Oberża pod Rozbrykanym OgremZatęchłe Archiwum - "Ogórki Kiszone" |
---|
Zharven18.06.2011Post ID: 63274 |
Zharven patrzył zdziwiony na staczającego się Anonima. Kiedy był blisko, drow odskoczył na drzewo, ale to po chwili się zawaliło. |
As Gier Irhak18.06.2011Post ID: 63275 |
Irhak zeskoczył z głowy węża i miękko opadł na podłogę. Schował popcorn i jak nigdy nic podszedł do Tritha, złapał go pod ramię i spojrzał Agonowi w oczy. Widać było w nich strach, co zadowoliło ascendenta. |
Agon19.06.2011Post ID: 63276 |
- He... he... hła... hłe, hłe, heee. Mlask, mlask, ech. - Jakiś facet przebrany za błazna z wielkim malowanym uśmiechem na twarzy szedł w stronę Agona. |
Hobbicus19.06.2011Post ID: 63288 |
Niezwykły wręcz zespół złożony z Zharvena i Anonima podążył w pierwszym lepszym kierunku. Anonim nucił po drodze jakieś pieśni, które zdawały się nie być w jakikolwiek sposób efektywne, ale przynajmniej były efektowne dla drowa oraz innych wędrowców, których mijali po drodze. Istotnie, śpiew Anonima był jedyny w swoim rodzaju. Melodyjność połączona z raz delikatnością, a raz siłą gwarantowały niesamowite doznania uszom wszystkich, których duet mijał. Mroczny elf czuł też się przy okazji zdecydowanie lepiej w towarzystwie bezimiennego. Nie tyle ze względu na jego samą obecność - ewentualne rozmowy były trudne do zniesienia, widać było iż Anonim nie jest duszą towarzystwa - lecz ze względu na jakąś dziwną aurę. Czyżby wydobywającą się ze śpiewu?... Jednak Zharven nie wyczuł jednego - te wszystkie pieśni nie miały jedynie innych zabawiać. Anonim zdawał się podejrzewać, iż poszukiwany przez niego Anquietas teleportuje się z miejsca na miejsce. Te wszystkie słowa, nucone melodie ułatwiały mu poszukiwania oprawcy. A może to nie tylko melodie, lecz też coś, z czego sam zapomniany bohater nie zdawał sobie sprawy?... * W końcu Anonim i Zharven dotarli do Thomeheb. Drow rozejrzał się. Miasto jak miasto. Bezimienny jednak zdawał się być pewnym, iż to właśnie tutaj powinni szukać niszczyciela. - Czemu akurat tutaj? Zharven zamilkł. Obserwował tylko, jak Anonim rozgląda się po ulicach, nie zwracając kompletnej uwagi na gapiów. I jak nagle zaczyna węszyć. Zupełnie jak pies, który znalazł trop. - Popcorn? - zaszeptał cichutko i delikatnie, niczym mała, niewinna dziewczynka w białej sukience, która została zapisana do chórku przez zbyt ambitnych, arystokratycznych rodziców. Nie wiedzieć czemu istota bez tożsamości ruszyła jak opętana niezdarnie przed siebie. Mroczny elf chcąc nie chcąc zaczął go gonić. Anonim przewracając się co jakiś czas i rozbijając o wkurzonych przechodniów zdawał się doskonale wiedzieć, jak w labiryncie wąskich, ciemnych uliczek znaleźć cel swoich poszukiwań i jednocześnie nie rozbić sobie głowy o rzezimieszków pałętających się za potencjalnymi ofiarami wczesnym wieczorem (bo trzeba nadmienić, iż właśnie ta pora panowała). Anonim rozbił się za to o jakiś mały, niepozorny domek. Zharven zatrzymał się. Nie miał jednak pojęcia, czy śpiewak dotarł do celu, czy też może nie zdążył wyhamować. Nie miał też pojęcia, dlaczego to wszystko działo się tak szybko. Jeszcze niedawno przecież byli w zrujnowanej szkole! Czyżby coś zaginało czas? Coś tu jest zdecydowanie nie tak... * Irhak i Trith usłyszeli huk. Ściana naprzeciw drzwi załomotała przeraźliwie. Rusałek spojrzał niepewnie na źródło hałasu, ale nie zwrócił na nie jakiejś szczególnej uwagi. W przeciwieństwie do śmierdzącego popcornem Irhaka. On czuł, że coś jest nie tak... Czuł znajomą energię... zbyt znajomą... |
Zharven19.06.2011Post ID: 63295 |
Okna domu Tritha rozleciały się. Zharven wskoczył przez okno, a tuż po nim Anonim. Z ust Anonima zabrzmiał nagle śpiew. Wszyscy w pomieszczeniu poczuli się bardzo dziwnie... Szczególnie jednak to zadziałało na Irhaka, który nagle zaczął czuć się tak, jakby coś go zabierało z tego świata. Nie minęło dużo czasu i Anquietas stracił zupełny kontakt z rzeczywistością - zupełnie tak, jakby coś zabrało mu umysł. Patrzył tylko w pobliską ścianę pustym wzrokiem. Pieśń Anonima podziałała też trochę na Tritha. Zharven zabrał artefakty i zniknął, kiedy Anonim złapał rusałka i powiedział do niego: |
Sawyer19.06.2011Post ID: 63297 |
Sawyer zmierzając przed siebie i przez las, spotkał jakiegoś zakapturzonego mrocznego elfa. - Hail to king baby... - powiedział do siebie. |
Zharven19.06.2011Post ID: 63308 |
Zharven szybko wstał i założył kaptur. Dogonił Vexonoida. Stał się niewidzialny i podbiegł od tyłu do Sawyera. Powalił go na ziemię kopnięciem w plecy i mu się pokłonił. Zabrał artefakty, ale worek się porwał, a lusterko upadło na cyborga, czego mroczny elf nie zauważył i nadal niewidzialny uciekł z dwoma artefaktami. |
Sawyer20.06.2011Post ID: 63315 |
Sawyer zaśmiał się bo przewidział taką sytuacje od strony drowa. EDIT - Choć szybko, podniosę to lusterko... - odpowiedział obojętny Sawyer. |
Zharven20.06.2011Post ID: 63316 |
Sawyer wrzucił lusterko do worka Zharvena i upadł wyłączony, a obok zmaterializował się... drugi Vexonoid, wyglądający jak Sawyer. |
Sawyer20.06.2011Post ID: 63320 |
Sawyer przez chwilę miał reset pamięci. Nie wiedział co robił, lekko uniósł swoje oko i ujrzał swoją mroczną stronę która próbuje wstać, położył się na nią po czym oznajmił szyderczo. - Pójdziesz ze mną w zaświaty, robociku. - Po czym Sawyer wybił oko swojemu klonowi który zaczął jęczeć z bólu, nagle wybuchł on i zarazem Sawyer, wylecieli w powietrze i tak pojawił się znowu wybuch który ich kompletnie zdematerializował z tego świata, tak kończy się historia pewnego Vexonoida... |
Trith21.06.2011Post ID: 63326 |
Może pieśń Anonima okazała się skuteczna na Irhaka, jednak jej działanie na bardzo niestabilny aktualnie umysł Tritha było całkowicie nieprzewidywalne... Piosenka okazała się ostatecznie wsparciem niż atakiem... W pewnym sensie. Alicja nie była jedyną postacią, jaka nawiedzała umysł rusałka. W sumie takich bytów jest mnóstwo w imaginarium młodzieńca. Po zniknięciu Alicji wszystkie pozostałe istoty zaczęły walczyć o władzę nad umysłem chłopca, przez co stracił on kontakt z otoczeniem. Trith wyślizgnął się z uścisku bezimiennego i zaczął jakby nigdy nic mówić sam do siebie... Kilkoma głosami, również kobiecymi. Żaden z głosów nie należał do rusałka, a słowa które były monologiem układały się raczej w dialog - Nareszcie trochę ciszy... Tylko skąd? Myślisz, że ja wiem? Ja też nie mam pojęcia. To sugeruje ingerencję z zewnątrz. Ale przecież Alicja już sobie poszła. Dlatego mówię też, że z zewnątrz, a nie z góry. A przestańmy się nad tym drobić, lepiej zacząć działać, żeby umocnić naszą pozycję tutaj... - mówiłby chyba bez końca, gdyby Anonim nie ponowił żądania. Irhak stał wpatrując się w pustkę przed sobą wzrokiem tak strasznym i nienawistnym, że pewnie by nim zabił, gdyby skierował go na jakąś żyjącą istotę. To co jednak zwróciło uwagę zebranych to głośne krzyki wydobywające się z jego gardła. Jedne były całkowicie niezrozumiałe dla normalnej istoty i należały do anquietas, drugie zaś były dosyć czytelne i należały do Alicji. Wyraźnie prowadziły ze sobą kłótnię lub jakiś spór... Zanim jednak Alicja zdążyła odpowiedzieć na pytanie ascendentów, którzy na równi z nią nawiedzali Irhaka, odezwały się istoty kontrolujące Tritha - Alice? - Zabrzmiały cztery głosy naraz. Irhak zmuszony przez ascendentów i Alicję otworzył magiczny portal tuż za Anonimem, natomiast Trith kierowany przez swoje "nawiedzacze" wepchnął bezimiennego telekinezą przez dziurę w czasoprzestrzeni, która po chwili się zamknęła nim ten zdążył zareagować. Anonim upadł na posadzkę głównej komnaty w piramidzie, w której jeszcze niedawno było lusterko. Wrota, które są jedyną drogą ucieczki dla tych, co nie znają sztuk teleportacji, dalej były szczelnie zamknięte. Zapomniany bohater wstał i rozejrzał się po pomieszczeniu. Kilka nieprzytomnych osób leżących na podłodze, w tym jakiś skrzydlaty kościotrup. Było również kilka trupów w całkowitym tego słowa znaczeniu oraz Agon mniej więcej pośrodku pobojowiska... |
Agon21.06.2011Post ID: 63327 |
- Co to za kolejne wariactwo? Czym jesteś? Zresztą nieważne! - Agon chwycił Anonima, drugą ręką dotknął Krzysiowicha i teleportował się wraz z nimi na zewnątrz piramidy. |
Zharven21.06.2011Post ID: 63328 |
Drow oddalał się od stoczni, ale nie wiedział, dokąd idzie. Uwolnił się już od artefaktów. Teraz szukał Anonima, ale nie pamiętał drogi do Thomeheb, bo podczas ucieczki nie zdążył jej zapamiętać. Wiedział tylko, że uciekał przez jakiś las. Miał nadzieję, że Anonim załatwił już sprawę z Irhakiem i Trithem. Zharven być może długo jeszcze szukałby Thomeheb, gdyby nie spotkał Agona, Krzysiowicha i Anonima. |
As Gier Irhak21.06.2011Post ID: 63350 |
Umysł Irhaka był niczym wielki jasny pokój, oczywiście pusty. Znajdowali się w nim wszyscy, którzy korzystali z jego ciała - prócz niego samego. Obecność Anonima podtrzymywała zaklęcie, a gdy on zniknął, to i ono prysło. Zbliżała się ciemność, która była jaźnią anquietasa. |
Krzysiowich22.06.2011Post ID: 63382 |
Krzysiowich obudził się. Leżał na ziemi pod jakimiś drzewami. Noc. Niedługo świt. Rozejrzał się. Obok niego na ziemi leżeli Zharven, Agon i... trzeciego towarzysza wyprawy nie znał. Spróbował sobie przypomnieć skąd się tu wziął. Ostanie co pamiętał, to czas gdy pokonał ostatniego żywiołaka i zemdlał. Potem przez długi czas czuł się jakby chwiał się na granicy życia i śmierci (jako, że był nieumarłym to oczywiście jest to przenośnia) aż wreszcie zapadł w głęboki sen. Potem nie było już nic. Pierwsze promienie słońca wzeszły na wschodzie. Pierwszy obudził się Agon (pechowo ustawiony tak, ze na niego pierwszego poświeciło światło, a jako, że był drowem nie cierpiał światła). Zaklął głośno (przy okazji budząc nieznajomego) i spojrzał na nekromantę. |
Irydus22.06.2011Post ID: 63383 |
Asseo siedział w bibliotece już któryś dzień, przetrząsając książki o artefaktach. Ku irytacji bibliotekarzy popijał przy tym mocne korzenne napary, aby nie zasnąć. Znalazł kilka wzmianek o pradawnych artefaktach wzmacniających magię. Jednak im dokładniej szukał tym bardziej zastanawiał go fakt, dlaczego zwą się kluczami, skoro praktycznie nikt nie pisał co otwierają. Chłopak rzucił na stos książek przeczytanych kolejny wolumin, i udał się do bibliotekarza niosąc pokaźny stos ksiąg. - Skończyłem, ale chciałbym zajrzeć do "Historii skarbów wszelakich" autorstwa Necko Ambery. Asseo wziął głęboki wdech, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się od puszczenia bibliotekarzowi wiązanki przekleństw. "On tu znowu jest." Chłopak ruszył w stronę dużej czytelni, zupełnie zapominając o bibliotekarzu grzebiącym w katalogu. - Znalazłem, tę książkę, której pan szuka. Zdaje się, że ktoś ją czyta. - powiedział starzec podnosząc się znad szuflady. Tymczasem niewychowany młodzian wszedł do czytelni i rozglądnął się za gensaiem. Dostrzegł go siedzącego w kącie sali, prawie przy ostatniej ławce. Podszedł do niego spokojnie, raz po raz rozglądając się na boki i udając, że zagląda ludziom do książek. Podszedł tak do stołu Alkarina i przyjrzał się temu co czyta. Na stronie był szeroki opis Świątyni Gwiezdnego Ognia i przetrzymywanych przezeń artefaktów. Szuka łańcucha ognia! |
Alkarin22.06.2011Post ID: 63384 |
- Jest w niej to, czego szukam, czyli informacje o pewnym przedmiocie - odpowiedział genasi chłopcu. - Niektórzy są gotowi zabijać, by go zdobyć. Więc łańcuszek znajduje się w posiadaniu tych przeklętych kapłanek. Ciekawe czy ten młodzieniec nie zechciałby mi pomóc, jeśli doszłoby do walki byłby obiecującym wsparciem. Tylko jak go przekonać, by poszedł ze mną do klasztoru? Cóż... Pożyjemy, zobaczymy. Jedna osoba w drużynie więcej, a karczma, w której zostawiłem przyjaciół jest po drodze do klasztoru. W najgorszym wypadku pojadę tam sam. - Jak się zwiesz? - zapytał Asseo - Ja mam na imię Alkarin. Może zechciałbyś wyruszyć ze mną w podróż po ten przedmiot, o którym szukałem informacji w tej księdze. Może mógłbym nauczyć cię trochę o magii w trakcie podróży, wyczuwam w tobie bardzo silną magię. Żaden czarodziej nie chciałby taka moc zmarnowała się. Zastanów się nad tą propozycją. Zastanów się i daj mi odpowiedź do jutra. Znajdziesz mnie w Oberży "pod Oswojoną Mantikorą". Alkarin oddał książkę bibliotekarzowi i poszedł do oberży. |
Hobbicus23.06.2011Post ID: 63403 |
Anonim sam sobie się dziwił. Wydawało mu się niesamowite, że ta cała intryga związana z anquietasem pozwala mu na podróżowanie z czwórką tak specyficznych osób. Bezimienny zaczął - o zgrozo - darzyć to towarzystwo specyficzną sympatią. On - prawdopodobnie najdziwniejszy bohater wszech czasów! W towarzystwie dwóch drowów i kościotrupa! Nic dziwnego, że tym razem napotkani okoliczni wędrowcy nie byli zachwyceni piosenkami nuconymi przez niego w czasie drogi. No i że ewentualne rozmowy między nimi były bardzo sztywne. Zharven nagle zauważył, że specyficzny głaz o kształcie przypominającym połączenie kapusty z dynią już mijał. Ale wtedy najpierw przechodził przez polankę, tymczasem polanka ta znajdowała się za kamieniem. - Idziemy w złym kierunku! Zharven zamilkł. Krzysiowich wolał się nie wtrącać, w końcu nie był do końca pewien, co tu się właściwie dzieje. Agon jednak nie dał za wygraną. Agon był nieco zdenerwowany. Nic nie wiedział w końcu o tej dziwacznej istocie, a nie dość, że ta się nimi rządzi, to jeszcze inni się na to godzą! Nie chciał jednak kłótni - w końcu mają wspólnego wroga - toteż milcząco ruszył za resztą. Po jakimś czasie przy melodiach nuconych przez Anonima drużyna dotarła do ruin szkoły. Bezimienny zatrzymał się ku zaskoczeniu Zharvena. Mroczny elf nie do końca rozumiał, dlaczego akurat tutaj Irhak miałby się pojawić. Zresztą nikt nie wiedział, łącznie ze śpiewającym przewodnikiem. Ten jednak miał wewnętrzne przeczucie. No i węch. Wszyscy czuli delikatną woń popcornu unoszącą się w powietrzu. Nagle wszyscy zwrócili uwagę na wybuch, który przed chwilą nastąpił. Parę kamieni poleciało w różne strony. Irhak leżał nieruchomo, ni to żywy, ni martwy. Anonim począł śpiewać. Śpiew ten miał na celu przyzwanie Irhaka do całej grupki. Nie był to jednak zwykły śpiew - to by było zbyt proste. Ten śpiew działał bezpośrednio na umysł anquietasa. Jeżeli jego jaźń znajdowała się w pobliżu, to musiała to usłyszeć. Pytanie tylko czy zareaguje na tę dziwną prośbę... |
As Gier Irhak23.06.2011Post ID: 63415 |
Irhak znalazł się w umyśle Tritha. Nie miał pojęcia, jak mogło do tego dojść, ale już wcześniej przeczuwał, że tak się stanie. Post przy aktywnej współpracy Tritha ;) |
Irydus25.06.2011Post ID: 63434 |
Asseo wylegiwał się na dachu biblioteki rozmyślając o życiu i takich tam innych sprawach, przy okazji dyskutując ze swoim ognistym alter ego. "I co? Zamierzasz połączyć siły? Ostatnio ciągle ktoś się przyłącza i odłącza. Mało kto nadąża za nami." Powoli słońce kierowało się na zachód. normalni obywatele powoli znikali z ulic ustępując miejsca pijakom, zbirom, rabusiom i wszelkiej maści podobnym typom. Asseo włączył telepatyczny skaner i rozpoczął szukanie Alkarina. Znalazł go bez większego trudu, jego aura była zbyt nietypowa, by skutecznie zlać się z tłumem. "Dwie przecznice stąd na godzinie dwunastej. Chyba sobie spaceruje." Chłopak chwycił leżący obok plecak, zarzucił go na plecy i zjechał po rynnie, zamienionej w lodową kolumnę, na chodnik. Pobiegł ulicami w kierunku maga. Prawie na niego wpadł na zakręcie, gdy gensai wyszedł zza rogu kamienicy. W ostatniej chwili Asseo przyhamował unikając zderzenia. - Proponowałeś mi wyprawę, streść się więc i ruszajmy, póki się nie rozmyślę. - odpowiedział obojętnie i dodał nazbyt entuzjastycznym głosem świadczącym, że ogniste ja doszło do głosu. |