Mroczna Krucjata

Ta opowieść traktuje o wojnie, zwanej „Mroczną Krucjatą”. Opowiada o historii siedmiu zwaśnionych ras, które toczyły wojnę o planetę Kronus.
Planeta Kronus, niegdyś spokojna kolonia na obrzeżach Imperium człowieka, stała się polem straszliwych walk. Siedem armii zderzyło się na tym świecie. Każda przeciwna odwrotowi, każda uważająca, że działa w słusznej sprawie. W głębi pustyni przebudzili się Nekroni, starożytne maszyny, których jedynym celem było zniszczenie wszelkiego życia. Ale inne zło skierowało wzrok na ten świat. Z głębin Spaczni przybyli Kosmiczni Marines Chaosu, demony i straszliwy Książe Okrucieństwa. By stawić opór temu złu rządzące planetą Dominium Tau rzuciło do walki swych elitarnych żołnierzy w ich zaawansowanych pancerzach bojowych. Potężne Imperium człowieka reprezentowała Gwardia Imperialna, która miała za zadanie przywrócić tą planetę na łono Imperium w imię Boga Imperatora. Niczym zielona fala zniszczenia przez Kronusa przeszła horda orków, by zniszczyć planetę bez względu na nic. Ze swej Osnowy wynurzyli się Eldarzy, starożytni wrogowie Nekronów, by zażegnać zagrożenie w postaci Nekronów. W końcu przybyli Kosmiczni Marines, najwspanialsi i bezkompromisowi żołnierze ludzkości. Widząc świat dręczony przez obcych i heretyków, przystąpili do wielkiego oczyszczenia. Zaczęła się Mroczna Krucjata. Mogło ją zakończyć tylko całkowite zwycięstwo jednej frakcji i całkowita porażka wszystkich innych.
Dowódcami tych zwaśnionych stron byli kolejno:
- Lord Nekronów Kronus, przebudzony w świecie, którzy żywi nazywają jego imieniem, postanowił oczyścić go z „żyjącej infekcji”.

- Elifiasz Pogrobowiec, Mroczny Apostoł z legionu Niosących Słowo przybył aby zmienić ten świat na spaczony obraz czterech bogów Chaosu. Razem z nim przybyli jedni z najpotężniejszych czarnoksiężników, Zantos i Xaxas.

- Komandor Shas O’Kais, uczeń komandora Prudermoore, przybył wraz ze swym przyjacielem, kreatorem Harbyxem. Przybyli również sojusznicy Dominium: Krooci i Vespidzi. Dowódcą wojskowym Tau był komandor O’Kais, ale wodzem duchowym był Niebianin Aun’el Shi’ores. Podczas gdy wszyscy walczyli o władzę, Tau wojowali w imię „Wyższego Dobra”.

- Gubernator Wojskowy Lukas Alexander dowodził Gwardią Imperialną na Kronusie. Miał do dyspozycji pięć kompanii: II kompanię Zmechanizowaną, III kompanię Lotniczą, IV i V kompanię Pomocniczą oraz I kompanię Szturmową. Razem tworzyli I Regiment Kronusa, zwany „Wyzwolicielami”.

- Wódz Gorgutz, zwany przez swoich wojowników „Wyrwiczerepem”, przeprowadził desant na Kronusa. Z racji, że 97% orków to dwumetrowi analfabeci, Gorgutz potrzebował jakiegoś rozumnego orka jako doradcy. Został nim Mekaniak z klanu Złych Księżyców, weteran osławionej wojny o Tartarusa. Jako że Mekaniak z powodu nadmiaru hałasu, smogu, wybuchów, cygar i orkowego specyfiku zwanego „szajbimbrem” był bardziej niż szurnięty, orków należało się słusznie bać.

- Prorokini Taldeer ze Światostatku Ulthawe przewidziała powrót Nekronów. Gdy po 65 milionach lat Nekroni się przebudzili, Eldarzy znów ruszyli na wojnę. Ich taktyka polegała na kryciu się i podstępnych atakach z zaskoczenia, co może sprawdzało się w walce z powolnymi Nekronami, jednak było już zupełnie nieskuteczne w starciu z orkami.

- Brat-Kapitan Davian Thule rozporządzał I, III i IV kompanią swojego zakonu. Krwawe Kruki, uważane za najwspanialszy zakon Kosmicznych Marines. Miał ze sobą najświetniejszych żołnierzy zakonu, Terminatorów I kompanii. Gdy Kapitan Thule wydał gubernatorowi Lukasowi Alexandrowi rozkaz wycofania się, ten odmówił. Zostało to przez Marines uznane za zdradę Imperatora, a jak głosi Katechizm Nienawiści, „Grzechów jest wiele. Kara jest jedna. Karą jest śmierć”. Marines musieli więc walczyć z potencjalnymi sprzymierzeńcami.

Tak więc zaczęła się Mroczna Krucjata. Wojna trwała trzy lata. Początkowo to Nekroni wygrywali. Jako że byli praktycznie nie do pokonania(większość zabitych Nekronów wstaje by walczyć ponownie), nikt nie potrafił stawić im czoła. Najtęższe eldarskie umysły nie potrafiły wymyślić sposobu pozbycia się Nekronów raz na zawsze. W końcu jednak pewien pomysł zrodził się w zapętlonej psychice Mekaniaka...
W warsztacie było duszno i ciemno. W skupieniu pracowali tutaj mechanicy. A raczej pracowaliby, gdyby był to warsztat Marines albo Gwardii. To był jednak „przybytek” orków. Co jakiś czas były tam wybuchy. Orkowi mechanicy mieli dziwny tryb pracy. Z grubsza to tylko palili i słuchali jakiejś rockowej muzyki. Jedynym pracującym orkiem obecnym na hali był Eldo, „szereżant” Złych Księżyców. Jego dziwny „tytuł” oznaczał, że był trzecim po Mekaniaku orkiem w klanie. Mieli montować szczyt technologii orków- wojenną fortecę na kołach. Mekaniak właśnie przemawiał do orkowych chłopaków po porażce na Nizinie Panrei. Wywód ów miał na celu oczywiście podniesienie morale.
- Tak więc chłopaki, nie zrażać się. E, tam, to nic, że rękę połamałeś. Ty też, palce potraciłeś, ale spluwę albo toporek utrzymasz. No, a ci jaszczur Krootów nogę udziobał. Odrośnie ci, he he.

- E... Szefie?- zapytał jakiś rębacz.

- No co jest?- spytał Mekaniak.

- Nie mogę zdjąć hełmu- powiedział żałośnie ork.

- Ehhh....Weźcie się jeden z drugim i mu pomóżcie- wysapał zmęczony głupotą swoich podwładnych ork.

- Palnikiem może być, szefuniu?- spytał ktoś z tłumu.

- Wy małe, durne...Nie, nie palnikiem- warknął Mekaniak.

Wyszedł z tawerny i spotkał Klonka, szefa orkowych saperów, zwanych Pancerwałami.
- Witaj, Mekaniaku!- zaryczał tubalnym głosem Klonk.

- Cześć, Klonk- odpowiedział ork.

- A co ty dzisiaj taki nie w humorze?- zagadnął Pancerwał.

- Musiałem przeprowadzić rozmowę umoralniającą z chłopakami z Krwawych Toporów- oznajmił Mekaniak.

- Brr... To chyba gorsze niż stać samotnie wokół okopanych wrogów- zażartował Klonk.

- Żebyś wiedział- przytaknął ork.

- No a co w warsztacie?

- A właśnie, wiesz co zrobili ci „inteligenci” od Sharkeya?

- No wal!

- Usmażyli sobie kilka szczunoków. Niby nic dziwnego, ale te szczunoki miały zbudować nam generator.

- I co się stało?- zapytał z rozbawieniem Klonk.

- A co niby się mogło stać? Zasilanie w warsztacie trafił szlag!- wrzasnął Mekaniak.

- No to kiepsko.

- Gorzej niż kiepsko...

- No, ale czego mogłeś się spodziewać od chłopaków Sharkeya? Raz żarł z tego samego gara co jeden twoich chłopców to myśli, że wszystko mu wolno.

- Dokładnie, dokładnie. Dobra, to ja idę. Do jutra.

- Słuchaj, kto tak wrzeszczy?- spytał Klonk.

- Co? Nie, no przecież mówiłem: nie palnikiem!- wrzasnął Mekaniak. Ostatnią rzeczą którą słyszał, był tubalny śmiech Klonka.

Mekaniak wszedł do swojego warsztatu i oczywiście zastał swoich „leserów”. Wszyscy wzięli się ostro do pracy. Mekaniak poszedł do swojej komórki z narzędziami i wyjął swój „niezbędnik”. Sprawdził zawartość pudełka cygar . Pusto. Obejrzał zawartość skrzynki amunicji. Pusto. Sprawdził pudełko na broń. Znalazł tam dwa, samotne cygara. Odpalił jedno. Zaczął rozmyślać nad swoim problemem- nieśmiertelnością Nekronów. Wiedział, że żywe trupy już i tak nie żyją. Choć raz szpiegowanie Eldarów się opłaciło. Zaczął przeglądać wiele manuskryptów, holodysków i starych, wiekowych książek. W ręce wpadły mu jakieś greckie mity. Gdy je czytał, natrafił na opis 12 prac Herkulesa. Doznał wtedy olśnienia. Skoro grecki heros nie mógł zabić hydry, ucinał jej łby, a jego przyjaciel przypalał szczątki szyi hydry. Orkowie też musieli zastosować fortel. Myślał, jak sprawdzić teorię w praktyce. Nagle wpadł na doskonały pomysł. W tym momencie usłyszał, że woła go jeden z mechaników.
- Szefie, skończyliśmy!- krzyczał Eldo.

- Tak, tak, dobrze. Skocz po Madbrusha- rozkazał Mekaniak.

- Ale szefie...- zaczął mechanik.

- Powiedz mu, żeby wziął metalową figurkę i kawał żelaza-powiedział szef mechaników.

- Ale...

- Idź, bo cię przysmażę!- wrzasnął Mekaniak.

- Już, szefie!- krzyknął Eldo i ulotnił się. Szybkość, z jaką to zrobił, dowodzi, że Mekaniak przysmażył niejednego orka. Po chwili nadszedł wojownik większy od Mekaniaka.

- Czegoś chciał ?- spytał Madbrush.

- Wziąłeś co kazałem ?- odpowiedział pytaniem stary ork.

- Tak jest- oznajmił wielki rębacz.

- Dzięki. Idź do Gorgutza i powiedz mu, że mam pomysł na pokonanie Nekronów.

- No dobra- powiedział Madbrush i wyszedł. Mekaniak wziął łom i z całej siły trzasnął nim w figurkę. Kawałki latały po całym warsztacie. Strzaskana główka posążku została na stole. Na tej figurce orkowie testowali sztuczną inteligencję. Figurka nadal była sprawna, ale też bezużyteczna. Z Nekronami było tak samo. Nigdy nie uda się im zniszczyć żywych trupów, ale gdyby spacyfikować ich do stopnia kupy złomu, będą niegroźni. Ta wizja przemawiała do Mekaniaka jak żadna inna.

Od tej chwili przebieg wojny diametralnie się zmienił. Nikt nie był bardziej utalentowany od orków w totalnej demolce. Najwcześniej z wojny „wypadli” Eldarzy, zniszczeni przez swoich starożytnych wrogów. Później horda zielonoskórych (orków) wybiła do nogi Gwardię Imperialną. Dalej padła ostatnia twierdza Chaosu. Został już tylko zakon Krwawych Kruków(Kosmiczni Marines), horda orków, siły ekspedycyjne Dominium Tau i nie-martwe zastępy Nekronów. To Mekaniak odkrył sposób na pokonanie wrogów życia, ale Tau zniszczyli ich główny bastion. Wysadzili cały płaskowyż Thur-Abisu...
Sklepienie po raz kolejny niebezpiecznie się zachwiało. Pochód w tunelu zamarł. Po chwili ruszyli znowu. Grupa szturmowa Tau składała się z trzech drużyn wojowników ognia, dwóch drużyn uderzeniowych w pancerzach „Crisis X8”, komandora O’Kaisa, kreatora Krootów Harbyxa, drużyny Krootów Alfa dosiadającej ogarów Krootów i jednego, wielkiego Krootoxa. Mieli podłożyć bombę fuzyjną i wysadzić grobowiec-fortecę Nekronów. Nie chcąc ryzykować bezpośredniej konfrontacji, Niebianin wysłał elitę Dominium Tau. Komandor O’Kais miał osobiście odbezpieczyć ładunek wybuchowy. Nagle Harbyx kichnął.
- Bądź cicho- szepnął O’Kais.

- Masz pancerz to dobrze ci mówić. Nabawię się tu kataru- jęknął skrzekliwie kroot.

- Nie narzekaj. Wolisz mieć katar, czy być pociętym przez Nekronów?- zapytał zgryźliwie Tau.

- Ehh...Masz rację.

- Dziękuję za wyrozumiałość.

- Można na słówko, komandorze?- wtrącił się budowniczy kasty Ziemi.

- Już idę.

- Tu możemy się przebić. Do centrum katakumb zostanie nam wtedy tylko kilkanaście stóp.

- Więc się przebijajcie- rzekł O’Kais i poszedł oznajmić swoim żołnierzom sytuację.

- Panowie, za chwilę przebijemy się do serca tego bastionu Nekronów. Gdy uzbroję bombę, zostanie nam tylko osiem minut do wybuchu. Sięgnijmy po zwycięstwo i wypuśćmy je tylko z martwych palców! Walczymy dla Wyższego Dobra i dzisiaj zwyciężymy!- wykrzyknął komandor O’Kais.

- Za wyższe Dobro! Ku zwycięstwu!- krzyczeli Krooci i Tau. W chwilę później przebili się do głównej komnaty grobowca i podłożyli bombę. Po ośmiu minutach wybuch wstrząsnął siecią tuneli, ze stropu spadły kamienie i zabiły dwóch krootów oraz jednego wojownika ognia. Mimo to Nekroni, słudzy Zwiastuna Nocy, zostali pogrzebami pod płaskowyżem Thur-Abisu.

W momencie, gdy Tau podłożyli bombę w twierdzy Nekronów, orkowie wyłamali bramę obronnej twierdzy Krwawych Kruków i pokonali Kosmicznych Marines. Jednak wtedy zielonoskórzy odsłonili się na atak Tau. Dominium trzech ras wdarło się głęboko na Zielone Wybrzeże i zadało zabójczy cios hordzie orków, zmuszając ich do odwrotu.
Gdy padła ostatnia twierdza wroga, Kronus znów wrócił na łono Dominium Tau i na planetę przybyli osadnicy oraz kolonizatorzy. Ludzie żyli tam pokojowo razem z Tau. Jednak zaledwie w dziesięć lat od zakończenia Mrocznej Krucjaty, ludzkość stała się tam zaledwie marginesem.