29.12.2009
|
- Q!chwa'mać, gdzie on jest? - Aries przechadzał się w te i z powrotem wzdłuż ściany. Co chwila zerkał na drzwi z mosiężną tabliczką. Napis na niej głosił, że pokój (czy biuro, niewielka różnica) należy do Fergarda.
- Cholera - mruknął ćwierćsmok. - Pazur mi się odmroził...
W tym momencie zjawił się Ferdzio.
- Cześć, Stratuś, skarbie. Czekam i czekam. - zagadnął Aries quasi-uprzejmym tonem.
- Daruj, Kam. Wiesz, mam całą Kotlinę na głowie, a ta pogoda dodatkowo wszystko komplikuje. Masz ochotę na kawę? - spytał półbies.
- Jasne, czemu nie. Zdycham z zimna.
Aries i Fergard weszli do pomieszczenia i zajęli miejsca po obu stronach biurka. Fergard włączył prekursora ekspresu do kawy (jakoś sobie ludzie musieli radzić, nie?).
- Kam.. - zaczął demon.
- Mmm?
- Słyszałeś o tym miniturnieju, który niedługo będzie organizowany?
- Tak, tak, dlatego tu jestem. Pewnie pomyślałeś sobie, że będę chciał się zapisać, ale wolałem przyjść i utwierdzić Cię w przekonaniu.
Niesamowite - pomyślał Daeva. - Zupełnie jakby on czytał w moich postach.. to znaczy myślach - Półbies poprawił się w myślach. - Dobrze, że przyszedłeś. Zapiszę Cię, jak tylko znajdę listę i zrobię kilka drobnych prac w związku z renowacją Kotliny.
- Jasne - ćwierćsmok uśmiechnął się tak szeroko, że kąciki jego ust zrobiły dziury w ścianach.
- Świetnie. Cóż, muszę już iść, obowiązki wzywają. Dam Ci znać, jak turniej się zacznie.
Po tych słowach, Fergard wyszedł, zostawiając pełny kubek kawy.
Aries spojrzał z melancholią na ów kubek.
- Ja nie wiem, jak on może tak żyć... W ciągłym biegu, bez przerw i relaksacji.. Chyba trzeba będzie znaleźć mu dziewczynę.
Aries wyszczerzył zęby na samą myśl o Daevie na randce, dopił kawę i wyszedł z gabinetu (czy pokoju. Czy biura. To naprawdę nieważne.).
|
22.01.2010
|
Po dość długiej nieobecności w Kotlinie zmaterializował się duch półelfki. Dirhavana przeciągnęła się ospale i ziewnęła.
- Chyba mnie coś ominęło... Czyżby się szykowała jakaś grubsza sprawa? - Spojrzała się pytająco na Ariesa. - Przydałoby się rozprostować stare kości - powiedziała śmiejąc się głośno. - Słyszałam, że tu ktoś za mną tęsknił, nie chcąc nikogo zawieść, o to jestem. Teraz tylko dajcie mi jakieś zajęcie - rzekła cały czas uśmiechając się niesfornie. Czekając na odpowiedź zaczęła się bawić swoim sztylecikiem.
|
31.12.2010
|
Blisko kotliny znajdował się zagajnik. Właśnie do niego wszedł pewien drzewiec, gdy jakiś mag rzucił na niego zaklęcie "fala śmierci". -Widzicie? Tacy to tylko magia się obsługują- powiedział jakiś pijany chłop z ławki przed karczmą.
-Witam panów.- Mag podszedł do pijaczyny - Gdzie znajduje się kotlina wojowników?
-Ano tam - wskazał palcem. Myślniki --> - wstawiaj, a nie nawiasy. Sulia.
|
31.03.2011
|
Daeva warczał pod nosem, zamiatając posadzkę Areny. Tak, wymienił obsydian na dwimeryt, co by mieć gwarancję, że byle biały puch nie wstrzyma walk. Tak, odrestaurował tabliczkę z zasadami iks razy. Tak, parę razy powpadał w pułapki zastawiane przez starego dobrego Silasa Brimstone'a. Udało mu się nawet wygonić tych popaprańców z komórki, drących się opętańczo o swoim bóstwie.
- KREW DLA BOGA KRWI! CZASZKA NA JEGO CZASZKOWY TRON! WIECZNA WOJNA W IMIĘ JEGO UCIECHY! ZA KHORNE'A! - Darł się ich przywódca, kiedy Szabla dekapitował kolejnego z nich. Niebieskoskóry wojownik obecnie rozbijał się po Arenie, ćwicząc fechtunek z wyimaginowanymi przeciwnikami.
Tylko co z tego, po co cały ten trud, skoro w Kotlinie nie było ŻYWEJ DUSZY?!
Spirańczyk rozłożył pergamin na dębowym biurku. Nie ma rady, jeżeli nie pojawi się tu jakikolwiek wojownik, interes trzeba będzie zwinąć i zamknąć bez prawa powrotu. Żółte, połyskujące oczy demona miotały błyskawice...
|
31.03.2011
|
...jak zwykle Bazaltovy musi ratować fabułę. Ale, czy jest to ten sam Bazaltovy?.. Na pewno włosy ma krótsze... I z kapelusza zrezygnował... Wyglądał jakby młodziej...
- Cześć, Fergard! - rzekł.
- Och, Kameliasz. Witaj.
- Przyszedłem popchnąć akcję do przodu.
- Brakowało mi Twoich metafor. - Daeva zaśmiał się, odsłaniając ząbki. - No to co, szukać Ci oponenta?
- Z chęcią. Patrz, to mój wyjątkowy Pheriinan. Numer DCLXVI. 666 - z nim nie przegram!
- Na razie Twój bilans wynosi 1:3... Zobaczymy, jak pójdzie Ci tym razem. Oj tak, zobaczymy... Na pewno jednak będzie ciekawie.
|
31.03.2011
|
Do Kotliny Wojowników przybyła niska postać w czarnym kapturze. Był to Agon - mroczny elf. Nie mając nic ciekawego do roboty, usiadł z boku i obserwował, co ciekawego robią wojownicy. Jednego z nich rozpoznał, spotkał już Fergarda zwanego Jaszczurzym Golemem w Gildii Nekromantów. Drugiej postaci jednak nie kojarzył.
|
1.04.2011
|
- Wszyscy nowi mylą mnie z Fergardem... - Mruknął pod nosem Daeva.
- Życie - Odparł filozoficznie Aries, szykując się do zabawy. - Mogę sobie skroić tego elfa?
- Nie widzę przeciwskazań - Stwierdził Spirańczyk, wybuchając chichotem.
- Ej, panie mroczny elfie! - Huknął w stronę Agona. - Jest pan zainteresowany bitką? Chwilowo brakuje nam wojowników... Naturalnie, mam nadzieję, że zapoznał się Pan z zasadami tu panującymi... - Dodał, mrużąc nieco oczy.
|
4.04.2011
|
Brzdęk!
Srebrna moneta uderzyła na blat przy kasie biletowej.
- Mogę zapłacić już teraz za oglądanie najbliższej walki? - zapytała tajemnicza osoba w płaszczu z kapturem (Nie było widać twarzy, ani żadnej innej części ciała).- O ile takowa się odbędzie... - dodała przyciszonym głosem.
|
4.04.2011
|
Agon wstał, przeciągnął się i ziewnął, po czym spojrzał na Daevę.
- A do licha! Wszyscy jesteście podobni. Na dodatek ta przeklęta, świecąca kula mnie oślepia - wskazał palcem na Słońce. Świat w którym nie było sklepienia, a dzień i noc były wyznaczane przez dwie świecące kule(Słońce i Księżyc) wydawał mu się straszny i jednocześnie intrygujący.
- Muszę stosować się do tych głupich zasad? No dobrze niech wam będzie, szczerze mówiąc ciągłe trucie ludzi zaczyna mi się już nudzić. Pokaż mi jakiegoś wojownika, a ja go pokonam, nie zabijając go oczywiście - dodał widząc podejrzliwe miny.
|
4.04.2011
|
Daeva zgarnął zapłatę od wszystkich zainteresowanych, w tym Szabli(Który, jak to okreslił, był zainteresowany potyczkami amatorów), po czym ruszył ku kabinie komentatorskiej, gotowy do inicjowania kolejnej, być może jednej z ważniejszych walk Kotliny Wojowników.
- Panie i Panowie, ludzie i nieludzie! - Zakrzyknął gromko Spirańczyk. - Po wielu miesiącach posuchy powracamy do Was, gotowi niesć Wam jeszcze więcej adrenaliny i emocji! W dzisiejszym starciu zmierzą się ze sobą... Debiutant, mroczny elf Agon oraz... weteran walk w Kotlinie, Bazaltowy Ćwierćsmok Aries J. DeMenthor! - Trybuny krzyknęły entuzjastycznie, słysząc nazwisko jednego z dwóch członków pewnego tag teamu, który swego czasu wzbudzał niezwykle pozytywne emocje. Rozumiem, że każdy z wojowników zna zasady i uzbroił się odpowiednio? W takim wypadku, nie pozostaje mi nic innego, jak zaanonsować początek walki! Do boju! - Zabrzmiał gong, po którym zapanowała cisza... Wszyscy wyczekiwali, co zrobią zawodnicy.
|
4.04.2011
|
Bazaltovy stał z rozszerzonymi nogami w swojej nowej, wspaniale powiewającej na wietrze pelerynce. Nowe, krótkie włosy już tak nie falowały, ale za to paznokcie (tak zwnaego) weterana Kotliny zostały symetrycznie obgryzione.
Pomachał wiwatującym trybunom, by okazać im wdzięczność za tak pozytywną reakcję na jego personalia...
Stał tak...
I stał...
Nagle sięgnął do pochwy i wyciągnął Pheriinana DCLXVI.
...i wbił go w ziemię.
- Nie będzie mi potrzebny... - mruknął Bazaltovy, nałożył kapelusz i usiadł.
|
4.04.2011
|
Agon spojrzał na Bazaltowego. Ćwierćsmok wzniósł się w powietrze plując ognistymi kulami.
- Cholera jasna! Agon darł się unikając ognia. Mroczny elf w końcu się jednak opanował. Wyciągnął kuszę i strzelał z niej we wroga starając się trafić w skrzydła. Po wielu nieudanych próbach w końcu trafił, Bazaltowy runął na ziemię, jednak zdołał wystrzelić kulę ognia w kierunku elfa.
Ćwierćsmok ostrożnie wyciągnął bełt ze swojej rany podczas gdy Agon tarzał się w piasku chcąc zgasić palący go ogień. W krótkim czasie obydwoje byli gotowi do dalszej walki.
Wściekły i poparzony mroczny elf rzucił się z nożem na oponenta, ten jednak jednym machnięciem skrzydła odrzucił go od siebie.
|
4.04.2011
|
Bazaltovy siedział w kącie Areny, sterując myślami iluzję - cholernie wiarygodną, ale wciąż iluzję - o imieniu Bazaltowy.
- Muszę zapamiętać, by podziękować Hellscreamowi za nauczenie mnie technik Mistrzów Ostrzy... - rzekł do siebie ćwierćsmok, po czym zapalił fajkę, wyjął odświeżacz do ust o zapachu mięty pieprzowej i czekał na rozwój wydarzeń... W tym czasie Bazaltowy stracił chęć do walki i począł miotać się po całej Arenie, unikając ciosów Agona.
|
4.04.2011
|
Agon popatrzył na Bazaltowego, a potem na Bazaltovego.
- No nie on mnie wrobił! Mroczny elf podniósł z ziemi kamień i rzucił nim w głowę spryciarza. Gdy tamten oberwał iluzja rozpłynęła się w powietrzu. Agonowi jednak to nie wystarczyło, podniósł z ziemi jeszcze większy kamień i znów cisnął prosto w głowę Bazaltovego.
- To tak?! Robi się ze mnie głupca, co - powiedział próbując podnieść ogromny głaz. Nie miał jednak wystarczająco dużo siły, więc zostawił go na ziemi.
|
4.04.2011
|
Wiatr wiał delikatnie, kiedy na arenę wpadł Nebirios. Demon był lekko spocony, ale jego zbroja była nowiutka i wypolerowana. Szybko podbiegł do bukmachera z malutką skórzaną sakiewką, w której coś brzęczało.
- 300 na Bazaltovego! - krzyknął Demon, po czym pobiegł oglądać walkę. Tak jak się spodziewał Pół-smok zagiął Elfiego zabójce w walce wręcz. Co jak co ale zabójca nie miał szans na wygraną z przeciwnikiem walczącym wręcz, musiał się zdać na kuszę. Elf odskoczył już od Bazaltovego i wystrzelił z kuszy. Cóż... Różnie bywa ale bez magicznych sztuczek Mroczniaki nie mają zbytnich szans - myślał Demon, po czym zamówił mały zestaw posiłkowy... Ale zaraz? Skąd na arenie wzięły się kamienie?
|
4.04.2011
|
Nagle Krzysiowich coś sobie przypomnial. Szybko sprawdził zawartość sakiewki i pobiegł założyć się, o wygraną Ariesa.
- 100 srebrnych monet na Kameliasza! - krzyknął
|
4.04.2011
|
Gdy Bazaltovy skończył widzieć gwiazdy, uznał, że pora na małe rozmyślania.
- Kotlina nauczyła mnie, że wroga trzeba najpierw poznać! Cóż, Agon... Jest porywczy, by nie rzec - choleryczny... Impulsywny... Niebezpieczny... Trochę dziecinny... No dobra, zobaczymy co z tego będzie.
Aries pomachał Nebiriosowi... po czym stowrzył iluzję wielkiego pergaminu, którego zwrócił w kierunku widowni. Głosił on taką treść: WITAJCIE, POSZUKIWACZE KRWI I FLAKÓW!
OBAWIAM SIĘ, ŻE TA WALKA BĘDZIE TROCHĘ NUDNA.
JAK SIĘ SKOŃCZY, ODDAM WAM NALEŻNOŚĆ ZA BILETY.
Z POWAŻANIEM,
BAZALTOVY Pergamin się rozpłynął, a Aries - korzystając z technik Mistrzów Ostrzy - zapadł się pod ziemię. Po chwili wrócił, trzymając w ręku zestaw posiłkowy skrojony Nebowi.
Ćwierćsmok usiadł i zajął się konsumpcją. Nie spuszczał jednak Agona z oczu.
|
4.04.2011
|
"Trzeba będzie odswieżyć reguły. Jeden pluje ognistymi kulami i używa iluzji. Drugi bawi się kuszą i ciska kamieniami...", warczał Daeva pod nosem, obserwując przebieg walki. Co prawda, korciło go, by ją przerwać, ale ponieważ od dawna nie odbywała się tu jakakolwiek walka, szkoda było. Zgarnął gwizdnięte iluzją bukmachera Nebowi 300 sztuk złota, to samo uczynił z walutą Krzysiowicha, po czym momentalnie usmiechnął się w starym, wrednym stylu.
- Amatorszczyzna - Mruknął akurat przechodzący Szabla, który to dosiadł się do Nebiriosa i razem zaczęli oni pałaszować kurczaka.
|
4.04.2011
|
Agon widząc to, co robi Bazaltovy odłożył kamienie, które nie wiadomo skąd się wzięły i zajął się konsumpcją martwego troglodyty. Oderwał kawałek kończyny i zaczął przeżuwać mięso.
Gdy nie mógł przełknąć nic więcej, wyciągnął magiczny kamień, który wykradł z Gildii Alchemików oraz grudkę siarki.
- Tamten używał iluzji, to i ja użyję. Połączył kamień z siarką, powietrze lekko zadrgało ale nic więcej się nie zmieniło.
- To dziadostwo nawet nie działa, chyba, że to podróba, a Nocny zdążył zniszczyć już oryginał - powiedział poirytowany, po czym cisnął kamieniem z siarką w głowę Bazaltovego ale nie trafił.
Agon położył się na środku areny i czekał, aż wróg sam do niego przyjdzie.
|
4.04.2011
|
Aries rozszczepił Pheriinana DCLXVI na Pheriinana DCLXVII i DCLXVIII. DCLXVII został rzucony niczym oszczep, w nadziei, że trafi on w Agona. Niestety, chybił o parę metrów.
DCLXVIII powtórzył "wyczyn" poprzednika.
- Ech, trzeba chyba jednak będzie wstać i się zająć tym elfem... - Aries, który kiepsko przeżywał zmianę ciśnienia, jął podchodzić do Agona.
Jego krok był równie nieskładny jak jego wypowiedzi...
|