Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ogórki Kiszone"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ogórki Kiszone
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Irhak

As Gier Irhak

13.05.2011
Post ID: 62456

Irhak był zaciekawiony tym co usłyszał. Klucze? Rękawice? Czyżby rzeczywiście to było to, co od wieków szukali magowie z Ank-Shum-Rakh? Możliwe...
W każdym bądź razie podążył za grupą i zobaczył, że szykuje się walka. Rozważył wszystkie za i przeciw temu, by pomóc im w walce. W końcu chciał zdobyć tą moc, którą wyczuł, a ktoś z nich miał Kamienne Rękawice - jeden z zapomnianych już dziś artefaktów. Według jednej z ksiąg w szkole były one kluczem do pradawnej mocy. Musiał je wszystkie zdobyć!

Ponad ramieniem Krzysiowicha przeleciał piorun i uderzył w żywiołaka. Było wiadome, że nic mu ten piorun nie zrobi, ale jednak odrzuciło go na drugą stronę miejsca walki. Następna rzecz jaka się stała to wyrzucenie w powietrze nekromanty...

Krzysiowich

Krzysiowich

13.05.2011
Post ID: 62458

Krzysiowich wystrzelił w powietrze. Niezbyt się przejął tym, że to Irhak, którego nie powinno tam być, go wystrzelił. musiał się skupić, by trafić tam gdzie powinien. A dokładnie to w szczelinę w sklepieniu jaskini. Co do powodzenia planu, miał pewne wątpliwości, czy się uda, ale musiał spróbować.
Wbił miecz w ową szparę (w głębi duszy dziwiąc się, jak ją zobaczył z dołu). Przekręcał go aż wreszcie się udało. Część sklepiania zawaliła się. Prosto na potwora! Nekromanta ledwie uniknął śmiercionośnej lawiny.
- Szybko! Musimy stąd uciec, nim się odkopie! - krzyknął.
Wszyscy ruszyli w stronę wejścia. Krzysiowich dopiero teraz zwrócił uwagę na Irhaka.
- Skąd żeś ty się wziął? - zapytał w biegu.
Dość szybko dobiegli do końca. Dziura, którą wpadli do podziemi była zasypana, a Pikodragon leciał no nich od tamtej strony.
- Znowu pech... - Westchnął nekromanta.

Kanako

Kanako

13.05.2011
Post ID: 62459

Szukając czegoś do jedzenia Kanako przeszedł do bagnistej części lasu. Przemierzając metry po drzewach wznoszących się nad błotnistym gruntem bagna znalazł suchy obszar gdzie wyczuł jakieś zwierze (demonie zmysły). Była to mała sarenka - zapewne zagubiona. Pół-elf rzucił Zapałką w stronę zwierzęcia. Mała sarenka padła za ziemię wijąc się z bólu. Chcąc podejść do zwłok Kanako postawił pierwszy krok,potem drugi, a trzeci wywołał donośne stuknięcie. Twarda podeszwa uderzyła o coś o wiele twardszego od rozmokniętej ziemi. Puszczając wodze ciekawości pół-elf odgarnął na pół przegniłą ściółkę ujawniając metalowe wrota. Kanako wystrzelił czerwony pocisk wybijając mocne drzwi z równie mocnych zawiasów. Oczom elfa ukazała się wydrążona w głąb ziemi jaskinia. Kanako ruszył w głąb ciemnego tunelu. Po kilkunastu krokach przed nim stanęła ściana z zawalonego sklepienia jaskini. Kanako wystrzelił kilka wężyków czerwonej energii. Poczuł że przeszkoda nie jest tak szeroka na jaką wygląda.

Bystre oko włóczykija zauważyło że coś wypełza z zawalonego gruntu. Ni to wąż ni jakaś substancja. Po chwili wypełzające coś zauważył również Krzysiowich.

Kanako otworzył zaciśnięte przedtem dłonie. Czerwona energia wydała z siebie przeraźliwie głośny pisk. Po chwili nieustającej męki dla uszu pasy energii wybuchły oczyszczając drogę.

Lekko oszołomieni eksplozją poszukiwacze ujrzeli postać. Trudno było stwierdzić jej wygląd w ciemnej grocie ale po chwili w ręku owej postaci rozbłysł chaotyczny płomień. Mężczyzna miał na sobie dość nie typowy czerwony ubiór, głęboki kaptur a z lewej ręki zwisał krótki miecz. Kanako zdziwiony spojrzał na poszukiwaczy. Po chwili otrząsnął się i przeklął pod nosem. Płomień w ręku pochłonął ciało pół-elfa zostawiając jedynie kupkę popiołu. Czarny chmurka uniosła się i znikła. Nie wiadomo w którą stronę poleciała. Może przeleciałą nad głowami poszukiwaczy a może udała się w stronę wyjścia.

Agon

Agon

13.05.2011
Post ID: 62460

Karta postaci

[color=#ae0001]Agon.[/color]
Stronnictwo: Antagonista

PODSTAWOWE INFO – Agon jest drowem, czyli mrocznym elfem. Jego działaniami kierują zachcianki i kaprysy, a ulubioną bronią jest trucizna. Agon zdradził swój lud, gdy tylko zdobył moc, która mu pozwoliła bezkarnie zniszczyć swoich wrogów. Nie posiada żadnej wiary, ani też żadnej idei, czy celu w swym życiu. Czasem wydaje się, że celem Agona jest zdobycie władzy nad światem, jest to jednak czcza gadanina. Cierpi na Syndrom Tiaxa, jest uzależniony od substancji powodującej pobudzenie zwanej "Psychomix", a sam próbuje uzależnić innych od swoich przeklętych wafli.

SKĄD? – Agon pochodzi z Podmroku - podziemnej krainy drowów. Fascynuje go jednak świat na powierzchni. Niezwykły brak sklepienia i wędrujące po niebie "świecące kule" Agon uważa za coś niezwykłego. Stara się poznać naturę "świecących kul" i okiełznać ich moc. Doszedł do wniosku, że jedna z kul - ta świecąca słabiej, pokrywa się dziwnym cieniem, tak, że przypomina czasem rogal, a nawet zupełnie znika.

ATRYBUTY – Mroczny elf zawarł kiedyś pakt z demonami, dzięki czemu sam potrafił się zmieniać w jednego z nich, lekkomyślnie jednak zdradził demony. Agon był kiedyś postacią wszechstronnie uzdolnioną. Jako drow potrafił w pełni wykorzystać zdolności złodziejskie i skrytobójcze, a jako demon stawał się dość silnym wojownikiem. Niestety Urgash odebrał mu moc przemiany w demona i teraz Agon podczas walki zwykle ukrywa się za plecami swoich sojuszników. Jeśli musi walczyć polega głównie na zwinności, a nie na sile fizycznej. Pozostały mu wrodzone zdolności, w zwiadzie, kradzieżach i skrytobójstwie niewielu może się z nim równać.
Oprócz tego posiada również zdolności magiczne. Nie jest wprawdzie magiem, jest czarownikiem, gdyż używa magii nielegalnie i w sposób nieprzewidywalny.
Podstawową wadą Agona jest jego niechęć do pracy w grupie i ogólnie niechęć do reszty społeczeństwa.
Swoich pobratymców nie lubi za to, że nim pomiatali, a "naziemców" i innych nie-drowów nie szanuje.
Potrafi jednak w razie potrzeby sprzymierzyć się z istotami silnymi. Sojusz z Agonem może okazać się opłakany w skutkach jeśli ktoś nie wie jak z nim postępować. To zwichrowane indywiduum może być bardzo nieprzewidywalne, a zadając mu zbyt mało albo zbyt dużo bólu można szybko stracić u niego szacunek lub zostać przez niego znienawidzonym, co zwykle źle się kończy(szczególnie w drugim przypadku).

EKWIPUNEK – Agon posiada wiele różnych przedmiotów, które skradł. Często nie wie do czego większość z nich służy. Posiada wiele sztyletów i noży, zestaw trucizn, kuszę z bełtami, Wolumin Demonicznych Zaklęć, torbę pełną zaklętych wafli (tak, że każdy kto ich spróbuje uzależnia się od iluzorycznego smaku), "Ziołowy Preparat Świętego Arnolda", "Serum Prawdy Dobromiła", "Psychomix", Pheriinana DCLXVII i DCLXVIII, "Błyskawicznego Cudownego Silnego Towarzysza Jana Jansena", "Szalony Rachciachciach" oraz Miksturę Trzeźwości.

W pobliskiej szczelinie siedział sobie jakiś elf (Agon użył iluzji i wyglądał jak leśny elf, a nie drow). Nikt go jednak wcześniej nie zauważył. Prawdopodobnie śledził on podróżników i obserwował to co się działo.
- Ciekawe czego oni szukają. To wygląda na jakąś układankę, może chcą stworzyć jakiś potężny faerbol albo szukają Graala? Licho ich wie. - Pomyślał i obserwował dalej. Nie wiadomo skąd i w jakim celu ten osobnik się tu przyplątał.

Pikodragon

Pikodragon

15.05.2011
Post ID: 62477

Smok zdenerwowany, bo stracił jeden z kluczy i nie wie gdzie są jego towarzysze musiał się na kimś wyżyć. Zamierzał iść do karczmy i wszcząć jakąś bijatykę, ale po drodze zobaczył elfa. Podbiegł i uderzył po czym iluzja się rozproszyła przez smocze łuski. Jego oczom ukazał się znany mroczny elf.
-Agon!? Co ty tu robisz? Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę.
Uwagę obydwóch osób zwróciły głosy ze szczeliny. Tak jakby olbrzymie kroki, kruszące się skały i jakieś wrzaski. To wszystko było dziwne.

Agon

Agon

15.05.2011
Post ID: 62483

- Spokojnie Pikodragonie, to tylko ja. Przybyłem tu z ciekawości. - Powiedział Agon, krzywiąc się z bólu po uderzeniu smoka. Po chwili zaczął nasłuchiwać.
- Słyszę jak kogoś torturują, nie zaraz... wrzeszczy wiele osób, chyba jeszcze słyszę jakieś przeklęte ryki do tego. Lepiej tam nie idźmy. Wydaje mi się że czai się tam jakiś demon albo inna maszkara i chyba ma teraz całkiem niezły ubaw, sądząc po piskliwych błaganiach o litość i gardłowych jękach. - Przerwał, po czym spojrzał na rosnące pod jego stopami grzyby. - O horklumpy! Tylko uważaj i nie nadepnij na te grzybki. Horklumpy wyrzucają czasem chmury trującego ga... - Ale nie zdążył dokończyć bo smok niezdarnie nadepnął na grzyba. - Nau! Co za wael! I coś ty narobił! Uciekamy! - Agon razem z Pikodragonem zaczęli uciekać przed duszącym gazem wydobywającym się z grzybów. Pęknięcie jednego grzyba spowodowało, że zaczęły pękać następne uwalniając śmiercionośne toksyny. Nie mając innej drogi ucieczki drow i smok ruszyli w kierunku tunelu z którego dochodziły tajemnicze odgłosy.

Irhak

As Gier Irhak

15.05.2011
Post ID: 62486

W końcu Krzysiowich go zauważył. Chyba był pierwszym. Zdążył tylko rzucić "Nieważne" zanim zauważyli Pikodragona.
- Gosh! - pomyslał. - Czy już wszyscy, których znam muszą szukać tych cholernych kluczy? Jeśli się okażę, ze Ir albo Naad ich też szukają, to normalnie będę musiał się zastanowić nad tą całą sprawą. Za dużo osób, stanowczo za dużo osób, by można było spowodować 'wypadek'... Jak ich się pozbyć albo zdobyć klucze, aby oni nie mogli się nawet domyśleć, że on ma wszystkie albo chce je zdobyć...

Z zamyślenia wyrwał go Krzysiowich...

Irydus

Irydus

15.05.2011
Post ID: 62488

Rozmawiając z Kameliaszem, Asseo przewracał strony podręcznika artefaktów. Na każdą kolejną stronę rzucał tylko ukradkowe spojrzenie. Mijał w ten sposób kolejne artefakty, próbując sobie przypomnieć coś na temat Derrina Falldila, tajemniczego jegomościa, zadłużonego u lady Lukrecji.

*

Znowu siedział w tym niewygodnym fotelu, który swoją pufiastością wywoływał u siedzącego wrażenie wchłaniania przez zmutowanego galaretowca. Asseo nie bał się pożarcia, ale wiedział, że niejeden, który przyszedł na dywanik do Lukrecji, umarł w tym fotelu. Lady była niekiedy nazbyt surowa dla swoich pracowników, a magiczny mebel był zdecydowanie zbyt łakomy na ofiary. Zastanawiał się co tym razem dla niego wymyśliła.

- Mogłaby dać nam urlop.
- Mogłaby ale to nie w jej stylu, wiesz że lubuje się w zapracowywaniu najemników.
- Nie lubię jej. "Zabijmy ją!"

Asseo zignorował radę alternatywnej osobowości. Powstrzymał się także od komentowania. Wiedział, że Lukrecja może w każdej chwili wparować do gabinetu i się nie mylił. Drzwi z hukiem otwarły się i do pokoju weszła pani delirium, Lady Lukrecja Savoy. Podeszła do swojego hebanowego tronu stukając obcasami. Usiadła i rzuciła na biurko teczkę z papierami. Chłopiec spojrzał na nią ozięble i wyciągnął rękę po dokumenty. Nigdy jej nie witał, a ona jakoś też nigdy tego nie robiła. Wewnątrz teczki znajdowała się tylko kartka z opisem jakiejś osoby.

- Derrin Enrico Falldil z Helgardu... uczeń Ank-Shum-Rakh... Zamieszkujący wioskę Sirion koło Thomeheb... Co to za niewdzięczna robota.
- Znajdź mi tego człowieka. Jesteś zdolnym telepatą, więc powinno ci się udać. - ostatnie zdanie wypowiedziała tak, jakby nie miał innego wyboru.
- To chociaż sprawdzone dane?
- Większość z tego co tu masz to nasze informacje zebrane od niego samego. Część udało nam się potwierdzić, tak jak szkołę, czy miejsce zamieszkania. Dom w Sirionie jest jednak opuszczony. Musisz go poszukać po aurze.
- Eeech...

*

Kameliasz gadał z ognistą osobowością. Tymczasem Asseo przewrócił kolejną stronę i rzucił na nią okiem.

Łańcuch Wiecznego Ognia

Jeden z sześciu starożytnych nieodnalezionych Kluczy Potęgi odpowiadający za magię ognia. Obok Kuli Złych Cieni, jedyny z kluczy, którego istnienie potwierdzono w tekstach pisanych...

Obiekt zainteresowania wielu magów...

Aktualnie znajduje się w posiadaniu Kapłanek Gwiezdnego Ognia...

"Ciekawe... czyżby to dlatego Derrin kręcił się koło Lady Lukrecji?"

Asseo przerzucił kilka stron.

Kula Złych Cieni

Zaginiony legendarny Klucz Potęgi Magii Ciemności...

- Eeech, dużo napisali o tym głupim artefakcie. - Powiedział głośno Asseo.
- Hę? - Odpowiedział Kam, nie rozumiejąc o czym Asseo mówi.
- Chyba wpadłem na trop tego artefaktu. - odpowiedział i spojrzał na okno, słońce powoli przesuwało się na zachód.
- Już czas się wybrać w podróż. Idziesz ze mną Kam?

Krzysiowich

Krzysiowich

17.05.2011
Post ID: 62527

W jaskini (nie w korytarzu, w którym znajdują się poszukiwacze) gruz zaczął się podnosić. Potwór wstał i z rykiem zaczął poszerzać tunel, by dojść do osób, które ukradły klucze ziemi.

*

W tunelu rozległ się ryk.
Wszyscy spojrzeli w stronę, z której dochodził. Na razie widzieli tam tylko ciemność, lecz wszyscy domyślali się, co się w niej ,,ukrywa". I wtedy Krzysiowich wpadł na pewien pomysł. Ogromne ręce poszerzyły tunel do ogromnych rozmiarów. Głowa żywiołaka wysunęła się z otworu. Potwór wstał wypychając duży kawał ziemi do góry. Było bardzo możliwe, że sklepienie zaraz się zawali.
- Hipnoza! - krzyknął nekromanta.
Ktoś zareagował. Rzucił hipnozę na Potwora.
- Niech wykopie tunel w górę! - instruował dalej Krzysiowich.
Monstrum pod wpływem hipnozy zaczęło kopać w górę. Wszyscy poszukiwacze musieli unikać spadających kamieni.

Wreszcie wyjście było gotowe. Blask nie oślepił ich tak bardzo jak się spodziewali, gdyż była noc. Księżyc w pełni jednak starczał jako oświetlenie. Wszyscy szybko wspięli się po nierównej ścianie. Na górze Krzysiowich powiedział Irhakowi co chce zrobić. Hipnoza kończyła swoje zadanie. Potwór z jeszcze większą furią zaatakował, niszcząc kawałek ściany (dalej był w dole. On jako jedyny nie wyszedł). Irhak, zgodnie z planem, rzucił potężną implozję na potwora. Wszyscy wiedzieli, ze teraz będzie tak połamany, że, choć będzie mógł stać, jeśli go zakopią, już nie wstanie. Pikodragon pierwszy się tym zajął. Zwiększył swój rozmiar, a potem popchnął zbocze w stronę dołu. Osłabione sklepienie jaskini pod spodem jeszcze ułatwiło mu zadanie. Potwór został zakopany. Wszyscy odpoczywali. Pierwszy odezwał się Krzysiowich.
- A gdzie my właściwie jesteśmy?
Na pewno nie byli na bagnach. Ale bardzo możliwe, że są dość blisko moczar. Byli w dżungli. Bardzo wysokie drzewa. Wszędzie słychać różne zwierzęta. Dół, teraz zasypany znajdował się przedtem dokładnie pod stromym, gładkim jak ściana zboczu góry. Nie wyglądał zbyt solidnie. Raczej tak jakby wykopanie tego dołu sprawiło, że cała góra zaraz się zawali. Chyba każdy chciałby przenieść się gdzieś indziej.

Kanako

Kanako

17.05.2011
Post ID: 62531

-Rękawiczki. - szepnął pod nosem łowca demonów.
Widział że kamienne rękawice są jednym z "kluczy". Czerwone włosy Kanako zafalowały pod wpływem silnego podmuchu wiatru, a on sam przymrużył oczy aby uchronić wzrok przed drobinkami przenoszonymi przez Wiatr.
Nagle coś uderzyło elfa. Wyczuł energię Irhaka. Była rozmazana ale Kanako rozpoznał by wszędzie aromatyczną woń nanoszącą na jego język smak wanilii.
Pół-elf chciał jakoś odwrócić uwagę poszukiwaczy aby bezpiecznie się ulotnić. Wiedział że bystre oko włóczykija dostrzeże go nawet jeśli zamieni się w ledwo widoczną chmurkę pyłu. Irhak zapewne wyczuł już Kanako ale elf miał nadzieje że przyjaciel go nie wyda.
Ponownie zerknął na rękawice niesione przez Hiro. Chęć szybkiego zwędzenia artefaktu przysłonił rozsądek.
Niedaleko drzewa obok którego stali poszukiwacze, Kanako dostrzegł dość dużą purchawkę. Znał tę roślinę już z dzieciństwa, kiedy jeszcze zamieszkiwał Shaladir. Raz omal przez nią nie zginął. Roślina pulsowała, ale nie zainteresowany nią mógł uznać że po prostu macha nią wiatr.
Kanako postanowił wcielić swój plan w życie. Miecz trzymany w lewej ręce pofrunął z zawrotną szybkością, rozdzierając powietrze. Ostrze wbiło się w purchawkę. Pół-elf uśmiechnął a roślina eksplodowała/ Wydzielany przez nią gaz otaczający drzewo również wybuchł. Wybuch bezwonnej substancji przewrócił wszystkich dookoła.
Wtedy Kanako wyskoczył zza krzaków i rozłożył czarne skrzydła (nieużywany atrybut) i pofrunął gubiąc kilka piór tętniących zapachem spalenizny. Po chwili pióra spłonęły, nie pozostawiając żadnych śladów (uciekł ...)

Irhak

As Gier Irhak

17.05.2011
Post ID: 62536

Kanako zapomniał o jednej rzeczy. Skoro on mógł wyczuć Irhaka, to czemu Anquietas nie miałby wyczuć Czekoladowych skrzydeł? Irhak spojrzał w miejsce, gdzie stal jego przyjaciel.
- Kanako, Czekoladowe Skrzydła - niemo szepnął.
Nagle Kan wykonał swoja sztuczkę. Trzeba było przyznać - dość efektownie wykonana. Wszyscy, prócz Anquietasa, leżeli półprzytomnie.
Nie było jednak już ważne to, co się działo. Irhak poczuł coś jeszcze. Nie tylko woń Kanako i jego skrzydeł, ale także inny znajomy sygnał. Energię, którą nie czuł od bardzo dawna. Energię jego przyjaciela. Przyjaciela z dawnych czasów. Przyjaciela, który został wygnany za poszukiwanie energii jądra ciemności i uwolnienie demonów chaosu, pierwotnych istot, które zostały zamknięte podczas wojny w Ank-Shum-Rakh. Był on w pobliżu. Irhak czuł to. Nie, wiedział to! Był przekonany, że Erlith jest w pobliżu.

Anquietas wstał i rozejrzał się. Starał się znaleźć jakieś ślady, które by go doprowadziły do upadłego elfa. Nic takiego jednak nie znalazł, a użyć magii do szukania nie chciał. Nie przy nich. Podszedł do Pikodragona i Krzysiowicha, którzy byli niedaleko siebie. Wykonał nad nimi jakieś symbole, które zostały wchłonięte przez ich ciała.
- No - pomyślał. - To powinno załatwić sprawę. Czas poszukać Erlitha. Jak dowiem się to, czego muszę, to będzie mi łatwiej ich odnaleźć...

Kanako

Kanako

17.05.2011
Post ID: 62538

Kanako szybko doleciał do miasta. Valor nie jest dzieckiem i dojdzie samemu.
Znalezienie Naadira nie trwało długo. Wielki demon maszerował środkiem ulicy, a ludzi uciekali by ich przypadkiem nie zdeptał.
Czerwone oczy pół-elfa zalśniły w słońcu po czym zostały zakryte kapturem. Teraz z pod czerwonej tkaniny wystawał tylko kosmyk krwistych włosów.
"Obrączka będzie bezpieczna... DO czasu" - pomyślał Kanako. Postanowił nie lecieć do demona tylko odwiedzić rodzinne strony i stamtąd pomyśleć o artefakcie. Swoją drogą Shaladir było niedaleko.

Po kilku minutach drogi Kanako zobaczył coś dziwnego. Pobliską wioskę atakowało kilka demonów. Jeden z nich stał na środku drogi i wykrzykiwał do pozostałych. Pół-elf naliczył ich szesnaście. Zleciał na dół by przyjrzeć się zdarzeniu. Nie miał zamiaru ratować wieśniaków.
W chwili kiedy dokładniej przyjrzał się hersztowi bandy osłupiał.
rosły demon o wielkich kopytach i czerwonej grzywie miał w ręku masywny miecz. Kanako rozpoznał w nim Sheogoga - władcę Ur-Shelog. Pół-elf zacisnął dłoń na gładkiej rękojeści miecza.

Pikodragon

Pikodragon

17.05.2011
Post ID: 62540

Anquietas popełnił błąd - zdradził swoją obecność. Smok rozmyślał. Wcześniej tylko udawał swoją nieprzytomność, bo ta sztuczka mu nie zaszkodziła. Wiedział też, co zrobił Irhak. Jego łuski nie powinny przepuszczać magii, więc nie miał się co bać, ale Krzysiu na pewno nie uniknął czaru. Na szczęście teraz można było to usunąć, skoro wiadomo co się stało. Smok pokolei otrząsał towarzyszy. Po chwili wszyscy byli już na nogach. Byli bezpieczni, więc mogli podyskutować. Smok zaczął:
-Najlepiej narazie zawiesić poszukiwania - na razie nie jesteśmy gotowi. Musimy uzupełnić zapasy, wyleczyć się, trochę odpocząć i zrobić resztę niezbędnych rzeczy. Ale teraz czas powiedzieć coś ważniejszego - musicie wiedzieć co się mi zdarzyło na Kwaśnych Moczarach. [...]
-A więc straciliśmy klucz wody? - spytał Krzysiowich.
-Niestety... Ech...- mruknął Pikodragon.
-Jest jeszcze gorzej, skoro po ich stronie jest Naadir, Kanako, oraz Irhak i niewiadomo kto jeszcze - dodał Alkarin
-Mamy chociaż klucz ziemii! - dodał wesołym głosem Mateusz.
-A, właśnie, jak go użyć? - zapytał Hiro.
-Jak myślicie? Kto z nas najbardziej zna się na magii ziemii?

Wzrok wszystkich poszukiwaczy utkwił w Taro.

Krzysiowich

Krzysiowich

17.05.2011
Post ID: 62543

- Ja?! - wykrzyknął szczerze zdziwiony Taro. - Przecież to niedorzeczne! Hej! Co wy...! - nie dokończył gdyż Hiro, Piko i Krzysiowich założyli mu rękawice.
- Spróbuj zrobić coś z tym drzewem - rozkazał druid pokazując jedno z drzew rosnących wokół.
Taro westchnał i skierował otwartą dłoń (w rękawiczce) w stronę drzewa. Głuchy huk, blask i... rozerwany pniak stał tam, gdzie kiedyś stało całe drzewo. Wszyscy byli zdziwieni, lecz najbardziej chyba Taro. Gdy pierwsze oszołomienie zniknęło, wszyscy ruszyli. Piko zdjął z Krzysiowicha czar Irhaka (co to za czar?).

*

Wreszcie dotarli do najbliższej wioski, uzupełnili prowiant i zajęli się innymi sprawami. Niestety nie wiedzieli co robić. Zamówili miejsca w gospodzie i poszli spać. Krzysiowich jednak nie potrzebował snu. Patrzył na niebo przez okno swojego pokoju. Ciągle musiał jeszcze regenerować manę, po tym czaru do otwarcia skrzyni. Myślał o tym, jak będzie działać kula... kula magii mroku. Był pewien, ze właśnie ten artefakt zadziała w styczności z nim.

Kanako

Kanako

17.05.2011
Post ID: 62544

Płonący miecz wystrzelił w stronę rosłego demona. Sheogog w ostatniej chwili zasłonił się wielkim mieczem z zapisanymi demonicznym językiem runami.
Kanako przybrał formę chmurki popiołu i po frunął do herszta bandy demonów. W połowie grogi między dachem za którym się schował Kanak, a Sheogogiem stanął mniejszy od swojego władcy czart. Łowca demonów przybrał swój naturalny kształt po czym zamienił się w demona. Mocarne kopyta Kanako uderzały o ziemię z donośnym stukaniem.
Ogromne zęby wysadzane w kilku rzędach w paszczy Kanako zatopiły się w twardym ciele przeciwnika. Demon jęknął z bólu po czym złapał Kanako za ramiona pazurzastymi łapskami. Nim zdążył wykonać ruch, pół-demon przebił jego brzuch mieczem. Srebrzyste ostrze przebiło demona na wylot. Łowca odepchnął truchło demona i rozpoczął przerwaną mu szarżę.
Kiedy podbiegł do Sheogoga pół metra nad wysokość głowy ojca i w locie przybrał postać elfa. Dłoń zacisnął na Zapałce, która teraz płonęła żywym ogniem.
Sheogog zamachnął się ciężkim (nawet jak dla niego) mieczem lecz zanim wykonał cios ,Kanako wyprowadził kopniaka w obojczyk demona, wykonał zręczne salto i wbił w niego płonące ostrze.
Nim Kanako wykonał kolejny ruch ogromny demon złapał go za głowę i wciąż trzymając przemieścił przed swoją (stanowiącą 1/4 ciała Kanako)
-Wracasz przed mój majestat, bezużyteczna gnido?! - krzyknął demon. - nie masz szans z... - nie dokończył bo Kanako rozpłynął się w powietrzu.
Do władcy podbiegła już reszta hordy.

Zapadał zmierzch. Kanako uciekł w stronę niedawno odbudowanego Saladir.
Wleciał przez szpary w okiennicy pustego choć czystego domu. Na podłodze i meblach nie było kurzu a na drewnianej komódce stał bukiet kolorowych kwiatów. Pięknie wymalowane ściany zdobiły pejzaże i portrety a szafa wypełniona była kobiecymi ubraniami.
Kanako usiadł pomiędzy drzwiami a ścianą i zamknął oczy by zasnąć

Irhak

As Gier Irhak

18.05.2011
Post ID: 62545

Irhak poczuł jak traci kontakt z poszukiwaczami. Nie całkiem, ale jednak. Musieli zdjąć jego zaklęcie. Ale to na smoku powinno przetrwać. Będzie czuł jak i ten znak zniknie. Musi się spieszyć, bo wkrótce znowu będzie musiał szukać ich po tych głupich artefaktach. Nagle poczuł coś, co spowodowało, że się aż obrócił.
- Czy oni właśnie...? Nie to niemożliwe, by już zaczęli ujarzmiać moc rękawic...
Ponownie odwrócił się i zobaczył zakapturzoną postać. Postać ta była wyższa lekko od niego. Szary płaszcz, ale spod niego emanowało jakieś dziwne światło. Ciemne, jakby to był jakiś świecący się mrok.
Postać zrobiła tylko gest, by Irhak podążył za nią. Oboje szli w ciszy aż dotarli do chatki w środku dżungli. Chatki, która wyglądała na bardzo mocną, choć zbudowana była z luźno połączonych belek wzmocnionych kamienną konstrukcją. Zapadał zmierzch. Weszli do chaty, a postać wskazała Irhakowi krzesło przy stole, gdzie już czekała kolacja. W kominku buchnął ogień i rozświetlił wnętrze. Proste pomieszczenie, proste sprzęty. Spartańskie warunki. Uwagę Irhaka przykuło jednak łóżko, a raczej to co wyczuwał tam. Coś, co go wołało tam. Coś strasznego, ale też i przyjemnego. Coś co musi należeć do niego. Nie wiedział co to jest. Ale musiał się dowiedzieć!
Z trudem Irhak odwrócił wzrok w kierunku postaci, która właśnie zaczęła zdejmować kaptur.
- To ty! - rzekł Anquietas.

Krzysiowich

Krzysiowich

18.05.2011
Post ID: 62547

Krzysiowich zregenerował już manę. Lecz zobaczył gdzieś daleko łunę od pożaru. Domyślił się, że to jakieś demony demolują jakąś wioskę. Postanowił to zobaczyć. Użył czaru teleportacji i znalazł się na dachu jednego z budynków. Zdziwiony zauważył, że demony nie niszczą wszystkiego wokoło, tylko zebrali się w jednym miejscu. Gdy przyjrzał się hersztowi bandy, osłupiał. Przecież to ten demon zniszczył jego wioskę. Krzysiowich uklęknął na jedno kolano, wziął łuk oraz strzałę i wymierzył. Strzelił. Chciał trafić w głowę, lecz trafił w bark. Demon złapał się w miejscu, w którym tkwiła strzała. Widać było, ze nie zrobiła mu dużej krzywdy. Spojrzał na nekromantę, który to uśmiechnął się i rzucił płonącym kawałkiem deski w głowę herszta. Ten był szybszy, niż by się mogło wydawać. Zrobił unik i zaczął biec w stronę Krzysiowicha. Nekromanta wyjął topór bojowy - tak, właśnie ten, który dawno temu podarował mu Naadir - i ustawił się w pozycji bojowej. Zdziwił się gdy palący się miecz trafił prawie centralnie w oko demona. I nagle zobaczył Kanako. Półelf patrzył dokładnie na niego.

Pikodragon

Pikodragon

18.05.2011
Post ID: 62552

Smok nie umiał zasnąć. Miał same koszmary związane z łańcuszkiem. Wiedział, że będzie rywalizował o Klucz ognia z Kanako i Naadirem, który nie wiadomo czemu też jest związany. W śnie widział jeszcze dwie inne osoby, które są powiązane. Będzie miał dużą konkurencję. Pika martwiło jednak co innego. Sprawdził jeszcze raz zabezpieczenie rękawiczek ziemii. Potem sprawdził, czy nikogo nie brakuje. Pokój Krzysiowicha był pusty.

Smok następnie wyleciał przez okno i zobaczył ogień w oddali. Od razu się tam udał.

Irhak

As Gier Irhak

18.05.2011
Post ID: 62556

- To ty! - rzekł Irhak. Osobą, która zdjęła kaptur, okazał się być Erlith. Jego długie włosy były tak samo srebrzyste jak je zapamiętał Anquietas. Tylko twarz przybrała kilka dodatkowych szram.
- Tak, ja - usłyszał odpowiedź. - Długo zajęło Ci przybycie tutaj...
- Hej! Dopiero dzisiaj Ciebie wyczułem!
Erlith spojrzał na Irhaka ze zdziwieniem. Po chwili puknął się w czoło.
- No tak! Przecież TO blokowało sygnaturę magiczną mojej bytności!
- Jakie to?
- Nieważne... nie teraz... musimy porozmawiać, a ty coś zjeść i się wyspać, bo paskudnie wyglądasz.
Razem szybko spałaszowali kolację i wyszli przed chatkę.

Alkarin

Alkarin

18.05.2011
Post ID: 62557

Lekki sen Alkarina przerwał łopot skrzydeł zza okna. Elementalista wstał z łóżka i sprawdził, czy nie brakuje żadnego z towarzyszy. Nie było Krzysiowicha i Pikodragona, czarodziej wyjrzał przez okno i zobaczył kształt poruszający się po niebie w stronę płonącej poświaty.

Alkarin postanowił udać się nie do tej wioski, gdzie najwidoczniej udało się dwoje jego towarzyszy, lecz do miasta Thomeheb, które znajdowało się około dwunastu godzin jazdy konnej od miejsca, gdzie zatrzymali się poszukiwacze. W Thomeheb była wielka biblioteka, w której mag miał nadzieję, że znajdzie jakąś wzmiankę lub legendę o którymś z kluczy. Zostawił reszcie towarzyszy kartkę z napisem, który brzmiał:
Będę w Wielkiej bibliotece, która znajduje się w Thomeheb. Postaram się do was wrócić za jakieś dwa, trzy dni. Krzysia i Piko już nie było, gdy się obudziłem.
Alkarin
.

Mag wziął wszystkie swoje rzeczy i pojechał w stronę wielkich murów Thomeheb...