1.02.2010
|
Nagle smok wylądował i zaczął się rozglądać, a Selina kucnęła
- Sangratan as seritepi! - ryknął smok, a echo powtarzało jego słowa. Nagle z ciemności wyszedł mały stworek, Selina nie widziała go dokładnie, bo było bardzo ciemno.
- Eeee... Spóźniłeś się... - mruknął stworek popalając jakieś cygaro
- Nie możliwe! - oburzył się Grell
- Szef już wyjechał... - rzekła mała postać, a Sylfka zauważyła, że to goblin
- No nie! Ja mam tego dość! Nie dość, że płacicie mi grosze, to jeszcze! O nie, nie, nie odchodzę z tej marnej roboty! Nie ma głupich - ryknął smok, a ziemia się zatrzęsła, po czym poleciał gdzieś przed siebie. Goblin zamilknął..
- A łeeetam! - parsknął i poszedł gdzieś w cień
- Czekaj! - krzyknęła Selina i pobiegła w ciemności, nagle wpadła w jakąś dziurę upadła gdzieś w gruz, zaraz otoczyły ją gobliny uzbrojone w oszczepy, miecze i łuki.
- Stać! Def zakazał zabijać jeńców! - krzyknął jakiś goblin
- Def? Def? - krzyczała Selina. Strasznie się zdenerwowała na myśl, że Def ma z tym coś wspólnego.
- A ty coś za jeden? - zapytał ten sam sędziwy goblin goblina z fajką. Ten zaczął się jąkać.
- W takim razie wtrącić mi tych dwóch do Lochu! Tam niechaj czekają na powrót Defa, co ich osądzi! - oznajmił goblin i Selinę zakuto w kajdany
- To pomyłka! Puszczajcie! - krzyczała Sylfka.
- Prawo zakazuje nam wydawać wyroki na pojmanych. Nawet królowi tego nie wolno. Tylko Def będzie w stanie was uwolnić bądź uśmiercić - oznajmił goblin. Selina wpadła w szał, więc goblin zdzielił ją metalową miską, a ta straciła przytomność.
- Zanieście ich do Lochu, a potem na obiad! Dziś grochowa zupa! - oznajmił owy goblin. Selina obudziła się w katakumbach. Dzieliła ciasną cele wraz z goblinem, który nadal popalał. Wtedy zrozumiała była w kopalniach Morii i nie Def wynajął Grella, a ten goblin, ale czego chciał? Tymczasem Def nastawił barszcz do gotowania, nie miał pomocy, ale w końcu się uwinął, miał wolną chwilę, więc ruszył do swojego gabinetu z papierem od Seliny i cyną od Magha. Zaczynał kuć podstawy wieży zegarowej...
|
1.02.2010
|
Selina obudziła się nagle, czując wodę na policzkach. Patrzyła w twa...w pysk wielkiego nietoperza. Przyglądał się jej z ciekawością. Kobieta krzyknęła i chciała się odsunąć, jednak odsuwanie się w pozycji półleżącej i z drzewem jako podparcie nie należy do łatwych.
- Ech, przecież nie jestem taki straszny... - zachichotał stwór.
- Grell?... - zdołała wykrztusić Selina. Stwór pokiwał głową.
- Kto inny. Grell, król nietoperzy, władca piekielnego nieba! - zaskrzeczał głośno stwór, rozkładając skrzydła. Kapłanka lekko się uśmiechnęła. "Proklamacje" stwora były trochę zbyt patetyczne.
- Co ja tu robię? Przecież jakiś smok zaniósł mnie do goblinów... - mruknęła sama do siebie kapłanka. A zaraz potem, sama nie wiedząc czemu, opowiedziała całą historię wielkiemu nietoperzowi, wszystko o wulkanach, lawie, goblinach, Morii i całej reszcie.
- Muahaha! - ryknął skrzekliwym rechotem Grell, zakołysał się i przewrócił na plecy. - Czy ja ci wyglądam na smoka?! - parsknął, niezdarnie wstając.
- Ale co ja tu robię i co ty chcesz zrobić ze mną? - spytała, ciągle przestraszona wielkim nietoperzem. Choć potwór nie był wyjątkowo okrutny, przerażający czy nawet poważny, kobieta miała wrażenie, że potężne szpony mogą w jednej chwili ją pofiletować.
- Ja? Z tobą nic. Widzisz, staram się...jakby to powiedzieć...ustatkować - wytłumaczył kobiecie nietoperz. Po chwili ponownie wybuchł śmiechem na widok miny, którą przybrała kapłanka.
- Spokojnie, nie wyskoczę tu z żadną dziwną historią o kobietach składanych w ofierze wielkiej bestii jako oblubienice! - zaskrzeczał. - Wy, ludzie, macie czasami dziwne pomysły.
- Więc?... - spytała uspokojona Selina.
- Więc żywię się pewną substancją, która hamuje moją żądzę krwi. Widzisz, zazwyczaj to ja latam z lewa na prawo, pożerając żywych i umarłych - powiedział nagle, tonem zupełnie niepodobnym do normalnego, dziwnie wręcz grobowym i przerażającym. Zaraz potem wrócił do swojej normalnej barwy głosu. - Efekt uboczny jest taki, że lubię wystawiać ludzi na różne dziwne próby. Jeśli im się uda, mają dzięki temu ogromne korzyści. Jeśli nie... - przeciągnął słowa stwór, podnosząc pysk do góry i powoli poszerzając swój uśmiech, ukazując przy tym straszliwe kły.
- ... - Selina byłą w stanie tylko przełknąć ślinę.
- Lepiej módl się, kapłanko, aby im się udało. Tymczasem idź, skorzystaj z bogactwa lasu. Nietoperze powiedziały, że takie dziwne pomarańczowe owoce są bardzo dobre - dodał, machając skrzydłem za siebie. Machnął drugim, uniósł się w powietrze, zaczepił szponami o gałąź i zawisł głową w dół. Rzucił jeszcze jedno spojrzenie na Selinę. Świdrował ją wzrokiem.
- Zamierzasz zasnąć i tak mnie zostawić? Czy to nie jest trochę dziwne? - spytała swego porywacza. Ten tylko uśmiechnął się szeroko.
- Jeśli oddalisz się o więcej niż pół kilometra ode mnie, moje nietoperze mnie zaalarmują. Chcesz się pościgać z falą echolokacyjną? - zapytał ją z tym samym drwiącym uśmiechem i zakrył się skrzydłami. Kapłanka westchnęła, widząc pewną beznadzieję swojego losu i poszła w kierunku drzewa owocowego. Ściemniało się.
|
1.02.2010
|
Tymczasem pod Wieżą Mgieł, troje wojowników - Volkolak, Nebirios i Maghdar, nadal zastanawiali się jak odnaleźć porwaną przyjaciółkę.
- Siedzimy tu jak grupa zarozumiałych mędrców, która zamiast działać to wciąż tylko myśli. - denerwował się Volk. - Dosyć tego! Wracamy do Gildii! - rozkazał.
- No dobrze...to chyba będzie najlepsze rozwiązanie, jeśli chcemy uwolnić Selinę. - westchnął Magh, nie dają wiary swoim słowom.
- Zaraz, zaraz! Zanim Wampir przeniesie nas z powrotem, powinniśmy sprawdzić ten gzyms na którym wisiał potwór. - zaproponował Neb.
- Nie widzę problemu. - odparł Anioł. - A ty Wampirze? - zapytał.
- Chodźmy w to miejsce! - usłyszał w odpowiedzi.
Gdy powrócili w ruiny wieży, swoją uwagę skupili na kamiennym gzymsie, gdzie czekał na nich Grell. Podeszli tam i zaczęli szukać śladów, które mogły bym im podpowiedzieć o miejscu, w jakim przebywał stwór.
- A to co? - zastanawiał się Demon, wskazując na kawałek dziwnego minerału. - Hmm...jakiś czerwony i twardy kamień. - stwierdził macając przedmiot.
- Czerwony i twardy kamień? - zapytał Volk, podekscytowany. - Pokaż! Czy to może być...? Tak! To czerwony kryształ! Szukam tego minerału już od dawna! Tylko on potrafi naostrzyć mój miecz! Niech ci Bogowie wynagrodzą Demonie. - krzyczał radośnie Wampir, trzymając kryształ nad głową.
- Można taki znaleźć tylko w jednym miejscu. - wtrącił się Maghdar.
- Gdzie? Mów wszystko co wiesz Aniele!. - krzyczał zniecierpliwiony Volk.
- W kopalni Moria - starej kopalni Goblinów i Krasnoludów. Nie wiem tylko gdzie ona się znajduje. - wyjaśnił im przyjaciel.
- A ja chyba wiem, kto będzie wiedział. - ryknął podejrzliwie Neb?
- Kto taki? - zapytali równocześnie Nieumarły i Anioł.
- DEF! Podobno on stamtąd pochodzi! - odpowiedział im głośno Demon.
- Chcesz powiedzieć, że Def odpowiada za porwanie Seliny? - nie dowierzał Volk.
|
2.02.2010
|
Tymczasem Selinę zmorzył sen położyła się na trawie i leżała po cichu zaczęła szlochać. Nagle wszystko się brutalnie rozmazało. Znowuż ujżała paskudną twarz palącego goblina.
- Panusiu wstawaj, bo tu Ci drugiego posiłku nie dadzą - krzyczał palacz. Selina się podniosła i zauważyła, że goblin wcina jakąś różową papkę. Obok Sylfki leżał talerz z podobnym daniem.
- Co to? - Spytała z obrzydzeniem.
- Nie wiem, możliwe, że jeden z Twoich przyjaciół - zaśmiał się palacz opluwając się "obiadem". Selina była załamana i zła. Przykucnęła przy kratach i zaczęła szlochać. Nagle usłyszała rozmowę strażników, ale ich nie rozumiała. Gdy jeden z nich to zauważył rzekł do reszty:
- Mówcie w jej języku, ma prawo wiedzieć - mruknął
- Przecież Def pewnie i ją każe zmoszyć. Z resztą jak każdego skazańca. Zróbmy to lepiej teraz! Jeszcze nikogo dziś nie zmoszyłem - zaśmiał się jeden z nich.
- Ja jestem posłuszny prawom Defa, a jakby to usłyszał, to byś już teraz nie żył - warknął ten pierwszy i zapanowała cisza. po chwili podszedł do Seliny i szepnął:
- Niechaj Panienka na Siebie uważa... koledzy chcą Panienkę zabić, a ja Panienki ratować nie będę - rzekł goblin, a Sylfka zauważyła w jego oczach strach przed Defem. Tymczasem owy elf wykuł kilka ogromnych słupów i trzy koła zębate. Dumny ze swego dzieła chciał zacząć "układanie". Otworzył drzwi do wieży... ale tu schody i wszystko w idealnym porządku... ( hmmm... no to wołamy Gergoth raz jeszcze! ) pomyślał. Jednak był już zmęczony, więc poszedł do swojego gabinet się chwilę zdrzemnąć...
|
3.02.2010
|
Selina siedziała za kratami celi, nie do końca rozumiejąc sytuację.
- Czemu zawsze ja jestem częścią jakiegoś cholernego planu Defa?! -krzyknęła. -Niech tylko spotkam tego drania, pożałuję, że w ogóle wie, co to są gobliny! Ach...jak chciałabym być teraz w domu. Myślałam, że nocne ucieczki z Klasztoru to ekstremalne i niebezpieczne przeżycia. A ty? Jak możesz popalać sobie fajkę w takim miejscu i w takiej chwili?! -wrzasnęła na goblina siedzącego obok. Jego twarz nie przybierała żadnej sensownej miny. Uśmiech, spokój, gniew i przerażenie mieszały się, tworząc obojętność. Spojrzał wreszcie na Sylfkę i odpowiedział:
- Tyle razy byłem w wiezieniu, ze wiem, jak trzeba się zachować. -mruknął. -Spójrz na siebie, już dostajesz bzika. Miałam raz takiego kolegę, który posiedział w celi kilka dni i zwariował, walną głową w mur...i nic. Walił dalej, aż zginął. Radzę wiec uważać... A tak poza tym, nazywam się Krogg, miło mi. -ujął dłoń dziewczyny i zgodnie z tradycją ucałował ją.
- Pięknie... -jęknęła, zabierając rękę. Dzielić celę z goblinem-dżentelmen. -Nagle posłyszała jakieś kroki. Kroki te były coraz głośniejsze. Ktoś schodził po schodach, w milczeniu. Próbowała zobaczyć gościa, ale jej głowa nie mieściła się między kratami.
|
4.02.2010
|
Volk i Magh nie wierzyli własnym uszom, słysząc z ust Nebiriosa, że za porwanie Seliny mógłby odpowiadać przywódca ich Gildii. Postanowili, że zapytają go oto osobiście. Po dokładnym przeszukaniu Wieży Mgieł, Wampir użył swojej zdolności teleportacji i wraz z przyjaciółmi przeniósł się z powrotem do Osady. Po chwili byli już na miejscu, lądując w miejskim targowisku - wprost na stercie buraków i marchewek. Zaskoczeni i przestraszeni mieszkańcy zaczęli im się przyglądać, a właściciel straganu z warzywami był wściekły.
- Myślałem, że przeniesiesz nas wprost do Gildii! - warknął Neb, podnosząc się ze zwęglonych buraków. - Hmm...zdaje się, że narobiliśmy niezłego bałaganu. - denerwował się rozglądając wkoło.
- Czyś ty zwariował krwiopijco?!?!?! - wrzeszczał Anioł, wypluwając z ust długą marchew. - Przez ciebie przykuliśmy uwagę połowy miasta, a do tego wyglądamy jak idioci! - dodał.
- Wy...wy...wybaczcie przyjaciele...musiało mi się coś...pomylić, albo tracę moc! - tłumaczył się Volk, zdejmując drewnianą skrzynkę z głowy.
- Na drugi raz ostrzeż nas, że kończy ci się moc, albo zamień się w wielkiego nietoperza! Wtedy wrócimy do domu na twoim grzbiecie! - złościł się dalej Magh.
- Właśnie! Co do nietoperzy, to pamiętajcie o Grellu i Selinie! Czas zapytać Defa, czy to on odpowiada za jej porwanie. - przypomniał im Demon. - Jeśli to prawda, to niech liczy się z dużym bólem zadanym przez Księcia Sheog! - ryknął tak głośno, że połowa gapiów pouciekała.
- Nie tak prędko! - usłyszeli zdenerwowany głos, który był nie mniej groźny od tego, jaki wydał z siebie Nekromanta - był to głos właściciela stoiska. - Zobaczcie jak wygląda mój stragan! Marchewki połamane, skrzynki porozrzucane, a do tego te czerwone, płonące bydle spaliło wszystko moje buraki! - krzyczał, łapiąc się za głowę.
- Czerwone Bydle?!?!...Już ja ci pokaż... - obrażony Demon już zmierzał w kierunku sprzedawcy, kiedy zatrzymał go Volk.
- Spokojnie Nebiriosie! To moja wina i ja pokryję wszelkie szkody! - stwierdził Volk i wręczył sprzedawcy pokaźny woreczek ze złotem.
- Ehh..no dobrze. Niech wam będzie. - odparł już spokojnie handlarz, patrząc łapczywie na worek. - Ale jeśli jeszcze raz mi coś takiego odwalicie, to wezwę straż! - zagroził i odszedł zadowolony.
- I sprawa załatwiona. A teraz szybko do Gildii! - rozkazał Maghdar i popędził przed siebie.
Za nim ruszył Volk i Neb, który ryknął raz jeszcze, żeby przepędzić resztę zgromadzonych. Gobliny ze strachu pochowały się do beczek, Elfy poodwracały głowy, a Krasnoludy zaczęły pić piwo szybciej niż pędzący huragan. Gdy drużna stanęła przed drzwiami do siedziby Alchemików, te okazały się zamknięte. Neb bez chwili namysłu kopnął je z całych sił, wyrywając z nawiasów. Wojownicy weszli do środka i skierowali się do pracowni Defa. Elf spał w swoim łóżku, więc Demon postanowił go obudzić. Wystrzelił małą kulę ognia, a ta szybko zajęła łoże przywódcy. Def wystrzelił w górę jak z procy i trzymając się za oparzony tyłek, biegał wkoło szukając wiadra z wodą. Znalazł je Anioł i chlusnął go z całej siły. Mokry Def leżał na ziemi i ze zdziwieniem patrzył na troje postaci. Podszedł do niego Volk.
- Gdzie jest Selina?!?!? - zapytał groźnie.
|
4.02.2010
|
- Ajajaj... - Pokręcił głową Daeva w udawanym smutku, zaś Fergard tylko dobył mieczy. Maghdara, Volka i Neba otaczała ósemka strażników, każdy uzbrojony w pięknie zdobioną halabardę i opancerzony tak ciężko, że można było pomyśleć, iż ma się do czynienia z regularnym wojskiem. Doliczając Fergarda i Daevę, naszych bohaterów otaczała dziesiątka wojaków.
- Złamaliście reguły. Dopuściliście się zbrodni, może niedużej, ale zbrodni - Oznajmił Stratoavis grobowym głosem.
- Jego sługa porwał Selinę! - Zaczął usprawiedliwiać się Neb.
- Co? - Zdziwił się Def, zaskoczony zaistniałą sytuacją.
- Wybierajcie: Pójdziecie z nami siłą lub po dobroci... - Oznajmił czerwonowłosy, dając sygnał strażnikom. Daeva tylko uśmiechnął się złośliwie, zaś jego ręce zapłonęły zielonym ogniem...
|
12.02.2010
|
Oczy Neba zapłonęły piekielnym ogniem, Wampir zaczął cicho syczeć i wystawił kły, a Magh rozpostarł swe anielskie skrzydła i wyciągnął płonący miecz.
- Lepiej zabierz swoich żołnierzy Pół-biesie i wynoś się stąd! To nie twoja sprawa! - ostrzegł Fergarda Volk.
- Przykro mi, ale złamaliście prawo i muszę was pojmać. - odpowiedział spokojnie Nocny Strażnik. - Rozumiem, że nie chcecie się poddać po dobroci? - zapytał.
- Jak chcesz nas wtrącić do lochu, to będziesz się musiał postarać! - warknął Demon.
- Brać ich! - rozkazał Stratoavis.
W tym momencie jeden z halabardzistów ruszył w stronę Volka. Próbował zaatakować go swoją długą bronią, ale ten niespodziewanie zniknął. Po chwili pojawił się za plecami zaskoczonego strażnika i unieruchamiając go, próbował ukąsić. Zaczęli się szamotać. Neb ryknął z całych sił i głośno stąpając zaatakował drugiego z wojowników. Ten próbował się bronić, ale Demon złapał go za halabardę i podniósł do góry. Miotał nim na wszystkie strony, waląc o podłogę.
- A ja zajmę się tobą Maghdarze! - krzyknął Fergard i wystrzelił w stronę Anioła zieloną kulę ognia.
Magh błyskawicznie zasłonił się swoim mieczem, który odbił magiczny pocisk, trafiając w wiszący na suficie kandelabr.
- USPOKÓJCIE SIĘ! - wrzasnął niespodziewanie Def, po czym wszyscy zastygli w bezruchu. - Ta Gildia przetrwała wiele potyczek, ale ja już nie mam ochoty sprzątać po kolejnej! Stratoavisie, czy możesz rozkazać strażnikom aby zaprzestali walki? - zapytał zdenerwowany alchemik.
- Mógłbym, ale ci troje atakując niewinnego złamali prawo i muszą zostać ukarani. - odparł Pół-bies zdecydowanie.
- No właśnie...nie do końca niewinnego, a jeśli atakuje się winnego to nie łamie się prawa, czyż nie? Usiądźcie, a je opowiem wam wszystko o Selinie, Morii i co ma to wszystko wspólnego ze mną. - zaproponował Def.
- Hmmm....no nie łamie się. - zastanawiał się Nocny Strażnik, drapiąc po brodzie. - Ehh...niech będzie...Zostawcie ich! - rozkazał.
Zrobiła się cisza, a Volk, Magh, Neb i Fergard zaczęli słuchać opowiadania przyjaciela.
|
12.02.2010
|
- Skończyłem! Haha! Nareszcie stworzyłem antyantylays! - Lays zamilkł spoglądając na Jaszczurzego. - Ja nie mam nic wspólnego z tą bandą degeneratów... Łap ich! Widziałem jak... Nie nic nie widziałem, ale to jakieś bandziory, zwłaszcza ten demon... - ostatnie zdanie wypowiedział w magiczny sposób tak, że tylko Ferg mógł je usłyszeć.
Po raz kolejny wszyscy byli zaskoczeni wtrąceniem Laysa...
- Ty, co on gada? - Volk szturchnął Neba.
- Za dużo oparów... Swoją droga mógłbyś tu zmontować jakąś wentylację Def... - Odpowiedział Nebirios
|
15.02.2010
|
Nagle Ferga, Neba i Daeve zamroczyła ciemność. Ocknęli się i wraz z resztą zdezorientowanych zauważyli, że Defa nie ma. W tym momencie wszedł on przez drzwi Gildii niezwykle zmęczony. Dysząc i opierając się o próg zamknął drzwi i rzekł:
- Przepraszam, za ten incydent, ale ja zupełnie niechcący - po czym omdlał, a z jego dłoni wyleciał płomień, który wniknął w Magha. Była to myśl, którą teraz znał też i Magh, więc zaczął opowiadać:
- Eee.. Def "mówi" że musiał się na chwilę do Chaosu, dlatego zatrzymał czas, a tak naprawdę minęło kilka dni. O Selinie dowiedział się niedawno i podobno jest gdzieś w Morii, ale on o tym nic nie wie. Oczywiście to jego myśl. - wyjaśnił Magh drapiąc się po głowie.
- W takim razie macie... - zaczął JG
- ...trzy tygodnie, by ją tu sprowadzić w jednym kawałku - skończył Daeva.
- Więc nic tu po nas. Powodzenia! - rzekł Stratovias i błysnęło, po chwili on i jego ludzie zniknęli...
|
26.02.2010
|
Po długiej przerwie ([*])... W końcu do celi, w której "mieszkała" Selina podszedł gość. Był człowiekiem, to pewne. Jego długie, blond włosy opadały na ramiona. Skórzana zbroja była ukryta pod złoto-czerwoną peleryną. Na twarzy przybysza gościł złośliwy uśmieszek.
- Proszę, proszę! -odezwał się. -Sylfka! Niesamowite... Takiego okazu jeszcze tu nie było. Czy wiesz, że twój ród już dawno zniknął z powierzchni ziemi? Przeżyli tylko nieliczni, ci, którzy zdołali wyemigrować z wyspy, zanim ją skolonizowano? Być może jesteś jedną z dziesięciu, którzy jeszcze są na tym świecie... -zaśmiał się. Sylfka czuła, że zaraz wybuchnie.
- Proszę, zabij mnie! Chcę mieć wszystko z głowy. Skoro przeszkadzało wam całe plemię, to czemu nie jedna ja?! -warknęła.
- Zabić cię? Niby czemu? O wiele więcej wart byłabyś zywa. Łowcy niewolników zapłaciliby krocie za Sylfkę. -prychnął. -Niestety, nie mogę tego zrobić, choć bardzobym chciał. Muszę otworzyć tą cholerną celę i puścić cię tylko po to, żebyś tu wróciła!
- Co? Nie rozumiem... Puszczas mnie? Niby po co? - nie do końca rozumiała sens sytuacji.
- Można to nazwać GRĄ! -powiedział mężczyzna, po czym otworzył kraty i wypchnął Selinę na korytarz. -Idź nim, a dotrzesz...do celu. Jeśli będzie ci sprzyjać szczęście, to może nawet...przeżyjesz! Zamknął drzwi na korytarz i pozostawił dziewczynę samej sobie...
|
27.02.2010
|
Tymczasem w Gildii:
- Skoro Selina może być w Morii, to niech Def nas tam zaprowadzi. Przecież on wie, gdzie znajduje się ta kopalnia. - zaproponował Neb, patrząc na Anioła.
- Dobry pomysł Demonie! - poparł go Volk. - Dobrze, skoro nie wiesz czy to prawda Def, to warto to sprawdzić. Czyż nie? - zapytał.
- Hmm...to byłaby trudna i długa podróż. - stwierdził przywódca Gildii. - W Morii żyje pełno Goblinów, a na dodatek można tam spotkać Wielkie Pająki, Demony no i...Grella! - tłumaczył z niepokojem.
- Słuchaj, grożą nam lochy, a w najgorszym wypadku śmierć! Jeśli naprawdę jesteś niewinny przyjacielu, to pomóż nam. - przekonywał go Magh. - Kiedy znajdziemy już Selinę, tobie się nic nie stanie i my będziemy oczyszczeni z zarzutów. - dodał.
- Ehh...niech wam będzie...powiem wszystko. - zdecydował się Def i zaczął opowiadać. - Kiedy czerpałem wiedzę ze starych ksiąg w bibliotece, natrafiłem na słowa o historii rasy Sylfów. Dowiedziałem się stamtąd, że całe jej plemię zostało doszczętnie wybite przez nieznanego wroga, a ona jest ostatnim przedstawicielem swojego gatunku. Nie znalazłem żadnych informacji o tych najeźdźcach, poza jednym zdaniem: "Nie spoczną, póki nie dopełnią dzieła zagłady". Zacząłem obawiać się o jej życie, więc postanowiłem ukryć ją przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Uznałem, że najlepszym schronieniem będzie pobyt w Morii. Miałem też świadomość czujności wroga, dlatego chciałem upozorować porwanie. Potrzebowałem silnego i skutecznego porywacza, który będzie w stanie przeciwstawić się jej obrońcą, czyli wam. I tu padło na króla nietoperzy - Grella. Był wielki, straszny i potrafił latać. Powiedział, że przyjmie moją propozycję pod jednym warunkiem: "Jeśli do następnej pełni Księżyca nikt po nią nie przybędzie - zostanie zjedzona". Stwór był strasznie zarozumiały i pewny siebie. Wiedziałem na co się godzę, ale nie miałem wyboru. Poza tym wierzę w siłę członków swojej Gildii.
|
4.03.2010
|
Po dłuższych rozmysłach Def stwierdził:
- No to może na razie gońca wyśle, aby ją odeskortowano - Def podrapał się po czole, wyraźnie wyglądał na zdołowanego. Nagle przez drzwi wpadł mały goblin z kartką papieru, nie zważając na obecnych podbiegł do Defa i wręczył mu list. Gildijczycy również do niego zajrzeli. Mości Książę
Senat zdecydował się natychmiastowe wezwanie Pana, z powodu buntu orków, który się szykuje. Nasz pod generał Grell zbiegł i z tego, co donoszą nasi szpiedzy szykuje powstanie. W tym wypadku do powstania dojść nie może, ponieważ armie Isengardu tylko na taki moment czekają, co postawi nas w niebezpiecznej sytuacji. Z powodów powyżej wymienionych senat apeluje o natychmiastowe przybycie Mości Księcia. Gdy wszyscy przeczytali list dokładnie zaniemówili.
- No to co, Volk teleportuj nas do Mrocznej Puszczy! - Oznajmił Elf
- Możemy się chociaż przygotować? - zapytał Magh, który był wyraźnie głodny.
- Jasne, jasne - mruknął Elf i pogrążył się w zamysłach. Nagle Magh go szturchnął
- Po coś się pchał do Chaosu? Mało ci kłopotów? - spytał się Janioł
- Magh zabiłem ją... Musiałem... Potrzebna byłą Ofiara - szepnął Def jakby płaczliwym głosem. Magh po chwili namysłu domyślił się o kogo chodzi (nie Selinę). Po tym wniosku postanowił Elfa już nie męczyć... - Gdzie idziemy?! - Spytała szarpiąc się Selina. Młodzieniec nie odpowiedział. Nagle doszli do dziwnie zielonej sali
- Wejdziesz tam i poszukasz demona imieniem Aguni, ucieleśnienia ognia. Jeżeli uda Ci się go stamtąd wyprowadzić, spełnię każde Twoje życzenie - oznajmił sucho młodzieniec i wtrącił ją do jakiegoś korytarza, który od razu się zatrzasnął. Przed Seliną była obrzydliwa ciemność. Bała się okropnie, więc usiadła w kącie i zaszlochała. W oddali było słychać różne krzyki. Było jasne miejsce, do którego ją wepchnięto to potocznie Magiczna Zupa, czyli zlepek dziwnych miejsc, które cały czas zamieniają się miejscami...
|
5.03.2010
|
Sylfka błąkała się po korytarzach i po salach. Weszła do ogromnej, balowej sali, nie zaskoczona już wcale brakiem jakiegokolwiek ucieleśnienia ognia. Kierowała się już do drzwi wyjściowych, gdy nagle znalazła się w ciemnym lochu. Kipiąca woda, wylewająca się z garnków, sięgała Selinie do kostek. Mimo tego, wciąż jej przybywało. Obawiała się, że tak zakończy się jej życie. Próbowała wdrapać się na schodki, ale napój był gorący i nie dał jej możliwości ratunku. W końcu użyłą swej mocy, by odepchnąć zdradliwy żywioł i szybkim skokiem, otworzyła kolejne drzwi. Tym razem stała na chłodnej, marmurowej posadzce. Dość obszerną salę oświetlały płonące żyrandole. Wszystko wyglądało nieco jak wnętrze katedry. Jednak najbardziej zaciekawiona była ogromnym potworem, który palił się cały. Z obawy wskoczyła za kolumnę i postanowiła go trochę poobserwować.
A jeśli to ten demon?- pomyślała. Nie mogę stąd uciec, muszę jakoś go wyciągnąć. Tymczasem olbrzym siedział na tronie i głośno sapał. Patrzył przez szkła witrażu, ale mógł dostrzec tylko rozmazany krajobraz wyżyn, za którymi widocznie bardzo tęsknił. Walił z całej siły w okna, ale za każdym razem, to on otrzymywał obrażenia. Wstanął bezradny, rycząc:
- Wyjdź zza kolumny! Widzę Cię. Widzę wszystko...co ma w sobie choć trochę ognia. Jesteś Sylfem? Ciekawe, wiesz jakie niebezpieczeństwo ci zagraża? A ty dajesz się wtrącić do więzienia, by trafić tutaj. Wszyscy, którzy tu byli, umarli. Ale nie przeze mnie, o nie! Mógłbym ich zjeść, ale po co? Czuję wieczny głód. Mógłbym napić się ich krwi, ale po co? Jestem wiecznie spragniony... Mógłbym ich zabić, ale po co? Zawsze będę pragnął zemsty. -Mówił to głośno, ze smutkiem, nie zważając nawet na to, że Selina dalej nie wychodzi z ukrycia. Choć przez ten cały czas zrobiło się jej go żal, bała się, że to pułapka, że zabije ją jednym ruchem. Ale ten głos i jego cierpienie...Nie mogła tego znieść.
- W takim razie. -wyskoczyła. -Jak umierają?
- Z tych samych powodów co ja. -odrzekł smętnie. Jego ogień był teraz większy, jakby ze złości, pomnażał swoją moc. -Umierają z głodu, z pragnienia, z samotności. Nawet jeśli wyjdą, trafią w kolejną pułapkę. Nie mogą popełnić samobójstwa. To wszystko im na to nie pozwala. Muszą zginąć w mękach, albo wcale. Zbliż się do mnie. -wyszeptał cicho, choć w jego głosie było słychać nutkę wyższości. Sylfka i tak nie miała wyboru. Powolnym krokiem podeszła do olbrzyma, ale na taką odległość, by nie zostać poparzonym. - Pewnie chcesz, mnie teraz zmusić do wyjścia stąd? Nie ma mowy, magiczne siły mnie tu trzymają. Każdy, po usłyszeniu tych słów gniewnie odchodził. Ale w twojej duszy widzę troskę. Masz dobre serce. Jeśli chcesz, mogę wyjawić ci sekret Sylfów...
- Chcę...- odpowiedziała niepewnie, jej źrenice rozszerzyły się.
- W takim razie... Twoje plemię zostało zabite. Przez ludzi. Wydaje ci się, że przecież na kontynencie jesteś dopiero kilka lat. Ale, podczas wizyty u Maga Thorisa...nie zdarzyło się nic dziwnego? Właśnie... Wchodząc przez portal, coś się zepsuło i zamiast przenieść się w miejsce, przeniosłaś sie w czasie. Dokładnie 200 lat. Dlatego myślałaś, że do Wieży wtargnęli jacyś zabójcy. A w tym czasie, twój lud został wyrżnięty jak świnie. Przez ludzi. Chcieli miejsca...
- Ale to nieprawda! -wrzasnęła przez łzy. -Jest jeszcze mój ukochany, to on dał mi kwiat, kwiat, który zwiędnie, kiedy on zginie.
- Musiał stracić moc... -odrzekł smutnie olbrzym. -Przykro mi, strasznie. Jeśli jest coś, co moge dla ciebie zrobić...?
- Udowodnię! -krzyknęła. -Przenieś mnie tam, gdzie teraz jest mój ukochany. - Z początku nic się nie działo. Ale potem, ziemia zatrzęsła się, a Selina usłyszała coś w rodzaju "trzymaj się". Nagle poajwiły się w korytarzu. Razem z nią stał jakiś człowiek. Dość wysoki, o miłym spojrzeniu.
- Gdzie jest olbrzym? -spytała samą siebie.
- To ja! -wykrzyknął uradowany osobnik, który stał obok Seliny. - Poczułaś do mnie żal, więc więzi zostały zniesione. - Ucałował jej dłoń, ale spoglądając w przerażone oczy Sylfki, wyszeptał, wskazując na szkieleta, leżącego za kratami.
- To on. Mówiłem, że zginął...
- Och! To nie mogło się zdarzyć, nie mogło!. -zaszlochała, choć w głębi wierzyła smutnej rzeczywistości. Chciała wyjść z ciasnego pomieszczenia, ale w drzwiach zatrzymał ją... ten sam człowiek, który ją więził.
- Gratuluję! -zaśmiał się. - Wygrałaś. Otrzymujesz specjalny prezent - więzienie. - Chichotał cicho, ale potrącił go jakiś goblin i wyszeptał coś do ucha. Złośliwy uśmieszek zniknął z twarzy kata. -Idziesz z nim. -warknął. -Ktoś chciał z tobą pomówić...
|
6.03.2010
|
Tymczasem po celach więziennych przechadzał się Druzhag. Bardzo zaciekawiła go cela z goblinem.
- Co tu robisz bracie? - zapytał zwiniętego w kłębek goblina
- Popatrz na mnie, a później na niego! - Wyjąkał goblin odwracając się przodem do rozmówcy. Miał całą popaloną twarz.
- Wiesz, co to oznacza... - zaśmiał się poparzeniec. Druzhag się rozmyślił, po czym przywołał wielką pajęczycę. Coś do niej pisnął, a ta wtargnęła do celi i zatrzasnęła swe szczęki na szyi więźnia.
- Kto to?! - zapytał bardziej agresywnie szaman, a więzień odrzekł:
- Dowódca ludzi z dunlandu - I tak ławo zdradził tajemnicę.
- Zrób z nim, co chcesz - machnął ręką Druzhag i odmaszerował. Pajęczyca wgryzła się mocniej i po kilku chwilach z goblina pozostał szkielet. Druzhag przywołał do siebie gońca, którego już nosiło. Wręczył mu jeden z siedmiu kamieni widzących rozkazem dostarczenia go do Defa. Po czym uwolnił młodego człowieka i rzekł:
- Ten Palantir dostarczyć masz Sylfowi imieniem Selina. Znajduje się ona w Wieży Duchów. Jeżeli wrócisz, twoje winy zostaną wybaczone. - Radosny chłopak pobiegł ile sił w nogach. Tymczasem Def wraz z Janiołem, Vampirem i Demonem pojawili się na skraju Mrocznej Puszczy. Na miejscu czekał już nadpobudliwy goniec. Wcisnął Palantir Defowi do ręki i pobiegł tą samą drogą z powrotem.
- Co to? - zaciekawił się Magh
- Palantir, może zobaczymy Selinę... - rzekł smętnie i powoli elf. Chwycił czarny kamień oburącz, a ten się zaświecił. Po chwili było widać obraz: szybko znikające korytarze.
- Selino? - zapytał Def. Po chwili obraz stanął i zobaczyli młodzieńca.
- Idź za moimi wskazówkami - rzekł powoli i delikatnie elf.
- Sir, Selinę wtrącono do Wieży Duchów... - oznajmił jąkając się posłaniec.
- Sprawdź na wszelki wypadek cele pod wieżą - rzekł zamyślony Def
- Co to ta cała Wieża Duchów? - Spytał Volk.
- Jeżeli odzyskamy Selinę, to ci powiem - mruknął Def. Po chwili zobaczyli w jednej z samotnych cel Selinę.
Def zaczął iść przed siebie, a reszta za nim. Młodzieniec bez słowa wręczył kamień Selinie, która ze łzami w oczach znów mogła spojrzeć na społeczeństwo Gildii.
- Gdzie jesteście?! - Zapytała. Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, Def wtrącił:
- Bardzo daleko. Zobacz jaki masz numer celi... - rzekł sucho elf.
- Trzydzieści jeden - odkrzyknęła Selina. Def chwilę pomyślał, po czy odpowiedział:
- Powiedz: ZARABIAM KROCIE POD MOSTEM - Selina ze zdziwieniem powtórzyła sentencję, a drzwi się otworzyły. Ciągle była w owej "Zupie".
- Słuchaj mnie uważnie, spróbuję Cię wyprowadzić, ale będziesz musiała mnie teraz słuchać, czegokolwiek bym nie powiedział, i pilnuj tego kamienia lepiej niż własnego ciała - rzekł Def przygaszony. Gildijczycy już od jakiegoś czasu byli w podziemiach, teraz byli już jednak w jakimś zamczysku obok wielkiego czarnego smoka, który śpiąc chrapał, a każdy jego oddech był niczym trzęsienie ziemi. Def rozdrażniony krzyknął:
- Ygrill! - ponaglił smoka, a ten mrucząc coś przewrócił się na drugi bok.
Przed Seliną była droga, której jeszcze nikt nie przeszedł...
|
6.04.2010
|
- KNo3, KNo3... Ma ktoś tu azotan potasu? Skończył mi się, a jest potrzebny do świecy dymnej, która jest potrzebna do... a nieważne i jeszcze jedno "a" - zapisuję się do gildii. Posiadam pewną sporą wiedzę alchemiczną, na przykład przyrządziłem truciznę z jadu bazyliszka i metali ciężkich, zapakowałem do świecy dymnej i odpaliłem na wojnie w Shadowspire nie umierając... Chyba wystarczy. Dialog zaczynamy od myślnika. Przecinki przed "a". Miejsca wielką literą. - Sulia
|
7.04.2010
|
Cóż... w czasie, gdy alchemicy zmagali się z kolejnymi przeciwnościami, Gildia została bez opiekuna... prowizorycznie. Klon Magha podtrzymując tradycję swojego "oryginału" popijał herbatę przy stoliku. Zastanawiało go tylko jedna... a raczej kilka rzeczy. Po pierwsze: z jakiej paki wparował do Gildii jakiś wampir, oznajmił, że się zapisuje i wyszedł...
- Hmm... Def nie będzie zadowolony...
Anioł zamknął drzwi po czym je zakluczył i zabarykadował dwoma belkami...
Na zewnątrz widniała tylko tabliczka: "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony!(do przybycia właścicieli)"
|
13.05.2010
|
Selina stała teraz w dłuższym korytarzu. Nie mogła dostrzec jego końca, widziała tylko dwa odgałęzienia, nic więcej. Straciła nadzieję, miała dość tej całej plątaniny. Postawiła krok, chwiejnie, acz skutecznie kierowała się do końca. Jeśli takowy istniał... Pięć minut... Dziesięć... Dwadzieścia... Nic, nic nie zmieniało się wokoło. Nawet dwa korytarze, które odbiegały od głównego pozostawały wciąż w tej samej odległości. Padła, zmęczona. Przez wiele dni nic nie jadła, tylko piła wodę kapiącą z sufitu celi. Chciała umrzeć, pozbyć się tego nędznego życia. Jednak coś ciągle pchało ją do końca. Nie wiedziała co, ale próbowała walczyć. Walczyć z sobą i ze swoimi emocjami. Nagle ognisty płomień przeleciał jej przed twarzą. Była, jak się jej zdawało, wciąż w tym samym miejscu. Szczerze mówiąc, nie dziwiło ją obecność potwora, który ma ochotę zabić. Ujrzała kilkumetrowego węża, a raczej bazyliszka bez nóg. Ział ogniem i syczał:
- Dossstałem mięsssso... - zbliżał się do niej. - Nie bała się. Chciała zakończyć sprawę. Pozwoliła stworowi owinąć się wokół niej. Po nogach, brzuchu... Dostał się do szyi. Zacisnął ogon. Poczuła jak uchodzi jej życie. Ale nie miała siły krzyczeć. I nagle trafiła do innej krainy. Błękitne otoczenie zlewało się z jasnym podłożem, na którym stała fontanna, ławka, latarnia i... jakiś Sylf. nie byle jakiś, tylko on, Drassil, jej ukochany. Podbiegłą do niego. Chciała go objąć, ale zatrzymała się. Przecież już nie żyje. Ani ja, ani on. To czemu kwiat nie zwiądł?
- Gdzie jestem? - spytała jakby samą siebie, mając nadzieję, że "duch" usłyszy.
- W przedsionku... - mruknął. - Nikt nie wie dokąd. Witaj Selino, prawdę mówiąc, myślałem, ze zobaczę Cie tu później.
- Co ty tu robisz? - jęknęła. - Przecież kwiat...
- On działa inaczej. Myślałaś, że żyję, miałaś wiarę. Dlatego jeszcze nie zdechł. Umarłem w bitwie. Ale czekam tu na Ciebie, bo moja dusza jest przepełniona tęsknotą i nie mogę przejść dalej.
- W takim razie...chodź. - powiedziała z nadzieją, że znowu będzie razem z nim.
- Nie można. Musisz wracać.
- Ale ja nie chcę! I tak zginę, nie mam siły, ani ochoty tam być...
- Musisz... Jeśli mnie kochasz, musisz... Wrócisz, zapomnisz o mnie, będziesz żyła dalej, pokonasz swoje zmory.
- Ale... - sapnęła. Oczami wyobraźni widziała teraz Maghdara, Defa, Volkolaka stojących w zamku i czekających na ni.a Na Defa była nawet zła, zła na to, że została wplątana w ten spisek. Ale to właśnie dzięki nim przeżyła przygodę, spotkała przyjaciół i dożyła wielu niezapomnianych chwil. Z oczu wyleciał jej łza. Łza tęsknoty. Popatrzyła na Drussila. I na nich. Nie wiedziała co wybrać. Z jednej strony szklany uśmiech, z drugiej smutek. Chyba jednak ci drudzy bardziej jej potrzebują. Chciała odpowiedzieć coś swemu ukochanemu. Ale nagle wszystko dookoła zniknęło. Znów była w uścisku bazyliszka. Ale tym razem bez kwiatu i z nową chęcią i motywacją. Uwolniła rękę, rzuciła iskry. te z koeli trafiła w ciało węża i zaczęły go palić. W obawie przed zapłonięciem, wyskoczyła ze splotu i pobiegła w dal, nie przejmując się ofiarą. W końcu zauważyła, że dystans rzeczywiście się zmniejsza. To brak nadziei nie pozwalał jej wrócić. Przyspieszyła. Była coraz bliżej. Na końcu korytarza pojawiła się małe, żółte światełko. Wskoczyła w nie... Była teraz w sali zamku, w sali, w której znajdowali się właśnie Gildyjczycy...
|
13.05.2010
|
Tymczasem żaden z nich nie wiedział gdzie jest Neb.
***
Biegł. Był bliżej prawdy niż kiedykolwiek. Za kilka minut dowie się tego co spowodowało, że miał chronić pewną osobę. Był blisko jeszcze kilka chwil...
- Dokąd to się wybieramy? - usłyszał głos którego wolałby nie usłyszeć. Demon odwrócił się i spojrzał na wysokiego demona.
- Veyer - wyszeptał. - Jeśli chcesz poznać coś gorszego od śmierci zostań tu, jeśli nie uciekaj jak ty i twój pan to robicie - zakpił.
- Odezwał się zdrajca - warknął wściekły Veyer, po czym ruszył na Nebiriosa. Cios był precyzyjny, głowa Veyera leżała na ziemi a z niej sączyła się krwista substancja. Demon leżał martwy.
- Nigdy cię nie lubiłem - mruknął Neb, po czym ruszył w dalszą drogę. Po chwili dotarł do sali w zamku...
|
13.05.2010
|
W tak zwanym międzyczasie, gdy Fergard i Daeva rozbijali się w nieznanych miejscach uniwersum w Sali, do której wpadli Selina z Nebiriosem znajdował się jeszcze ktoś. Czy też może raczej coś... Wysoki demon w czarnym pancerzu bujał się na jednym z wielu krzeseł, które znajdowały się pod okrągłą ścianą.
Pomieszczenie było duże, zmieściłoby antycznego smoka lub inne wielkie cholerstwo, gdyby nie wielki posąg przedstawiający rycerza z uniesionym ku górze mieczem.
Nocny Strzelec uważał tego typu dekorację za denną i pozbawioną oryginalności. Dlaczego nie mógł tu stać pomnik przedstawiający Sharon del Adel? Albo Scatman John?
Czaszkogłowy wyciągnął wykałaczkę z "ust" i schował ją do kieszeni swoich spodni moro, po czym podniósł swoją wysłużoną strzelbę i położył ją na ramieniu.
Oprócz narwanego wygnańca z Sheog i rozpaczającej Sylfki był tu ktoś jeszcze...
Idealne, magiczne reprodukcje Defa, Volkolaka i wszystkich pozostałych Gildyjczyków siedziały sztywno na swoich miejscach. Nie można było odmówić im niczego, może poza zbytnią małomównością. Selina podeszła do reprodukcji Volkolaka. "Wampir" siedział, nie poruszając nawet jednym mięśniem.
- Volk? - Zapytała niepewnie. W jednej chwili magiczny klon rozsypał się w proch i pył, ukazując lekko już nadszarpnięty szkielet. Kościec niepodtrzymywany już przez nic runął na posadzkę, rozbijając się na drobne kawałki. To samo stało się z pozostałymi klonami. Sylfka krzyknęła przerażona, cofając się i wpadając prosto w chwyt Nocnego. Kobieta zaczęła się szamotać i krzyczeć, pod wpływem fachowego uderzenia w potylicę straciła jednak i ochotę do walki, i przytomność.
Już chciał przywoływać Inkarnację, gdy rozpędzony Nebirios obalił go i zmusił do puszczenia swojego celu. - Łapska od niej, plugawy pomiocie Kha - Beletha! - Ryknął gromko niedoszły wojownik, alchemik i nekromanta w jednym. Nocny otrzepał się z kurzu(Podłogi nie myto tu od wielu lat), po czym zmierzył swojego rozmówcę zaciekawionym spojrzeniem.
- My się znamy? - Zapytał uprzejmie, rozglądając się nerwowo. Na takie sytuacje był przygotowany, pytanie tylko, czy Porcupine łaskawie ruszy tu swoje cztery litery.
- Nie zmylisz mnie, Veyer! - Warknął Nebirios. - Rozpoznam twój smród na kilometr!
- Veyer? To jakieś nowe perfumy, których używa się w Otchłani? - Zdziwił się nieobeznany ze sprawą Nocny. Neb chyba zrozumiał, że jego rozmówca faktycznie nie wie, o co ten raban. Mimo wszystko, trzymał on Selinę.
- Puść ją - Mruknął, wskazując na nieprzytomną Sylfkę, którą Nocny zdążył podnieść.
- A tak dobrze to nie ma - Odparł, poprawiając kobietę na ramieniu. - Wyższa siła chce tej Sylfki u siebie.
- Pachołku Urgasha, wyczerpujesz moją cierpliwość! - Wycedził Nebirios, unosząc topór. Nocny ryknął gromkim śmiechem.
- Mocne, naprawdę mocne! - Zakrztusił się, wciąż śmiejąc. Neb uznał, że starczy tej żenady. Wzniósł topór do cięcia... I odleciał kilka metrów do tyłu, rażony siłą uderzenia nieznanego sprawcy.
Nocny nie przyłożył do tego ręki, takoż Porcupine.
W miejscu, gdzie jeszcze niedawno miał znajdować się topór Nebiriosa stała jakaś... Istota. Miała zwalistą sylwetkę, lecz przykryta była płaszczem, co nie pozwalało na rozróżnianie jej elementów anatomicznych. Tam, gdzie powinna być twarz jarzyły się światełka. Dwa czerwone, pionowo ułożone światełka.
- Operacja "Odparcie" zakończona pomyślnie - Oznajmiła istota dziwnym, sztucznym głosem. - Status celu: Zneutralizowany, żywy. Przystępuję do operacji numer sześćdziesiąt sześć kryptonim...
- Wystarczy, Nekromanto - Mruknął Nocny, kładąc rękę na ramieniu istoty.
- Na twoje życzenie - Odpowiedział Nekromanta. - Widzę, że cel został osiągnięty?
- Ta, mamy dziewczynę. Grell schrzanił robotę, więc trzeba było wysłać jakąś rezerwę, to jest mnie i Jeżyka. Właśnie, gdzie on...?
- Status Porcupine'a: Nieprzytomny. Można od niego wyczuć dużą dawkę alkoholu etylowego wymieszanego z mrówczanem butylu.
- Przypomnij mi, żebym dał mu po łbie, jak wrócimy - Odparł Nocny, przywołując Inkarnację. Płomienny motocykl zmaterializował się tuż przed nim. - Wskakuj.
- Wrócę piechotą. Jest jeszcze jedna rzecz do zrobienia... - Odparł Nekromanta, odwracając się i opuszczając salę powolnym, ciężkim krokiem. Czaszkogłowy wzruszył ramionami, po czym odpalił swój motor i pomknął w przeciwnym kierunku.
Neb został sam w wielkiej sali pełnej krzeseł...
|