Jesteś na 2 stronie. Przejdź do: 1 2 3 4 5
Crazy

2004-01-02 20:25

Tutaj z czystym sumieniem mogę postawić 6.

Powieść jest genialna, żadnych błędów nie znalazłem. 6 się należy. Co prawda powieść na początku potrafi zniechęcić, bo jest bardzo poważna, ale w miare czytania (rodział 2) zaczyna wciągać. Końcówka jest świetna, że aż mnie zatkało, bo ja nie widziałem końca tej opowieści.

Sandro (2004-01-05):
Thx.

Sulia

2004-01-05 14:34

Aż boję się wystawić tę ocenę ;)
5
Tylko dlaczego..
W tym samym czasie co "Chronomantę" czytałam również "Magów" Manerith. I przy tamtym opowiadaniu wiedziałam od razu co postawię, ale przy Twoim nie miałam tej pewności i nadal jej nie mam:)
"Chronomanta" jest wręcz perfekcyjny. Żadnych zbędnych słów, opisów czy zdarzeń. Bezbłędny. Jak dla mnie za doskonały chyba:) Zabrakło mi w nim czegoś, co widzę u innych 6-kowych opowiadań. Podsumowując..Intuicja nakazała postawić 5.

Mogę obiecać, że przeczytam go sobie za jakiś czas raz jeszcze. Bez obciążeń manerith'owych;)

Sandro (2004-01-05):
W drodze wyjątku postanowiłem się nie gniewać, także nie musisz już się bać :-).

W każdym razie bardzo dziękuję za to "perfekcyjny".

A za słowo trzymam! I to mocno! ;-)

Mirabell

2004-01-05 17:52

Będzie krótko: sześć. Nic dodać, nic ująć!

dodane na prośbę autora opowiadania

Widzę, że przyjdzie mi wyjaśnić, skąd się taocena wzięła. Zatem:

Po 1: Sama fabuła. Może jestem mało domyślna, może to efekt przyzwyczajenia, żeby nie starać się zgadywać i wyprzedzać wydarzeń (lubię niespodzianki), a może (to raczej pewne :) powrotu do szkoły (a więc ogólnego złego samopoczucia), ale mnie tam to zaspoczyło

Po 2: Atmosfera. Krótkie, ale treściwe opisy, które tworzą klimat.

Po 3: Samotność. W tym opowiadaniu występuje (oprócz końcówki) tylko jeden bohater. Nie ma nikogo oprócz niegom, nie można wyznaczyć granicy między tym, co rzeczywiste, a tym, co nieprawdziwe i wszystko trzeba przyjmować na wiarę, czytając jego zapiski. To drażni, ale właśnie o to chodzi

Po 4: Ogromna, przenikająca wszystko beznadzieja. Kompletna bezsensowność losów tego czarodzieja, który zrezygnował z całego świata, aby poczuć tylko pustkę i w końcu zabić się sam.

Za to wszystko razem - szóstka

Sandro (2004-01-10):
Ojej!

Sześć od Mirabell, sześć od Guinei...

To niewysłowiony zaszczyt i satysfakcja. Dziękuję! :-)

Wielce mnie cieszy, że odebrałaś to dokładnie tak, jak chciałem, aby było odbierane. Jeszcze raz thx, bo dla takich czytelników właśnie warto pisać!

Farmerus

2004-01-06 08:53

Echh... jak nic ? podpadnę...

Oczekiwania

Nie ukrywam, że były wielkie. Ogromne wręcz. A oto dlaczego:

1) tytuł (?Chronomanta?) ? tytuł zwiastujący opowieść o czasie! O czasie, który daje nieskończone możliwości ubarwiania, komplikacji i czynienia akcji ciekawszej. Tytuł zwiastował opowieść z rodzaju tych, które się mie podobają najmocniej... Może nawet, opowieść popularnonaukową?

2) długość (11 rozdziałów) ? po ilości stron, wnioskowałem, ze jest to dzieło obszerne ? tak objętościowo, jak i treściowo ? wyczerpująco opisujące wszystkie wątki, skomplikowane zależności, teorie, paradoksy, problemy, ograniczenia, zalety i sposoby związane z podróżami w czasie. Oczekiwałem chyba wręcz powieści... ;)

3) średnia (5,82 ? gdym ją widział po raz pierwszy) ? średnia i sława, jaką dzieło cieszyło się od samej publikacji. Sądziłem, że jest tak dlatego, iż opowieść zaiste sprostała mym poprzednim oczekiwaniom i dlatego się tak innym Osadnikom podobało...

Rzeczywistość, a dokładniej pierwszy rozdział, tudzież wstęp

Tu mie kopło małe rozczarowanie. Po kilku akapitach wiedziałem już, jak opowieść się skończy. W sumie, niby nic złego, jeśli patrzeć na to tak, jak na zwykłą opowieść. Ale tu w grę weszły me oczekiwania. Spodziewając się ogromnej rzeki pomysłów i akcji zaczerpniętych z gigantycznego oceanu możliwości, jakie dają zabawy z czasem, mała szklaneczka (jaką byłby jeden, samiutki, prościutki motyw zabicia samego siebie) tego, wydała mie się po prostu profanacją.
Ale miałem jeszcze nadzieję. Przede mną było jeszcze 10 rozdziałów, w toq których akcja mogła się skomplikować, rozwinąć. Polepszyć...
Mogła...

Ciąg dalszy... i tak do końca

Nie rozwinęła się! Kiedy skończyłem, myślałem, że zawału dostanę. Moja nadzieje, okazałą się złudna, moja wiara w to, że to niemożliwe, żeby w 11 rozdziałach nie było w sumie ?nic? ciekawego, nie wystarczyła...
Byłem zszokowany...Gdzie to wszystko, co się znaleźć powinno? Gdzie ?Gwiazda Imperium? w wersji osadowej? Gdzie ta całą głębia, gdzie pożywka dla szarych komórek? Czy możliwe, żeby całe opowiadanie to był ten jeden, nieskomplikowany (chciałoby się rzec: banalny) wątek? Czy to na to czekaliśmy tyle czasu?
Tak dla jasności wyartyqłuję więc to, co się przebija już powyżej - przyznaję szczerze i z bólem: opowieść straszliwie mnie zawiodła.

Zarzuty, tudzież dobre strony textu

Jak już wspomniałem, zarzutem jest fabuła. A dokładniej jej prostota, co w relacji z tym, czego się spodziewałem, równa się praktycznemu jej brakowi. Echh... Wiem, że uzna wielu, że za bardzo się czepiam ? ale poruszając taki temat, taki potencjał, nie można po prostu tak tego skończyć. I zacząć. I rozwinąć. Nie można tak tego napisać, by się mie nie narazić ;).

Do zarzutów wepchnę też narrację (golemowo ? krwawo ? zielono światową). Króciuśkie, suche akapity. Bez dialogów, (zazwyczaj) wyprane z emocji sprawozdanie. Może i dobrze pasuje do krótszych opowieści, ale ?Chronoamnta? miał być czymś większym...

Świat i bohaterowie. Jedno laboratorium, jeden człowiek. To jest cały świat i wszystkie wykreowane postaci. Mało, mało, mało...

Szczegóły txtu. A dokładniej jeden: natrętne przypominanie czytelnikowi (przez maga), jakiego to on wielkiego poświęcenia dokonał. No po prostu miałem ochotę pójść tam (;-D) i go w twarz strzelić! Mogę sobie wyobrazić milion większych poświęceń od pracy nad rzeczą, która mnie fascynuje i interesuje, której efekt jest ucieleśnieniem marzeń nie tylko moich i to pracy, uwieńczonej sukcesem. Zwłaszcza, ze sam bohater przyznaje, że ?było warto!? W tym świetle nijak nie rozumiem decyzji o ostrzeżeniu samego siebie. To po prostu durnota! Tak się zarzeka, że nie chciałby być maluczkim, zwykłym magiem, że nie wyobrażałby sobie siebie w roli ?szaraczka?, a sam sobie chce taką przyszłość zgotować. Mimo sukcesu jego experymentu...
Echh...

Zaletą zaś, niech będzie:
- techniczna (prawie) doskonałość

- bądź co bądź wykonanie ? fabuła jest jaka jest, ale przynajmniej dobrze opisana

- zawiodło, ale nie nudziło (choć w dużej mierze ciekawość kolejnych rozdziałów wiązała się z myślą: ?tu się musi coś jeszcze wydarzyć!?

- pomysł, na (prostą co prawda i niezupełnie zamkniętą) pętlę czasową

- ... brak mie pomysłów na więcej

Ocenka

Chronomantę przeczytałem wczoraj wieczorem, ocenę wystawiam teraz ? miałem więc sporo czasu do namysłu. Najczęściej w mych myślach przewijała się czwóreczka. Bo opowiadanie jest dobre, ale czegoś mu brak. Czego? Nie umiem określić. Poza, oczywiście, brakiem treści, jakich się spodziewałem, opowieść nie ma też ?duszy?. Może to ta suchość opisów? Może...

W każdym razie, miało być 4. Bez plusa.
Ale, jakoś tak rano przeszedł mie zły humorek (wywołany notabene txtem) i stwierdziłem, że bądź co bądź nie jest to to takie złe, a już na pewno polecenia warte.

Tak więc, ode mnie jest: 5 ?
A minus jest duży ? za me zawiedzione nadzieje ;).

Pozdrawiam!

P.S.
W sumie i tak wypada:
Gratuluję, bo com myślał to napisał, ale dzieło i tak świetne jest ? ważne, ze się innym podoba, mie nie musi ;)

Sandro (2004-01-06):
Lecimy:

Co do oczekiwań i czasu - nie masz racji. Niemal wszystkie możliwości, jakie daje, zostały już wyczerpane, a wiele z nich to po prostu bzdury z logicznego punktu widzenia. Fabuła MIAżA być bardziej skomplikowana, ale po wielu rozważaniach i dyskusjach z tego zrezygnowałem. Dlaczego? Bo nie chciałem napisać kolejnej tandentnej opowiastki, w której ten tu się cofnął, ale przy okazji kogoś potrącił, ktoś wpadł pod samochód, i przez to nie wybuchła jakaś wojna i wogle takie głupoty że aż żal myśleć. Fabuła jest prosta, ale przynajmniej nie jest (IMHO) głupia i naiwna.

Narrację już śmiało możesz nazywać MOJÄ„ ;-). Mi się ten styl podoba, i chyba będę go rozwijał.

Wielka szkoda, żeś się domyślił od razu - wielka szkoda. Nie wiem, czy to moja wina, czy też jesteś nazbyt inteligentny :-P. I wielka szkoda też, żeś się nastawił nie wiadomo na co ;-). To błąd. Zawsze się wtedy człowiek rozczaruje (mi przynajmnie nie zdarzyło się inaczej :-).

Przykre jest to, że uważasz że w 10 rozdziałach nie było "nic" ciekawego. Tak już mam, że lubię tworzyć postacie nietypowe, dziwne, może nawet ciekawe, i na tym się sqpiać. I to jest spora część "Chronomanty" - kreacja głównego bohatera. Nie fabuła (choć, skoro twierdzisz, że banalna - gdzie się już sotkałeś z takim motywem?). Ale nie każdemu to się musi podobać - stąd całkowicie szanuję Twoją opinię.

Chętnie wysłucham, jakież to poświęcenia Ci od razu na myśl przychodzą...

Dałoby się jakoś tego komenta przenieść do WB? Rany, jak ja marzę o dyskusji z Tobą tam właśnie.

I - pomimo żeś mie objechał ;-) - dzięki! Bo głos krytyki nierzadko cenniejszy jest wielokroć od cielęcego uwielbienia.

AtakeeR

2004-01-06 12:53

Powiem krótko - 6

Częściowo podobne do Krwi - również męczą go wewnętrzne rozterki - wprawdzie czym innym spowodowane - ale daleka analogia jest :D.

Sandro (2004-01-06):
Dzięki.

Farmerus

2004-01-06 22:35

Kiedy czasu ciut więcej znajdę, zmajstruję wersję posta do Wieczornych Bajań pasujacą ;) - i tam się ustosunqję do Twych kontr (i nie tylko) argmentów. Ale, skoro 10 minut wolnych mam i tutaj juz coś naskrobię.

Co do opowieści...

Nie zupełnie jest tak, że się mie ona nie podobała (mimo tego, żem chyba nawet takich słow użył - mea culpa) - potrafię bowiem dostrzec w niej wartość, o czym ocenka tysz świadczy (mogło być gorzej, nieprawdaż? ;). Główną rolę zagrały w tej sprawie moje nadzieje, którym opowieść na przeciw nie wyszła, co wszak nie jest i nie może być poczytane za błąd. Jednakoż fakt jest faktem, co się stało, już się nie odstanie itp itd. Mimo, iż zawsze staram się nie rozbudzać w sobie nadziei na nic (zgadzam się z Tobą, że po tym człek się zwykle zawodzi), tym razem się mie to nie udało. Średnia, tematyka, sława działa - okazały się silniejsze ode mnie.

Domyślenie się końcówki:

Może, gdyby tytuł nie sugerował zabaw z czasem, nie zgadłbym od razu w pierwszym rozdziale. Jednak już w 3cim bodajze i tak wsjo by było jasne. Z dwóch powodów: 1) szare oczy i 2) tylko jeden bohater - nie było nikogo innego, kto mógłby o zrobić (nie uwzględniam możliwości, by mordercą był ktoś zupełnie obcy - to nie miałoby "smaczq" ;)

O mej inteligencji:

Heh... Dzięqję, choć to do rzeczy niczego nie ma. Wystarczy ciutkę zdrowego rozsądq ;).

O tem, żem niby kciał opowieści typu "powrót do przeszłości", gdzie to bohater kogoś szturchnie i tym samym coś tam namiesza:

Gdybyś napisał cuś takiego, byłyby ze 2 ocenki w dół. Zgadzam się bowiem, że to by kiczem jechało.
Mie się marzyła jakaś spójna, (najlepiej) skomplikowana pętla czasowa, dziwne i nietypowe zależności, paradoksy... Żadnych tam głupot o zmianie (jednorazowej) przyszłości. Tak, jak gdzieś w poprzednim poście wspomniałem, marzyła sie mie opowieść popolarnonaukowa, a nie przygodowa. (a tymczasem otrzymałem... bo ja wiem... nowelkę z elementami psychologicznymi?)

O poświęceniu:

Pracować nad czymś tam (niech to bedzie cokolwiek) przez 61 lat, ale nie dlatego, że się tego pragnie ponad życie (bo to by wielu potrafiło), ale dlatego, ze (np:) Cię o to ktoś prosił - masz do roboty wiele innych rzeczy (które są dla Cię ważniejsze i przyjemniejsze), ale zajmujesz się tą jedną, dla kogoś - to jest poświęcenie.

Żyć 60 lat, jako biedny rolnik, tyrać codzień po 16 godzin by wyżywić rodzinę która i tak przymiera głodem, bezilnie patrzeć jak "pan" Cię okrada, jak gwałci Ci córkę. Żyć i nie uciec. Żyć i nie odebrać sobie tego marnego życia.

I takie tam różne w tematach okołomiłosnych (żyć obok osoby którą kochasz, patrzeć jak jest z innym, wiedząc, że nigdy nie będzie Twoją - to jest tortura. Być tak blisko, a jednocześnie nieskończenie daleko...).

Ogólnie: nie jest dla mnie poświęceniem, robienie czegoś, na co ma się ochotę (choćby trwało to 61 lat). Jeśli mam ochotę na banany i dlatego sobie qpię kilogram tychże by zjeść je następnie, nie będę trąbił na lewo i prawo, jak to się poświęciłem, jedząc kilo bananów aż mie brzuch rozbolał ;).
wiem, że głupi przykład, ale czasu mie brak na więcej ;)

A tymczasem kończyć muszę :/. Echh... Święta się skończyły...

Pozdrawiam!

P.S.
Zapomniałbym!
Jeszcze na uczelni, przed przeczytaniem Twego komenta, zdecydowałem, że 5 minus jest oceną bądź co bądź nieco krzywdzącą.
Dlatego niniejszym, oficjalnie (tam tara dam!) podnoszę ją...
...do pełnej piątki ;).

Sandro (2004-01-07):
Cóż, skomplikowane pętle czasowe, dziwne zależności, paradoksy itepe, i mię się marzyły :-). Ino inwencja okazała sie niewystarczająca :-P. I wyszło co wyszło.

Co do poświęceń - zdałem sobie sprawę, że to jest rzecz wybitnie względna, toteż nie ma sensu nad tym dyskutować.

Ururam Tururam

2004-01-07 10:56

Niezłe, choć - jeśli o treść, pomysł i wrażenia chodzi - jak dla mnie wyraźnie słabsze od "Golema", "Perypetii", czy nawet "Zielonego Świata"; porównywalne (może nieco lepsze) niż "Pierwszy Nekromanta". Skoro wiec dwa pierwsze wymienione utwory miały u mnie 5, zaś dwa kolejne 4, czwórkę wystawie i "Chronomancie".
Z warsztatowych rzeczy, irytujące wydały mi się niezwykle, do bólu, krótkie akapity. Bez szkody, a z zyskiem, możnaby je pogrupować po 2-3. Innych zastrzeżeń do formy nie mam.

Sandro (2004-01-10):
Cóż, jak widać ciężko Cię zadowolić :-). Trudno, teraz nie wyszło, uda się kiedy indziej :-P.

Mogłbyś kapkę obszerniej rzec DLACZEGo słabsze? Wiesz, zależy mi.

Pozwolisz jednak, że ja nadal TO będę uważał za najlepsze z tego, com napisał :-).

UT:
Dlaczego? Głównie dlatego, że ani na moment nie mogłem zapomnieć że CZYTAM, i nie miałem wrażenia że PRZEŻYWAM. Świat nie wciągnął mnie jakoś...

Ja za swoje najlepsze opowiadanie uważam SL, choć w rankingu ustępuje Matellesowi czy Eksperymentującemu.

Sandro:
Z Twym odbiorem się kłócić nie zamiaruję - prośbę mam jeno, abyś w jakichś okolicznościach sprzyjającyh a od poprzednich innych, i ofkors jeśli czasu odrobinę znajdziesz i chęci, przeczytał owo powtórnie. A nuż tym razem trafi do Ciebie? Ale jeśli uznasz że to bezcelowe - słowa nie rzeknę :-).

UT:
Ha, czytałem to w takich warunkach jak i inne osadowe opowieści. Zaraz po Chronomancie przeczytałem Twoją Krew (i dałem 5, zdecydowanie bardziej do mnie przemówiła!), a potem Teatr Jasynia Faramira, który rozbawił mie do łez. Złego nastroju więc nie miałem i uprzedzony nie byłem. Jeśli kiedys to znów przeczytam i zdanię zmienię (w dowolną stronę!), zmienię i ocenę. Pamiętaj jednak - jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził i nie znam opoiwieści, która podobałaby sie wszystkim....

Sandro
Cóż, w takim razie zagryzam szczęki, i z pokorą oraz gotyckim uśmiechem przyjmuję Twą krytykę, oraz ocenę.
:-P

Aiwelosse

2004-01-08 23:51

Ok, będzie szybciutko, metodą plusów i minusów...

+ ciekawa, niebanalna fabuła, której (tu od razu drugi plus) nie byłbym w stanie sam wymyślić...

+ główny bohater, co lekko faustyczny :)

+ opisy i zachwycająca - moim zdaniem - wyobraźnia co poniektórego Autora (rytułał z ptakiem, na przykład)

+ pomysł z dziennikiem...

+ no i te pentagramiki... :))

+ język, co pomaga, a nie przeszkadza :)

+ ogrom pracy, co włożona [W, że tak fizyką zarzucę :)]

- epilog. Moim zdaniem nie jest potrzebny: co się z kolegą Chronomantą stało i tak się bez niego domyślić można :)

7 plusów, 1 minus... 7-1=6... I taką ocenę też wystawię :)

Sandro (2004-01-09):
A żebyś ty wiedział jak ta prosciutka w gruncie rzeczy przecież fabuła długo powstawała! Jak se pomyślę, to mnie zwątpienie ogarnia co do mojej dalszej kariery pisarkiej :-)

Fausta żem nie czytał, to nie wiem, ale cieszy mnie (wielce) to, iż przypadła Ci do gustu ta kreacja.

Tu się muszę bez bicie przyznać, że sporo tam wcale nie jest wcale efektem mej inwencji. Rytuał z orłem to po prostu kapkę przerobiony i zubożony nawet rytuał mniejszego pentagramu, istniejący i funkcjonujący w okultyźmie (że tak powiem, kapkę się tym interesuję, teoretycznie ofkors :-).

Jako ciekawostkę Ci powiem, że pierwotny pomysł zakładał, iż opowiadanie będzie TYLKO dziennikiem, ale w toku przemyśleń postawiłem końcepcję tę zmodyfikować.

Też lubię pentagramiki :-). W końcu od czego jestem liszem, nie?

A za uwagę o języku i pracy dziękuję.

Epilog faktycznie potrzebny nie jest - ale uznałem że nie wadzi.

Za ocenę wielce dziękuję.

Grenadier

2004-01-16 01:07

Cóż, ja jakoś nie mogę podzielić waszych zachwytów. Doceniam wkład pracy autora (ale jak na sześć miesięcy to spodziewać się można było więcej) jednak czytając, zgadzam się tu z UT, niczego szczególnego nie czułem, poza momentami dyskomfortem.
To opowiadanie jak dla mnie nie odstaje od typowej, osadowej średniości. Znam o wiele lepsze i jak dla mnie tak wysoka średnia jest nieuprawniona. Ale cóż, vox populi...
Nigdy nie podaję jaka ocenę wystawiam i nie odstapie od tego.

Są jednak błędy, i to nie tylko językowe, ale i merytoryczne. Na szczęście wszystkie są w rozdziale drugim.
Najpierw uwaga techniczna - jak by to ktoś chciał sobie wydrukowac to z trudem by się w tym połapał. Daj na początku każdego rozdziału chociaż po banalnym "Rozdział numer taki a taki"

R2
- "Biblioteka, pracownia i sacrum" - sacrum to pojęcie ogólne, oznaczające coś świętego, nie odnoszące sie do czegoś konkretnego. Ty miałeś na myśli świątynię, miejsce modłów, refleksji - ale jej mimo wszystko tak nazwać nie można. Słowo sacrum określa po prostu naturę rzeczy lub zjawiska.

- "Lata pod powierzchnią ziemi" - co to ma znaczyć? Że jest od wielu lat pod ziemią (w takim razie zdanie jest niepoprawne), że coś lata (fruwa) pod ziemią czy lata to jednostka odległości (lata świetlne)?

- "ucieleśnieniem więzienia" - było by dobrze, gdyby był uwięziony w czyms cielesnym, a nie jest... Chyba, że to poetycka metafora...

- "wajch" - brrr, co to za germanizm, może jeszcze "gashebli"...

- "Od ciosanych w proste bryły korundów niespotykanych wielkości" - pierwsze słyszę, że korundy można ciosać. Korund - materiał od którego twardszy jest tylko diament ma według skali Mohsa 9 i nie da się go ciosać, niestety...

- "Całe mnóstwo zegarów" - język bardzo potoczny... niecałe mnóstw, częśc mnóstwa, małe mnóstwo...

Pomijam mase drobiazgów, których nie chciało mi się wyminiać.

Sandro (2004-01-16):
Cóż - po namyślę żem doszedł do wniosku, że wiek czytającego jest odwrotnie proporcjonalny do oceny i opinii :-). Jak dotąd się sprawdza.

Że całkiem przeciętne - być może. Na pewno nie zatrzymam się na tym i z czasem stworzę coś lepszego. Zresztą - sam sie zastanawiam, na ile ta średnia wynika z faktycznego poziomu dzieła, a na ile z mojego go rozleklamowania. Poza tym wiemy wszyscy, że się ludzie w ocenianiu sugerują ocenami innymi (popatrzmy na Polowanie choćby, co sam autor jego przyznaje), toteż całkiem możłiwe, że tak było w tym przypadku.

Co nie znaczy, że nie może być inaczej, i że mnie taka średnia nie cieszy (zobaczymy jaka bedzie potem...) :-).

Co do błędów:

Sacrum to, jak widać, faktycznie wpadka. Ale mam pytanie - czy mógłbym to zastąpić? Bom, niestety, nie kształcony jeszcze aż tak... :-(

Hehe, jedyny zauważyłeś to lata. Nie mam pojęcia co to znaczy. Może że lata miną, zanim ktokolwiek się do niego dostanie? Zostawiłem to dlatego, że nie miałem co innego napisać. Kilometry pod powierzchnia ziemi? Mile? Dajcież spokój! ;-)

Ucieleśnienie to metafora, no.

Wajchy się nie podobają? Wolisz przekładnie? dźwignie? :-P

Korundy to rzeczywiście bład, thx za jego wskazanie. Poprawie w najbliższym czasie.

Ururam Tururam

2004-01-16 11:34

Przeczytałem sobie "Chronomantę" raz jeszcze, z niejaką przyjemnością. Ocena (4) się nieco umocniła, moze nawet wyrósł jej mały plusik. Tym razem jednak poza pewnym brakiem oddzałującejo na mnie klimatu znalazłem kilka konkretnych szczegółów, które niezbyt mi się spodobały.

1) Raz bohater mówi że będzie potężniejszy od bogów, a już w chwilę później, że cała ta chronomancja nie da mu możliwości przedłużenia sobie życia chocby o chwilę. Podobnych niekonsekwencji w jego notatkach jest wiele. Choć pewnie niepotrzebnie się czepiam, po szećdziesieciu latach samotnie każdy by sfiksował...

2) Skoro czacha leżała dalej, znaczy, że wcześniejsza wersja bohatera ścięła późniejszą sztyletem. Żeby to był kord, nie pisnąłbym słówka, ale ścięcie kogoś sztyletem jest trudne.

3) Już drugi raz uciekasz przed wymyslaniem imion bohaterom. Ja wiem, ze to niełatwe, ale tym razem mogłes nie napisac nic o imieniu, a pozostałoby to nieazuważone. A tak - rzuca się w oczy.

I jeszcze komentarz do komentarza Grenadiera:
- Zamiast "Sanctum" można dać "Sanktuarium".

- Nie widze problemu w ciosamiu chocby i diamentu jakimiś magicznymi mocami.

Sandro (2004-01-16):
Aj, nawet nie wiesz jak ta niejaka przyjemność i ten plusik mnie cieszą. Od razu jakoś tak milutko zrobiło mi się w okolicach piątego i szóstego żebra...

1. Widzisz, ja sam zauważyłem w tym dzienniku pewne nieścisłości, ale przecież to dziennik a nie dokładnie zaplanowane dzieło literackie - uznałem, że jeśli wynikną pewne sprzecznosci, wyjdzie to naturalniej, bo w końcu on na papier przelewał swoje, często sprzeczne, emocje,

2. Datego to był długi i ostry sztylet :-). Zresztą - trudne, ale chyba nie niemożliwe?

3. Uciekam, to fakt. Ale czy naprawdę to przeszkadza? IMO dodaje klimatu.

Tak sobie jeszcze pomyślałem... ja się w klimat wprowadzałam muzyką (mroczną, najlepiej takim klimatycznym metalem), może u Ciebie też by to sqtek odniesło? ;-)

UT:
Mnie muzyka w czytaniu przeszkadza, niestety. :(

Jesteś na 2 stronie. Przejdź do: 1 2 3 4 5