Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "THE RPG story"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > THE RPG story
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

19.10.2004
Post ID: 13341

Droga do Mivrencolgida była długa, ale Cobalt obserwując mieszkańców tej krainy nie zwracał uwagi na czas. Zwrócił natomiast uwagę na fakt, że nieumarli go znają. Co poniektórzy się z nim witali a dwóch nawet mu się pokłoniło. 'O co tu chodzi?', krążyły mu myśli w głowie. Mam nadzieję, że na miejscu się czegoś więcej dowiem, nie tylko o grobie.

Iscandel

Iscandel

20.10.2004
Post ID: 13342

Isc wzleciał nisko trzymajac miecz przed sobą, gdy Den zionął ognistą kulą odległość miedzy nimi była zbyt mala na zrobienie uniku. Isc przebił, przyspieszył i przebił sie przez kulę. Smok właśnie na to liczył, przygotowanym wcześniwj ciosem wybił go w powietrze, a następnie ogonem skierował jego bezwładny lot ku ziemi. Isc rozbijając się o drzewo spadł w miejsce zwłok swoich sprzymierzeńców. Otrząsnął sie po silnym uderzeniu smoka i rzucił krzyżową animacje zmarłych. Z ziemi powstała chimera pod pełną wladzą Isca, był to trupi golem z głową i pazurami abiszai. Golem ruszył ku walczącymi ze sobą Neela, Sharwyn i Daronem, a Isc ponownie rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze lecąc naprzeciw potężnej bestii.

Dragonthan

Dragonthan

21.10.2004
Post ID: 13343

Uwagę Dragonthana zwróciły dziwne dzwięki i blaski świateł dochodzące z horyzontu. Wspiął się czym prędzej na najwyższe w okolicy drzewo i wytężył wzrok w kierunku świateł.
-Hmmm... - pomyśłal - pewnie znowu jacyś nekromanci...
*jego oddział nagle zamarł nieruchomo w miejscu*
-Panowie - rzekł donośnym głosem z drzewa do swych ludzi - los nam sprzyja! Przed nami jest odpowiedź na nasze pytania...
-Panie - rzekł jeden z ludzi przerywają mu - nie mamy sił walczyć! Jesteśmy wykończeni marszem...
-Zamilcz! - wrzasnął zbulwersowany Dragonthan - To jest nasza jedyna szansa rozwikłania zagadki wojny w Earthii! A ty mówisz że nie masz sił??
-Ale... - jąkał się strzelec
-Zamilcz
Albo odejdź z oddziału! - powiedział Dragonthan po czym rozglądnął się po ludziach, dostrzegając w ich oczach niskie morale - To nasza jedyna szansa na uzyskanie odpowiedzi na męczące nas od paru dni pytanie - czemu Kalwador nie pomaga Earthii? Za tym lasem trwa walka. Czuję że jest tam jakiś nekromanta...
-Sierżańcie! - rzekł do jednego ze swoich ludzi - przygotuj oddział do walki.
- Tak jest Panie! - odparł
*Oddział Dragonthana po przejściu 300 stóp przegrupował się i wystrzelił w kierunku miejsca walki serie diamentowych strzał, które mkneły szybko w kierunku pojedynkujących się Iscandela, Denadaretha, Neeli, Sharwyn i Golema...*

Denadareth

Denadareth

21.10.2004
Post ID: 13344

Denadareth zwinnym piruetem uniknął ciosu Iscandela i ciął go ogonem. Cios odrzucił devę do tyłu ale bez trudu sparowałą ona cięcie kolca jadowego. Bez wysiłku rozdzielił zionięcie Dena i zripostował gradem ostrzy. To zaklęcie Den odbił Podmuchem Powietrza lecz gdy szykował się do Tarczy Błyskawic poczuł piękący ból na całym ciele... spojrzał na Iscandela obawiając się ataku ale ujrzał że i on jest w gradzie diamentowych pocisków. Den ignorując nowe zagrożenie wystrzelił do przodu, ogonem odepchnął skrzydła demona po czym ugryzł mocno w pierś i poprawił zionięciem.

Widząc jak jego dawny przyjaciel spada... po czym się teleportuje Den przestał myśleć o walce i ruszył na pomoc Sharwyn...

Sharra

Sharra

22.10.2004
Post ID: 13345

Denadareth wstrzymał się nagle, gdy zobaczył słup złotego światła.
Sharwyn zaczęła się nieco zmieniać. Jesj skrzydła stały się większe, a skórzana zbroja nagle zmieniła się w piękny płytowy pancerz, przyozdobiony błyskawicą otoczoną siedmioma błękitnymi gwiazdami. Jej karmazynowy płaszcz zmienił się w białą sieć. Neela od razu wiedziała, o co chodzi.
- Osimi naag arethia seleni Misstra Shaarwyn lightear staerar daarkar honia eth elann Ciric sesps therio lemuria xaa detrt rethan maggyr sereth thaua...
Sharwyn spojrzała na Neelę ciepło i powiedziała:
- Odwróciłaś się od Cyrica i postanowiłaś zostać mym czempionem, Neelo. Wiedz, że błyskawica czuwa nad tobą. Daronie Snyderthdend, podobno jesteś wyznawcą wszystkich dobrych bóstw, w szczególności Torma. Co więc skłoniło cię do tak podstępnego czynu?
- Mój bóg mi kazał.
- Pozwól, że sama to sprawdzę, dobrze?
Ku ździwieniu wszystkich, Sharwyn nie rzuciła rzadnego zaklęcia, rozejrzała się tylko.
- W tym świecie Torm był tylko raz. Dosyć dawno temu, przed twoim przybyciem na Antagarich. Teraz wszystkie "dary" były kierowane od Telfamma Etheriona, znanego jako Sheogorad. On też zniewolił Iscandela.
- Coś przeoczyłem, prawda? - zapytał Denadareth. - Co się z tobą stało?
- Jak wy to mówicie, awansowałam. Już nie jestem półboginią. Jestem teraz boginią magii Antagarichu i nie będę mogła z wami podróżować. Jednak jeżeli tylko ktoś z was, poza Daronem Snyderthdend, krzyknie me imię, natychmiast wam pomogę.
- Dlaczego poza mną?
- Nie należysz do świata Antagarich - powiedziała Neela. - Jesteś przybyszem z Torilu, ale nie sferowcem, więc z wyższych planów cię nie widać.
- Dokładnie. Denadarethu... przyjmij ode mnie ten dar - Sharwyn wręczyła smokowi amulet, przedstawiający ten sam znak, co na zbroi bogini. - Jesteś moim szczególnym wybrańcem i możesz mnie wezwać do tego świata w postaci awatara. A dla ciebie, Neelo... Destructa ointha daarkar Ciric! - Neela nagle na powrót zmienła się w dobrego dżinna.
- A teraz zniknę, ale bądźcie pewni, że Błyskawica Wśród Gwiazd was strzeże!
Po tych słowach Sharwyn zniknęła.
Od tej pory bogini Sharwyn to postać epizodyczna. Co nie znaczy, że wycofuję się z tematu. Zapraszam do lektury drugiej części posta!

****
Wody Podmroku słynęły z zimna. Nie przeszkadzało to jednak morskiej elfce, Shaer'ryn, wręcz przeciwnie, dodawało jej energii. Shaer'ryn jest kapłanką. Jej bóstwo, Sashelas z Głębin właśnie ją sprawdzało. Miała dotrzeć do odległego Menzoberanzan i poprosić najwyższą kapłankę Lolth o pomoc. Była świadoma, że zadanie to jest trudne, ale bez namysłu płynęła Wielką Rzeką na północ, w stronę drowiej metropolii.

Sharra

Sharra

22.10.2004
Post ID: 13346

Denadareth wstrzymał się nagle, gdy zobaczył słup złotego światła.
Sharwyn zaczęła się nieco zmieniać. Jesj skrzydła stały się większe, a skórzana zbroja nagle zmieniła się w piękny płytowy pancerz, przyozdobiony błyskawicą otoczoną siedmioma błękitnymi gwiazdami. Jej karmazynowy płaszcz zmienił się w białą sieć. Neela od razu wiedziała, o co chodzi.
- Osimi naag arethia seleni Misstra Shaarwyn lightear staerar daarkar honia eth elann Ciric sesps therio lemuria xaa detrt rethan maggyr sereth thaua...
Sharwyn spojrzała na Neelę ciepło i powiedziała:
- Odwróciłaś się od Cyrica i postanowiłaś zostać mym czempionem, Neelo. Wiedz, że błyskawica czuwa nad tobą. Daronie Snyderthdend, podobno jesteś wyznawcą wszystkich dobrych bóstw, w szczególności Torma. Co więc skłoniło cię do tak podstępnego czynu?
- Mój bóg mi kazał.
- Pozwól, że sama to sprawdzę, dobrze?
Ku ździwieniu wszystkich, Sharwyn nie rzuciła rzadnego zaklęcia, rozejrzała się tylko.
- W tym świecie Torm był tylko raz. Dosyć dawno temu, przed twoim przybyciem na Antagarich. Teraz wszystkie "dary" były kierowane od Telfamma Etheriona, znanego jako Sheogorad. On też zniewolił Iscandela.
- Coś przeoczyłem, prawda? - zapytał Denadareth. - Co się z tobą stało?
- Jak wy to mówicie, awansowałam. Już nie jestem półboginią. Jestem teraz boginią magii Antagarichu i nie będę mogła z wami podróżować. Jednak jeżeli tylko ktoś z was, poza Daronem Snyderthdend, krzyknie me imię, natychmiast wam pomogę.
- Dlaczego poza mną?
- Nie należysz do świata Antagarich - powiedziała Neela. - Jesteś przybyszem z Torilu, ale nie sferowcem, więc z wyższych planów cię nie widać.
- Dokładnie. Denadarethu... przyjmij ode mnie ten dar - Sharwyn wręczyła smokowi amulet, przedstawiający ten sam znak, co na zbroi bogini. - Jesteś moim szczególnym wybrańcem i możesz mnie wezwać do tego świata w postaci awatara. A dla ciebie, Neelo... Destructa ointha daarkar Ciric! - Neela nagle na powrót zmienła się w dobrego dżinna.
- A teraz zniknę, ale bądźcie pewni, że Błyskawica Wśród Gwiazd was strzeże!
Po tych słowach Sharwyn zniknęła.
Od tej pory bogini Sharwyn to postać epizodyczna. Co nie znaczy, że wycofuję się z tematu. Zapraszam do lektury drugiej części posta!

****
Wody Podmroku słynęły z zimna. Nie przeszkadzało to jednak morskiej elfce, Shaer'ryn, wręcz przeciwnie, dodawało jej energii. Shaer'ryn jest kapłanką. Jej bóstwo, Sashelas z Głębin właśnie ją sprawdzało. Miała dotrzeć do odległego Menzoberanzan i poprosić najwyższą kapłankę Lolth o pomoc. Była świadoma, że zadanie to jest trudne, ale bez namysłu płynęła Wielką Rzeką na północ, w stronę drowiej metropolii.

22.10.2004
Post ID: 13347

Neela spojrzała swoimi złotymi oczami na Denadaretha.
- Czy mogę pójść z tobą? Nie znam tego świata. Nie wiem co z sobą zrobić. A ty zapewne masz już jakiś plan.
- Oczywiście, Neelo. Chodź ze mną - odpowiedział smok. I tak smok i dżinnka odeszli z miejsca pojedynku, nie zauważając, że ciało Iscandela zaczęło się regenerować.

Dragonthan

Dragonthan

22.10.2004
Post ID: 13348

Po wystrzeleniu gradu strzał Dragonthan rzekł:
- Zosawić po jednej strzale!
Po czym rozkazał ludziom przegrupować się, a następnie wydał rozkaz wymarszu w kierunku pola bitwy. W sumie było ich 21 wojowników, resztka jaka pozostała z dawnej armii... Szli w formie klina, Dragonthan na przodzie. Wszyscy mieli w ręku łuk i ostatnią diamentową strzałę. Każdego z nich przesiąkał nieustający strach, który z każdym krokiem naprzód stawał się coraz większy... Szli powoli, każdy ubezpieczał każdego, wiedzieli bowiem, że zło może być wszędzie. Poruszali się płynie i lekko stąpali po ziemi, aby nie narobić hasału. Zbliżali się coraz bliżej polany, na której skończył się pojedynek. W świetle księżyca niewiele zdołali ujrzec, ale wszyscy wytężali wzrok... Nie wiedzieli co stanie się za chwilę, dlatego modlili się. Wtedy to, kiedy byli już bliko końca lasu, Dragonthan rozkazał rozproszyć się i zająć dogodne pozycje, poczym sam wyszedł z lasu i kierował się w kierunku polany...

Sharra

Sharra

23.10.2004
Post ID: 13349

Dziwny wir wciągnął Shaer'ryn i przeniósł ją do świata Antagarich. Wylądowała pod nogami Dragonthana. Był on zaskoczony, ale nie zaatakował.

Islington

Mistrz Islington

23.10.2004
Post ID: 13350

Nagle przed Denem pojawiła się smuga zielonego światła i ich oczom ukazał się Islington. Nie wiadomo kto był bardziej zaskoczony, Den czy on sam.
- Hmm, bede musial jeszcze popracowac nad tym zakleciem - westchnal otrzepujac sie z kurzu. Smok natychmiast rzucil sie na niego i wysciskal.
- Spokojnie spokojnie, zachowujesz się albo a)jakbym był ci potrzebny albo b)jakby był ci potrzebny kompan. Męski znaczy się - delikatnie chrząknął się Islington kłaniając się pięknie
- Jam jest Islington i chyba dane nam jest podróżować razem

Sharra

Sharra

23.10.2004
Post ID: 13351

Islington

Nagle przed Neela, Sharwyn i Denem (...)

Mnie tam nie ma.

Lobo

Lobo

23.10.2004
Post ID: 13352

Mroczny elf Lobo już od dłuższego czasu obserwował drużynę Dragonthan'a ukryty wśród koron drzew. Spodziewał się, ze to tylko kolejny patrol, jakich wiele pojawiało sie tutaj ostatnimi czasy lecz diamentowe strzały i przerażone wyrazy twarzy żołnierzy przyciągnęły jego uwagę.

A nagłe pojawienie sie Elfki juz całkiem go zdezorientowało. Postanowił na razie pozostać w ukryciu i czekać na rozwój wydarzeń.

Dragonthan

Dragonthan

24.10.2004
Post ID: 13353

Dragonthan dotarł na środek polany, na której przed kilkoma chwilami
zakończył się pojedynek. Nagle przed jego stopy upadła wodna elfka.
Dragonthan schował miecz i łuk po czym podniósł elflicę. Zdziwił się wielce, ponieważ pierwszy raz w życiu widzi elfa z niebieskimi włosami i błekitną, delikatną skórą.
- Kim jesteś o Pani... - zapytał wojownik
- Nazywam się Shaer'ryn... - odpowiedziała elflica i chwyciła się za głowę
- Co w takim okropnym miejscu robi elf? - zapytał z wielkim zdziwieniem
- Poróżuje do Menzoberanzan, miasta drowów... - odparła Shaer'ryn
- Chociaż przemieżyłem wiele krain, nigdy nie słyszałem o takim miejscu... pomogę ci wstać... nie obawiaj się mnie, nie jestem kimś kto mógłby skrzywdzić piękną damę...
Shaer'ryn spojrzała na Dragonthana ze zdziwieniem
- Kim jesteś wojowniku? - zapytała podając mu rękę
- Zwą mnie Dragonthan, służę królestwu Kalwador, podróżuję przez te tereny w poszukiwaniu odpowiedzi na trapiące mnie pytania...
- Kalwadoru... - przerwała mu - a co to za królestwo?
- To wielka i potężna kraina na Morzu Infarińskim
- Jakie to pytania mogą trapić tak wielkiego wojownika - zapytała, po czym rozejrzała się dookoła.
- Może najpierw wyjaśnie ci o Pani skąd sie tu wziołem - zaczął niepewnie - Król Kalwadoru Kaldor IV wysłał mnie to Erathii w ważnej misji, wraz z tysiącem ludzi miałem przygotować wybrzeża Bracady do operacji desantowej. Niestety wpadliśmy w pułapkę. Ktoś zdradził i na wybrzeżach Bracady napotkaliśmy oddziały Królewskiej Armii tego królestwa. To nie była bitwa tylko rzeź... z życiem uszło tylko 79 ludzi... pięciu wysłałem spowrotem do Kalwadoru by powiedzieli co się stało krolowi, z resztą uciekłem w lasy. Armia Bacady ścigała nas przez tydzień, po czym zgubili nas. Niestety większość ludzi była ranna i poumierali, nie mając dostępu do lekarstw... Zostało jak sama widzisz 20 ludzi i ja. Dotarliśmy aż tutaj. Pytanie, na które pragnę poznać odpowiedź: kto zdradził? Kto ponosi odpowiedzialność za klęskę na Wybrzeżach Bracady? Muszę odnaleść zdrajcę...
- Myślę, że mogę ci pomóc, Dragonthanie, ale najpierw ty musisz mi pomóc - spojrzała wojownikowi w oczy
- Pomogę ci o Pani jak tylko będę mógł, jeśli tylko otrzymam gwarancję iż ty również dotrzymasz swej obietnicy - ukłonił się nisko
I tak zaczęli przemierzać las idąc w kierunku, który wskazała Shaer'ryn... Nie zdawali sobie sprawy iż ich śladem podąża drow...

Sharra

Sharra

24.10.2004
Post ID: 13354

Shaer'ryn zatrzymała się i odwróciła.
- Coś się stało, Pani? - zapytał Dragonthan.
Wodna elfka nie odpowiedziała, strzeliła tylko strumieniem lodowatej cieczy w pobliskie krzaki.
- Poddaję się! Poddaję! - krzyknął ukrywający się tam drow.
- Mroczy elf! Czego tu szukasz! - krzyknął Dragonthan.
- Uciekam... Słyszałem, piękna damo, że podróżujesz do Menzoberanzan. Mogę ci pomóc, jeżeli będziecie mnie ukrywać.
Shaer'ryn długo się zastanawiała, po czym powiedziała:
- Dobrze, możesz iść z nami. Ja jestem Shaer'ryn, ambasador Morza Mieczy w Menzoberanzan, a to jest Dragonthan, wojownik w służbie odległej krainy Kalwador. Jak ci na imię?
- Lobo.
- Jak takie jabłka? - zapytał wojownik.
Po tym komentarzu drużyna ruszyła w stronę groty, otwierającej wejście do Podmroku.

Islington

Mistrz Islington

24.10.2004
Post ID: 13355

//post napisany przy współpracy elfio-smoczej czyli Isliego i Dena //

- Jak sytuacja? - spytał Islington
- Pamiętasz Isca? Chwilowo jest czymś w rodzaju demona, to nasz pojedynek spustoszył tą część świata o ile za pojedynek można uznać rzeźnię z demonami, paladynami, półboginiami, golemami i łowcami smoków w roli głównej. Sharwyn chwilowo robi za boginię, Neela I Daron zmieniają strony co chwila - mówiąc to spjrzał na nią i uśmiechnął się - Cobalt robi za twardziela próbując samemu załatwić wszystko, Iscandel zniknął zaś Dragonthan fundnął nam deszcz strzał.Odpowiadając na twoje pytanie:
TAK, potrzebuję kompana. Jakieś pytania?
- Nie mam pytań - podsumował wszystko Islington - Potrzebujesz mnie? No to już mnie masz bo ja potrzebuję odrobiny rozrywki. To co teraz?
Skoro nie ma Isca to moze nakopiemy Łowcom Smoków?
- Czemu nie? - uśmiechnął się Den - a potem albo pomagamy Cobaltowi albo - w oczach Dena pojawiły się płomienie - poszukam i porozmawiam z moim przyjacielem... Iscandelem

Sharra

Sharra

24.10.2004
Post ID: 13356

Denadareth poczuł w brzuchu dziwne ukłucie. Następnie usłyszał w głowie cichy głos:
"W żadnym wypadku nie robię *chwilowo* za boginię, mój przyjacielu."

Islington

Mistrz Islington

24.10.2004
Post ID: 13357

Islington wyczuł zaburzenia magii tuż przy smoku
- Ok? - spytał
- Wszystko dobrze - odpowiedział Den
- Hmm, masz minę jakby ktoś obrobił cię na conajmniej 200 złotych monet
- Na więcej Islington - odpowiedział smok

Iscandel

Iscandel

24.10.2004
Post ID: 13358

Kiedy sytuacja na polanie ucichła wszyscy zapomnieli o Iscandelu, który był jej głównym powodem. Leżał ledwo żywy w mogile a jego ciało powoli zaczęło się regenerować. Takiej okazji nie mogły przegapić wampiry obserwujace całe zajście z ukrycia. Szybko związały go i porwały do sieci tamtejszych jaskiń. Wypijały jego krew aby nie mógł zregenerować sił.
Zaprowadziły go do arcylisza Mazakonda, który był panem tamtejszych ziem wraz z mrocznym lasem.
-Panie, oto źródło całych niepokojów.
-TO ON JESZCZE ŻYJE??
-Wybacz panie, ale cały nasz oddział nie był wstanie zamienić go w jednego z nas.
-POKAŻCIE MI GO!
-Tak, panie.
Kiedy wprowadzili Isca pod oblicze arcylisza ten rzucił na niego okiem i zaczął sie głośno śmiać.
-GŁUPCY! (tu jego głos przycichł) Go nie da sie tak po prostu zabić, ale można wykorzystać go do budowy nowej armii nieumarłych i tak też się stanie.
Po tych słowach arcylisz wyczarował szklany klosz, pod którym zamknięto Isca i zaczął odprawiać rytuał. Przez ten czas Isc zregenerował się i powoli zaczął wracać do świadomości, a pierwszym uczuciem jakie poczuł był ogromny ból. Zaciskajać zęby otworzył oczy i zobaczył jak jakiś lisz dzięki jego pomocy klonuje wampiry.
-Widzę że się obudziłeś. Nie martw się, nie pożyjesz już długo. Wykorzystam twą moc do ostatniej kropli żeby powiekszyć moją armie.
Isc nie myśląc dużo skulił się tak że widać było tylko skrzydła i zaczął wirować 10 cm nad ziemią. Coraz szybciej i szybciej. Lisz zrozumiał o co chodzi...
-Uciekać wszyscy, uciekać z tego pomieszcze....
Było już za późno. Isc rozpostarł skrzydła, z których wyleciała ogromna smuga światła zamieniająca wszystkie wampiry w kupki prochu. Jedynym który przeżył zaklęcie wybuchu światła był lisz.
-To tylko przedłuży twoje cierpienie. Nigdy nie wydostaniesz sie spod klosza.
Isc tylko uśmiechnął sie szyderczo i wykorzystując swoje demonie zdolności teleportował sie przed oblicze skamieniałego lisza. Nie dając dojść mu do słowa, wykończył go bezlitośnie, a następnie wykończony brakiem krwi runął na podłogę.

Błysk zaklętego światła zwrócił uwagę wszystkich w promieniu 2 dni drogi.

Islington

Mistrz Islington

27.10.2004
Post ID: 13359

Nagle coś oślepiło Isingtona i jego towarzyszy.
- Co to było? - spytał Dena
- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedział smok
- Nie podoba mi się to, może powinniśmy to sprawdzić? - Zasugerował i widząc kwiającą głowę Neeli ruszyli w stronę, z której wydawało się, że pojawił się błysk. Zapadł już zmrok, las stał się niebezpieczny. W oddali słychać było wycie wilków, co prawda nie straszne smokom to jednak dość niekomfortowe dla elfów. Islington szedł pierwszy co ewidentnie mu się nie uśmiechało. Czuł jakiś dziwny odór w pobliżu, który przy dalszej wędrówce stawał się coraz wyraźniejszy.
- Zawrócmy, nie podoba... - ziemia pod Islim nagle zawaliła się wraz z nim. Poczuł chłód kamienia i siniaka na barku, na który upadł.
Wstał i rozejrzał się, zobaczył jakąś dziwną sylwetkę leżącą na ziemi.
- Nic ci nie jest? - krzyknął Den
- Nie - odpowiedział Islington. Nagle usłyszał jakiś szmer i wampir rzucił się na niego próbując wyssać jego krew. Z rąk maga wyleciała struga ognia, która zabiła wampira. Islington wstał wyciągając miecz.
Było ich tu więcej, czuł to. Zastanawiał się, czy powinien bliżej przyjrzeć się leżącej sylwetce. Ostrożnym krokiem ruszył w jej kierunku.

Denadareth

Denadareth

27.10.2004
Post ID: 13360

//Wybacz Sharwyn myślał smok pamiętaj czy jesteś boginią czy nie zawsze będziesz w moim sercu jako przyjaciółka//

Wampiry zaatakowały cicho i nagle. Islington wpadł do jakiejś grotodziury. Den skoczył za nim. Nie miał ochoty walczyć więc otoczył siebie, elfa i leżącą postać kręgiem płomieni.

Spojrzał na leżącego... nie mógł uwierzyć swym oczom...