Kroniki magii
1 2 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 2. |
Sierpniowe promienie wchodzącego słońca wdarły się do pokoju przez szparę w oknie i wylądowały na twarzy Serafina, łaskocząc go lekko w nos. Chłopak próbował zrzucić tą "muchę" i po paru nieudanych próbach obudził się. Niechętnie otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Praktycznie nic się nie zmieniło. Te same kremowe ściany. Ta sama brązowie jednolita aż do porzygu podłoga. Tylko na stoliku jakby więcej butelek - ślad po wczorajszej "imprezie" powitalnej. Oba łóżka z pokoju były złączone. Spał na nich wraz z dwójką znajomych, którzy teraz leżeli we własnych objęciach jakby sam Morfeusz ich tulił. Podłoga również miała swoich lokatorów - jeszcze trzech innych imprezowiczów.
Aganal po cichu wstał i założył jakieś spodenki. Pospiesznie bez wydawania odgłosów zrobił sobie śniadanie i wyszedł na balkon. Zazwyczaj byłą to przestrzeń tylko do postania i wypalania kolejnych paczek papierosów. Nie było tam nawet na czym usiąść. Może to i lepiej - przynajmniej nie zasnąłby ponownie. Zajadał przyrządzone kanapki, spoglądając na majaczące w oddali wchodzące słońce i rozmyślając nad minionymi wydarzeniami. Z rozmyślań wyrwał go dotyk ramion na wysokości pasa, ale nie dał po sobie tego poznać. To był jeden z nielicznych przypadków kiedy mógł całkowicie odgrodzić się od świata i nie przejmowac tym co ktoś mówi lub robi, o ile nie próbuje go zabić.
- Tak wcześnie na nogach? - usłyszał miękki głos.
- I kto to mówi. Sam późno nie wstałeś.
- Zimno było to co miałem robić? Obróciłem się, ale nadal nie miał kto grzać od drugiej strony.
- Jakby było to wam potrzebne - zaśmiał się kwaśno. - Dawaliście sobie radę sami z ogrzewaniem.
- Niby tak, ale w kupie raźniej.
- I śmierdząco.
- Przestań dowcipkować i chodź na śniadanie. Artur zrobi jajecznicę.
- Dzięki, już jadłem. Zresztą... - zaczął jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu tylko westchnął. - Nieważne. Po prostu tu zostanę i przemyślę parę spraw.
- Naprawdę się nie skusisz? - spytał się chłopak głosem kusiciela. - Widzę, że jednak nie. Nie wiesz co tracisz.
- Nie bym był taki pewien - mruknął pod nosem Serafin, kiedy jego przyjaciel wchodził do budynku.
"Czemu to wszystko musi być takie" pomyślał. "Oni razem, a ja z wyrwą. Gorzej, że jakby i jakieś skrzydła mi wyrwano. Nie dość, że w szkole coraz ciężej to jeszcze i częściej te głupie uczucia!"
- Weź się w garść, chłopie! - rzekł do siebie, wstając.
Poprzednia | Jesteś na stronie 2. | |
1 2 |