Miejsce Ksiąg
1
2
|
Poprzednia
|
Jesteś na stronie 2.
|
|
Patrzył z rozbawieniem jak liczni czarodzieje dwoją się i troją ustawiając osłony, wzmacniając oręż i wierzchowce armii najemników zaciągniętej pospiesznie przez nieznanego mu magnata.[p]- Jak zwykle. Zawrócili mu w głowie bredniami o przemianie ołowiu w złoto - mruknął cicho - Jacy pazerni są dzisiejsi panowie. Pięćset lat temu, pamiętam jak dziś, z wieloma władcami dało się prowadzić rzeczową konwersację. I większość z nich miała dość rozumu aby nie poruszać spraw, które ja mógłbym uznać za drażliwe...[p]Popatrzył chwilę w dół, na przygotowania do oblężenia murów otaczających jego wieżę. Jak bardzo precyzyjne. Jak bardzo bezcelowe.[p]- A dziś, proszę - prychnął gniewnie - kilkunastu magików wyobraża sobie, że posiądzie moje księgi wmawiając jakiemuś trzeciorzędnemu władyce, że pomogą mu się wzbogacić - lubił mówić do siebie. Zresztą, nie miał innych alternatyw.[p]Los władyki po bitwie oczywiście był przesądzony - musiał mu się przytrafić nieszczęśliwy wypadek, i to zapewne zanim dowie się, że alchemiczna maszyneria ma zupełnie inne przeznaczenie niż mu powiedziano.[p]- Ale ciekawe w jaki sposób ta zgraja nieudaczników i partaczy zamierzała podzielić między siebie mój księgozbiór nie tratując się przy tym nawzajem - potrząsnął głową i spojrzał na przedpole wypełniające się równymi czworobokami najemników.[p]Powietrze iskrzyło od zawieszonych w nim zaklęć. Rozpoznał protekcję od wody i powietrza, przyspieszenie jednostek latających - teraz widział, że były to mantikory i harpie, precyzję dla orków z ciężkimi kuszami i kilka innych. Wszystkie znajdowały się w jego księgach. Jak i kontrzaklęcia na każde z nich. Pchnął okiennice i odetchnął głęboko świeżym wiosennym powietrzem. Przez chwilę popatrzył na gładkie mury otaczające olbrzymi dziedziniec. Słońce wygrywało na nich bezdźwięczną symfonię odbitych promieni.[p]Piękny dzień - pomyślał unosząc ręce - "ciekawe czy jakiś bard wspomni o tej pogodzie, zanim przejdzie do właściwej części swej nowej ballady..."[p]Zamknął oczy. Zegary w wieży wybiły południe, gdy przywołany Grzmot Armageddonu, bez żadnego ostrzeżenia przetoczył się po przedpolu wieży pokrywając ognistym deszczem ziemię wraz z wszystkim co znajdowało się na jej powierzchni.[p]Zanim opadł pył Znawca Ksiąg schodził już z powrotem krętymi schodami, do swojej biblioteki. Atrament na czubku pióra nie zdążył jeszcze zaschnąć.[p]- To dobrze - powiedział głośno do siebie Znawca Ksiąg biorąc je ponownie do ręki.
Poprzednia
|
Jesteś na stronie 2.
|
|
1
2
|