Gorące Dysputy

Świątynia Mahadevy - muzyka - "Bezbłędne płyty"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Świątynia Mahadevy - muzyka > Bezbłędne płyty
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Hexe

Hexe

19.06.2008
Post ID: 30084

Widzę, że Śliffka mnie ubiegła z "Disintegration" The Cure :)

Z tą płytą mam tak, że mogę jej słuchać codziennie i za każdym razem odkrywam w niej coś innego. Poza tym ma tę ciekawą właściwość, że bardzo potęguje mój nastrój. Jeżeli jest mi niewesoło, po przesłuchaniu płyty mam ochotę schować się w kącie i nie wychodzić, Natomiast gdy mam dobry humor, potrafię szczerzyć się do ludzi w autobusie jak głupia :).

Ostatnio odkryłam też Sia i jej "Lady Croissant". Ta płyta to zapis nowojorskiego koncertu Sia - i jak nagrań live nie lubię, tak tej płyty mogę słuchać bez końca.

Doskonałym odkryciem dla mnie jest również grupa The Twilight Singers i jej "Twilight as played by the Twilight Singers".

Grenadier

Kanclerz Grenadier

19.06.2008
Post ID: 30095

Ostatnio rozsmarowuje mnie po ścianach duński zespół Volbeat. Dwie płyty "Rock The Rebel Metal The Devil" i "The Strenght The Sounds The Songs".

Zwłaszcza najlepsze country jakie słyszałem w życiu (heheheh) "Sad Mans Tongue" - przetestowane na autostradzie powyżej 120 - jedzie się jak po maśle :)

Uwaga - słuchać głośno...

Ilness

Oberżysta Ilness

7.07.2008
Post ID: 30928

Ograniczę się do kilku. Do tych które naprawdę zagrzały miejsca w mym odtwarzaczu przez dłuuugi czas.

1. Polucjanci 'Tak po prostu' - od dwóch lat nie wyjąłem jej praktycznie z wieży.

2. Jamiroquai 'Return of space cowboy'

3. Opeth 'Blackwater Park'

4. Tool 'AEnima'

5. Killswitch Engage 'As daylight dies'

Knopson

Knopson

28.07.2008
Post ID: 31856

Black Sabbath- Paranoid
Led Zeppelin- IV
Nirvana- Nevermind

Invictus

Invictus

11.10.2008
Post ID: 34944

1.The Beatles - Abbey Road
Przedostatni album The Beatles, wydany w roku 1969. Najlepsza chyba płyta zespołu, pełna utworów z różnych kierunków rocka. No i wreszcie porządne solo na gitarze.
2.Queen - A night at the opera
Tu z kolei najlepszy album Queena ze słynnym hitem Bohemian rhapsody. Płyta bez słabych punktów.

Kordan

Kordan

20.10.2008
Post ID: 35465

To ja też, nieco przybliżę jakie płyty są "bezbłędne" w moim mniemaniu :)

Burzum - Hvis lyset tar oss.
Trzeci album norweskiego metalowca Varga Vicenersa. Jest to jedna z najlepszych black metalowych płyt jakie wydano w latach 90. Na uwagę zasługuje przede wszystkim przepełniony nienawiścią i żalem wokal oraz toporne, aczkolwiek "wgniatające w ziemię" solówki gitarowe i przekładańce na perkusji... I jeszcze piękne wstawki klawiszowe. Przesłuchanie tej płyty podczas wieczornego spaceru jest czymś wręcz mistycznym. Polecam.

Lacrimosa - Einsamkeit
Legenda gotyckiej muzyki - Tilo Wolf dobrze wie jak zdołować słuchacza. Jego drugi krążek jest przepełniony mrokiem i smutkiem. Obojętny głos wokalisty wymieszany z niezwykle przygnębiającymi klawiszami i leciutkim ambientowym tłem wprowadza nas w krainę samotności i smutku. Polecam

Rammstein - Mutter
Jest to jedna z niewielu płyt, które się słucha od początku do końca. Każdy utwór z Mutter jest genialny. W tym albumie mamy wszystko - Dużo elektroniki, gitar, perkusji i oczywiście piękny głos wokalisty. Nie lubię niemieckiego ale nie wyobrażam sobie aby muzycy z Rammstein mieli kiedy kolwiek śpiewać po angielsku.

Moonspell - Under Satanae
Portugalczycy z Moonspell postanowili wydać swoje wszystkie utwory z demówek i EPek w nowym brzmieniu. Jak wyszło? Moim zdaniem najlepsza Death Doomowa płytka jaka powstała. Powolny ryk wokalisty dla osoby, która interesuje się takim gatunkiem muzyki jest czymś niezwykłym. Na szczególna uwagę zasługuje przede wszystkim utwór Goat on fire, w którym mamy wszystko. Mocne bębny, gitary, wokal i... Arabski klimat. Jeżeli potrzebujecie muzyki, która przygniata swoim brzmieniem to się nie zawiedziecie.

Inne "bezbłędne płyty"
Enigma - A Posteriori
Enigma - Le roi est Mort, Vive le roi
Deathstars - Termination Bliss
Vintersorg - Till Fjals

Hellscream

Hellscream

7.10.2009
Post ID: 49304

Queen - niezapomniane Innuendo z piosenką, którą znają wszyscy - The Show Must Go On - oraz inna płyta, A night at the opera. Za "rapsodię".
Black Sabbath - pierwsza płyta - Black Sabbath właśnie i Paranoid, z takimi hitami jak Black Sabbath, The Wizard, Wicked World, War Pigs, Iron Man, Electric Funeral...Nie ma słabych punktów.

Pink Floyd - The Wall. Nie pytajcie czemu, nie umiem tego wyjaśnić. Po prostu.

Pozdrawiam

Lockheart

Lockheart

15.10.2009
Post ID: 49498

//Do świątyni wchodzi mężczyzna, który z pewnością kocha muzykę... W rozbrzmiewającym milionami wspaniale współgrającymi dźwięków pomieszczeniu czuje się szczęśliwy...

Ech... Jak dobrze znaleźć się w miejscu w którym rozbrzmiewa tak, wspaniała muzyka, której Wy wszyscy słuchacie i która dzięki temu jest nadal jedną z najpiękniejszych z wszystkich...

W sumie wiele ukochanych przeze mnie albumów było wymienionych, więc postaram się nie powtarzać, ale z pewnością jeszcze dopiszę tutaj kilka słów do każdego albumu... Na razie wymienię:

Marillion (ogólnie całą dyskografię zespołu uznałbym za bezbłędną, ale kilka tylko umieszczę, skoro o albumach mówimy, a nie o zespołach bezbłędnych):

[1987] Clutching at Straws
[1991] Holidays in Eden
[1994] Brave
[1995] Afraid of Sunlight
[2004] Marbles

Pink Floyd (kolejny bezbłędny zespół według mnie... Każdy album to perła w koronie historii psychodelic i prog. rocka)

[1968] A Saucerful of Secrets

[1971] Meddle (Nie mogłem się powstrzymać... Echoes i One of These Days zamykają w sobie kwintesencję Floydów...)

[1987] A Momentary Lapse of Reason (Według mnie najbardziej niedoceniany z dorobku zespołu krążek... Już sama okładka tworzy niesamowite wrażenie... A nastrój zdumiewająco smutny(Rozpoczynający utwór:Signs of Life - Naprawdę niesamowite obrazy... The Dogs of War, Yet Another Movie / Round and Around z niesamowitymi emocjami), nawet czasem naprawdę przebojowy(Learning to Fly, One Slip) i oczywiście Gilmour z jedną z najlepszych piosenek w karierze(Sorrow)...)

[1994] The Devision Bell (Poles Apart, Marooned, Wearing the Inside Out, High Hopes - te utwory swego czasu słuchałem niczym narkoman w głębokim uzależnieniu... Nie było dnia bez tych dźwięków...)

Fish (Niestety odszedł z Marillionu i już nie miał takiej siły oddziaływania jak dawniej... Ale miał na koncie kilka naprawdę dobrych albumów...)

[1990] Vigil in the Wilderness Mirrors (Jak dla mnie album bardzo dobry, aczkolwiek strasznie 'rozczłonkowany'[przyzwyczajenie do concept albumów z nie tak dawnych czasów Marillionu], przewaga bardzo dobrych utworów takich jak: Vigil In A Wilderness Of Mirrors, The Company, A Gentleman's Excuse Me, Cliché)

[1997] Sunsets On Empire (Najlepsza płyta Fish'a solo... Za co.?. Za klimat... Za muzykę... Za teksty...)

Depeche Mode (To to już naprawdę kompletny zespół[Miał się rozpaść, a później wydał najlepsze płyty... Zastanawiam się, czy kiedykolwiek skończą z branżą muzyczną... No bo wtedy pewnie jeszcze lepszą muzykę zrobią...]... Wiele można by zmienić, mimo wszystko... Czy mówiłem, że nie lubię Fletchera?)

[1983] Construction Time Again (Za magiczny "And then...")
[1984] Some Great Reward
[1993] Songs of Faith and Devotion
[1997] Ultra
[Dla mnie po prostu najlepsza z całego dorobku zespołu]

Paramore (Zespół, który w swoim dorobku ma 3 albumy, 2 koncertowe albumy i 2 piosenki do soundtracku filmu "Zmierzch"[a jest w branży dopiero 4 lata], musi być niesamowity...)

[2005] All We Know Is Falling

[2007] Riot! Niesamowicie wspaniała robota. Z takimi piosenkami jak: For a Pessimist, I'm Pretty Optimistic, Hallelujah, Crushcrushcrush zespół powinien być znany tym bardziej wśród młodzieży... Ale niestety, ta dzisiejsza młodzież... ;P

[2009] Brand New Eyes Ignorance i wyciskający łzy(to jest fakt... Po przesłuchaniu długo nie mogłem wrócić do siebie...) The Only Exception... No i Decode ze "Zmierzchu": esencja kobiety u Hayley(jak można być tak agresywną, a zarazem[ja mam takie odczucie] tak dziewczęcą i kruchą?) i ten motyw taki prosty, a tak włażący w zakamarki umysłu...

Muse (Mało wiem na razie na temat tego zespołu, ale zbieram informacje... Zapowiada się chyba naprawdę dobrze... Może nawet lepiej niż dobrze...)//

Narazie tyle wystarczy... Ale ja tu jeszcze zedytuję...

Ptakuba

Ptakuba

13.04.2010
Post ID: 54734

Nirvana - Nevermind - bo to kwintesencja kwintesencji grunge'u Nirvany. Prostymi metodami osiągane niesamowite utwory.
Metallica - S&M - FULL OF WIN po prostu. Choć brakuje rzeczy takich jak Sanitarium, Unforgiveny (oba najlepiej, trzeciego wtedy jeszcze nie było), Fade To Black, Orion czy Seek And Destroy. A mimo tego zasługuje na miano bezbłędnej, gdyby naprawili te małe błędy to byłby to poziom kosmiczny, a nie bezbłędny.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

2.08.2010
Post ID: 57099

Po prostu wymienię tą piątkę:

Nirvana - Nevermind [1991]
Avenged Sevenfold - City of Evil [2005]
(ze szczególnym wyszczególnieniem FANTASTYCZNEGO Strength of the World)
Angels & Airwaves - LOVE [2010]
blink-182 - blink-182 [2003]
Green Day - American Idiot [2004]

I teraz, parafrazując Behemotha, powiem, że moim ulubionym albumem Avenged Sevenfold jest Avenged Sevenfold, blinka Take Off Your Pants And Jacket, a Green Daya Dookie :)

Rinaldus Drybone

Rinaldus Drybone

2.11.2012
Post ID: 71874

To się zmienia, ale na chwilę obecną niech będzie:

Miles Davis - Bitches Brew
Return To Forever - Return To Forever
Mahavishnu Orchestra - Inner Mounting Flame
Herbie Hancock - Mwandishi
The Groundhogs - Obituary Blues
Led Zeppelin II

Z Pink Floydów dla mnie najlepszą płytą jest chyba ich debiut: Piper at the Gates of Dawn.

Architectus

Architectus

5.07.2013
Post ID: 74712

Na rozpoczęcie wakacji dokończyłem tegoroczne przesłuchiwanie posiadanych płyt. Tym co z tego wynikło podzielę się z Wami poniższą grupą krążków. Tym samym odkurzam dyskusję dokonym wyborem, który może wydać się kontrowersyjny.

Ciryam "W sercu kamienia" (2006)
W dotychczasowym dorobku tego zespołu ten album jest najbardziej melodyjny i zachowuje surowy gotycki klimat do ostatniego dźwięku. Przyznaję, że nie jest on łatwy w odbiorze, wręcz przeciwnie - rytmika zawarta w utworach przez większą jego część nie jest stabilna ani płynna. Tytuł mówi sam za siebie, a całość zamyka się w obłym kształcie głazu.

Fort Minor "The Rising Tied" (2005)
Muzyczne danie główne w menu wypełnionym alternatywą. Hip-hopowy wzór z mieszanką wybuchową muzyki elektronicznej i instrumentalnej, podlany gorzkim rapperskim sosem, zawierającym parę życiorysów, z brutalnymi bitami - miodem chłodzącym miejskie blokowiska.

Halestorm "The strange case of..." (2012) w wydaniu deluxe z trzema dodatkowymi utworami.
W sam raz na zakończenie nerwowego dnia - rozpoczyna się ostro, środek poprzeplatany jest łagodnym brzmieniem z ciężkim, a w końcówce powraca do uspokajającej nuty. Nagrany śpiew Lzzy Hale prezentuje się nieziemsko, choć wciąż nie jest to pełen pokaz jej koncertowych umiejętności. Dopiero drugi album tej formacji, a już zdążył załapać się do mojej bezbłędnej piątki.

IRA "Znamię" (1994)
Ciężki, uporządkowany rock w czystej, agresywnej postaci. Tylko na tym krążku zarówno wokal jak i instrumenty kompozycyjnie odzwierciedlają gniew, ukryty w nazwie zespołu. Mamy tu każdy jego element: rozpacz, apatię, chęć zemsty, swobodę, ale także odwagę, otwartość oraz lekko tlącą się wizję przyszłości.

The Offspring "Smash" (1994)
Dojrzała i - do dziś - niepowtarzalna punk rockowa płyta, która daje kopa kiedy wszystko chce się rzucić. Nagrana w formie słuchowiska, dzięki aktorskim wstawkom (Czy moglibyście mnie oświecić i napisać kim jest osoba prowadząca album?) oraz niesamowitej przerwie z ciszą w tle, przeznaczoną na zastanowienie się nad zasłyszanymi słowami piosenek. Żeby tego było mało, ukryta wstawka na końcu albumu pozwala na uporządkowanie kłębiących się myśli.

Dopełniając wpis w tym temacie, dopowiem, że do moich ulubionych należy twórczość En Vogue, gdzie styl R&B został podkręcony na szczytowy poziom.

Silveres

Silveres

6.07.2013
Post ID: 74717

Pidżama Porno - Marchef w butonierce (2001)
Moim zdaniem najlepszy album tegoż właśnie zespołu. Kwintesencja całej ich pracy i podsumowanie kariery. Teksty zawarte na tym krążku mają zmusić do refleksji i rzeczywiście zmusiły. Przynajmniej mnie. Ta płyta już od dawna jest najlepszą jaką kiedykolwiek miałem przyjemność przesłuchać.

Alice in Chains - The devil put dinosaurs here (2013)
Drugie miejsce wśród moich ulubionych płyt zajmuje piąty album studyjny sludge metalowej kapeli. Szczerze mówiąc po śmierci Layne'a Staleya sądziłem, że to koniec dawnego klimatu jaki dawał zespół. Jednak "Stone" - singiel promujący album - przekonał mnie do jego kupienia. I... nie żałuję. Album utrzymany jest w dawnym, typowo chainsowym klimacie.

Luxtorpeda - Robaki (2012)
Wprawdzie to dopiero drugi album tej formacji, ale po wspaniałym, pierwszym albumie - a później również po singlu "Autystyczny" - po prostu musiałem kupić drugi album. Przyznam się, że wyczekiwałem na niego z niecierpliwością i... nie zawiodłem się. Teksty, podobnież jak w Pidżamie, zmuszają do refleksji, może nawet nieco bardziej do mnie trafiają niż te Grabaża? Poza tekstami podoba mi się klimat w jakim utrzymany został album.

Armia - Pocałunek Mongolskiego księcia (2003)
Armia, czyli zespół bez którego nie wyobrażam sobie polskiej sceny rockowej i punk rockowej. A "Pocałunek Mongolskiego księcia" jest moim zdaniem najlepszym albumem tej formacji Budzyńskiego. Choć niektórzy powiedzą "Legenda", a inni "Triodante", to do mnie osobiście najlepiej trafił klimat Pocałunku. Teksty nagrane na płycie zapisane zostały pod wpływem literatury Tolkiena, co, w moim mniemaniu, tym bardziej dodaje tej płycie atrakcyjności.

Hunter - T.E.L.I... (2005)
Piątkę zamyka iście bezbłędny album Huntera. T.E.L.I... jest, moim zdaniem, najlepszym albumem tej formacji i najprawdopodobniej pozostanie nim aż do końca jej istnienia. Teksty, choć przez niektórych uważane za herezję, posiadają ukryte znaczenie, nad którego sensem trzeba się zastanowić. Do tego nagranie śpiewu ptaków po każdym kawałku tej płyty nadaje jej niepowtarzalnego klimatu...

Bychu

Bychu

6.07.2013
Post ID: 74718

No to i ja podam albumy według mnie bezbłędne.

Na pierwszym miejscu, celowo znalazło CNO2(2012) Rycha Peji.
Album mówi o doświadczeniach, głównie negatywnych w jego życiu, choć nie tylko. Są tam akcenty z rapu brytyjskiego i czeskiego. Na krążku można znaleźć również akcenty mówiące o drodze jaką przebył nasz rodzimy rap od lat 90` ubiegłego stulecia. Oczywiście, znalazła się też jedna nutka opisująca "zamiłowanie" do policji.
Najbardziej na tej płytce imponuje mi to, że duża część jest rapowana "szesnastkami" i słuchając nieraz zastanawiam się, kiedy Rychu oddycha.

Dalej, już bez uzasadniania, bo po prostu nie umiem tego uzasadnić są:
Dialogi Muzyki(2011) Donia.
Made in Tajpan(2012) i Wszystko na sprzedaż(2012) Bas Tajpana.

Abodroc

Abodroc

5.02.2014
Post ID: 76288

Oto i moja lista bezbłędnych albumów:
- Acid Drinkers - Verses Of Steel [2008] - Cały album miażdży! Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie: dla szukających nowych brzmień Acidzi przygotowali "We Died Before We Start to Live", dla osób szukających nowoczesnego thrashu jest kawałek "In a Black Sail Wrapped", a dla czujących bluesa ostatni kawałek z albumu "Blues Beatdown" zakończony solówką, która jakby złowieszczo zapowiadała odejście Olassa - gitarzysty Acidów zmarłego w 2008 roku podczas trasy koncertowej.

- Acid Drinkers - Infernal Connection [1994] - Płyta czysto thrashowa na światowym poziomie. Najostrzejszy kawałek na albumie wyraźnie inspirowany twórczością Sepultury to "Track Time 66.6 sec." W ciekawym klimacie osadzony jest utwór "Slow And Stoned (Method Of Yonash) w którym przynajmniej ja słyszę wpływy muzyki orientalnej, chodzi mi o muzykę z bliskiego wschodu. Gościnnie na albumie wystąpił Kazik w utworze "Consument" i jest to jedyny utwór wykonany w języku polskim na płycie i chyba w całej dyskografii Acid Drinkers.

- Hunter - Hellwood [2009] - Album zainspirowany ulubionymi filmami muzyków - "Labiryntem Fauna" czy "Draculą" Coppoli. "Dura Lex Sed Lex" za które odpowiedzialny jest Michał Jelonek, "Cztery Wieki Później" ze swego rodzaju "etnicznością" jak ja to nazywam, "Śmierci Śmiech" ze wstawką w stylu reggae czy podniosłe "Arges" to utwory, które najlepiej pokażą wam bezbłędność tego albumu.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

6.02.2014
Post ID: 76295

Wszystkie pozycje na liście sprzed 4 lat zmazuję i wywalam w niepamięć.

The Flatliners - The Great Awake [2007]. Najlepszy współczesny punk rock, jaki w życiu słyszałem.

Tarnoob

Tarnoob

27.11.2014
Post ID: 78239

Za mało przesłuchałem płyt w całości, żeby się wypowiadać.

Jednak niedawno odsłuchałem sobie „Power Plant” zespołu Gamma Ray – i jest przyzwoicie. Mają tam m.in. świetną adaptację starego hitu 'It’s a sin’ od Pet Shop Boys na bardziej mroczny i złowieszczy klimat. Jest też utwór 'Armageddon’, który uważam za współczesną wersję Dies Irae.

EDIT: Przypomina się, jak w „Tańcu z gwiazdami” (jeszcze tym na TVN) pani Foremniak tańczyła bodaj paso doble do znanego 'The final countdown’ – a stroje były utrzymane w klimatach sci-fi. Uważam, że 'It’s a sin’, zwłaszcza w wersji Gamma Ray, też by pasowało do tego tańca, nawet bez sci-fi, albo do jakiegokolwiek bardzo namiętnego, poważnego i energicznego zarazem.

Thanathos

Thanathos

28.11.2014
Post ID: 78256

Odkąd został wydany - najlepszym albumem dla mnie jest "Century Child" - Nightwish. Po tylu latach nadal go uwielbiam, każdy utwór jest minimum dobry a połowa utworów siedzi w mojej głowie i nie chce wyjść.

Dodałbym też "Skyworld" od Two Steps From Hell - tyle, że z każdym następnym albumem, podoba mi się kolejny jeszcze bardziej więc nie jestem do końca przekonany by na niego postawić :)

Viking

Viking

15.02.2015
Post ID: 79433

Potrafię się zachwycić wieloma wykonawcami, jak i pojedynczymi piosenkami, ale niewiele jest albumów, które w całości by mi odpowiadały. Wymienię kilka, które zapadły mi w pamięć i nie da ich się już z niej usunąć:

* Black Sabbath - Heaven and Hell - Sabbath plus Ronnie James Dio to właściwie najkrótsze streszczenie muzyki, która idealnie mi "leży", a ten album jest najlepszym owocem współpracy kapeli Iommiego z Dio. Nie ma tu żadnego słabszego utworu, a Die Young, Children of the Sea i Lady Evil będą towarzyszyć mi do końca życia.

* Iced Earth - The Framing Armageddon - album koncepcyjny (co daje natychmiastowy bonus do mojej sympatii) utrzymany w mroczno-podniosłym klimacie. Zaczyna się najpiękniejszym intrem, jakie dane mi było dotychczas usłyszeć (Overture), a kończy pięknym i niepokojącym outrem (The Awakening). Natomiast między nimi jest mnóstwo trzymających w napięciu utworów takich jak The Domino Decree,Oreder of the Rose, czy jedna z moich ulubionych piosenek w ogóle, The Clouding oraz tworzących niepowtarzalny klimat krótkich "wypełniaczy" np. Motivation of Man. Bez wątpienia najlepszy album świetnego, choć mało znanego zespołu.

* Blind Guardian - Imaginations from the Other Side - najcięższy album w historii tego zespołu zawierający takie pasjonujące utwory jak The Script of My Requiem, Bright Eyes, I'm Alive, czy And the Story Ends... Tego się nie da do końca opisać, tego trzeba posłuchać.

* Jonne - Jonne Pod tym mało wyrafinowanym tytułem kryje się pierwszy solowy album Jonne Järveli, czyli frontmana i wokalisty zespołu Korpiklaani. Tym razem Jonne odrzucił wszelkie metalowe elementy swej twórczości tworząc czysto folkowe dzieło. Jego klimat jest przepiękny, tworzony na równi przez wszystkie utwory, spośród których wyróżniłbym zwłaszcza: Metsään on iäksi mieli, który wykorzystuje zaśpiewy indiańskie. Najlepszym potwierdzeniem jego niesamowitej jakości jest fakt, że zarówno ten utwór, jak i cały album znalazły się na pierwszym miejscu na liście najczęściej słuchanych na moim koncie Spotify już dwa miesiące po premierze.

* AC/DC - Ballbreaker - może się wydawać dziwne, że wybrałem ten album, na którym nie ma wielkich hitów, ale uważam go za najrówniejszy jako całość. Takie utwory jak Hard as a Rock, czy Hail Cesar mają dla mnie status hitów równych Highway to Hell, a tytułowy Ballbreaker wraz z Boogie Man, Burnin' Alive i Caught with Your Pants Down włączam zawsze, gdy potrzebuję zastrzyku pozytywnej energii.

Być może do powyższych dołączy kolejny album Blind Guardian - Beyond the Red Mirror, który zachwyca mnie partiami orkiestry i chórów, ale ma on dopiero przed sobą próbę czasu (został wydany niecały miesiąc temu) i jeszcze nie jestem pewny, czy ją wytrzyma. Na pewno będę jeszcze pisał o wielu innych albumach!

Wilczek

Wilczek

16.02.2015
Post ID: 79437

Ja mam tylko dwie takie ''idealne'' płyty.

Black Album, Metallica - Najlepsza płyta w moim życiu. Mam ją nawet na kasecie VHS

Chocolate Starfish and a Hot Dog Flavoured Water, Limb Bizkit - Płyta także świetna ale słuchać można jej tylko zjeżdżając na nartach/snowboardzie, grając w kosza lub jeżdżąc autem.