Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "Ratowanie świątecznego klimatu." |
---|
Nekros17.12.2011Post ID: 66871 |
Dostrzegłem nadlatującą paczkę. Przeteleportowałem się i wyminąłem na progu z Bartezzikiem. Szybciej od mgnienia oka, wytworzyłem lodową mgławicę tuż przed oczami Architectusa, która powstrzymała skutki uderzenia. Pozostałości po przesyłce rozłożyłem na odległość kilkunastu metrów i spowodowałem, że wirowały one, zasłaniając drogę ucieczki. Przesłałem mentalny sygnał ochronionej istocie, aby ruszyła wypełnić swoje zadanie: - Biegnij, Architectusie. Zatrzymam ich przez odwrócenie uwagi, dzięki magii chaosu, na pewien czas. Zajmiemy się doprowadzeniem wszystkiego do przyzwoitego porządku. Przed tobą inna ścieżka. Postać, która otrzymała przekaz, ruszyła przed siebie i zdołała tylko zawołać: - Szybko pomóżcie mi! - krzyknąłem do pozostałych w Karczmie. Jest to początek nowego Story. Zapraszam wszystkich do brania udziału i powodzenia w ratowaniu świątecznego klimatu! |
Laysander17.12.2011Post ID: 66873 |
Gremlinołaje schwyciły w łapki kolejne pakunki i posłały je w kierunku Karczmy. |
Nekros18.12.2011Post ID: 66886 |
- Dobra słuchajcie wszyscy! - przemówiłem - Nie możemy pozwolić, aby Gremlinołaje zniszczyły nasze święta. Musimy odbić choinkę i ozdoby. Nie może być, żeby banda ubranych na czerwono gremlinów niszczyła nasze niezwykłe święta. Zdaje mi się, że Architectus ma jakiś plan. Musimy ochronić jego tyły najdłużej jak się da, a potem jeśli nie wróci to wyruszymy w stronę tego przedziwnego zamku. Zgadzacie się, czy może macie jakieś inne plany? W czasie, gdy Nekros przemawiał Architectus uciekał w stronę portalu, czyli tylko jemu znanym kierunku. Ci, którzy wybiegli przed Karczmę, na wszystkie sposoby starali się zatrzymać latające paczki, fajerwerki i petardy. - Nekrosie! - odezwał się głos w mojej głowie. - Nie czekajcie na mnie, spotkamy się u podnóża góry zamkowej. Ja mam jeszcze misję do spełnienia w portalu... Był to głos Architectusa - Ludzie zmiana planów! - zakrzyknął ork - Lecimy prosto pod zamek, kto chętny za mną! |
Architectus19.12.2011Post ID: 66899 |
*Martwiący się o los towarzyszy, włożył papier z powrotem do tuby, która przed chwilą rozbrzmiała w odgłosach wybuchającego, ognistego deszczu nad Karczmą. Przekroczył płynną substancję wewnątrz teleportu i już biegł w stronę upragnionego budynku. Oddychał ciężko, po przebiegnięciu długiego dystansu. Pot nie robił mu różnicy, gdyż całe ubranie było już mokre od deszczu. Wbiegł po schodach na samą górę i zatrzymał się przed zestawem pustych sztalug na korytarzu.* W całej Osadzie było cicho i spokojnie. Żadnych hałasów. Cienkie ściany na ostatnim piętrze budynku przeznaczonego na „Mistyczne Obrazy” nie były zbytnio dźwiękoszczelne i zazwyczaj było wyraźnie słyszeć głośne śmiechy dobiegające z ulic, podczas codziennych zadań Osadników. *Otwierając tubę, uaktywnił wybuchową pułapkę. Odrzucił ją w róg, gdzie stała sztaluga. Zasłonił twarz. Bomba wybuchła, niszcząc wykonaną pracę. Przerażony zostawił pomieszczenie. Wychodząc, dostrzegł spacerującego posłańca, którego poprosił o powieszenie krótkiego tekstu na Drzewie Nowin, gdyż dzień wcześniej dowiedział się o zmianach w dzierżeniu grodu. Wreszcie mógł otrzeć czoło. Nie miał czasu, aby iść do zbrojowni. Po chwili, znalazł się na powrót w Imperium.* Równolegle, Laysander, po okrzyku Nekrosa, wyrównał napięcie magiczne w obydwóch ramionach, przez przeniesienie części swojej mocy z prawego ramienia do lewego. Wyglądało to niby liczne wyładowania elektryczne, które przeskoczyły między jego dłońmi. Bartezzik sięgnął po swój miecz. Wyciągając go, deszcz spadający na ostrze wyparowywał w bezpośrednim zetknięciu z hartowaną stalą. To był wyraźny znak, że deszcz nie jest zwyczajny. Podniósł go pionowo na wysokość swojej szyi i zawołał: - „Za Imperium, w te Święta!” - i dołączył do przygotowanego na odparcie kolejnego ataku Laysandera, biegnącego za Nekrosem. *Dostrzegł błyski u podnóża góry. Pobiegł w tamtą stronę i zrównał się z pozostałymi. Przemówił do nich ledwo łapiąc oddech* - „Ogromnie się cieszę, że widzę Was całych i zdrowych” - wszyscy skinęli w jego stronę, odwzajemniając radość zobaczenia go razem z nimi. Laysander przeszedł do meritum: - "Zdaje mi się, iż one posiadają jakiś potężny artefakt, który oddziałuje na chmury w okolicach Imperium, nie pozwalając na spadek śniegu”. *Spojrzał w stronę zwiększającego się z każdym krokiem zamku i po zgodzeniu się z tezą Laysandera, zapytał* - „Może Gremlinołaje są zazdrosne, albo mają dosyć jednostronnego wręczania paczek i przez to nie chcą dopuścić do tegorocznych Świąt? Czy jesteście w stanie wykonać, w krótkim czasie, prezent dla niesfornych gremlinów, używając magii? Sam jedynie mógłbym coś wykonać własnoręcznie, ale nie mam materiałów, ani potrzebnego, na tę czynność, całego dnia". |
Hayven22.12.2012Post ID: 72519 |
Od tych wydarzeń minął rok. Gdy Nekros, Laysander i Architectus dotarli do zamku, ze zdziwieniem stwierdzili, że Gremlinołaje zniknęły. Święta były udane, a wszyscy byli w świetnym nastroju. Hayven przyjmował w Oberży dzieci Osadników, przebrany za Świętego Mikołaja. Lubił to zajęcie. Dzieci podchodziły i prosiły go o prezenty, a jak miło było widzieć uśmiechy na ich buziach! Po kolejnym dniu próśb, Hayven siedział na krzesełku za kontuarem i odpoczywał. Nagle przybył do niego Architectus z ważną nowiną... [temat zostaje z oczywistych powodów przeniesiony do Oberży] |
Architectus22.12.2012Post ID: 72523 |
Gnoll był straszliwie zmachany; przebiegł Osadę możliwie najkrótszą drogą między odśnieżonymi ścieżkami, przedzierając się przez hałdy śniegu. Zziajany oparł ręce o kontuar, próbując złapać głębszy oddech. Nie miał czasu do stracenia, więc w mik podzielił się świeżą wiadomością: |
Hobbicus22.12.2012Post ID: 72524 |
- O czymkolwiek mówicie, chciałbym wyjaśnić pewną rzecz - odezwało się nagle dziecko siedzące akurat na kolanach Świętego Mikołaja. Jako jedyne z całej tej gromadki nie było uśmiechnięte. - Otóż możliwe, że tego nie zauważyliście, a to zapewne dlatego, że jestem mały, ale NIE JESTEM DZIECKIEM I NIE POTRZEBUJĘ PREZENTÓW. Po tych słowach dzieciak wyrwał się z rąk Hayvena i upadł na podłogę z potężnym łomotem, który to spowodował, iż w całej oberży zapanowała cisza. Po chwili podniósł się i teraz można było dostrzec jego skołtunione włosy i liczną sierść na gołych stopach. Hayven aż się skrzywił zniesmaczony - jak mógł pomylić Hobbita z dzieciakiem? - A skoro już ta kwestia została wyjaśniona... Powiedzcie mi, gdzież to widziałeś te gremlinołaje, gnollu? I co ma do tego Góra Stu Grot? Gremlinołaje już dawno się stamtąd wyniosły, teraz żyją w swoich lodowych chatkach na Południowych Ziemiolodach. |
Mateusz22.12.2012Post ID: 72525 |
Włóczykij przełknął ostatni kęs pieczonej gęsi i solidnie zalał go jakimś dziwnym specyfikiem. *** Mateusz stanął obok wciąż zdyszanego gnolla. W karczmie panowała cisza... |
Architectus22.12.2012Post ID: 72527 |
Hayven nie przejął się zachowaniem gości, a Architectus stanął na równe nogi i przywitał Hobbita, gdy okazało się, że czarodziej nie do końca odpoczywał. Skinął na przywitanie Mateusza i rozpoczął wyjaśnienia, po złapaniu oddechu: |
Hayven23.12.2012Post ID: 72529 |
Hayven dopiero teraz coś sobie uświadomił. Spojrzał na Hobbita z ukosa. |
Architectus23.12.2012Post ID: 72533 |
Włóczykij zerknął na zegar z wielkim wahadłem, stojący przy przeciwległej do kontuaru ścianie. [Uwaga! To ostatnia oberżowa przygoda. Dołączajcie, póki możecie wziąć jeszcze udział.] |
Hobbicus23.12.2012Post ID: 72534 |
- To ja może znajdę coś na dworze... Sklepy powinny być jeszcze otwarte. Macie jakieś pieniądze? - odezwał się Hobbit, wyciągając przed siebie rękę. Wszyscy spojrzeli po sobie, po czym dali niziołkowi po parę monet, które poznajdowali po kieszeniach. Tuż po tym włochatostopy wybiegł z oberży i skierował się do sklepu. Ale nie pierwszego lepszego sklepu - jego celem był mały ogródek z wszelakimi nawozami i preparatami do roślin. Wiedział doskonale, czego potrzebował. Właśnie, on. Niekoniecznie reszta Osadników. |
Hayven24.12.2012Post ID: 72542 |
Następnego dnia po jaskiniowej wigilii wszyscy zebrali się na placu. Każdy przyniósł jakieś graty ze swojego mieszkanie w Osadzie, Hobbit przytargał dodatkowo kilka zużytych narzędzi ogrodowych, a Hayven kilka przedmiotów magicznych o niewielkiej mocy. Po powitaniu się, Osadnicy przystąpili do pracy. W każdym opakowaniu znalazło się kilka przedmiotów. Można by powiedzieć, że to koniec historii, jednakże... |
Hobbicus25.12.2012Post ID: 72547 |
...okazało się, że narzędzia od Hobbita nie były tym, na co wyglądały. Kiedy jeden z Gremlinołajów dokańczał swoją zabawkę, nagle jedna z jej części zaczęła dymić i iskrzyć. Po chwili cała konstrukcja zapłonęła jasnym ogniem i wkrótce wybuchła, rozrzucając wszędzie konfetti. Tuż po niej wszystkie pozostałe wynalazki dokonały kolorowej autodestrukcji. - Znowu chciałyby tylko rozrabiać! - krzyknął ktoś z tłumu obok grupki naszych bohaterów. - Czorty jedne, dajmy im popalić! Nie zepsują nam świąt! Po chwili rozpoczęła się awantura - ludzie odpędzali gremliny, gremliny chciały się zemścić za niemiłą niespodziankę, a Architectus, Mateusz i Hayven stali osłupieni... - Zaraz... A gdzie jest Hobbit? - gnoll począł się rozglądać za niziołkiem. Istotnie, nigdzie go nie było w okolicy. |
Hayven25.12.2012Post ID: 72550 |
- Ty mały, wredny! - złorzeczył niziołkowi Hayven. - Gdyby nie ty, wszystko byłoby dobrze! A teraz musimy zaczynać od początku - dokończył ze smutkiem oberżysta. |
Mateusz27.12.2012Post ID: 72558 |
-To nie jest czas na dyplomację! - rzekł Włóczykij do czarodzieja. Mateusz przetarł klingę swą ubłoconą tuniką, po czym schował go do pochwy. |
Architectus27.12.2012Post ID: 72559 |
Hobbit, zadowolony z zakupów w sklepie ogrodniczym, wracał do swoich towarzyszy. Przez dwie alejki szedł w bliskiej odległości od kamienicy strzeżonej antymagicznym zaklęciem. Wtedy tylko zastanowiło go jakim cudem znalazł otwarty w świąteczny dzień pawilon. Nawet obco wyglądający sprzedawca wydał mu się lekko zbyt muśnięty słońcem, jak na tę porę roku. Oddaliwszy się od zaczarowanego budynku, wytłumaczył to sobie zwyczajnym trafem. Na dużym skwerze minął się z gromadką uciekających w popłochu gremlinołajów i pędzący za nią tłum. Tuż przed wejściem do Oberży rozejrzał się po ośnieżonych uliczkach. Wewnątrz znowu panowała ponura cisza. Ci, którzy tam się znajdowali, przyglądali mu się dokładnie. Przerwał ten stan, proponując natychmiastowe wyruszenie do Południowych Ziemiolodów, skąd przybyły gremlinołaje, żeby odnaleźć odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytania i wyszukać poszlak przed ostatecznym zajęciem się czarnoksiężnikami z Góry Stu Grot, jeśli ich nie zastaną w letniej siedzibie gremlinołajów, na południu. |
Mateusz27.12.2012Post ID: 72560 |
-No to na co jeszcze czekamy? - zapytał Włóczykij. |
Hayven27.12.2012Post ID: 72561 |
- Tak, możesz wziąć, czemu nie? - rzucił Mateusz. --- Po paru godzinach wędrówki wszyscy byli niezwykle zmęczeni oraz znużeni wędrówką. Architectus sapał niczym wielki miech, Hobbit z kolei co jakiś czas fuczał. Włóczykij wydawał się być najmniej wyczerpany wędrówką; pogwizdywał radośnie i co jakiś czas postukiwał kijem o ziemię. Hayven zaproponował postój, na co reszta przystała z ulgą. |
Mateusz27.12.2012Post ID: 72568 |
Gdy inni próbowali uspokoić oddech, Włóczykij rozpalił ognisko za pomocą starego krzesiwa. Cała czwórka usiadła blisko płomieni by ogrzać swoje zmarznięte dłonie. Wędrowcy zmęczeni całą tą przygodą w końcu zasnęli. Podróż kontynuowali po wciąż wyraźnych tropach gremlinołajów... |