Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ogórki Kiszone"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ogórki Kiszone
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

4.05.2011
Post ID: 62314

Karta postaci

STRONNICTWO: Antagonista

PODSTAWOWE INFO: Bazaltovy (imię nieznane...) jest młodą, bo mającą niecałe dwadzieścia zim, hybrydą zwyczajnego człeka z klasy średniej i Bazaltowego Smoka. Jego ulubionymi rozrywkami są granie na sitarze, sarkazm i wykupywanie u kupców wszystkich ogórków kiszonych i pistacji.

SKĄD: Legenda głosi, że Bazaltovy mieszkał ongiś w Krewlodzie, konkretnie w mieście Shruen'yark, leżącym staję od granicy z Braccadą. Była to osada kontrolowana przez orkową yakuzę - perspektywy przyszłościowe dla młodego ideowca były więc tym ciekawsze, im dalej od Shruen'yarku ów młokos by zawędrował.

ATRYBUTY: Bazaltovy jest dobrym znajomym słynnego Grommasha Hellscreama, który nauczył ćwierćsmoka przeróżnych Technik Mistrzów Ostrzy, łączących w sobie oszukiwanie oka, spokój, refleks i harmonię z otaczającym światem z zabójczą precyzją i wysoką szansą na critical hit. Oprócz tego bycie fuzją ze smokiem pozwala Bazaltovemu na prokurowanie skrzydeł oraz kul ognia.

EKWIPUNEK: Jako, iż Bazaltovy jest troszkę nieporadny, lwią część jego plecaka zajmują różne eliksiry, mikstury i zioła (także garnuszek, hubka i krzesiwo - by w trakcie wędrówek tworzyć napary). Ów plecak ma też osobną kieszeń, wyłącznie na odświeżacze do ust. Bazaltovy nie używa tarczy, ponieważ nigdy nie umiał z niej korzystać. Bronie Bazaltovego to - oprócz kul ognia - miecz z anodyzowanego srebra i mizerykordia kupiona jeszcze w Shruen'yarku przez jego ojca, Ignatiusa.

Valor

Valor

4.05.2011
Post ID: 62318

Valor spojrzał na krępego demona, zmienił się to fakt, jednak coś w jego sposobie bycia było tak specyficzne, że młodzian wszędzie by go poznał.
- Ahh kopę lat - zaczął serdecznie elf wzdychając - znasz mniej więcej historię mego życia, jednak ...- Tutaj na chwile przerwał - Zacznijmy od momentu gdy odszedłeś z gildii, wszystko się posypało, z początku chciałem to odbudować ale, nie miałem na to siły i nerwów, zaszyłem się w lesie by dalej studiować nekromancję, jednak nie szła mi ona najlepiej, dlatego wróciłem do swoich dawnych zajęć - Zakończył Valor opierając głowę na dłoniach.
- Aktualnie mam zlece... - Urwał nagle - Poszukuje pewnej relikwii czy też artefaktu, wiem tyle, że znajduję się na jakieś wyspie, ale której ? - Zapytał młody elf nie oczekując odpowiedzi.
Dzień powoli zbliżał się ku końcowi a Arcydemon z młodym łowcą wymieniali się swoimi opowieściami z okresu, kiedy się nie widzieli. Valor trochę odżył, gdy od tak długiego czasu zobaczył jakąś znajomą twarz, ciekaw był tylko jak to się wszystko potoczy.

Irydus

Irydus

4.05.2011
Post ID: 62319

Asseo wszedł do szerokiego holu i podszedł do pierwszego napotkanego bibliotekarza. Łatwo było ich poznać po czarnych szatach jakie nosili. Zaczepiony bibliofil zmierzył go krytycznym wzrokiem.

- Vedui' - przywitał się po elficku widząc, że bibliotekarz jest wiekowym elfem. Słysząc elfią mowę, staruszek się uśmiechnął i skinął głową.
- Czym mogę ci służyć młodzieńcze?
- Chciałbym skorzystać z magicznej kuli, czy jest taka możliwość.
- Ależ oczywiście. Trzecia komnata po lewej. - Elf uprzejmie wskazał drogę, skłonił się w geście pożegnania i udał się w swoją stronę.

Komnata magicznych kul była niewielka i zupełnie pusta, co cieszyło Asseo ponieważ nie było żadnych świadków, ale tylko pozornie. Gdy chłopak przekroczył próg, ktoś w lewym koncie sali chrząknął głośno, dając do zrozumienia swoją obecność. Był to bibliotekarz.

- Ach, przepraszam. Ile za tę usługę?
- Piątaka.

Asseo odliczył z sakiewki piątaka i podał bibliotekarzowi, który natychmiast ugryzł monetę. Widocznie zadowolony, schował pieniądz w kieszeniach szaty i począł drzemać w fotelu.

"Weź jakąś z tyłu, on nie śpi tylko słucha" - odezwała się ognista osobowość w głowie maga, która bez większych problemów zeskanowała aurę bibliotekarza.

Chłopak podszedł do najbardziej oddalonej kuli i przyłożył do niej rękę. Jest zaawansowanym telepatą, nie potrzebował magicznych formułek aby połączyć się z Lady Lukrecją. Po kilku sekundach pojawiła się czarnowłosa kobieta wewnątrz kuli.

- Co się dzieje Asseo? - zapytała.
- Pani, znalazłem go, a przynajmniej jego teleprojekcje.
- Trzeba było go namierzyć, ty niekompetentny tępaku! - wydarła się kobieta.
- Proszę o wybaczenie, przekaz był zbyt krótki. Aczkolwiek udało mi się część rozmowy przechwycić. Chwalił się w karczmie, że odnalazł jakiś artefakt. Jestem przekonany, że to panią zainteresuje.
- Artefakt powiadasz? Hmmmm... Nie wiem co ten stary piernik knuje, ale lepiej go złap i wyduś z niego moje fundusze. A potem możesz go sprzątnąć. Gdyby jednak kopnął w kalendarz szybciej, tan artefakt może pokryć jego długi. Tylko przynieś mi go osobiście. Sama go spieniężę! - Wydarła się na końcu i przerwała połączenie.

"To nie było zbyt dyskretne..." - Asseo znowu usłyszał myśli swojej drugiej połowy.
- Wybacz, taka już ona jest. - odpowiedział sam sobie, ku zdziwieniu podsłuchującego bibliotekarza.
"Nie lubię jej... rzućmy tę robotę."
- Jeszcze nie, musimy najpierw zdobyć to czego potrzebujemy. Sam o tym wiesz. - Gdy to mówił, opuścił salę magicznych kul i udał się ponownie do głównego holu. Odszukał następnie elfa bibliotekarza i poprosił go o woluminy dotyczące artefaktów.

- Hmmmm... Trochę tego jest młodzieńcze. - stwierdził starzec.
- Poproszę coś uniwersalnego, jakiś spis z miejscami i historią skarbów. Ale tylko tych najważniejszych.
- Rozumiem, niech pan usiądzie przy jakimś stoliku, zaraz przyniosę woluminy.

Powiedział i odszedł w poszukiwaniu ksiąg. Tymczasem Asseo usiadł przy najbliższym stoliku w oczekiwaniu na lekturę.

Kam jak chcesz możesz się wplątać teraz :D

Hiro

Hiro

5.05.2011
Post ID: 62320

- Zapomnieliście, że mam istotne info na temat naszego dziadka. - odezwał się od dawna milczący Hiro - dostałem je od mojego zna...
- Tak, Hiro, wiemy, że tutejszy barman jest Twoim starym znajomym gnollem - przerwał mu niecierpliwie Krzysiowich - mów czego ciekawego się dowiedziałeś!

W tym momencie druid przytoczył towarzyszom przebieg rozmowy z barmanem. Chyba wygodniej będzie, jeśli wrócimy do tamtego zdarzenia w karczmie:

Gnoll przygotowując drinki wyglądające, na oko, jak przeznaczone co najmniej dla bandy dorosłych minotaurów, wysłuchał uważnie streszczenia wypadków w karczmie przez Hira, któryż oczywiście koncentrował się głównie na tajemniczym dziadku.
Zwierzołak pokręcił głową i rzekł:
- Tu bywali czarodzieje, podróżnicy różni, pytali się o starca tego samego, co Wy widzieliście go. Dziwne jest, że nie widział nikt nigdy go tutaj, a dalej przychodzą i wypytują często. Myślałem ja, że to pomyłka jakaś, ale teraz i Ty przyjacielu zacząłeś - stwór ponownie pokręcił głową.
- Też myślę, że to dziwne, tym bardziej, iż nikt w sali (z wyjątkiem dyskutantów przy stoliku nr 9) nie zauważył jego przybycia - przytaknął druid. Głowę miał zbyt zajętą by zawracać ją sobie staraniem o inwersję słów podczas rozmowy z gnollem - Mówili skąd pochodzą? Po co?
- Jak szaleńcy zachowywali się - stwierdził barman - coś o Kwaśnych Moczarach i żabim, albo płazim królu bełkotali.
W tym momencie zamieszki spowodowane bójką dwóch minotaurów zmusiły Hira do zakończenia rozmowy i opuszczenia karczmy "Pod zbrukanym troglodytą".

- W każdym razie, staruch musiał być tutaj już wcześniej, no i nie ukazuje się on wszystkim. Cóż, mamy przynajmniej pewność, że ten rzeczywiście może być to jakiś cenny przedmiot, skoro interesują się nim jacyś czarodzieje z Kwaśnych Moczarów, cokolwiek to jest - zakończył druid.
- Hm, dziwne, że z całej tej zafajdanej karczmy akurat my go zobaczyliśmy - zastanawiał się Mateusz.
- Dosypali wam czegoś do trunków i tyle - stwierdził pesymistycznie Taro z kuflem w ręku.

Robiło się coraz później. Ostatni ślad po zachodzącym słońcu - fioletowo-pomarańczowa łuna na niebie - stopniowo znikała, obecnie była ledwo zauważalna. Powietrze było zimne, orzeźwiające, słowem: nocne.

- Co to są te Kwaśne Moczary? - spytał po chwili ciszy Pikodragon.
Poszukiwacze bezradnie wzruszyli ramionami.
- O ile dobrze sobie przypominam, to jakieś bagna znajdujące się parę mil stąd - błysnął nieoczekiwanie Alkarin, któremu jako elementaliście oczy zajaśniały żywiej na wspomnienie o bagnach. Bądź co bądź, moczary to też woda, w mniejszym czy większym stopniu - Mimo wszystko są szerokim łukiem omijane przez wszystkich wędrowców...
- A to niby dlaczego? - spytał Krzysio.
- Cóż, zawsze możemy to sprawdzić - rzucił niefrasobliwie Hiro - Jest już coraz później, może pomyślimy o jakichś koniach na drogę i w końcu wyruszymy?

Kanako

Kanako

5.05.2011
Post ID: 62322

"Moczary?" pomyślał Kanako po czym wstał i zamknął dziurę ukazującą mu karczmę. "TO tam się udadzą!". Pół-elf podbiegł do okna. Obrócił się po czym wskazał dłonią na drzwi. Czerwone łapy wróciły do dziur z których wypełzły, a po samych dziurach nie zostało śladu. W pokoju nie pozostał żaden ślad magii. Kanako wyskoczył przez okno ale zanim upadł zamienił się w chmurę popiołu. Zauważyła go jedynie małą dziewczynka oglądająca niebo oblane fioletowo-pomarańczową barwą. Pył leciał nad ulicą. Trzeba było bardzo wytężyć wzrok by zobaczyć małe cząsteczki popiołu na coraz bardziej ciemniejącym sklepieniu nieba.

Po kilku minutach w plecy Valora uderzyło coś co można by wziąć za mocny podmuch wiatru. Zza pleców elfa wyfrunęła z obu stron ciemna poświata, która ułożyła się w szczupłe ciało. Pył przybrał odcienie czerwieni.

-Myślę że pójdą na jakieś Kwaśne moczary! - powiedział dumny ze swojego odkrycia. - Naad? - przechylił lekko głowę patrząc na wysokiego demona. - Co ty tu robisz? -zapytał kiedy otrząsnął się z otępienia jakie przyniosło mu pojawienie się Naadira

Mateusz

Mateusz

5.05.2011
Post ID: 62325

Grupka poszukiwaczy w ciszy poprawiała siodła na koniach i sprawdziła zapasy w torbach. Gdy minęła około minuta, głos zabrał włóczykij.
-Doskonale Hiro, doskonale! - pochwalił towarzysza Mateusz - Jeśli ktoś nas obserwował, już zapewne planuje jakby nas dorwać na tych Kwaśnych moczarach. Przebiegłyś jest druidzie. Zagrałeś to przedstawienie bardzo przekonywująco.
-Tak, teraz możemy spokojnie się zastanowić co dalej, nie przejmując się, że ktoś słucha naszej rozmowy. Więc teraz powiedz, czego naprawdę dowiedziałeś się od barmana? - rzekł Taro po czym umoczył usta w spienionym piwie.

EDIT: Istnieje pewna rozbieżność czasu u poszukiwaczy i antagonistów. Musimy to jakoś skorygować.
[color=#C4A000]EDIT: Antagoniści czekają, aż ich dogonicie, dlatego skończcie walić dialogi i się trochę poruszajcie. Uwaga skierowana do wszystkich poszukiwaczy. - Ir[/color]

Naadir

Naadir

6.05.2011
Post ID: 62335

Naadir ukłonił się. - Witaj Bracie Kanako! Dobrze Cię widzieć. Otóż pewna Gwardia wysłała mnie na poszukiwanie pewnego Ar....cyzdolnego druida Hiro, który przypadkiem tu jest - powiedział Naad. - Po co im Hiro? - spytał Kanako. - On... ma być śledzony, gdyż... jest podejrzany o kradzież... Wiem, to idiotyczne, ale muszę namierzyć jego zleceniodawce! - Naad rzekł niepewnie. Kanako opowiedział Naadirowi o sytuacji. - Więc na bagna! - krzyknął demon.

Nebirios

Nebirios

6.05.2011
Post ID: 62337

Karta postaci

STRONNICTWO:Poszukiwacz
PODSTAWOWE INFORMACJE:Nebirios to Demon który uczył się nekromancji, ma on ponad 400 lat.
Największym przyjacielem Demona jest Druid Hiro. Nebirios zachowuje się często jak
Realista, który nie wierzy w cuda. Nebirios to zupełnie inny osobnik niż standardowy Demon, nie uznaje
piekielnych Władz i stoi po stronie dobra a jako Nekromanta nie wyznaje sił śmierci.
Traktowany jest z szacunkiem przez innych Nekromantów, lecz wielu z nich nie przepada za
Nebem, co głównie jest spowodowane jego "ateizmem". Skóra demona jest
koloru krwi a oczy pomarańczowe, wyglądające jak ogniki w mroku, mimo to nie wygląda
odrażająco.Jego osobowość w młodości, była chaotyczna i często atakował bez zastanowienia,
co obecnie zastąpił spokojem, lecz nawet teraz czasem nie udaje mu się opanować żądzy krwi.
Ale największą wadą w jego charakterze jest lekka arogancja - która co prawda objawia się
rzadko.

SKĄD: Nebirios pochodzi z małego miasteczka na granicach Sheog, pewnego dnia, jego dom
został zaatakowany przez elfy. Po bitwie zaczął podróżować i zwiedzać świat
poznając wiele jego cudów i ucząc się magii. Poznał także druida Hira, który
został jego przyjacielem, do dziś uczeni się zastanawiają jak mogło dojść do takiej
przyjaźni. Wiele osób dziwi się czemu demon tak potężny nie służy Kha Belethowi, mimo
to nigdy nie przyjął ofert Władcy, a do dziś żaden Generał nie może nawet zadrasnąć
Demona. W czasie wędrówek poznał wiele ważnych osobistości, między innymi zabójce
Eserata który zabił kilku generałów Władcy, w zamian Neb uratował jego rodzinne miasto.

ATRYBUTY:Demon ma duże poczucie humoru i jest potężnym magiem. Może zmienić się w
dość przystojnego człowieka - jeśli nim jest jest wysoki i ma włosy w kolorze
ciemnego blondu. Zaś jako Demon jest olbrzymi i bardzo dobrze zbudowany,
zawsze chodzi w zbroi i ma duże rogi. Bardzo lubi jedzenie i biesiady oraz
czasami krwawe bitwy (Co zresztą zależy od tego czy jest w furii). Każdy wie
to, że jest wielkim kobieciarzem, lecz nie przeszkadza mu ta rzecz w przygodach.
Od dawna jest zagorzałym przeciwnikiem Władcy Demonów i jego sługusów.
Uwielbia podróże i nowe znajomości, ale też nigdy nie zdradza powierzonych
sekretów, poza tym jest nerwowy i lekko egoistyczny. Nie przepada, za
pływaniem. Demon lubuje się w używaniu magii Chaosu i Śmierci.

EKWIPUNEK:Jako Demon nosi czarną zbroje, zaś jako człowiek czarną szatę.
Zawsze przy sobie ma swój nekromancki miecz, i często jeździ
na czarnym koniu, przy którym ma zestaw kucharski ( W tym sławną
patelnie). Używa często swojego shurikena którym czasem rzuca,
ma on także sztylety przyczepione do zbroi. Przy okazji nosi małe
kolorowe kamyczki i specjalny mieszek z nimi. Jako człowiek
jego hełm jest lekko mniejszy i widać jego twarz przez niego, po za tym
ma do niego przyczepiony mały krwisty kamień. Z grzbietu zbroi wystają
trzy szare kolce. Ma przy sobie Impa o imieniu Precyl, który mu służy.

Neba obudził list który spadł mu na głowę.
- Cholerna poczta lotnicza - mruknął, odganiając czarnego kruka który latał wokół niego. Zawiał chłodny wiatr kiedy zaczął czytać list.
- Od Naadira zapewne - powiedział sam do siebie patrząc na rozmazane krzywe pismo Demona. Wgłębił się w treść listu, w czasie gdy Precylowi kazał zrobić śniadanie - na co Imp zareagował z nieukrytą radością.
- Do cholery! - warknął. - Hiro złodziejem, to jakaś herezja. Demon miał ochotę sam tam pójść to zbadać ale miał dzisiaj kilka spraw niekoniecznie związanych z Hirem. Przechadzał się po swoim ogródku, jedząc Cytryny z Sheog, gdy nagle postanowił, że jednak sprawdzi o co chodzi i raźnym krokiem w postaci Człowieka wyruszył w stronę stajni.

Valor

Valor

6.05.2011
Post ID: 62338

"Typowe zachowanie demonów - są zbyt porywcze" pomyślał młody elf.
Było późne popołudnie a wszyscy trzej antagoniści czekali już na Asseo, który poszedł do biblioteki by szukać informacji o artefaktach.
- Panowie, spokojnie, czekamy na Asseo - uspokoił towarzyszy Valor.
Demony spojrzały po sobie, potem wzrok zwróciły w kieruhnku młodego elfa i niemal obaj w tym samym momencie westchnęli i usiedli na murku obok Valora.

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

6.05.2011
Post ID: 62340

- Cześć, Asseo.

...głos dobiegał jakby znikąd. Niby-elf poznał ten głos, słyszał go już nie raz.
- Czego chcesz, Bazaltovy?
- Och, zupełnie niczego... - w mroku pomiędzy półkami zajaśniały smocze oczy. - Zwyczajnie szukam jakiejś rozrywki. - Nazywana Bazaltovym istota wyłoniła się, trzymając w ręku opasły wolumin. - Księgi jednak nie dają mi radości. Potrzebuję ruchu, walk, gonitw... adrenaliny... Jakaś kurtyzana by nie zaszkodziła... - Bazaltovy parsknął śmiechem. - Bibliotekarz poprosił mnie, żebym przyniósł Ci ten tomik, ot, na dobry początek. Nie wiem, czego szukasz, ale mogę Ci pomóc. Jestem na tyle znużony, że zrobię to bezinteresownie.
- Czasami mu się zdarza nie kłamać - powiedział Asseo do siebie. Bazaltovy pozwolił mu trochę poględzić, po czym podniósł rękę.
- Gadaj z tym swoim płomyczkiem w myślach, okej? To jest dziwne. Lepiej mi powiedz, czego szukasz. W Najważniejszych artefaktach sporo jest rzeczy, które by Ci się przydały...
- Oczywiście, że nie powiem mu wszystkiego. Znamy się, to fakt, nawet całkiem nieźle... Ale aż tak mu nie ufam. - Ach, ta schizofrenia...
- Rozumiem, Asseo, i nie wnikam. I tak Ci pomogę. Przyjdzie taki czas, że ja poproszę Ciebie o przysługę. Może ten czas nigdy nie nadejdzie... Zero ryzyka, mój drogi przyjacielu.

Kanako

Kanako

6.05.2011
Post ID: 62343

Kanako przewrócił oczami.
-Jak chcesz to sobie czekaj. Może i lepiej żebyście zostali. Ja pójdę na te całe moczary i jeśli ich znajdę poinformuje Naada w jakiś sposób. On mi ort! albo zabierze kogoś jeszcze. - stwierdził, po czym w postaci chmurki popiołu wleciał do zakładu kartografa.
Z małego budynku wybiegł siwy człowiek w fartuchu i skórzanej opasce. Krzyczał coś o duchach i widmach, a ludzie patrzyli na niego ze zdziwieniem. Spodziewali się imponującego pokazu "sił nieczystych", ale nic się nie stało. Kanako obrał inną drogę. Mianowicie wyleciał przez komin dyskretnie sunąc po dachu. Kiedy wzniósł się w powietrze, pomiędzy drobinkami popiołu wirowała średniej wielkości kartka. Naadir i Valo dostrzegli mapę. Obaj lekko zszokowani nagłą akcją przyjaciela patrzyli na odlatujący podmuch szarego powietrza.

Irydus

Irydus

6.05.2011
Post ID: 62345

- Eeeeech... Jaki ty jesteś denerwujący... - Asseo strzelił facepalma i dokończył. - jak wrzód na tyłku. Ale wrzodu bym się łatwiej pozbył... eeeech...
- Nic mu nie mów!
- Dobra powiem ci. Lepiej mieć kogoś zaufanego. Szukam... Szukam... W sumie nie wiem czego. To jakiś artefakt ukryty na wyspie. Interesuje się nim pewien koleś, którego muszę złapać.
- To znaczy, że artefakt jest do wzięcia? - Bazaltowy od razu się zaciekawił.
- Tak. - odpowiedział Asseo. - Ale ostrzegam. Artefaktem interesuje się więcej osób.

Hiro

Hiro

6.05.2011
Post ID: 62346

Hiro zrobił głupią minę, Mateusz zaskoczył go tym nieoczekiwanym zwrotem rozmowy. Należy pamiętać, że był on jeszcze młodym druidem i nie całkiem miał pojęcie o różnych, nie zawsze najlepszych aspektach tego świata - rzecz jasna mógł nie zdawać sobie sprawy, że w ogóle ktoś planuje pokrzyżować im plany i odebrać artefakt.
Włóczykij domyślał się chyba, co dzieje się we wnętrzu towarzysza:
- Hiro, przezorny zawsze ubezpieczony. Poza tym, bardzo prawdopodobne, że ktoś podsłuchał naszą rozmowę w karczmie, w końcu ten artefakt to nie w kij dmuchał... Mam nadzieję. - zakończył powątpiewająco.

Druid podrapał się po głowie i począł intensywnie myśleć. Wtem zdarzyło się coś zupełnie niezwykłego, nieoczekiwanego: hodowca smoków nagle uświadomił sobie, że te Moczary niekoniecznie nazywały się akurat "Kwaśne". Cóż, dzieją się czasami w duszy i umyśle człowieka rzeczy, których nigdy byś nie przewidział, a z całą pewnością nie mógłbyś ich opisać słowami. Coś takiego stało się właśnie teraz - ku zaskoczeniu po umyśle Hira przeszła jakby niewidzialna strzała, pochłaniająca i wypluwająca jego myśli nieco zniekształcone. W końcu przypomniał sobie i powiedział:

- Kiszone Moczary. Nie "Kwaśne", lecz "Kiszone".

Po czym jego twarz rozjaśnił błogi uśmiech zadowolenia. Przypuszczalni antagoniści zapieprzają gdzieś hen, daleko, ale to my wiemy, gdzie naprawdę szukać!

Mateusz ograniczył się to przyjacielskiego poklepania Hira po plecach i bąknięcia "widzisz. Jak chcesz to potrafisz!", Taro kiwnął głową w geście aprobaty, ale reszta załogi poczuła się niepewnie.
- To w końcu gdzie mamy iść? - zapytał Krzysiowich.
- Skąd mamy wiedzieć, gdzie się skierować? - wtrącił Pikodragon, wypuszczając dym z nozdrzy.
- I gdzie są Kiszone Moczary!? - spytał Alkarin, uciszając powstałe zamieszanie.

- Jak to? To nie wiesz? - zdziwił się Taro wylewając resztki zawartości swojego kufla gdzieś w nieprzeniknioną ciemność.

- A co to ja jestem, jakiś spec od bagien? - zirytował się elementalista.

Cóż, trzeba w tym momencie przyznać mu rację. Fakt, że Alkarin posiadał konkretną wiedzę na temat poprzedniego miejsca (które pomimo pomyłki jakimś cudem rzeczywiście istniało) nie znaczy, iż przez całą drogę będzie pełnił funkcję topograficznej wyroczni.

- Nie spuszczajmy nosów na kwintę... Udajmy się w kierunku najbliższych bagien, coś się wtedy wymyśli. Ewentualnie podpytamy tamtejszych mędrców o owo miejsce, z resztą "Kiszone" to bardzo podobne jak "Kwaśnie", nie wykluczone więc, że będzie to gdzieś w pobliżu tamtych moczarów... - zaproponował druid
- ...lub poszukamy w błocie żab i jaszczurek w poszukiwaniu tamtego płaziego króla! - dokończył już bardziej optymistycznie Mateusz.
- A nawet jeśli, spotka nas przynajmniej jakaś przygoda! - zawołał Alkarin.

Morale drużyny trochę wzrosło, kamraci byli przynajmniej chętni do drogi.
Drużyna Poszukiwaczy zakończyła siodłać konie. Brakowało tylko Krzysiowicha, który jak zawsze praktyczny wrócił po chwili z kieszeniami i torbą wypełnionymi rozmaitym prowiantem zabranym z karczmy. Taro nie wiedzieć skąd wytrzasnął małą baryłkę starego wina.
Hiro w ślad za pozostałymi członkami załogi dosiadł konia, wcześniej swoim zwyczajem zarzucając magiczną laskę na plecy. Pikodragon wzbił się w powietrze, postanowiono, że będzie leciał wysoko nad konnym pochodem... Wkrótce zostawili daleko za sobą zarośnięty brudem szyld zajazdu "Pod zbrukanym troglodytą".

Valor

Valor

7.05.2011
Post ID: 62349

Młody elf gniewnie spojrzał na Kanako, który mimo jego zaleceń korzysta z magi w każdym możliwym miejscu. Naad siedział nieporuszony tym w ogóle, a wręcz przeciwnie, chichotał sobie pod nosem widząc przerażonego kartografa.
- Wystarczyło tam zostać i ich po prostu tropić, to nie musiał mnie ten narwaniec wyciągnąć - Zaczął - Pewnie zapytasz, czemu nie wróciłem wtedy do karczmy? Po prostu nie mogłem, bo jak by to wyglądało? Wyciągnięty z niej magią, wchodzę po chwili jak gdyby nigdy nic? Ja działam w ukryciu, nie jestem awanturnikiem - wyżalił się Naadowi elf.
-Jak Asseo nic nie wymyśli, to albo idziecie ze mną i ja ich wytropię, albo się żegnamy - oznajmił Valor i ruszył do sklepu po swój ulubiony nektar owocowy.
Naad oglądał plecy rozgniewanego elfa. Oj, nie ma nic gorszego niż zły elf - pomyślał.

Pikodragon

Pikodragon

7.05.2011
Post ID: 62356

Ech... kiedy byłem krasnoludem to miałem łatwiej... I nikt nie pomyśli, że gdy inni sobie wykorzystują wierzchowca do podróżowania, to ktoś inny musi podróżować o własnych siłach w tym samym czasie... - smok skończył użalanie się nad losem skrzydlatych istot i wzbił się w powietrze. Następnie opadł na ziemię i poinformował wszystkich:
-Nawet z góry nie widać żadnych bagien. Wie ktoś w którą są stronę? Bo przecież nie możemy iść na ślepo. Więc jeśli chcecie mnie używać jako obserwatora - nawet na pewno to chcecie, to proszę o wskazanie chociaż kierunku podróży - bo zakładam że raczej wiecie w którą są stronę?
Zapadła cisza, więc możliwe że zignorowali pytanie smoka.
-Tak to jest - niektórzy nie zwracają uwagę na nieobecność innych i uzgadniają coś za ich plecami. Jakie to denerwujące...
Hmm... No to może tak - najlepiej jak się rozdzielimy na cztery grupy i każda podąży na odpowiednią stronę - północ, południe, wschód lub zachód. Później spotkamy się w tym samym miejscu gdzie jesteśmy teraz. Wtedy łatwiej znajdziemy te moczary. Zgadzacie się ze mną?

Mateusz

Mateusz

8.05.2011
Post ID: 62380

-Pikodragonie, obawiam się, że przy naszym szczęściu te bagna znajdują się na północnym-wschodzie albo południowym-zachodzie... - powiedział Mateusz, po czym ze skórzanej torby wyciągnął fujarkę i przytknął ją do ust.
Muzyka płynęła w powietrzu, malowała w głowach dziwne obrazy, przyprawiała o dreszcze i zmuszała do myślenia.
-Kur...zapiał! - krzyknął Taro - Przestań grać! Głowa mi pęka!
-Pokornie proszę o wybaczenie panie "Kto mi postawi kolejkę?" - zaśmiał się włóczykij, ale widząc, że nikt poza nim nie uznał dowcipu za godny uwagi, prędko zamilkł.
-Więc co z moim planem? - dopytywał się smok.
-Rozdzielić się? Ja uważam, że to nie najlepszy pomysł. W grupie raźniej i bezpieczniej. - swoje zdanie wyraził Mateusz.
Coś drgnęło w pobliskich krzakach.
-Sza!

Pikodragon

Pikodragon

9.05.2011
Post ID: 62384

Taak.... Wiatr dziś wieje potężny, ale nie musisz od razu tak panikować.. - po czym smok dokładnie obejrzał krzak, żeby uświadomić Mateuszowi o braku niebezpieczeństwa.
-Co do Twojej wypowiedzi, to się nie zgodzę. Skoro nie wiadomo gdzie są te moczary to chyba lepiej się rozdzielić i poszukać, prawda? Ale jak już mamy iść w grupie to najlepiej będzie poszukać jakiegoś miasta i popytać o drogę tamtejszych mieszkańców - po czym Pikodragon wzniósł się w powietrze i zaczął lecieć w stronę najbliższego zauważonego zabudowania próbując może uciec przed nadciągającą burzą.

Tak naprawdę miał co innego na myśli. Plan smoka powiódł się. Rozdzielił się od reszty bez zapytania. Podejrzewał, że smok prelatujący nad murami miasta mógłby zostać uznany jako wypowiedzenie wojny, więc wolał zwiedzić tylko domy na wsi poza murami.
Pierwszy dom:
Smok zapukał o drzwi, lecz zrobił w ten sposób dziurę z powodu swoich twardych łusek, które okazały się być silniejsze od drewnianych drzwi. Otworzył ostrożnie drzwi, po czym zobaczył mężczyznę w średnim wieku, który trzymał topór. Zobaczywszy smoka człowiek ten uciekł.
-Czyżby smoka nigdy tutejszy nie widział? Ech...
Drugi dom:
Smok zapukał ostrożniej, aby tym razem nie zniszczyć drzwi. Niestety chłodniejsza pogoda sprawiła, że smok kichnął kwasem na drzwi i zobaczył już tylko uciekającą kobietę z dziećmi.
Trzeci dom:
-Jak to mówią do trzech razy sztuka - smok zrobił wszystko jak w poprzednim domu, ale aby nie kichnąć na drzwi odwrócił głowę w przeciwną stronę. Wreszcie usłyszałem skrzypienie drzwi. Jakiś malec, którego wiek Piko oszacował na siedem lat wychylił głowę przez drzwi. Po chwili głowa się ukryła, a wyszedł jakiś starzec, który machał laską i krzyczał: "jeśli jeszcze raz pojawisz się tutaj, to potraktuję cię implozją!"
-Aaargh! Ci troglotyci nic mi nie pomogą! Trzeba będzie własnoręcznie poszukać tych bagien. A wszystko tylko dlatego bo miejscowa ludność jest bezmózga! Ech.. Jakie to irytujące...

Smok wzleciał w powietrze, po czym zaczął szukać tych bagien. Wypił przed tem miksturę ciepła, którąś znalazł w drugim domu, bo inaczej mógłby dostać jakiejś smoczej choroby, która by go wykluczyła z poszukiwań, co byłoby katastrofą.

Krzysiowich

Krzysiowich

9.05.2011
Post ID: 62387

podczas gdy reszta grupy wymyślała co zrobią, Krzysiowich poszedł szukać informacji u kartografa. Ubrany w czarne spodnie, bluzę, czerwony płaszcz, skórzane rękawiczki (oczywiście także buty)i żelazną maskę (żeby nikt nie rozpoznał szkieleta) ruszył biegiem w stronę centrum miasta. Maska jednak ukryta była pod kapturem. W końcu każdy ma prawo przestraszyć się kogoś w masce.
Podszedł do drzwi i wsunął szparą pod nimi liścik o następującej treści:
,,Mogę dobrze zapłacić za pewne informacje. Proszę otworzyć drzwi i się nie wystraszyć", po czym zapukał. Drzwi otworzył staruszek z chciwym błyskiem w oku. Mimo wszystko trochę się przestraszył, jednak Krzysiowich uspokoił go:
- Spokojnie. Wszystko wyjaśnię.
Staruszek wpuścił go do środka. Pewnie gdyby nie obietnica dużej kasy nie zrobił by tego. Zostawił jednak niedomknięte drzwi. Zapewne po to, aby w każdym momencie móc uciec.
Nekromanta wmówił mu, że maskę nosi, odkąd w czasie pewnej bitwy zyskał dużą ranę na twarzy. Blizna nie wygląda najlepiej. Postanowił nie pokazywać swojej twarzy, gdyż jest przerażająca. Zapytał się staruszka o Kiszone moczary. Niestety tamten nic nie wiedział o owych bagnach. Kartograf wystraszył się, gdyż wiedział, że niektórzy zabijają informatorów, gdy ci są nieprzydatni. Krzysiowich jednak zostawił tylko sakwę z kilkoma złotymi monetami i wyszedł. Szybko wrócił do pozostałych, którzy dopiero teraz zauważyli, że przez ten czas go nie było. Zdjął maskę i powiedział:
- Byłem u kartografa. Niestety nic nie wiedział o tych moczarach.- Nekromanta teraz dopiero zauważył brak Piko. - A gdzie Piko?

Pikodragon

Pikodragon

9.05.2011
Post ID: 62392

A Piko był już daleko. Walcząc z katarem leciał cały czas bez przerwy. W końcu jego oczom ukazał się bagienny krajobraz. Zleciał na ziemię. Skosztował - zdecydowanie kiszone.
-Ciekawe kto je kisił... - po chwili usłyszał trzask łamanych gałęzi i coś zobaczył.
Hydra wysoka na dziewięć metrów wyszła i zaczęła atakować.
-Dziwne, że ma taki rozmiar. Widocznie muszę walczyć z dominującym okazem na tych bagnach. Ech...

Kanako

Kanako

9.05.2011
Post ID: 62393

Chmury sunęły po niebie. Ataki Hydry rozchlapywały bagienną,zatęchłą wodę dookoła. Pluski walczących przyciągnęły uwagę Kanako. Chmura pyłu skierowała się w stronę odgłosów. Oczom elfa ukazał się potężny humanoidalny smok oraz ogromna hydra. Małe ziarenka pyłu ukryły się pomiędzy rozłożystymi koronami drzew. Mała chmurka wirowała chaotycznie. Jakby przez wiatr kartka nabiła się na szpiczastą gałązkę aby nie szeleścić i nie zwrócić uwagi smoka.

Patrząc przez kilka sekund Kanako złożył pył w swoje ciało po czym włożył rękę przez malutką dziurę w powietrzu. Przed Valorem Pojawiła się dłoń, która złapała go za kołnierz i wciągnęła do malutkiej dziury. Chłopak pojawił się na gałęzi zgniłozielonego drzewa. Kanako uznał że Valor lepiej się spisze podczas walki na bagnach. Potężny Naadir rozchlapywał by wodę dając znak przeciwnikowi ,natomiast dwa zwinne i szybkie elfy z łatwością przeskakiwały by z drzewa na drzewo. Bądź co bądź ale jednak Valor czy Kanako byli szybsi w bagiennym środowisku