Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "[J.K. Rowling] - twórczość"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > [J.K. Rowling] - twórczość
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Maghdar

Maghdar

19.09.2009
Post ID: 48582

Napewno większość z Was przeczytała wszystkie, a przynajmniej kilka z serii książek o Harrym Potterze autorstwa J.K.Rowling. "Harry Potter" był jej życiowym sukcesem, lecz co się stanie teraz, po zakończeniu pisania dalszych przygód o Chłopcu ze znamieniem w kształcie błyskawicy na czole? Czyżby miała w planach kolejne opowieści przygodowo-fantastyczne?

Serdecznie zapraszam do dyskusji o tejże autorce i jej utworach!

Nebirios

Nebirios

19.09.2009
Post ID: 48583

Książka osobiście mi się spodobała. Jest pełna ciekawych sytuacji. Jest na pewno lepsza od filmu. Słyszałem że autorka ma zamiar pisać o synu Harry'ego choć to pewnie bzdura.

Maghdar

Maghdar

19.09.2009
Post ID: 48585

Jeśli przeczytałeś ostatnią część to wiesz zapewne, że wspomina o synach i córce, ale nic większego. Mi do gustu jednak przypadły tylko 2 filmy z 6 jak na razie lepszych wg. mnie od książki.

Samuel

Samuel

20.09.2009
Post ID: 48590

Filmy to jak dla mnie namiastka tego, co znajduje się w książkach. Tak więc twoje twierdzenie Maghdarze "Mi do gustu jednak przypadły tylko 2 filmy z 6 jak na razie lepszych wg. mnie od książki. " jest dla mnie najzwyczajniej w świecie dziwne. Widziałem tylko jedną postać, która na srebrnym ekranie prezentuje się lepiej niż w książkach a jego imię to... Bond. James Bond. Najsłynniejszy agent specjalny, o którym powieści są dla ludzi specyficznych. Ot, zwyczajna tandeta literacka, która nawet dobrze nie wpływa na odmóżdżenie. Na ten moment, gdyby wziąć książkę do ręki i popatrzeć na to co dzieje się na ekranie to radę by dał "Więzień Azkabanu" oraz "Czara Ognia". Reszta pozycji jest tak uproszczona, że bardziej się chyba nie dało (No, gdyby zmienili imiona bohaterów, to mielibyśmy do czynienia z zupełnie innymi filmami). Filmowy "Zakon Feniksa" to trzydziestominutowe wycie Daniela o tym, że nikt go nie rozumie (Szczerze? Trzy czwarte krytyków nie rozumiało o co temu smarkaczowi chodzi...) w filmie nawet nie został podjęty choć jeden wątek, dlaczego tak rozpacza... Ktoś powie "Śmierć Syriusza", tak... ta retrospekcja zajęła pełne 30 sekund, po czym raz na godzinę o tym wspomniała Hermiona... Więc o co tyle krzyku? Nie wiadomo. Film się skończył. Po zakonie, przyszedł czas na kandydata startującego w wyborach rozczarowania roku "Książe pół-krwii" to dopiero jest pomyłka adaptacyjna... Którą nikt ze znanych mi krytyków nie zniszczył licząc na to, iż jest to wstęp do "Insygniów śmierci". Tylko jak oni wyjaśnią wielką Potterowską manię odszukania horcruxów, skoro w HBP zostały one zminimalizowane bardziej niż wątek z fasolkami wszystkich smaków w części pierwszej? Jak zaczną Insygnia, skoro nikt nie powiedział Harryemu "przyjedź na ślub!" Czy "do zobaczenia w wakacje."

Liczę, że jakoś wytłumaczysz mi swoją tezę, że DWA filmy są lepsze od książek.
Z wielką chęcią wymienię poglądy.

Maghdar

Maghdar

20.09.2009
Post ID: 48603

Wiesz Samuelu, na przykład mnie bardziej przekonał film drugiej części: "Harry Potter i Komnata Tajemnic" niż książka. Jeszcze po Syriuszu nie "wyje". ;)
Nie wiem czy Ciebie, bo mnie książka prawie uśpiła, a w filmie przynamniej "coś się rusza na ekranie". Nie wiem, może to kwestia tego, że utwór nie podobał mi się wcale...
Hmm... Co do drugiego upodobanego mi filmu, a może raczej jego fragmentów był "Harry Potter i Czara Ognia". Książka była niby lepsza, ale jednak oglądając to na telewizorze bardziej mnie wciągnęło w akcję niż załóżmy 5 część, w której nie mógłbym się połapać o co chodzi, gdybym nie zgłębił utworu lub nie recenzji.:(
Jednak co do detali i nie tylko to się z Tobą zgodzę. "Harry Potter i Książę Pół-Krwi" (film) wg. mnie to była porażka. Połowy akcji wynikającej z książki w ogóle nie było, tak jakby chcieli sobie "zaoszczędzić czasu". Nie było również, jak już powiedziałeś praktycznie nic o horkruksach i kompletnie żadnego przejścia czy wprowadzenia do 7 części.

Tullusion

Opiekun Osady Tullusion

20.09.2009
Post ID: 48604

A według mnie "Książę Półkrwi" to najlepsza adaptacja Pottera z dotychczasowych. Najmniej w niej cukierkowatego Hogwartu, kolorowych strojów, szafowania do obrzydzenia efektami specjalnymi i puderku na noskach głównych bohaterów. Szósty film jest ambitniejszy, doroślejszy, ma nieco poważniejsze przesłanie - i to w nim cenię, obok aktorstwa - które w tej ekranizacji jest zdecydowanie lepsze niż we wcześniejszych - oczywiście pomijam tutaj drętwą trójkę bohaterów i ich rasiakowatych kumpli. Poza tym jest o wiele przystępniejszy dla niedzielnych czytelników aniżeli "Czara ognia" czy "Zakon Feniksa".

Co zaś dotyczy książek - to mimo wszystko niezła rzemieślnicza robota - bez rewelacji, ale skomponowana z zachowaniem większosći reguł, które opasują ten typ literatury. Z pewnością znacznie lepsza niż wszystkie te szmirowane Eragony, Gorlany czy zmierzchające wampirki (żeby tak urzeczywistniła się wizja z Blade'em, którą wszyscy zapewnie widzieli na demotywatorach...).

Samuel

Samuel

20.09.2009
Post ID: 48608

"Harry Potter i Komnata Tajemnic" książkowo prezentuje się niczym młody Sherlock Holmes w świecie magii z upośledzonym Watsonem i z dziewczyną u boku co by nie posądzono o pastisz. Fakt, faktem przedstawiony w filmie Gilderoy Lockhart (w tej roli Kenneth Branagh (Henryk V, Hamlet)) jest wprost genialny i wcielił się w postać profesora wprost po mistrzowsku.
"Czarę Ognia" zaś wskazałem jako jedną z najlepszych ekranizacji pani Rowling.
Mam pewne obawy przed "Insygniami Śmierci", gdyż za tę ekranizację odpowiada David Yates (wyreżyserował "Zakon Feniksa" oraz HBP), a biorąc pod uwagę co do tej pory zrobił... Brak mi słów.
Filmowo jak i książkowo moim ulubieńcem jest Snape (Alan Rickman (Dogma, Sweeney Todd)).
Szkoda, że nie założyłeś tego tematu przy stoliku filmowym. Z chęcią porozbieram na części pierwsze wszystkie (jak narazie 6) części i liczyłbym wtedy na twoją pomoc. ;)

Ach... Edit:

A według mnie "Książę Półkrwi" to najlepsza adaptacja Pottera z dotychczasowych.

"Najlepsza" pod względem dostosowania i uproszczenia fabuły, wycięcia wielkiej ilości wątków (Chwała za wycięcie scen gdzie hormony buzują w łepetynach szesnastolatków!) tak, że ktoś kto nie oglądał i nie czytał nic syngowanego znakiem Harry Potter jest w stanie obejrzeć film i go zrozumieć, ale powiedzmy sobie szczerze: Nie ma co rozumieć.
Jak wspominałem Horcruxy są zepchnięte do takiego minimum, że wypełnia mnie szczera ciekawość jak David Yates wybrnie z tego. Przecież "Insygnia Śmierci" opierają się w głównej mierze na poszukiwaniach horcruxów, Zaś Książe Półkrwi opierał się na zdobyciu informacji o życiu Voldemorta, co również w filmie jest sprawą marginalną. Ważniejsze jest pokazywanie raz na 5-10 minut scen z obściskującymi się nastolatkami, by chwilę po tym pokazać "mroczny i zły" Hogwarth. Oparcie filmu na poszukiwaniach KIM był Półkrwi Książe są tak mętne i płaskie, jak sceny z Emmą Watson.

Najmniej w niej cukierkowatego Hogwartu, kolorowych strojów, szafowania do obrzydzenia efektami specjalnymi i puderku na noskach głównych bohaterów.

Bądź co bądź, spodobają Ci się Insygnia Śmierci, tam winno tego być jeszcze mniej.

Maghdar

Maghdar

20.09.2009
Post ID: 48611

No, bo widzisz drogi Samuelu, zakładając ten temat miałem za główny cel dokonania literackie tejże pani i jej przyszłe dzieła. Ale zawsze można założyć podobny temat, ale gryzłby się z tym. ;]

Tullusion

Opiekun Osady Tullusion

20.09.2009
Post ID: 48613

To racja, że sceny z Emmą Watson są płaskie, ale na szczęście aktorka rekompensuje to nam ubywającymi płaskościami własnymi. ;)

"Insygnia śmierci", mimo dosyć niefortunnego tłumaczenia, bo jednak użyte w oryginale słowo nie ma swojego odpowiednika w języku polskim, były najlepszą książką Rowling... i mam nadzieję, że Yates nie wykastruje swojego filmu o dwie godziny, jak to już zrobił przy okazji Księcia - zresztą nie zapominajmy, że postanowiono rozbić tę część na dwa filmy i wyciągnąć podwójną kasę od potteromaniaków.

Samuel

Samuel

20.09.2009
Post ID: 48624

Tull, wydaje mi się, że już w przypadku Zakonu Feniksa należało rozbić film na dwie części, bądź wydać DVD z wersją reżyserską.
W przypadku książek pani Rowling, im dalej w las tym bardziej adaptacje były luźniejsze. W pewnym momencie projekcji Księcia... zorientowałem się, że gdyby zmieniono imiona złotej trójcy i umieszczono ich w zwykłym przeciętnym ogólniaku to film generalnie wyglądałby tak samo. Wyobraźmy sobie scenę walki Pottera z Malfoyem w łazience... Zamiast używania czarów, doszłoby do strzelaniny, co mogłoby dać jeszcze większy komercyjny sukces. Przecież, tam gdzie są wybuchy, strzelaniny, pogonie, Megan Fox, tam jest i publika, która liczy na zwykły odmóżdżający film. Niestety, takich osób jest więcej od fanów serii, którzy wprost plują sobie w brodę widząc jak została potraktowana fabuła ich ukochanego dzieła.
Kończąc: Lepsza uproszczona fabuła w Księciu Półkrwi niż "film" Wiedźmin.

Kastylia

Kastylia

21.09.2009
Post ID: 48644

Ja tam o filmach się w zasadzie nie wypowiem, bo nie oglądałam ani Zakonu ani Księcia, a wcześniejsze wiedziałam, ale mnie nijak nie zachwyciły, nie trzymają się książek, a charakteryzacja też jest, jaka jest - Harry z filmu ma niebieskie oczy!
Książki przeczytałam wszystkie, z czego Insygnia w internecie, przetłumaczone przez fanów, i kiedyś bardzo lubiłam serię. Teraz jednak stwierdzam, że w HP od razu wiadomo, kto wygra, ta walka dobra ze złem, gdzie białe musi być białe, a czarne czarne, tam nie może się okazać, że jednak Voldi i Bella też ludzcy, mają uczucia, umieją się bawić i śmiać normalnie, że Dumbel nie jest taki dobry jak jest naprawdę, i chce sam zawładnąć tym wszystkim, tylko wykorzystując naiwność Pottera, że Harry może nie lubić Dumbla i jego cytrynowych dropsów, a za to przyjaźnić się z Draco.
Dlatego też przestałam czytywać książki, a zaczęłam blogi o HP, gdzie zawsze coś, większe, lub mniejsze, jest wywrócone do góry nogami, w różnych kombinacjach, nie jest już tak schematycznie, że są dobry, biali, nasi, i ci źli, czarni, inni, tylko coś się dzieje.

Maghdar

Maghdar

21.09.2009
Post ID: 48650

Kastylia

Ja tam o filmach się w zasadzie nie wypowiem, bo nie oglądałam ani Zakonu ani Księcia, a wcześniejsze wiedziałam, ale mnie nijak nie zachwyciły, nie trzymają się książek, a charakteryzacja też jest, jaka jest - Harry z filmu ma niebieskie oczy!

Bo części filmowe 1-3 nie są takimi dokonaniami jak na przykład Zakon Feniksa czy Książę Pół-Krwi. Oglądnij na necie 5 i 6 część to przekonasz się, że nie są ideałami, ale są lepsze od 2 czy 3.

Kastylia

Kastylia

21.09.2009
Post ID: 48654

Wiesz, tylko że te niebieskie oczy to miał Harry na zdjęciach z Zakonu właśnie, a i we wszystkich wcześniejszych filmach, także takie miał!

Maghdar

Maghdar

21.09.2009
Post ID: 48655

Ja osobiście nie przyglądałem się Radkliwowi i nie wiem jaki ma kolor oczu, ale Harry ma zielone, więc być może to jest jakieś niedoglądnięcie. Takich detali nie raczyli uwzględnić.

Samuel

Samuel

21.09.2009
Post ID: 48661

Takich detali jest znacznie więcej, przykładem są tu oczy Harryego, co też jest ciekawe, gdy wspominana jest matka Pottera, to w cudowny sposób ma zielone oczy (Magia, a co!). Słynna jest też afera ze Zgredkiem, którego podobieństwo do byłego obecnie prezydenta Rosji, odnalazła prasa jakże by inaczej wpierw rosyjska, a później ogólnoświatowa.

Kastylia

a wcześniejsze wiedziałam, (...) nie trzymają się książek

Najmniej mogę się przyczepić do pierwszych trzech ekranizacji. Są bardziej wierne i zawierają o wiele większą liczbę wątków przeniesionych na srebrny ekran. Fakt, faktem jest to też związane z objętością samych książek jak i z ich zawartością. Czara Ognia może i jest prawie dwa rany grubsza od Więźnia Azkabanu, ale niektóre wątki są tak rozwleczone, niczym zwłoki jakiejś istoty potrąco0nej przez pociąg. Przykład pierwszy z brzegu: Wizyta Harryego w łazience prefektów. Coś czemu w książce poświęcono cały rozdział w filmie dało się ująć w dwie minuty.

Schody zaczęły się wraz z Zakonem Feniksa i zmianą na stołku reżyserskim... Powiem szczerze, Yates nie jest wybitnym reżyserem, jak i seria o Złotym-Chłopcu-Gryffindoru nie jest porywającą i górolotną częścią literackiej sztuki.

Niemniej jak to napisał Stephen King we wstępie do eseju Houellebecqa "W każdym kolejnym pokoleniu jakaś część młodych ludzi samodzielnie odkrywa Lovecrafta, tak jak część ludzi z każdego pokolenia odkrywa Agathę Christie czy Drakulę Brama Strokera i przez najbliższe lata, a nawet stulecia będzie odkrywać, jak sądzę, Harry'ego Pottera." (S. King, 10 grudnia 2004)

Z tą tezą Kinga, nie da się nie zgodzić. Kastylia jaki i Leryn są czytelniczkami opowiadań HP FanFiction, sam również od czasu do czasu trafiam na tego typu twory. Niektóre są naprawdę dobre i wciągające. Pozwalają też odkryć na nowo bohaterów w innym świetle.

Kastylia

Teraz jednak stwierdzam, że w HP od razu wiadomo, kto wygra, ta walka dobra ze złem, gdzie białe musi być białe, a czarne czarne, tam nie może się okazać, że jednak Voldi i Bella też ludzcy, mają uczucia, umieją się bawić i śmiać normalnie, że Dumbel nie jest taki dobry jak jest naprawdę, i chce sam zawładnąć tym wszystkim, tylko wykorzystując naiwność Pottera, że Harry może nie lubić Dumbla i jego cytrynowych dropsów, a za to przyjaźnić się z Draco.

Podobnież jak i u Tolkiena, czarne jest czarne a białe jest białe. Podobnież sprawa się ma i u kilku jeszcze brytyjskich pisarzy, można by tu mówić o jakimś syndromie prozy angielskiej. ;)
Jednak, u Tolkiena jak i u pani Rowling pojawiają się postacie w odcieniach szarości.
We Władcy Pierścieni mamy na przykład Boromira i jego próbę pierścienia, zwątpienia w cel misji i wystawienie jej nawet na niepowodzenie.
W serii o małym czarodzieju mamy za to Snapea, jedną chyba z najbardziej lubianych postaci pośród fanów małego-człowieka-z-blizną. Widać to szczególnie w opowiadaniach pisanych przez fanów. Jest głównym aktorem niemalże każdego parringu, pojawia się praktycznie w 97% tychże twórczości. Zaś w filmach jest chyba najbardziej wyczekiwaną postacią, na której widok szesnastoletnie dziewczyny piszczą z rozkoszy nie wiedząc nawet jak nazywa się aktor (Alan Rickman) i w jakich filmach grał o wiele lepsze i barwniejsze role. Fanki, które wyobrażają sobie Snapea, który śpiewa o blondwłosej piękności polecam obejrzenie filmu Sweeney Todd: The Demonic Barber of Fleet Street.

Powoli zaczynam się zastanawiać, gdzie ten temat pasuje bardziej, gdyż obecnie zaczynamy robić rozkład książek, filmów a nawet przymierzamy się do FanFiction. ;)

Def

Def

21.09.2009
Post ID: 48669

Jeśli chodzi o książkę, to Rowling jest na tyle zabójcza, że musiała zabić Pottera chociaż na chwilę, co zniszczyło ostatnią część. Była ona również przepełniona idiotyczną, i mało powiązaną ze sobą akcją - jednymi słowy: "dno". Do poprzednich części nic nie mam...

Jeśli chodzi o film to:
kamień filozoficzny - Bez zarzutów
komnata tajemnic - Najlepsza jak dotąd ekranizacja Pottera pod każdym względem
więzień azkabanu - Fifty-fifty, już o wiele gorzej
czara ognia - Bardzo dobrze, drugie miejsce po komnacie
zakon feniksa - Katastrofa! Gorzej nie mogli zrobić
książę półkrwi - całkiem, całkiem, ale prawie same efekty specjalne
insygnia śmierci - ostatnia szansa filmowców!

Samuel

Samuel

21.09.2009
Post ID: 48675

Def

Jeśli chodzi o książkę, to Rowling jest na tyle zabójcza, że musiała zabić Pottera chociaż na chwilę, co zniszczyło ostatnią część. Była ona również przepełniona idiotyczną, i mało powiązaną ze sobą akcją - jednymi słowy: "dno".

Musiałem to przeczytać kilka razy, szczerze? Dalej nie za bardzo łapię o co Ci chodzi, niemniej spróbuję polemizować. Spróbuję, gdyż nie wiem co masz na myśli.

Wszystko przez to "cholerne" FanFiction!"
Nie pamiętam zbyt dobrze ostatniej części, jednakże nie była ona przepełniona jak to ująłeś "idiotyczną i mało powiązaną ze sobą akcją".
Choć książkę czytałem z niemalże stu procentową pewnością, iż Snape nie jest mordercą-sukinsynem i na końcu okaże się, że zabójstwo Dumbledore'a to był pokaz lojalności. Jak się okazało fani mieli rację, jednak nie rozczarowało mnie to. Podobnie ma się sprawa z tajemniczym nadawcą (Dla przypomnienia niejaki R.A.B.) kartki z medalionu. Mało zaskakujący był też moment poznania godności oberżysty "Pod Świńskim Łbem". Bądź co bądź były to fakty tak pewne, jak twoja nieumiejętność operowania słowem w piśmiennictwie (Liczę, że się poprawisz, naprawdę ciężko mi Cię zrozumieć).
Jednakże nie było wiadomo JAK Harry dostanie się Privet Drive 4 do Nory. Czy na pewno nie powróci do Hogwarthu, jak będzie wyglądać ukryty przed mugolami świat czarodziejów, przed nieuchronnie zbliżającą się decydującą bitwą. Przyjemnie opisana jest metamorfoza Nevilla w przywódcę "Ruchu Oporu" i ubolewam bardzo nad tym, że pani Rowling poświęciła mu tak mało miejsca na łamach swej powieści. (Swego czasu trafiłem na opowiadanie, w którym gra pierwsze skrzypce i opisywało właśnie działania Nevilla w Hogwarcie równolegle do akcji Insygniów. Niestety, opowiadanie nie zostało kontynuowane a i link zgubiłem. Jeśli ktoś posiada, chętnie przyjmę gońca z pergaminem.)
Wracając do tematu, akcja nie była idiotyczna. Mnie zaskczyły niektóre wątki, inne zaś były z góry przewidziane przez fanów (Patrz wyżej).

Def

Do poprzednich części nic nie mam...

Jedyne zdanie, które zrozumiałem, jednakże...
...Czy mógłbyś rozwinąć tę myśl?

Def

Jeśli chodzi o film to:
kamień filozoficzny - Bez zarzutów
komnata tajemnic - Najlepsza jak dotąd ekranizacja Pottera pod każdym względem
więzień azkabanu - Fifty-fifty, już o wiele gorzej
czara ognia - Bardzo dobrze, drugie miejsce po komnacie
zakon feniksa - Katastrofa! Gorzej nie mogli zrobić
książę półkrwi - całkiem, całkiem, ale prawie same efekty specjalne
insygnia śmierci - ostatnia szansa filmowców!

Tutaj również, przydało by się kilka słów wyjaśniających dlaczego uważasz dany film za dobry bądź zły.
Dzięki mej pokrętnej logice i wypaczonym umyśle wywnioskowałem, iż zdecydowanie oglądaliśmy różne wersje "Zakonu Feniksa".

Maghdar

Maghdar

22.09.2009
Post ID: 48681

Bo 7 część trzeba zrozumieć Def... On zginął, a potem znowu żył, bo to ON był brakującym horkruksem. Książki fantastyczne trzeba zrozumieć literacko i wczuć się w akcję w nich rozgrywaną.;]

Lockheart

Lockheart

22.09.2009
Post ID: 48682

Według mnie nie można porównywać cyklu książkowego i filmowego. Są to dwa odrębne działy i jedyne co je łączy, to wzorowanie się podczas robienia filmu na książce (wzorowanie, a nie przenoszenie na ekran książki, bo wtedy scenarzysta nie miałby z tego żadnej frajdy. Nie byłby w pełni twórcą).

Cykl o Harrym ja dzielę na: przygodowy(1-3), przejściowy(4) i właściwy(5-7). I w sumie taka jest prawda, bo na samym początku niema podejmowanych w późniejszych tomach motywów. Razem z dorastaniem bohatera jego problemy stają się większe, a miotła i puchary quidditcha chowane są pod łóżko. Seria jest z pewnością arcydziełem, a 'Insygnia...' ukoronowaniem dzieła Rowling. Sposób w jaki rozwiązała wiele wątków jest ciekawy, choć nie zawsze zaskakujący(Harry jako Horcrux), dużo się dzieje(bardzo dużo interesujących lokacji odwiedzonych przez Harrego, Rona i Hermionę), ale w tym wszystkim za dużo zaczęła wyjaśniać(co mnie interesuje jakiśtam duszek Ravenclawu i jego powiązania z duchem Slytherinu? Mogła od razu powiedzieć im gdzie jest Horcrux), a i to całe zwycięstwo jest zbyt ogromne(Malfoy i Harry się nie nienawidzą? Brrr...).

Filmy natomiast są na początku dziecinne(1-2), później o wiele bardziej przygodowe(3-4), a następnie przygodowe, ale z dużą dozą czegoś pomiędzy thrillerem(te kolory...), a filmem psychologicznym, choć ten już nie zawsze się udaje w sposób dojrzały(początek 6 części... Harry i jakaś mugolka. Skąd ona się wzięła? Co ją łączy z Harrym? Chyba tylko ta jedna scena...).

Reasumując... Dla tych co nie czytali, polecam cykl(to jeszcze takie osoby są na świecie? Dziwne...). Ci co nie oglądali, niech oglądną, bo zawsze jakaś rozrywka(a czy taka na najwyższym poziomie, to już każdy z osobna zawyrokuje)...

Samuel

Samuel

23.09.2009
Post ID: 48741

Lockheart

Wzorowanie, a nie przenoszenie na ekran książki, bo wtedy scenarzysta nie miałby z tego żadnej frajdy. Nie byłby w pełni twórcą.

Czyż adaptacja nie powinna być przeniesieniem książki na ekran? Bądź co bądź tutaj scenarzysta miał małe pole do popisu, gdyż musiał ściśle współpracować z J.K. Rowling oraz z reżyserem.
Należy pamiętać, że to właśnie reżyser ma ostatnie zdanie przy wyborze scen, które zostaną umieszczone w produkcji. Obecnie David Yates wycina więcej istotnych dla książki i rozwoju akcji wątków, pozostawiając te mniej wnoszące jednak na swój sposób ciekawe. Kolejnym istotnym faktem przy kręceniu adaptacji książek dla młodzieży jest oznaczenie ratingu. Niektórych scen po prostu nie można nakręcić, inaczej lwia część publiki najzwyczajniej w świecie nie zostałaby wpuszczona na salę.

Lockheart

Cykl o Harrym ja dzielę na: przygodowy(1-3), przejściowy(4) i właściwy(5-7). I w sumie taka jest prawda

Nie taka jest prawda.(;)) Każdy będzie klasyfikować inaczej. Każdy choć przez chwilę lubi pobawić się w krytyka i próbuje sił w szufladkowaniu.

Lockheart

Na samym początku niema podejmowanych w późniejszych tomach motywów.

Sąco jakiś czas wypominane te WIELKIE chwile, najczęściej wypowiadane przez Hermionę, choć i zdarzało się to innym bohaterom (Na ten przykład, Harry w "Świńskim Łbie", część V).

Lockheart

Razem z dorastaniem bohatera jego problemy stają się większe, a miotła i puchary quidditcha chowane są pod łóżko.

Jego problemy wcale nie stają się większe. Zostają one przedstawione oczami nastolatka, który jest święcie przekonany o swej nieomylności.
Jeśli jednak miałeś na myśli przygotowania do wielkiej bitwy czarodziejów, to z czystym sumieniem przyznaję Ci rację.

Lockheart

Książka jest z pewnością arcydziełem, a 'Insygnia...' ukoronowaniem dzieła Rowling.

Użyłbym raczej określenia "seria".

Lockheart

za dużo zaczęła wyjaśniać(co mnie interesuje jakiśtam duszek Ravenclawu i jego powiązania z duchem Slytherinu? Mogła od razu powiedzieć im gdzie jest Horcrux)

Książkę czytałem tylko dwa razy, więc zbytnio nie pamiętam tego fragmentu, jednak czy powiedzenie bohaterom "od razu" nie jest pójściem na łatwiznę? Równie dobrze, pani Rowling mogła zakończyć cykl na pierwszej części serii (Pokonał Quirella, w którego ciele przebywał Voldemort). Jednak jaki by to wtedy miało sens.
Oby pan Yates nie stwierdził, że to jedna z istotniejszych scen i musi ja nakręcić ("Duchy są takie super! Jeszcze jedna scena, jeszcze jedna... i jeszcze...).

Lockheart

to całe zwycięstwo jest zbyt ogromne (Malfoy i Harry się nie nienawidzą? Brrr...)

Czyż nie chodziło o zaprowadzenie pokoju w świecie Czarodzieji? Czyż Malfoy nie zrozumiał swego "błędu". Tenże epilog można potraktować jako stwierdzenie "Jest dobrze".

Co zaś tyczy się reszty twej wypowiedzi (Odnośnie filmów). Dorzucę swe trzy grosze później.