Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Lektury - książki upiory"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Lektury - książki upiory
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Takeda

Takeda

3.06.2007
Post ID: 16170

No cóż ostatnio za sprawą działań "szanownego" ministerstwa edukacji trochę się narobiło galimatiasu. Pierszeństwo dostały lektury polskie, szczególnie w duchu wszech-. Nie rozumiem tylko dlaczego zagraniczne pozycje musiały wypaśc z kanonu, czyżby Goethe i Dostojewski, musieli być wykreśleni ze względu na swoją narodowość. Litości przecież to nie są twórcy Mein Kampf, czy dzieł zebranych Lenina, ale widocznie ministrowi nie pasują. Co prawda nauczyciele mają swobodę w doborze lektur, ale znając ten system to i tak utrą się nowe przyzwyczajenia.
Bym zapomniał o Gombrowiczu i Witkacym, tez przecież wypadli.

Nie musimy lubic wszystkich pozycj książkowych, ale są takowe, które kulturalny i inteligentny człowiek powinien znać. Nieprawdaż?

Moandor

Strażnik słów Moandor

5.06.2007
Post ID: 16211

Szczerze powiedziawszy minister edukacji robi owym książkom dobrą reklamę. Oto lektury szkolne są na pierwszych stronach gazet, w telewizji, każdy o nich mówi, więc na pewno jakiś pozytywny aspekt tej sprawy jest.

Co do zmian. Akurat te pozycję nie zasługują na skreślenie. Ale czy skreślą czy nie, i tak najwięcej zależy od nauczycieli w szkołach. Bo nie muszą się ściśle trzymać tych książek, które 'Wielki Mistrz' umieści na tym czy owym spisie. A nie sądzę, żeby poloniści zrezygnowali z Gombrowicza czy Conrada.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

7.06.2007
Post ID: 16274

Można powiedzieć, że dobra książka obroni się sama i nie potrzebuje reklamy, problem w tym, że młodzi ludzie potrzebują podpowiedzi co dobre i jak to rozpoznać.

Melkior

Nadsztygar Melkior

8.06.2007
Post ID: 16276

Poruszyliście tutaj temat-rzekę. Jak by nie patrzeć sprawa skomplikowana: nie wiem jak teraz, ale za moich czasów cały program szkoły podstawowej a później niekiedy średniej był po prostu przeładowany - ileś godzin się siedziało w samej szkole, później do domu, a w domu (dla relaksu) odrabiało się matematykę, polski, coś tam rysowało i czort wie co jeszcze i do tego trzeba było przeczytać lektury, napisać jakieś streszczenia, czy charakterystyki i tak do późnej nocy, a kolejnego pięknego dnia znów to samo... Czemu się więc dziwić, że czas potrzebny na czytanie książek obecnie uczniowie wolą poświęcić na co innego a zamiast książek czytają streszczenia. Zwłaszcza, że na co innego w lekturach zwracają uwagę nauczyciele a na coś innego możemy zwrócić uwagę czytając książkę samemu. Niestety przeładowanie programów doprowadza do tego, że nauczyciele j. polskiego również muszą podchodzić do lektur schematycznie, aby się wyrobić czasowo. Stąd między innymi bardzo aktualne jest stwierdzenie "Słowacki wielkim poetą był i basta". Skoro sami nauczyciele podchodzą do lektur na zasadzie przerobić jedną i dalej, następna, następna... Nie ma się co dziwić że uczniowie też nie widzą w czytaniu książek większego sensu. Bardzo dużo zależy tu jednak od nauczyciela - ja w podstawówce miałem kilka fajnych polonistek, z którymi dało się po ludzku porozmawiać tak na tematy związane z j. polskim jak i na inne. Zupełnie co innego było w szkole średniej ("Słowacki wielkim poetą...").
Natomiast wspomniany Władca - gdyby stał się lekturą obowiązkową byłby prawdziwym koszmarem - nikt normalny czytając tę książkę "na czas" nie spamiętałby połowy szczegółów i to już wystarczyło by do stawiania słabych ocen. A już samo nakazywanie czytania tej książki na czas albo obrzydziło by ją tym, którzy poświęcili by dużo czasu na dokładne przeczytanie ze zrozumieniem całości, albo w wypadku gdyby ktoś przeczytał ją na szybko w krótkim okresie czasu - po prostu prawie nic by z tego nie zapamiętał. Już najlepiej wyszedłby na przeczytaniu streszczenia - znałby większości istotnych szczegółów i nie zaprzątałby sobie głowy zbędnym balastem. Taki byłby efekt schematycznego potraktowania Władcy.
Jasne, że wielu mieliśmy i mamy wybitnych pisarzy, ale upychanie ich w młodych głowach ponad miarę nikomu na dobre nie wyjdzie. A co do przeładowania programu to jeszcze jedna nieco odbiegająca od tematu uwaga - kiedy dziecko siedzące cały dzień w książkach ma zadbać o rozwój fizyczny - ruch i sport - zajęcia wf zwykle nie spełniają swojej roli należycie. Nie postuluję tu w żadnym razie żeby ograniczać ilość czasu poświęcanego na książki kosztem zajęć z wf :) , ale jednak przydało by się poprawić system nauczania tak, aby było możliwe poświęcenie każdej z lektur odpowiednio dużo czasu, zamiast pchać ludziom do głów jakieś niezrozumiałe stare teksty, bez pokazania, co tak naprawdę jest w nich piękne, mądre, czy pouczające. A nie da się tego zrobić podejściem w stylu: "Na za tydzień macie przeczytać lekturę xyz, wszyscy piszą charakterystykę wybranego bohatera podpartą fragmentami tekstów, Jasio i Henio nam streszczą książkę, po tym kartkóweczka a tydzień później nowa lektura...". Takie podejście jak łatwo się przekonać prowadzi donikąd i zamiana jednych lektur na inne nic w tej kwestii nie pomoże (może jakby w lekturach znalazła się sama literatura współczesna - zrozumiała dla większego grona, ale wtedy nie byłby to już j. polski taki, jakim go wszyscy znamy, choć na pewno były to przedmiot ciekawszy i łatwiejszy w odbiorze). Może lepiej było by zbudować przedmiot na bazie literatury współczesnej, ale stopniowo cofać się do starszych dzieł w miarę, jak natrafi się na odniesienia do niej w nowych dziełach. Albo gdyby wydzielić historię literatury jako oddzielny przedmiot...
No i właśnie - temat rzeka - miało być o książkach a skończyłem na reformie szkolnictwa - typowy dla mnie post king-kong :).
EDYCJA:
A co do czytani książek "na szybko" to kiedyś znajomy pożyczył mi którąś tam część Diuny Franka Herberta, ale chciał ją szybko spowrotem. Przeczytałem ją więc w chyba 1 czy 2 dni. I tak wtedy, jak i teraz nie pamiętam z niej prawie nic - nawet tytułu w tej chwili nie pamiętam... Książek po prostu nie ma sensu czytać na czas. Jeśli jest ciekawa to i tak czyta się ją szybciej, ale jeśli jest nudna to powinno się czytać wolniej - w innym wypadku nic się nie zapamięta - niemal równie dobrze można wcale nie zaczynać.

Moandor

Strażnik słów Moandor

8.06.2007
Post ID: 16279

Program polskiego, gdy jeszcze uczyłem się w liceum był być może nieco przeładowany. Mój polonista nigdy się nie wyrabiał z programem, ale to głównie dlatego, że stawiał na jakość, gdy coś omawialiśmy robił to rzetelnie, żeby przekazać nam jakąś wartościową wiedzę, a nie tylko, żeby zrealizować program.

Jednak nawet w takiej sytuacji, gdy lektur do omówienia jest za dużo, myślę, że żadnemu poloniście nie przyszłoby do głowy by wyrzucić Kafkę, Gombrowicza czy Dostojewskiego.

Melkior

Nadsztygar Melkior

8.06.2007
Post ID: 16285

Zgodnie z mającą wszędzie zastosowanie zasadą: "jeśli coś jest ok to nic nie zmieniaj" - wiadomo, że dotychczasowe lektury nie były wybrane przypadkowo, więc próba ich zmiany - zwłaszcza, gdy jest wiele wątpliwości odnośnie nowych lektur nie wygląda na specjalnie twórczą.

Moandor

Strażnik słów Moandor

15.06.2007
Post ID: 16434

Przy dzisiejszym systemie np. egzaminów pojawia się pytanie, czy czytanie lektur jest w ogóle potrzebne. Dzisiaj czytałem wywiad Piotra Najsztuba z ponoć wybitną polonistką, Teresą Holtzer. Ona również twierdzi to samo, co mój polonista w rozmowie powiedział mi kilka lat temu, i z czym oczywiście się zgadzam - mianowicie, że do zdania matury, nawet na przyzwoitym poziomie, lektury wcale nie są potrzebne. Do napisania wypracowania wystarczy przeczytać fragmenty zamieszczone w arkuszu.

I to jest trochę dziwne podejście, nie sądzicie? Co zatem sprawdza ten egzamin?

Oglądałem także niedawno program Kuby Wojewódzkiego, w którym gościł Wojciech Cejrowski. Rozmawiano także o zmianach z kanonie pomysłu ministerstwa. Cejrowski nie odniósł się tam do końca krytycznie w stosunku do owych zmian. Bo być może, mówił, warto coś usunąć, by zrobić miejsce dla innych, równie wartościowych książek, których do tej pory nie było.
"Rok szkolny nie jest z gumy" - nie da sie omówić wszystkiego, co warte omówienia. Można niektóre lektury obowiązkowe zmienić na uzupełniające. Gdyby tak postąpiono z niektórymi książkami, które czytało mi się strasznie, bym się wcale nie obraził.
Ale zasadnicze pytanie przy tych zmianach w lekturach jest takie - co na co zamienić? I żeby to była zmiana na lepsze.

A jeszcze mam takie pytanie, czy ktoś widział pełną nową listę lektur Giertycha? Tyle o niej mówiono, a nigdzie w necie nie wiedziałem, by gdzieś została opublikowana.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

16.06.2007
Post ID: 16476

Działa pewien ogranicznik - ".... wielkim poetą był" i wielu osobom nie mieści się w głowie, że można dajmy na to, zmniejszyć ilość pozycji Mickiewicza (to tylko przykład). A przecież literatura, tak jak życie, w miejscu nie stoi. Ciągle pojawiają się nowe, wartościowe, a co ważne, współczesne pozycje. Kto z młodych ludzi rozumie np. o co chodziło Orzeszkowej w "Nad Niemnem", do kogo ta pozycja przemawia?

Druga strona medalu jest taka, że nie ma i nie będzie nigdy jasnych reguł wskazujących na to, dlaczego ta, a nie inna pozycja powinna do kanonu trafić. Spór będzie istniał zawsze, podsycany polityką...

Kordan

Kordan

17.06.2007
Post ID: 16502

O czym my w ogule rozmawiamy, problem polega na tym że lektury stały się narzędziem politycznym. Politycy a zwłaszcza R.G chcą pokazać że się udzielają i że robią dla polskich uczniów jak najlepiej... Po co dawać nowe lektury? Po nic, tylko po to żeby się pokazać, takie jest moje zdanie.

Infero

Infero

4.07.2007
Post ID: 16829

Pewnie już słyszeliście że Gombrowicza nie będzie w spisie lektur szkolnych. Co o tym sądzicie?
Mi się wydaję, że to bardziej pomoże w propagowaniu jego utworów, bo przecież lepiej smakuje „owoc zakazany” niż podany na tacy, choć nie kryje swojego oburzenie w związku z tą decyzją. Rozumiem, do „Transatlantyku” niektórzy mogli się przyczepić, ale co im winna „Ferdydurka”?

Moandor

Strażnik słów Moandor

4.07.2007
Post ID: 16831

Nauczycielem języka polskiego nie jestem ani nie będę, szkołę średnią skończyłem jakiś czas temu, więc teoretycznie nie powinno mnie to wiele obchodzić. A jednak trochę mi Gombrowicza szkoda, choć w spisie lektur były książki, które sprawiły mi dużo większą radość czytania niż Ferdydurke.

O Ferdydurke w III klasie pisałem referat, na temat kategorii niedojrzałości, głównie chodziło o opis lekcji języka polskiego, pojedynek na miny i jeszcze jedno zagadnienie.

Trudno powiedzieć jakie skutki będzie miało majstrowanie ministra przy lekturach. Być może nic się nie stanie. Wydaje mi się, że Gombrowicz nie zniknie z kanonu lektur, co najwyżej wepchną go do pozycji nieobowiązkowych. Ale poloniści pewnie tak łatwo nie zrezygnują z Gombrowicza i zapewne i tak będą go przerabiać. Nie zdziwiłbym się też, gdyby na romanowe lektury przypadkiem 'zabrakło czasu', zupełnie przypadkiem. :)

Hardrigar

Hardrigar

4.07.2007
Post ID: 16841

Zgadzam sie z przedmówcą :D Na Romanowskie lektury zabraknie czasu :D Myślę, że co lepsi polonisci nie dadzą się wplątać w te grę polityczna i przechachmycą co poniektóre lektury. Boże daj im siłę. Po za tym czy może mi ktoś wytłumaczyć czym kierował sie R.G. podejmując swoją decyzję??? Bo jest to dla mnie nie zrozumiałe... Chyba, że dopatrzył się jakiś przesłanek popierających homoseksualizm :D

Moandor

Strażnik słów Moandor

23.08.2007
Post ID: 18315

"Gazeta Krakowska"

Nowy minister edukacji Ryszard Legutko zaczyna urzędowanie od rozporządzenia o liście lektur. Na nowej nie będzie m.in. trylogii Tolkiena „Władca Pierścieni”, „Na jagody” Marii Konopnickiej i powieści Jana Dobraczyńskiego. – Projekt właśnie trafił do uzgodnień międzyresortowych – potwierdza biuro prasowe MEN. (Onet.pl)

[...]Minister Legutko pozostawił w spisie „Opowieści z Narnii”

Link

Żal czytać, że pozbyto się Władcy Pierścieni. Pośród lektur jest wiele nudnych współczesnemu uczniowi książek, które zmuszony jest czytać niejako na siłę, niewiele jest zaś takich, które uczeń sam z chęcią wziąłby do ręki. Władca Pierścieni jest jedną z takich przyjemnych, a przy tym wartościowych powieści. Za mojej edukacji dzieła Tolkiena wchodziły dopiero do kanonu lektur, niestety nie miałem przyjemności omawiać na lekcjach ani Hobbita, ani Władcy Pierścieni

Na pocieszenie, przynajmniej Opowieści z Narnii pozostaną.

Infero

Infero

23.08.2007
Post ID: 18329

Moa podziękujmy z Gombrowicza. Co do „Władcy...”- szkoda, ale zgadzam się z pewnym komentarzem na temat listy lektur: „wszystkim się nie dogodzi”. Ale i tak szkoda „Władcy...” :(

Crux

Crux

24.08.2007
Post ID: 18344

Cóż, moim zdaniem lektury są całkiem całkiem. Bo jest i Gombrowicz (sama Ferdydurke, no ale lepszy "rydzyk" niż nic) i patriotyzm, i filozofowie są (św. Augustyn, tak?). Tak naprawdę najbardziej boli mnie wyrzucenie Władcy Pierścieni, wolałbym, żeby w kanonie nie znalazły się np. Opowieści z Narnii (jeśli już jakieś fantasy mamy wywalić, to z premedytacją mówię, że wolę Froda od Lwa, Eowinę od jakiejś Czarownicy etc.). Ale, i tak uważam ten kanon za w miarę, w miarę, zwłaszcza po tym, co chciał wesoły Romek zrobić.

A Gombrowiczowi, Kafce itd. naprawdę dobrą reklamę zrobiono. Kupiłem sobie Ferdydurke i pewnie za niedługo się wezmę (na razie leń mnie ogarnął i mi się nie chce nic czytać).

Edit: Podobno "Opowieści..." były dlatego, bo córeczka ukochanego byłego ministra je uwielbiała. Romuś, a jak ja lubię np. książkę Kinga lub Browna to ja też będę miał lekturę, jaką lubię? Ajj, żal klawiatury.

Edit: Literówka, brrr... (patrz niżej)

Moandor

Strażnik słów Moandor

24.08.2007
Post ID: 18345

A cóż to, że córka Giertych lubi Opowieści z Narni ujmuje tej książce? Ja też lubię. Wiele, wiele dzieci na całym świecie lubi.

Czytałem je w wieku 19 lat a sprawiły mi taką radość jak małemu dziecku. W tej książce coś jest, jej uniwersalność, a przy tym prosty język to niewątpliwy atut. Nie mam zatem nic przeciwko umieszczeniu Opowieści w spisie lektur, a myślę, że dzieci też nie mają.

PS: Crux: Nie Kawka tylko Kafka, Franz Kafka! :)

Crux

Crux

24.08.2007
Post ID: 18354

Cho...inka, masz rację Moa. W końcu komuś udało się przyłapać mnie na błędzie :P Biada! Biada! Biada! (A tak naprawdę pośpiech, nie zastanawiałem się który klawisz wciskam)

Co do "Opowieści", to mówię tylko, że w telewizornii tak mówili. A ja tej książki raczej nie przeczytam. W kinie robiliśmy sobie z klasą komentarze (rozmowa któregoś-tam-chłopaczka z lwem "Prosto w oczy" itede, o chamskiej reklamie LPR nie wspomnę).

Moandor

Strażnik słów Moandor

13.09.2007
Post ID: 19180

Pojawiła się w spisie lektur dla liceów ciekawa pozycja - Listy starego diabła do młodego autorstwa C.S. Lewisa, którego wszyscy kojarzą z Opowieśćmi z Narnii.
Czytałem tą książeczkę i mam ją na półce. Wbrew tytułowi książka jest o tematyce chrześcijańskiej. Napisana w formie listów wyższego urzędnika piekieł do swego bratanka, w których wuj opisuje mu sposoby skutecznego kuszenia człowieka. Zacytuje słowa z okładki:

Ta błyskotliwa i przewrotna książka przynosi głęboką analizę stanu duchowego współczesnego człowieka. Rozstrzyga wiele wątpliwości i odpowiada na wiele pytań, zwłaszcza na pytanie o rolę i miejsce zła w świecie stworzonym przez Boga

Z utworów Lewisa o podobnej tematyce polecam również: Bóg na ławie oskarżonych

Moandor

Strażnik słów Moandor

20.09.2007
Post ID: 19502

Może więc zrobimy sobie mały plebiscyt na ulubione lektury, tj. takie, które jednak sie dobrze czytało i które uważacie po prostu za świetne książki?

Ja wymieniłbym w pierwszej kolejności takie:

*Mistrz i Małgorzata
*Faraon
*Quo Vadis
*Inny świat

Sporo książek już zapomniałem, inaczej lista byłaby dłuższa.

Infero

Infero

21.09.2007
Post ID: 19526

Jak plebiscyt, to plebiscyt!
Przyznam się, że strasznie trudno było mi ustawić tytuły w tej kolejności. Wszystkie te książki czytało mi się naprawdę bardzo dobrze, a do niektórych czasem powracam.
1. „Mistrz i Małgorzata” / „Faust”
2. „Zbrodnia i kara”
3. „Ferdydurke” / „Transatlantyk”
4. „Inny świat”
5. „Tango”
Wybaczcie, że niektóre podpunkty zawierają dwie pozycje, ale w tych przypadkach jest dla mnie niemożliwe ich rozdzielenie.