Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "THE RPG story"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > THE RPG story
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Agith

Agith

6.01.2005
Post ID: 13541

Podczas gdy Simba atakował swoimi pazurami w szale bojowym, Agith i Nagash rzucali czary.
-Eksmeh AAbhit Sermath!!!! - krzyczał w kółko demon.
-Co ty robisz - spytał Nagash i w tym samym momencie zobaczył jasne światło.
-Gdzie jesteśmy? - spytał zdziwiony Simba.
-Teleportowałem nas zdala od tej chimery, przynajmniej tyle mogłem zrobić. - rzekł.
-A więc gdzie jesteśmy? - spytał Nagash.
-Niestety byłem zbyt słaby aby dokładnie określić miejsce teleportacji. -powiedział i dodał:
-Nagash, jesteś najbardziej obeznany w tych terenach, a więc poprowadź nas do jakiegoś miasta.
-A co z twoim wyglądem
- spytał Simba.
-A to się da zrobić. - stwierdził Demon i w tym samym momencie zmienił swą postać w ludzką.
-Musimy się spieszyć bo długo tak nie wytrzymam. - powiedział i grupa wyruszyła za Nagashem.

Fristron

Fristron

6.01.2005
Post ID: 13542

Pani zaczynałą być zła. Nie dość że do Nagasha wrócił Simba, to jeszcze przyłączył się do nich demon. Zawołała jednego z potworniejszych sług:
- Masz mi natychmiast dać do opanowania jakąś duszyczkę z drużyny.
- Najlepiej będzie zaatakować najpierw Eughestara... Przez niego... - Spojrzała mentalnie: jego towarzyszami byli bogini Sharwyn i mag Fristron.
- Przez niego zaatakujemy Fristrona.

*

(Kilka godzin później, to samo miejsce)
Plan nie wypalił. Uciekli na smokach i teraz obozowali na wzgórzu. Pani była coraz bardziej zła.
- No nie! - warknęła, kiedy zobaczyła idącego mozolnie Eughestara - Tak to sobie możesz ich gonić! - I Eughestarowi wyrosły skrzydła.
- I dam ci trochę Elementali i innych stworów do pomocy - mała armia wyleciała z jej wieży - A teraz przeszkodzę jeszcze tym - machnęła ręką. Wielka fala zaczęła przedostawać się do miejsca, w ktorym siedzieli Nagash, Agith i Simba, odpoczywając.

*

Demon zdumiał się. Cóż za siła mogła zmieniać kształt kontynentow poza nim? Zresztą on to zrobiłby z wielkim trudem, a ta istota nie przestawała snuć planów i zmieniać ich w czyny. Czuł że myśl o jego dawnej pani wierci mu w umyśle jakby dziurę. Tego właśnie chciała tak istota. Jego samego na usługi.

***

Fristron nagle poczuł się kiepsko. Zaczęło go mdlić, wszystko nagle rozbolało... postanowił się położyć. Tymczasem armia Elementali i innych groźnych stworów pod przywóctwem Eughestara leciała do ich obozu...

Dragonthan

Dragonthan

6.01.2005
Post ID: 13543

Drag biegł wraz z Ashanti przez las, próbując jak najszybciej go opuścić. Nagle znaleźli się przed wielką skarpą. W miejscu tym las urywał się, a na jego końcu była przepaść. Była ona szeroka na jakieś 700 stóp. Po jej drugiej stronie była druga pionowa skała. Przez przepaść był przerzucony most o średnicy 5 stóp. Drag zauważył, że jest zrobiony z lian drzewa wiśniowego --> materiału z którego zrobione są elfickie łuki. Podszedł ostroznie do mostu i rozglądał się. Wyraźnie wyczuwał coś...
- Co sie dzieje? - spytała Ashanti
- Tu jest smok... czuję jego obecność...
Drag wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Jej mgliste zbocze kryło w sobie tajemnice... Mgła wirowała na lekkim powiewie... Na dnie tego kanionu płynęła rwąca rzeka. Jedynymi słyszalnymi dźwiękiami były:szum rzeki, odgłosy drących się ptaków i lekki szum koron drzew... Drag wszedł powoli na most i zatrzymał się po chwili. Ręką dał znać Ashanti aby nie szła za nim. Drag cały czas wytężał wzrok i słuch, obserwując skarpe i nasłuchując dźwięków z niej dochodzących... Było nadzwyczaj spokojnie... Drag wolnym krokiem zbliżał się na środek mostu zawieszonego nad przepaścią... Tymczasem po drugiej stronie mostu, wśród mglistych zboczy skały, stał ukryty wśród drzew zielony smok... Swym ostrym wzrokiem obserwował Draga, przeprawiającego się przez wiszący most. Czekał, aż łowca podejdzie dalej niż stoi... Ashanti siedziała nad skarpą i również bacznie obserwowała... Smok zauważył i ją, więc zmienił swoją strategię myślenia... Schował się bardziej wśród drzew i skurczył skrzydła, aby był jak najmniej widoczny... Nie było jasne co zamierza zrobić. Smok był strażnikiem tego mostu. Pilnował aby nikt nieupoważniony przez niego nie przeszedł. Historia tego miejsca jest starsza niż same smoki. Niegdyś mieszkali tutaj elfy. Pewnego dnia przeprawili się na drugą stronę i przeciągneli most. Osiedlili się po drugiej stronie przepaści. Podczas wielu wojen między armią nieumarłych a elfami most został zniszczony. Jednak po wielu latach elfy założły go na nowo, aby mieć dostęp do dawnych ziem... Za strażnika przejścia dali zielonego smoka, który przepuszczał przez most jedynie upoważnionych do tego...
Tymczasem Drag znalazł się niebezpiecznie blisko najdalszej jak dla niego możliwej bezpiecznej ucieczki z mostu. Smok wyraźnie poruszył się... Drag natychmiast zauważył we mgle ruch... Wpartywał się w miejsce gdzie leżał smok. Widział go, lecz smok o tym nie wiedział. Dragonthan nie czuł się zbyt dobrze, będąc na takim moście. Nagle smok zerwał się do lotu. Drag natychmiast począł biec w stronę Ashantki krzycząc:
- Ashanti! Uciekaj! Do lasu! Prędko!
Ashanti zauważyła lecącego w jej strone smoka. Zerwała się do biegu w kierunku lasu. Smok nie dogonił jej, za to przysiadł na ziemi w miejscu gdzie most łączył się ze skarpą. Obydwaj wpatrywali się na siebie. Smok machał swoim wielkim ogonem na wszystkie strony. Sytuacja była patowa. Drag nie mógł zejść na ląd, smok nie mógł wejść na most. Obydwaj kombinowali coś w swoich mrocznych umysłach. Drag nie miał już swoich diamentowych strzał więc był praktycznie bez szans w walce ze smokiem, lecz jego zmysły taktyczne i przewidywanie ruchów smoków wyrównywały szalę... Stali tak wpatrzeni na siebie i żaden z nich nie wiedział co ma zrobić...

Destero

Destero

6.01.2005
Post ID: 13544

Demon czuł ich obecność. Wzgórze, na którym odpoczywała czwórka towarzyszy, było już w jego zasięgu wzroku choć on sam z pewnością nie był widziany przez bohaterów. Zniżył swój lot i już miał rzucić się do ataku na niczego nie spodziewającą się drużynę bohaterów gdy poczuł coś innego... elementale. Demon nie miał wątpliwości, istoty były już bardzo blisko i z pewnością pojawią się już niedługo w pobliżu drużyny... a demon wiedział że nia mają dobrych zamiarów. Postanowił zaczekać jeszcze chwilę.

*

Po kilkunastu minutach Dendareth uniósł swą ciężką od zmęczenia głowę i syknął cicho. Obudził szybko resztę drużyny i nakazał im czujność. Fristron sapnął nagle ze zdumienia gdy znajoma oskrzydlona sylwetka wylądowała miękko na wzgórzu:
-Eughestar??
Odpowiedź nadeszła w postaci zamszystego ciosu pięścią, który posłał Fristrona w krótki lot w momencie gdy upadł na wzgórze wpadła zgraja elementali. Den zionął swym ognistym oddechem w małą, ciasno zbitą grupkę lecz na drodze płomienia stanął wielki ognisty elemental i wchłonął cały impet ataku. W tym samym czasie Eughestar dopadł do Fristrona lecz ten zdąrzył już użyć czaru tarczy broniąc się przed jego atakiem. Przewaga liczebna wroga była duża. Około pięć do jednego. Najlepiej radził sobie Malazar wykorzystując jako broń swe fizyczne atrybuty a nie zabójczy oddech, strącając ze wzgórza coraz to więcej elementali, które choć zaraz wspinały się z powrotem to mimo wszystko miały trudności ze zorganizowaniem skutecznego ataku. Sharwyn stawiała na drodze elementali różnego rodzaju magiczne pułapki które choć nie czyniły im wiele szkód to nie pozwalały im na łatwe dotarcie na szczyt góry. Malazar i Dendareth utworzyli okrąg wokół niej by zapewnić jej czas na koncentrację potrzebną do rzucania czarów. Fristron walczył z Eughestarem a ten kontynuując swą szybką szarżę nie dawał mu szans na rzucenie czaru. Malazar widząc kłopoty w jakich znajduje się mag rzucił się mu na pomoc wiedząc, że z łatwością zmiarzdży uskrzydlonego elementala.

*

Demon ujrzał swą okazję. Już od początku planował rozpoczęcie swego ataku od zabicia jednej z dwóch starożytnych bestii. Rzucił się szybko ku polu walki.

*

Fristron ujrzał kątem oka Malazara pędzącego do niego z odsieczą i uśmiechnął się na tyle na ile pozwalała mu na to ciężka sytuacja. Nagle jego uśmiech zmienił się w wyraz strachu gdy zobaczył czerwony cień mknący z zatrważającą prędkością po nieboskłonie. W następnej sekundzie został trafiony w twarz kawałkiem magicznej skały stworzonym przez Eugestara i stracił przytomność.

*

Malazar zaryczał z wściekłości gdy zobaczył jak mag pada na ziemię. Rzucił się natychmiast do ataku chcąc za wszelką cenę ocalić towarzysza... właśnie wtedy przeszył go piorun.

***

Demon wpadł na pole bitwy dosłownie ułamek sekundy po wypuszczeniu potężnej błyskawicy.
-Zejdźcie mi z drogi - ryknął swym potwornym i potężnym głosem w stronę zaskoczonych elementali.
Nie czekał jednak na odpowiedź. Wyzwolił potężną inkantację wbijając szpony w ziemię. W sekundę po tym skała pod stopami elementali rozstąpiła się i około połowa z nich wpadła do niej, tracąc wszelką nadzieję na ocalenie gdy szczelina zamknęła się miarzdżąc ich. Dendareth i Sharwyn nie mogli oderwać się od walki osaczeni przez pozostałą połowę elementali i kilka innych, czarcich istot które właśnie wpełzły na wzgórze. Demon spojrzał boginii w oczy i roześmiał się donośnie. Przerwał gdy ręka wielkiego uskrzydlonego Elemantala roztrzaskała się o jego potężną tarczę magiczną. Wyciągnął rękę w jego stronę i wyzwolił magiczny pocisk który przeszył elementala na wylot... dziura jednak zarosła się, a jego dłoń zregenerowała... Demon poznał ten kunszt czarnoksięstwa... "Pani".
Ryknął z mieszaniną wściekłości i zadowolenia i posłał w stronę wstającego Eughestara czar który zamroził go uniemożliwiając mu dalszą walkę. Spojrzał na nieprzytomnego maga postanawiając nie zawracać sobie głowy tak żałosnym przeciwnikiem i skierował swe spojrzenie ku Dendarethowi i Sharwyn którzy końyczli właśnie odpierać kolejną grupę przeciwników...
Tak. Smok i boginni byli intersującą zdobyczą. Demon wyciągnął szponiastą dłoń w ich stronę, gdy Den zauważył go swym astralnym spojrzeniem. Smok zdąrzył obrócić się ku Demonowi i rozpoznać niesamowicie zmienioną, lecz jakże znajomą aurę:
-Destero? - wyszeptał
Czarna błyskawica, zwiastująca pewną śmierć każdemu kogo trafi, wystrzeliła w jego stronę...
Lanca Duszy wbiła się w ciało smoka... Malazara. Mężny członek drużyny osłonił Dendaretha i Sharwyn przed pewną śmiercią.
-Malazar
- krzyknęli razem Den i Sharwyn.
-Głupcze- wrzasnął wściekły Demon. Rzucił się na Dwójkę zdolnych jeszcze do walki bohaterów i... zniknął.
Dendareth ryknął potężnie, a w ryku tym była zawarta cała mieszanka uczuć. Wściekłość, ulga, żal spowodowany stratą...
-Malazar
- Krzyknęli znów razem Sharwyn i Den.
W tym momencie przez pysk Dendaretha przebiła się długa, pobłyskująca czerwienią włócznia, zatrzaskując mu szczęki i przyszpilając tym samym do ziemi. Sharwn krzyknęła przerażona a Den zatrząsł całym ciałem starjąc się zrzucić przeciwnika z pleców. Demon zauważył, że Sharwyn próbuje rzucić czar i skinął dłonią w jej stronę, a pnącza które wyszły z ziemi, związały jej ręce. Demon skinął dłonią jeszcze raz i Sharwyn została całkowicie spraliżowana. Bies spojrzał we wściekłe oko Dena a w jego dłoni zapłonął długi miecz i zbliżył się do ślepia smoka:
-A teraz zioniesz!! - Obiecał Demon.
Potężny ognisty podmuch zrzucił Biesa z grzbietu Dena i posłał go kilka kroków dalej. Fristron krzyknął wściekły i zaczął już przygotowywać kolejną inkantację. Demon zaśmiał się złowróżbnie i znikł w oślepiającym rozbłysku. Jakby z oddali dał się słyszeć jego głos:
-Spójrzcie na swego martwego towarzysza i wiedzcie że podzielicie jego los.
Wstrząśnięty do głębi widokiem poturbowanego ciała Malzara, Fristron uwolnił z objęć czaru Sharwyn i wspólnie oswobodzili Danderetha. Fristron spojrzał pytająco na Sharwyn, a Den spojrzał astralnie na pole walki nad którym unosiło się dużo dusz pokonanych dopiero co przeciwników, lecz nie było wśród niech duszy Malzara. Pokręcił tyle ze zrezygnowaniem głową i rzekł do Sharwyn:
-Nie wskrzesisz go. Jest martwy... Demon zabrał jego duszę.

Fristron

Fristron

6.01.2005
Post ID: 13545

Pani była poirytowana. Nie wystarczała dobra robota, aby pokonać tego demona. Trzeba było pofatygować się osobiście...
Osiągnęła jednak to, co chciała. Nikt nie zauważyłwidmowego wzroku Fristrona. Ten będzie siedliskiem jej sług. W końcu go zniszczy, samemu wydostając się... To zrobi wrażenie na demonie i wprawi w zakłopotanie a tymczasem ona go zniszczy...
Nagle coś w magu zainteresowało ją. Jego różdżka. Biła z niej silna aura magiczna. Czyżby to bezwartościowe "nic" mogło być w czymś przydatne? Chwileczkę, gdzieś tą różdżkę widizała. Musi udać się do biblioteki.

*

- Malazar... - załkał głośno Fristron. Ból po stracie przyjaciela tymczasowo przykrył widmową pustkę, jaka zaczynała go ogarniać.
- Długo go znałeś? - spytał ze spuszczoną głową Den.
- Wieki całe. Mam trochę więcej lat, niż się wydaje. Nie żyjętak jak smoki, ale sporo czasu już przetrwałem. Mala poznałem sto trzydzieści lat temu... kilka razy uratował mi życie. A teraz uratował je wam, płacąc najwyższą cenę...
Fristron odszedł od reszty. Pozostali sądzili, że nie chce byc teraz wypytywany. Jednak on zaczynał przechodzić pod kontrolę Pani. Ta kazała mu odejść, aby przyjaciele nie widzieli dziwnych zmian, jakie zachodził w nim.

*

Demon warknął gniewnie.
- Co ona sobie wyobraża! I czemu bierze tego głupiego maga od kontrolę? I co to za stwór - że nie może go zabić? Przerabia Elementali? Ona jest... - nie znalazł słów na określenie jej.

Islington

Mistrz Islington

13.01.2005
Post ID: 13546

Islington oddawając się oczyszczaniu swego umysłu wyczuł dziwne zaburzenia niedaleko. Postanowił ruszyć w kierunku dziwnej magii.
Gdy był już blisko wiedział, że to smocza magia. Po cichu wynurzył się z lasu i zobaczył najpierw smoka, potem przepaść a na końcu Draga.
Smok obrócił się w jego stronę i popatrzył mu w oczy.
Isli skupił się przez chwilę i wyjął miecz.

cCo on robi? pomyślał Dragonthan przecież nie umie walczyć mieczem.

Rzeczywiście Isli nie umiał walczyć mieczem, ale smok tego nie wiedział.
Czuł jednak coś w Islingtonie co mu wyraźnie przeszkadzało. Dzięki temu nie zwracał uwagi na Draga, który od razu to wykorzystał rzucając się z mieczem na stwora. Ten zawył i odskoczył na bok co wykorzystał Łowca smoków pakując mu ostrze między żebra. Islington postanowił nie czekać i natychmiast rzucił tnącą sferę na smoka. Ten zawył poraz kolejny i uderzył w maga swoim ogonem. Islington starał się utrzymać równowagę i w tym pomogło mu pobliskie drzewo, na którym się zatrzymał.
Tymczasem Drag był już pod smokiem i rozcinał mu brzuch.
Krew lała się na niego strumieniem dopóki smok nie cofnął się mając teraz Draga przed sobą. Islington dochodząc do siebie rzucił jeszcze lodową włócznią w smoka, który już tego nie przeżył.
- Jak dobrze cie widziec! - krzyknął Drag - skąd się tu wziąłeś?
- Właściwie to sam nie kojarzę do końca, pewna część mojej pamięci uległa dezintegracji, ale to tylko przeszłość - zaśmiał się Isli.
- Fajnie cię widzieć całego, choć trochę brudnego - zarechotał mag.