19.10.2011
|
- O już wróciłaś? - zapytał Homczuk wychodząc ze swojego pokoju z zaparzonymi dla Seliny ziółkami. - Spotkałaś Naadira po drodze? - Dodał po chwili minotaur. - Uparł się, że będzie Tobie towarzyszył.
- Nie widziałam go po drodze. - odparła - Co takiego przyniosłeś?
- To taki napar odpędzający zmęczenie. Siedzisz już przy nim - wskazał brodą śniącego Defa - cały dzień, a zmienić się nie chcesz, więc tylko w taki sposób mogę Tobie pomóc.
Faktycznie. Od momentu swojego przybycia, Selina cały czas pilnowała rozchorowanego elfa. Tego dnia tylko raz był przytomny - w momencie powrotu sylfki. Niczym Nebirios wykrzyknął jedno zdanie: "Ogniwo wieprzowe jest za sałatą!" - i zasnął.
Homczuk podał Selinie napar. Sylfka skosztowała napoju po czym wypluła całą zawartość na podłogę.
- CO TY MI ZA SYF DAŁEŚ! - wrzasnęła Selina - CHCESZ MNIE ZABIĆ?! - I zaczęła ganiać minotaura po gildii.
- Nie. - odpowiedział uciekający - Ale widzisz, że ten napar działa!
- JA CIĘ ZARAZ ZAMORDUJĘ - krzyczała cały czas Selina
Wtedy drzwi do gildii zostały otwarte i do budynku wkroczył...
|
29.10.2011
|
Wtedy pojawił się w drzwiach ktoś. Ten ktoś to nie był człowiek ani elf, nie przypominał żadnej z tych ras ponieważ był jakby bezkształtny. Jedyną ludzką rzeczą były nogi uformowane z ciemności jak całe jego "ciało". Cień - bo tak owa istota się nazywała zmierzał w kierunku Seliny. Homczuk próbował uratować Sylfkę lecz mu to nie wyszło gdyż odbił się od Mrocznej istoty. W tej chwili do Gildii wpadł Neb i powiedział coś w niezrozumiałym języku, co wyglądało jakby rzucał czar. Cień zaczął wydawać przerażający dźwięk a Def zaczął krzyczeć "Glamy w WalWafela!". Istota zwana Cieniem została odesłana, jednak nie wiadomo gdzie i kiedy wróci...
- Nic wam nie jest? - spytał się Demon.
- Niby nic, ale co to było? - spytała Selina.
- Cóż, to trudne pytanie. Odpowiedź jest w tej skrzyni którą tego pamiętnego dnia
przyniosłem a którą Def zignorował. Myślę, że Mroczne Elfy się ostatnio trochę
bawiły się jakimś złem - powiedział Nebirios.
- A więc zajrzyjmy do tej skrzyni - mruknął Homczuk.
- Zaglamy w WalWafela! - wykrzyknął Def.
|
29.10.2011
|
- Ech, to znaczy, ze poszukiwanie brata będę musiała trochę przełożyć... - westchnęła ciężko Selina. - Mam nadzieję, że nie zejdzie nam się z tą skrzynią dłużej niż tydzień...W każdym razie nie mam nawet pojęcia, gdzie ona jest, kto ją ma i do czego ona służy. Nie mam też pojęcia, co to jest WalWafel, ale boję się o to spytać. - Elfka wyjrzała przez okno: brunatne niebo na chwilę się przejaśniło i promienie słońca ogrzały twarz dziewczyny. Wyszła na dwór, by odetchnąć świeżym powietrzem. Ostatnio czuła się taka...nijaka. Pusta. Może to przez pogodę? Zimny wiatr owiał jej dłonie i ramiona, a ona poczuła przypływ nowych sił. Wytworzyła świetlistą kulę i cisnęła nią w górę. Wyżej i wyżej, aż zniknęła, zbyt wysoko, by ktoś mógł ją dostrzec...
|
5.11.2011
|
Zaczął padać deszcz, który po chwili przemienił się w burzę. Selina schowała się do Gildii. Def wciąż majaczył.
- Zagrajmy w WalWafela! Zagrajmy w WalWafela! Zagrajmy w WalWa... - Homczuk zdzielił elfa w głowę.
- Zamknij się. Wiemy, że chcesz grać w WalWafela ale najpierw wyzdrowiej...
- Już - krzyknął Def - wyzdrowiałem!
- To się teraz wytłumacz jak to zrobiłeś... - powiedziała Selina
- Wcale nie byłem chory... Ale jakoś musiałem sprowadzić Cię tutaj.
Elf uśmiechnął się szyderczo. Wtedy drzwi do Gildii otwarły się z łoskotem. Na tle błyskających piorunów stała zakapturzona postać. Płaszcz przybysza ociekał wodą. Nieznajomy podniósł głowę i zsunął z niej kaptur.
- O Naadir! Wreszcie się pojawiłeś. Gdzie byłeś przez ten czas? - zapytał się Nebirios
- Bawiłem się z ogrem w kotka i myszkę...
- Wybacz mi. - rzekła Selina - Nie wiedziałam, że ten ogr przyjdzie do miejsca w którym cię zostawiłam...
Naadir popatrzał poważnym wzrokiem na elfkę po czym wybuchł śmiechem.
- Tak na prawdę to siedziałem dwa dni w "Oberży pod rozbrykanym ogrem"
|
24.08.2012
|
Słońce jeszcze było wysoko na niebie, gdy grupka osób zatrzymała się przed wejściem do Gildii. Miano już się decydować na akcję ratowniczą, ale Hayven zjawił się nadspodziewanie szybko z biogolemami u boku i wyjaśnieniami jak obłaskawił stwory. - Nie podoba mi się to. Na wszelki wypadek zostańmy na zewnątrz - mruknęła siwowłosa kobieta.
- Najpierw się przedstaw, młoda damo - zaczął Hayven.
- Liliana, tyle ci wystarczy na początek - skrzyżowała ręce przed sobą i odwróciła głowę obrażona. Furbolg załagodził sytuację odpowiadając na zadane wcześniej pytania. - Amulet, który mam na szyi jest pamiątką i szkoda by było go utracić, skoro mamy tradycję przekazywania go najwyższemu szamanowi. Każdy z poprzedników nosił go i kiedy nowy jego dzierżyciel chciałby prosić o pomoc przodków oni łatwiej go odnajdą po pozostawionej części mocy w jego wnętrzu.
- Teraz rozumiem! - skwitował Bychu. - Naszą wioskę zaatakowały te trzy stwory. Zupełnie bez powodu. Najwyraźniej mają jakiś cel. Prawdopodobnie czegoś szukają, a ma to dla nich dużą wartość.
- To sługusy, jak dla mnie. Robią brudną robotę za swoich panów-gładkołapskich! - Liliana zaśmiała mu się prosto w twarz, po czym rozprostowała ręce z wyraźnie poprawionym humorem. - Sam nie dopuściłbym się takiego stopnia przemocy, by odzyskać medalion szamanów - uzupełnił swoją wypowiedź Skamieniały Pień.
- Zbadajmy kamień magicznej rozwałki, jeśli już tu jesteśmy - zaproponował Silveres.
|
24.08.2012
|
Silveres nie czekając na odpowiedź wkroczył do Gildii. Nie zważając na protesty obecnych tam alchemików zrzucił ze stołu wszystkie rupiecie i ostrożnie położył tam kamień, zabrany uprzednio Hayvenowi.
-Dobrze - powiedział i nagle urwał gdy zobaczył trzy biogolemy - Mimo wszystko czy mógłbyś Hayvenie trzymać je z dala ode mnie?
Na co mag wzruszył tylko ramionami.
-Dobrze - kontynuował elf - Panowie alchemicy bylibyście tak łaskawi pomóc nam dowiedzieć się czegoś o tym tutaj kamieniu?
"Panowie alchemicy" najwyraźniej nie byli zadowoleni z faktu, że elf zniszczył część przyrządów gildyjnych zrzucając je ze stolika...
|
24.08.2012
|
Na parapecie przy małym okienku siedziała czarna kotka. Swoimi szafirowymi ślepiami obserwowała jak trzech alchemików, mruczących coś pod nosem, krzątali się przy stole. Szykowali jakieś mikstury i narzędzia badawcze. Arisa ziewnęła, takie widoki były częste, ale ten minerał wydawał się być niezwykły. Zręcznie wskoczyła na półkę, a z niej na ziemię. Po chwili znalazła się obok jednego alchemika, który właśnie przyglądał się kamieniowi, nie zwracając uwagi na zwierze. - No... no... Wygląda na potężny artefakt... Póki nie dowiemy się, na czym jego potęga, trzeba obchodzić się z nim jak z jajkiem. Inaczej może być kiepsko... - powiedział i podał go następnemu alchemikowi, sam podszedł do półki, wyjął książkę i zaczął ją studiować. Kotołaczka przestała obserwować alchemików, zwróciła wzrok na nieznajomych, pomrukując.
|
24.08.2012
|
Wtem do pomieszczenia z kamieniem wszedł Bychu trzymający w ręce dzban z winem. Nie zataczał się jeszcze, ale pierwszej świeżości także nie był.
Podszedł do kota i posmyrał go po podbródku.
- Co podoba ci się - zapytał Bychu.
- Może... Mrrau- odrzekła kocica.
- Chłopaki! Ten kot gada- rzekł przerażony hodowca.
Wszyscy parsknęli śmiechem z Bycha i zabrali mu dzban.
-Nie chcecie wierzyć to nie, wiem co widziałem - odpowiedział trener.
Pokręcił się chwilę między pólkami i pomacał wszystko co mógł po czym podszedł po jednego z alchemików zajmujących się kamieniem.
-Słuchaj -powiedział Bychu chwiejący się na nogach- dało by się przyśpieszyć badania?
-Nie, raczej nie, a jeśli już, to nie za darmo -odparł chciwy badacz.
-Widzisz tamte duże złomy? -pokazał na golemy- powiedzmy, że dam wam jednego za 10 dzbanów wina i pośpieszycie się w pracach badawczych.
-10 dzbanów?! Oszalałeś?! Co najwyzej jeden dzban i pośpiech - targował się alchemik.
-Dobra -szybko zgodził się Bychu- ale, po tym jak zakończycie dostaniecie go, a ja dzban wina chcę teraz.
-Ehh, niech będzie- odrzekł alchemik.
|
24.08.2012
|
Podróżni wreszcie mogli się rozluźnić po przebytych niedawno trudach. Rozsiedli się wygodnie na podłodze, czekając na wyniki eksperymentów. Alchemicy badali kamień różnymi metodami, raz po raz zmieniając metodę. Tylko Lilianie nie dawały spokoju stojące pod ścianą giganty. Dostrzegła u nich mało zauważalny ruch. Uformowany z piasku rzucił się na Hayvena. Masą ziemi skrępował mu ręce z tyłu i zakneblował usta, by nie zachciało mu się znów rzucać czaru zamrożenia, czy innego badziewia. Biogolem z cielesną postacią odepchnął Silveresa daleko w kąt, by nie użył swojego 'czasoprzewijacza'. Biegający składzik magiczny dał susa na środek laboratorium, w stronę alchemików i zabrał jednemu z nich kamień. Skamieniały Pień zaatakował go swoim podwójnym uderzeniem pazurów. Architectus był blisko stołu, więc szarpnął stwora za lewą rękę, by odsłonić jego tors oraz umożliwiając Lilianie rzucenie zaklęcia ziemnej włóczni, która przebiła miejsce, w jakim zwykle znajduje się serce. Biogolem rozleciał się na kawałeczki, jak na zawołanie. Dwaj pozostali umknęli przed atakami otaczających ich uczestników bójki, wybiegając przez otwarte drzwi. Hayven wypluł garść piachu i zorientował się w sytuacji, kojarząc następujące po sobie wydarzenia.
- Opętanie, szykujcie się! - ryknął w stronę swoich kamratów, a dotknięty przez biogolema alchemik wyszczerzył się w groźnym grymasie, by wybiec z budynku, pozostawiając kamień na stoliku.
|
24.08.2012
|
- Eeech... Co za partacze... - rzucił w próżnie Irydus i zeskoczył z dużego parapetu, na którym miał zwyczaj siedzieć. Zwinnie jak kot, wylądował na biurku alchemików i podwędził stamtąd kamień runiczny. Następnie skoczył w górę odbijając się od głowy szalejącego biogolema. Golem, który utracił równowagę, przewrócił się na Bycha, niszcząc przy okazji dzbanek wina. Tymczasem Irydus który wylądował na swoim parapecie, zaczął dłubać przy runach, niewielkim kordzikiem. - Ciekawe... Zaiste ciekawe... - cicho mamrotał badając kamień.
|
25.08.2012
|
- A nie łatwiej rzucić Identyfikację Przedmiotu? - zapytał Hayven, wypluwając resztki piachu z ust.
- Że też o tym nie pomyślałem - uderzył się w czoło Irydus.
Hayven rzucił zaklęcie, a pozostali dalej odpoczywali. Po rzuceniu zaklęcia (wyglądało tak, jakby kamień był prany maszynowo na stoliku) odezwał się do pozostałych:
- Założyłem tym biogolemom identyfikatory, tak na wszelki wypadek. Teraz mogę rzucić zaklęcie Śledzenia, dzięki któremu poznamy ich położenie.
Mag rzucił czar, po czym oznajmił wszystkim obecnym:
- Golemy zmierzają z powrotem do Przyb(ó)dówki! Nie dogonimy ich, ale mogę stąd stworzyć i utrzymać tarczę, która ją zabezpieczy na pewien czas. Co wy na to?
- Cóż, jeśli umiesz, to ją zrób. - rzekł Silveres.
- Phi - prychnęła Liliana. - Jeśli ty jesteś w stanie utrzymać tarczę, to ja jestem Imperator!
- Jestem - oburzył się Czarodziej. - A ten gagatek - tu wskazał na szczątki przebitego przez ziemną włócznię biogolema - mi w tym pomoże.
- Jak niby? - zdziwił się Architectus.
- No, nie dosłownie, ale jak ja go naprawię osobiście, będzie mógł odwrócić uwagę reszty biogolemów. No, i tego alchemika. Ale już nie ma czasu!
Po tych słowach zaczął, mrucząc starożytne inkantacje, tworzyć zniszczonego golema na nowo, tym razem całkowicie, niezaprzeczalnie, posłusznego mu na wieki. Gdy golem stanął na nogi, mag usiadł na podłodze, krzyżując nogi, i ponownie zaczął mruczeć śpiewne inkantacje, otaczając się magiczną mgłą. W tym momencie w niebo wystrzeliła jakby petarda, a pojawiła się dokładnie nad Przyb(ó)dówką Gildii Magów.
- Fajerwerki! - krzyknął nadal będący na rauszu Bychu.
Wtedy całą Przyb(ó)dówkę otoczyło pewnego rodzaju pole elektromagnetyczne, które nie przepuszczało nikogo ani niczego - Przyb(ó)dówka została hermetycznie zamknięta, a dostęp do niej został odcięty.
- Na nich! - zakrzyknął Skamieniały Pień, a wszyscy obecni w Gildii (za wyjątkiem nadal oburzonych alchemików i siedzącego w skupieniu Hayvena) wbiegli z niej i pobiegli za biogolemami...
|
25.08.2012
|
Jak dobrze, że ktoś próbuje tutaj coś odświeżyć. Ostatnie miesiące Selina spędziła na podróżowaniu po różnych krajach. Miało to swój cel - chciała w końcu znaleźć swojego brata. Przemierzyła chyba wszystkie kraje na południu od Przesmyku. Widziała wysokich, czarnoskórych wojowników odzianych tylko w pióra, a także zieloonokich nomadów, ukrytych w oazach. Poczuła egzotyczne smaki: jadała soczyste owoce, mięso świnki morskiej; próbowała daktyli, bananów, ananasów i kokosów. Ujrzała magię, dziką magię mieszkańców lasu, kult słońca wśród pustynnych plemion. Ale brata nie odnalazła... Po tych długich i męczących wojażach postanowiła wrócić do Osady, chociaż na chwilkę. Może jej starzy znajomi wciąż tam są? Może nie uciekli, może czekają na nią z filiżanka herbaty i nowymi przygodami w kieszeni? Jej pierwsza myśl, która przeszła po głowie, gdy zobaczyła Osadę, brzmiała jak krzyk ary. Ktoś otoczył Przybudówkę Gildii Magów jakąś barierą. Czy panuje tu jakieś niebezpieczeństwo? Czy może jakiś początkujący nowicjusz chciał zrobić głupi żart koledze? Spojrzała w stronę Gildii Alchemików - stała cała, taka jak ją zapamiętała. To przynjamniej wrózy dobrze... Gdy jednak podeszła bliżej, zobaczyła grupkę osób. I kota. Wszyscy kompletnie jej nie znani. Z drugiej strony zaś jakieś dziwne potwory. Czyżby to był...golemy? Selina słyszała o tych istotach wiele, ale nie miała jeszcze okazji zobaczyć ani jednego. No, poza jaszczurzym. Szybko przybiegła do grupy towarzyszy i wypaliłą tylko:
- Co tu się, do cholery, dzieje?
|
25.08.2012
|
Musimy za nimi wyruszyć i ich pokonać -stwierdził złodziej czasu- ale nie możemy narażać niewinnych istot.
-On ma rację -powiedział drugi z elfów Irydus- tylko kto ich stamtąd wypędzi?
-Ja -zgłosił się hodowca po czym dopił resztki wina z nowego dzbana- ja to zrobię.
-Biegnij do najbliższej kotliny -dodał Architectus.
W tym momencie za golemami wyruszył Bychu chcący pomścić swój dzban wina. Biegł ile sił w nogach i rękach, po drodze zbierał kamienie, śpieszył się, żeby alchemik w jakiś podstępny sposób nie zdjął bariery Hayvena.
-Ej wy! Chodzące kompostowniki -prowokował Bychu, lecz golemy ignorowały go- wasza matka puściła się z kupą złomu! Alchemik ty nieudany pseudo magu, nawet nie potrafisz podgrzać wody, a co dopiero złapać mnie!
Po tych słowach alchemik lekko się sprowokował lecz wciąż próbował ignorować hodowcę. W tym momencie dzielny i mężny Bychu wyjął garść kamieni i obrzucał nią przeciwników, lecz ci nic sobie z tego nie zrobili. Bychu był lekko zdenerwowany bo trafił każdym kamieniem.
-Mamoo, jeśli umrę nie sprawdzaj zawartości pudełka pod moim łóżkiem -tym okrzykiem Bychu rozpoczął atak kosą.
Dźgnął jednego z golemów najmocniej jak potrafił, lecz okazało się to nieskuteczne i golemy straciły cierpliwość i ruszyły w pogoń za uciekającym Bychm. Alchemik bał się zostać sam, więc także ruszył w pogoń wyklinając na dzielnego wojownika z kosą i rzucając różnymi eliksirami w jego stronę.
|
25.08.2012
|
-Na wyjaśnienia będziesz musiała trochę poczekać - rzucił elf do Seliny wyskakując przez okno - Ale jeśli chcesz możesz nam pomóc... Każda pomoc się...
Silveresowi nie było dane dokończyć gdyż golem stworzony przez Hayvena wybrał sobie za wyjście ścianę przy której stał elf. Nie zważając na zniszczenia których dokonał pognał w ślad za Bychem z misją spowolnienia, bo o pokonaniu na razie nie było mowy, biogolemów.
Takie już są te magicznie stworzone golemy myślał elf zwyczajnie głupie.
-Bychu i golem - tu urwał i spojrzał na Hayvena jakby nie dowierzając, że może go kontrolować - zyskają dla nas trochę czasu. Ale co z tym czasem zrobimy?
|
25.08.2012
|
Hayven badał kamień i podtrzymywał osłonę Przyb(ó)dówki. Bychu wraz ze swoim golemowym towarzyszem gnał w stronę małej dolinki leżącej o rzut kamienia od traktu prowadzącego do Oberży. Gonił go rozwścieczony alchemik z dwoma biogolemami za sobą. Hodowca uchylał się od nadlatujących toksycznych zaklęć. - Mam! Skamieniały Pniu, zostań! Wiem jak ich powstrzymać na jakiś czas, zanim nie dowiemy się czym jest ten kamień - przemawiała Liliana - Tylko przydałby się dyplomata, który zagada tego alchemika na czas rzucenia zaklęcia. W tym czasie Bychu z golemem Hayvena zajmą się biogolemami - na koniec zerknęła na Archiego. - Ja?... W życiu! - zaparł się górski gnoll, robiąc nieudaną minę oburzenia.
- Oj weź, stary. Skamieniały Pień jest silniejszy, a potrzebuję kogoś do wyrwania drzewa - uśmiechnęła się zalotnie, przymykając oczy i okazując błyszczące, białe zęby.
- No dobra, będziesz mi wisieć uszycie pomarańczowych zasłon do pokoju gościnnego! - zażartował Archi.
- Przecież ty już masz jedne, porządne od swojej siostry! - zakończyła kłótnię siwowłosa, a gnoll pobiegł na drugą stronę dolinki, by zaczaić się na alchemika.
- Skamieniały Pniu, za mną! - ruszyli na skraj wzniesienia. Dobiegli na wyznaczone miejsce. Furbolg po otrzymaniu wytycznych złapał uschnięty pień starego drzewa, które po wichurze miało częściowo korzenie na wierzchu. Naprężył się i wyrwał je całe z miękkiego, piaszczystego podłoża. Liliana pouczyła, by rąbnął biogolema, gdy się zbliży, a sama zaczęła wymawiać bezdźwięcznie zaklęcie. Bychu przebiegł całą długość doliny i minął się z Architectusem. Golem był za wolny, gdyż alchemik dopadł go i oblał jakąś substancją, która sprawiła, że się rozleciał. Ziemny biogolem już był na miejscu i wchłonął jego pozostałości stając się dwa razy większy! Archi próbował coś powiedzieć, lecz go zatkało, jak ujrzał tę scenę i przyjrzał się dziwnej minie alchemika. Skamieniały Pień cisnął w podwójnego biogolema drzewem, a ten przewrócił się na drugiego z nich. Alchemik zwrócił się w stronę górskiego gnolla. - I co powiesz, zwierzaczku? - zaironizował opętany alchemik.
- Skończyły ci się mikstury, magu - zmarszczył czoło Archi.
- Szybko kojarzysz fakty, ale reszty się nie dowiesz - uniósł obie dłonie w górę, jednak nie zdołał zakończyć zaklęcia hipnozy, bo Hodowca dźgnął go kosą w serce, zachodząc z boku. Alchemik nie spodziewał się tego i padł bez słowa na podłoże, po wyjęciu kosy. - Zamkniesz się wreszcie, skubańcu!? - krzyknął zniecierpliwiony hodowca - Chodźmy, Archi, Liliana zaraz skończy zaklęcie - pokazał zakrwawioną kosą na wzgórze, na którym członkini Watahy szykowała lawinę błotną. Obaj wspięli się na samą górę i zaczęli spoglądać jak czar wraz z masą rozmiękczonego gruntu okrąża dolinę, zamykając przejście. Błoto kotłowało się z zawrotną prędkością, przelewając się pod wzniesieniami. Biogolemy odrzuciły drzewo i powoli wstały, a ciało alchemika powstało, jak ożywieniec z dziurą w torsie.
|
26.08.2012
|
Hayven słabł... Nie był już w stanie utrzymywać jednocześnie Identyfikacji i tarczy osłaniającej Przyb(ó)dówkę, a wiedział, że biogolemy nie przestaną jej atakować. Jego siły wyczerpywały się, jego ogień astralny gasł.
Mag postanowił wcielić w życie plan, który kiełkował w jego głowie od czasu, gdy Liliana wspomniała o siostrze Architectusa, Architecti.
Postanowił wezwać swoją siostrę.
- Hayveene, potrzebuję twojej pomocy! Proszę! Wiem już, że miałaś rację. Wiem, kto był małpoludem! Proszę... * * *
Hayveene zamarła w bezruchu, przerywając przygotowania. Usłyszała głos swojego brata... I już wiedziała, że same nie dowiedzą się prawdy, bo ta jest właśnie przy Hayvenie.
- Dziewczyny! Mój brat prosi o pomoc! On, a także Silveres - Silvia westchnęła - i Architectus - tym razem westchnęła Architecti - jak również Bychu - na co westchnęła Bysia - oraz Irydus - Irydia nawet nie miała siły westchnąć - są w niebezpieczeństwie! Musimy im pomóc, a jestem pewna, że sprawa naszych braci w bezpośredni sposób wiąże się z naszą! Pójdziemy im z odsieczą?
- Tak! - krzyknęła Architecti.
- Tak! - krzyknęła Bysia.
- TAK! - zawołały razem wszystkie dziewiarki.
* * * Niedługo potem Siostry Osadniczki przybyły do Gildii Alchemików, gdzie na podłodze siedział wyczerpany Hayven, a w oknie Gildii siedziała i bacznym wzrokiem otoczenie obserwowała pewna kotka...
Hayven poprosił swoją siostrę:
- Proszę... Podtrzymajcie tarczę... Razem to wam się na pewno uda, choćby atakowało i z dziesięć takich golemów... Złap mnie za rękę, Hay...
Hayveene posłusznie chwyciła dłoń brata.
- A teraz... Chwyćcie się wszystkie razem za ręce... I skupcie się, jak nigdy wcześniej...
Gdy dziewczyny wypełniły prośbę Hayvena, ten zaniósł się kaszlem i padł wyczerpany na podłogę...
|
26.08.2012
|
Silveres obserwował poczynania Hayvena z kąta budynku Gildii, dzięki temu, że kiedyś był skrytobójcą świetnie opanował umiejętności ukrywania się. Tylko Silvia zawsze potrafiła go znaleźć.
Cóż, tak to już jest z siostrami pomyślał elf.
-Znów wpakowałeś się w kłopoty z których ja muszę cię wyciągać - powiedziała nie odwracając się nawet w jego stronę - Z resztą teraz nie ma na to czasu, później sobie porozmawiamy.
Elf wiedział już, że w walce z takim wrogiem nie ma najmniejszych szans więc postanowił zrobić to co każdy mężczyzna w takiej sytuacji zrobić powinien - a mianowicie, uciec jak najdalej. Podszedł do nieprzytomnego Hayvena i wlał mu do ust bezbarwny płyn.
-Nie możesz tak po prostu tu sobie leżeć i nic nie robić - uśmiechnął się gdy mag się obudził - Idziemy, reszcie przyda się nasza pomoc.
-A co z dziewiarkami? - spytał Hayven ochrypłym głosem.
-Jestem pewien, że dadzą sobie radę - odparł elf - W końcu nie bez powodu należą do podziemnego kółka pod wezwaniem Atawistycznych Falban Sulii. Chwilę później dotarli na miejsce, akurat, żeby zobaczyć jak Liliana odcina od reszty świata całą dolinę błotną tarczą nie do przebicia.
-Jakieś pomysły? - spytał maga elf.
|
26.08.2012
|
Nowo przybyła, Selina, nie doczekawszy się odpowiedzi, pobiegła za dwoma mężczyznami. Podczas całej podróży zachowywała bezpieczną odległość, by nikogo nie odstraszyć. Gdy obserwowani dotarli na pobliskie wzgórze, handlarka skryła się za szeroką sosną. Duchy magów ukryte pod postaciami biogolemów jakby się zastanawiały, co zrobić. Liliana domyślała się, że ją lustrują, w poszukiwaniu słabych stron. Ni z tego, ni z owego podwójny biogolem zarzucił sobie uschnięte drzewo na ramię, po czym obaj zaczęli krążyć wokół błotnego nurtu. - Dziękuję, Bychu. Zdążyłeś w ostatniej chwili. Gdyby nie ty, byłbym teraz przeciwko wam - nadal jeszcze skołowany gnoll górski przerwał ciszę, by później poklepać Tresera komarów po plecach.
- Och, drobiazg. Koszenie to moja specjalność - ucieszył się Bychu.
- Nic więcej nie powie, bo opętanie przestało działać, a on sam rusza tylko ciałem tego biednego alchemika - stwierdził Skamieniały Pień.
- Jaki tam biedny! Ziomek handlował się ze mną, za jaką cenę zbadać kamlota - bronił swego treser, rozluźniając atmosferę. - Dopóki któryś z nich nie opęta ponownie, nie mamy jak dowiedzieć się kim są ci magowie - Architectus spoważniał - straciliśmy go - wskazał na zombie, które zrobiło pokraczny krok w ich stronę. Krew przestała spływać po jego ubraniu. Magiczce wyszkolonej w żywiole ziemi zaczęły spływać krople potu po skroniach. Wysiłek włożony w użycie trudnego zaklęcia zaczynał jej doskwierać, lecz ona nie okazywała tego po sobie. - Hayven! Silveres! Jak miło was znowu zobaczyć - rzekł do nich furbolg - jeżeli ta trójka jest chwilowo uwięziona, to moglibyśmy poszukać moich współplemieńców oraz Watahę. Do zmroku pozostało parę godzin, więc powinniśmy się pospieszyć - dodał po usłyszeniu pytania.
- Dlaczego... zmrok jest wbrew nam? - zapytał osłabionym głosem mag. - Momencik - Archi uniósł dłoń w górę z gestem uciszenia - nie jesteśmy sami. Niech pani podejdzie. Aktualna sytuacja nie należy do tych, podczas których gryzę - bez obaw - uśmiechnął się od ucha do ucha, starając się nie wyglądać na skołowanego, po dopiero co przeżytej hipnozie - nazywają mnie Architectusem. Jestem górskim gnollem i pracuję w tutejszej kronice. Poznaj Bycha, hodowcę i tresera komarów - pokazał otwartą dłonią na niego.
- Siemka! - przywitał się znawca gorczycy.
- To jest Hayven, czarodziej z zaawansowanymi umiejętnościami magicznymi - skinął na maga głową, a on się ukłonił - tam przy skarpie stoi Liliana. Czarodziejka od magii ziemi - obok ciebie stoi Skamieniały Pień, furbolg-wojownik, mój nauczyciel sztuk walki - pomarańczowy olbrzym wyszczerzył się radośnie.
- A ten pan to?... - Selina wskazała na Silveresa, który stał za Hayvenem.
- Żaden pan - roześmiał się elf - Silveres jestem, miło mi - i ucałował Selinę w rękę.
- Świetnie. Powiedz nam, jak Ci na imię? - kontynuował Archi.
- Selina. Mnie również jest miło was poznać - odrzekła podróżniczka. - Jak już się domyśliłeś - Skamieniały Pień uniósł kąciki ust i zwrócił się do Hayvena, by wrócić do poprzedniego wywodu - Liliana jest wilkołaczką. Za dnia rozróżnia sojuszników bez problemu. Kiedy wzejdzie księżyc i ją oświetli, przemieni się w formę, która jest znacznie bezwzględniejsza i jeszcze mniej kompromisowa niż za dnia.
- Ona może być bardziej niesympatyczna? - zdziwił się Hayven.
- Słyszałam - siwowłosa odwróciła głowę w jego stronę, pokazując mu język, a następnie powróciła do czarowania.
- Sugerujesz rozdzielenie się na dwie grupy, które zaczną szukać twoich oraz Liliany koleżanek i kolegów? - dociekał złodziej czasu.
- Mniej więcej - odparł furbolg z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Kim są ci, tam na dole? - spytała Selina.
-Próbujemy ustalić. Z jakiegoś powodu martwi i niematerialni czarnoksiężnicy przybyli do Pazura Behemota i niezmordowanie przywdziewają materię wokół siebie, żeby być interakcyjnymi z otoczeniem - wyjaśniła Liliana i tylko przybiła Selinie górną piątkę na przywitanie, ponieważ miała 'na głowie' tony błota.
- My tu sobie rozmawiamy, a dziewczyna dwoi się i troi, by chronić naszą skórę. Ruszajmy, jednak najpierw chciałbym wiedzieć, Hayvenie, czy wiesz już czym jest ten kamień? Zabrałeś go ze sobą? - odezwał się Archi.
|
27.08.2012
|
- Nie, nie zabrałem - skrzywił się Hayven. - Bo ten tutaj - wycelował palec w Silveresa - siłą mnie wyciągnął z Gildii, a kamień zostawił w środku. Chodźmy, bo Identyfikowanie zaraz powinno się skończyć.
Poszli do Gildii Alchemików, a gdy do niej dotarli, Hayven chwycił medalion w dłoń i gestem zaprosił zebrane w kręgu dziewiarki, by mogły mu się przyjrzeć.
- Więc to jest...
- Ja wiem, co to jest! - krzyknęła Hayveene.
- Oświeć mnie, proszę - rzekł jej brat.
- Archi, podejdź tutaj, nie, nie ty, twoja siostra - dodała, widząc jak Architectus podchodzi bliżej.
Kiedy Architecti zobaczyła medalion, krzyknęła:
- Ależ to mój medalion!
- A to ty miałaś kiedykolwiek jakiś medalion? - zdziwił się Archi.
- Tak, a gdybyś ty nie siedział tyle w Kronice, to byś to już dawno zauważył. Zgubiłam go już jakiś czas temu, a jestem pewna, że to ten sam.
- Ma jakieś supermoce? - zastanawiał się ciągle lekko podpity Bychu.
- Celna uwaga - zaśmiał się Silveres.
- Właśnie nad tym pracuję. Hm, chyba... - nie dokończył, gdyż w tym momencie przerwała im Bysia.
- A może byś powiedział, w jaki sposób wasza sprawa wiąże się z naszą?! - Bychu czknął - Przestań!
- Ha, chyba ja mogę odpowiedzieć na to pytanie. - Powiedział Skamieniały Pień. Gdy zwróciły się na niego spojrzenia wszystkich zebranych, Silvia krzyknęła:
- Przecież to ten małpolud!
Furbolg westchnął.
- Tak, to ja. Przychodziłem do was już jakiś czas temu, ponieważ już wtedy wiedziałem o wiszącym nad nami zagrożeniu, ale nie umiałem zdobyć się na dość odwagi, żeby wejść do siedziby waszego Kółka.
- A to ty napisałeś ten list? O treści "Wkrótce"?
- Nie! - oburzył się Skamieniały Pień. - Ale mogę wam powiedzieć, że ja dostałem taki sam!
- Och! - po sali poniósł się zbiorowy okrzyk zdumienia.
- Czyli teraz jesteśmy pewni, że nasze sprawy łączą się ze sobą - stwierdziła Fielda.
- A ten mroczny Cień?
- To Irhak, już to uzgodniłyśmy.
- Tak, tak. Mogę już powiedzieć, czego dowiedziałem się o medalionie?
- Nadal uważam, że to zwykły medalion - mruknęła Architecti.
Hayvenowi nie było dane jednak wyjawić reszcie właściwości medalionu. Kiedy zabierał głos, do środka wbiegła Liliana. Wypowiedziała tylko jedno słowo:
- Nadchodzą...
|
27.08.2012
|
Coś mi tu nie gra myślał Silveres Czy te golemy nie chciały przypadkiem dostać się do Przyb(ó)dówki? Więc czemu zmierzają teraz do Gildii Alchemików?
-Hayvenie - zaczął elf - medalion jest bardzo ładny... Ale gdzie jest kamień? Przecież miałeś go zbadać a...
-Więc pozwólcie, że podsumuje - weszła bratu w słowo Silvia - Kłócicie się o głupi kawałek skały podczas gdy kilka wściekłych golemów zmierza właśnie tutaj. Mało tego, za kilka godzin obecna tu Liliana zmieni się w wilkołaka i najpewniej jeśli nie zabije to okaleczy nas wszystkich. Więc z łaski swojej moglibyście przestać?
-Zawsze się tak zachowuje? - szepnął Hayven do Silveresa
-Niestety tak - odpowiedział ten również szeptem - Ale dosyć tego, tym razem, Silvia ma rację, więc jeśli ma ktoś jakiś plan mógłby go teraz przedstawić nam wszystkim.
|