Gorące DysputyTropiciele rzeczywistości - polityka i społeczeństwo - "Kącik przemyśleń..." |
---|
DruidKot10.03.2005Post ID: 15557 |
Jeśli o miłości rozmawiać chcecie, dużo zostało napisane tu, i tam też proszę kontynuować ten wątek :). Pozdrawiam, |
Damiaen11.03.2005Post ID: 15558 |
Uuu, nawet nie znałem tego tematu... :) |
Takeda26.05.2007Post ID: 15988 |
Ziemia, cywilizacja śmierci. Wszystko na tym świecie kręci się wokól śmierci. Zwierzęta zjadają rośliny i inne zwierzęta, różnego rodzaju mikroby zjadają tak jak człowiek wszystko, wydawałoby się, że tylko rośliny nie są przyczyną procesu odbierania życia, jednak one także konkurując między sobą doprowadzają do umierania. Ludzkość interesuje, także tylko to, wystarczy włączyć telewizję, wziąć do ręki prasę, książki, czy też zagrać w jakąś grę, wszystko kręci się tylko wokól tego niezbyt radosnego procesu. Przykłady ktoś mógłby się zapytać, ależ proszę bardzo. 99% książek to historie o wojnie, jednostkowych zabójstwach, lub innych patologiach, które nie powinny mieć miejsca w cywilizowanym świecie, wśród światłych ludzi, a za takich większość się uważa. Gry, proszę bardzo RTS, RPG, FPP itd., wszystkie poprostu ociekają krwią. Media, rożnego rodzaju dziennikarze tylko szukają tematów z trupami, czym więcej tym lepiej. |
Strażnik słów Moandor27.05.2007Post ID: 15998 |
Takedo, tak radosnych nowin nekromanci nie słyszeli już o dawna. |
Takeda29.05.2007Post ID: 16070 |
"Bohater, a arcydzieła i gnioty literatury fantasy" Jestem bohaterem, galopuję na karym koniu przez step, tyle walk już za mną, tylu złoczynców ukaranych, jednak ciągle czuję jakiś niedosyt, czegoś mi brak. Skoro, to ja jestem ten dobry, to czemu nikdy nie zadrżała mi ręka, kiedy zadawałem cios, dlaczego nigdy nie poczułem choćby delikatnego ukłucia sumienia gdy recytowałem zaklęcie niosące zniszczenie. Czyzbym był bezduszny, lub zakłamany? Jeśli tak to czym różnię się od tych wszystkich złych, których nie raz już wysyłałem na drugą stronę, skąd nie ma powrotu, a może jednak jestem gorszy od nich, oni przynajmniej nie oszukują samych siebie, nie ukrywają drugiej twarzy pod maską, przecież żaden człowiek nie jest w stanie dokonywać tych wszystkich potworności, co ja i mienić się słowem "pozytywny bohater", to jakby powiedzieć: "będziemy walczyć o pokój do ostatniego naboju" Dlaczego jestem taki, dlaczego jestem płytki, dlaczego nie mam rozterek moralnych, wątpliwości, dlaczego wreszczie autor mnie takim wymyślił, bez głębi, skazy na pancerzu, dlaczego powstałem na potrzeby słabej powieści? Jaki powinienem być abyście wy czytelnicy uznali mnie i moją historię za arcydzieło literatury fantasy? |
Strażnik słów Moandor1.06.2007Post ID: 16120 |
Wyczuwam w poprzednim poście drobną awersję do pozytywnych bohaterów. |
Strażnik słów Moandor31.08.2007Post ID: 18752 |
Neil Gaiman w posłowiu do jednej ze swoich książek napisał poniższe zdanie, nad którym potem się trochę zastanawiałem.
Jaki wiek autor może mieć na myśli? Bez wątpienia są książki, które potrafią zmienić życie czytającego, ukształtować go. Sam na takie powieści trafiłem. To jest cecha nielicznych, wielkich dzieł, które posiadają wielką moc zawartą w słowie. Czy Wam też się zdarzyło trafić na taką książkę? Czy wiek, w którym się czyta odgrywa dużą rolę na odbiór dzieła? |
Tabris25.03.2008Post ID: 25933 |
Odpowiedni wiek. No, raczej pierwsze książki, lektury dzieciństwa robią na nas duże wrażenie i mają spory wpływ, ze względu na wiek w którym jesteśmy. Są pewne okresy czasu, gdy jesteśmy bardzo 'podatni' na efekty lektury. Jest to, jak sądzę okres dzieciństwa i to wczesnego. Potem pierwsze lektury szkolne. Następnie okres dojrzewania. Tym niemniej to nie sam wiek. To okoliczności; nowe miejsca, osoby, okoliczności, okres w życiu, miejsce zamieszkania. A w tych okresach jest ich wiele. Raz - wszystko jest nowe; pierwsza szkoła, rówieśnicy itd. Dwa dochodzi do szybszej ewolucji naszej osoby. Potrzebujemy, aby się rozwinąć nowych bodźców, wzorów, a książki powinny nam je zapewnić. Oczywiście, zawsze możemy któregoś dnia otworzyć jakąś książkę, przeczytać ją i móc powiedzieć. "Przeczytałem kiedyś pewną książkę i całe moje życie się zmieniło." Magia słowa pisanego. |
Strażnik słów Moandor26.03.2008Post ID: 25937 |
Oczywiście dzieciństwo, kiedy kształtuje się nasza osobowość, charakter. Zastanowił mnie ten cytat, który przytoczyłem, ponieważ, odniosłem takie wrażenie, sugeruje poprzez konstrukcje wypowiedzi, że jest taki wiek, jakaś magiczna granica, do której książka może mieć wpływ na czytającego, po której to swoje oddziaływanie traci. Czy po przekroczeniu owej bariery książki przestają do nas przemawiać, czy tracą swoją magię? |
Kanclerz Grenadier26.03.2008Post ID: 25941 |
Wydaje mi się, że wpływ można zaobserwować przez całe życie, tylko każdy człowiek z wiekiem jest bogatszy o kolejne doświadczenia i że się tak wyrażę - chłonność na nowości się zmniejsza. Poza tym wraz z wiekiem rośnie dystans do rzeczywistości i samego siebie, więc każdą "prawdę" podajemy coraz większej obróbce. |
Tabris26.03.2008Post ID: 25947 |
Z czasem stajemy się bardziej odporni na książkę, ale czasem, w wyniku pewnych wydarzeń tracimy tę odporność. Na zakrętach życiowych skorupa, którą przesiąkneliśmy za młodu - kiedy to lektury rzeczywiście mają duży wpływ - jest na tyle osłabiona, że możemy pod wpływem książki zmienić swe życie. |
Mistrz Islington1.04.2008Post ID: 26135 |
Myślę, że wpływ książki na nas zależy od niej samej. I rozumiem, że jako dorośli inaczej patrzymy na "Małego Księcia" (nie mówię, że gorzej), niż gdy byliśmy dziećmi. |
Strażnik słów Moandor14.04.2008Post ID: 26689 |
Myślę, że w każdym wieku książka może w pewnym sensie wpłynąć na nasze życie, odmienić je także. Owszem, z wiekiem nabieramy dystansu, nie jesteśmy już tak podatni na słowo. Ale są takie książki, które łamią wszelkie nasze bariery. W moim przypadku był to Władca Pierścieni i Hrabia Monte Christo. Przeczytane już po 18stce, a potrafiły mnie jeszcze zafascynować. Więc ów cytat Gaimana nie odnosi się tylko do wieku dziecięcego. Wy z pewnością macie swoje własne magiczne książki, każdy lubiący czytać człowiek ma jedną, czasem więcej książek, które są inne niż wszystkie pozostałe. Książki lubiłem czytać od zawsze, ale gdybym nie natrafił na Władcę Pierścieni, kto wie czy byłbym tu teraz, czy na mych półkach gościłoby tak wiele fantastyki. Być może moje zainteresowania podążyłyby w innym kierunku. |
Tabris16.07.2008Post ID: 31292 |
Bo może istnieje dzieciństwo w czytaniu książek? Jeśli ktoś zacznie czytac później, to w sposób naturalny, później nadejdzie fascynacja lekturami, przyjmiemy je łatwiej, ale i głębiej. Pierwsze lektury pełnią potem rolę czegoś w rodzaju szablonu porównawczego, inne książki są odnoszone właśnie do nich. |
Tabris26.07.2008Post ID: 31815 |
Wiem, że nieładnie i nieetycznie pisać posta pod postem, ale tu muszę dać odpowiedź Bubeuszowi, dopóki Moandor nie stworzy działy "Logyka y Epystemologia" w ramach GD.
Po pierwsze po czym ją odróżnić? |
Strażnik słów Moandor4.10.2008Post ID: 34672 |
Zgadzam się, tak bywa zazwyczaj. Podobnie jest z przekładami książek. Ten który przeczytasz na początku zawsze będzie punktem odniesienia do innego przekładu, np. ze wznowienia książki, choć niekoniecznie ten pierwszy musiał być najlepszy, po prostu był pierwszy. Zdarza się jednak tak, choć rzadko, że książka, którą akurat weźmiemy do ręki okaże się lepsza od tych (tej), do której zawsze (mimo woli) porównujemy i odnosimy każdą nową lekturę. |
Tabris17.10.2008Post ID: 35219 |
Dostrzeżmy też, że jeśli okaże się lepsza i uda jej się przewartościowac nasze kryteria oceny dzieła to po prostu zastąpi inne dzieła/dzieło. Zawsze używamy jakiegoś porównywacza. Schemat jest nam do oceny dzieła niezbędny, a czyta tabula rasa się nie da? |
Bubeusz17.10.2008Post ID: 35234 |
Łohoł, nie zauważyłem tego pytania, wybacz. Odpowiadam więc i z góry proszę mi wybaczyć, że zabrzmię jak totalny nawiedzeniec. Nie od dziś wiadomo, że odkrywanie tajemnic to moja pasja, a wszystkie światowe tajemnice, symbole, wierzenia i legendy skrywają jedno i to samo... Prawdę :) Czym odróżnić Prawdę od prawdy? Gdyby istniała prosta odpowiedź na to pytanie, chodzilibyśmy już dawno temu oświeceni ;) Generalnie zasada (co do której również nie można mieć pełnych 100% pewności) jest taka, że Prawda jest niezmienna, ponadczasowa, uniwersalna, ustalona raz na zawsze przy tworzeniu świata. Ale to rozróżnienie też niewiele daje, bowiem wciąż nie wiemy, jaka prawda jest uniwersalna i wieczna i czy to, w co wierzymy, za chwilę nie okaże się mistyfikacją. Nie można powiedzieć, co jest Prawdą. Można jej tylko doświadczyć. Można dać radę, wskazać drogę, ale pójść i ją spotkać każdy musi sam osobiście. Mi bardzo pomogła wiedza, że "Prawda nie potrzebuje obrony". To jest pomocne. Prawda sama się obroni. Nikt nie krzyczy: wierzcie w to, bo to prawda absolutna. Nie ma takiej potrzeby. Nie kryje się za murami dogmatów i odgórnych postanowień. O to właśnie chodzi, żeby każdy mógł ją podważyć, a ona i tak wyjdzie obronną ręką - i to bez adwokata. Po tym można ją poznać. Prawda jest jak światło. Gdy zbudujesz mury, bunkier, światło zniknie, a wewnątrz zapanuje ciemność. Prawda przenika wszystko, nie można jej zamknąć w mur dogmatów, przekonań, czy wiary, bo stanie się fałszem. Dlatego też każdy musi jej doświadczyć osobiście, wyjść z bunkra uprzedzeń i wpojonych za młodu nawyków na światło dzienne. Mury buduje się po to, by ukryć w nich fałsz, ciemność. Bo kiedy ciemność zostanie wyjęta na światło dzienne, podważona, upadnie. I to odróżnia fałsz od Prawdy. Gadam jak nawiedzony ksiądz na ambonie. Trudno ;P Wierzcie lub nie wierzcie, ja zachęcam do poszukiwań, otwartość umysłów tylko procentuje. I nawet jak pójdziesz źle, z godnością zawrócisz. Hańbą jest nie wyruszyć w ogóle. Skąd ja to wiem? Nie wiem, tylko przekazuję to, czego nauczyło mnie życie i inni ludzie i staram się wierzyć, że kroczę dobrą ścieżką. A jeśli jest zła - nieważne, trudno, zawrócę, nic nie stracę, tylko zyskam, bo każda droga rozwija - a o to w życiu chodzi. Najgorsze, co można ze sobą zrobić, to uznać, że inni już wszystko za nas odkryli, odpowiedzieli na wszystkie pytania i uporządkowali nam życie najlepiej jak się da. I usiąść z kuprem przed TV. Szukanie prawdy, to fascynująca przygoda :) A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że szukając tylko oddalamy się od celu - bo cel jest w nas. Trzeba jednak szukać, by dojrzeć, rozwinąć się na tyle, by być gotowym pozwolić sobie odkryć Prawdę ukrytą w nas samych. Edit: Pytasz, czy komuś udało się ją odnaleźć... Na pewno było sporo takich osób.. Wydaje się, że Jezus z Nazaretu będzie najbliższym przykładem, chociaż on też nie jest na 100% pewny. Ba, nie ma nawet pewności, czy istniał, a czy nie był tylko uosobieniem Prawdy. |
Architectus25.09.2022Post ID: 87880 |
Minęło kilkanaście lat, a czytając te - docierające do mnie - wypowiedzi Jaskiniowców (jakie przypominam za olśniewającym pomysłem Vandergahasta, aby dzielić się materią zawartą w Osadzie), mam wrażenie jakby były dopiero co napisane. Pasującym do nich wspomnieniem z własnego życia jest to, że w szkole podstawowej, poza zadawanymi lekturami, do czytania wypożyczałem sobie książki z biblioteki i spośród nich najbardziej pamiętam twórczość Hugh Loftinga oraz jego cykl dziejący się za czasów dyliżansów o doktorze Johnie Dolittle, którego echa treści wciąż mnie umacniają. Wtedy nawet będącej pod moją opieką pluszowej papudze nadałem imię jednej z bohaterek - Polinezja. Dobrodziejstwa z okazji Święta Jaskini! |