Jesteś na 1 stronie. Przejdź do: 1 2
Don Ash

2001-09-05 00:00

Komentarz z czasów Tawerny.

Bardzo ciekawe opowiadanie. Początkowo nieco enigmatyczne, później jednak coraz bardziej odkrywane, a przez to ciekawsze. Czekam niecierpliwie kontynuacji.

Ingham

2001-09-15 00:00

Komentarz z czasów Tawerny.

Chciałem Ci się zrewanżować Romulusie Augustusie za przysługę, jaką mi wyświadczyłeś. Teraz pozwól, że ja zrecenzuję twoją opowiastkę (nie jak koneser, nie jak kolega, ale jak nauczyciel polskiego ) :

Opowieść chaotyczna, głównie na początku. Dopiero po drugim przeczytaniu da się ją zrozumieć (mniej więcej). Jest po prostu przedobrzona. Chciałeś, żeby była bardzo ładna stylistycznie, lecz wyszło na opak. Jest tu masa zniekształconych lub po prostu wydumanych związków frazeologicznych.
Dam tu kilka przykładów:
najechane chmurą, zwrócić głowę do tyłu, wiatr uwiądł, oddać rozpacz, skoczyć jak piorun, wymierzona jak grot, zawierzyć nogom.
Jest też kilka logicznych i rzeczowych:
-jak baron mógł leżeć w pyle drogi, skoro cały czas padał deszcz?,

jak z odległości mili (prawie dwa kilometry) i to w burzę i w mroku rycerz mógł zobaczyć, i więcej - policzyć jeźdźców?,
>pierwszym zwiastunem był kruk... - czego kurde zwiastunem?,
-smutek bezbrzeżny - nawet szpary - ?(bez komentarza),

Budujesz za długie zdania, a to nie zawsze daje upiększający efekt: moje łzy zmieszały się z deszczem chłodnym i doskonałym ,który obmył moje oczy ze smutku, a napełnił rezygnacją.
W takich długaśnych zdaniach gubią się najważniejsze myśli i pointy!
Może to moja wina, a może takie było Twoje zamierzenie, że nie rozumiem przesłania.
Czy ten gość jest czubkiem?

No dobra, teraz mi ulżyło.
Tak poza powyższym opowieść jest bardzo nawet dobrze wykombinowana.
Widać, że się starałeś i włożyłeś w nią wszystkie chęci.
To co napisałem wyżej to są głównie, przeważnie powiadam, drobiazgi, ale one zamotują historyjkę. Robi się ona ciekawa, lecz dopiero przy drugim czytaniu.
Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem
Czekam na więcej!

(2001-09-15):
Biorąc pod uwagę, jak zjechałem twoją opowieść, twoje zarzuty wobec tego nędznego płodu były łagodne i co by nie mówić, w pewnej mierze zasłużone.
Na pytanie, czy bohater jest czubkiem, odpowiadam:
Według naszych norm, z pewnością. Neologizmów i długich zdań nadużywałem, aby dać nieco rozchełstania duchowego, charakterystycznego dla narratora. Zapewniam cię, że bez tego opowieść by straciła. Za barona, który leżał w pyle, wstydem płonę (muszę to poprawić!!)
Uwaga, że historia staje się zrozumiała dopiero po drugim czytaniu, jest największym miodem na moje serce, jaki można wynaleźć. Nie wiem czy uwierzysz, ale to właśnie było moim celem!
Przyznam, że nie jest wystaczająco doszlifowana (nie zastosowałem się do własnej rady), ale już patrzeć na nią nie mogłem.
Odnośnie jeszcze moich komentarzy - ja w nocy zawsze jestem taki zgryźliwy. Nie bierz sobie za bardzo do serca i pisz! pisz! pisz! Próby cię wiele nauczą.

Celem mojej opowieści było danie pola do namysłu, wielu pytań i niewielu odpowiedzi. Najważniejszy zawsze jest klimat.
Nawet najlepsi pisarze często zaczynali od takich gniotów, że szkoda gadać. Milczącym świadkiem tych dowiadczeń była na ogół szuflada. Trudno jest napisać opowieść, na zimno, w celu napisania opowieści. Człowiekiem musi targać choć cień tego uczucia, które ożywia jego bohaterów. Potrzebuje warsztatu, który sklei jego słowa w całość większą od sumy części. Musi mieć wreszcie coś do powiedzenia, coś, co poruszy drugiego człowieka. Bez któregokolwiek z tych elementów spłodzi coś płaskiego i papierowego.
Człowiek, który nosi płomień w swojej duszy, przebija nim przez papier nawet wtedy, kiedy słowa go zawodzą. Płomienia nie da się naśladować.
Warsztat jest efektem pracy i dzieckiem erudycji. Nawet najbardziej banalną myśl można wyrazić w sposób, który wzbudzi pracę mózgu. Koneser zawsze doceni przyjemność, jaką dają dzieła lekkiego pióra.
Natomiast treść nie jest dla inteligentnego człowieka żadnym problemem. Problemem jest co najwyżej psychologiczne umocowanie zdarzeń i reakcji na nie.
Celem tego krótkiego "poglądu Romulusa Augusta na pisarstwo" było utrzymanie cię w przekonaniu, że należy pisać, ale najlepiej z głową i sercem. Swojej małej wprawki, będącej jedynie tekstowym komentarzem do pięknej muzyki, którą przypadkiem usłyszałem, bronić nie zamierzam.

WWalker

2001-09-17 00:00

Komentarz z czasów Tawerny.

Nareszcie znalazłem kogoś od kogo sam będę mógł się ciekawych rzeczy dowiedzieć i nauczyć.
W każdym zdaniu Twoich wypowiedzi znać profesjonalistę.

Opowiadanie kwalifikuję do serwisu tawerny bez dwóch zdań krytyki:
- zakładam, że te z poprawek wskazanych przez Inghama, które były sensowne zostaną uwzględnione przed oficjalną publikacją.

najbardziej podobał mi się pył drogi, brawo Ingham - zastanawiam się czy ja bym to od razu wychwycił, do konfrontowania takiego typu detali trzeba mieć niebylejaką wyobraźnię...

Lopez

2002-07-03 12:34

Komentarz z czasów Tawerny.

Ostało się jeszcze jedno niepotrzebne powtórzenie:
"Ostatnie pół mili jednak przejadą jednak brukowanym gościńcem z Arach".

Rajst

2002-07-08 11:20

Komentarz z czasów Tawerny.

No właśnie to samo miałem dodać co Lopez i jeszcze jedno ?(...)Muszą już mnie widzieć bardzo dobrze, od dawna już muszą.(...)? ? myślę, że to drugie muszą można było darować a tak to mogłoby brzmieć ? Muszą już mnie od dawna bardzo dobrze widzieć. I kolejne zdanie: ?(...)Towarzyszyła jej służka, chuda i wystraszona, co rusz zerkająca na przekrzywiony powóz i na mnie, który wracałem na miejsce swojej straży. (...)?, może tak - ... powóz i na mnie, wracającego na miejsce swojej straży.

Ale tak w ogóle to bardzo dobre opowiadanie. Podobała mi się tu szczególnie rozmowa na moście ? czyli fakt dobrego prowadzenia akcji, bez impertynencji żadnego z bohaterów. W większości pewnie wyglądałoby to tak: jeden stoi a drugi bez dwóch zdań go atakuje, potem krótki opis walki w stylu on był wyśmienitym szermierzem i zmiótł wszystkich z powierzchni ziemi :).

Dzięki za naprawdę dobre opowiadanie i zachęcam Cię do dalszej pracy.

WWalker

2002-07-08 14:37

Komentarz z czasów Tawerny.

a mnie się właśnie tak podoba:
zarówno podwójne "muszą" jak i "na mnie, który wracałem"

pierwsze oddaje rozpamiętywanie tego faktu przez bohatera
a drugie sugeruje wielkopańską ogładę bohatera - tak mogliby mówić i myśleć królowie

oba zabiegi mają więc swoje precyzyjnie dobrane przez autora znaczenie, Twoje poprawki spłyciłyby tylko przekaz.

Grenadier

2002-07-09 04:22

Komentarz z czasów Tawerny.

Niezłe, ale:
1. Macie racje co do "muszę". Powtórzone jest lepsze.
2. "a któremu można co najwyżej stanąć pola.", hm, chyba raczej dotrzymać pola...
3. Taki drobiazg - jak 2 mile to łoskot raczej nie leci kilka chwil, chyba, że to inne mile ;)
4. Tajemniczy gostek - masochita altruista morderca sadysta i nie wiem co jeszcze. Ciekawe ;)
5. Hm, wybacz, ale scena rozmowy na moście jest bez sensu z bardzo prozaicznego powodu. Aby ich konie nabrały rozpędu do walki kopią, to muszą stać dość daleko od siebie, a skoro gadają to stoja blisko, albo mają żelazne płuca i tudziez gardła ;), albo megafony tudzież telefony komórkowe ;)
5. "Nieznośnie powoli, skamieniały na grzbiecie rumaka bojowego, wracałem." - to jest za długie, ten rumak zbędny, bo rozumie się samo, że na jego grzbiecie.
Opowiadanie jest niezłe. Zaciekawia, ale czytając je trochę mi zgrzytało w pewnych momentach. Najsłabszy jest według mnie pierwszy akapit - przeładowany ozdobnikami, a najlepszy ostatni. W sumie gratulacje.

Morgraf

2002-07-28 19:19

Komentarz z czasów Tawerny.

Recenzje Romantycznego Opowiadani Romulusa Radującego Rozum i Rodzącego Rozmaite Radości Rozsądnie Recytuje Krytyk
(RRORRRRRRRRK)

Zaczę od początku, czyli od środka mianowicie fragment tekstu zaczynający się od słów: "I wtedy jak zawsze ogarnął mnie smutek..." wydaję się być nieco przesadzony. Miejscami tak patetyczny że aż płakać się chce. Ten oto rycerz na moście rozważ tajemnice życia i śmierci, roni łzę na słabymmi tego świata, płacze nad cierpieniem, niesprawiedliwością, a ja się pytam po co? Dlaczego wkładasz w jego usta (czy raczej głowę:)) takie pseudo filozoficzne dywagacje? Jakie one mają cel w opowiadaniu? Czy chodzi o przedstawienie bohatera? (ale co to za przedstawienie, tak to sobie przemyśliwać może każdy!) Czy o zwolnienie akcji? (ale akcja jeszcze się nie rozpoczęła!) czy to jakaś forma ukrytej dygresji od autorskiej? (może chciałeś wypowiedzieć swoją filozofię?) ten fragment zdecydowanie mi nie leży.

Wskakujemy do następnego akapitu, i już jest fajnie coś się zaczyna dziać. Chłopak bierze tarczę, chwyta kopię, sprawdza czy sztylet lekko chodzi, zatyka buzdygan za pas. Ale, hola hola, ile on ma rąk? W lewej dzierży tarczę, prawą zacisnął na kopii, a resztę czynności to wykonuje tą środkową?:). Myślę że aby poprawić całą sprawę wystarczy przesunąć, zdanie o sprawdzaniu miecza i sztyletu i zatykani buławy przed zdanie o chwytaniu i będzie OK.
I jeszcze jdno do tego akapitu: "wiatr zwiądł" cóż to znaczy?

"pierwszy z jeżdżców... (ciach) ...wyjechał jako pierwszy" - powtórzenie

W drugiej wypowiedzi Calvinusa budujesz takie zdanie :
"Moim zaś zamiarem jest przejazd tym mostem, którym przeprawię się przez rzekę wzburzoną tutaj i nieprzyjazną."

"tym", "którym", "tutaj" to już za dużo przyimków. Moja propozycja zmiany:

Moim zaś zamiarem jest przejazd tym mostem by przeprawić się przez wzburzoną i nieprzyjazną rzekę.
("tym" też można pominąć, trzeba wyczuć jak lepiej brzmi)

Piąta kwestia barona :
Czego takiego pilnujesz, rycerzu? - powtórzenie (dwa rymujące się wyrazy nie powinny sąsiadować ze sobą)
zapowietrzonych pustkowi? - cóż to może znaczyć? To jakaś metafora? Bo taki związek frazeologiczny jest mi nieznany.

"(...)jego ludzie ruszyliza nim, byli jednak spóźnieni." - szczerze to mi się odrazu nasuwa obraz odjeżdżającego pociągu i biednych rycerzy stojących na stacji. Może lepiej by było:

"(...)jego ludzie ruszyli za nim, zbyt późno jednak."

W następnym zdaniu powtarza się wyraz "baron".
"Jego kopia wymierzona była jak grot w moje serce, ogromna tarcza stregła jego ciała."

Powtórzenie. Pierwsze "jego" można sobie spokojnie darować.

następny akapit:
"niemal natychmiast rzuciłem się jeźdźców po lewej stronie(...)" zjadłeś "na"

"Pierwszego zmiotłem tym samym impetem, drugi sam spadł z konia"

POwinno chyba być "zmiotłem samym impetem". Pozatym niejasne jest dla mnie dlaczego ten drugi spadł z konia. Czyżby był aż tak marnym jeźdźcem? Albo ogarnęła go aż taka panika, że stracił panowanie nad własnym ciałem. A może chciał uciekać pieszo?:)
Nieco dalej piszesz tak:
"(...) Był dość szybki i... (ciach) ...Był dość silny(...)."

Czy nie lepiej by był : Był szybki... Był silny... jaką funkcję ma to "dość"? Używasz go w znaczeniu całkiem szybki, czy też w znaczeniu wystarczająco szybki? Tak czy tak jest ono raczej zbędnę. Zwłaszcza że dalej piszesz : "Byli obaj jednak zbyt wolni i zbyt słabi, aby żyć." Fajnie zbudowany kontrast, a usunięcie rzeczonych "dość" tylko go wzmocni i uwypukli.

Przeskakujemy jeden akapit by spotkać się z "niezniszczalnym konime". Aż zgrzytnąłem zębami jak to przeczytałem. niezniszczalny koń? Niezniszczalny to może być Supermen, Tytanic, bunkier przeciw atomowy. Ale niezniszczalne zwierze?
w końcówce tego akapitu powtarzasz słowo "chwilę".

"(...)bo przecież nie jest łatwo zrozumieć to, czego nie można zrozumieć."

Całe zdanie bardzo OK, używasz powtórzenia być podnieść nastrój, mówi o ważnych sprawach i jest to na miejscu, ale wydaje się "zrozumieć" powinno powędrować przed "nie można". Wtedy nastrój zdania podnosi się jeszcze troszeczke.

(...)skąpana w krwi(...)
raczej "we krwi"

hop siup parę akapitów i mamy trzeci od końca ostatnie zdanie:
"(...)chociaż kilka leśnych stworzeń przyjrzało się pobojowisku z żywym zainteresowaniem."

bardziej adekwatny byłby czas teraźniejszy: "przyglądało się", lepiej pasuje do żywego zainteresowania trupami:).

A teraz dużo ważniejsza i milsza część czyli dywagacje nad fabułą i spójnością.
Jeśli tyczyć realizmu to jest pare zastrzeżeń. Nie będę powtarzał słów Granadiera w sprawie dialogu na moście. Notomiast po pokonaniu barona, nasz jeździeć natychmiast wykonuje zwrot, który dodatkowo osłbia jego pęd wytracony już i tak podczas zdeżenia z baronem. Szarżuje z furią na konnych znajdujących się jak wynika z opisu dość blisko i ma już impet by walczyć kopią. Coś tu jest nie tak.
Pozatym piszesz że towarzysze barona spóźnili się, ale już po chwili baron musi się przed nich wysforowywać bo ma ich z boku, czyli się nie spóźnili ino byli zbyt wolni.
Jeszcze jeśli chodzi o realizma, to aż chce się zapytać co to za liche wojsko, co to za super wojownik (na niezniszczalnym koniu:)). Mimo że scena walki (poza mankamentami z rozpędem) jest dość realna to ja i tak nie wierzę. Pięciu konnych, oddział pikowników i bóg wie co jeszcze, a ten twardziel rozjeżdża ich wszystkich i nawet go nie drasną (ba nawet niezniszcalny koń wydaje się być niezarysowany). mogli by mu przynajniej nieco krwii utoczyć już by było fajniej. Poza tym nie wiem czy samotny konny dałby radę przełamać szyk pikowników, to pytanie raczej do Granaiera. uderzyły mnie (prosto w twarz:)) zwrot "ręce słabe i wątłe.". Chmmm... no biedny to był baron skoro jego straż przyboczną (do tego jechał z niewiastą!) stanowili tak marni wojownicy o rękach jak panienki.
A miało być miło:)

Teraz już będzie obiecuje bo skończyły mi się błędy

Pochwały należą się po pierwsze primo za budowanie nastroju, po drugie primo:) za tajemnice trzymającą za gardło do końca i niepuszczającą po skończonym czytaniu (do tej chwili ledwo oddycham:)), po trzecie za kreacje głównego bohatera (pomijam to jak sprawuje się w walce tu przesadziłeś), po czwarte za pomysł na fabułę tak dobrze oddany w tytule i po piąte za bardzo ładny literacki język, wzbogacony ciekawymi ozdobnikami, swobodnie używanymi porównaniami (bardzo je lubię), nienaganny styl i niewielką ilość błędów literowych, ortograficznych, interpunkcyjnych itp.
Jeśli chodzi o fabułę twoje opowiadanie stawiam na miejscu drugim (za "Lazurowym..." którego wkrótce wezmę na tapetę); jeśli chodzi o technikę to jest nieźle, choć zebrało się sporo różnych ale (tu mistrzem jest Wwalker, którego kolejne opowiadania wkrótce schrupię); jeśli chodzi o czytelniczy miód to masz drugie miejsce (za "Lazurowym...").
Stawiam zasłużoną 4, a jak tylko odniesiesz się do moich uwag, przejrze wszystko jeszcze raz i z przyjemnością postawię 5.

2002-08-01 11:15

Komentarz z czasów Tawerny.

Podoba mi się wypowiedź Morgrafa - widać, że przeczytał i się zna :) Długo musiałem czekać, ale się doczekałem niezłej krytyki. Zgadzam się z większością opinii, ale nic zmieniać nie będę - opowiadanie jest bardziej oniryczne niż realistyczne i któż to może wiedzieć, ile bohater ma rąk? Sam się ledwie domyślam ;) Wiadomości o błędach stylistycznych z pokorą przyjmuję - też nie zmieniam. Opowiadanie jest dokumentacją pewnego etapu mojego rozwoju - dziś napisałbym zupełnie inne. Pochwały za tytuł do WWalkera - to jego pomysł :) Bardzo mi przyjemnie, że jednak ci się podobało, Morgafie - jeśli zawitam jeszcze do krainy fantasy - poślę efekt do Tawerny :)

Irma Whisperwall

2002-11-06 21:26

Mądre, skłania do refleksji i pokazuje, czym naprawdę jest honor i jak wysoka jest jego cena. Im dalej, tym lepiej, co również zaliczam na plus autorowi. Początek nieco niejasny, ale radzę się tym nie zniechęcać. Proszę o dalszy ciąg!

Jesteś na 1 stronie. Przejdź do: 1 2