Jesteś na 2 stronie. Przejdź do: 1 2
marred

2003-05-15 17:56

Prolog - ocena dobra - W sumie ciekawy, wprowadzajacy nastorj tajemniczosci, ale czegos mi w nim zabraklo

Rodzial pierwszy - ocena mierna - Po pierwsze, za duzo gwiazdek. Nie znosze skakania ze sceny do sceny tak, ze sie nie mozna polapac. Po drugie jakis nie zrozumialy dla mnie ten rozdzial

Rodzial drugi - ocena bardzo dobra - Przeciwienstwo pierwszego rozdzialu. Byly tutaj rozne formy, poza proza pojawily sie raporty, nawet krociotka pioseneczka. Skupialo sie na jednym wydarzeniu, nie bylo skakania ze sceny do sceny.

Epilog - ocena bardzo dobra - Ciekawie pokazana rozmowa z Bogiem. Wcale nie poprzez modlitwe, a normalna rozmowe. I wreszcie sie doczekalem czegos z tego tytulu ;)

Calosc - ocena dobra - jakbys doprawcowal ten pierwszy rodzial bylaby piateczka, a tak...

Faramir (2003-05-16):
Cholerka!

Toś mi bidey napytał, bo ja już to porzucać chcę;)

Poczekam jednak jeszcze na dalszy rozwój wypadków...

Choć już i tak za wiele sobie po tym opowiadaniu nie obiecuje...

Ot, po prostu mi się nie udało!...

hadżdżi Dawud az Gossarah

2003-05-20 13:09

Podobno moje komentarze zaskakują.
Tym razem niczym nie zaskoczę.
Po prostu podpiszę się pod argumentami Grenadiera i Ururama Tururama.
Ocena (naciągana) dostateczna.

Faramir (2003-05-20):
to praktycznie zupełnie zadecydowało, że chcę to porzucić...

Farmerus

2003-05-27 10:22

Jak obiecałem tak i zrobiłem.

Jednak przeczyatanie na nowo dwóch pierwszych rozdziałów (tym razem w ciszy i spokoju) nie przyniosło oczekiwanych rezlutatów. Początkowo podejrzewałem, że niejaki chaos i "dziwność" owego fragmentu wynikały z mego rozkojarzena, ale...
...tak jednak nie było.

Ocenka więc pozostaje niezmieniona.

Pozdrawiam

P.S.
Nieporzucaj tego dzieła. W końcu złe nie jest, a wybitnym być nie musi :-).

Starless

2003-06-12 23:29

(Pierwsze Twoje dzieło jakie przeczytałem)

Przykro mi to pisać Faramirze, ale opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Fabuła, choć sprawia wrażenie dynamicznie się rozwijającej, posiada pewne uchybienia, które sprawiają, że opowieść bardzo powoli się rozkręca i jest nużąca. Szczątkowy opis głównych postaci uniemożliwił mi wyobrażenie ich sobie i wczucie się w ich położenie. Teksty w stylu: "Z pasożytem u boku" - zniechęcały mnie do dalszego czytania. Kiedy dotarłem do scen walki, czekał mnie kolejny zawód. Zostały one przedstawione w sposób bardzo powierzchowny i nierozbudowany. Dialogi też nie stoją na najwyższym poziomie. Rozmowy między barbarzyńcą a Rimarem nie określają, czy mamy do czynienia z duetem głupków czy myślicieli bo np. barbarzyńca raz zadaje głupie pytania, kiedy indziej zaś wygłasza filozoficzne stwierdzenia.(np. umysł rządzi światem)
Bohaterowie w sytuacjach ekstremalnych, kiedy wokół morduje się ludzi, wykonują nie zrozumiałe dla mnie czynności (przypominają sobie własne dzieciństwo, lub debatują nad np. zabraniem łódki czy nie i jaki to będzie miało wpływ na mordowanych (obok) mieszkańców osady.
To wszystko i kilka wyrazów i zwrotów "niefantastycznych" takich jak: "na oko", "na pierwszy rzut oka", "zjarane" itp. spowodowały, że nie mogę zaliczyć tego opowiadania do wyjątkowych i wystawiam ocenę: 3

Pozdrawiam CIę serdecznie i wybacz, że tak to odebrałem, ale nie mam zamiaru nikogo oszukiwać.

Faramir (2003-06-13):
Ano to nic, ja sam uwazam, toza moje najgorsze dzielo.

Jeszcze chwila i je porzuce :P

Raz, dwa, trzy... ;))

Aiwelosse

2003-08-29 00:27

Ode mnie dla Ciebie: cztery :)

Dużo już Ci o opowiadaniu pisąłem, szerokiej publiczności ocenę więc tylko pokrótce uargumentuję. Metodą plusów i minusów, co by było jeszcze bardziej pokrótce ;)

Plusy: zakończenie, które całkowicie zmienia wyraz opowiadania [lubimy takie chwyty :)], pomysł z raportami, oraz - las but not least - zdanie "A Bóg, jak na ironię, się pojawił." Dla mnie to po prostu perełka jest, coś co warto sobie nad łóżkiem powiesić. Fraza nagrody godna, jak pisał Pilch - i nagrodę Waść dostaniesz. :)

Minusy: wątek z barbarzyńca i jego kompanem [wiem, czemu się pojawił - ale pomysłu nie podzielam], oraz zbyt wielka liczba postaci - w końcu się co mniej inteligentny recenzen może w tych wszystkim bystrych stworzątkach pogubić. Co mu sę zresztą raz, wstyd przyznać, zdarzyło.

Podsumowując, postawiłbym trzy z dużym plusem. Aleś mnie urzekł. Czym?

"A Bóg, jak na ironię, się pojawił"

Miało być trzy plus, jest cztery plus. Bo fraza to zręczna i nagrody godna... :)

Eartless

2003-08-30 03:00

Może na początek powiem tylko tyle...
Jestem zdruzgotany po przeczytaniu tego opowiadania...

Gorzej nawet...

Ale przechodząc do konkretów:

1. Język jaki użyty jest w tym opowiadaniu jest dość źle dopasowany do całości. Jest tam za dużo potocznych wyrażeń, co o ile jest to wypowiedź jakiejś postaci jest rzecz jasna akceptowany, to co do narratora to raczej jest to wręcz zakazane i niewybaczalne!

2. Niektóre z wyrażeń zostały źle sformuowane i użyte... Może autor mi wyjaśni co ma oznaczać zwrot "zamaszysty krok", bo ja tego nie jestem w stanie pojąć... "zamaszyste ruchy" owszem, ale kroki? I co najgorsze jest to tylko jeden z wielu, oj wielu przykładów tego typu związków wyrazowych.

3. Często są pewne niedomuwienia... Urwania, które zamiast budzić nastrój ciekawości, tajemniczości działają wręcz przeciwnie i budzą jedynie nismak.

To tylko ogólnie samej oprawy stylistycznej. Widać, że autorowi brakuje ogłady słownej i kunsztu. Ale wszystko można nadrobić, więc życzę ci powodzenia przy tworzeniu kolejnych dzieł...

Teraz sprawa fabuły, która przyznam szczerze zwaliła mnie z nóg i rozśmieszyła do łez...

1. Mag samobójca był chyba numerem jeden... Nie wiem czemu się rzucił na skły. Bo zgodził się na wojnę? Jeśli to był jego powód to musiał być naprawdę wrażliwym człowiekiem. Moje pytanie wobec tego. Jakim cudem udało mu się stać taką ważną persona? Skoro kwestia wojny wzbudziła w nim brak sensu życia...

2. Ehh.... Te gobliny. Kochane, parszywe i śmierdzące. Przez ludzi tak znienawidzone, a jednak sojusznikami się stali? Mało tego. Nawet główną siła armii!

3. A postać elfa dowódcy mnie wogóle zdziwiła. Czemu nie przyłączył się do sojuszu? Też się bał o swoje sumienie? Chociaż patrząc na to od strony maga, to chyba dobrze zrobił, bo by się zabić przez to musiał :)

4. I największy szkopuł w fabule... Jakim cudem on armie zbierali skoro nawet nie wiedzieli po co i z kim walczą! Niewiedzieli, że nawet walczyć będą, bo tego się z czasem dowiadujemy z raportów! Bardzo naciągana sprawa jak dla mnie...

5. Jaki sens wogóle miała ta opowieść? Nawet bohater, którym był barbarzyńca i ten "cudzoziemiec" giną... I w tym momencie połowa opowiadania, które przeczytałem staje się niepotrzebna, bo osoba uważana przeze mnie za głównego bohatera, tak poprostu i nagle ginie.....
O zgrozo... A wracając do tego cudzoziemnca, to czemu się kopitan dziwił jego kolorowi skóry, skoro z goblinami razem miał zamiar wojować?

6. I najlepsze na koniec... Sam Bóg... Tak ten Bóg, zstąpił z nieba. Już sam pomysł użycia tejże persony woła o pomstę do... nieba:) Nie dość tego... Po rzezi kilkunastu tysięcy ludzi (mieszkańców barbarzyńskiej wyspy) nagle się orientuje co się dzieje i sam rozprawia się z głównym złym...

Nie no brak mi słów dosłownie... jeśli twoim celem przy tworzeniu tego dzieła było rozśmieszenia czytelnika to jesteś w tym całkiem dobry, chociaż do "Polowania na lazurowego smoka" ci brakuje...

Nie chcę być tutaj bardzo złośliwy, ale wolę mówić prawdę taką jaka jest w rzeczywistości, a twoje opowiadanie nie ma w sobie dosłownie nic...

Przykro mi, bo z niechęcią stawiam takie oceny, ale postawię ci 1+, na zachęte i mobilizację...
Początkowo byłem skłonny postawić ci 2, ale zakończenie ostatecznie mnie umotywowało do ustuowania jej na 1 z groszem...

Jeśli w jakiś sensowny sposób odeprzesz moje zażuty to może wywalczysz lepszą ocenę...

Tullusion

2008-09-05 21:59

Przeczytaj sobie jeszcze raz to zdanie, drogi autorze: "Rozdzierający krzyk mieszał się z kakofonią jaką tworzył, pochłaniający z zabójczą skutecznością strzechy chat ogień, trzeszczący przy tym wesoło; z innymi wrzaskami mordowanych oraz pochłanianych przez płomienie ludzi, widzących śmierć swoich najbliższych; zawalania się domostw i wzniesionego wysiłkiem wielu rąk, potężnego muru okalającego miasto.".
Prawda, że to bełkot? A to dopiero pierwsza linijka i akapit...

A dalej? Natłok niepasujących do siebie słów. Niekontrolowane powtórzenia, które nie powinny się zdarzać na tym etapie prezentacji swojej twórczości. Historia sztampowa i nudna jak flaki z olejem.

Ech... Dwa z minusem.

Jesteś na 2 stronie. Przejdź do: 1 2