Jesteś na 1 stronie. Przejdź do: 1 2
Faramir

2003-05-11 13:27

Mała uwaga, to opowiadanie, można traktować jako kontynuację "Starej siły" jednakże jedyne co je łączy, to postać głównego, złego bohatera, i świat. Ale należy zauważyć, że ten świat jest przedstawiowny po kilku tysiąćach lat, od czasu, zakończenia historii "Starej siły". Dlatego podchodźcie do tego jako do nowego dzieła.

Jeszcze jedna sprawa: brak chronologiczności zamierzony ;).

Farmerus

2003-05-11 15:42

Pisam zanim zapomnę:

Jeden raport mówi o wyroku śmierci na jeńca 752/b, drógi mówi, że umarł on podczas tortur...
Gdzie jest prawda?

Wracam do czytania...

Czy kapitan Gildoy zna z imienia wszystkich żołnierzy ?!?

Żołnierze trochę za bardzo marudzą i za mało wiedzą... Przeca to chyba nie żółtodzioby, coś tam o rynsztunkach i atakach wiedzieć powinni :-).

"I, kiedy już wojska zbliżyły się dość blisko stoicy, zza murów wyleciała pojedyncza strzała. " - od razu mi się TTT przypomniało :-). Heh...

"- Co to ma, do kurwy wędrowniczki, znaczyć?!" - heh...

Pułkownik jest wyższym stopniem niż kapitan (więc nie powinien Gildoy'owi raportować, ale rozkazywać :-)). Tak w ogóle, to kapitan jest stosunkowo nisko w hierarchii oficerów... Za nisko, aby dowodzić tak wielka armią. W koncu po coś są te tabuny majorów, pułkowników i generałów, stojących ponad kapitanem.
Radzę zamienić pułkownika na porucznika, jełśi juz Gildoy ma być kapitanem.

Wciąż czytam...:-)

I skończyłem.

Błędów, poza dosłonie kilkoma literówkami i może paroma niegramatycznościami w sumie nie ma. To cieszy.

Fabuła ciekawa, ale chaotycznie przedstawiona. I tak na prawdę, nie ma bohatera.
Ex-Zły-Bóg, jest za mało straszny. W Starej sile, jakoś lepiej ukazałeś jego potęgę i niebezpieczeństwo jakie przedstawia swą osoba dla świata. Tutaj zdaje się być jedynie słabiuśkim człeczyną...
...aż nagle samym spojrzeniem przeraża Gildoy'a. Zbyt duży przeskok.

Dlaczego umarlaków było tak niewielu ( 7 000 )?Domyślam się, że Ex-Zły-Bóg wskrzeszał ich z pokonanych i zabitych ludzi - w takim razie powinny być ich całe masy.

Jakoś nie przemawia do mnie dobra wola Ex-ZłegoBoga, chcącego dać miejsce do życia umarlakom. No i jeszcze to, że one są myślące. Conajmniej 2 razy przedstawiałeś ich dokładnie, ze szczegółami, jako tępe, bezmyślne maszyny do zabijania, a tu nagle okazują się czułę i myślące - wiem, zę to wymóg chęci szokowania, ale troszkę przesadziłeś.

Pomysł z Dobrym-Bogiem-Okazujacym-Się-Kłamliwym-Hamem-:-D zaskakujący i ciekawy. Przyznaję, zem się tego odwrócenia ról nie spodziewał. Ale ponownie naskrobię, że to chyba lekka przesada (zauważam w tym odobieństwo do Syna Złodzieja).

Klimat i nastrój dobre.
Czyta się bardzo przyjemnie.
Mimo mych narzekań, dzieło jest na prawdę wartościowe.

Z oceną chyba poczekam...
Muszę sobie ja przemyśleć i przeczytać część 2-gą ponownie (teraz grał mi TV za plecami i nie mogłem się skupić).

Roboczo wystawiam: 4+ (plus duży)

Ale zaznaczam i ostrzegam, ze ocena moze bez ostrzeżenia sie zmienić... (ale wątpię, zeby przekroczyłą przedział ).

Pozdrawiam

Faramir (2003-05-11):
prawda jest i tu, i tu! Wydano na niego wyrok śmierci, ale zanim go wykonano umarł.

Racja, wezmę i wywalę zwracanie się po imeniu do Martelusa - w sumie to chciałem to już przedtem zrobić;)

No cóż, weź pod uwagę, że tamci żołnierze praktycznie przez długi czas nie mieli z kim wojować! Zauważ, że swe siły połączyły narody, które ze sobą nie toczyły wojen. Mieszkały sobie spokojnie blisko siebie ;). Więc troszkę się tamci nie znali ;). Z bardzo rzadko toczyli tylko jakies malutenieczkie wojenki, jakieś rozprawy ze zbójami...

Pytanie: czy to dobrze, że przypomniało ci się TTT, czy źle?:)

cytat: "- Co to ma, do kurwy wędrowniczki, znaczyć?!" - heh...

Poczytaj sobie "Achaję" to nie będziesz mi tu 'hehać' :)

Wiem, że pułkownik jest wyższy stopniem od kapitana! Tak miało ybć, tylko chyba to za mało zaakcentowałem, chodzi o to, że pułkownik zgadza się przyjmować rozkazy od niższego stopniem, gdyż zna jego przydatność na wojnie. Muszę trochę ten fragment przebudować by było to lepiej widoczne.

Ufff... dobrze, że czytanie na głos przyniosło efekty i, jak mówisz, nie ma wielu literówek:)

Zgadza się, nie ma głównego bohatera. I tak miało być! Nie istnieje tutaj heros, który pokonuje tabuny wrogów i zwycięża. Że tak powiem, moi bohaterowie są bardziej ludzcy, od zwyczajnych bohaterów. Albo jeszcze inaczej, moi bohaterowie to zwyczajni ludzie. Tak miało być!

A że Vant'hrow nie wydaje ci się straszny... spójrz w sumie to też chciałem by tak było, miał wydawać się bardziej człowieczy, jak sam powiedziałeś, wydaje się słabiuśkim człeczyną. Czyli udało mi się! Zauważ, że jest on słabszy niż w wydarzeniach opisanych w SS ;).

A spojrzeniem miał przerazić Gildoya. Nie przeraziłbyś się, gdyby spojrzał na ciebie taki posępny ktoś, który dopiero co wymordował 50 ludzi? Ot, tak sobie. Poza tym, dla niego nie było już nic ważne, gdyż pozwolił by umarły "jego dzieci" jak sam je nazywa.

Niby powinny być całe masy trupów, ale - jak może zauważyłeś - był taki fragment w bitwie nad morzem. Tam całkiem nieźle sobie radzili barbarzyńcy w walce z trupami. Co prawda przegrali barbarzyńcy, ale skutecznie "unieruchomili" ;) na zawsze wielu przeciwników. Biorąc pod uwagę to, że działo się tak często (barbarzyńcy nie byli słabym narodem!) można powiedzieć, że Vant'hrow wygrał tą wojnę, ale okupił ją wieloma stratami.

Tak, podkreślałem to, że umarlaki są tępe, bezmyślne i tak dalej, zgadza się. Ale spójrz na to opowiadanie innym wzrokiem. Spójrz na nie jak na powieść propagandową, powstałą po wydarzeniach tu opisanych. Czytałeś "Rok 1984"? Właśnie o to mi chodziło... Zresztą są do tego aluzje ;).

Czemu niby przesada, że dobry bóg okazał się złym? Co w tym takiego "przesadnego"?

Jakby co, miłego powtórnego czytania w spokoju! ;)

Ururam Tururam

2003-05-11 15:49

Rozdz 1:

1) "Muszę, muszę, muszę!" Kojarzy mi się nieco... wychodkowo.

2) "Jedna dziwna, rozmazana forma, druga." Przydały się wielokropek, albo dwa. Inaczej nie jest zbyt czytelne.

3) "jakby jakaś siłą wywierała na niego wpływ". Siła nie wywiera wpływu. Siła działa.

4) Wyciskanie siódmych potów z bezcielesnej postaci?

5) "Muszę, dla nich". Taaak, "ja muszę, tam na mnie czekają / i upadł w ostatnim krwotoku / i skonał. I wrócił do kraju". Hehehe, osadnicy starszego pokolenia wiedzą, co to jest. ;-)

Na razie tyle zdążyłem przeczytać, za resztę się wezmę później... Nieco za wcześnie na ocenę.
Za pierwszy rozdział nieoficjalne (niewystawione) trzy i pół.

Faramir (2003-05-11):
ad.1. Hmmm... cóż, sam miałem wątpliwości, gdy pisałem o tym "musieniu" ;) i wiedziałem, że brzmi to źle, ale jednoczesnie nie mam pojęcia jak mógłbym to zmienić! Może jakieś wskazówki? Bo jeśli sa takie skojarzenia, to bardz, bardzo, ale to bardzo źle :(.

ad.2. No... w... sumie... to... racja!... Zrobię... kilka... więcej... "..." ... ;) ...

ad.3. Czyjaś wola może być?

ad.4. ups... no rzeczywiście, niezła pomyłka! W sumie zmieniłem, a i jak sądzę nie wystarczyłyby Tobie wyjaśnienia, że to przenośnia jakowaś? Tak czy inaczej, zmienione!

ad.5. Miło, że udało mi się wywołać uśmiech na Twjej twarzy ;). Co prawda niezamerzony, ale zawsze coś! ;)

Ufff... zobaczymy co dalej, a mam nadzieję, że będzie lepiej!

Farmerus

2003-05-11 18:14

Jeśli chodzi o TTT - ani dobrze, ani źle. Poprostu mi się skojarzyło :-). Nic poza tym.

Co do przekleństwa, poprostu "podobało mi się" to wyrazenie (dokładniej edrowniczka). Ale radziłbym Ci zmienic ją (wędrow...) na coś innego, bo brzmi zbyt niepoważnie. Są inne, lepsze, "twardsze", ;epiej pasujace do sytuacji przekleństwa. Chodźby "do k*** nędzy", czy "do ciężkiej cholery" (no to może cieżke nie jest, ale brzmi lepiej niż wędrowniczka :-)). Chyba, że taki był Twój zamiar. Ogólnie, nie chciałem narzekać na przekleństwo, ale zaznaczyć, ze wędrowniczka mnie zakoczyła i urzekła :-).

Za pułkowników przepraszam w takim razie :-).

No przeraziłby. Racja... Ale w porónaniu do pierwszej części, to słabiuśko mu to straszenie szło. Ale skoro taki był Twój zamiar... :-D.

Niestety "Roku 1984" Orwell'a (tak się to pisze?) nie czytałem, może dlatego nie uchwyciłem tego, co chciałeś przedstawić.

Przesada... W takim sensie, że Bóg wcale nie musiał ingerować w to, jak zapamietają Złego ludzie. Oni i tak uznawali go za zło (tak jak i jego truposze). Więc niepotrzebnym wydaje mi się, akcentowanie szarości (tego, że nie jest "biały" = dobry) Boga.
Odcienie szarości podobają mi się bardzo w odniesieniu do ludzi, przy bogach jestem jednak skłonny zaakceptować skrajności (dobry i zły).
Co prawda to nie błąd, ale...
Sam nie wiem, po co narzekam.

I na koniec co do bohatera.
Nie chodziło mi o to, że brak mi tu super "herosa" man'a. Bardzo cieszy mnie to, że nie ma kogoś takiego, bo tego nie cierpię. Mi chodziło o to, ze nie ma głównego bohatera, kogoś, kto jest z czytelnikeim od początku, do końca.
I nie mówiłem o tym, jak o błedzie. Poprostu stwierdzalem fakt. Taki wybrałeś sposób przedstawienia owej historii (a płytcy, epizodyczni prawie, króko występujący bohaterowie są tego nieuniknonym następstwem).
Jednak powtarzam. Nie uznaje tego za błąd i fakt ten ani trochę nie wpływa na moja ocenę.

Hmmm...
to chyba na tyle.
Jełśi coś sobie jeszcze przypomnę, dam znać :-).

Pozdrawiam

Faramir (2003-05-11):
TTT... czyli sprawa wyjaśniona, jeśli skojarzenie, to nic!:)

Hmm... co do pani luźnych obyczajów zainteresowanej wędrówkami ;) to po prostu nie mogłem się powstrzymać, by tego nie napisać ;). Po prostu musiałem to wykorzystać i tyle! Nie zmienię na pewno, a jeśli uśmiechnąłeś się, to miłe! W sumie to miało to choć trochę bawić. Bo i jest tutaj jeszcze kilka, mam nadzieję, momentów, które mogą wywołać uśmiech na twarzy, a nie psują klimatu. Tak czy inaczej, dzięki! Przy okazji zastrzegam, wędrowniczka nie ma nic wspólnego z "Wędrowcem" (by UT)! :)

Za pułkownika nie przepraszaj, to po prostu ja źle zaakcentowałem cała sytuację!

Tak, zauważ, że przedstwiłem tutaj Vant'hrowa dużo bardziej łagodnie. Dlaczego? By potem nikt mi nie mówił, że to była jakąś krwiożercza bestia ;) i nie miał wątów do tego, że to, w sumie, bardziej pozytywna, niż się wydawało. Poza tym, spędził on mnóstwo czasu poza swym ciałem, osłabiony, bez dawnej siły. Stracił trochę swą potęgę, a zarazem i coś ze swej drapieżności. Zawsze łatwiej jest być agresywnym, gdy jest się silniejszym.

Szkoda, że nie czytałeś "roku 1984" - naprawdę genialna książka, moim zdaniem. A jeśli nie czytałeś, to spróbuję trochę wyjaśnić moje motywy zbrodni ;). Spójrz, większa część tego opowiadania jest widziana oczami, a to barbarzyńcy, a to kapitana Gildoya, a to Martelusa... Wszyscy oni uważają Vant'hrowa za postać negatywną, za wcielenie zła. A nawet jeśli nie znali Vant'hrowa, czy nawet o nim nie słyszeli, to truposze uważali za zło wcielone. Głowna część opowieści jest pokazywany z ich perspektywy. A wiadomo, że opis jakiegoś zdarzenia przez różne osoby, jest różny od rzeczywistości. Tymbardziej, jeśli czegoś nienawidziny - wtedy nasze słowa są dodatkowo "kolorowane" - dodajemy rzeczy, które często wcale nie miały miejsca - wiesz chyba o co mi chodzi? Właśnie, tak wygląda większa część opowieści, może i lepiej by to było uchwycone jakby narrator był w pierwszej osobie, ale ja nie lubiię tak pisać, tak czy inaczej, miałem nadzieję, że będzie uchwycone to, że to opowiadanie jest z perspektywy jakieś danej osoby.

Dopiero pod koniec jest pokazane "prawda". Dopiero tam widzimy świat taki, jakim jest. A może i tam ktoś go trochę ubarwił?

Tak czy inaczej to chciałem osiągnąc, napisać opowieść, która ukazuje, że "przeszłość jest w rękach tego, który kontroluje teraźniejszość" (cytat z pamięci, "Rok 1984".) Ale chyba mi się nie udało ;(.

trochę się rozpisałem (w Twoim stylu Farm ;) ) a jeszcze na wszystko nie odpowiedziałem.

Z samego tekstu, rzeczywiście wynika, że ingerencja Boga nie była potrzebna by ukazać, że Vant'hrow jest zły. Tak, z tekstu to nie wynika, ale z tego co działo się naprawdę? Poza tym, jak wyobrażasz sobie końcówkę, bym w inny, równie ciekawy ;), sposób podał to jak wyglądała prawda z tymi Bogami? Tak było najłatwiej i, chyba, najbardziej efektownie.

I teraz tak, wspmniałeś o tym, że nie ma bohatera od początku, do końca... Tu cię mam! Jest taki jeden... a jaki? Hmmm... to takie proste w sumie ;). Choć wiem, że Tobie nie o takiego bohatera chodziło. Ale cóż, jeden taki jest, spróbujesz zgadnąć?

A że taki sposób wybrałem... cóż, trzeba być oryginalnym, nie można przecież wszystkim serwować opowieści, gdzie bohater jest ciągle jeden i niezmienny. Ja osobiście dość lubię takie opowieści, gdzie bohaterowie zmieniają się i nie można być pewnym niczyjego życia...

No i cóż, jakby co, komentuj dalej! Tylko w nowym komentarzu, proszę:). Bo z tego co pamiętam lubisz czasami pisać całkiem sporo takich dwóch słów w nawiasie: "dodane później" :). Nie żebym się czepiał, ale ja wolę jak taka dyskusja toczy się post za postem - jest bardziej czytelna! :)

Jakby co, kontynuujmy tą dysputę, lubię wgłębiaać się we własne dzieła ;).

Mat Pierwszy

2003-05-11 19:05

No więc tak, po pierwsze: mógłbyś sprawdzić w Wordzie, u mnie pokazało braki w przecinkach. Po drugie brak jakich kolwiek powiązań z "Starą siłą", jakieś wspomnienia czy coś w tym stylu. Po trzecie, co tak odrzuciło Van(jak mu tam było) od stworzeń szkieletowych, bo przerzucił się na jakiś zombi. Po czwarte daję pięć.

Faramir (2003-05-11):
No to tak, to! ;)

Po pierwsze: nie sprawdzam przecinków w Wordzie!!! Ten program się do tego zupełnie nie nadaje! Wolę już samemu je wstawiać niż polegać na Wordzie... A kysz! ;)

Po drugie: Tak, wiem. Ale uznałem, że jako "normalny" sequel "Starej siły", opowiadanie spotkało by się z mniejszą aprobatą. Wolałem być oryginalny, a poza tym, tak mi było łatwiej, bo na coś takiego miałem ciekawy pomysł. A poza tym, to już w założeniach nie chciałem kontynuować w ten sposób "Starej siły", gdyż tamto opowiadanie jest ładnie zamkniętą całością, nie trzeba dodawać do niego niczego, gdyż nie widzę takiej potrzeby. Wysunąłbym nawet uwagę, że mogło by to trochę popsuć klimat SS1 ;), gdybym zrobił więćej odnośników. A tak, nie jest chyba źle! Ale pokręciłem :)

Po trzecie: to proste, pomyśl, żeby stworzyć takie szkielety trzebaby oskalpować całe ciało :D a po co robić sobie jakiś większy trud? (to taka robocza koncepcja ;) )

Po czwarte: Dziękuję! Ocenka bardzo mej duszy to bliska! Serdecznie dziękuję!

Morgul

2003-05-12 04:52

Podobalo mi sie to opowiadanie, po przeczytaniu pierwszych dwoch zdan, doszedlem do wniosku iz nie da sie tego czytac na sucho... wlaczylem odpowiednia, klimatyczna muzyke. Bylo o niebo lepiej :)Postac maga samobojcy o slabej psychice troche mi nieprzypasowala. Bog jak najbardziej ok, podobny do naszego ;) Mala liczebnosc zombi, tlumacze sobie tym, iz byla to niewielka wyspa, na ktorej byla pustynia, gory i inne takie malo ciekawe miejsca. Tak sobie ja wyobrazilem. Co za tym idzie niewiele osad, moze jedno miasto... myle sie?
Pezejecie wladzy przez kapitana bylo conajmniej dziwne, dal w pysk generalowi i tyle, zero konsekwencji i jakichs przykrych dla niego zdarzen. W takiej armii to tymbardziej dziwne, zlepku ludzi/krasnoludow i goblinow. Przychodzi sobie jakis tam podrzedny kapitan i wszyscy go sluchaja. Dziwne, ale do przyjeecia (jak sie odpowiednio przymrozy oko:P)
Z rzeczy ktore mi jakos przeszkadzaja i ktore zapamietalem:
Pierwsze zdanie w drugim rozdziale, za dlugie i za ciezkie. Poczatek jest szczegolnie trudno przyswajalny: "Rozdzierający krzyk mieszał się z kakofonią jaką tworzył, pochłaniający z zabójczą skutecznością strzechy chat ogień..." Przynajmniej mi sie ciezko czyta takie zdania. Kilka ich tam takich bylo, ale to mi zapadlo w pamieci.
Jedna literowka..."lutrowałł" - mialo byc chyba lustrowal?
Hmm reszta mi jakos wypadla z glowy :) A nie chce mi sie drugi raz wszystkiego przegladac, juz swit i czas sie klasc spac. Podsumowujac, ocena 4+
Wacham sie nad piateczka, przespie sie i jutro podejme decyzje.

Ururam Tururam

2003-05-12 11:47

Rozdział 2:

1) Pierwszy akapit - sam w sobie jest kakofoniczny, ale może to celowe?

2) "wyżynały niczemu winnych" - wyrzynały; zwrot 'niczemu winnych' lekko niezręczny.

3) "strach wymalowany w oczach" hmmm, a głupota wypisana na zębach ;-)

4) "Miał plan. Obojętnie co zrobić, byleby uciec." Ambitne plany!

5) "niemiłych towarzyszy" W porównaniu z poprzednim opisem, "niemiły" to dość słabe określenie.

6) Jak bohater oberwał w głowe to i akapit zrobił się mętny, tak że nie wiedomo, kto sie w kogo mętnie wpatrywał.

7) "Nikt nie chciał tutaj zapraszać goblina. Nikt nie mógł sobie pozwolić, by jego potęga nie zaangażowała się w tą wojnę" - czy jedno drugiemu nie przeczy?

8) "Troje osób" - niegramatyczne.

9) "Jeszcze przed zmrokiem nie było żadnego żywego stworzenia w okolicy." - Znowu zgrzyta.

10) "dusza została rozdzielona z ciałem" - raczej "od ciała".

11) Trudno dociec, gdzie się kończy o flocie, a zaczyna o statkach...

12) Rozważania maga sprawiają wrażenie ciężkiej schizofrenii.

13) "Przywitała go zatroskana twarz" - jak to miło ze strony twarzy!

14) "chaotycznie, bez żadnego ładu i odgórnie ustalonego porządku. Osada nie miała szans, by przetrwać taki atak." - Jasne. Ataki prowadzone w zwartej kolumnie, szyku bojowym, etc. odparłaby z łatwością.

15) "mocno naruszona struktura masztu ? uległa kompletnemu zniszczeniu" Hę? Acha, maszt im złamało...

Ufff. Dobrnąłem do końca rozdziału. Jakoś nie mam siły czytać dalej. Może innym razem? Tu wspomnę tylko delikatnie o tym, że wielu pomniejszych błędów ortograficznych, gramatycznych i stylistycznych w tym komentarzu nie wypunktowałem. Ale nie znaczy to, że ich nie ma. Możnaby nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie, jest ich sporo!

Grenadier

2003-05-12 12:54

Pora chyba na mnie...
PART 1
1. odmęty formy - to jakiś koślawe. Zestawienie tych dwóch wyrazów budzi mój protest, bo nie ma czegoś takiego.

2. "Przedzierał się dalej przez cień, który teraz przybrał bardziej realne kształty. Czarny, twardy, wciąż martwy." - kto? On czy cień? Bo czarny twardy może dotyczyć obu przypadków.

3. "Cały czas czuł jak igiełki bólu znaczą jego ciało." - tu mam wątpliwość. Z pierwszych zdan wywnioskowałem, że on trup, więc jakie ciało, jaki ból?

4. "leżącym na dużym, wykonanym z kruczoczarnego kamienia, ołtarza," - chyba wiadomo...

PART 2

5. słowo "ogień' powinno być wcześniej w pierwszym zdaniu, bo teraz jest tak, że czytelnik najpierw ma wrażenie, że to krzyk tworzył kakofonię (co oczywiście jest możliwe, ale nie o to Ci przecież chodzi)

6. "Mijał poszczególne, zniszczone, puste już teraz ulice." słowo poszczególne tu nie pasuje. Wspomnień nie opowiada się w tonie urzędniczego raportu (czegoś się musze czepiać co nie?) ;)

7. "Wiedział, że w tej chwili nie żyje już prawie nikt, a reszta przeciwników męczy się z niedobitkami, które mężnie stawiają czoło w ostatecznej walce, która z góry skazana była na klęskę." - aleś pan wymyslił zdanie wielokrotnie złożon z oczywiśtości. Desperację warto by inaczej opisać. A jeśli już to brak w tym zdaniu słow wprowadzających większe emocje, bo jest suche jak ciała tych umralaków. Zwłaszcza nie podoba mi się zwrot "ostateczna walka"...

8. "i dla każde był wielkim zaszczytem." - datzklir

9. "Ważne jest to, że w ostatnich chwilach roztoczy się nad nimi poczucie dobrze spełnionego obowiązku i niesplamionego honoru." - sorki, ale tu juz bariera grafomaństwa padła - pomijam juz fakt, że poczucie się nie roztacza, tak samo jak nie może się roztoczyć miłość ani strach...

10. "Na tego kogoś - młodzieńca, na oko dwudziestolatka o jasnej, lekko żółtawej cerze wskazującej obce pochodzenie, brązowawo-rudawe włosy luźnymi kosmykami opadały na czoło, spod którego para zielonych oczu, mętnie wpatrywała się w barbarzyńcę." - to powinny byc dwa zdania. Złamany jest rytm i osoba.

11. Poza tym nie rozumiem. Ten facet spadł mu na łep?

12. "W wielkim pomieszczeniu" - to już nie jest pomieszczenie. Coś na tysiąc chłopa to hala, katedra, bazylika, kolosełum, ale nie pomieszczenie, bo sugeruje izbę ewentułel komnatę w zamku.

13. "jakby przygryzał zęby." - spojrzał oczyma, powąchał nocem, usłyszał uszami i tak dalej. Zębów się nie przygryza.

14. "wymaszerował ku wyjściu." - skoro jeszcze doń nie dotarł, to pomaszerował.

15. "Zalejemy tą ich cholerną pustynię i zniszczymy ten pomiot!" - proponuję nawadnianie. Najlepszy sposób na pustynie...

16. "przez ostatni czas nie czuł niczego. Zupełnie. Otaczało go tylko uczucie tego, iż nie istnieje." czyli cos jednak czuł. Ja bym napisał, że "wiedzieł tylko to, że nie istnieje". Poza tym jednak istniał - cogito ergo sum...

17. "Słońce chyliło się ku upadkowi." - takie zwroty będę oznaczał "GR". Bynajmniej nie od "Grenadier"...

18. " mógł pomieścić niecałe cztery setki żołnierzy." - lekkie przegięcie. 400 żołnierzy żaden ze znanych w historii żaglowców nie mógł pomieścić, bo takich okrętów nie da się zdubowac technologią drewnianą.

19. "Therothr uważnie wpatrywał się w firmament, po którym czarny płaszcz wznosił się, a następnie rozpraszał go wiatr." - GR

20. "na znak zapowiedzi" - zapowiedź jest znakiem...

O pozostałych dwóch kawałkach wypowiem się później wraz z podsumowaniem całości...

Ururam Tururam

2003-05-12 17:37

No to...
Rozdział 3:

1) "Jedynym wytłumaczeniem jest to, iż musi być to szpieg" - Tak! Jak wiadomo od lat, szpiegów poznaje się po złotawym zabarwieniu skóry. To na pewno był szpieg... Albo... Albo coś takiego.

2) "ciemności go otaczające będące zapewne wynikiem tego, że nad światem panowała noc" - Hmmm, gdzieś jakbym eksperymentującego czarodzieja w tym zdaniu słyszał.

3) "Wojska Sprzymierzonych Armii bez problemu posuwały się naprzód ? w kierunku dawnej stolicy tej krainy, gdzie wróg zgromadził, jak donoszą zwiadowcy, znaczne siły." - Coś czasy Ci się poplątały.

4) Dalszy ciąg tego podrozdzialiku napisany jest niezbyt zrozumiale.

5) "wiadomości o rzekomych spektakularnych zwycięstwach, zupełnym załamaniu obrony przeciwnika i przepełnionym dumą i chwałą marszu wprost na ostatni bastion wroga, wybijając przy okazji niedobitki wrogów." - Logika! Gramatyka!! Wyć się chce!!!

6) "Widział równy okrąg tych bladych punkcików, walczących o utrzymanie się z nocą, okalających gród przeciwnika." - Długo walczyłem, by nie użyć tego wyrazu, ale skoro uprzedził mnie Grenadier... Sprubuje delikatnie: Jak nazywa się autor dziesieciotomowej powieści z życia niemieckiej arystokracji? Graffoman.

7) "Wojska Zjednoczonych Królestw maszerowały przed siebie ? w kierunku, który pokazali zwiadowcy ? jedynego skupiska wrogiej armii." - Jak juz na bakier z gramatyką to do końca...

8) "na nikłe punkciki gwiazd, które ledwo było widać z tej ogarniętej ponurą ciemnością krainy" - Ciekawa to ciemność, co gwiazdy zasłania!

9) Jakoś tak bez ikry klnie ten kapitan.

10) "Armii Zjednoczonych Prowincji" - to w końcu królestw czy prowincji?

11) "bębny, które powoli całkowicie przejęły inicjatywę w tej, noszącej zwycięskie zmazy, muzyce" - Zwycięskie zmazy?

12) "zza murów wyleciała pojedyncza strzała. Trafiła wprost na stojącego w pierwszym szeregu pikiniera" - Włądcy Pierścieni się naoglądał czy Potopu naczytał?

13) Co to za dupki były w tym sztabie? Każdy dowódca ma kilka planów w odwodzie...

14) Ci co przejęli dowodzenie po nich nie lepsi.

15) "Niektóre wznieciły kolejny pożar." - A niektóre nie.

16) Przemyslenia Vant?hrow-a dość żałosne. Zabić trupa no też mi pomysł?! Brakuje tylko okrzyku "Niech żyje śmierć!"

17) A skoro Van to taki paker, co oddziały od razu wsysał to czemu nie walczył osobiście? Pozabijałby troche wrogich armii, zmartwiaczył i miałby zwycięstwo w kieszeni. Nieudacznik jakiś.

Uff... Koniec trzeciego rozdziału. Opis bitwy jakoś ratuje podupadającą całość.

Epilog:

1) Czemu "na ironię"?

2) "Nagle Bóg skrócił swą niebiańską wędrówkę" - To miała byc dłuższa?

3) A na koniec serwujesz znowu coś, co hadżdżi trafnie określił "pseudofilozofią". Raz dwa trzy, dobry ty. Oj dana dana, nie ma szatana. Jakiego żeś mnie Panie Boże stworzył takiego ta mnie masz. To już naprawdę nie dało się wymyslić czegoś innego od tego, co już raz nie sprawdziło się (w Synu Złodzieja)?...

Reasumując - to zdecydowanie najsłabsze Twoje opowiadanie jak dotąd Faramirze. Radzę:

1) Więcej przygody.
2) Mniej mędrkowania. (Sorry za to słowo...)
3) "Odpopwiednie dać rzeczy słowo" - wiele opisów jest kwiecistych tam, gdzie byc niepowinny i śmiesznawych tam, gdzie lepsze byłyby patetyczne.
4) Nie gwałcić stylistyki i gramatyki.
I przede wszystkim:
5) Nie publikować zbyt wcześnie.

Faramir

2003-05-12 19:02

Odpowie nowym komentarzem, bo nie chce mi się wręcz odpowiadać pod wypowiedzią. Poza tym, tak będzie to chyba nawet lepiej wyglądać...

Heh...

Ależeście mnie zbrechtali! ;)

Teraz to już mam poważne wątpliwości, czyby czasem tego nie porzucić! Zależy mi na tym, by wszystkie me opowieści trzymały jakiś, w miarę niezły poziom... A z tego co widzę, to z tą opowieścią będzie trudno... ehhh... szkoda trochę mi jej, bo wiele czasu na nią poświęciłem, ale koniec końców ważniejsza jest dla mnie jakość. Heh... I przynajmniej mam nauczkę na później - mnie jednak nie wychodzi na dobre publikacja całej opowieści za jednym zamachem, lepiej będzie jak powrócę do dawnego sposobu, tj. pisania odcinkami i od razu publikowania.

Poniższe opinie mnie do tego przekonały, ehhh...

No cóż no... przyznać muszę, że głównie zaważyło na tym zdanie UT (które nota bene, bardzo sobie cenię) a słysząc z jego ust taką krytykę poważnie zwątpiłem czy praca, którą wykonałem przez ostatnie półtora miesiąca miała większy sens...

Ehhh...

Muszę to poważnie przemyśleć i być może się okaże, że to dzieło będzie już niedługo anonimowe ;).

Nie wiem czy czasem zbytnio surowy nie jestem, ale cóż, nie chce mieć jakowejść zmazy na moim "pisarskim" koncie ;). Choć wiem, że nie wymażę tej opowieści z mego życiorysu, to jednak...

Dobra, za bardzo się rozpisałem, albo porzucę, albo nie, jeszcze nie wiem, a tymczasem dziękuję za opinię! Przydzadzą się...
Na przyszłość...
Oby...
ehhhh....

Jeszcze jedno może zaważyć, że to porzucę - nie chce być uważany ze grafomana ;).

Ururam Tururam (2003-05-13):
Średnią ma mimo wszystko dobrą.
A ja napisałem miażdżącą krytykę wskazującą może na 1-2, ale wystawiłem 3.
Może lepiej nie porzucać?

Jesteś na 1 stronie. Przejdź do: 1 2