Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "THE RPG story"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > THE RPG story
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Sharra

Sharra

6.11.2004
Post ID: 13421

Drakolisze rozbiły się o niewidoczną ścianę.
- Nikt nie będzie przeszkadzał moim przyjaciołom - powiedziała Sharwyn. - Postanowiłam przybrać formę anioła, ponieważ na waszej drodze czyhają niebezpieczeństwa gorsze od wszystkiego co wydarzyło się do tej pory. Z demonem Sheogoradem na czele - spojrzała znacząco na Iscandela.

Fristron

Fristron

6.11.2004
Post ID: 13422

Strach i napięcie w jednej chwili prysły. Drakolisze zniknęły, a Dragonthan wstał. Poczuł, że to bogini Sharwyn im pomogła. Podziękował jej krótką modlitwą, po czym skierował się do wystających głów ze skrytek.
- Niebezpieczeństwo minęło! - rzekł do wszystkich - więc możemy się zabrać za coś konkretniejszego. Na przykład za zwiady.
- Na cześć Dragonthana - hiphiphura! - przebiegł krzyk po okolicznych lasach, wdarł się w góry i zmącił powierzchnię Kalaam.
- Ciszej! - odpowiedział Drag - bo nam kolejnych nekrusów na kark sprowadzicie! Na zwiady pójdzie osiem osób, w parach i będą to... hm...

Decyzję pozostawiam Dragonthanowi :P

Maffej

Maffej

6.11.2004
Post ID: 13423

Garren wbiegł do obozowiska pierwszy. Faleus oraz Garh'ken już kończyli ugaszanie paleniska, Pad znosił wszystkie rzeczy w jedno miejsce. Maffej klasnął, ślady po ogniu oraz ślady stóp zniknęły.
Wszyscy uwijali się z nadzwyczajną prędkością. Ukryli się w gęstwinie pod ogromnym dębem. Nocny elf zwinnymi ruchami chwycił się pnia i niczym wiewiórka wdrapał się na jego szczyt. Usiadł na czubku drzewa.
- Na Matki Redunolu ! - wrzasnął uradowany. - Nie ma po nich śladu !
- To dziwne może przeniosły się na zachód ? - odrzekł Garh'ken, półork wskazał odpowiedni kierunek. Garren ponownie zbadał wszystko w promieniu wzroku. Brak śladu drakoliczy.
- Jesteś pewny ? - zapytał Maffej.
- Tak... choć... czekajcie...
Zza horyzontu wyłoniła się sylwetka kościstego smoku, tuż za nią rozpostarł się wielki błysk. Drakolicz uciekała przed świetlistymi promieniami... udało jej się... zbliżała się prosto na Garren'a...
- Psia kość ! - wrzasnął elf i klikoma zwinnymi susami zeskoczył z drzewa. Smok zachaczył o czubek drzewa.
- Mamusiu - pisknał niziołek.
Smok leciał dalej - oddalił się o milę od grupki podróżników. Nagle zawisł w powietrzu, jakby coś go zaniepokoiło... Obrócił kościsty smoczy ryj...

Dragonthan

Dragonthan

6.11.2004
Post ID: 13424

- Lobo pójdziesz ze mną, przyda mi się twój bystry wzrok... Islingtonie, pójdziesz z Denadarethem... Maffej... gdzie jest Maffej... nieważne, ruszać się! Limer weź trzech ludzi i idź wzdłuż tego pagórka, aż dojdziesz na szczyt, Islingtonie, pójdziesz z Denadarethem wzdłuż lasu, Lobo my idziemy przez tą otwartą polanę.
- Otwartą? czemu tędy? - zapytał Lobo
- Bo tylko tam w pełni wykorzystasz swoje zdolności... - uśmiechnął się Drag
- Reszta moich ludzi będzie eskortować ludność... pozostali ruszą za godzine!, jeśli coś odkryjemy to damy znak z łuku... Ruszamy!
Trzy zwiady poszły w różnych kierunkach. Wszyscy mieli się spotkać u szczytu góry, jeśli wszystko poszło by zgodnie z planem...

Lobo

Lobo

6.11.2004
Post ID: 13425

- Moje zdolności lepiej przydały by się w ciemnej jaskini lub lesie niż na otwartej oswietlonej polanie. Ale dobrze, zrobię jak chcesz. - powiedział Lobo.
- Wiedz Lobo, że nie mogę Ci nic rozkazać.
- Wiem - odparł drow ruszając przodem.

Maffej

Maffej

6.11.2004
Post ID: 13426

Drakolicz wisiał w powietrzu. Maffej i towarzysze zamarli. Chwila ciszy, którą przeszywały jednyni miarowe sapania podróżników. Smok nagle obrócił się i... odleciał z powrotem nie dostrzegając postaci stojących pod drzewem !
- Urrrra ! - wrzasnał Garh'ken i uściskał stojącego nieopodal krasnoluda.
- Na Groty mych Przodków : hurra
! - wtórował Faleus. - Dobra możesz mnie już puścić...
Półork zwolnił uścisk.
- Trzeba wracać do pozostałych, zwijamy punkt strażniczy - zarządził Garren.
- Mam nadzieję, że u Dragonthan'a i reszty wszystko wporządku... może smoki ominęły ich obóz...
- Nie ma czasu na gadanie, już świta. Ekipa Dragonthan'a już chyba wyrusza. Dalej ! Musimy ich dogonić ! - krasnolud począł przygotowywać się do drogi.
- Jeśli jeszcze nie opuścili obozowiska, dotrzemy tam za godzinę - rzekł Maffej.

Towarzysze spakowali swe manatki podązyli na wschód, ku swej drużynie.

Smith

Smith

6.11.2004
Post ID: 13427

Lobo i Dragonthan przeszli przez polanę i weszli na pagórek nieopodal niej, po czym zobaczyli coś niezwykłego. U podnórza tego pagórka jakiś człowiek walczył z ośmioma wampirami. Gdy tak się przyglądali mężczyzna spojrzał na nich i zawołał:
- Poczekajcie, już kończę.
Po czym szybkim ruchem miecza obciął głowy wszystkim wampirom i podszedł do Loba i Dragonthana.
- Witam, jestem Smith, a kim wy jesteście?
- Jestem Dragonthan, a to Lobo-odpowiedział Dragonthan.
- Jestem łowcą wampirów i innego nieumarłego plugastwa, macie może jakieś zlecenie?

Iscandel

Iscandel

7.11.2004
Post ID: 13428

Iscandel od pierwszego ataku drakoliczy był zajety leczeniem ran zwykłych poddanych, nie brał zbytnio udziału w obronie przed drakoliczami, ponieważ widział na niebie opactwo nowej bogini - Sharwyn. Kiedy wystarczająca liczba maści i mikstur uzdrawiajacych została już wytworzona, a nowe pokolenie uzdrowicieli przyuczone ich wyrabiania, Isc mógł w spokoju odpocząć. Podszedł do Shaer'ryn i rozpoczoł rozmowe:
-Chcialem Ci podziękować za tą zaklętą szatę...
-Nie trzeba. Pomogłabym tak każdemu z wasm to nic wielkiego.
-Tak wiem, ale chciałem spytać czy dałoby się ją jeszcze bardziej umagicznić
-W jaki sposób

-Nigdy nie uda się wysączyć z moich żył demoniej krwi, nie widziałaś mnie jeszcze podczas bitwy, ale kiedy wpadam w bojowy szał zamieniam się w demona a moje rozmiary gwałtowbie rosną...-spłynął rumieńcami.
Shaer'ryn zachichotała
-Rozumiem. Chcesz żeby szata rosła razem z Tobą a nie rozrywała się.
-Dokladnie, mozna ją tak zakląć??
-Oczywiście - Shaer'ryn wymówila skomplikowane, niezrozumiałe dla większości słowa i polała Isca wodą. Spojrzała za Isca i zauważyła jego zbroje. - Jeśli chcesz zbroję mogę Ci też zakląć ale to potrwa trochę dłużej.
-Byłbym wdzięczny-odpowiedział szybko a po chwili dodał z uśmiechem- powierzam ją w dobre ręcę, a teraz pozwól, muszę pomóc w przygotowaniu obrony.
-Idź i nie bój się już podczas bitwy o swoje ubranie-Shaer'ryn ponownie zachichotała i z uśmiechem pożegnała go.

Denadareth

Denadareth

7.11.2004
Post ID: 13429

Denadareth był w paskudnym humorze... zimno panujące w górach które mijali wysączyło większość sił ze smoka jednak Den nie mógł pokazać słabości... to by nie było po smoczemu. Jeszcze irytował go fakt iż Dragonthan POLECIŁ mu wykonać zwiad. Chętnie by odgryzł temu Łowcy Smoków głowę... ale nie mógł się przeciwstawić mu otwarcie gdyż obniżyłoby to autorytet Dragonthana... a Drag jako przywódca był im teraz bardzo potrzebny.

Tak więc Den lazł z Islingtonem skrajem lasu. Islington także przeklinał w duchu Dragonthana za to że kazał mu iść razem ze smokiem - który nic nie robił oprócz narzekania.

- Zamknij się ! - warknął podenerwowany elf po środku jednej z litanii Dena

Den popatrzył zdumniony na przyjaciela, parsknął śmiechem i ruszył dalej. Nagle drgnął... w okolicy było potężne źródło mocy, Islisngton także je wyczuł i ruszyli śladem astralnym.

Ich oczom ukazały się ruiny jakiejś wieży... na jej szczycie płonął czerwony portal. U podnóża zaś leżały dwa duże smoki o łuskach koloru krwi...

Fristron

Fristron

7.11.2004
Post ID: 13430

Tymczasem Fristrona zaczął możyć sen. Nie wiedział czemu: jeszcze przed kilkoma minutami był ożywiony. Gdyby mózg pracował mu normalnie od razu by zrozumiał, że go jakaś potężna wola zmusza do snu. Teraz był jednak otępiały i dziwnie odrętwiały. Zaczał szukać miejsca, aby się położyć, ale w pewnym momencie coś mu zaskoczyło, tryby w umyśle zaczęły się z mozołem kręcić, aż w końcu doszedł do wspomnianego wyżej wniosku. Zaczął więc walczyć z odrętwieniem, szukając też jego źródła. Przegrywał jednak. W końcu wyciągnął Kieł, ten rozbłysł, a Fristron wziął momentalnie, zaraz przed rozerwaniem łączącej nici astralnej, górę nad przeciwnikiem. Zobaczył ruiny wieży... coś się tam ruszało... wiele sylwetek... wizja bardzo szybko zniknęła, zaś Fristrona ponownie zaczął nękać niepokój przed nieumarłymi. Nie czuł ich jednak, ale za to widział... jeżeli to byli oni. Mogło to być coś gorszego. Modląc się w duchu, aby nikomu z osób, które poszły na zwiady się nic nie stało, wrócił do drużyny. Zastanawiał się moment, a potem powiedział im:
- Słuchajcie miałem wizję. Pewnie większość z was mi nie wierzy, ale chcę mieć czyste sumienie. Widziałem jakieś potwory i ruiny wieży.
- I coś jeszcze? - zapytał Simba
- Nie, tylko to.
- Więc nie ma czego się obawiać. Pewnie ci się to przyśniło.
- Nie będę się sprzeczał, wiem co widziałem. To była wizja. Ja czuwam, wy róbcie co chcecie.

Maffej

Maffej

7.11.2004
Post ID: 13431

Kroczyli tak ponad godzinę, kiedy dotarli do miejsca obozowania Dragonthan'a ujrzeli jedynie wypalony krąg po ognisku i udeptaną trawę.
- Musieli wyruszyć już jakiś czas temu... - półork wyraźnie zbadał pozostawione ślady. - Co najmnie półgodziny temu.
Bez zbędnych przerw i rozmów pozostawili to miejsce za sobą i skierowali się na północ - tam gdzie domyślnie kierowała się drużyna. Opuścili leśną gęstwinę, znaleźli się na szerokie piaszczystej drodze. Garren zamarł, wyostrzył swój elfi wzrok... Jakaś migocząca poświata majaczyła w polu widzenia.
- Widzę... - zaczął nocny elf.
- Portal - dokonczył Maffej - Wycziwam piekielne mocne zaburzenia sfery many...
- Ale dostrzegam jeszcze coś - elf spojrzał na towarzyszy. - Tam są Den i Islington !

Po kolejnych dziesięciu minutach znaleźli się pod tajemniczą wieżą. Den wraz Islingtonem stali nieruchomo, ani o krok nie oddalili się od tego dziwnego miejsca. Den odwrócił głowę - dostrzegł stojacych za jego plecami kolejno : Faleusa, Garh'ken'a, Garrena, Pada i Maffeja. Krosnulud oparł się na rękojeści swego młota.

- Maffej... musimy porozmawiać o tym portalu. Jesteś magiem - zaproponował Den. Maffej dopiero teraz dostrzegł leżące u podnóża budowli smoki...
"Śpią ?" - przemknęła mu myśl - "Martwe ?"

Dragonthan

Dragonthan

7.11.2004
Post ID: 13432

- Widzisz Smith - zaczął Dragonthan - jak chcesz zlecenie to idź na wschód i zabij tyle wampirów ile zdołasz - po czym odszedł wraz z Lobem
- Coś ostro go potraktowałeś... - rzekł Lobo
- Nie będę brał na sumienie kolejne osoby
- Ale to łowca wampirów...
- A co mnie to obchodzi! Jak narazie to mieliśmy samych Drakoliczy, jak znajdziesz łowcę Drakoliczy to daj znać, na pewno go zatrudnię
- Dobra, nie denerwuj sie tak - odparł Lobo
*Drag odwrócił się do tyłu*
- Hey! Smith! Jak chesz zlecenie to poczekaj tutaj na reszte naszej drużyny!
I poszli dalej przed siebie. Nagle Lobo coś zauważył...
- Na północ od nas... na horyzoncie... około pięciu Drakoliczy...
- Kurcze! ale się tego badziewia namnożyło! Skręcamy na zachód, pójdziemy wzdłuż tej rzeki i oby tam nie było żadnego Drakolicza...

Maffej

Maffej

7.11.2004
Post ID: 13433

- Nie proponowałbym cokolwiek kombinować z tym portalem i z... tymi gadami - Maffej wskazał leżące pod wieżą smoki.
- Zwijajmy się - rzekł Garren - Sądzę, że jest to jedno z miejsc, które powinniśmy pozostawić w spokoju.

Po krótkim czasie dołączyli do pozostałych. Złożyli dokładną relację z ataku Drakoliczy na ich pozycję. Dowiedzieli się w zamian o tym co się działo w obozie głównym.

Denadareth długo rozmawiał z Fristronem...

Po jakimś czasie ruszyli na zachód...

Fristron

Fristron

8.11.2004
Post ID: 13434

Nagle daleko przed nimi błysnęła poświata ognia.
- Pożoga - mruknął Fristron.
Dragonthan rzekł do Lobo - masz bystry wzrok, spójrz tam i powiedz nam, kto tam maszeruje, ilu tych piechurów i w którą stronę idą.
Lobo chwilkę patrzył w skupieniu, aż w końcu westchnął i rzekł - Całkiem pokaźna armia szkieletów w otoczeniu dwunastu liszy, idą w kierunku północnym.
- Tego kierunku można było się spodziwać - rzekł Fristron - na razie nie musimy się nimi przejmować, ale wkrótce będzie to wielki problem nasz - po czym podszedł do Dragonthana i spytał - Którędy zamierzasz iść?
Drag nie odpowiedział.

Dragonthan

Dragonthan

8.11.2004
Post ID: 13435

Drag stał w milczeniu i obesrwował okolice. Po chwili rzekł:
- Nie możemy dopuścić do wykrycia naszych oddziałów, musimy możliwie skręcić jak najdalej na zachód, a potem wzdłuż brzegu kanionu pójdziemy na północ, jeśli szkielety nas wytropią... licho weźmie nasz plan
- Wytłuczemy ich przecież... - rzekł Lobo
- Nie o to chodzi... musimy przejść niezauważeni, bo jeśli ich wyrżniemy to będą znać naszą pozycję i zawiadomią innych, a wtedy reszta ocalałych ludzi... lepiej nie mówić...
Skręcili jeszcze raz na zachód i szli w kierunku kanionu. Nagle Drag zatrzymał się.
- Lobo co twoje elfie oczy widzą na dnie tego kanionu? Zdaje mi się że coś się tam rusza...

Fristron

Fristron

8.11.2004
Post ID: 13436

Fristron westchnął - Chciałbym z Tobą, Dragonthanie iść, ale nie mogę. Mój los dopełni się na zachodzie, ale dopełni się później. Tymczasem pójdę na północ, aby sprawdzić jak dią sprawy organizowania państwa Nekromantów na tym świecie... liczę że nie najlepiej... żegnajcie! - zwrócił się do całej drużyny - A może raczej... do zobaczenia!

Denadareth

Denadareth

10.11.2004
Post ID: 13437

Denadareth podszedł gwałtownie do Dragonthana.

- Te smoki z wieży nas wykryły. - stwierdził
- Mamy szanse ? - zapytał Dragonthan
- Tak... ale straty będą duże... bardzo duże - smok westchnął - odciągnę ich... nie patrz tak na mnie to żadne durne bohaterstwo w stylu ludzi... jestem szybki ucieknę im. -

Den stanął na skraju urwiska... po czym odwrócił się i spojrzał Islingtonowi w oczy. Chwilę patrzył po czym skoczył... drużyna zobaczyła go znowu gdy w smoczej postaci, wzmocniony przyspieszeniem i skrzydłami wichru leciał ku górom na południowym windokręgu. Z dołu wyleciał nagle potężny czerwony smok, dwa razy większy od Denadaretha i rozpoczął pościg.

- Musimy uciekać - zadecydował Dragonthan - i to szybko
- Powodzenia Den - westchnął Islington





















-

Den czując na ogonie oddech prześladowcy rzuciła za siebie Deszcze Śmierci. Spowolniło to wroga na tyle że Den zdołał wlecieć do wąskiego wąwozu. Miał nadzieję, że jego prześladowca nie wyrobi i się rozbije ale wróg okazał się nad podziw zręczny chociaż znaczne rozmiary zmuszały go do małej prędkości.

Den miał szansę uciec ale perspektywa zabicia smoka była zbyt kuszący. Gdy wróg wylatywał z wąwozu Denadareth zwalił na niego głazy ale zostały odepchnięte telekinezą. Wróg jednym ruchem skrzydeł znalazł się przy Denie... próbował ugryźć ale Denadareth uchylił się... Den uderzył ogonem ale kolec zjechał po łuskach nieprzyjaciela. Wróg próbować pochwycić Dena łapami ale Den odleciał odrobinę osłaniając się zionięciem. Uderzył Gradem Błyskawic, odbił Kwasowy Łańcuch, zaatakował Pociskiem Magmy gdy wróg znów był przy nim. Potężniejszy fizycznie czerwony jaszczur nie był tak biegłym magiem jak Den. I w tym Ognisty dopatrywał swej szansy. Uchylił sięprzez ugryzieniem, uderzył Trójwątkowym Rykoszetem wzmocnionym magią krwi, ciosem ogonem utrzymał wroga na dystans i poprawił pociskiem magmy. Próbował utkać Mniejszy Taniec Białego Płomienia ale wróg był zbyt szybki i zaatakował - też magią. Dusząca Maź rozproszyła Rytuał ale Den odbił ją bez trudu. Uderzył Błyskawicą Furii Ognia... uszkodziło to skrzydło czerwonemu smokowi ale ten gdy spadał wgryzł się w ogon Dena pociągając go na dół. Obaj uderzyli o ziemię. Doszło do błyskawicznej walki wręcz, cios ogonem, łapa, blok, unik, unik... ostatni zbyt wolny... Den bojąc się gryźć potężniejszego wroga trzymał głowę na dystans ale nawet długa szyja nie pomogła gdy wróg przyciągnął go ogonem. Czerwony jaszczur wgryzł się w gardło Dena...

... spadam, spadam... czerwień... ciemno... ciemno...
... czerwień
... czerń

Dragonthan

Dragonthan

10.11.2004
Post ID: 13438

Dragonthan usłyszał odgłosy walki smoków. Podbiegł do końca urwiska i zobaczył czerwonego smoka wgryzającego się w szyję Dena...
- Nie zostawię go tak... - powiedział Dragonthan i wyciągnął łuk, napiął diamentową strzałę i wycelował.
- Nie! - krzyknął Lobo - zdradzisz nas i naszą pozycję! Zabiją nas!!! - i Lobo rzucił się na Draga próbując go powstrzymać. Dragonthan uderzył Loba pięścią... Lobo powędrował na ziemię.
- Przykro mi Lobo... ale nie zostawię go tak...
Odwórcił się... wymierzył... i wystrzelił. Diamentowa strzała cięła powietrze tak lekko, że nie było jej nawet słychać. Niczego niespodziewający się smok dostał strzałą w tył głowy... poczuł piekący ból, lecz o dziwo nie umarł... poruszał się jedynie wolniej, jakby był zdekoncentrowany...
- Niech to! Nie trafiłem w rdzeń!... - rzekł Drag i spostrzegł, że nie ma już żadnej strzały - Wiejemy do lasu! Musimy znaleść Limera! On ma strzały...
I pobiegli w kierunku lasu, oglądając się na Dena, który nie poruszał się...
- Jak to sie skończy dostaniesz w łeb!... - powiedział Lobo
- Najpierw to przeżyj... - odpowiedział Drag
Wpadli do lasu i zaczęli biec. Za sobą usłyszeli trzepoty skrzydeł...

Fristron

Fristron

11.11.2004
Post ID: 13439

Tymczasem Fristron zakradł się już w granice Nowego Państwa Śmierci. Ukrył się z wzgórzami, wypowiedział inkantcję i wypuścił gołębiego szpiega z różdżki. Po chwili przeniósł się duchem w jego ciało...






































--

- Więc gdzie oni mogą być? - krzyknął wielki wampir, który zasiadał u szczytu długiego stołu, przy którym siedziało jeszcze dwudziestu innych nekrusów - Nie zniknęli przecież!
- Uspokój się - rzekł duch jakiejś królowej. Nie była to zjawa, czy upiór, a Duch, Duch potężnej królowej, prawdopodobnie jedyna postać na Radzie, która mogła mierzyć się z wampirem - Nikt przecież nie zgubił ich specjalnie.
- Ale mimo to ich zgubili! - powiedział poirytowany wampir. Widać że nie był to tradycyjny nekromanta, bo łatwo dawał się ponosić emocjom - A to należy ukarać śmiercią!
Kilkunastu szkieletów, ukrytych w cieniu sali drgnęło
- Śmiercią? - zaśmiała się królowa - Przecież oni są nieumarli! - zadrwiła
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi - wrzasnął wampir
- Nie, nie wiem - odpowiedziała mu niewinnie
- Przestańcie! - ryknął lisz. Widać było, że wiele przeszedł, ale nie biła od niego moc - Uspokójcie się! Robicie z posiedzenia Rady cyrk!






































Fristron został nagle odłączony od wizji. Rozejrzał się. Po chwili zdał sobie sprawę, że jest niesiony przez szkielety. Próbował się uwolnić, ale jakiś lisz tylko się zaśmiał:
- Próbuj, próbuj... i tak ci się nie uda!
Fristron krzyknął - Tak?! - po czym za pomocą magii uwolnił się z pęt. Odrzucił Odesłaniem Martwiaków szkielety i zaczął pojedynek z liszem.
- Widzę, że umiesz grać w tę grę - rzekł lisz

Denadareth

Denadareth

12.11.2004
Post ID: 13440

Islington wyciągnął zza pasa Atut Denadaretha... skoncentrował się...

Den leżał z szyją wciąż w szczękach wroga, ale żył. Niestety obok wylądował drugi smok, razem unieśli Dena i polecieli z nim dalej. Islington wiedział gdzie lecą - do ruin wieży i portalu...