21.10.2004
|
Dragonthan dopił wino jakie jeszcze miał, zamówił następne, po czym podszedł do stolika, obok którego siedział Islington i rzekł:
- Witaj Islington! Moja godność Dragonthan, syn lmera i Hestydy
*odsunął krzesło i usiadł obok niego*
Islington przestał na chwile grać i spojrzał na Dragonthana, a po krótkiej chwili machnął reką dając znać, żeby ten mówił dalej, poczym zaczął znowu grać.
- Nawet do dalekich Ziem Południa dotarły słuchy o tobie...
*Islington zaksztusił się*
- Na Południowych Ziemiach?? - zdziwił się wielce - Nigdy tam nie byłem. Co to za kraina?
- To jedna wielka...y..y..y...pustynia, że ją tak nazwe. Tylko na nielicznych ziemiach istnieje trawa, a gdzieniegdzie las, porośnięty gęstą szatą dzikich roślich
*przybliżył się ku uszom Islingtona*
- ...Podobno kiedyś mieszkali tam Entowie, ale po ostatniej wojnie nikt ich tam nie widział...
*wyprostował się i łyknął wina*
- Nigdy nie słyszałem o żadnej wojnie na południu - odparł Islington
- A kogóż by interesowała wojna na pustyni? - zapytał twierdząco - Nikogo...nikogo... Wracając do tematu naszej rozmowy, Pamiętam jednego Islingtona, który brał udział w wojnie Kalwadorskiej, w obronie twierdzy Minas Mounth. Pomyślałem, że jesteś jego bratem, ponieważ w tych okolicach bracia noszą takie same imiona - i zaczął wpatrywać się w twarz Islingtona oczekując na odpowiedź...
|
21.10.2004
|
Lobo z zaciekawieniem przysłuchiwał się rozmowom nie czuł jednak potrzeby przyłączenia się do którejkolwiek z nich. Dopił samotnie swój miód i odesłał ogniki. Zdjął też dłoń z rękojeści sztyletu. Na szczęście do zadnej bójki nie doszło. Następnie zwrócił wzrok ku Denowi i jego partnerce - czy oni nigdy nie mają dosyć? - pokręcił głową drow i zamówił kolejny trunek. Tym razem zadowolił się mocną herbatą z północnych liści. Popijał ją w milczeniu przygladając się tańcom i nasłuchując rozmów.
|
22.10.2004
|
- Hellburnie, dałbyś się namówić na romantyczny spacer w świetle księżyca?
|
22.10.2004
|
Islington przestał grać.
- Coż, braci to ja mam mnóstwo znając mojego ojczulka - zaśmiał się Islington - Patrząc po reakcji Denadaretha ty również jesteś znany Łowco Smoków. Na szczęscie teraz moge nadrabiać brak twej osoby w mej pamięci. - Islington nachylił się nad uchem Dragonthana i spytał
- A ileż to smoków pokonałeś? Duże? Otwarta walka, czy może podstęp? Slyszałem kiedyś o jakimś naiwniaku, który nafaszerował owce smołą i podrzucił smokowi. Efekt był taki, że smok zjadł najpierw jego, a owcy nie ruszył - zaśmiał się Islington.
- Ja przebywałem przede wszystkim na północy, mróz i chłód są przyjemne choć od czasu do czasu lubię sobie posiedzieć w ciepłej oberży
i pogadać o wyszczerbionych mieczach - Islington nagle uslyszal Sharwyn proponujaca komuś romantyczny spacer.
- Ech... zawsze denerwowaly mnie te platoniczne gierki. Jakby nie mogli sobie wszystkiego powiedziec od razu. - Islington urwał
- No chyba, że nie zamierzają rozmawiać - Zarechotali teraz obaj Łowca Smoków i Mistrz zauroczeń upajając się sielankową atmosferą panującą "Pod Rozbrykanym Ogrem".
|
22.10.2004
|
Czerwone oczy ifryta błysnęły.
- Oczywiście moja Pani.
Hellburn objął ramieniem Sharwyn i razem wyszli z oberży...
|
22.10.2004
|
Dragonthan wyraźnie niechciał opowiadać o smokach, ale skoro to on zaczął tą rozmowę, nie miał wyboru.
- Drogi Islingtonie - rzekł z ciężkim oddechem - Walczyłem z wieloma smokami, nie zawsze w otwartej walce. Zabiłem dwie czarne smoczyce, jednego czerwonego, jednego złotego, 3 zielone i...
*w tym momencie zacisnął pięści*
- Jednego błękitnego drania... straszne z nich bestie...
*wziął głęboki oddech*
- Pojedynkowałem się z nim w opuszczonej wieży strażniczej. Uganiałem się za nim wokół wieży, biegając jak głupi... - tu zaśmiał się chwilę - ale w końcu dopadłem bestie. Najgorzej było jak polowałem na kryształowego smoka... ooo tu nie było łatwo, ponieważ jak sam wiesz on nie ma serca tylko kryształ. W żaden sposób niemogłem do usmiercić i po 4 godzinach walki dałem sobie spokój. Z żadnym rdzawym smokiem nie walczyłem i nie mam zamiaru, bo nie znam kogoś kto bez używania magii potrafi oprzeć się ich kwasu...
W tej samej chwili popatrzył na Denadareth`a i WorldDragona`a, a następnie rzekł do Islingtona:
- Ci dwaj mają w sobie coś więcej niż tylko duszę smoka...
*przyblizył się znów ku uszom Islingtona*
- Zawsze kiedy widzę smoka, widzę również jego zamiary...
*rozglądnoł się dookoła*
- Ale niestety ich myśli nie jestem wstanie zobaczyć... - zaczoł mówić coraz ciszej - Zdradze ci sekret, otóż dostałem dar od Bogów, czytania w myślach smoków, ale ci dwaj nie są zwykłmi smokami...
*Rozprostował się i krzyknoł w kierunku Oberżysty*
- Pieczeń z czerwonego smoka! - obejżał się za siebie poczym rzekł do Islingtona - Mam nadzieję, że Denadareth i WorldDragon tego nie usłyszeli - I obydwaj zaśmiali się.
|
22.10.2004
|
//Atmosfera była ciągle taka sama, WD odpowiadał na wszystkie kiwnięcia znanych osób WD udawał, że nie słyszy Dragonthana, lecz prawdą jest, iż smoki, a przynajmniej jeden - gdyż do końca Światowy nie wie, czy ktoś ma takie cechy jak on - mają doskonały słuch. Wcale się nie bał łowcy smoków - praktycznie mało kogo się bał, jeno masowego ataku - jesio nie widział takiego, ftóry zdołałby go drasnąć w pojedynkę. Jes to praktycznie niemożliwe. Gdyby to było 20 łowców, WD pewnie zamieniłby się w smoka i odleciał, ale jak jeden ... praktycznie nic się nie działo ... gdy Denadereth posłał mu wiadomość co się kroi zignorował ją ... Byćmoże Światowy Chojraczy, ale jes pewien swej mocy ... Pare chwil później WD znowu zasnął i powoli uwolnił ducha, aby patrzał co się kroi//
|
22.10.2004
|
Otworzył ciężkim ruchem dębowe drzwiczki Oberży. Rozejrzał się i nie pewnie przekroczył próg szynku. Stanął. Spojrzał raz w lewo, potem w prawo. Przez jego głowę przeleciała tylko jedna nieuchwytna myśl :
"O co tu - kurczę- chodzi ?? Ilness: Po pierwsze: nie bluźnij w swoich postach. Po drugie: nie musisz podkreślać, żeś nowy - wszyscy to naprawdę wiedzą.
|
22.10.2004
|
Denadareth również słyszał co mówi Dragonthan... a dokładniej słyszałby gdyby jego uwagę pochłaniało coś więcej niż tylko oczy Cyry... oczy które były piękniejsze niż blask Klejnotu Dwóch Lilii odbitego w Srebrzystym Lustrze Cierni... Nie zauważył wtargnięcia nowego przybysza... jedynie uspokoił się widząc spokój Światowego... Za długo... zdecydowanie zbyt długo pomyślał z żalem...
|
22.10.2004
|
- Widzisz Łowco smoków - zaczął Islington - bo nic na tym świecie nie jest takie proste i normalne. Gdyby na każdego możnabyło rzucić to samo zauroczenie stwierdziłbym, iż jestem w raju. - zaśmiał się
- Wystarczy takie tutaj spotkanko w karczmie niby nic ten teges a oni już wychodzą - westchnął Isli. Gdy do karczmy wszedł jakiś nowy przybysz Islington jak zwykle musiał się mi przyjrzeć.
-Tak - mruknął pod nosem - ciekawy z niego typek
|
22.10.2004
|
Czuł się nie co nieswojo w tych okolicach, na powitanie już sam oberżysta zmierzył go przenikliwym spojrzeniem... Wiedział jednak, że na jego postaci spoczywa więcej oczu. Oczu, które śledzą każdy jego ruch. Każdą jego myśl...
|
22.10.2004
|
Lobo uniósł na chwilę głowę znad kubka i rozejrzał się po sali. Odprowadził wzrokiem Sharwyn i Hella potem przyjżał się Denowi i Cyrze.
- Kolejne związki się szyqją...dejavu?
|
23.10.2004
|
-Nie inaczej... Ale nie nam o tym sądzić. - teraz zwrócił się do Maffeja -Podać coś, wędrowcze?
|
23.10.2004
|
Minęło kilka godzin, a Sharwyn i Hellburn wrócili do gospody, zadowoleni z siebie. Usiedli przy stole i cały czas puszczali do siebie oczka.
|
23.10.2004
|
Przecisnął się przez tłumy spoconych ciał. Ruszył w sytonę szynkwasu, za którym machał dłonią oberżysta. Te ruchy - jak mu się zdawało - były zaadresowane bezpośrenio do niego. Miał rację...
- Podać coś, wędrowcze ? - zapytał karczmarz o smagłej twarzy. W jego głosie można było wyczuć nutę ostrożości - tak jakby chiał się dowiedzieć z kim ma do czynienia.
- Sok z żuka i ciasteczka z troll'a - uśmiechnął się. Coś mu mówiło, że chyba ma rację. Czuł drgania many...
- Przepraszam... ale niestety...
Już nie słyszał głosu karczmarza, jego głos coraz bardziej cichł ostatecznie ginąć w ciszy kontemplacji...
- Przepraszam... ?! - oberżysta poklepał go po ramieniu.
- Tak ? Ehm... zamyśliłem się...
|
23.10.2004
|
Siedząc, wpatrywał się w piękne oczy Sharwyn. Hellburn nigdy nie miał szczęścia w miłości (za to miał szczęście w kartach). Nie mógł uwierzyć, że to sie dzieje naprawde. Przeniósł wzrok na nowoprzybyłego. Nie wyglądał na człowieka a tym bardziej na elfa. Brązowe gałki oczne i ziemista skóra... żadna ze znanych mu ras nie wyglądała podobnie.
"może jest pod wpływem jakiegoś zaklęcia zmieniającego wygląd"
Pomyślał. Jednego był prawie pewien. Przybysz był magiem...
- Hell kochany, co ci sie stało - aksamitny głos Sharwyn wyrwał go z zadumy.
- Nic, nic... jak myślisz kim jest ten nowy ?? - szepnął
|
23.10.2004
|
Wział drewniany talerz z ciasteczkami, w drugą dłoń pochwycił przepełniony sokiem kufel. Odwórcił się od szynkwasu. Wśród czterech ścian karczmy nadaremnie poszukiwał wolnego stolika. Nagle coś przykuło jego uwagę...
Dwa pulsujące krwistym ogniem punkty...
Obserwowały go...
Nagle znikły...
Jakaś nieznana siła jednocześnie przestrzegała go przed nimi oraz przyciągała do poznania ich tajemnicy. Ruszył w stronę gdzie przed chwilą ogniste ślepia majaczyły w mroku. Dostrzegł, że siedzą tam dwie postaci - jedna drobna, zakapturzona, druga - postawna, prawdopodobnie w zbroi. Dwa krzesełka przy stoliku były puste... Ruszył niepewnie...
|
23.10.2004
|
- Płomyczku, on tu idzie! - powiedziała Sharwyn.
- Zobaczymy czego chce... - odpowiedział Hellburn.
- Przypomina mi jednego czarodzieja z Enroth, Wilfreya, ale po co miałby się tu fatygować mistrz magii z tak odlebłej krainy?
|
23.10.2004
|
Przybysz podszedł do stolika przy którym siedzieli Hellburn i Sharwyn.
- Przepraszam, można się dosiąść
- Oczywiście - rzekł ifryt i nieznajomy usiadł na krześle.
Przez pierwsze 5 minut rozmowa się nie kleiła. Hellburn wsłuchał się muzykę wróżek i zamknął swoje czerwone ślepia, Sharwyn spoglądała to na ifryta, to na nowoprzybyłego, to na tańczące pary. Przybysz patrzył tylko w swój drewniany talerz z ciastakami i przegryzał je od czasu do czasu popijając swoim trunkiem. Nagle Hellburn otworzył oczy i zapytał:
- Jak cię zwą i kim jesteś
Jego oczy przenikliwie popatrzyły na nieznajomego...
|
23.10.2004
|
- Wydaje mi się, że nowy przybysz zdążył już zrobić niemałe zamieszanie - powiedział Islington tak głośno by Maffej mógł to usłyszeć
- Dziwne, podszedł do Hella i Sharwyn - zdziwił się Islington
- Kolego! Oni nie potrebują eliksirów miłości - zaśmiał się Islington.
|