream, widząc czytającego Fergarda, wyjął własny czas Imperium, numer 27. Mruknął coś o tym, że za komuny był nawet czas lepszy i zaczął czytać.
- Tak swoją drogą - zwrócił się do półdemona. - Skoro Śmierć z Powietrza tu był, to gdzie reszta? Tego psychola by samego nie puścili... - powiedział Fergardowi i zaczął wypatrywać kruków, tak na wszelki wypadek.
|
7.10.2009
|
- Agron łamie się na arenie, Krzywy na ambulatorce, co do reszty, to nie wiem. - Wyrecytował Stratoavis na jednym tchu, podnosząc głowę. Okrutnik utrzymywał się w powietrzu machnięciami potężnych skrzydeł. - No Hellsiu, Mroczny nie odważy się otwarcie zaatakować Osady. - Oczy półdemona zabłysły złośliwie. - Wątpię też, by Wilcze Stado zrobiło to samo...
|
7.10.2009
|
- Takie sztuczki na mnie nie działają, powiedział Neb odzyskując wzrost. Skoczył na bestię po czym wbił Miecz Śmierci w czarny znak bestii. Z środka wylała się czarna ciecz.
- Wiedz że użyłem wtedy zaklęcia zmiany materii- powiedział demon z lekkim uśmiechem. Wokoło bestii było bagno. Neb strzelił z kuszy w bąbel trucizny unoszący się nad bagnem, żrąca substancja wylała się na bestię. Neb strzelał z kuszy w bąble i przebijał mieczem znak bestii. Po kilku minutach bestia złapała się za serce. Demon wiedział co zrobić, skoczył na nią po czym przebił serce. Bestia padła.
- Ale...- Jaszczurzy Golem wydawał się zaskoczony. Truchło przeciwnika spłonęło.
- Może teraz zrobisz nam miejsce- warknął Neb.
|
7.10.2009
|
- Fergard, my nie jesteśmy w Osadzie...Weź ty się ogarnij albo mnie w Karczmie przebywaj, skoro sam nie wiesz gdzie jesteś - parsknął Hellscream w kierunku półdemona. Rzucił okiem na tryumfującego Nebiriosa.
- A, i ten stworek to iluzja Fergard. Weź się zajmij prawdziwym - mruknął, machając mniej więcej na wprost, wskazując żółte stworzenie przed nimi...
|
7.10.2009
|
- Pozostawię twoje bezpodstawne zarzuty bez dyskursu. - Mruknął beznamiętnie Fergard do orka, patrząc na zrastającego się Okrutnika. - Neb... Pomyśl. Zastanów się, nie każdy przeciwnik ma słaby punkt... Zamiast bezmyślnie siekać, obmyśl plan. Twój przeciwnik jeszcze cię nie zaatakował. Wykorzystaj to na swoją korzyść. I czym, do cholery miał się złapać za to serce? Rękoma? Przecież nie posiada! - Wydarł się Stratoavis do narratora, który niewzruszenie obserwował sytuację... Zaraz... Jakie żółte stworzenie?
|
7.10.2009
|
- To się wytnie... - mruknął Hellscream zza Czasu Imperium. Przeglądał właśnie recenzje Moandora i wspominał ksiażkę, którą Moa recenzował. to były dobre czasy, pomyślał ork. I ziewnął.
- Ziew...
|
8.10.2009
|
Hiro ciągle stał i wpatrywał się w te gnijące kości zebrane w jedną całość.
Nagle, niewiadomo skąd pojawiła się iluzja Magha, która niefortunnie spadła wprost na Fergarda. Po krótkim czsie Ferg i iluzo-Magh wstali i doszli do ładu. Półdemon zagłębił się po raz wtóry w lekturze, a Anioł, a raczej jego iluzja podeszła do Hira i powiedziała do niego:
- Rusz głową i nie niszcz tego smoka! Przecież miną godziny zanim ten Demon go zniszczy, więc wyślij go tam, gdzie nie będzie nikomu zagrażał. Jego kości są puste. Po prostu użyj trochę magii i napełnij je helem. Powinien odlecieć niczym balon ku niebu.
Hiro zastanowił się, po czym zaczął skupiać energię potrzebną do zaklęcia.
|
8.10.2009
|
- TELEPORTER XENDUNM ARRAN!-ryknął demon a bestia została przeniesiona do wnętrza planety.
- Banalne- mruknął Neb. Cała drużyna wyruszyła w dalszą drogę. Nekromanta zabezpieczył teren przed uciążliwymi "gośćmi". Po kilku krokach doszli do chaty wiedźmy.
- Won mi stąd paskudy-ryknęła. Władca śmierci złapał ją za łachy i ryknął.
- Jesteśmy na terenie Imperatora a tu ja mam władze starucho! A teraz daj mapę jeśli ją w ogóle posiadasz!-ryknął Nebirios. - W taki sposób się załatwia sprawy-mruknął Neb.
- Więc wróćmy do pytania. Volk może je zapomniałeś przez nich, ale je powtórzę. Jesteś naturalnym wampirem czy ofiarą wampiryzmu?-spytał demon.
|
8.10.2009
|
Nagle dzielni wędrowcy usłyszeli przerażający huk.
- To Lays - mruknął JG.
- Nie, to Armageddon! Łaaa! Na pomoc, ja, ja zabijałem te myszy przypadkiem! - Zaczął wrzeszczeć Neb.
- Tak, to Armageddon nędznicy - mówił maksymalnie zneksztaucając swój głos Pan Mhroczny.
- To Lays - mruknął Hells.
- Tak... Eee... wypiłem za dużo i eee miałem zwidy eee... - zaczął tłumaczyć się Demon
- To ja... Tak podsłuchiwałem was przez moje magiczne ucho i pomyślałem, że będę tu nieprzydatny, zbędny i denerwujący - więc jestem...
|
9.10.2009
|
- Laysanderze! Stary przyjacielu! Nie wiem ile czasu musiało minąć, nim znów się pojawisz! Myślałem, że prędzej nastąpi zmierz Bogów niż pojawisz się w Gildii, a teraz dołączasz do naszej drużyny, heheheh. - cieszył się Volk. - Gdzie się podziewałeś? - zapytał.
- Hmm...co mamy zrobić, żeby przekonać tą wiedźmę żeby dała nam mapę Krewlod. - zastanawiał się Hiro.
- Ja to załatwię! - zakomunikował wampir, i podszedł do warczącej na wędrowców staruchy.
- Ooooo...piękna królowo! Tyś jest bogini tych lasów i całego Antagarichu. Twa uroda cudowna jak elfickie lasy, a twe oczy pełne gwiazd. Po chwili kobieta uspokoiła się, zrobiła duże oczy i uśmiechnięta zaczęła mrugać do Volka. - Naprawdę tak uważasz przystojniaku? - pytała namiętnie zachrypniętym głosem.
- Tak...hehe...oczywiście...pierwszy raz widzę taką piękność! - odpowiedział Volk starając się ukryć obrzydzenie, a jego kompani śmiech. - Więc jak? Dasz swojemu lubemu mapę? - zapytał, udając że się uśmiecha i poruszał brwiami.
- Ależ oczywiście mój ukochany, dla ciebie wszystko. - powiedziała wiedźma i wręczyła wampirowi zwinięty kawałek materiału. - To może teraz mnie pocałujesz co? - wybrzuszyła swoje popękane, czarne i obślinione usta.
- Yyyy...to może innym razem, bo czas nagli, las coraz groźniejszy, a my w pełni sił! - stwierdził krwiopijca, wskazując na to, co zostało z Widmowego Smoka i szybko się oddalił. Hiro, Neb i Laysander pobiegli za nim śmiejąc się do rozpuku. Zza drzew doszedł jeszcze głos: - Pamiętaj o mnie mój wampirku! Twoja władczyni czeka na ciebie!
- Hahahahahahahaha, zdaje się, że masz partnerkę życiową Volk, hahahahahaha! - druid nie mógł przestać się śmiać.
- Bardzo, ale to bardzo śmieszne! Ciekawy czy ty i reszta, wymyślilibyście coś lepszego, żeby zdobyć tą mapę. Pamiętajcie, żeby w drodze powrotnej ominąć ten las! - mówił oburzony i wystraszony nieumarły.
- Hehehehehe...no dobrze już dobrze, będziemy pamiętać. - Neb poklepał go po ramieniu. W oddali widać było prześwitujące promienie słońca. Był to znak, że wojownicy zbliżają się ku końcowi lasu. Demon na okrągło pytał jak Volk stał się tym kim jest. Wampir postanowił opowiedzieć mu swoją historię: - Kiedyś byłem człowiekiem. - mówił. - Szczęśliwym człowiekiem i lojalnym poddanym Królowej Katarzyny - władczyni Erathii. Miałem piękną żonę, z którą mieszkałem w dużym gospodarstwie. Byłem zwykłym chłopem, ale nie chciałem być nikim innym. Pewnego dnia Katarzyna wraz ze swoją kohortą wybrała się na polowanie do pobliskiego lasu. Pech chciał, że akurat ja i moja ukochana, spacerowaliśmy sobie po tym samym lesie. I...wtedy stała się tragedia. Jedna ze strzał, wypuszczona przez Królową, ugodziła w moją ukochaną. Umarła w moich ramionach. - Volk opowiadał patrząc w ziemię. Poprzysiągłem zemstę jej, ludziom i całej Erathii za odebranie mi sensu życia, za uczynienie mnie nieszczęśliwym. Zostałem odnaleziony przez szpiegów z Deyji - Wampiry i i oni obiecali mi nieśmiertelność i siłę, w zamian za stanie się jednym z nich i walką u boku nieumarłych. Zgodziłem się i tak stałem się Wampirem. Szybko urosłem do rangi ich przywódcy i przysięgam ci Nebirosie, że kiedyś posmakuje krwi swoich wrogów. Noooo, ale czas już ruszać dalej! Koniec opowiadań. - Volk powstał z pnia drzewa i zaczęli kontynuować swoją podróż. Neb idąc, cały czas rozmyślał o tym, co opowiedział mu przyjaciel. - Volk! Ty masz mapę. Co znajduję się na południu, za tymi lasami? - spytał zaciekawiony.
- No więc...nie za bardzo potrafię ją odczytać. Hiro, ty jesteś Druidem, może spojrzysz? - krwiopijca podał mapą Hodowcy Smoków.
|
9.10.2009
|
- Nie, niestety nie potrafię jej rozszyfrować- powiedział Hiro.
- Może ja spróbuje?-Neb wziął mapę.
- Dolen Khumaul! Dolina Khmaula, spotkamy tam nieumarłych oraz smoki i... -mina Demona zrzedła.
- Kolonie Kha-Beletha, będziemy niestety musieli przez nią przejść.-powiedział z goryczą Neb.
- Chyba cieszysz się ze spotkania z pobratymcami-powiedział Lay.
- Owszem mam paru szpiegów ale jest kłopot. Kha Beleth jest w koloni.-mruknął Nekromanta.
|
9.10.2009
|
Więc szli przez las na ustalony kierunek południowy. Lays co 5 minut potykał się o swoją pelerynę. Nagle w krzakach znów zaczęło szeleścić. Wszyscy dobyli swych broni, jedynie Lays dobył ogóra. Chcąc pokazać swe umiejętności kung-fu i tym podobne, zaczął wymachiwać rękoma i nogami w bliżej nieokreślony sposób.
Kiedy z krzaków wyłoniła się kolorowa postać, a raczej płaz.
Nikt nie przejmował się żabą, prócz Laysa, który rozpoznał w niej Kumaka nizinnego.
Miał najwyraźniej złe i dziwne wspomnienia i lęki z nim związane.
- Kum!
Lays drgnął, panicznie zaczął wrzeszczeć i biegać wokół podróżników... Kumak najwyraźniej podenerwowany zadał mu serię celnie wymierzonych ciosów, gdy po chwili uderzył go prosto w nos jęzorem (długim na 1,5 m). Zmasakrowany Chips leżał ze złożonymi kończynami w diwny sposób. Pognieciony kapelusz spadł mu z głowy i opadł na ziemię. Kumak mając bardzo ważne sprawy związane z pewnym stawem i rzekotką, udał się w kierunku zachodnim.
|
9.10.2009
|
- Boże co to było, do... Aaa, na Imperatora! - Lays znów padł zemdlony spoglądając na ślady kumaczych łap na pelerynie.
- Cholerny kretyn - mruknął z pogardą Neb
- Tiaaa, to zostawiamy go na pastwę kumaków, czy cucimy? - spytał Hiro.
- Zamknij pysk demonie - wybełkotał do Neba Pan Mhroczny, najwyraźniej wyrwany z omdlenia przez obelgi - Aaa, na Imperatora!
- Znowu ślady łap? - zarechotał Volk.
- Raczej to - zachichotał Hiro wskazując na napisany jakąś dziwną mazią napis "Jestem wszędzie - Kumak"
- Nie ma po co cucić i tak zaraz znowu zemdleje... - powiedział Volk.
Ku znudzeniu wędrowców Lays cucił się i mdlał tak jeszcze 10 razy.
|
10.10.2009
|
Lays wstał (świadomie). Ocucił go zapach laysów wydobywający się z paczki trzymanej przez...kumaki.
Chips zaczął się rozglądać wokół siebie i spostrzegł, że otaczają go żaby...
Zaczęły podejrzanie kumać i rzuciły się na Laysa. Mglisty Las skrywa w sobie wiele tajemnic...
Po minucie szamotaniny Chips był związany na 4 węzły.
- Nie!!! - krzyczał.
Kumaki nie chcąc słuchać wrzasków zakneblowały mu otwór gębowy... Podniosły go i zaciągnęły w stronę krzaków.
- Kum! kum! kum!
Obrzęd zaczął się, wnioskując z ogniska rozpalonego niedaleko.
Wszyscy spojrzeli po sobie i ruszyli w dalszą drogę.
|
11.10.2009
|
- Nie możemy go tak zostawić! Te Kumaki zrobią sobie z niego kolację! - krzyczał zdenerwowany Volk.
- Nie możemy też zostawać w tyle! A co będzie, jak i nas oplączą swoimi obślizgłymi jęzorami? - odparł mu Neb.
- Mnie zabić nie mogą, bo ja już nie żyję. Zresztą, kto by chciał zjeść nieumarłego? - zastanawiał się wampir. - Nie najedzą się mną. - dodał.
- Hmm...mnie teraz raczej nie ruszą, ale Hira - chętnie. - stwierdził Demon.
- O nie! Jak wy idziecie, to ja też ruszam z wami! - protestował Druid
- No dobrze. Ich legowisko jest w tych dużych krzakach, niedaleko. Naprzód! - wydał rozkaz krwiopijca. Gdy dotarli do gęstych zarośli, z ich wnętrza słychać było rytualny śpiew. Wsadzili do środka głowy i ujrzeli po środku wielki kocioł, wokół którego tańczyły Kumaki. W środku gara siedział Lays i wrzeszczał: - No dalej, zjedzcie mnie! Nie boję się śmierci wy przeklęte bestie! Po chwili Kumaki rozpaliły pod kotłem ogień i sytuacja zaczęła robić się niepokojąca. - Nie wiedziałem, że Lays tak ładnie pachnie. - żartował Neb
|
14.10.2009
|
W międzyczasie w Osadzie...
- Nie! To nie tu, niezdarny goblinie!- krzyczał Magh- idź z tym do drugiego skrzydła.
Prace ruszyły pełną parą. Połowa wieży była już ukończona. Gobliny pracowały za trzech... dosłownie. Niektóre padły ze zmęczenia, lub ogłosiły strajk z powodu miedożywienia.
- Nie obchodzi mnie, że wolisz ogórki od kartofli!
Dało się słyszeć tylko to zdanie, a jakiś gnomopodobny, mały karzeł wyleciał z szybkością niesłychaną przez okno, nie otwierając go...
- Cudnie... Teraz jeszcze trzeba naprawić i to.
Posypał okno jakimś proszkiem, a szkło zrosło się w jednolitą całość. Jak widać, nie tylko gobliny były złe... Większość "taniej siły roboczej" nie obijała się, ale coniektórzy buntowali się przeciw "znieważaniu ich godności". Anioł podszedł do nich i rzekł:
- Jeśli nie weźmiecie się do roboty to was poszczuję!
- HA HA! - buchnęły śmiechem gobliny i tym podobne pokurczowate stworzonka.
Magh nagle odszedł bez słowa i zniknął za rogiem Gildii.
- Zwycięstwo! Udało się! -wrzeszczały uradowane.
Ziemia nagle zaczęła się lekko trząść i zninacka wybiegła na buntowników pociecha Gildii - Mantikora. Wszyscy sprzeciwiający się rozpierzchli się po całym placu budowy wykrzykując dziwne niezrozumiałe słowa.
- I żeby to się nie powtórzyło!
Rozbawiony i dumny Magh rzucił pociesze kawał soczystego, niehomogenizowanego koziego. Po tym jak spowrotem uwiązał Mantikorę, w dwóch miejscach wbił tabliczki. Na pierwszej koło nieukończonej wieży było napisane: BUDA. Oraz drobnym druczkiem dla ciekawskich robotników: LEPIEJ, ABYŚCIE NIE WIEDZIELI DLA KOGO!. Drugą zaś tabliczkę wbił przed placem budowy. Widniał na niej napis: PRACE BUDOWLANE.
Udał się do Gildii i na Marmurowej wywiesił kolejną informację: "Budowa wieży zostanie ukończona w przeciągu 3 dni". Udał się spowrotem na plac, po czym zaczął przyglądać się planie budowy.
|