Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ballada: Bramy Umysłu (BALLADA ZAKOŃCZONA)"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ballada: Bramy Umysłu (BALLADA ZAKOŃCZONA)
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9306

Grumbellgast zerknął w kąt Bramy Umysłu. "Powinienem zostać szambonurkiem, skoro zawsze się wplątuję w takie bagno..." - pomyślał złodziej, po czym zaśmiał się i podrapał bo brodzie. Nie golił się już od paru tygodni.
Brama Umysłu w wersji materialnej bardziej przypominało szlachecki pokój gościnny niż więzienie, a w sali roznosiła się delikatna woń różanych perfum. Wszystko było tu ładne - poczynając od gobelinów na ścianach, przez ściany pomalowane na uspokajajace kolory, kończąc na drogich dywanach, meblach i starannie wyrzeźbionych popiersiach jakichś zapewne ważnych ludzi. Czas zdawał się jakby płynąć tu wolniej. Grumbellgast mrugnął parę razy. Wszystko co widział było nieco rozmazane, a jego ruchy były zdecydowanie wolniejsze i pozbawione siły. Uwagę złodzieja zwrócił brak drzwi... Zabezpieczenie, mała wpadka architektoniczna czy może coś zupełnie innego?
- Nie podoba mi się tu. - powiedziała nagle Nami, wyrywając Grumbellgasta z transu.
- A komu się podoba? To miejsce śmierdzi, i nie mam wcale na myśli perfum które nas tu odurzają. - odpowiedział złodziej, waląc łokciem w ścianę.
Nie poczuł bólu, a marmurowy blok nie był nawet naruszony. Grumbellgast zaklnął szpetnie. "Co to, do cholery, za więzienie?!"

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9307

Yaptran Volveryon nie wiedział co się dzieje, dlaczego nie może się poruszyć i co gorsze nie miał kontroli nad własnymi myślami. Próżnia w jego głowie. Powoli odzyskiwał świadomość i zaczął coś czuć. Coś niby przyjemnego ale...
- Apsik!! - "Olejek różany, tylko tego brakowało."
- Zdrowia
- męski głos odpowiedział.
Gnom skierował swój wzrok w stronę głosu. Dziwny, białowłosy mężczyzna był jego właścicielem. Oprócz niego w pomieszczeniu był jeszcze jeden człowiek i dwoje elfów, a właściwie elfka i elf. Każdemu się przypatrzył, na dłużej zatrzymując wzrok na elfce.
"Kim oni są i skąd się tu wzięli?" Jednak głośno powiedział:
- A tak właściwe to gdzie ja jestem - Po twarzach obecnych widział, że oni też nie wiedzą co się stało.
Yaptran rozglądał się po sali. Wśród popiersi szukał jakiegoś wynalazcy jednak żadnego tam nie było. Nie było tam nikogo, kto jest znany. Pod stopami czuł bardzo miękki dywan. Szafy były wykonane z najlepszego drewna, jak drzwi i szuflady były wyrzęźbione. Próbował wstać, jednak jakaś siła go powstrzymywała. W końcu mu się udało i zobaczył, że sala jest bardzo mała. Jakim cudem mogło sie pięć osób tutaj zmieścić.
- Apsik!!!! - zapach róży dawał znać o sobie.
Na każdej ścianie wisiał gobelin, każdy przedstawiał coś innego ale coś na nich zwróciło uwagę Yaptrana:
- Patrzcie na te dwa gobeliny - wskazał palcem gobeliny na przeciwnych ścianach - Czy one nie są....yyy
....jakieś dziwne??

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9308

Nami również zwróciła uwagę na gobeliny wiszące na przeciwległej ścianie - z jej punktu widzenia.

Jeden z nich przedstawiał wschód nad zamkiem... o dziwo był on bardzo dokładny, można by rzec, że aż za dokładny jak na zwykły gobelin. Drugi był obrazem zachodu słońca, ale już nie nad zamkiem, tylko na rozległej polanie - on również był bardzo dokładny...

Nami podeszła do pierwszego gobelinu.
- Mi on wygląda jak "portal", słyszeliście kiedyś o bramach, w które można wejść tylko w porze dnia o jakiej została przedstawiona na ścianie?
- Eeee nie - odpowiedzieli chórem.
- Trzeba dokładnie wiedzieć jaka jest pora na terenie namalowanym i wtedy można się tam przedostać - nie zawsze czas "tam" jest tak samo liczony jak "tu"
- Ale zawsze można spróbować się tam dostać? - zapytał z ciekawością gnom.
- Jeżeli się nie mylę to tak, jeżeli dobrze rozpoznałam gobeliny... Ale wydaje mi się, że to te.
- Jak można spróbować?
- No niestety, nie wiemy jaka jest pora "tutaj" ani "tam", więc trzeba cały dzień siedzieć przy gobelinie i trzymać na nim rękę i czekać aż się portal otworzy. Jeżeli byście na to przystali to trzeba bybyło ustalić dyżury. I jest jeszcze pytanie : czy siedzimy tylko przy jednym czy przy obydwóch?
- Przy obydwóch i na zmiany. - Odezwał się Ghost.

Podzieli się na dyżury po kilka godzin przy jednym gobelinie.
Gdy Ghost siedział przy obrazie z zamkiem nagle znikł. Wszyscy się zerwali i wpadli do gobelinu. Po chwili byli już na murze obronnym wielkiego zamczyska... Wschodzące słońce raziło ich w oczy.

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9309

- Hej - z zadumy obudził ich jakiś głos - kim jesteście?
Podszedł do nich ktoś, kto wyględał na strażnika z tego zamku.
- My - odezwał sie gnom - eee...
- Znaleźlismy sie tu przypadkiem - dokończył Grumbellgast
- Nieważne, zostaniecie zaprowadzeni przed oblicze władcy.
Zostali sprowqdzeni przez kilka zaniedbanych korytarzy i klatek schodowych do sali którą w normalnym zamku mozna by uznać za salę tronową. Ale tutaj ze ścian zwisały pajęczyny. Okna, niegdys piekne, były powybijane, pod ścianami stały zniszczone obraz i rzeźby. W końcy dotrali przed coś co miało wyglądać jak tron, ale było zwykłym kamieniem. Na nim siedział strazec z koroną na głowie, która jako jedyna rzecz w tym zamku wyglądała na prawdziwą koronę.
- Kim jesteście?

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9310

- Jesteśmy... - zaczął Eru.
- ... wędrownymi sprzedawcami marchewek. - dokończył Yaptran.

Król spojrzał na gnoma.

- A macie kilka na składzie?
- Niestety nie... Wszystkie sprzedaliśmy...
- Trudno - rzucił król i zasnął. Strażnicy szybko opuścili salę. Chwilę później drzwi obok kamienia otworzyły się, i wyszedł z nich rudawy mężczyzna w seledynowej szacie maga i błękitnym napierśniku.

- Witajcie, towarzysze. Jestem głównym doradcą króla, Waulouifa VIII Offterqiuf'a... Widzicie tego mężczyznę przy drewnianym stołku? Idźcie do niego, to podstoli. Da wam magiczny napój, który rozproszy iluzję...
- Iluzja! - krzyknął Yaptran. - Byłem pewnien, że to wszystko jest iluzją!
- Tak... To zabezpieczenia, rozumiecie...

Drużyna poszła do podstolego i wypiła napój. Ruina natychmiast zamieniła się w pałac. Kilka świerszczy stojących w kącie zamieniło się w muzyków, szczury wyszły spod kamienia, który okazał się być wielkim tronem i zmieniły się w gwardię króla. Król obudził się. Nie był już zgrzybiałym starcem, lecz...

- Witajcie w Pałacu Bram Umysłu. Czujcie się jak... w domu... - Łupieżca Umysłu uśmiechnął się, o dziwo, przyjaźnie.

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9311

- Eee... Dziękujemy, wasza... Ekhm, Królewska Mość. - powiedział Grumbellgast, i skłonił się, zdejmując czapkę.
Łupieżca spojrzał na niego przyjaźnie, i wskazał na drzwi wyjściowe.
- Musicie być głodni, więc strażnicy zaprowadzą was do jadalni. Potem odbierzecie swój ekwipunek ze zbrojowni (Grumbellgast wyobraził sobie teraz, jak dwójka spasionych łupieżców umysłu głowi się, jak używać sztyletu i bicza).
- Dobrze, wasza Królewska Mość. - odrzekła cała drużyna, i poszła do strażników.
Pałac był przeogromny, bo maszerowali w stronę jadalni bite kilkanaście minut.
- Łupieżcy Umysłu? Nie ufam im... - mruknęła Nami, otrzepując rękaw.
- Daj spokój... Nie możemy ulegać sterootypom, może są naprawdę przyjaźni, jacyś odszczepieńcy... - szepnął Cobalt, przyglądając się mackom na plecach jednego z łupieżców.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9312

Gdy wreszcie doszli do jadalni, ochmistrz już na nich czekał.

- Obiad zaraz zostanie podany. - oznajmił. - Macie jakieś specjalne życzenia?
- Eee...
- Wspaniale. W takim razie zgłoście je któremuś ze służących i siadajcie do stołu...

Po złożeniu swoich zachcianek drużyna nieśmiało usiadła przy wielkim stole.

- To ciekawe - zaczął Yaptran. - że w tym mieście Łupieżcy i ludzie żyją w zgodzie... Normalnie chyba się nie lubią, nie?
- No, raczej... Ale, jak mówił Cobalt, może oni naprawdę są do nas przyjaźnie nastawieni?

* * *

Posiłek minął w spokoju i wszyscy, już najedzeni ruszyli do zbrojowni odebrać swoje rzeczy.

- Jeśli chcielibyście wypocząć, pokoje gościnne są pod centralną wieżą, obok świątyni Kokonia... Myślę, że bez trudu tam traficie, ewentualnie zapytajcie kogoś o drogę...

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9313

Drużyna z chęcia skorzystała z oferty odpoczynku. Po obiftym posiłku nic nikomu się nie chciało, więc tylko udali się do swoich komnat na spoczynek.

Po drodze dyskutowali...
- A może oni żyją w symbiozie czy coś.. Bo jakoś tak no powiedzmy, że normalnie wyglądają i zachowują się.. - mruczała pod nosem Nami
- Bardzo możliwe.. ale też jest opcja, że nie mają nic do powiedzenia po prostu są niewolnikami.. - odpowiedział Eru.

Gdy doszli do zakrętu odbili się od niewidzialnej zapory...

- Co do cholery znów? - zdenerwowała się Nami.

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9314

- ZABEZPIECZENIA! - rozległ się czyiś głos. Nagle, na ziemi pojawił się człowiek, i klasnął w ręce.
- No, już, przechodźcie... Zapraszam do miasta, gdy odpoczniecie!
Po odpoczynku, dowiedzieli się, że za pałacem jest rzeczywiście jest miasto. Grumbellgast pobiegł do zbrojowni, wziął całą broń reszty drużyny, i ruszyli na rynek miasta. Pozwiedzali kilka sklepów, zostawili broń do naprawy u kowala, i już mieli wrócić do pałacu, gdy ich uwagę przyciągnął duży budynek, przed którym spał na bujaku łupieżca umysłu. Na kolanach miał gazetę, widocznie więc lektura dziennika tak go znudziła, że zasnął. Drużyna podeszła pod budynek, budząc nieopatrznie łupieżcę.
- Uaaa... O, przybysze, witajcie... - osobnik ziewnął, po czym przeciągnął się, ukazując muskulaturę nieudolnie ukrytą za kurtką ze skóry.
Łupieżca ten nie miał macek zamiast rąk - dwie wystawały mu tylko z pleców, na czubku łysej głowy utrzymywały się nieco za małe, zielone okulary. Obok łupieżcy leżała ogromna, dziesięcio strzałowa kusza, którą unieść mógł chyba tylko ktoś, który miał rękę jak przeciętny człowiek udo.
- Ahh... Wybaczcie mi moje maniery, nie przedstawiłem się... Gabus, szeryf Bram Umysłu, znanych również jako Crushed Hills. - odrzekł łupieżca umysłu, drapiąc się po karku ogromniastą łapą.
- Uhm, witaj, Gabusie... - powiedział niepewnie Grumbellgast, i podał rękę łupieżcy. O dziwo, Gabus nie połamał złodziejowi żadnego palca.
- Eem, przepraszam, że pytam, ale dlaczego nas nie atakujecie? - zapytała nieśmiało Nami, krzyżując palce za plecami z nadzieją, że nie uraziła szeryfa.
Gabus zmarszczył brwi.
- Z jakiej zapadłej wiochy jesteście? W Bramach Umysłu ludzie i łupieżcy żyją w zgodzie... Wojna? Pheh! To były daaawne czasy, teraz prawie nikt tego nie pamięta... Chociaż, rozumiem was... Ja też walczyłem w czasie stanu wojennego z ludźmi, bo taka była konieczność. I wiem również, że musicie czuć się nieswojo. I ja miałem z tym problemy, kiedy w pierwszym miesiącu siedzenia w tym mieście jakiś człowiek machał do mnie z warzywniaka i pytał, czy nie chcę kupić kilograma buraków po okazyjnej cenie.
Gabus wstał z fotela bujanego, i zaprosił drużynę do środka.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9315

Budynek w środku okazał się być wielką i nowoczesną salą treningową połączoną z basenem i siłownią. Na tyłach budynku było mieszkanie Gabusa. Łupieżca zaprosił drużynę do niej. Wskazał na krzesła i zapytał:

- Chcielibyście czegoś dowiedzieć się o mieście? A może macie ochotę skorzystać z siłowni? basenu? sali terningowej?...

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

4.03.2007
Post ID: 9316

- Tak... wszystko co mówisz brzmi bardzo pięknie. Może więc będziesz wstanie mi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego byliśmy więźniami? Dlaczego nas uwięziono? Nasze umysły czemu zostałę spowite jakąś dziwną magią? No i przede wszystkim, ile czasu byliśmy więźniami?

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9317

- Albo idioci od ochrony nawalili i pomyśleli, że jesteście zgrają tępych ghuli, albo władca coś od was chce... - odrzekł Gabus, nalewając herbaty drużynie. - Wiesz, niewiele jestem w stanie wam powiedzieć na ten temat, bo tutaj wychodzi się z założenia, że szeryf ma siedzieć na tyłku i rozwalać przestępców.
Łupieżca pogładził wielką bulwę na policzku i zaśmiał się.
- Pamiętam, jak dwa miesiące temu przylazła tutaj zgraja głupców ubranych w wzmocnione pancerze płytowe. Okazało się, że chcą mi przekazać bardzo tajną, poufną informację, którą miasto znało już dwa miesiące i każdy o tym trąbił. Mają refleks, prawda?
- Czyli nie dowiemy się, dlaczego wylądowaliśmy w więzieniu? - odrzekł zrezygnowanym tonem Yaptran, pijąc trochę herbaty.
- O ile nikt od was nic nie chciał, to chyba nie... Ale nie przejmujcie się. Jeśli siedzieliście w celi, to musiel mieć jakąś sprawę do was, tutaj specjalnych gości tak się wita... - odrzekł Gabus, przeciągając się i patrząc na sztylet Grumbellgasta.
- Aha, radzę wam schować broń, szczególnie gdy wchodzicie do miejsc publicznych. Ludzie się boją, od ostatnich rozbojów w kopalni lepiej być ostrożnym.

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9318

- A jak wygląda u was sprawa z nauką i techniką, wydaje mi się, że naukowcy mają tu idealne warunki do rozwoju i mogą konstruować cuda?- zapytał Yaptran - I co się stało z moją walizką.
- Wynalazców ci u nas dostatek, mają bardzo dobrze wyposażone laboratoria. Jeśli będziesz chciał to się jutro z nimi spotkasz. A co do twojej walizki, to zaraz się dowiem.- powiedziawszy te słowa Gabus wyszedł z sali.
Korzystając z tego, że zostali w sali sami Yaptran szepnął do Grumbellgasta:
- Coś mi się nie podoba, niby sielanka ale coś wisi w powietrzu. Z żadnym człowiekiem jeszcze tutaj nie rozmawialiśmy i te rozboje w kopalni. No i ta broń...
Nie dokończył mówić bo Gabus wrócił do sali, Grumbellgast tylko skinął głową.
- Twoja walizka- rzekł szeryf- znajduje się w twojej kwaterze. A może chcecie zejść do miasta, w karczmie mają bardzo dobre piwo.
- Z chęcią tam zejdziemy i troche pozwiedzamy- powiedziała Nami.
- To musicie iść tą drogą w dół a przy bramie was przepuszczą, jak tylko powiecie, że idziecie ode mnie. Ja niestety nie mogę z wami isć. Służba nie drużba.
Drużyna skierowała się w dół zbocza, ciekawie rozglądajać się dookoła. Za nimi był zamek, przed nimi miasto. Wszytkie budynki były z kamienia i w centrum było widać wysoka wieżę. Jednak szczegolną uwagę zwrócił budynek znajdujący się na wschód od miasta. Był to duży budynek, zbudowany z jakiegoś dziwnego materiału, na dachu miał kominy z których wydobywał się zielony dym.

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9319

Z budynku wybiegł nagle łysy, ubrany w zielone łachy przedstawiciel płci męskiej. Podbiegł do Nami, i zaczął nią gwałtownie potrząsać.
- AAGGHH! - krzyknął mężczyzna, tocząc pianę z ust.
Cobalt już zbliżył się do przybysza, by go odrzucić od elfki, gdy został z impetem i niesamowitą siłą odrzucony w tył. A mężczyzna zwyczajnie machnął ręką. Nami uderzyła kulą mocy osobnika, i pobiegła sprawdzić, co jest ze skrytobójcą. Grumbellgast i Eru próbowali obezwładnić obłąkanego. Po paru minutach prób, i pomocy innych mieszkańców miasta, w tym ludzi, udało się.
- Idiota, czy co?! - mruknął Yaptran, machając obywatelom Crushed Hills i dziękując za pomoc.
- Echh... Kolejny zavitowany, prawda? - westchnął mężczyzna w białym płaszczu, opierając się o ścianę budynku.
- A ty jesteś?
- Nith Faren. Głupie imię, prawda? Jestem jednym z wielu wynalazców w tym mieście, pracuję za parszywe pieniądze i robię tym kretynom z armii królewskiej nowe pancerze. Fajnie, prawda? Zanieście tego leżącego świra do Gabusa, a potem wróćcie do mnie...
Drużyna powróciła do Gabusa, który powitał ich serdecznie.
- Taak... Vito to pewne zioła, które narkotyzują. Przez jakiś tydzień jesteś na fali, potrafisz wszystko, unosisz budynki na palcu i potrafisz obliczyć, ile to jest kwadrat kwantylionowy razy koło magalebetowe do potęgi zylionu. A potem... Zostaje ci niesamowita siła, ale tracisz kontrolę, i zmieniasz się w takiego wariata... Coś jak wścieklizna, nie kontrolujesz się, robisz co się da. To tacy świrzy są odpowiedzialni za rozboje w kopalniach.
Gabus westchnął, i spojrzał w okno.
- Tydzień drogi stąd istnieje ponoć podziemna farma tego bagna. Już od miesiąca próbuję się tam zabrać, ale nigdy nie udaje mi się zdobyć pozwolenia od władcy. Z wami byłoby mi łatwiej. Pomożecie?

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9320

- Dasz nam chwilę na zastanowienie? - zapytała Nami
- Oczywiście.
Drużyna na chwilę wyszła z budnyki i zscisnęła się w kółko.
- To co robimy?
- Możemy się tam wybrać, nic w sumie nie stracimy, a może i zyskamy przychylność władcy.
- Nikt nie jest przeciw? - spytała ostatecznie Nami.
Wszyscy pokręcili głowami. W chwilkę później stali przed komendantem straży.
- Dobrze, pomożemy. - Odezwała się cicho elfka.

Kilkanaście minut później stali już przed obliczem władcy.

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9321

- Więc, chcecie się wybrać na farmę i zlikwidować plantację vito. - powiedział władca,
Drużyna skinęła, a król dodał:
- Ale pewnie nie wiecie jakie to jest niebezpieczne. - Obecni znowu przytakneli. - Musicie się przedrzeć przez zdradzieckie zakrzywione bagna, pełne teleporterów gotowych zamknąć was gdzieś między czasem. Ale gdy już to wam się uda, dopiero wtedy zaczną się prawdziwe kłopoty. Zdobycie farmy, pokonanie strażników i jeszcze jej zniszczenie... Naprawdę ciężka sprawa. Mogę wam przydzielić przewodnika, który kiedyś tam był. To regimentarz hetmana, więc mam do niego zaufanie. Możecie wyruszyć, kiedy odpoczniecie i się przygotujecie do wyprawy. Taraz idźcie i spotkajcie się z przewodnikem.
Drużyna została wyprowadzona z sali i zaprowadzona do małego pokoiku za tronem króla.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9322

- Hm, witajcie... Zanim opowiem wam o bagnach...
- Już o nich słyszeliśmy.
- Świetnie. Więc przejdźmy do konkretów. A więc... Mamy pewien problem z królem. Jest już stary, i nie radzi sobie z miastem...
- Co chcesz przez to...? - zaczął Cobalt.
- Cicho. Mam dla was świetną propozycję... Zabijecie króla i jego hetmana, a wtedy ja obejmę panowanie nad miastem. Pozwolę wam je opuścić, a jednego z was uczynię dowódcą straży. Oczywiście Gabus zostanie hetmanem.
- Yyy... eee... ale.
- Wiedziałem, że się zgodzicie. Czekam na koronę i buławę hetmańską. Będę w tej komnacie.

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9323

- Nie pasuje mi to. Sugeruję rozwalić napastników i przepytać Gabusa. - powiedział Grumbellgast, grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu ampułek z gazem odurzającym. - Ci goście na pewno są zamieszani w tą aferę z vito.
- A jeśli mają rację? - zapytała Nami.
- A jeśli nie? Musimy zaryzykować, spisek to nie jest rzecz, której należy ufać. - wtrącił się Yaptran, tupając niecierpliwie.
Drużyna stwierdziła, że nie przyłożą ręki do zabójstwa króla i hetmana. Teraz trzeba było znaleźć Gabusa i wypytać go o całą sprawę.

- O, jakże miło mi... - powitał drużynę szeryf, ale nie dokończył zdania, gdyż oberwał drzwiami wykopanymi przez Cobalta i Grumbellgasta.
- Jakiś cholerny sługus chce rozwalić króla i obecnego hetmana... Chcą z ciebie zrobić tego drugiego. GADAJ CO WIESZ! - krzyknął skrytobójca, wyciągając broń.
- Zabić... króla i hetmana?! I że niby ja mam z tym coś wspólnego?! - wysapał Gabus, podnosząc się z ziemi. - Proponowali mi to, ale się nie zgodziłem... Jak przedstawia się sytuacja?
- Słuchaj no... Jeśli ukrywasz swoją tożsamość, to nie rób tego - tak czy siak zginiesz, jeśli nas zdradzisz. Więc gadaj prawdę.
- No dobrze... To było tak...

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9324

- Hektor, ten którego spotkaliście w pokoju za tronem, ma obłęd na punkcie korony i rządzenia królestwem. Jest kuzynem króla i uważa, że to jemu należy się korona a nie obecnemu władcy.
- Ile wasz, król ma lat? - odezwała się Nami.
- Jak na naszą rachubę to młody nie jest, ale też nie jest stary, żeby już zrzeknąć się korony. Ma 150 lat.
- Heh to jest kilka lat tylko ode mnie starszy... - mruczała pod nosem Nami.
- No dobra, ale co TY masz z tym wspólnego?? - zapytał Grumbellgast.
- Eeee....hmmm...eee...nooo jakby to powiedzieć. Kilkanaście lat temu jak byłem młody i głupi popełniłem jedno głupstwo. Przez które bym gnił w więzieniu do końca życia. Ale przez wstawiennictwo Gila - tak ma na imię kuzyn króla - został uniewiniony i w sumie dzięki niemu również jestem tu gdzie jestem. Po prostu miałem w stosunku do niego wielki dług widzięczności i on to zobowiązanie postanowił wykorzystać w taki a nie inny sposób. Szantażował mnie, że jeżeli mu nie pomogę, trafię do więzienia. Na szczęście jego plan spalił się już w fazie ambitnych pomysłów i to uratowało na razie moją skórę.
- A wiesz co teraz planuje? - Nami popatrzyła na Gabusa z niedowierzaniem w oczach.
- Tym razem już na serio chce przejąć berło...

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9325

- Teraz na serio chce już przejąć berło... ale, czekajcie! Mam dla was propozycję! Wiem, że nie przebiję tej Hektora, bo on może wam dać wszystko za koronę. Ja mam tylko siłownię...
- Dobra, mów co masz powiedzieć, byle szybko. Nie mamy czasu.
- Myślałem, że sprawa jest prosta. Musicie zabić Hektora i przynieść mi jego serce.

Do siłowni wszedł niski Łupieżca Umysłu i zbliżył się do Grumbellgasta.

- Ty! - dźgnął kieszonkowca palcem. - Król chce się z tobą widzieć.
- Ale... no, dobrze... Już idziemy.
- Nie... Idziesz sam. Ze mną.

Kieszonkowiec i Łupieżca opuścili budynek i udali się w kierunku pałacu...