4.03.2007
Post ID: 9266
|
- Ten list jest od jakiegoś Sandra ....i chce żebyśmy do niego przyprowadzili tę druidkę po którą idziemy a w zamian da nam sporo złota ... - czytała Nami
- No ale my już mamy jedno zlecenie od Dena .... - odpowiedział Isl
- Więc co zrobimy z ze zleceniem tego Sandra i skąd o nas wie
- Po prostu odmówimy ... i już - wtrącił Iscandel Tymczasem
- Jak to nie przyjeli zlecenia ?
- Po prostu ...
- To nie możliwe !! Ale skoro tak zagrywają to sie zabawimy .... - powiedział lisz i zaśmiał sie demonicznym śmiechem
- Jak to panie- spytał szkielet
- Zabije ich jak znajdą tę druidke ...
- Panie mam co do twojego planu pewne zastrzeżenie - odpowiedziała mu mumia stojąca za nim
- Czyżby , a jakie ?
Wtem mumia chwyciła lisza za szate rzuciła na ściane i już miała zadać ostateczny cios gdy nagle lisz wbił swą kościstą ręke w ciało mumi lecz ta zadała ostateczny cios i padła martwa a lisz straciwszy prawie całą moc padł na ziemie a przez jego brak mocy rozsypało się większość jego wojska
- Musze zdobyć ten amulet tylko dzięki niemu zdołam przeżyć jęczał z bólu lisz
|
4.03.2007
Post ID: 9267
|
Jęki lisza wstrząsały posadami groty. Tym czasem kilka mil na zachód pośrodku puszczy w niewielkiej leśnej chatce: - Zatem mówicie, że lisz Sandro z Jaszczurzej Groty, chce, byście odnaleźli dla niego dwa amulety i w dodatku nie skąpi nań złota - podjął Thurvandel. Wstał od stołu i podszedł do swojej aparatury i zaczął bawić się niefrasobliwie dwoma metalowymi kapilarami - Zapewne upomniały się o niego konsekwencje dawnych jego poczynań. Sandro swą mocą posługuje się dość niefrasobliwie. Gdy przeszedł transformację lisza zyskał znaczną moc, lecz używał jej bez rozwagi i nie skąpił magii na żadne własne przedsięwzięcie. Wiadomo. Siły magiczne nie biorą się przecież znikąd. Z czasem jego siły życiowe lisza zaczęły ubożeć i wciąż słabną. Schronił się więc w Jaszczurzej Grocie wraz ze swoimi oddziałami ożywieńców, by znów dążyć do odzyskania dawnej potęgi. Gdy dowiedział się o istnieniu dwóch potężnych Smoczych Amuletów, które są znacznym źródłem mocy, za wszelką cenę pragnie ich i poszukuje. Chce się zatem posłużyć wami, którzy akurat poszukują Amuletów na zlecenie Smoka, by przejąć amulety. Teraz gdy odrzuciliście jego ofertę, zapewne będzie chciał je przejąć siłą.
- Skąd to wszystko wiesz? - spytał badawczo Dragonthan. Elf odłożył kapilary i spojrzał na łowcę smoków.
- Mieszkam w tej okolicy jush kilka lat. Znam liczne sekrety tej puszczy oraz najbliższej okolicy. Znam również drogę, którą mogę was z lasu wywieść na wasz szlak. Pytanie gdzie szlak ów prowadzi?
- Podjęliśmy się misji odszukania amuletów i odnajdziemy je. Komu je zechcemy wręczyć po odnalezieniu zadecydujemy dopiero. gdy będziemy mieli je w kieszeni. Musimy zatem wyruszyć ku łańcuchowi gór Pazura i odszukać śladów zaginionej Druidki i Wojownika, którzy niewątpliwie trafili na ślad Amuletów. Czy mógłbyś nas poprowadzić ku górom?
- Oczywiście. Chciałbym jednak, byście w zamian oddali mi pewną przysługę, która jednak nie koliduje z celem waszej wyprawy. Mam pewne interesy w Górach Pazura z pewnym pustelnikiem. Dawno co prawda go nie widziałem i dziadyga mógł dawno już wykorkować, ale nie zaszkodzi sprawdzić czy żyje, gdyż z tego co wiem, posiada pewne ważne dla mnie ingrediencje do eliksirów, które chciałby od niego odkupić... a więc ja was przeprowadzę przez puszczę i szlak ku górom, a wy nie pogardzicie moim towarzystwem i pomożecie odszukać pustelnika. A więc umowa? Towarzysze spojrzeli po sobie, po czym Dragonthan rzekł:
|
4.03.2007
Post ID: 9268
|
- No cóż... przyda się dodatkowa para rąk, zwłaszcza że trzeba będzie trcohę popracować mieczem... - rzekł Drag - No co się tak gapicie? Nie myślicie chyba, że sobie tak poprostu tam pójdzimey jak gdyby nigdy nic?
|
Mistrzyni Zagadek
Nami
4.03.2007
Post ID: 9269
|
- No i fajnie znów się zgubiliśmy - wymruczała Nami
- Nie ma co się denerwować.. Kiedyś na pewno znajdziemy drogę - odpowiedział Isli
- Ta, na pewno... szczególnie, że pałętamy się po tym lesie od dobrych kilku dni i niby góra jest już tuż tuż a i tak nie możemy do niej znaleźć ścieżki - stwierdziła Nami
- Heh, no to odpocznijmy, posilmy się i wtedy zastanowimy się co dalej.. – zaproponował Isc
- Lepszej rzeczy na razie nie wymyślimy, idę poszukać wody i jak się da wykąpać bo już mi nie za dobrze w brudnych ubraniach - z tymi słowami na ustach Nami oddaliła się od towarzyszy nie słuchając ich sprzeciwów, że nie powinna sama chodzić na nieznanym terenie. Po wypraniu przyodzienku, i nabraniu wody w bukłaki ruszyła w kierunku prowizorycznego obozu. Z daleka doszły ją krzyki, ruszyła biegiem. Z miejsca odpoczynku nie zostało nic.
Gdy Iscu ją zobaczył krzyknął - To zasadzka uciekaj! - ale było już za późno... Nami szarżowała na wrogów z wyciągniętą kataną, która płonęła tak samo jak oczy elfki... Na zmianę rzucając czary i walcząc mieczem udało jej się zabić kilku wrogów. Jednak nie uratowało to sytuacji szkieletów ciągle przybywało... Gdy wreszcie przebiła się do towarzyszy zobaczyła, że obydwaj są ranni i już ledwo stoją na nogach. Nie pozwalając sobie na chwilę roztargnienia walczyła... Ale co było dalej nie pamięta. Nie wiadomo po jakim czasie obudziła się, była noc. Podpaliła kupkę liści aby móc lepiej widzieć, bo nawet jej elfi wzrok nie przebijał ciemności, które zapadły. Jej wzrok padł na dwa ciała leżące obok niej... Gdy próbowała wstać przeszył ją ogromny ból w lewym ramieniu. Mimo nawoływać żadna z postaci nie poruszyła się, nie dała znaku życia. Po kilku próbach powstania z klęczek udało jej się to. Podeszła do nich i stwierdziła, że nie żyją. Z jej krtani wydarł się krzyk, który wypłoszył ptaki z okolicy...
|
4.03.2007
Post ID: 9270
|
- Nie, niestety nie wypełnie twego rozkazu - wrzasanął lisz
- Rób co ci każe
- Bo co ? Jesteś słaby nic nie możesz mi zrobić i jeszcze mi grozisz ? Mam dosyć twoich wrzasków i beznadziejnych rozkazów To co zrobiłeś to przesada ! Odchodze i mam nadzieje cię więcej nie zobaczyć .. chyba że w grobie - wrzeszczał nadal nekromanta gdy odział szkieletów stał z tyłu i cały się trząsł.
- Nie pozwoliłem ci odejść !! - powiedział drugi, ledwo trzymający się przy życiu a raczej śmierci lisz
- Przykro mi ale musisz sobie radzić sam - powiedział arcylicz i wyszedł z jaskini ... było ciemno lecz mimo to on otworzył mały portal i przeniósł się stąd oby jak najszybciej.
Portal otworzył się gdzieś .. lecz nekromanta nie mógł określić gdzie lecz zobaczył przed sobą kilka postaci byli to Dragonthan, Thurvandel, Anthony Edwards, Alavander i Cobalt. Patrzyli się na niego ze zdziwieniem lecz trzymali już ręce na mieczach (Anthony ściskał w drugiej ręce ARM-EW, a pod pachą ściskał młot. Wyglądało to niezbyt przerażająco).
- A ty to kto? - spytał Anthony, mrużąc oczy i przykładając liszowi ARM-EW do skroni.
|
4.03.2007
Post ID: 9271
|
- Haha!Mówiłem ci Isc, że tak będzie! Jej jednak zależy na naszym towarzystwie.
- Tak - przytaknął Isc- niezły numer z tą iluzją - twarz Nami zaczęła się robić czerwona
- Wiesz, ona chyba jest zła - powiedział Isc
- Tak, no wiesz Nami spokojnie. To tylko taki żarcik - wytłumaczył się Isli
Zaczęli iść w kierunku swojej walecznej współtowarzyszki.
- Dobrze, że nie zauważyła, że te szkielety to też iluzje. Nawet ją poturbowały!
- Tak percepcja kryje w sobie wiele tajemnic - mruknął Isli Cała trójka spędziła noc spokojnie a rano wyruszyli w stronę świątyni.
Emanowała z niej taka magia, że nie trudno było ją odnaleźć.
Gdy dotarli na miejsce wszystkim zaparło dech z wrażenia. Świątynia sięgała chmur, strzeliste wieżyczki wstrzeliwały się w niebo a wrota prowadzące do szkarłatnej świątyni były wysokie na 4 metry.
- Wiem,że może marudzę - powiedział Islington
- Ale jak chcecie otworzyć żelazne drzwi ważace ponad 5 ton?
|
Mistrzyni Zagadek
Nami
4.03.2007
Post ID: 9272
|
Nami nadal była zła na swoich towarzyszy mruczała co chwile coś pod nosem. W pewnym momencie otworzył się przed nią ognisty portal. Nie mówiąc nic weszła w niego i znikła.
|
4.03.2007
Post ID: 9273
|
- No to żeśmy się urządzili - westchnął Isc
- Cóż w takim razie proponuje zastanowić się jak otworzyć te drzwi?- spytał Isli
- Może po prostu zapukamy? - powiedział Isc łomotając do drzwi. Kiedy nic się nie stało Islington zauważył pewną dziurę w ścianie świątyni.
Wskoczył do środka tuż za Isciem.Obaj spadli na coś twardego. Było ciemno jak w ciemni. W dodatku śmierdziało trupem. Islington wyczarował kulę światła dzięki której zobaczyli, że znajdują się w celi.
- No to nikt nas nawet łapać nie musiał - westchnął Isli - sami weszliśmy do celi
- Ale mamy tą przewagę, że nikt nie wie o naszej obecności tutaj - powiedział Isc przyglądając się jednemu z trupów zakutym w łańcuchy.
- To mi wygląda na trupa człowieka. Kiedyś był wojownikiem, świadczą o tym rany na ciele, które powstały lata temu. Umarł niedawno.- oświadczył Isc
- Czy to może być Amran? - spytał Islington
- Obawiam się, że tak, ale... - urwał Isc słysząc głos za drzwiami celi.
Drzwi zaskrzypiały i do celi wszedł mężczyzna o posturze jakiej nie powstydziłby się żaden osiłek. Islington natychmiast wszedł w jego umysł i rozkazał zamknąć drzwi, co ten pośpiesznie uczynił.
Reszta należała do Isca, niewiele dało się usłyszeć z tego co mówi, gdyż Isc ciągle nim trząsł i obijał o ścianę. Islington usłyszał tylko... "trup"... "pochować"... "proszę przestań mnie bić".
Kiedy Isc puścił meżczyznę ten osunął się półprzytomny na ziemię.
- To nie Amran - powiedział Isc
- To dobrze - podsumował Isli
- Nie powiedziałbym, myślę, że w obecnej sytuacji Amran chciałby być na miejscu tego trupa...
|
4.03.2007
Post ID: 9274
|
Przeszukawszy zbira magowie znaleźli u niego jedynie pałkę, sztylet i sakiewkę. Isc otworzył sakiewkę i zamarł... po pierwsze było w niej 50 sztuk złota, po drugie błyszczał w niej różowy kamień. - Co to ? - zapytał Iscandel
- Nie mam pojęcia... ale czuć magią - odparł Islington - lepiej go zatrzymajmy.
- Tak, i chodźmy stąd - mruknął Isc -Ta świątynia miała być opuszczona Wyjrzeli ostrożnie z celi, obok z nich znajdowało się 5 innych celi, wszystkie puste. Poza tym na północnej ścianie były drzwi. Iscandel słuchał co jest z nimi gdy Islington wciągnął raptownie powietrze. - W tej celi ktoś był... jeszcze niedawno. Wskazał na ścianę gdzie była wyrysowana mała litera A. Wyrysowana krwią, która zaschła ale jeszcze nie nabrała rdzawo-czarnej barwy.
- Amran - powiedzieli jednocześnie.
- Hm, ciekawa rzecz - mruknął Islington - Den nam powiedział że to świątynia dawnego bóstwa wolności...
- No i ? - zapytał Iscandel zajęty przeszukiwaniem pomieszczenia
- W niewielu światyniach znajdują się cele więzienne - zmarszczył brwi Islington - a już na pewno nie spodziewałbym się ich w świątyni boga wolności... -
|
Mistrzyni Zagadek
Nami
4.03.2007
Post ID: 9275
|
Portal znów się otworzył. Elfka postawiła stopy na obcej, nie znanej sobie ziemi. Rozejrzała się w około. Znajdowała się w rynku. W ruinach starego miasta. Otoczyła się na wszelki wypadek niewidoczną tarczą ognia i ruszyła przed siebie żwawym krokiem, lecz z pewną dozą ostrożności.
Usłyszała szelest w krzakach, zamarła w miejscu w którym stanęła. Szybkim ruchem wyciągnęła łuk i naciągnęła strzałę. Z miejsca w które celowała wytoczył się młody czarny jak noc kot. Na zwykłego kota spotykanego w znanych jej miastach był za duży. Podeszła bliżej nie zdejmując z siebie tarczy, ale na taką odległość aby nie poranić przestraszonego zwierzęcia. Usłyszała kolejny szelest tym razem nie zastanawiała się tylko strzeliła. Szczęście w obcej okolicy nigdy nie dopisuje dwa razy. Szybkim ruchem naciągnęła cięciwę drugi raz dzisiaj, a może i nie ostatni i trwała chwilę w skupieniu a mały kot powoli zbliżał się do niej. Gdy uznała, że zagrożenie minęło okrążyła zwierzę i udała się w kierunku w którym poszybowała strzała. Jej oczom ukazał się przygwożdżony do drzewa strzałą wilk. Grot tkwił w szyi. [i:16ea306c73]Nie ma to jak szczęście i wyćwiczony refleks[/i:16ea306c73] Pomyślała kobieta. Wyrwała strzałę z ciała wilka i wróciła do miejsca w którym zostawiła kota. Zdjęła barierę ognia z siebie i podeszła bliżej do zwierzątka. Popatrzyła na nią na niego - nie wiedziała sama do końca ponieważ nie mogła rozpoznać płci - krytycznie. Kicia odwdzięczyła się za to błagalnym wzrokiem. Elfka podeszła jeszcze bliżej, wyciągnęła rękę aby pogłaskać stworzenie, nie cofnęło się a nawet zrobiło mały, niepewny krok do przodu w stronę kobiecej ręki. Dało się pogłaskać a nawet wziąć na ręce. Gdy postawiła je z powrotem na ziemi przylgnęło jak się dało najbliżej jej nóg - jakby się bało, że zostanie samo w tym dziwnym i opuszczonym miejscu.
- No i co ja mam z tobą zrobić mały? - zadała na głos pytanie elfka, chociaż wiedziała, że i tak nie otrzyma odpowiedzi.
|
4.03.2007
Post ID: 9276
|
- Spokojnie .... jestem przyjacielem. A i czy możesz zabrać tę przedmiot od mojej skroni, bo odnoszę rażenie że to może mi wyrządzić znaczące szkody mojej egzystencji
- Że co - spytał Anthony wyraźnie skołowany
- Z ego bełkotu udało mi się rozumieć e jest przyjacielem i prosi abyś zabrał ARM-EWa od jego skroni, więcej nie zrozumiałem chociaż wydaje mi się że on sam nie wie co powiedział - tłumaczył mu Al
- Skąd żeś się tu wziął i czego od nas chcesz ? - krzyknął Dragonthan próbując przestraszyć lisza lecz ten jak to wszyscy nieumarli nie znali pojęcia strachu
- Jestem, to znaczy byłem sługą lisza który wam zaoferował pieniądze za zdobycie amuletu, ale już dla niego nie pracuje za to chce wam pomóc zdobyć ten amulet i ochronić was przed nim
- Ale po co miałbyś nam pomagać ?
- Podobno każdy kto tylko dotknie tego amuletu posiądzie olbrzymią wiedze... wystarczy sekunda a z bezmózgiego potwora staniesz się najinteligentniejszą istotą na ziemi - tłumaczył lisz
- Możemy mu wierzyć - spytał Thurvandel reszty - Daj nam czas na naradę a my to ustalimy
|
4.03.2007
Post ID: 9277
|
Drużyna zebrała się na naradę. - Zdecydowanie nie możemy mu ufać. Wierzyć raczej też nie. Nigdy nie ufałem nekromantom. - powiedział Alavander.
|
4.03.2007
Post ID: 9278
|
- Cóż, nie wiem jak wy, ale ja niebardzo ufam nekromantom, nawet tym co mają dobre zamiary... w końcu to nieumarli... - rzekł Drag
Drużyna stała w bezruchu. Wszyscy mierzyli się wzrokiem. Anthony co chwilę spoglądał na licza tak jakby zaraz miał mu ściąć łeb... Alavander stał z boku obserwując przyrde. Nie chciał bowiem wtrącać się w treść "zażartych" dyskusji na temat licza... Czas mijał a wszyscy milczeli. W końcu Thurvandel wziął głos:
- Mnie tam wszystko jedno...
Wszyscy spojrzeli na niego groźnym wzrokiem...
- Ja ide w góry, a wy jak chcecie to sie tu zastanawiajcie...
Dragonthan wlazł w gąszcz na skraju lasu i zniknął w zaroślach. Zatrzymał się po chwili i nasłuchiwał rozmów drużyny...
|
4.03.2007
Post ID: 9279
|
- to co teraz? - spytał Isc
- pozostaje nam tylko iść przez północne drzwi - rzekł Islington ruszając naprzód. Obaj równocześnie otworzyli drzwi i zobaczyli... środek karczmy.
Karczmarz rozlewał piwo, kelnerki roznosiły je przyjezdnym, jakiś bard grał na lutni.
- Ale super - powiedział Isli
- Nie! - złapał go Isc - to nie może być realne, spójrz na to magicznie.
Islington wiedział już, że Isc ma rację, od każdego miejsca jechało magią na kilometr.
- Rzeczywiście, to iluzja - odparł Isli
|
4.03.2007
Post ID: 9280
|
Islington wymamrotrał zaklęcie - iluzja prysnęła. Byli w niewielkiej komnacie. Na północnej i wschodniej scienie były drzwi. Zza jednym usłyszeli romowę. Nim Islington zdążył zareagować Iscandel wbił do środka. Trafili do kolejnego więzienie... w środku było trzech strażników śmiejących się z kogoś w jednej z cel.
Byli nieźli, obrócili się natychmiast. Jeden padł trafiony pociskiem energii Iscandela. Drugi wydobył krzywą szablę i skoczył do ataku. Starł się z ćwierćelfem... krążyli wokół siebie zadając ciosy i uskakując aż trzeci z żołnierzy nie stanął za Isciem wznosząc topór. Powaliła go migiczny pocisk Isliego. Drugi się zawahał na sekundę i skończył przeszyty mieczem.
Magowie podeszli do celi: siedział w niej półelf. Mimo zmęczenie trzymał się całkiem dobrze. - Witajcie. Jestem Sevorn - powiedział
|
Mistrzyni Zagadek
Nami
4.03.2007
Post ID: 9281
|
Nami chodziła jeszcze chwile po puszczy. Po pewnym czasie znudziło jej się i postanowiła wrócić.
- Kiciuś idziesz ze mną, czy zostajesz?
- Mhrmmm
- He? Czyli co robisz? Bo nadal nie wiem... No dobra, nieważne, otworze portal będziesz chciał to w niego wejdziesz, nie to tu zostaniesz. Wymamrotała zaklęcie z ukierunkowaniem. Pojawił się portal.
- No kicia wchodzisz, czy nie?
Czarna pantera po dłuższym staniu i przyglądaniu się portalowi.
- No wreszcie - mruczała pod nosem elfka. *** W więzieniu otworzył się portal. Ognisty.
- Hmm, skądś znam ten portal - odezwał się Isc
- Ja też, ale przezorny ubezpieczony - skomentował Isli.
Sevorn się tylko uśmiechnął. Po chwili z bramy wyskoczyła czarna pantera, a za nią pojawiła się elfka.
- Łeee, to wy... myślałam, że mnie gdzieś indziej przeniesienie. No co za cholera, a nie portal. - skwitowała powitanie Nami.
Ogniste przejście zniknęło. Elfka rozejrzała się po miejsu w którym stała.
Zobaczyła uwięzionego półelfa. Na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Sev, staruszku jak się masz? - zapytała, a jej "towarzysze" osłupieli.
|
4.03.2007
Post ID: 9282
|
- Witaj Nami - odpowiedział Sev odwzajemniając uśmiech elfki... - zważywszy na to, że siedzę tu zamknięty od 4 dni, bez wody i strawy, upokarzany i katowany to całkiem nieźle - wyszeptał z trudem półelf - Cieszę się, że wreszcie ktoś mnie znalazł. Powoli zaczynałem oswajać się z myślą, że przyjdzie mi tutaj dokonać żywota. Na szczęście się myliłem. Powiedz mi droga Nami, co Ty.. znaczy Wy - Sevorn zwrócił swój blady wzrok w kierunku dwóch towarzyszy elfki - tutaj robicie? Jak zakładam nie był to spacer w poszukiwaniu ziół, czy też duchowej odnowy. Zmęczenie półelfa dawało o sobie znać. Sevorn usiadł na kamiennej posadzce, złapał się za głowę i ledwo słyszalnym głosem zapytał... - Może tak zamiast stać nade mną dalibyście coś do jedzenia, albo do picia? Isli zdumiony nieco zuchwałością tonu półelfa wyciągnął kawałek suchara i podał go Sevornowi razem z bukłakiem, w którym była woda. Łowca zjadł suchara, popił wodą, po czym wstał chwiejąc się na nogach i powiedział. - To ja proponuję opuścić to miejsce jak najszybciej, o ile nie macie nic przeciwko ? - spojrzał w dół i zobaczył czarnego kota - o kiciuś, a Ty tutaj co?...
|
4.03.2007
Post ID: 9283
|
- Halo, ludzie, gdzie wy je... - Drag wylazł z gąszczu i rozglądnął się dookoła, towarzysze gdzieś znikli...
- Gdzie ich licho podziało!? - Wdrapał się na drzewo i rozglądał się dookoła. Spojrzał w góry pokryte śniegiem
- I ja miałem się tam dowlec... przecież to 3 dni drogi... - ponownie rozglądał się dookoła szukając pozostałych
- No przecież nie zapadli się pod ziemie!... ech ci magowie... że też ja zawsze musze trafić na magów...
|
Mistrzyni Zagadek
Nami
4.03.2007
Post ID: 9284
|
- Eeee - odezwał się Isli.
- Czego? - zapytała Nami
- A skąd się znacie? - wyprzedził pytanie Isliego Iscu.
Nami już szykowała się do zgryźliwej odpowiedzi, ale odezwał się Sev.
- Nasze ścieżki już się wcześniej skrzyżowały. Mieliśmy przyjemność podróżować ze sobą kilka razy - stwierdził Sev i uśmiechnął się. Po zjedzeniu tego sucharka poczuł się lepiej, mimo tego, że to była mała ilość.
- Chcesz jeszcze jeść? - zapytała Nami.
- Jeżeli masz, coś czym mogłabyś mnie poczęstować to nie wzgardzę tym - odpowiedział Sev.
Nami zaczęła grzebać w swoim plecaku. Wyciągnęła suchary i bukłak.
- Nic specjalnego, ale zawsze coś. Na lepsze jedzenie musisz poczekać, aż znajdziemy jakąś cywilizację. - powiedziała Nami
Sevorn nadpił trochę z podanego bukłaka.
- Mhmm, to jest na pewno lepsze niż to co dał Isli, taki się nazywasz prawda? - Elf kiwnął w odpowiedzi - a nie skończyłem mówić, wino jest na pewno lepsze niż woda.
- Burżujka - odezwał się Iscu
- Zamknij się bo będziesz za chwile wyglądał o wiele gorzej niż on po kilku dniach więzienia - burknęła Nami
- Nami, a co się stało, że tak się do nich zwracasz i jesteś źle nastawiona? - zapytał z ciekawością półelf.
- Jedz spokojnie, nie bądź ciekawski - Nami pokazała język - kiedyś może Ci opowiem - odpowiedziała - Jak skończysz przydałoby się ruszać, a pytałeś o moją kicię?
- Ehe - usłyszała odpowiedź
- Znalazłam ją w jakieś dziczy, tam gdzie się przeniosłam od tych dwóch typów. - Pokazała palcem na Isca i Isliego.
- To co zjadłeś już? - odpowiedziało jej kiwnięcie głową - No to idziemy stąd, nie za bardzo mi się widzi tutaj siedzieć szczególnie, że powoli zaczyna się ściemniać a wcześniej były tutaj straże... - burknęła Nami i ruszyła długim opustoszałym korytarze
|
4.03.2007
Post ID: 9285
|
- Spokojnie - powiedział Isl
- Jesteśmy tu, bo to ostatni trop po zaginionych, których mamy odszukać
-Racja - podsumował Isc
- Poza tym jak na razie jedyna droga na zewnątrz to znalezienie wyjścia, które pewnie jest gdzieś na górze - dodał Isl
- Albo portal - zaoponowała Nami
- No to trza nam wybierać - powiedział Isl otwierając kopniakiem jedne z drzwi, za którymi były schody
- Sev? - Isl spytał na niego pytająco - Nami? Idziemy?
- Nami otworzyła portal. Isl przełknął głośno ślinę, wiedział bowiem, że we dwójkę mogą nie dać rady
- No wiecie damy sobie jakoś radę - powiedział nie wiedzieć dlaczego Isl
- Kogo macie odszukać? - spytał nagle Sev
- Przyjaciół, którzy zaginęli a ostatni ślad po jednym z nich znaleźliśmy właśnie tutaj - powiedział Isc
|