Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Zakątek, a więc... Advena, saluta domi!"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Zakątek, a więc... Advena, saluta domi!
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Bubeusz

Bubeusz

9.02.2009
Post ID: 40761

Błogi spokój i cicha, sielankowa atmosfera, jaka zapanowała w Zakątku, sprawiła, że drzemiący dotychczas w kąciku biały czarodziej drgnął lekko. Otworzył powoli oczy i uśmiechnął się. Sulia właśnie wchodziła z tacą, a na niej pachniały ciepłe potrawy, miód i... parę szklanek z herbatą.
- No proszę, prawdziwi czarodzieje zawsze przybywają o właściwej porze, nawet z krainy snów - zaśmiał się wesoło. Dopiero potem dostrzegł innych gości, którzy podczas jego drzemki przybyli, by uświetnić zakątek swą obecnością. Ukłonił się, uchylając lekko kapelusza.
-Bardzo mi przyjemnie, Bubeusz jestem. Jeśliście podobnie jak i ja spragnieni odpoczynku, dobrego jadła i zajmujących opowieści, to trafiliście w idealne miejsce - puścił oczko do Sul.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

10.02.2009
Post ID: 40853

Na słowa "zajmujące opowieści" Aries podniósł głowę.

- Bubeuszu, tak więc może zaszczycisz nas jakąś pieśnią, tudzież opowieścią?

Tabris

Tabris

10.02.2009
Post ID: 40854

//-Mam słuchać wycia starego dziada - pomyślał przerażony Tabris - w życiu stolicy!
-
Heh, może Bubelli nie będzie się produkował? Jeszcze dostanie przeziębienia, noce latoś zimne...// - powiedział głośno

Bubeusz

Bubeusz

11.02.2009
Post ID: 40888

- Myślałem bardziej o tym, by nasza urocza gospodyni coś opowiedziała - odrzekł mag. - W końcu nie widziałem jej od lat, a wciąż nie wiem, co się pozmieniało... Opowiedz nam, droga Sulio, jak się życie układa... Na pewno masz sporo wieści z Jaskini Behemota i okolic, którymi mogłabyś zaspokoić nieco głód wiedzy podróżnika z dalekiego Nimnaros...

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

12.02.2009
Post ID: 40934

- Będzie bajka! Czekajcie, skoczę po ciepłe mleko!

Miron

Miron

13.02.2009
Post ID: 40948

Półelf najwyraźniej nie miał ochoty na żadne bajki. Smętnie powłócząc nogami, ruszył ku drzwiom z wzrokiem spranego kundla. Poślizgnął się jednakże na resztkach wody, o dziwo, utrzymał się na nogach. - Prawie jak Legolas! - zawołał i wylądował paszczą w piachu na zewnątrz.

Fergard

Fergard

13.02.2009
Post ID: 40954

Fergard z zażenowaniem obserwował pseudopodniecenie Ariesa i z politowaniem śledził wycieczki Mirona. "Odnoszę wrażenie, że zrobiłem się bardziej cyniczny niż wcześniej...", pomyślał. Nie mniej jednak perspektywa usłyszenia jakiejś legendy zainteresowała go. A nuż może coś z tego wyniknie...

Tabris

Tabris

13.02.2009
Post ID: 40958

Tabris uważnie lustrował Zakątek. "Kameliasz jak zwykle pseudopodniecony, a Miron nie ma cierpliwości.Odnoszę wrażenie, że Fergard zrobił się bardziej cyniczny niż wcześniej... No grunt, że nie ma śpiewu, a wieści od Sulii mogą być ciekawe"

Sulia

Sulia

14.02.2009
Post ID: 41007

- U mnie nic ciekawego od paru miesięcy się nie dzieje... - Sul westchnęła siadając obok miłośników herbaty i białego czarodzieja - Ostatnia bójka była pierwszym niezwykłym wydarzeniem od bardzo dawna. I nie, nie życzę sobie takiego urozmaicania życia. - dodała pośpiesznie widząc zdumienie i przebłyski nadziei na twarzach gości - Wydaje mi się, że ciekawie będzie dopiero wtedy, gdy uda mi się zakończyć owo opracowanie na temat smoków, które to przykazano mi napisać. - Gospodyni wskazała ręką plik papierów piętrzący się na stoliku obok jej fotela. Sul westchnęła ponownie, by następnie otrząsnąć się z ponurych myśli i uśmiechnąć do Bubeusza.

- Widzisz więc, Bub, iż nie jestem najlepszą osobą do opowiedzenia, co się dzieje w Jaskini. Z tego co słyszałam, przy ogniu ostatnio sporo osób się gromadzi, wojownicy zjechali na turniej, MiB chyba piekło odwiedza, na ścianach Galerii nowe obrazy. - Sul sięgnęła po miód. Tor jej kielicha śledzili miłośnicy herbaty pełni tęsknoty za tym utraconym trunkiem. - Aha, i Gildia Łowców Przygód zapragnęła na nowo się otworzyć. Ale na ten temat JG może więcej powiedzieć. - zwróciła się w stronę przybitego Golema.

Fergard

Fergard

14.02.2009
Post ID: 41012

JG nagle zauważył, że wszyscy się na niego gapią. "A, tak... Jestem jednym z trzech...", pomyślał. Wymamrotał coś w stylu: "Ja przybity? Ja po prostu odczuwam brak Kwaśnej Smoczej", po czym odchrząknął i rzekł:
- Tak... Ostatnimi czasy Gildia zarosła brudem i kurzem. Zapanował tam bałagan i ta nieznośna cisza. A szkoda, bo to wielkie miejsce było... W każdym razie niejaki Vokial do spółki ze mną i Kordanem wpadł na pomysł odnowienia Gildii i przywrócenia jej dawnej chwały. Trzeba przyznać, że idzie całkiem nieźle. Jedyne, co przeszkadzało, to 3-metrowa mrówka, która uwiła sobie z młodymi gniazdo dokładnie w Sali Głównej. Teraz tylko chętnych wrażeń znaleźć... - Fergard zauważył, że nikt go już nie słucha, a każdy wrócił do swoich spraw. "Może to i dobrze...", pomyślał. Zamówił 10 kubków Czarnego Ziarna, po czym opróżnił każdy jednym haustem. Było widać, że jest nerwowy...

Bubeusz

Bubeusz

15.02.2009
Post ID: 41039

- Hah, może to i dobrze usłyszeć, że wszystko po staremu, niżby znowu miały się jakieś katastrofy dziać... - westchnął czarodziej, wspominając tamten niezbyt chwalebny dzień, kiedy to przybył pełen nadziei do Jaskini i zastał ją zawaloną w gruzach...
- Chętnie bym do Gildii zajrzał, ale cosik za stary chybam już na to... - uśmiechnął się lekko do Golema. - Teraz to mie grzać gnaty przy ogniu, a nie się szlajać po salonach trzymetrowych mrówek - zaśmiał się krótko. - Dlatego z miłą chęcią odwiedzę kiedyś ognisko, przy którym tak magicznie się "cytało", obserwując złote gwiazdy... O i do galerii warto się przejść, dzięki za cenną informację.

- Co masz Sulio za papiery? - zainteresował się niemal od razu, widząc jak gospodyni przekłada swoją pracę. Starzy magowie już tak chyba mają, że wszystko co szeleści i jest pokryte znaczkami, od razu przyciąga ich uwagę - Dla kogo piszesz to opracowanie?

Samuel

Samuel

17.03.2009
Post ID: 42208

- Sulio! Moja kochana, dzban piwa poproszę! - Zakrzyknął już z progu Samuel, po czym udał się w stronę stolika, który był pusty wtedy, kiedy nie było jego właściciela. Pamiętał jak dziś, gdy po remoncie Oberży wnosił ten stół wraz z Hardigarem i MiBem. Uśmiechnął się do swych wspomnień oraz nieopatrznie do Morfa, który zrozumiał to nieopatrznie i podleciał po smakołyki. Machinalnie Samuel sięgnął ręką do kieszeni, a następnie podstawił ją przed dziób kruka.
Brzdęk kufla o dzban wyrwał z letargu maga. Zerknął z uśmiechem na oberżystkę.
- Tak, obiecuję nie znikać na tak długo.

Sulia

Sulia

23.03.2009
Post ID: 42476

Sulia uśmiechnęła się szeroko na widok Samuela. Słysząc wołanie spragnionego od razu udała się do kuchni pozostawiając powitanie na później. Po chwili była już z powrotem przyciągając uwagę co bardziej zainteresowanych zawartością bardzo pękatego dzbana. Po drodze do stolika udało jej się chwycić pod ramię Buba i doprowadzić zdumionego maga do jego ognistego kolegi po fachu.

- Tutaj porozmawiamy. - elfka napełniła kufel Bubeusza. Mag nie mógł jeszcze dojść do siebie po tak gwałtownej zmianie miejsc. - Zaraz przejdę i do moich opracowań, ale muszę jeszcze powitać tego pana... - oczy elfki błyszczały z zadowolenia. - Kogo ja widzę? A więc znalazłeś czas, by wstąpić i w moje progi. Głośno ostatnio o tobie i twojej energii, Sam. Podobno pełno wszędzie, i ciebie, i twoich pergaminów. Chociaż żadnego teraz przy tobie nie widzę.

Sul wychyliła się lekko, by obejrzeć Sama od stóp do głów. - Nic się nie zmieniłeś. Nie karmili cię tam, gdzie bywałeś. Zaraz przygotuję kolację. I zrzuć Morfa, jeśli jest ciężki. Utył ostatnio trochę. - elfka wstając pogłaskała kruka po czarnych piórach zręcznie unikając jego dzioba - Zaraz wracam.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

16.04.2009
Post ID: 43348

Aries zauważył, że Fergard dziwnie wpatrywał się w Sama i Sulię. Czyżby naszego półbiesa dopadła zazdrość?

Fergard

Fergard

16.04.2009
Post ID: 43351

Fergard zauważył, że Aries wpatruje się w niego. "Ciekawe, o co może mu chodzić...", pomyślał, po czym wrócił do podziwiania obrazu, który znajdował się za plecami Sama i Sulii.

Fergard

Fergard

23.07.2010
Post ID: 56974

Kilka nerwowych odgłosów kasłania.

Fergard rozejrzał się po obecnie spektakularnie zaniedbanym pomieszczeniu, będącym zapewne tylko smutną parodią Zakątka. Gości nie było, obsługi najwyraźniej też nie. "Gdzież to mogła podziać się Sul?", pomyślał półdemon, zdejmując parę pajęczyn z drzemiącego Sandro. Nie żeby to pomogło w jakikolwiek sposób byłemu Grododzierżcy, ale estetyczne zmysły Stratoavisa nieco ochłonęły.
W tak zwanym międzyczasie gnollica o ewidentnie lisiej aparycji w bordowej koszuli i takiż spodniach przetarła dłonią blat, po którym tak często niegdyś przemieszczały się napitki. Można było odnieść wrażenie, że ów lada zmalała o parę centymetrów. Chmura pyłu uniosła się w powietrze. Dziewczyna zakaszlała parę razy, oganiając się od wszędobylskiego kurzu.
- Ostrożnie, na tym blacie kiedyś wymiotował Aries DeMenthor - Przestrzegł na poły żartobliwie ich kompan, czaszkogłowy demon w czarnym napierśniku, burych spodniach moro i okutych ciężkim żelastwem buciorach.
- Próbujesz być zabawny? - Parsknął Fergard. - Nie wychodzi Ci.
- Ok, wróćmy do tematu. Zapewne nie ściągnąłeś nas tutaj dla swojej zabawy.
- Ano nie - Półdemon będący zastępcą Oberżystki rozejrzał się po pomieszczeniu. - Sami widzicie, jaki tu bałagan?
- Widzimy.
- Tak sobie pomyślałem, że może wypadałoby odświeżyć to miejsce... Sami widzicie, jaka stagnacja obecnie panuje w Oberży. Gdzie są chętni do walk w Kotlinie Wojowników? Gdzie stali bywalcy Lasku przy Oberży? Gdzie Ci wszyscy awanturnicy, pakujący swe plecaki do wypraw w najróżniejsze części świata? Gdzież się oni podziali? Brakuje nawet jakiegoś pijaczka leżącego pod stołem.
- Jest za to Sandro - Zauważyła gnollica.
- Obawiam się, że w obecnym stanie przypomina raczej element wyposażenia niż gościa - Zażartował czaszkogłowy, ustawiając jedno z krzesełek.
- Nie będziemy zakłócać jego snu... - Mruknął Fergard z nutką jakiegoś nieuzasadnionego wahania w głosie. - Z drugiej strony, dobrym pomysłem byłoby... Hmm... Odkurzenie go?
- Tym się zajmiemy później. Ferguś, podaj no jaką szmatę, ogarniemy ten... Jak to nazwać?
- Przybytek? - Zasugerował Stratoavis. Wiedział, że demon zwyczajnie nazwałby to miejsce burdelem, ale obecność osoby płci pięknej w tym samym pomieszczeniu oraz odrobina przyzwoitości, która pozostała w tym zahartowanym w czyśccowym ogniu sercu powstrzymywała go przed wypowiedzeniem tego słowa.
- Tak, to będzie niezłe określenie - Stwierdził po krótkiej chwili ów czaszkogłowy, pozwalając sobie na uśmiech.
- Musimy jakoś podzielić się obowiązkami i przywrócić Zakątek do jego dawnej świetności - Oznajmił Stratoavis. - Chciałbym, by miejsce to jak najbardziej odwzorowywałoby wizję Sulii. Wyrażam się jasno?
- Tak, panie kapitanie - Zarówno gnollica, jak i demon pozwolili sobie na przerysowany gest salutu.
- Cass, zajmiesz się szyldem? Trzeba by go odświeżyć.
- Nie powinno być kłopotu - odparła Cassandra, przedstawicielka GMZ, a także na poły anielska manifestacja bezimiennego bóstwa.
- Nocny, my zajmiemy się wnętrzem. Ja biorę kuchnię, a ty nawet się nie waż przekraczać jej progu.
- No wiesz?! - Obruszył się Nocny Strzelec, demon rodem z Czyścca. - Czy ty posądziłeś mnie właśnie o brak delikatności?!
- Czy ja naprawdę muszę odpowiadać na to pytanie? - Odpowiedział Stratoavis, nieco zmęczony swoim irytującym kompanem. Czaszkogłowy tylko burknął coś pod "nosem", chwytając za pobliską szczotkę. - Gdyby były jakieś kłopoty, szukajcie mnie w kuchni - Ognistowłosy półdemon obrócił się na pięcie, wędrując na zaplecze.
"Jak mi Herazou świadkiem, przywrócę to miejsce do dawnego stanu...", zaklął się w duchu, ostentacyjnie uderzając się w pierś. Zaraz potem musiał odkaszlnąć parę razy: Przesadził z siłą uderzenia.

Zakątek ponownie miał zabłysnąć.

Arsen

Arsen

23.07.2010
Post ID: 56975

Arsen wkroczył raźnym krokiem do sali, która najwidoczniej przeżywała kryzys wieku średniego, jeżeli rzecz martwa może go mieć. Dziwaczność łatana dziwacznością. Będąc dość wysokim, sięgnął po pobliskiego przedstawiciela pajęczaków, by zabrać się za konsumpcję. Trudno odzwyczaić się od nawyków żywieniowych nocnej postaci.
- Em momly. - wymamlał nietoperzołak, by po chwili, ku zdumieniu każdej, czy to demonicznej, czy na poły anielskiej istoty, przełknąć i z rumieńcem na bladej twarzy, wykrztusić coś, co brzmiało już o wiele bardziej jak dzień dobry. Przynajmniej częściowo.
Fergard zgromił wzrokiem nowoprzybyłego. Albo półbiesowi nie podobała się kwestia oglądania Zakątka w takim stanie przez właściwie obcą osobę - która, najwidoczniej, nie miała najmniejszej ochoty na wsparcie ich w zaszczytnym celu przywrócenia do życia tego... e... Zakątka Oberży. Jakkolwiek miałoby to zabrzmieć.
Jeden z niewielu wciąż żyjących w Imperium, przybyłych z Skądś codziennikarzy przejechał palcem, przypominającym ptasi szpon zresztą, po ladzie, mając najwidoczniej zasłyszane już wcześniej (w końcu jest częściowo gackiem...) ostrzeżenia w bardzo głębokim poważaniu. Bądź po prostu nie miał nawet najmniejszego ciut pojęcia, któż to waszmość Aries. Na paznokieć wskoczyło coś, co kiedyś najprawdopodobniej było kurzem, a aktualnie po okresie spokojnej ewolucji stało się bardzo towarzyskim stworzeniem.
- Bleaurbub. - stwierdziło futrzasto-kurzane coś, poczynając czule gryźć agresora w paznokieć. Istna automatyczna... tego... nieważne. Ignorując niewerbalną irytację Fergarda, Arsen machnął jedynie dłonią. Futrzak z godnym Ewoka okrzykiem poleciał prosto na nieświadomego Sandro. Najwidoczniej towarzystwo ozdo... naczy, lisza, odpowiadało temu zaginionemu ogniwu ewolucji, gdyż zaintrygowany dokonał organleptycznego testu swojego nowego do... znaczy, znajomego. Wolnym i dość arystokratycznym krokiem mężczyzna podszedł do półbiesa i wyciągnąwszy notesik oraz kałamarzyk z zanurzonym do połowy piórem, oplótł renowatora istną siecią codziennikarskich pytań.
- Czy to prawda, panie... ekhu-ekhu, Fergardzie, że ma waszmość zamiar uratować to miejsce przed kornikami i dalszym rozwojem gatunkowym kurzu? - fuknął na początek, zaczynając już coś bazgrać, bez względu na odpowiedź gospodarza tego... ee... Przybytku.

Sulia

Sulia

27.07.2010
Post ID: 57010

- Gospodarz, a dokładniej Gospodyni, właśnie stoi za tobą, drogi gościu. - dźwięczny głos rozszedł się po pomieszczeniu. Nietoperzołak odwrócił się na tyle szybko, by jeszcze dostrzec jak wysoka elfka o długich brązowych włosach i intensywnie zielonych oczach znika w objęciach Fergarda. Towarzysze półdemona spoglądali na całą scenę z szerokim uśmiechem na ustach. Arsen słusznie wywnioskował, iż oto ma przed sobą osobę, którą warto zapytać o pewne rzeczy. Kolejny słuszny osąd przyszedł, gdy zerknął na czarne duże ptaszysko siedzące tuż obok niego na ladzie i spoglądające z ciekawością na jego notes i kałamarz. Codziennikarz szybko schował cenne przybory przed jakże głodnym wzrokiem kruka i postanowił skupić wzrok na scenie rozgrywającej się przy drzwiach.

- Przybyłeś tu przede mną, Ferg. - Sulia w końcu wyrwała się z uścisku półdemona i zdołała wykrztusić z siebie kilka zrozumiałych słów. Uśmiechnęła się do niego raz jeszcze, postawiła na podłodze wielką skórzaną torbę, a następnie rozejrzała się uważnie dokoła. Ferg, widząc jej skupioną twarz, wrócił do swoich kompanów, zgarniając po drodze Arsena. Cała czwórka znalazła się przy stoliku drzemiącego Sandro. Po chwili wahania usiedli na pobliskich krzesłach, nie zważając na wytworzone przy tej czynności tumany kurzu. Nietoperzołak zerknął na milczącą elfkę.

- To naprawdę Gospodyni tego miejsca? Chyba wieki jej tu ... - zaczął codziennikarz, gdy nagle zamilkł na dźwięk głośnego krakania, które rozległo się w Zakątku. Kruk siedział na ramieniu swojej przyjaciółki, jego potężne smoliste skrzydła rozpięte niczym parasol ochronny tuż nad jej głową. Sul westchnęła i pogłaskała ptaka po srebrnym dziobie. Goście usłyszeli również jej słowa skierowane do kruka: - Wiem, wiem, Morf. Nie wygląda to dobrze, ale nie powinieneś wracać do domu aż tak zdenerwowany.
- Wyjeżdżała? - codziennikarz skierował swe pytanie do półbiesa.
- I wyjeżdżała, i miała inne rzeczy na głowie w Pałacu. - Ferg zerknął na Sulię, na której twarzy malowało się właśnie całe spektrum uczuć. - Jedak ona nie lubi takich usprawiedliwień, więc zapewne odpowie, że zawiodła jako Gospodyni. - Poważny dotąd Ferg uśmiechnął się. - Ale szybko wróci do swojego zwykłego energetycznego "ja".

Jakby na potwierdzenie tych słów Sulia przeciągnęła się, uśmiech powrócił na jej twarz, a spojrzenie skierowała na grupę gości.

- Ferg, wiesz, gdzie znaleźć szmaty i miotły. Ja idę do kuchni. Tego wysokiego pana też możesz poprosić o pomoc. - Elfka zerknęła na Arsena, który w tym momencie zrozumiał, że odmowa byłaby wysoce niewskazana.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

27.07.2010
Post ID: 57011

Nagle spod stołu wyskoczył Aries DeMenthor.

- Sulio, skarbie, i Ty, Ferdziu, mój drogi.. Czemu nie użyjemy magii? To na pewno nie jest wkurz, czyli wkurzający się kurz, który wlatuje do uszu, gdy chce się go zmieść... Więc... - Aries wyciągnął Magiczną Różdżkę™, a potem jeszcze dwie Magiczne Różdżki™.
- No to co, sprzątamy?

Fergard

Fergard

27.07.2010
Post ID: 57021

W tak zwanym międzyczasie Fergardowi towarzyszyły różnorakie emocje: Irytacja, gdy pojawił się Arsen, euforyczna radość po pokazaniu się Sulii oraz złośliwa satysfakcja po jej zawiadywaniach ludźmi(I innymi humanoidami) w Zakątku. Codziennikarz zmierzył tępym wzrokiem miotłę, którą wręczył mu półdemon.
- Będzie nam miło, jeżeli nam pomożesz - Oznajmił niefrasobliwie, łowiąc mieszankę uczuć malującą się na twarzy swego rozmówcy z nieukrywanym zadowoleniem. Skinął na Nocnego. - Kopnij się na dwór i pomóż Cass z tym szyldem, jeśli łaska.
- Ser jest ser! - Odpowiedział z charakterystyczną sobie żywością demon rodem z Czyścca, obracając się na pięcie i opuszczając pomieszczenie.
- Dobra... Aries, mówiłeś, że jak działają te twoje Magiczne Różdżki? - Zapytał ćwierćkrwistego bazaltowego smoka.
- Zamiatają kurz. Wkurz to to nie jest, więc nie powinno być kłopotu.
- Ostatnim razem, gdy mówiłeś, że nie będzie kłopotu, zwiewaliśmy przez następne dwadzieścia kilometrów przed bandą retromantów Zanthosa.
- Ale kiedy to było?
- Ok... Jesteś absolutnie, ABSOLUTNIE pewien, że to zadziała?
- Absolutnie.
- Cóż, nie zaszkodzi spróbować. Jeżeli spalimy przy tym kawałek Zakątka, winę zrzuci się na Ciebie... - Mruknął Fergard, siląc się na żartobliwy ton. DeMenthor zaczął miotać zaklęciami czyszczącymi na lewo i prawo, usiłując osiągnąć swój cel. Ciężko stwierdzić, jak mu szło, Fergard i Arsen stracili przytomność wskutek ilości wydzielanych przez "bezkłopotową" różdżkę. Mimo to, Aries zaczął faktycznie realizować swoje pragnienie całkowitego oczyszczenia pomieszczenia z kurzu.
Po skończonej robocie ćwierćsmok zręcznym ruchem zatknął różdżkę za pas, po czym rzucił okiem na swoich niedysponowanych kompanów. "Jak ja ich ocucę...?", pomyślał zakłopotany, rzucając trwożliwe spojrzenia w stronę kuchni.