Proch i pył

Gwiazdko samotna na suchym niebie,
Czemu wołanie me głuchym zostawiasz?
Ja chciałbym lekkim niczym kłęby chmur,
Odszukać swe przeznaczenie...

Prochem się stałem w rozbitym dzbanie
Uczuć i myśli, kobiecy świst.

Uciekaj dziewczynko, moje kochanie,

Uciekaj smutku minionych lat...

Przegniły konarze ostrogi swe wbijasz
Jak korzeń w wilgotny gleby puch, strach?
Lecz nie przed bielmem kości uciekasz,
Skryty w skorupie zdeptanej przez czas.

Księżyca zenit uderza jak młot
W me serce i ciało, pełnię naszych snów...
Zlany z półmrokiem chwytam twe myśli
Rozbite na tafli niesionej na rzeź.

Stoję już sam...
Krzyż włócznią przebity...