Ghost Nieudany

1 2
Poprzednia Jesteś na stronie 2.

Rozdział Drugi
Przyjęcie Urodzinowe

Ghost był już blisko swojej biblioteki. Był pewien, że po drodze zgubił kilka monet, ale ratowanie własnej skóry było ważniejsze dla Nieudanego od zbierania złotych, brzęczących krążków. Nie chciał, by Ensifer nagle przypomniała sobie o nim i wywęszyła pieniądze. Kłopoty to była ostatnia rzecz, której Ghost potrzebował. Wreszcie dobiegł do swojej biblioteki. Budynek ten nie wyróżniał się niczym spośród tłumu domów, gospód, karczm, oberży i, jak je nazywali właściciele domów publicznych, "biur matrymonialnych". Ghost nie wszedł od razu do biblioteki. Rozejrzał się, uchylił lekko drzwi i upewnił się, że nikogo nie ma w środku, po czym wszedł do swego azylu, wolnego od ekipy Czasu Imperium.
- BUU! - Ghost usłyszał niski, męski głos w ciemnościach. Pomacał na oślep powietrze przed sobą, ale nikogo nie poczuł.

- Zapal lampy, kretynie! - uszy czarodzieja zaatakował kolejny głos, tym razem wyższy, kobiecy.

- Zamknij się, dobra? Wystarczająco zawaliłaś niespodziankę! O, już jest światło! - Nieudany ponownie usłyszał męski głos.

Gdy mrok zniknął, Ghost ujrzał gromadkę, sądząc po wyglądzie, lekko zbzikowanych ludzi. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się już do światła, zobaczył mnóstwo transparentów z napisami "Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin dla naszego kochanego Gołścika", baloników w kształcie kapeluszy, kilka latających różdżek, które sypały iskrami i poltergeista, ubranego w głupie szaty i machającego wielkimi świecącymi patykami, którymi dawał znak deserom do lądowania. Nieudany zauważył też swoją własną fotografię, która wypowiadała grzmiącym głosem zdania w rodzaju "Trzeba być naprawdę kretynem, by przekroczyć próg uniwerka i nie wrócić!" lub "Nugelet, ja ciebie też!". Jego podobizna co jakiś czas pokazywała również bardzo niegrzeczne gesty grupie czarodziejów w tle, w których Ghost rozpoznał swoich nauczycieli z Czaroksięskiego Uniwersytetu.
- NIESPODZIANKA, STARY! - ryknęli goście, o których Nieudany sobie przypomniał dopiero po chwili przyglądania się dekoracjom. - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!

- Taaa, dziękuję... - odezwał się nieśmiale mag i podszedł do tłumu. - Jest tylko jeden szkopuł... Ja mam urodziny piątego dnia Złotych Pól, a mamy środek Słońca.

- Co nie przeszkadza w tym, że mała imprezka powinna cię nieco rozru... - powiedział krępy mężczyzna w kapturze, ale reszty jego wypowiedzi nikt nie dosłyszał, gdyż przeraźliwy, wysoki odgłos zagłuszył słowa jednego z gości.

- NIEEEEE, ZNOWU?! THIEFER, ZABIJĘ CIĘ KIEDYŚ! - wrzasnął łysy, zakuty w zbroję jegomość.

Gość ruszył w stronę szafy, otworzył ją, a zaraz po tym w bibliotece rozległ sie przeraźliwy pisk. Ghost'owi wydawało się, że ogłuchł, ale był jedynie zamroczony, podobnie jak reszta przybyłych. Nieudany nie rozważał, co tak ryczy. Chciał, żeby to coś przestało piszczeć, a sam osunął się na podłogę i zatkał uszy.

- Pięknie zawaliłeś przyjęcie, Thiefer! - zagrzmiał jegomość w zbroji.

- Skąd miałem wiedzieć, że ta nimfa zacznie tak ryczeć wsadzona do szafy?! - żachnął się Thiefer, krępy mężczyzna w kapturze. - Teraz, pod tym kneblem powinna się zamknąć.

- Ty też powinieneś, tępy włamywaczu! - syknęła rudowłosa kobieta w purpurowej szacie, po czym wyjęła długi miecz z pochwy zawieszonej na plecach i pomachała nim przed nosem złodzieja.

- Merna, Cothonie, Thiefer, stulcie paszcze! - zapiszczał niski, korpulentny czarodziej z łysą głową i siwą, bardzo długą brodą. - Nie zajmujcie się kłótnią, tylko tym, jak go ocucić!

- Na początek, cała wasza czwórka może się zamknąć, zanim oprzytomnieję do końca i dostaniecie po łbach! - wrzasnął Ghost, wstając z podłogi.

Reszta przyjęcia przebiegała już bez problemów. Nimfa służka, prezent od Thiefera, siedziała przywiązana do stołka gdzieś w rogu i zakneblowana. Parę metrów dalej siedział Cothon ze swoim wielkim toporem rycerza, co raczej ograniczało możliwości duszka służebnego. Ghost najbardziej cieszył się z podarku od Merny, swojej kuzynki. Otrzymał od niej fikuśny, karmazynowy kapelusz, bardzo czerwoną szatę z puchowymi nogawkami, rękawkami i kołnieżykiem oraz wyszytymi słonecznymi symbolami. Od Cothona, Rycerza Gildii Zmiataczy, dostał mocną kolczugę i starannie uszyte buty. Thiefer, oprócz nimfy służki, podarował Ghost'owi miecz wykonany ze srebra. Ostre, obosieczne ostrze (Mag odrąbał nim spory kawałek stołu), łukowaty jelec, miła w dotyku rękojeść i doskonale wyważona głownia w kształcie monety wskazywały na robotę krasnoludów. Nieudanemu ciepło na sercu się zrobiło, gdy Cookie, jego orangutan, podarował mu ogromną kiść bananów i obszerną sakwę na pieniądze (Mag podejrzewał, że małpiszon zerwał banany samodzielnie, a o sakwę poprosił Thiefera, który prawdopodobnie zwinął ją jakiemuś bogaczowi razem z zawartością). Ghost uznał, że tyle szczęścia w trakcie jednego wieczoru nie miał nigdy.


Poprzednia Jesteś na stronie 2.
1 2