Ofiary planów

PROLOG
-Przepraszam, proszę o ciszę! Chciałbym coś opowiedzieć... - gdy tłum uciszył się, zacząłem. -Posłuchajcie tej historii.

Iss - miasto bogate, czyste. Każdy znajdował ciepły kąt w tutejszej karczmie. Wystarczyło zagadać do karczmarza, Ilnessa, by ten z całą pieczołowitością zaopiekował się podróżnikiem. Jego karczma słynęła z tajemniczych napitków, tworzonych w ścisłym sekrecie przez właściciela. Na parterze znajdował się bar, zaplecze oraz stoliki, na piętrze wybudowane było piętnaście izb, każda pomieści cztery osoby. Wygodne łóżka świetnie komponowały się z zapachem świeżych kwiatów. W piwnicy mistrz przygotowywał trunki, wymyślał nowe receptury i ich zastosowania.

Zielone ogrody, pełne soczystej trawy i barwnych kwiatów otaczały dzielnicę mieszkalną i setki tamtejszych domów. Wśród nich krzątały się dzieci, zawsze wesołe i ciekawe, jak wyglądają książęta, czym się zajmują. Bawiły się w chowanego i ganiały się pomiędzy zagajnikami. Dorośli patrzyli na to z uśmiechem, ciesząc się szczęściem potomków. Kiedyś sami tak się śmiali, razem z przyjaciółmi, kiedy wszystko wokół śmieszyło i bawiło.

Północny kraniec miasta zamykało pasmo gór. Dzieliło ono Iss od Miasta Królów, gdzie na życie stać było tylko najbogatszą szlachtę i magnatów. Luksusy były warte takich kosztów... Do ich kraju prowadziła szeroka utarta ścieżka w lesie na północnym wschodzie, uczęszczana więcej, niż każda inna. Wyprawy maszerowały tędy nadzwyczaj często.

Od wschodu Iss stykało się z zimnymi górami, granicą Miasta Elazula, władcy lodowych krain. Ponoć prowadził on bardzo niesprawiedliwe rządy, ale nikt z Iss nie mógł tego potwierdzić, bo by znaleźć się pod władaniem Elazula należało przejść przez pilnie strzeżony garnizon pilnujący dostępu do jego państwa.

Samo Iss nie miało swego władcy. Cała kraina nie miała nawet zamku, żyła własnymi, grupowymi decyzjami, głosowaniami i ogólnej demokracji, na jaką można było sobie pozwolić. Mimo tego, osiedle słynęło ze swej energii Mana, wydobywanej przez magów w wieży na zachodzie kraju. Energię tę skupowano od nich w Mieście Królów i Mieście Elazula, więc osada nie narzekała na brak środków do życia. Między siedliskami władców panował pokój i przyjaźń. Wyprawy handlowe otrzymywały ochronę na terenie sąsiednich krajów, a wozy magów przenoszących w sobie drogocenną Manę były szczególnie bronione przeciwko napadom dzikich band z lasów czy zwierząt. Większość z nich była pilnowana przez entów.

Jak wytłumaczyć pojęcie Many? To będzie ciężkie, ale dobrze, spróbuję. Powstaje ona z jądra ziemi, z samego środka. Rozpływa się wśród korzeni drzew, wśród pędów roślin. To stamtąd ściągają ją magowie poświęcając na to wiele lat. Są jednak dzięki temu bardzo poważani i cenieni. Mają wielką moc, otrzymali ją dawno temu, przy narodzinach. Już wtedy można było powiedzieć, czy ktoś będzie nadawał się do tej zaszczytnej pracy. Rozpoznaje się to po charakterystycznych znamionach na plecach i ramionach. Powróćmy jednak do Many. Dzięki niej życie istnieje. Oprócz samego "oddychania" Maną, używa się jej do leczenia. Przesłana do serca przez kapłana, maga czy znachora, przynosi ulgę każdemu cierpiącemu. Jest jednak posłuszna przeznaczeniu i nie uratuje tego, kto ma umrzeć wedle niego. Mana pojawia się tam, gdzie zostanie odpowiednio czczona, szczerze i szlachetnie wykorzystywana. Mieszkańcy Iss używają jej do leczenia siebie i sojuszników, państwa władców zaś wydałyby porcję dla ludu, a resztę sprzedały. Za nabyte pieniądze zapewne zbudowaliby kolejne twierdze pełne broni i żołnierzy. Dlatego też, Iss sprzedaje tylko określane porcje zapweniając tym samym porządek okolicy.

Mając te sprawy na głowie, mieszkańców nie interesowały inne krainy, nie wiedzieli, co znajduje się na wschód czy południe od Iss. Bo i po co? Urwiska i rozstępy broniły przed natarciem wroga, a dlaczego mieliby szukać kłopotów? Wojska prawie nie posiadali, no może kilku żołnierzy po Akademii Wojennej pilnujących drogi leśnej i wieży magów. Okolicznych lasów pilnuje grupa przyjaznych entów. Dbają o dobro krzewów i zwierząt leśnych.

Na samym środku miasta znajduje się fontanna. Z niej mieszkańcy czerpią wodę pitną. Magowie co miesiąc czczą ją, oddając małą ilość energii Mana. Dzięki temu woda jest zdrowsza, nie powoduje chorób ani epidemii. No i, lepiej smakuje. Przed karczmą wybudowano studnię, stamtąd Iss pobiera wodę do mycia siebie i zwierząt hodowlanych, koni czy osłów. Ta nie jest czczona. Z tych studni jednak, nie wystarczyłoby wody dla całego miasta. Więcej przywożą książeta w swych transportach pożywienia.

Reszta energii zostaje przekazana do okolicznego sanktuarium, gdzie kapłani leczą chorych i cierpiących. Używają jej ostrożnie, gdyż za duża jej ilość mogłaby nieodwracalnie zmienić organizm leczonego. Szkolą się w tej sztuce przez wiele lat, na uniwersytecie w Mieście Królów. Dopiero po przejściu egzaminu są gotowi do pracy. W każdym razie, sanktuarium zawiera dużo energii Mana, przetrzymuje się ją w pewnym kamiennym posążku wykonanym dawno temu przez Arcymagów.

Posłowie Iss opowiadali mi niegdyś o ich wizycie w mieście Królów. Ponoć tamtejsze ulice są wybrukowane prawdziwą kostką ceglaną! W centrum miasta znajdują się trzy fontanny - jedna z wodą do picia, dwie do mycia. Oprócz tego dumnie sterczą granitowe posągi sygnalizujące przymierze Króla z Księciem. Obok nich, stoi warsztat. Tamtejszy rzemieślnik produkuje machiny wojenne. No tak, mówiłem, że w Mieście Królów na każdym kroku widać broń. Dalej na zachód jest uniwersytet. Podobno można nauczyć się tam magii i tropienia. A na północy, po przejściu mostu pilnowanego przez trolle, widnieje zamek Króla. Setki baszt i wież, na każdej dziesiątki strzelców. Bramy pilnuje dwóch pikinierów. Za nimi, uroczyście unoszą się archaniołowie. Każdy, prócz Króla, musi im się skłonić. To taki przesąd. Jeśli się go nie przestrzega, można liczyć na słabe przypływy pieniędzy, chorobę albo inne nieszczęście. Do zamku posłowie się nie dostali. Zostali przyjęci w koszarach na tyłach zamku. Tam Król czuł się bezpiecznie, pilnowany przez olbrzymią liczbę ochroniarzy. Do czegóż to doszło, w Iss nikt nie bał się wyruszyć nawet do lasu i to samemu, a w Mieście Królów ludzie bardzo uważali.

W Mieście Elazula nasi posłowie nie byli. Podobnie jak posłowie Miasta Królów. Elazul dobrze strzeże swego kraju, wielu ludzi chciało się dowiedzieć, jakie tajemnice kryje. Większość przypłaciło szpiegostwo życiem. Wiadomo jedynie, że panuje tam wieczna zima.

Jak z moich opisów wynika, wnioskujecie zapewne, że to nudne okolice, i zastanawiacie się, po co o nich opowiadam. Ale ja mam swoje powody. Nie łudźcie się, nie powiem wam więcej. No dobrze, może tylko to, że odtąd zmienicie pojęcie zaufania. Cóż, kończę ten wywód, to była tylko przedmowa. Czytajcie dalej moją opowieść, a ja idę tymczasem zmoczyć gardło. Ach, byłbym zapomniał, rzućcie okiem na tę mapę. Pomoże wam wyobrazić sobie okolicę o której mówię.

Niestety, w opowiadaniach nie można zamieszczać linków. Mapę obejrzycie pod adresem mapa który niestety sami musicie wpisać w pasek przeglądarki. Ale coś z tym zrobię!