Oberża pod Rozbrykanym OgremZatęchłe Archiwum - "Ogórki Kiszone" |
---|
Hiro9.05.2011Post ID: 62394 |
Było ciepłe popołudnie. Poszukiwacze rozłożyli obozowisko, a w nim swój cały skromny dobytek. Alkarin bawił się sztuczkami z wodą, Hiro wyciągał wykałaczką z zębów resztki jakiegoś mięsa wcześniej wyniesionego z karczmy przez Krzysiowicha (wprawdzie upieczone w ogniu mogło uchodzić za imitację gumy do żucia, ale dało się jakoś zjeść). Mateusz przygnębiony rysował coś na piasku, może mapę, któż wie. Krzysiowich oznajmił załodze złą i gorszą nowinę. Hiro w geście rozpaczy cisnął wykałaczkę i pogorszył sobie jeszcze humor, gdyż teraz pozbawiony zbawiennego patyczka był skazany na niemiłe uczucie gumowych resztek w jamie ustnej. Mateusz w ogóle nie zareagował, a sztuczki elementalisty przestały być tak optymistyczne jak przedtem. - Cóż, panowie. Wygląda na to, że jednak nici z naszego skarbu - powiedział smętnie druid - a Pikodragon pewnie za chwilę wróci, tak myślę. Nikt nie odpowiedział. Krzysio mimo wszystko był głodny, podszedł więc do garnka z marnym mięsiwem. Hiro nie miał nawet ochoty przestrzegać kompana przed lekkomyślnym zjedzeniem pieczeni. Wtem coś znów poruszyło się w krzakach. Poszukiwacze początkowo nie zwrócili na to uwagi, jakiś czas temu usłyszeli podobny szelest, ale jego sprawcą było jakieś zwierzątko leśne. Jednak tym razem coś ciężkiego spadło na pobliskie chaszcze i oczom załogi ukazał się ni to znak, ni to pomnik - pęknięta, lecz dziwna, bo zielona czaszka na wysokim, krzywym kijaszku z jakimś starym, a po wyglądzie liter może i starożytnym napisem. "Eureka!! To tuta..." zdążył jeszcze zawołać włóczykij, po czym grząska ziemia w tajemniczy sposób rozstąpiła się i pochłonęła cały obóz poszukiwaczy wraz z nimi samymi. Hiro poczuł, że traci grunt pod nogami, wypuścił z ręki słoik z Mszakiem i w bolesny sposób stoczył się gdzieś w głąb powstałej szczeliny (z pozostałymi członkami załogi stało się to samo). Ostatnią rzeczą, którą zobaczył przed upadkiem, czy raczej: spadkiem był Krzysiowich ze zdziwioną miną sięgający po chleb. Potem widział tylko ciemność, ciemność, ciemność i... nagły rozblask świateł przed powiekami spowodowany wyrżnięciem w jakiś korzeń. |
Mateusz9.05.2011Post ID: 62396 |
-Jestem za Tobą, Hiro. - opanowanym głosem powiedział włóczykij, po czym głośno pomyślał - Gdzie my, do kaduka, jesteśmy? |
Alkarin9.05.2011Post ID: 62397 |
Zdezorientowany Alkarin przez kilka minut leżał na ziemi i próbował dojść do siebie po upadku. W pewnym momencie usłyszał Hira, który klął jak szewc. Próbował poruszyć się w tamtym kierunku, lecz potknął się o słoik. Mag wstał, podniósł słoik i poszedł w stronę nawoływań. Genasi wpadł na pomysł rzucenia zaklęcia światła, w końcu było to proste zaklęcie magii ognia, której Alkarin bardzo nie lubił używać. - Lux - powiedział czarodziej. Koło elementalisty pojawiła się kula światła, która rozjaśniała większość pomieszczenia. Alkarin podszedł do druida i podał mu słoik. Po chwili cała drużyna szukała jakiegoś wyjścia z pieczary. Nagle Taro zakrzyczał: |
Valor9.05.2011Post ID: 62399 |
Młody elf zazgrzytał zębami z nerwów, znowu magia, znowu przerwanie w jakieś czynności. Nie lubił działać pochopnie, a te teleportacje Kanako doprowadzały go do szaleństwa. Naad jak zawsze nieporuszony, teraz wydawał się być lekko zmieszany. "Gdzie my w ogóle jesteśmy ?" zadał sobie pytanie młodzian. |
Pikodragon10.05.2011Post ID: 62405 |
-Niedobrze, bardzo niedobrze. Nie sądziłem, że już jest jakaś nagroda za mnie. Ale ten elf chyba kpi sobie. - po czym smok zionął błekitnawo-seledynowym płomieniem w stronę elfa, który zwinnie odskoczył. Następnie zionął jeszcze raz, tym razem potężnym czarnym pyłem, który zakrył całe pole bitwy. Hydra dziwnie się zachowywała. Następnie stało się coś nieoczekiwanego. Cała walka jakby stanęła w miejscu, a hydra zasyczała niezrozumiale dla innych, jednak smok dobrze rozumiał mowę hydry: Po tym smok zaczął rosnąć do swojej potężnej 5-metrowej formy, ale nie tracił przy tym sił, jak by było w normalnym przypadku. Przygotował sobie mikstury oczyszczające, na wypadek jakby miał zostać trafiony trucizną. Przerwę w walce zakończył atak Kanako swoją "zapałką", która trafiła nieszczęśliwie w oko hydry. Smok załamał się w duchu widząc, że będzie musiał walczyć ze swoim przyjacielem. |
Krzysiowich10.05.2011Post ID: 62406 |
Krzysiowich szukał wyjścia z tej podziemnej komnaty. Nagle usłyszał krzyk Taro: Wreszcie doszli do końca tunelu. Niestety kończył się on ścianą. Tym razem spadali krócej. Wylądowali w krótkim tunelu. Jeszcze węższym niż poprzedni. Musieli iść na czworakach. Już po chwili doszli do końca. Pod otworem była półka skalna. Wszyscy na nią wyszli. Mogli się dokładnie przyjrzeć ogromowi sali. Nagle potężny głos zatrząsł całą grotą: |
Kanako10.05.2011Post ID: 62409 |
Zapałka wróciła do właściciela po czym wystrzeliła w nogi smoka. Pikodragon ledwo poczuł ukłucie małego ostrza. Kanako zeskoczył z drzewa i w połowie drogi do ziemi przemienił się w szary pył. Zapałka wirowała wraz z chmurą drobinek popiołu aż w końcu cienka żyłka z włosia jednorożca owinęła kilkakrotnie nogi olbrzyma. Żyłka ścisnęła się powalając smoka w błotnistą, lepką wodę. Pół-elf nic nie robił sobie z tego że walczy z dobrym przyjacielem. Zmaterializował się na jednej z gałęzi gromadząc w rekach kule krwisto czerwonego ognia. Płonący świetlik w rękach Kanako wystrzelił. Zaraz po nim kolejny i kolejny zasypując smoka deszczem wybuchających kul ognia. Po chwili zza zasłony licznych eksplozji wyłonił się Piko nie wzruszony atakiem pół-elfa. Ogień nie przebijał się przez łuski smoka. Kanako utworzył więc bezkształtną masę z czerwono-pomarańczowej energii. Był przygotowany na atak Piko. Jeśli smok miałby zamiar go uderzyć bądź zaatakować magią ,Kanako szybko zmieniłby się w chmurę popiołu. Pocisk w rękach elfa wystrzelił lecz nie trafił w cel. Piko zdążył już wstać, a kiedy to zrobił łowca demonów odruchowo wciągnął Zapałkę |
Pikodragon11.05.2011Post ID: 62422 |
Smok wpadł na pomysł. Cały czas atakował ogniem, aż spalił wszystkie drzewa. Obydwa elfy musiały stanąć na bagnach, po czym ich nogi ugrzęzły po dodatkowym atakiem czymś, co wypluła hydra. Pikdragon zionął ogniem, po czym błoto bod ich nogami stwardniało i elfy były unieruchomione. Aby uciec przed następnym atakiem, Kanako zmienił się w chmurkę dymu, a następnie przeteleportował swojego towarzysza szepcząc mu do ucha: "Na razie musimy się wycofać, zobaczymy jaki będzie ten klucz". Obydwaj znaleźli się w bezpiecznej odległości od bagien. Potem zaczęła się rozmowa smoka z hydrą: Rozmowę hydry przerwali Kanako z Valorem. |
Mateusz11.05.2011Post ID: 62423 |
Mateusz ujrzał olbrzymiego, ziemnego potwora. Ten widok specjalnie go nie przeraził, przywykł już chyba do wszystkiego. Włóczykij wycofał się w głąb tunelu i lekko rzucił: |
Kanako11.05.2011Post ID: 62425 |
Kanako zebrał za pomocą magii ogień z płonących drzew po czym wystrzelił w hydrę parząc ją dotkliwie. Wielkogłowy smok padł na bagno rozchlapując zatęchłą wodę. Metalowe kółko uderzyło Naadira w głowę powodując nieprzyjemne brzmienie w hełmie demona. Dziura w powietrzu wciąż była otwarta lecz po woli się już zamykała. Nim Piko się obudził Kanako i Valor byli już jakieś pól kilometra dalej |
Pikodragon11.05.2011Post ID: 62426 |
W jednej chwili Piko wszystko sobie przypomniał. Król hydr powiedział mu w którą stronę poszli. Smok pałał gniewem. Szybko wzleciał w powietrze i zaczął gonić uciekinierów. Po chwili zauważył już mały czerwony punkcik z wysoka. Był pewny, że to Kanako. Zaczął na niego spuszczać mnóstwo różnych mikstur, od kwasów po te wybuchające i jeszcze inne. Nie ważne było, że rujnuje swoją kolekcję. Chciał tylko dać elfowi nauczkę. Mimo gniewu dalej myślał racjonalnie. Gdyby miał walczyć wręcz, to elf zmieniłby się w chmura dymu. Po chwili wyciągnął z sakiewki ogromniastą butlę, lecz po przeczytaniu napisu na niej, wpadł na nowy pomysł. Zniżył się do wysokości Kanako, po czym wylał na niego zawartość płynu. Następnie chciał uderzyć przesiąkniętego cieczą Kanako i tak jak się spodziewał - elf zmienił się w chmurkę dymu, ale drobinki pyłu były zbyt ciężkie by latać. Niestety zrobił jeden błąd. Podczas gdy zajął się jednym elfem, zapomniał o drugim. Dostał strzałą od Valora, na szczęście w łuskę, jednak i tak wbił się w nią pocisk. Nie wiedział co to był za rodzaj strzały, ale elf był już daleko i próbował strzelić drugi raz. Smok wzleciał w powietrze, po czym udał się w kierunku gdzie było miejsce zbiórki poszukiwaczy. |
Kanako11.05.2011Post ID: 62427 |
Oblany miksturą Kanako przybrał swoją formę. Przed Naadirem znów pojawił się małą dziurka, z której wydobył się aksamitny głos elfa. [color=red]Nie zapominaj o kropce na końcu zdania - Hiro [/color] |
Krzysiowich11.05.2011Post ID: 62429 |
Krzysiowich, jak przystało na nekromantę, najbardziej znał się na magii mroku. Niestety na niektóre klątwy żywiołaki są odporne. A, jak się okazało, przynajmniej ten. Krzysiowich rzucił na niego pewną klątwę, jednak ta nie podziałała. Dała tylko tyle, że potwór zwrócił uwagę na nekromantę, a innych zostawił. Uderzenie pięści prawie dwa razy większej niż człowiek ledwo ominęło Krzysiowicha. Zdążył zrobić w ostatniej chwili unik. W końcu walka doprowadziła do tego, że każdy atakował z innej strony. Nekromanta strzelił kulą ognia. Monstrum jednak mimo wolnych ruchów zdołało zrobić unik. Kula trafiła w ścianę. Ale co dziwne nie wybuchła gdy doleciała do ściany lecz leciała dalej! W końcu wygasła. Krzysiowich uznał, że musi zbadać, co tam takiego jest. Nie musiał długo czekać, aż zyskał sposobność do dotarcia tam. Wykorzystując chwilę nieuwagi nekromanty, potwór uderzył go z całej siły, wyrzucając w powietrze. Ten cios i uderzenie w ścianę zabolało, jednak Krzysiowich złapał krawędź tunelu. Tunel! Więc dlatego kula nie wybuchła! Poleciała dalej tym tunelem! Nekromanta wspiął się do środka. Tunel miał średnicę około metra. Krzysiowich jeszcze raz spojrzał na walczących. Chyba dadzą sobie radę. Ruszył dalej. Tunel był dość długi. Na jego końcu znajdowała się jaskinia. Nie taka znowu ogromna. Przywiodła Nekromancie na myśl świątynię. Najwyżej położona część sklepienia była dokładnie na środku okrągłej sali. Otwór, przez który światło wpadało do komnaty był umiejscowiony właśnie w tym miejscu. Dokładnie pod nim, w środku smugi światła, znajdowało się coś jakby ołtarz. Na owym ołtarzu znajdowała się skrzynia. Gdy skutki czaru znikły Krzysiowich spojrzał na skrzynię. Stała. Ciągle w jednym kawałku, choć mocno poobijana. Nekromanta nie wytrzymał. Wyrzucił swój nóż prosto w skrzynię. Prosto w kłódkę. A ta... połamała się! Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Podszedł do skrzyni i otworzył ją. Patrzy do środka, a tam...zero kluczy. Tylko jakieś rękawiczki, wyglądające jak rzeźba z kamienia. Krzysiowich ich dotknął. Faktycznie były z kamienia, jednak były miękkie jak jego zwykłe skórzane rękawiczki. Potężny ryk. |
Pikodragon12.05.2011Post ID: 62443 |
Smok wracał, mijając po drodze bagno. Hydra złapała go i zapytała się: Smok wypalił kawałek olbrzymiej jamy, aby zobaczyć trochę światła. Przez gwałtowny ruch wielkiego gada, trafił do przełyku, który rozciął pazurami. Natrafił na jakąś metalową skrzynkę, a wnioskując, że miała warstwę potężnego obsydianu, a pod nią mitrhilu, musiała zawierać coś cennego. Nowy nabytek wpadł do sakiewki. |
Hiro12.05.2011Post ID: 62445 |
Gwałtowne pojawienie się pierwszego poważnego przeciwnika bardzo zaskoczyło poszukiwaczy. Olbrzymi żywiołak nadpobudliwie wymachiwał rękami i nogami (o ile można tak nazwać bezkształtne wydłużone bryły glinopodobnej substancji) i wyraźnie nasuwał na myśl skłonności masochistyczne. Hiro zauważył, że Krzysiowicha nie ma już nigdzie w pobliżu. Ostatni raz widział go, gdy strzelił w ścianę kulą ognia (dziwne) po czym w pędzie rzucił się ku niej (niepokojące). Chwilę potem rozochocony żywiołak rzucił w tamtą stronę wielgachnym głazem (druid przestraszył się już nie na żarty). Od tej chwili pojedynek z potworem prowadzili tylko Alkarin i Hiro. Właściwie od samego początku skupiali się wyłącznie na unikaniu zapewne śmiertelnych w skutkach ciosów. Jaskinia rozbrzmiewała echem łoskotu kruszonych skał (nie było nawet słychać muzykującego Mateusza), wszędzie walały się odpadki ziemi. W zestawieniu z niezrozumiałymi i bezsensownymi wypowiedziami żywiołaka, dawało to niezły koncert dla uszu biednych wędrowców. Hiro w mgnieniu oka zapomniał o rachunku sumienia i wymierzył w odwróconego plecami stwora swoją laskę - cóż, w niektórych przypadkach honor chowa się do szuflady. Niestety w decydującym momencie wywinął imponującego orła i ześliznął się gdzieś na dno podziemnej sali. Alkarin szykował się do rzucenia zaklęcia magii wody... |
Alkarin12.05.2011Post ID: 62446 |
- Pervasive frigida mors frigidior. Ice purpureus creavit sanguine. In flumine sub aqua elementum venit potestatem. Haec vis adversus meos. Gelidus! - Krzyknął elementalista. Czterech podróżników podeszło żwawym krokiem w stronę tunelu, z którego błysnęło światło. Hiro wypatrzył w ciemnościach tunelu jakiś ruch. |
As Gier Irhak13.05.2011Post ID: 62447 |
- Moc, czuje moc - szepnął Irhak. - Tu się przebudziła, gdzieś na tych bagnach - ciągnął rozglądając się uważnie wokół. Nie widział nic, co by świadczyło, że tutaj się znajduje źródło tej dziwnej energii. Nie mógł jej przegapić. Musi tu być. Tylko gdzie? W międzyczasie Naadir zdążył oberwać w hełm pierścieniem, a Krzysiowich założył rękawice. O ile tego pierwszego Anquietas w ogóle nie poczuł, o tyle moment, w którym nekromanta dotknął artefaktu doskonale poczuł. Słabiej niż przebudzenie się tej pradawnej mocy, ale jednak. Tym razem był bliżej niż poprzednio. Mógł dokładnie ustalić skąd owe nowe przebudzenie mocy pochodzi. Dotarł tam w ciągu kilku sekund. Znalazł się w tunelu. Tym samym, w którym przebywali akurat m.in. Alkarin i Krzysiowich. Szybko zorientował się w sytuacji i postanowił pozostać w cieniu, z dala od światła, które stworzyło zaklęcie elementalisty. Z tej pozycji mógł się przysłuchiwać rozmowie swoich znajomych, którzy ostatnio gdzieś wyruszyli. Teraz wiedział dokąd, ale nadal nie wiedział dlaczego. Teraz miał okazję się czegoś dowiedzieć. A może to oni są odpowiedzialni za przebudzenie obu tych energii? Czas pokaże, trzeba być cierpliwym... |
Kanako13.05.2011Post ID: 62451 |
-Chyba nie możemy liczyć na Naadira! - powiedział zirytowany Kanako po czym ruszył w stronę odległego miasta. Po kilku kilometrach wędrówki Kanako przybrał swój kształt i usiadł pod drzewem. Bagna zamieniły się już w ponury las. Pół-elf wystrzelił płomień w stertę zebranych patyków rozłożonych na środku zielonej polany. W ognisku wesoło strzelały mokre patyki. Po kilku sekundach Kanako pozostawił Valora samego, by samemu odalić się w las. |
Krzysiowich13.05.2011Post ID: 62453 |
- To chyba ten klucz, o którym mówiło to monstrum! - powiedział Krzysiowich pokazując reszcie rękawice. - Chyba powinniśmy się ukryć...Ten potwór ma nas w tym tunelu jak na widelcu. |
Mateusz13.05.2011Post ID: 62455 |
Mateusz skupił się i pstryknął palcami. |