Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "THE RPG story"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > THE RPG story
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Denadareth

Denadareth

19.09.2004
Post ID: 13281

Denadareth cicho zaklął...

- I po co ta moja krew... - zwrócił się teraz do Eru - masz rację, może moja krew nie jest tak potężna jak niegdyś, mnie chyba nic nie grozi, gorzej z wami. Sam nie ruszę za Bramę Szkieleta, dołączyłem się w połowie wyprawy i nie wiem po co się tam udajemy. Chciałbym znać zdanie Cobalta... jeśli on chce tam się udać to przejdę Bramę z nim, spowoduje to rozdzielenie naszej drużyny ale może okazać się korzystne. Jeśli wszyscy chcecie iść z Sharwyn, trudno, ruszę z wami. - teraz zwrócił się w stronę Sharwyn - wybacz mi milady ale nadal nie wierzę w to, że jesteś półboginią. To nic osobistego, ale tam skąd pochodzę nie ma nawet bogów o ich potomstwie nie wspominając... -

Denadareth spojrzał na Cobalta czekając na jego decyzję...

Maryan

Maryan

21.09.2004
Post ID: 13282

Maryan z przerażeniem patrzył na stado szarżujących drakoliczy. Nagle poczuł w palcach znajome mrowienie. Zbliżały się do siebie światy równoległe. Cała drużyna rozpłynęla się w złocistym obłoku światła. Maryan uskoczył w krzaki mając głupią nadzieję, że drakolicze go nie dostrzegą. Ale wolał to, niż podróże między światami. Zawsze ciężko je znosił. Niegdyś w jakimś barze wygrał w karty amulet, który miał zabezpieczać przed takimi "wycieczkami". Nosił go, bo ładnie wygląda, ale aż do dziś nie wierzył, że działa.

Ponownie błysk. Cała drużyna powróciła na miejsce. Maryan uśmiechnął się pod nosem widząc pozieleniałą twarz Ghosta.

"witaj w klubie...." pomyślał

Najwyższy czas, bo nieumarli byli tuż. Nagle, chyba to Sharwyn, w postaci Anioła Wojny uniosła się nad ziemię i już było po drakoliczach.

"Maaaamoooo, trzeba się stąd wynosić. Smok, Anioł, Diabeł, Magowie... to pachnie bitwą, trudem i kłopotami. Poza tym, jedyny, który był w miarę serdeczny to Smok. Jak rany koguta."

- Chodź Coś. - szepnął Maryan - Spitalamy stąd, póki nas nie widzą.

I, pod osłoną krzaków, rowów i hałd pozostałych po bitwie popełzli na wschód, by kontynuować to, co zaczęli. Nie wiedzieli, co ich jeszcze może spotkać...

Maryan

Maryan

29.09.2004
Post ID: 13283

Maryan i Coś siedzieli w bezpiecznej odległości od grupy i kontynuowali próby odkrycia receptury na samowypełnianiesiępiwem. Co jakiś czas Coś wypluwał z siebie obłoczek dymu, i co jakis czas udawało się uwarzyć substancję zdatną do wypicia. Byli już nieźle podchmieleni, gdy od strony wojowników dobiegły ich odgłosy krótkiej sprzeczki. Zaciekawieni spojrzeli w tamtym kierunku i ujrzeli grupę już zgodnie maszerującą na szczęście nie tam, gdzie obaj siedzieli.

- Ciekawe, o co poszło...

<glurplum> potwierdził Coś.

- Hmmmmm...

Maryan

Maryan

5.10.2004
Post ID: 13284

Nagle grupa zmieniła kierunek (a może to Maryan się odwrócił ;))

- O kruca fux - skomentował sytuację kandlberyjczyk

Grupa się zbliżała i wkrótce dało się słyszeć głosy

- Wyglądał na tchórza i okazał się tchórzem - to chyba Ghost

- Mała strata, krótki żal - to z kolei głos Eru

Zaraz potem rozległ się miękki, cichy głos, który wydawał się rozbrzmiewać w głowie Maryana. - Cokolwiek o nim by nie mówić, szpiegiem nekromantów raczej nie jest. Ale mam dziwne wrażenie, że jeszcze się pojawi...A teraz ruszajmy, bo wystarczająco duzo czasu zmitrężyliśmy.

Wędrowcy minęli Maryana i Coś szcęśliwie ich nie zauważając. Jeszcze chwilę było słychać stłumiony gwar rozmów, aż zupełnie zanikł i po chwili pogromcy nekromantów zniknęli za zakrętem drogi idąc w tylko Im znanym kierunku, by raz na zawsze rozprawić się z siłami nieumarłych.

Sharra

Sharra

8.10.2004
Post ID: 13285

- Denadarethu, cenię twoją pomoc. I uważam, że twoje zdolności będą mogły znacznie przeważyć szalę zwycięstwa na naszą stronę. Jednak jeśli nie chcesz, nie będę cię do nioczego zmuszała - powiedziała bardka, przeczesując palcami włosy.
- Wobec tego... Wybacz mi, pani. Ale nie pójdę z tobą. Za bramą czai się wielkie zło, Neela również jest potężna. Wyruszam za bramę szkieleta.
- Dobrze więc... Denadarethu, życzę ci szczęścia. Błogosławieństwo Mystry ci na drogę.
- Kto idzie ze mną? - zapytał Denadareth.
- Ja pójdę z Sharwyn - szybko powiedział Eru.
Zarówno bardka jak i smok z wyczekiwaniem spojrzeli na Ghosta i Cobalta.

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

8.10.2004
Post ID: 13286

Cobalt już dawno nie powiedział słowa. Teraz jednak musiał podjąć decyzję.
- Przyszłem tutaj tylko w jednym celu. Moje przeznaczenie jest za tą bramą. Cokolwiek by tam na mnie nie czekało, muszę przez nią przejść.

Daron Snyderthdend

Daron Snyderthdend

8.10.2004
Post ID: 13287

Daron Snyderthdend, wierny paladyn i czempion boga Torma, wstał o świcie poczym zaczął zmawiać modlitwe. Wtem ziemia lekko zadrżała, chmury na niebie "zmieszały sie", poczym po chwili Daron usłyszał spokojny, acz gruby głos:
-Witaj mój lojany Czempionie...
-Jest to dla mnie wielki zaszczyt słyszeć Cię o Panie!
-Mam dla ciebie zadanie...musisz zniszczyć półboginie Neele!
-hmmm...a kim ona jest?
-Neela to Czarna Strażniczka Cyrica władająca też magią. Nawet nie pytaj co chce zrobić światom. Po prostu ją zniszcz! Ukrywa się w Wieży Strażniczej nr 6 w Deyji.
Niebo zagrzmiało. Daron skinął głową, poczym wstał i ruszył w dalszą podróż której celem było zniszczenie tajemniczej Neeli...

Po kilku dniach podróży paladyn wyciągnął swój magiczny kompas kupiony niegdyś od przydrożnego maga Azertona. Kompas ów, nietypowy wyglądzie, ale skuteczny. Okrągły, pokryty białą sierścią śniegowego Wilka, wykonany z Mithralu, napełniony po brzegi maną i...życiem.
Daron otworzył go, poczym z kompasu wyłonił się cichy damski głos:
-Witaj podróżniku...gdzie cię niesie tym razem?
-Wskaż mi droge do Deyji bo sie troche pogubiłem...
Nagle pojawiła się iluzja drogowskazu na której było napisane "Deyja" i wskazywała kierunek południe.
Daron wyruszył w drogę. Po ok. dwóch dniach podróży Daron ujrzał z ukrycia grupe dziwnych osób stojącą przed dobrze mu znaną bramą Nieumarłych. Jego uwage zwróciła w szczególności piękna kobieta o skrzydłach anioła, która sądząc po umiejętnościach nie była zwykłym człowiekiem. Grupa ta nagle się rozdzieliła. Częśc z nich weszła do bramy, a część -w tym kobieta o anielskich skrzydłach- ruszyła w strone Deyji...
Gdy częśc osobników weszła do bramy nieumarłych, Daron zaczął śledzić w ukryciu drugą grupke.

Nagle mag stojący obok kobiety stanął i powiedział cicho:
-Ktoś nas śledzi...
Daron wyciągnął butelke z miksturą niewidzialności, wypił ją i znikł całkowicie. Jednak mag nagle rzucił zaklęcie rozproszenie czarów. Daron ujawnił się drużynie. Mag jednak na rozproszeniu nie poprzestał. Wpierw wzmocnił się zaklęciami ochronnymi a potem rzucił Wielką Burze Pocisków Izaaka w strone paladyna. Daron szybkim ruchem wyciągnął młot Boskiego Gniewu i odbił część pocisków. Wiedział że pojedyńcze pociski nic mu nie zrobią, jednak całą ich horda potrafi narobić zamieszania. Po lekkim oberwaniu z potężnego czaru, Daron rzucił kapłańskie Rozproszenie Czarów, przewrócił maga na ziemie. Następnie schował młot i rzekł:
-Nie chce wam nic zrobić! *Podniósł ręce* Chce tylko ostrzec was przed pójściem do Deyji!
-Tak? Niby czemu? Ciekawe w takim razie dlaczego nas śledzisz?
-Chciałem się upewnic gdzie idziecie.
-Uwaga bo ci uwierze! *Mag wstał, już chciał rzucać kolejne zaklęcie gdy nagle piękna kobieta stojąca za nim zatrzymała go*
-On mówi prawde. Czuje to...on nie ma złych zamiarów...on...on ma ten sam cel...
*Daron słysząc to cofnął się niepewnie o krok do tyłu*
-Jak to czy wy też...
-Tak -powiedziała kobieta- Też zamierzamy zniszczyć Neele...
-Dobrze, w takim razie jeśli pozwolicie to dołącze do was.
-Nie widze przeszkód. Mam na imię Sharwyn *uśmiechneła się, poczym wyciągnęła rękę na przywitanie. Daron uścisnął dłoń poczym powiedział*
-Zwą mnie Daron Snyderthdend. Jestem paladynem i czempionem boga Torma.
-A ja jestem Eru, ale ręki ci nie podam, bo ci nie ufam jeszcze.

Daron uśmiechnął się. Poczym wszyscy ruszyli w droge...

Sharra

Sharra

8.10.2004
Post ID: 13288

Atak umarłych zaskoczył całą trójkę. Sharwyn krzyknęła:
- Stańcie blisko mnie!
Po czym zaczęła dziwnie drgać, jakby odbijać się od powietrza. Chwilę później Eru dostrzegł cel tego dziwnego manewru. Złote nity magicznej osnowy zaczęły zbierać się dookoła bardki.
Nagle jeden z liszów zaatakował kobietę. Nie żyłaby, gdyby nie Eru, który rzucił zaklęcie Wielkiej Burzy Pociskowej.
I wtedy nowy członek drużyny, Daron Snyderthdend, wkroczył do akcji. Zaatakował martwiaki z niespotykaną furią. W połączeniu z zaklęciem maga oraz pulsowym atakiem bardki, dało to niezwykle destrukcyjny efekt. Wszystkie oddziały martwiaków zostały zniszczone.
- Wychodzi na to, że nieźle wsółpracujemy, drodzy panowie. I proszę, przestańcie tak na siebie spoglądać. Jesteśmy drużyną. Nie taką jak kiedyś... ale drużyną.
- Co to był za atak, Sharwyn? - zapytał Eru.
- To? Pulsacja magiczna. Bardzo potężna, najpotężniejsza wręcz znana mi broń. Jednak nie wolno bronić się nią przed innymi pulsacjami.
- Dlaczego? - zapytał paladyn.
- Nie chcesz chyba zobaczyć wielkiego boom?
- No... nie.
- Sharwyn, mam pytanie...
- Nie, do Wieży Strażniczej nr 6 nie można się teleportować. Trzeba iść. Tudzież lecieć.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? - Eru rzucił na siebie zaklęcie lotu. - Możemy go wziąć za ręce, a jak okaże się zdrajcą, rzucić go z wysoka.
- W sumie dobry pomysł. Ciekawy.
Nie czekając na zdanie Darona w tej sprawie, Eru i Sharwyn chwycili paladyna za ręce, po czym wzbili się w powietrze.
Wtedy mag i bardka usłyszeli znajomy głos:
- Czekaaaaaajcie!!
Z lasu wybiegł Ghost.

8.10.2004
Post ID: 13289

Po opuszczeniu sali modlitw, Neela była niezwykle szczęśliwa. Drużyna się rozpadła. W stronę Deyji wędrowały tylko dwie osoby.
Nagle, dziwne ukłucie przeszyło jej umysł. "Z nimi idzie jeszcze jeden półbóg! Ale któż to? Cyricu, udziel mi odpowiedzi."
Jakby na zawołanie, kamienna płaskorzeźba Czarnego Słońca zaczęła mówić.
- Twoim nowym wrogiem jest czempion Torma, niejaki Daron Snyderthdend. Może on przeszkodzić w twoich planach. Nie dysponuje aż takimi możliwościami jak ty i Posłana Przez Mystrę, jednak mistrzowsko opanował całą resztę.
Na domiar złego, Neela wykryła obecność Ghosta blisko Sharwyn.
"Trzeba wysłąc wiadomość do Wieży Strażniczej nr 9, tej za Szkieletową Bramą. Zdaje się, że mają gości.

Denadareth

Denadareth

8.10.2004
Post ID: 13290

Denadareth też martwił się, że jest ich tylko dwóch. Miał pełne zaufanie do zdolności Cobalta ale... horda drakoliczy to horda drakoliczy.
Poza tym polubił drużynę, szczególnie Sharwyn mimo iż nie wierzył w tą jej "boskość". Przeczucie jednak mówiło mu, że jeszcze się zobaczą.

- A więc Cobalcie długa droga przed nami. Lepiej ruszmy natychmiast, byliśmy tu tak długo, że nekromanci czy też Neela mieli mnóstwo czasu by zawiadomić kogoś... lub coś -

8.10.2004
Post ID: 13291

Widmowy posłaniec z Wieży Strażniczej nr 6 szybko pojawił się w dziewiątce i dotarł do tamtejszego dowódcy, Nagasha [dodatkowa kierowana prze ze mnie postać].
- Mów - rozkazał.
- Neeliana Steelfist z Wieży Strażniczej nr 6 przesyła wiadomość: "Nagashu, władco Straży Dziewiątej, lordzie Szkieletowej Bramy. Mam ciekawe wiadomości, które być może cię zainteresują. Niejaki Denadareth oraz Cobalt, skrytobójca przekroczyli granice twych włości. Dysponują oni szerokimi zdolnościami, więc gdy już ich zabijesz, zaoleczam natychmiastowe wskrzeszenie ich jako nieumarłych. Zapomnijmy o naszych dawnych sporach i zawrzyjmy sojusz. Królestwo Deyji nie może pozwolić sobie na wewnętrzne konflikty - nadchodzi przecież wojna o sukcesję w Erathii. Poza tym, dwie istoty z mojej sfery materialnej, zagrażają całemu państwu. Mam nadzieję na pozytywne rozpatrzenie sprawy."
- Hm. Przekaż jej: "Neeliano, pani Wrót Wampira oraz władczyni Straży Szóstej, propozycja zawarcia sojuszu została pozytywnie rozpatrzona. Mam nadzieję na owocną współpracę.

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

8.10.2004
Post ID: 13292

Smok wraz z człowiekiem o białych włosach stanęli przed bramą. Nie obchodził ich już widok, który mieli za plecami... Nie mieli wyboru, nie mieli odwrotu...
- człowieku...
Cobalt spojrzał na Denadareth'a.
- Wypij to, to moja krew.
Smok podał człowiekowi mały flakonik. Cobalt natomiast nie wachając się wypił krew. Nie czuł nic, nawet nie myślał o tym, że coś pije. Myślał o tym co znajduje się za Bramą Szkieleta. W końcu ją przekroczy.

Przeszli. Widok po drugiej stronie wcale się tak bardzo nie różnił. Ziemia przed Bramą Szkieleta po bitwie była bardzo zniszczona. Tutaj po prostu byłą zniszczona jeszcze bardziej. Panował tutaj tylko jeden kolor, szary. Nie było nic. Wbrew temu, czego się spodziewali, nie czekała na nich żadna armia. Na wprost nich, w odległości wysokiego drzewa stał tylko jeden szkielet.

Spojrzeli po sobie, po czym ruszyli do szkieleta.

- Mój Pan wita Waszą dwójkę w świecie, z któego nie ma powrotu. Oczekuje na Was. Za mną, tam na wzgórzu znajduje się jego posiadłość. Wieża Strażnicza numer dziewięć. Nie będziemy Wam sprawiać na razie żadnych kłopotów. Mój pan mówi, że chce na razie z Wami porozmawiać.

Cobalt jeszcze nigdy nie byłw takim szoku. To co usłyszał przechodziło jego najśmielsze wyobrażenia. Otów nieumarli chcieli rozmawiać. Ale o czym.
- To jest pułapka.
- Tak. ... Wiem. ... Ale jaki mamy wybór?
- Nie mamy wyboru..., już dawno go utraciliśmy.
Po tych słowach ruszyli w kierunku Wieży Strażniczej numer 9.

8.10.2004
Post ID: 13293

Wrota Wieży Strażniczej nr 9 były niezwykłe. Emanowała z nich potężna, nierozpraszalna magia. Cobalt wzdrygnął się, patrząc na purpurowe flagi Deyji. Ta strażnica była enklawą tego królestwa niezwykle blisko granicy Erathii z Bracadą. Drzwi otworzyły się, a arcylisz poprowadził drużynę krętymi schodami w górę, po czym wprowadził do obszernej komnaty. Ku zdziwieniu Cobalta i Denadaretha, wrota do niej prowadzące zostały zaryglowane.
- Witam was - rozległ się zimny, metaliczny głos za ich plecami. - w mojej Wieży Strażniczej nr 9.

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

8.10.2004
Post ID: 13294

- Może przejdziemy do bardziej przytulnej sali. Gdzie będziemy mogli w spokoju bez świadkó porozmawiać.
Cobalt przytaknął na znak zgody. Zaczęli iść krętymi schodami, ciągle w dół. Po dłuższym czasie takiego marszu weszli do dziwnego pomieszczenia. Ściany w nim po prostu żyły.
- Nie obawiajcie się, nawet my nieumarli mamy honor. Przyjąłem Was jako gości, złoże Wam propozycję, a jeśli odmówicie będziecie mogli spokojnie stąd wyjść. Dopiero później na Was ruszę.
- Brzmi uczciwie jak dla mnie - odrzekł na to smok - nie potrafię jednak zrozumieć, co jako nieumarły możesz nam zaproponować?
- Usiądźcie wygodnie. Moja propozycja jest, że tak powiem bardzo nietypowa. Już wiele wieków minęło odkąd wyzwoliłem swój umysł z pod władania nieumarłych. Spełniam ich rozkazy, ale jednocześnie mam wolną wolę i czysty umysł. Moja propozycja jest o tyle nie typowa, że za jednym razem zaprzecza prawie wszystkim zasadom jakie obowiązują. Wieci, że zły to zły a dobry to dobry... he..., bzdura.
- Do czego zmierzasz?
- Widzę, że lubicie konkrety, więc przejdę od razu do setna sprawy. Chodzi mi o życie Cobalta.
- Co?! - Denadareth wstał wykrzykując te słowa, ale Cobalt kazał mu usiąść.
- Chce wysłuchać jego propozycji smoku.
Denadareth posłuchał słów skrytobójcy.
- Smoku, wiem, że jesteś w stanie oddać mi życie Cobalta a wniego przelać moje, nieumarłe. Chce wrócić do Waszego świata i naprawić krzywdy jakie wyrządziłem. Chce ponownie kochać i być kochanym. W tej postaci jednak nie jestem wstanie tego uczynić. Jeżeli zaminię się z Cobaltem życiem. Jego wewnętrzna siła i moce jakie posiada, pozwolą mu walczyć z nie umarłymi jak równy z równym. Nie będą już mieli przewagi. Mało z tego, pod jego rozkazy wejdzie dosyć sporej wielkości armia, którą tutaj uzbierałem. Ja będę miał życie, prawdziwe życie, a Wy... Wy uratujecie świat.

Po chwili ciszy, Cobalt spokojnym tonem odrzekł:
- Twoja propozycja jest conajmniej nieuczciwa - rzekł skrytobójca - ale przystaje na Twoje warunki. Właśnie po to tutaj przybyłęm. Taki los mi jest pisany.

8.10.2004
Post ID: 13295

Nagash spojrzał na Cobalta, po czym powiedział:
- Zastanawiam się, czy zauważyliście...
- Co takiego?
Czarne nity związały ręce i nogi obydwu gości Wieży Strażniczej nr 9.
- że wrota zostały zaryglowane? Honor nieumarłych to taki żart. Niniejszym informuję was, że jesteście jeńcami Wojny o Sukcesję Erathiańską, przechwyconymi podczas nielegalnego przemarszu przez terytorium Królestwa Deyji! Straże!
- Tak, Lordzie Nagash?
- Teleportować ich do Wieży Strażniczej nr 6. Lady Neelliana będzie wiedziała co z nimi zrobić.

Sharra

Sharra

8.10.2004
Post ID: 13296

Sharwyn zatrzymała się w powietrzu, dostrzegając czarne chmury zbierające się nad Wieżami Strażniczymi nr 6 i 9.
- Coś jest nie w porządku - stwierdził Eru.
- Masz rację. Być może rozdzielenie drużyny nie było takim dobrym pomysłem. Jednak teraz... - bardka spojrzała na Darona - ... teraz jest już za późno.
- O szlag! - krzyknął nagle paladyn, omal nie spadając w dół.
- Co się stało?
- Torm, moje bóstwo, przekazało mi wieści o wojnie, która właśnie wybuchła!
wiem, że to bardzo sztucznie brzmi
- Jakiej znowu wojnie?
Daron poczuł w głowie zawirowania. Zaczął powoli mówić:
- Król Erathii umarł... Nie miał dziedzica. Wszyscy wysunęli roszczenia do tronu tego wielkiego kraju. Bracada, Deyja, nawet AvLee chce Erathii dla siebie. Armie wyruszyły, a królestwo jest w rossypce. Jeśli tak dalej pójdzie, nastąpi rozbiór...
Dookoła Sharwyn błysnęło kilka niewielkich błyskawic, które poraziły lecącego obok niej Ghosta.
- Jasna cholera! Czy nie mógł umrzeć kilka dni później? Nie uda mi się zająć Neelą i całą Erathią jednocześnie!
- Planowałaś PRZYŁĄCZYĆ SIĘ do tej wojny? - zapytał Ghost.
- Coś cię trzasnęło? Chciałam jej zapobiec. Ale już za późno. Lećmy dalej.

Iscandel

Iscandel

9.10.2004
Post ID: 13297

Nazajutrz Isc i Fuuzy przeszli przez portal jednak coś poszło ne tak, obaj zostali rozdzieleni i pojawili sie w róznych miejscach wszechswiata.

Isc powoli się budził. Czuł, że jest skrępowany, ostry zapach siarki i popiołu nie dawał mu spokoju. Otworzył oczy i zobaczył trójkę małych demonów.

-Obudził się.
-Tak, widzę.
-Trzeba go przenieść.
-Co? Kim jesteście ? Gdzie mnie niesiecie?? - wszelkie pytania Isca pozostały bez odpowiedzi. Tróka demonów zaniosła go przed oblicze słupa czaszek.
-Witamy w Baator, Iscandelu von Light. Tak, jesteś w piekle. Nie pytaj skąd wiem, że chciałeś o to zapytać, czytamy w twoich myślach. Tak, znamy Cię i to dobrze. Drzemie w tobie znamie dziewięciu bóstw, moc o jakiej sobie nawet nie sniłeś. Iscandelu jesteś wysłannikiem, przedstawicielem dziewięciu bóstw. Urodziłeś się taki i nie jesteś tego w stanie zmienić.
-Ale dlaczego mi to mówicie?
-Ssss... nie możemy zmarnować takiej okazji, istota twojegu pokroju musi być po naszej stronie.
-Nigdy się do was nie przyłączę.
-Sssss już za późno...
Więzy zaczęły uciskać Isca coraz bardziej, ostatnie co widział to hordy demonów, ktore się do niego zbliżały. Wydawało mu się, że widzi także kilku z panów piekeł i panów kręgów Baatazu... zemdlał...

Rytuał przemienienia został rozpoczęty.

**

-Panie Sheogard, nowy twór jest gotowy.
-Wspaniale. Przyprowadzić go. Aser, mój championie, wypróbujesz go.

Na arenę przed tronem pana Baatazu została wprowadzona dziwna istota.
Posturą przypominała Demona lecz nie miała na głowie rogów. Jej uszy były niewątpliwie elfie. Długie białe włosy okrywały jej lico. Od reszty Demonów odróżniały twora skrzydła, nie takie normalne jak u demonów, abiszai, mefitów, chowańców albo choćby smoków. Jego były opierzone jak aniołów, tyle tylko iż całe czarne.
Aser uśmichnął sie:
-Panie dajesz mi łatwego przeciwnika. Zgniotę go w parę sekund. - potężny demon zszedł na arenę.
Istota została uwolniona z okowów i rozpostarła swoje skrzydła po czym złozyła je spowrotem.
Aser rozpoczął szarżę. Widok był zastraszający. Niejeden paladyn wpadłby w panikę, jednak istoty tej nie wzruszył jego widok, stała nadal spokojnie i nieruchomo. Aser rozwścieczony tym faktem z całą swoją potęgą cisnął mongeszternem w istotę. Był pewien ze trafi, jednak nie widział krzty strachu w istocie.
Trafił...Nie, istota zasłoniła się skrzydłem, które pomimo pozorów okazało się twardsze niż łuska smoka.
Aser odskoczył lecz istota była żądna krwi. Przystąpiła do ofensywy i jedyie jednym ciosem uśmierciła wojownika.
-Brawo - popadł w zachwyt Sheogard.
-Brawo Iscandelu, zabijajac Asera zostałeś moim nowym championem. Ruszamy na Antagarich, rozpoczęła się tam wojna - doskonała okazja żeby wypróbować twoje możliwości i powiększyć terytorium Baatazu.
-Wedle rozkazu, mój panie.

*

Aser i Isc teleportowali sę na kontynent zwany Antagarich, na ziemie diabłów. Wojna domowa zakończyła sie zaraz po tym jak sie rozpoczęła. Isc wysłannik dziewieciu bóstw, champion Sheogarda natchniony mocą Baatazu rozprawił się z arcydiabłem Eofolu zapewniajac Sheogardowi tron.

***
- Panie. czy życzysz sobie jeszcze czegoś?
- Nie. Wykonałeś moje zadanie upadła devo, teraz daję Ci wolną rękę. Niszcz i wzbudzaj postrach w imię Sheogarda.
Niezaspokojony potwór ruszył w stronę pogranicza Deji i Bracady, gdzie wyczuł potęgę, potegę z którą mógłby się zmierzyć ...

Sharra

Sharra

9.10.2004
Post ID: 13298

Sharwyn dojrzała ognie sygnałowe.
- Erathia prosi sojuszników o pomoc... Szkoda tylko, że nikt jej nie udzieli.
- Nikt nie pomoże Erathianom? - zapytał Ghost.
- Najprawdopodobniej ostatnimi sojusznikami Erathii są Enroth i Jadame, ale znajdują się daleko, daleko na południe stąd. Zanim jakakolwiek pomoc przybędzie, ten piękny kraj zostanie spalony i rozdzielony.
Do Eru: Ta wojna jest tylko dla tła, skończy się zanim się nią zajmiemy.
Daron Snyderthdend od dłuższego czasu milczał. Wyglądał na zamyślonego, o ile można tak wyglądać, wisząc w powietrzu i trzymając się swoich towarzyszy.

Denadareth

Denadareth

9.10.2004
Post ID: 13299

Denadareth był wściekły... był gorzej jak wściekły... był w stanie smoczej furii. Nagash potrzebował aż 4 drakoliczy by obezwładnić gada.

Den obudził się w ciasnej celi... to musiała być ta osławiona Wieża Strażnicza nr. 6. To co wściekało smoka najbardziej to to, że odkąd przelazł przez tą Bramę Szkieleta to nie miał żadnego wyboru...
Jako smok NIENAWIDZIŁ gdy cokolwiek nie zależało od niego.

Uśmiechnął się ponuro... Neela nie przewidziała jednego... skuwając go kajdanami antymagicznymi de facto umożliwiła mu ucieczkę. Bez dostępu mocy nie mógł podtrzymywać ludzkiej postaci i rozmywała się. Jako smok był na tyle duży że po jakiejś godzinie bólu kajdany opadły. Nie widział Cobalta... pewnie był w pomieszczeniu chronionym magią...

Wezwał moc i uderzył w ścianę... promień energii odbił się od wzmocnionych magicznie ścian... tak Neela dobrze przygotowała się na uwięzienie smoka. Den z kolei nie przewidział konsekwencji przemiany w formę smoczą - po prostu ledwie mieścił się w pomieszczeniu. Cóż, ściany mogły i być chronione przed magią ale były też stare... Den stanął na tylnych łapach i zaczął taranować ścianę. Jeden z rogów się złamał ale przebił się do sąsiedniej celi. Była pusta i niemagiczna więc bez trudu rozstrzaskał drzwi. Ożywieńcy - strażnicy także nie stanowili przeszkoda.

Znów zmienił się w ludzką formę. Przedzierał się korytarzami próbując znaleźć Cobalta. Wpadł do pokoju straży, rozszarpał licza i jego obstawę. Rozważał gdzie pójść gdy do pomieszczenia weszła Neela.

- Witaj - powiedziała z dziwnym uśmiechem - Twoja przemiana uaktywniła wszelkie możliwe czujniki. I to jestem.
- I oto jesteś - powiedział Den - Gdzie Cobalt ?
- On będzie niedługo twoim najmniejszym zmartwieniem. - uśmiechnęła się złośliwie. W Erathi trwa wojna, zaś na Ciebie poluje... pewna znana Ci osoba. -
- Kto ? - warknął Den - Gadaj !

Zamiast odpowiedzieć Neela zaatakowała. Chciała smoka żywcem więc użyła prostego Unieruchomienia. Smoki nie dają się tak łatwo okiełznać więc po prostu przeszedł przez zaklęcie. Sam uderzył Ognistą Włócznią. Pocisk zniknął w chmurze dymu. W powietrzu pojawiły się różnie ostrza i pomknęły ku smokowi. Dwa go zraniły ale odepchnął pozostałe telekinezą.
Stożek Płomieni wystrzlił w kierunku Neeli ale ogień rozdzielił się na mietr przed Neelą. Dezintegracja została odbita przed wrodzoną odporność smoka, zaś dominację odepchnął zamykając umysł. Ponieważ straże już się dobijały smok uznał że lepiej walkę przełożyć na kiedy indziej. Użył najprostszego zaklęcia Podpalenia. Ubranie Neeli zapłonęło dekoncentrując ją. Denadareth postanowił sobie darować finezję i uderzył sierpowym odrzucając Neelę. Smok wybiegł z pomieszczenia i pobiegł do najbliższego okna. Wytężył siły, rozgiął kraty i wyskoczył przez nie.

Wezwał moc lotu mając nadzieję że zadziała.

Sharwyn !!! wrzasnął Den w myślach widząc zbliżającą się ziemię...

Iscandel

Iscandel

9.10.2004
Post ID: 13300

Nagle Isc otrzymał wiadomość od swojego pana.

*
Iscandelu na południe od Ciebie jest Erathia, chwilowe miejsce anarchii, wojen bezprawia. Jeśli chcesz zacząć zdobywać, dobrze żebyś zaczął właśnie tam
*
-Eraaaathiiiiiaaaa! -wykrzyknął Isc i poleciał w strone najbliższego obleganego przez elfy zamku. Żadna balista ni elfi łucznik nie mógł go trafić, wleciał na dziedziniec. Niemal w mgnieniu oka został otoczony przez palladynów, mnichów i inszych kawalerów.
-Czego chcesz istoto nieczysta?
-Was! -to rzekłszy zaatakował.
Najpierw odepchnął wszystkich swoimi skrzydłami i wzbił się w powietrze i rzucił czar eterycznej kuli ognia. Cały dziedzinec padł. Rozentuzjazmowane elfy wtargnęły do środka zastajac jedynie stosy martwych ciał.
-Co u licha, co tu sie stało ?
-Przyszły kolejne ofiary...
Isc rzucił zamglenie i rozkoszował sie zabijając każdego jeden po drugim. Krzyki mordowanych wpędzały innych w panikę. Kiedy wszelkie elfie i ludzkie życie w okolicy przestało istnieć Isc rozpoczął rytuał wskrzeszajacy. Kolejne semony powstawały z ciał umarłych i dołaczały do armii Isca. Po około godzinie armia licząca kilkudziesięciu demonów ruszyła na kolejne miejsce walk erathiańskich.....