Przypowieść o Mędrcu
W pewnej krainie żył wielki Mędrzec, do którego przybywali ludzie z całego świata, szukając u niego Prawdy.
Pewnego dnia, do Mędrca przybył ubogi mężczyzna, którego niesprawiedliwie skazano na wygnanie. Za ostatnie oszczędności mężczyzna udało mu się dostać do jego komnaty, by ten mu pomógł.
Opowiedziawszy swoją historię, takie usłyszał słowa:
- Zaprawdę, jeśliś mnie nie okłamał, jesteś niewinny.
- Tak, Mędrcze, ale co mam zrobić?
- Penitentian agite, appropinquabit enim regnum coelorum. Manduca, jam coctum est - odparł Mędrzec.
- Panie, nie rozumiem cię... co chciałeś powiedzieć? Cóż to znaczy? Proszę, powiedz mi.
Mędrzec jednak milczał.
- Panie, dlaczego nic nie mówisz? - zapytał raz jeszcze zdezorientowany mężczyzna.
Na co Mędrzec odparł:
- Powiadają, iż milczenie jest złotem - po czym dał znać, że widzenie jest już skończone i może odejść, gdyż otrzymał swą radę.
Później, siedząc w niedrogiej karczmie, po kilku kuflach niedrogiego piwa, mężczyzna zwierzył się ze swych wątpliwości siedzącemu obok niego starcowi.
- Nic nie rozumiem... Ten Mędrzec... spotkanie z nim nic mi nie dało... dlaczego... dlaczego nazywają go Mędrcem, jeśli jego słowa nic nie dają? Czy to może ja jestem zbyt głupi, żeby je zrozumieć?
- Ludzie - odpowiedział starzec - zawsze widzą i słyszą to, czego chcą i w co wierzą.
- Czy więc ten Mędrzec, do którego przybywają ludzie z całego świata, naprawdę jest największym mędrcem na świecie?
- Dla nich tak.