Rycerz Zygfryd i księżniczka Roksana

1 2 3
Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna

- I can be your hero baby! - podśpiewywał sobie nasz rycerz skradając się wieczorem do obozu wroga. Dla niepoznaki przebrał się za kupca i zaciągnął swego konia do wozu wypełnionego wonnymi olejkami, dywanami, lampami, i innymi zbytkami, które pożyczył od księżniczki. Miał nadzieję, że dowódca tej skromnej armii nie zamierza podbijać ziemi księżniczki i jest pokojowo nastawiony do postronnych kupców.

- PRZEJŚCIE WZBRONIONE!!! - przywitała go przyjaźnie pierwsza napotkana straż.

- Jestem... eee... kupcem i... eee... no chciałbym... przenocować w waszym obozie, bo... eee... niebezpiecznie teraz na szlaku, a noc się zbliża.

Strażnik przyjrzał mu się nieufnie, sprawdził ładunek, po czym kazał zaczekać i poszedł do namiotu wodza. Zygfryd poczekał posłusznie, a strażnik wrócił z dobrymi wieściami.
- Możesz jechać. Książe Arwao pragnie zobaczyć twoje towary.

*

- Pokaż co masz najlepszego - rozkazał książę. - Potrzebuję coś na prezent.

- Prezent... hmm... co my tu mamy... Może lampa Aladyna? Bardzo stylowa, wykonana ze szczerego złota, posiada atest Instytutu Mieszkaniowego Dżinów, gwarantuje łatwe pocieranie... A może perski dywan latający? To model luksusowy, dwuosobowy, idealny do podniebnych wycieczek ze swoją drugą połową. Osiąga prędkość dwukrotnie większą niż orzeł, posiada gwarancję bezpiecznego lądowania... Albo magiczny olejek do opalania "Heban"? Jak sama nazwa wskazuje, zapewnia hebanowy odcień skóry już po trzecim smarowaniu...

- Biorę wszystko - przerwał książe.

- Lampę, dywan i olejek?

- Nie. Wszystko. Cały wóz. Dam go w prezencie księżniczce Roksanie, razem z innymi wozami załadowanymi kosztownościami, drogimi kamieniami i tak dalej...

- .............? - Zygfryd zdawał się niedowierzać...

- .............! - ...ale w końcu dotarł do niego sens wypowiedzianych przez księcia słów...

- .............. - ...i odjęło mu na chwilę mowę.

- Co się stało? - zaniepokoił się książę. - Coś nie tak?

- Nieee... Wszystko w porządku... Tak niespodziewane szczęście... Cały towar sprzedany! Wóz zapakować razem z zawartością czy osobno?

*

Tej nocy...

Zygfryd przebrany za kupca nie mógł zasnąć... Zakochał się w Roksanie od pierwszego wejrzenia, a tu taka historia... Zastanawiał się, czy nie zabić rywala we śnie, ale zaraz odrzucił tę myśl jako bezsensowną. Wszak Zygfryd był rycerzem, a nie barbarzyńcą! No i nie wiedział jeszcze za bardzo, jak zbliżyć się do księżniczki...

Książę Arwao najpierw długo marzył o błękitnych oczach Roksany, a później zasnął snem spokojnym z powodu znalezienia kolejnego wozu pełnego wyszukanych prezentów, choć książę nie był pewny czy księżniczka przyjmie jego zaloty. W każdym bądź razie, Arwao był dobrej myśli. Był wszak księciem. Do tego młodym i przystojnym.

Roksana spała mocno, bo nikt nie podłożył jej ziarnka grochu, a ona sama postanowiła nie przejmować się oddziałem zbrojnych, dopóki cała sprawa się nie wyjaśni.

*

Rankiem Zygfryd pożegnał serdecznie księcia i ruszył, co koń wyskoczy, w stronę zamku. Księżniczka od razu go przyjęła, a on zdyszany opowiedział o ucieczce przed siłami wroga, w czasie której stracił wóz i o tym, że nieprzyjaciel szykuje inwazję na jej ziemie.

- A to drań! Nie wypowiedział nawet wojny!!! Jesteś pewny, że Arwao chce podbić moje księstwo? - oczy Roksany zaświeciły się z oburzenia piękniej niż gwiazdy.

- Jak najbardziej... Nie ma zbyt dużego wojska, więc chce Cię wziąć z zaskoczenia, o Pani! Znaczy się wziąć twoje księstwo...

Domyślacie się zapewne, jak przywitane zostało poselstwo z wozami załadowanymi prezentami dla księżniczki...
- To podstęp - Zygfryd nie miał co do tego żadnej wątpliwości - Słyszała księżniczka o Koniu Trojańskim? W tych wozach na pewno ukrywa się wojsko...

Księżniczka usłuchała rady. Odprawiła z niczym posłańców, nie słuchając wcale ich zapewnień o wozach załadowanych darami i o pokojowych zamiarach Arwao, wystawiła łuczników na mury i przygotowała zamek do oblężenia.

*

"O co jej chodzi?" zastanawiał się książę Arwao i nie mógł nic sensownego wymyślić. Chętnie zapytałby o to wprost księżniczkę, ale ktokolwiek zbliżył się na odległość strzału do zamku, narażony był na wystawionych na straż łuczników. Już dwóch jego ludzi odniosło z tego powodu rany...

"O co jej do cholery chodzi?" zastanawiał się dalej i w dalszym ciągu nie mógł nic wymyślić...

"O co jej piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiipiiiiiiiiiiiiiiiiiipiiiiiiiiiiiiiiiipiiiiiiiiiiiiiiiipiiiiiiiiiiiiiiiiipiiiiiiii* chodzi?" wytężał książę swój umysł, ale w dalszym ciągu żadne wytłumaczenie zachowania księżniczki nie wydawało się sensowne, zaś wściekłość Arwao wzrastała z każdą chwilą.

*ocenzurowane przez autora


Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna
1 2 3