Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "Leniwe pogawędki" |
---|
Thompson5.02.2005Post ID: 12623 |
- Może da się coś naprawić? - powiedział Thompson biorąc do rąk fragment stołu. Już za 2000 sztuk złota... |
Getyr5.02.2005Post ID: 12624 |
Gdy wypił cały kufel przypomniał sobie o chowańcu, ale nie chciało mu się już nawet do niego podchodzić - Chowańca trzeba będzie związać i zastanowić się co z nim zrobić - wybełkotał Getyr |
Włodarz Hellburn5.02.2005Post ID: 12625 |
Słysząc to Hellburn wstał od lady i podszedł do Chowańca. |
Nabu5.02.2005Post ID: 12626 |
- No i wreszcie spokój będzie - ucieszył się Nabu, wychodząc spod jednego z nielicznych ocalałych stołów. Druid otrzepał szatę i rozejrzał ciekawie dookoła. - Hmm... Wystrój się trochę zmienił, jak widzę. Nie, żebym miał coś przeciwko zmianom - rzekł, drapiąc się po głowie - ale chyba wolałem stary styl. Te porozbijane stoły i ławy jakoś do mnie nie przemawiają. Nabu podszedł do okna, otworzył je i wysunął głowę. - A swoją drogą... Ciekawe skąd on się tu wziął ? I dlaczego był sam ? Przecież na ogół chowańce chadzają grupami... - zamyślił się. |
Oberżysta Ilness5.02.2005Post ID: 12627 |
-Hm... Nowa moda, drogi Nabu. Zgodnie z normami IJB 1234 stoły mają nie mniej niż jedną nogę, nie więcej niż siedemniaście. Coś się nie zgadza? - rozejrzał się zdezorientowany. Po chwili padł na podłogę i obudził się jeszcze szybciej. -Gryfy z prawej! Padnij! - schował się pod stół. Zaraz też zauważył, że bynajmniej nie jest w lesie. -No co tam? - spytał. -Co tu robił TEN chowaniec? - od razu zmienił temat. |
Getyr5.02.2005Post ID: 12628 |
Getyr podrapał się po głowie - Hmmm...., skąd się on wziął, najprawdopodobniej był na usługach jakiegoś lokalnego maga i gdy nadarzyła się okazja czmychnął, w dodatku musiał to być jakiś kiepski mag, skoro nie umiał kontrolować swojego Chowańca... - Getyr zamyślił się - ..., a może przyciągnął go zapach Ogonów Skorpen; w końcu był on tak intensywny, że dotarł by chyba nawet do Eeofolu..., jeśli tak się stało musimy się spodziewać kolejnego ataku, ale tym się martwcie sami, ja idę spać. Getyr zamówił pokój i poczłapał na górę, ziewając co trzeci stopień schodów... |
Sevorn5.02.2005Post ID: 12629 |
Drzwi oberży otworzyły się cicho... bez żadnego skrzypnięcia, czy też jęku co było dziwne bo zazwyczaj wchodzący dawali o sobie znać hałasem... Tajemnicza postać w kapturze rzuciła od wejścia... -Znajdzie się miejsce, kufel zimnego piwa i kawałek strawy dla zmęcz.... Sevorn urwał w połowie zdania. Rozglądnął się po oberży niepewnym wzrokiem i pomyślał... -Czy ja aby dobrze trafiłem? Chciałem przecież tylko odpocząć - już miał zawrócić i wyjść ale w końcu nie raz widywał oberże w gorszym stanie. - To jak znajdzie się miejsce, kufel zimnego piwa i kawałek strawy dla zmęczonego wędrowca? - wyrecytował dźwięcznym głosem zdejmując kaptur półelf. |
Mistrz Islington6.02.2005Post ID: 12630 |
- Sevorn? Haha - zaśmiał się Islington - Dobrze cię znowu widzieć, widzisz panuje tu małe zamieszanie, ale napić się czegoś zawsze można - powiedział Islington i razem usiedli do stolika. |
Denadareth6.02.2005Post ID: 12631 |
Den podniósł głowę i spojrzał na Sevorna. - Proszę, proszę wreszcie zawitałeś do Oberży... długo musiałem czekać - po czym smok uśmiechnął się (na ile smoczy pysk pozwalał) - Witaj ! Oberżysto, najlepsze krasnoludzkie piwo dla tego pana ! - |
Sevorn6.02.2005Post ID: 12632 |
Sevorn usłyszawszy swoje imię zobaczył Islingtona.. Uśmiechnął się jakże prawdziwie... - Isli witaj, haha, jaki ten świat mały znowu się spotykamy - rzekł uradowany ze spotkania - zasiądźmy do stołu pogawędzimy, napijemy się piwa. Sev już siadał gdy znowu usłyszał znajomy głos, głos Denadaretha.. znowu uradował się okropnie w duszy (już drugi raz tego samego dnia, ba w ciągu kilku minut, co było dla niego sprawą niezbyt często spotykaną). - Den druhu, zaprawdę niezmiernie zaszczycony i zadowolony jestem Twym widokiem.. Wreszcie tu trafiłem i jestem winien Ci podziękę... pozwól że postawie Ci sok pomarańczowy, no chyba że się coś zmieniło i zacząłeś pijać piwo? - zapytał się Sev z wyrazem radości na twarzy - choć że tu do nas Den, zasiądź i opowiadaj co u Ciebie - Sev zwrócił głowę w stronę Islingtona - Ty też mów co u Ciebie, ostatnio nie dochodziły mnie żadne wieści z tych krain. Sevorn usiadł wygodnie na tyle ile pozwalała nieco naruszona ława przy stole i czekał na piwo, na strawę, a przede wszystkim na nowiny. |
Thompson6.02.2005Post ID: 12633 |
W tym samym czasie na górze spał sobie w wynajętym pokoju Thompson. Nagle się zbudził. |
Hisime7.02.2005Post ID: 12634 |
Hisime ostrożnie weszła do tawerny, przyzwyczajona, że czasami może coś latać w powietrzu i włosy jej zdębiały na widok roztaczający (lub rozwalający) się przed jej oczami. No nieźle. - pomyślała. |
Sevorn7.02.2005Post ID: 12635 |
Sevorn siedział spokojnie zajadając się pieczenią z dzika, gdy wtem obok niego wylądował dotąd nieznany jegomość... - Nie róbcie tego w domu - poradził im ów bywalec i zwrócił się do Sevorna... Sev na chwilke przestał jeść wytarł rękę o spodnie i wyciągnął ją w przyjacielskim geście... - Mai yomenie! Estea Sevorn! - rzekł w swej mowie półelf, ale natychmiast zorientował się, że przecież nie każdy musi ją znać... - znaczy się Witaj! Jestem Sevorn! Miałeś całkiem niezłe wejście.. tylko proszę następnym razem bądź troszkę delikatniejszy w siadaniu, to chyba ostatni stół, który jeszcze stoi. - uśmiechnął się lekko Sev - No tak brakuje jeszcze tego, żebyśmy nie mieli na czym jeść - wtrącił Den... - Ah zadałeś mi pytanie wybacz, że nie odpowiedziałem od razu - zwrócił się Sevorn do Thompsona - więc może to prozaiczne co powiem... ale sprowadza mnie tu głód i zmęczenie. Pozwól, że dokończę posiłek, wtedy napijemy się piwa i powiem coś więcej - zagadnął Sevorn nie ukrywając zmęczenia w głosie... - Haha - zaśmiał się Thompson - prawda ja też nie lubię rozprawiać o pustym brzuchu, hmm może też coś zamówię? Sev już kończył jeść, gdy drzwi oberży otworzyły się i ukazała się w nich nieznajoma.. Sevorn zastygł na chwilkę w bezruchu, troszkę poczerwieniał i nie mógł nic z tym zrobić... po chwili okazało się, że swój wzrok wbija w pustą przestrzeń gdzie Ona jeszcze przed chwilą stała... przez to nawet nie usłyszał 'witajcie' toteż nie uczynił żadnego gestu na powitanie... - Ehh - westchnął cicho półef i wrócił do kończenia posiłku... |
Nabu7.02.2005Post ID: 12636 |
Nabu skinął głową nieznajomej na przywitanie, a ponieważ był nad wyraz towarzyski, postanowił zaproponować kolejkę Syrenek. - Jak... można... nie... lubić... Kuszących... Syrenek... - zdążył jeszcze wyszeptać, po czym opadł bezwładnie na krzesło. |
Denadareth7.02.2005Post ID: 12637 |
- Cóż się u nas działo - Den zaczął odpowiadać na pytanie zadane dobre kilka chwil temu - Cóż, podróżowało się trochę, polowało się sporo... penetrowałem podziemia Nighonu i starłem się z taką nowosmokowską - Mutare czy jak jej tam. Była całkiem mocna i w... - smok przerwał opowieść obserwując lot nad złamaną ławą w wykonaniu Thompsona Odchrząknął i już miał zamiar kontynuować opowieść gdy do Oberży weszła Hisime... Denadareth nie byłby smokiem gdyby nie odprawił Przyspieszonego Rytuału Powitania i nie poleciał jej pomóc w naprawianiu ławy... jedyny problem że nim skończył Rytuał ława byłą naprawiona i Hisime siedziała w swym kącie. Den skłonił pysk z szacunkiem i wrócił do Sevorna i Isliego. |
Getyr7.02.2005Post ID: 12638 |
Getyr obudził się nagle. Poczuł jakiś niepokój, intuicja podpowiadała mu, że stało się coś złego, gdzieś w oddali dało się słyszeć ciche pomruki nadchodzącej burzy, a ciemność w pokoju wydawała się jakaś złowroga. Jednym słowem stało się coś złego... Getyr szybko się zorientował w sytuacji i już wiedział co złego się stało; to Krewoldzkie piwo nie dawało mu spokoju i znów mu sie zachciało...(no wiecie). Zaczął schodzić po schodach nie wiedząc, że Nabu walczy o życie... |
Sevorn7.02.2005Post ID: 12639 |
Sevorn słuchał tego co miał mu do powiedzenia Den... do czasu gdy ten poszedł pomóc Hisime.. Gdy ten na powrót zasiadł do stołu półelf zagadnął znowu Smoka... - Czyli to co zawsze - mruknął Sevorn do Dena przypominając sobie swoje ostatnie wyprawy - polowania, zabawa... nie dokończyłeś mówić o starciu, a wiesz że chętnie usłyszę o nim więcej... - Tak, wiem, wiem - odparł Denadareth - już kończę... - Zaczekaj chwilkę - powiedział szeptem półelf szturchając łokciem Dena - Powiedz mi co to za Piękność siedzi tam w kącie, ta której próbowałeś pomóc - Sev znowu się zaczerwienił - a tak na przyszłość przyjmij moją radę... jak chcesz komuś pomóc to zostaw rytułały na bardziej dogodny moment... wiesz czasem po prostu może być za późno... - Sevorn jak zwykle mówił niejasno i podtekstami - no to kto to? - zapytał niecierpliwym głosem... |
Denadareth7.02.2005Post ID: 12640 |
- Taaaak... - Denadareth wbił spojrzenie w Sevorna, w oczach na sekundę zapłonął ogień - Istotnie wasze zwyczaje są zbyt różnią się od naszych... uczę się ich dopiero 70 lat. Dwa smoki mogą się witać i parę godzin... cóż, jeszcze nie dawno byłem bardziej biegły w waszych zwyczajach ale odkąd nie widuję Cyry zacząłem zapominać... - Może to była sztuczka ognia płonącego w kominku ale Sevornowi wydało się, że łuski wokół pyska Dena stały się odrobinę bardziej czerwone... sztuczka światła... - Ekhm - Den odchrząknął - ta szlachetna dama to sama Hisime we własniej osobie... najznakomitsza poetka... często przesiaduje w Oberży zaszczycając nas swą obecnością - znów spojrzał na Sevorna - masz rację... muszę sobie darować te Rytuały. Co do walki... spodziewałem się, że Mutare jako ludzka kobieta, która stała się smokiem będzie prosta do pokonania. Zresztą przybyłem do Nighonu na jej zaproszenie. Chyba miała nadzieję włączyć mnie do swej armii smoków. - ogień mocniej zapłonął w oczach Dena - Była silna... zbyt silna. Wycofałem się ale nie bez walki... Denadareth uśmiechnął się szatańsko - Smoki nic nie robią bez walki - po czym spróbował się uśmiechnąć - a co u Ciebie przyjacielu ? Wiem, że podróżowałeś ale gdzie byłeś ? Kogo spotkałeś ? Opowiadaj. - |
Hisime8.02.2005Post ID: 12641 |
Hisime usłyszała wyszeptywane słowa druida i chwilę zastanawiała się, czy on zawsze jest taki przewrażliwiony, czy to tylko chwilowe, ale widząc jak łapie bezsilnie powietrze niczym rybka na brzegu, szybko wstała i walnęła go w plecy, pomagając mu otrząsnąć się z szoku i przywracając dech w płucach. |
Getyr8.02.2005Post ID: 12642 |
Witam wszystkich nowoprzybyłych jak i tych których wcześniej nie przewitałem!!!! - krzyknął Getyr gdy zszedł juz po schodach, po czym skierował się w stronę drzwi i wyszedł. |