23.11.2008
|
- Najpierw załatwmy tych dwóch, a potem... Pomyśli się... - Mruknął Gol, w zamyśleniu łapiąc się za brodę.
|
23.11.2008
|
- Hej hej, nie bądź taki pewny Ferg! Mam pewno zaklęcie, które nawet ciebie powali na kolana! - tu Miron wypiął dumnie pierś...
|
23.11.2008
|
-Lays postawił 10 na drużynę numer jeden, czyli na Gola i Voka... aha.- Mruknął Vinrael. Zarobiłem trochę i stawiam 7 sztuk złota (bo tyle mam) na Mirona i Ericka. Druid wyciągnął z torby błyszczące monety i odłożył je na stolik. - Mam nadzieję.. Vin spojrzał w stronę Mirona. - Że wygracie. Syknął Vinrael.
|
23.11.2008
|
- Vin, właśnie straciłeś 7 sztuk złota. - Powiedział Gol z niezachwianą pewnością siebie. - Dobra, pogadaliśmy, a teraz chodźmy w końcu powalczyć. - Obie drużyny wyszły na zewnątrz. Vin i Lay przezornie nałożyli podwójną tarczę na Oberżę.
- No to wy pierwsi... - Syknął półbies.
|
23.11.2008
|
- Tej sztuczki nauczył mnie pewien Nosferatu. - rzekł półelf i wypowiedział zaklęcie
- Kanaru Morphus! - wrzasnął Miron.. Nagle nad Mironem pojawiło się jakieś bijące serce, półelf wyciągnął miecz i... przebił serce... Fergard nagle złapał się za pierś, i skulił się z bólu...
Erick wykorzystał sytuację i podpalił skrawek szaty Vokiala, który był zajęty patrzeniem na Fergarda. - Co u licha! - krzyknął wampir, gdy poczuł swąd palącego się materiału, przydeptał płomień i rzucił kulę lodu w elfa. Na polu walki zostało tylko dwoje magów.
- Derus Ironuss! - syknął półelf i na Vokiala poleciało co najmniej dwadzieścia sztyletów z hartowanej stali... Tym razem wampira uratowała technika, wyciągnął zza pazuchy magnes, wielki jak ludzka czaszka i rzucił nim w Mirona, którego to sztylety przyszpiliły do ściany... szatę Mirona, nie ciało. Fergard zdołał wstać, a Erick wydostał się z lodu...
- Doigrałeś się. - mruknął Fergard i wyczarował ognistą kulę, która trafiła Mirona. Erick zdążył już unieszkodliwić Vokiala. Miron i Fergard nawzajem bombardowali się czarami, aż w końcu Fergard się zachwiał i upadł...
- Moja kasa! - wrzasnął żałośnie Laysander
- Hurra! - wrzasnął radośnie Vinrael...
|
23.11.2008
|
- Taak... - Zawołał głos spod drzewa. Zebrani ujrzeli Fergarda w pełni sił. Na twarzy półbiesa gościł leniwy uśmiech.
- Teraz ja pokażę ci prawdziwie destrukcyjną magię... - Mruknął, po czym nakreślił kilka gestów w powietrzu i dotknął ziemi. Początkowo nic się nie działo. Po paru sekundach jednak dało się słyszeć cichy świst. Półelf zadarł głowę... I zobaczył prawdziwy deszcz meteorytów spadających z zawrotną prędkością w jego kierunku...
|
24.11.2008
|
W tym samym czasie Vokial podniósł się ziemi po zaklęciu Ericka.
- Myślałeś ze mnie pokonasz byle czym? Ciekawe czy teraz ustaniesz na nogach... - powiedział Vokial. Mruknął coś i w jednej chwili ziemia pod stopami Ericka zaczęła się poruszać. Ten przewrócił się i upuścił laskę. Ziemia zaczęła wciągać Ericka, a Vokial stał i parzył na niego z kpiącym uśmieszkiem.
|
24.11.2008
|
- Uwaga bo się przestraszę! - zaśmiał się Miron i zawołał -Sitius Morus! - i... meteoryty zaczęły lecieć do góry.
- Teraz zajmę się tobą! - krzyknął do Fergarda i nakreślił znak w powietrzu. Nad półbiesem zaczęł gromadzić się tłum harpii, które rzuciły się na niego. Półbies bronił się zaciekle i po chwili zdezintegrował harpie. Na ziemię spadł biały popiół. Erick wyskoczył z ziemi i zdzielił Elfadorem Vokiala przez łeb, po czym zaszarżował wraz z Mironem na Fergarda, razem uderzali raz magią, raz kosturem i mieczem. Miron trafiony latającym sztyletem w rękę padł na ziemię, wyjąc z bólu. Erick rozsierdzony stratą towarzysza uderzył po raz kolejny falą natury w Ferga. Elf wpadł na pomysł który chyba pokona półbiesa, wrzucił nasionko ciernia do zbroi Fergarda i po raz kolejny zaatakował falą natury... Jak się można domyślić Fergarda owinęła roślina, drapieżnie kalecząc mu skórę kolcami. Erick pomógł wstać Mironowi który już "wyciągnął" nóż z ręki.
- To już chyba koniec - mruknął Miron...
|
24.11.2008
|
Kordan siedział znudzony, przyglądając się tym śmiesznym fajerwerkom.
- Gol... Śmieszne są te Twoje iluzje. Ja rozumiem że wolisz unikać walki, wyręczając się magicznymi klonami, ale nie uważasz że w ten sposób walka robi się nudna?
|
24.11.2008
|
-Widzę, że złośliwsza odmiana krzaków ma swoje pięć minut. Zaraz. Miecze? To jest Przyb(ó)dówka, jeśli mogę przypomnieć. Chyba, że to magiczne... - wróciła do cyfrowania.
|
24.11.2008
|
Brimstone, tradycyjnie już niezauważony przez nikogo, zeskoczył z drzewa. W ręku miał sztolnię murarską, torbę zaprawy murarskiej i wiaderko z piaskiem. Wysypał piasek na ziemię, usiadł po turecku i zaczął przy pomocy sztolni i zaprawy formować figurki zawodników.
- Co robisz? - spytał Kordan zaspanym głosem.
- Sprawdzam, czy ta sztuczka której nauczył mnie Archimonde działa.. - powiedział enigmatycznie gremlin i wrócił do robienia figurek z piasku.
|
24.11.2008
|
Wygląda z okna Przyb(ó)dówki.
-Ty chcesz golemy robić? Czy co? - przygląda się Brimstonowi z ciekawością. - Chyba nie voodoo z piasku... - znikła ponownie we wnętrzu.
|
24.11.2008
|
Gremlin roześmiał się.
- Nie nie, nie golemy. Ale voodoo z piasku...no, na upartego można by to tak określić - zakończył gremlin i zachichotał. Ciągle tworzył...
|
24.11.2008
|
- Walka skończona? Tak wam się tylko wydaje... - mruknął Vokial który stał za Mironem i Erickiem. Ci od razu się odwrócili, ale to nie był zbyt dobry ruch. Miron dostał po głowie laską, a Erick sztyletem w brzuch. W międzyczasie Fergard zbroje z rośliną. Obaj leżeli na ziemi krwawiąc. Wampir mruknął coś i ręce Mirona i Ericka zaczęła oplatać korzenie najbliższego drzewa.
- Nie tylko ty umiesz takie rzeczy robić... - powiedział Vokial do Ericka. Fergard i wampir stali nad nimi i uśmiechali się kpiąco.
|
24.11.2008
|
-Ha, ha, ha. Właśnie zdobyłem 17 sztuk złota. Vinrael spojrzał na naburszonego Laysa. - Gol jest silny, ale zbyt pewny siebie. Powiedział druid. - Jednak ma wyjątkową moc. Vokiala można było pokonać zaklęciem "Słowo Światła", a Mirona "Klątwą Piekieł". Oczywiście graliście bardzo dobrze. Bez tych czarów spokojnie wygraliście.
|
24.11.2008
|
Erick , który poczuł, że zaklęcie Vokiala słabnie,szepnął:
- Armendio morpilius - drzewko w szybkim tempie zaczęło znikać, jakby cofając ewolucję rozwoju. Po chwili przed elfami stało nasionko. Erick chwycił się za krwawiącą ranę po sztylecie Vokiala i nie czekając na ruch przeciwników, mruknął :
- Amest Orino Light.
Świetlista bariera oświetliła wampira. Vokial postawił rękę do przodu - dotykając bariery, jednak szybko ją cofnął jakby porażony prądem.
- Bez sztuczek Vokial, pojedynek zakończony - szepnął Miron.
Mimo iż wampir próbował przebić barierę, nie wydostał się z niej.
|
24.11.2008
|
- Tak wam się tylko wydaje... - mruknął wampir i... zniknął.
- Przez to nie da się teleportować, coś jest nie tak. - powiedział Erick.
- Masz rację. - powiedział Vokial już za jego plecami i jednym uderzeniem laski zwalił obydwóch na piach.
- Tym razem nie będę już taki miły. - mruknął, obwiązał ich magicznymi linami, później cierniem przywiązał ich do drzewa, wyczarował małą przepaść z kolcami na dole i rzucił wszystkie czary uniemożliwiające ruch jakie tylko znał, a znał ich bardzo dużo.
- Jeśli się wydostaniecie, przebija was kolce, jesteście w potrzasku... - powiedział Vokial do przerażonych magów.
|
24.11.2008
|
Miron, który znał się dobrze na transmutacji rzeczy, zaśmiał się :
- Myślisz, że kolce nas powstrzymają ? - spytał i nie czekają na odpowiedź, mruknął coś niewyraźnie. Po kilku sekundach kolce dziwnie zwiotczały - były gumowe. Widzowie pojedynku zaczęli się śmiać z niby kolców Vokiala. Bez przeszkód dwaj magowie wydostali się z liny teraz postanowili rozprawić się z wampirem raz na zawsze.
|
24.11.2008
|
- No dobra kolego, koniec żartów.- rzekł półelf do Vokiala. Wciąż lekko krwawiąc postanowił rozwiązać to metodą swoich przodków. Podbiegł do Vokiala, zrobił unik przed jego sztyletem i z gardy w brzuch wampirowi. Vokiala zaś pięść skierował w twarz Mirona. Bard głośno splunął na trawę krwią i zdzielił Vokiala przez szyję i kopniakiem posłał nieprzytomnego wąpierza do dziury z gumowymi kolcami.
- Kto pod kim dołki kopię..
- Ten sam w nie wpada - dokończył wesoło Erick...
|
24.11.2008
|
//" Nie wygram jeśli będę walczył sam" - pomyślał Vokial leżąc w dole. Wstał i teleportował się na górę.
- Dobra panowie teraz nie będę się z wami bawić. - mruknął wampir. Mruknął coś a dookoła z ziemi zaczęły wychodzić szkielety. Mirona i Ericka chwyciły za kostki, przewróciły i zrobiły im kaftan bezpieczeństwa z kości.
- Nigdy nie zadzierajcie z Nekromantą. - mruknął Vokial i uderzył laską Mirona, który stracił przytomność.
- Uwolnijcie Ericka. - mruknął wampir. Elf trochę zagubiony w tym wszystkim wstał i przygotował się do walki.
- Atakuj pierwszy. - mruknął Erick.
- Jak sobie chcesz... - odpowiedział Vokial i stał w miejscu dalej.
- Co? Zaniemówiłeś? - powiedział trochę rozbawiony Elf.
- Oglądnij się. - powiedział tylko wampir. Erick odwrócił się i zobaczył dwumetrowego kolosa zbudowanego z kości beż ładu i składu.
- Myślisz że mnie tym pokonasz. - mruknął Elf i spróbował przebić laską umarlaka. Jednak jego laska przeszła przez niego na wylot bez żadnego problemu.
- Co jest? - mruknął Erick i zaczął próbować wyciągnąć laskę. Tak jednak utkwiła w ciele nieumarłego. Ten zamachnął się powoli, ale Erick zrobił unik. Już bez laski Erick zaczął szturmować ciało potwora, ale każde zaklęcie przelatywało przez niego. Vokial w tym czasie wyczarował sobie krzesło i zaczął oglądać widowisko. Spojrzał na Mirona. Ten dalej leżał nie obudziwszy się. "Jak tak dalej pójdzie, kolos wygra bez mojej pomocy."// - pomyślał i rozsiadł się wygodniej.
|