Gorące DysputyKarczma Pazur Behemota - "Jak studia wpływają na wasze codzienne życie?" |
---|
Żywiołak Piwa Vandergahast16.12.2009Post ID: 51073 |
Nie macie czasem uczucia że coś co przerabialiście na studiach prześladuje was cały tydzień? Że póki o czymś nie przeczytaliście to się nie przydarzało? Że teoria nie może się zgadzać z praktyką i dlatego należy na dany temat przepytać każdego kogo znacie? A może studia was zmieniły i zastanawiacie się jacy byście byli po wybraniu innego kierunku albo po podjęciu pracy zaraz po liceum? Choć najbardziej mnie interesuje nie wpływ na wasze życie jako całokształt, ale na jakimś niewielkim wycinku. Dla przykładu, ostatnio ucząc się na koło z prawa pracy dowiedziałam się co nieco o systemach i rozkładach czasu pracy. I ostatnio każdego pytam o to czy w ogóle wie w jakim systemie pracuje, nawet gości którzy dzisiaj wywozili śmieci niedaleko mnie. Czy to jeszcze ciekawość czy już wpływ kilku lat nauki i początki skrzywienia zawodowego? Podzielta się swoimi odczuciami :] |
Taro17.12.2009Post ID: 51075 |
Ja jestem po I stopniu politologii i mam takie małe zboczenie, że jak obserwuję zachowania innych, to zastanawiam się, jaki oni mają interes i jak go realizują poprzez swoje czynności... |
MiB17.12.2009Post ID: 51076 |
Ciekawy temat... cóż, ponieważ związałem się zawodowo z programowaniem, a dokładniej z programowaniem dla Internetu, w zasadzie na każdym kroku widząc stronę WWW komentuję jej działanie (za wolno, nieintuicyjnie, ja bym to zrobił lepiej... :P). Dodatkowo bardzo często pojawia mi się w głowie myśl "gdyby tutaj zaprząc prosty program możnaby znacząco przyspieszyć obsługę" (to głównie na poczcie ;-) ), albo załamuję ręce widząc jak źle przeprowadzona została komputeryzacja (czytaj: komputery są, ale ich nikt nie używa do czegoś sensownego) ;-) Ot takie zboczenia zawodowe. Pozdrawiam |
Darkena17.12.2009Post ID: 51080 |
U mnie pierwszy przełom nastąpił jeszcze przed studiami - jak u większości moich znajomych. To moment, w którym zamiast łąki, zachodu słońca albo jakiegoś krajobrazu zaczyna się nagle widzieć plamy barwne. Widzi się o wiele więcej kolorów, niż w przypadku człowieka bez tego rodzaju wrażliwości. I przychodzi to nagle, więc początkowo jest szok, a potem rozkminka, czy na pewno jest się normalnym. Potem człowiek się do tego przyzwyczaja, ale główny wpływ na tę śmieszną umiejętność ma właśnie szkoła lub studia. Inny objaw skażenia przez uczelnię zauważam, kiedy stoję przed jakimś plakatem, albo zdjęciem z mocną obróbką graficzną, jak plastikowe Barbie z katalogu Oriflame albo Avon i liczę w myśli na ilu warstwach bym pracowała, w jakim programie i jakich potrzebowałabym narzędzi, żeby uzyskać taki efekt. Jeszcze inna rzecz (tycząca się i liceum i studiów) to podświadome wpajanie przez nauczycieli buntu dla zastanej rzeczywistości i zasad. Właściwie tylko jeden się przez te lata przyznał słowami, że uczeń nie będzie robił dobrych prac, jeśli nie zbuntuje się przeciw temu, co mu wałkuje nauczyciel. Można by podać jeszcze wiele przykładów, ale nie będę znowu ludzi straszyć ścianami ze zdań wielokrotnie złożonych ;). |
Ptakuba17.12.2009Post ID: 51085 |
Nie używaj przy mnie tego wyrażenia. BTW. fajnie miałaś w liceum itp. :P |
Filus17.12.2009Post ID: 51088 |
Jak na mnie działają moje studia? Przede wszystkim utwierdziły mnie w przekonaniu, że to od nas, ścisłowców wszystko zależy. My na studiach musimy uczyć się tak liczyć przeróżnej maści zadania, jak i jakichś pierdołek śmierdzących na kilometr humanem... Być może teraz odezwą się wielce szkoleni humaniści, ale taka jest prawda, że to nauki ścisłe są siłą napędową postępu, a nie filozofowanie i gadanie głupot... Tyle tytułem wstępu. Mój kierunek (Górnictwo i Geologia na AGH) determinuje to, że jak słyszy się o wypadkach na kopaniach, ja sobie wyobrażam co i jak mogli tam na dole spartaczyć. Czy to musiało się stać, czy po prostu jakiś idiota zawinił. Jako, że to kierunek ściśle techniczny (rozwinięta mata, fizyka i pochodne np. mechanika), toteż jestem nie najgorszy w kwestii zadań i jak przychodzi do mnie znajomy, który czegoś tam nie rozumie, całkiem miło jest czuć się w tej materii na tyle dobrym, by bez większego wysiłku pomóc mu policzyć jakieś zadanie, całkę, pochodną czy coś podobnego;). Gdy np. widzę jakieś zadanie z LO, to mam też takie zboczenie, że lubię sobie w myśli je zacząć liczyć. Ogólnie podam, że moje studia utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że ścisłowcy są zdolniejsi od typowego humanisty. Przez to też więcej statystycznie zarabiają owi inżynierowie. Być może to krzywdzące, ale w moim liceum dość się nasłuchałem nadętych humanistów, którzy to płakali, że muszą policzyć ekstremum funkcji kwadratowej... Ze studiami jest też związana inna kwestia, znajomi, którzy mają podobne zainteresowania, a więc i są tematy do rozmów. Trzeba też przyznać, że mam zupełnie inne spojrzenie na pracę górników, których cały naród gnoi za zarobki, choć nikt z tych, którzy ten jazgot wszczynają nie ma bladego pojęcia o faktycznych zarobkach górników oraz jak bardzo ci Górnicy narażają życie wydobywając tzw. czarne złoto. Nie będę się już tutaj dłużej rozpisywał, bo chyba nikt nie lubi słuchać kogoś, kto mówi o jakimś swoim zainteresowaniu, które w sumie nikogo pewnie nie interesuje;). Na tym więc zakończę. Pozdrawiam. |
Włodarz Hellburn17.12.2009Post ID: 51091 |
Ja, podobnie jak Taro, jestem po 1 roku politologii :). Właściwie to kończę już 3 semestr ;). Czy studia jakoś na mnie wpłynęły? Przede wszystkim bardziej zwracam na to co ludzie robią, jaka jest tego przyczyna (niekoniecznie "świadoma" ;) ale to już trochę pod psychologię podchodzi). |
Opiekun Osady Tullusion17.12.2009Post ID: 51092 |
Typowy kompleks ścisłowca, Filusie. Z reguły to wątpiący we własną wartość potrzebują jej bezustannego potwierdzania przez wywyższanie się nad innych. Ale głaska nie będzie. :] Wracając do meritum - przechodzę przez 5 semestr politologii oraz 1 semestr prawa, oba dzienne na UW. Technicznie rzecz ujmując - taka podwójna dawka edukacji zdecydowanie skraca czas wolny, przedmioty tłoczą się w planie zajęć, za to konieczność dokonywania pewnych wyborów zdeterminowanych terminarzami uczy niełatwej sztuki racjonalnej organizacji i zarządzania czasem i zasobami. A ponadto zaskakująco często wiedza zbierana z tych odrębnych instytucjonalnie kierunków okazuje się wobec siebie komplementarna, co zwłaszcza w obliczu pisanej pracy promocyjnej okazuje się nader przydatne - choćby kwestie ustrojowe, administracyjne czy też funkcjonowanie polityki w warunkach państwa prawa ("państwa prawnego" według noweli grudniowej). Studia widzę jako okres, w którym po raz pierwszy na taką skalę daje się uczniowi możliwość nauki tylko tych przedmiotów, które naprawdę go zajmują, fascynują albo też co do których chciałby się przekonać - umysłom zwięzłym odpadają idee humanistyczne, zaś tym drugim - żmudne klepanie wzorków i niebezpieczna zabawa z lutownicą. Obserwując życie akademickie jestem w stanie stwierdzić, że duża część swoje pasja, hobby, które ukierunkowują absolwentów uniwersytetów na tory późniejszego życia zawodowego i prywatnego, odnajduje właśnie za murami uczelni - rzecz jasna spora w tym zasługa atrakcyjności przedmiotów oraz metod ich wykładania przez pracowników naukowych - byłem mimowolnym świadkiem zarówno zarżnięcia doskonałego tematu naukowego przez doktora niespecjalnie obecnością studentów w sali przejętego, jak również wręcz wirtuozerskiego prowadzenia przez kręte meandry teorii manipulacji i paradoksów polityki przez profesora właściwie wytyczającego szlaki w swojej dziedzinie nauki. Niemniej jednak myślę, że bogaty wachlarz fakultetów, przedmiotów ogólno-uniwersyteckich (słynne oguny) pozwala każdemu rozejrzeć się w szerokokątnej perspektywie w otoczeniu swojego kierunku studiów i - być może - znaleźć swój własnym punkt widzenia i zainstalować się w prywatnej niszy. Nieprzypadkowo wśród Jaskiniowców możemy gościć doktora i trzech już doktorantów, do których w niedługim czasie dołączą następni - a przynajmniej jednego nazwiska jestem nieomal pewien. Zasługą uniwersytetów jest także, o czym wspominali Van i Taro, sposobność zajrzenia pod podszewkę materii, której obecności byliśmy pewni, zaś właściwości i detali funkcjonowania - już mniej. Z mojego punktu widzenia politologia, czyli nauka o polityce (nie zaś o byciu politykiem - to częsta pomyłka!), bez wątpienia pozwala rozciągnąć horyzonty myślowe ponad ciasny kadr telewizora i szpaltę w prasie porannej czy tygodniu opinii (no właśnie, narzuconej nam odgórnie i arbitralnie), rozpatrywać procesy odciskające swoje piętno na rozwoju grup społecznych, organizmów państwowych oraz państwotwórczych, jak również zerkać poza nawiasy oficjalnej komunikacji medialnej, którą osłaniają się politycy i podmioty posiadające legitymację do rządzenia. Polityka to inżynieria pragmatyzmu, w której każde wydarzenie, wypowiedź, reakcja może mieć - i z reguły posiada drugie, nienaświetlone dostatecznie przez media lubujące się w coraz tańszej sensacji, dno. A często trzecie i czwarte - i dopiero wówczas gra staje się warta świeczki. ;) PS. Taro, Hellburnie, jeśli chodzi o psychologię, powinniście na drugim, trzecim roku mieć psychologię społeczną, a wcześniej komunikowanie interpersonalne - tam dopiero dowiecie się ciekawych rzeczy o człowieku. A jeżeli chodzi o pogłębienie wiedzy - w Jaskini siedzi człowiek, który psychologię skończył, ale karierę naukową dopiero rozpoczyna. ;) |
Taro17.12.2009Post ID: 51097 |
Hellburn, Tullusion - ja nie jestem po pierwszym roku, tylko po pierwszy, STOPNIU. Mam tytuł licencjata :D Fakt, w kiepskiej uczelni, ale to zawsze coś. Edit: treść o górnikach usunięta przez autora. Przepraszam za offtop. |
Żywiołak Piwa Vandergahast17.12.2009Post ID: 51111 |
Miło, że tak sobie pracowicie dyskutujecie ale nie o tym ma być ten temat. A dyskusja o wyższości ścisłowców nad humanistami i odwrotnie pojawia się od lat i jest moim zdaniem nierozstrzygalna. |
Valor18.12.2009Post ID: 51121 |
Jestem dopiero w szkole średniej i nie wiem co to studia :P Jednak, gdy ktoś wspomina, że jest studentem od razu kojarzy mi się imprezowanie i balangi takie jak np. American Pie Beta House :P Sorry za offtop, ale mnie to bardzo ciekawi ;) |
Hubertus18.12.2009Post ID: 51145 |
Cóż, generalną, moim zdaniem, rolą studiów jest wyposażenie absolwenta w niezbędną siatkę pojęciową, zasady metodologii badań, eksploracji zagadnień i zarysowanie podstawowych obszarów problemowych, a także zaznajomienie z dotychczasowymi dokonaniami na polu badawczym i przełożeniami na praktykę. Jako że jestem absolwentem psychologii klinicznej z neuropsychologią i pedagogiki resocjalizacyjnej mam szerokie pojęcie na styk tematów związanych z najogólniej mówiąc funkcjonowaniem układu nerwowego w interakcji ze środowiskiem wewnętrznym i zewnętrznym, a także, z racji zawodowych, na zagadnienia edukacji i oświaty stopnia ponadgimnazjalnego i wyższego. To sprawia że z dużą rezerwą traktuję wszelkie próby manipulacji choćby w telewizji w postaci reklam, konkursów i papki serialowo-rozrywkowej, od razu rozpoznaję jakie techniki zostały użyte i jak widzę że w sposób nachalny i prymitywny (a niestety w większości przypadków tak jest) to mnie odrzuca. Ciekawią mnie nowinki naukowe zwłaszcza w zakresie neuronauki, bo z tej dziedziny piszę doktorat, zabawnie poczytać jest jak dziennikarze z gazet wyciągają błędne wnioski z badań przedrukowanych z Science albo z Nature, zupełnie pomijając procedurę badawczą i sposób kontrastowania obrazu z modnego ostatnio funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Co do postulowanej wyższości ścisłowców nad humanami to zgadzając się z Enlethem i Moandorem i stwierdzę że najgorsze co można zrobić to zapatrzyć się w siebie i pokazać ignorancję dla bogactwa rzeczywistości, akurat psychologia, zwłaszcza neuropsychologia jest nauką na pograniczu nauk ścisłych i humanistycznych więc pozwala czerpać z zarówno bogatej metodologii i uporządkowania fizyczności jak i pobujać w sferze hipotez, pojęć nieostrych a nawet poczuć energię duszy (niekoniecznie w postaci wykresu ;)) Ponieważ jeszcze pojawił się offtop odnośnie górników to pozwolę sobie dodać że sytuacja górnictwa w naszym kraju wymaga ostrych reform, ale powinny się one zacząć nie tam na dole gdzie rzeczywiście wykonuje się najcięższą pracę, zwłaszcza jeśli wykonuje się ją pod przekręconym czujnikiem metanowym, ale na górze, gdzie siedzi dyrektor kopalni i ma telefon podłączony do urzędu górniczego, spekulantów handlu węglem, partyjniaków i działaczy związkowych, tak naprawdę to te grupy powodują że wydobycie jest nierentowne że szafuje się ludzkim życiem, że bezpieczeństwo i opłacalność górnictwa jest w głębokim kryzysie. |
Sulia18.12.2009Post ID: 51148 |
Jako anglistka unikam przede wszystkim wtrącania słów angielskich podczas rozmowy po polsku ;) Wydaje mi się, że podczas studiów nabawiłam się niechęci do wszelkich dziwnych zapożyczeń i uważam, że Polacy nie gęsi i swój język mają. Może gdyby jeszcze owe zapożyczenia stosowane były poprawnie, z zachowaniem wszelkich reguł wymowy... co za tym idzie, wyczulona jestem na wszelkie błędy i machinalnie analizuję strukturę, pisownię i co tam się jeszcze da :) Zauważyłam też, że miewam problemy z polską gramatyką i moje zdania często przyjmują dość dziwny szyk. Czasami mam problemy ze znalezieniem słowa po polsku, jeśli szybciej jestem w stanie wynaleźć jego angielski odpowiednik. O związkach frazeologicznych nie wspomnę - potrafię stworzyć coś dziwnego składając dwa wyrazy. A tak poza tym, uwielbiam ten język. Traktuję go jako żywy, niezwykły twór, który wymaga nieustannego poznania. Dzień staram się wypełnić czymkolwiek, co pozwoli mi na kontakt z angielskim (nauczanie swoją drogą ;) - książki, radio, telewizja. PS. Ładnie proszę o spełnienie prośby założyciela wątku i uważne przeczytanie tematu - o górnictwie i sporach ścisłowiec/humanista można rozmawiać w innych miejscach JB. |
Żywiołak Piwa Vandergahast19.12.2009Post ID: 51191 |
Można by jakoś wydzielić z tej dyskusji do osobnego tematu kwestię humanistów i ściśłowców? (niezależnie jak niekonkretne to pojęcia :]) |
Sulia20.12.2009Post ID: 51213 |
Van, posprzątane, choć dyskusja ucierpi, gdyż niektórzy pisali i na temat i poza nim - ale od czego jest opcja kopiuj/edytuj? I zaznaczam - od tej pory będę edytować lub usuwać kontynuację sporu, skoro Van wyraźnie prosi o zachowanie tematu. |
Tabris10.02.2010Post ID: 53047 |
American Pie nie jest filmem reprezentatywnym. Studenci są różni, jedni W oGóle nie imprezują, inni zrywają się z zajęć byle tylko "postudiować". Większość nie przesadza z tym jednak, a opinię o hulaszczych studentach nadali ci najgłośniejsi, choć w sumie nieliczni. A zarys studiów to mniej więcej: Ad rem to studia jakoś nie zmieniły mojego postrzegania rzeczywistości, że o codziennym życiu nie wspomnę. Jako historyk chyba powinienem wszędzie widzieć ślady przeszłości? Po prawdzie narzekam na poziom nauczania historii, ale też to jest chybaraczejnapewno powszechne. |
Serce Tygrysicy21.03.2011Post ID: 61006 |
Odświeżam temat. :) |
Laxx9.11.2014Post ID: 78061 |
Nie ukrywam, że przy moim obecnym trybie życia jest ciężko... nie, żebym się użalała nad sobą bo nie o to chodzi, ale kiedy ktoś mnie pyta "Jak Ci leci?" to mam ochotę nie odpowiadać, bo mam dosyć spowiadania się, że praktycznie ciągle jestem w drodze i na nic/dla nikogo nie mam czasu x] Zresztą, jestem jedynaczką, więc samotność nie jest mym wrogiem. Na szczęście bywają dni, że mam czas spędzić go na Tawerna.biz czy od niedawna tutaj ;) Czasem też wychodzę ze znajomym na kulturalne piwko i tak to jakoś wszystko się kręci. |
Thanathos11.11.2014Post ID: 78083 |
U mnie studia spowodowały kursowanie pomiędzy rodzimym Jastrzębiem - Zdrojem, a Katowicami. |
Laxx11.11.2014Post ID: 78085 |
Powinieneś się cieszyć Thanathosie :) Ja niestety cierpię na brak czasu, dziś miałam dużo czytania na sobotę...ech, masakra. Niech się te studia już skończą... |