Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "THE RPG story" |
---|
Sandro16.12.2002Post ID: 13161 |
Sandro poprosił Ilnessa, aby zestawił on ze soba kilka stołów, tak aby kilkanaście osób mogło zasiąsć przy tym samym. Gospodarz natychmiast zabrał się do roboty. Gdy do karczmy wszedł Ixcesal Sandro przywitał sie z nim. Dla obserwatora z zewnątrz było to tylko spojrzenia, lecz obydwoje, Nekromanta i Mag, mówili w tej chwili bardzo dużo, z tymże robili to telepatycznie. *Witaj Liszu* - mówił Ixcesal *Witam, czy masz wszystko, o co Cię prosiłem?* Wzrok Ixcesala wskazał na duża tobę, którą czarodziej trzymał przy sobie *Tak* *To dobrze, usiądź i zjedz coś, musimy jescze trochę poczekać* Ixcesal usiadł i przywołał biuściastą kelnerkę. W tym samym momencie dzrwi karczmy otworzyły się, i stanał w nich Lopez, zwany Znawcą Ksiąg, gdyż jego biblioteka była największą ze wszystkich w Nowym Świeice. Na Antagarichu Sandro miał porównywalną, lecz niestety spłonęła w czasie Rozliczenia. Lopez natychmiats zauważył Lisza i podszedł do niego. - Witaj Sandro, co takiego się stało? Lopez skinąął głową, po czym dosiadł sie do Ixcesala, którego zauważył chwilę wcześniej. Rozpoczęli rozmwoę, a tymaczasem Lisz myślał. * Szóstka już przybyła. Wkrótce będzie tutaj Astral, jestem przekonany. Liczę bardzo na UrTura, jego doświadczenie będzie pomocne. Ingham raczej nie przybędzie, ale mam nadzieję na obecnośc Rajsta. Jego moc może przechylić szalę zwycięstwa. Oby także przybyła Irma Whisperwall. Co do Kas, to nie mam pojęcia, czy będzie czy też nie, ale przydałaby się.* Nekromanta podszedł do koljenego młodzieńca, i znowu pokazał mu złote monety, tym razem dwie. Widzisz - powiedziałd o niego - kazałem twojemu koledze zawiadomić pewne konkretne osoby. Osoby te wiem, że potrafią władać mocą. Nie pomyślałem jednak, ze mogą być i inni tacy, którzy znają się na Magii, a o których nic nie wiem. Dostaniesz te dwie monety, jeśli dowiesz się, kto jeszcze ma jakieś magiczne uzdolnienia, i sprowadzisz go tutaj. Oczywiście za wyjątkiem tych osób, do których poszedł już twój kolega. Spojrzał na salę. Tutaj wkrótce miała rostrzygnąć się przyszłość. I bardzo wiele zależało od niego... znowu... |
Astral18.12.2002Post ID: 13162 |
Nagle przed liszem pojawił się Astral, wymienili spojrzenia i Astral powiedział: -Witaj, nekromanto. -Witaj-odpowiedział Sandro. -Chodzi o ten sen? -Tak. Podejrzewam, że ktoś chce zaatakować osadę. Jacyś nekromanci. -Pomogą tobie i twoim sprzymierzeńcom. Może to mnie wreszcie przekona, ze nie masz złych zamiarów. Jeżeli to coś poważnego to mam nadzieję, że uda nam się. To powiedziawszy Astral usiadł przy stole. |
Milesss18.12.2002Post ID: 13163 |
Mogę pomóć. Umiem przygotowywać eliksiry i posługiwać się sztyletami. Po co organizować wyprawę, magia ginie, jeśli się o niej zapomina (tak zginął wielki czarownik Merlin) |
Voldo19.12.2002Post ID: 13164 |
- Milesie. Czy ktoś tu wspominał o wyprawie? W każdym razie ja tego niesłyszałam. Wątpie również w to że magia zginie w najbliższych czasach. wprawdzie nie da się tego wykluczyć ale... No właśnie. Przecież nekromanci też używają magii. Poza tym cała osada i wszyscy nasi sprzymierzeńcy wieżą w czary, więc jakim zposobem ma ona... Voldo zamarła. Wszyscy w karczmie zrobili to samo. Czuli że coś się zbliża. Coś potężnego. Nie wiedzieli czy jest to wysłannik ciemności czy światła. Drzwi zadygotały pod potężnym uderzeniem. Voldo chciała rzucić czar lecz nie mogła. Po skupionych twarzach pozostałych magów poznała że też się zmagają z SIŁĄ. - Witajcie- odezwał się największy zwierz.- Przepraszam za to. Czułem że drzwi są zamknięte. A jak miałem was przekonać że jestem przyjacielem?- Na miejscu pantery pojawił się rosły człowiek o kruczo czarnych włosach w małą plamką siwizny nad lewym okiem. Ralfh usiadł a jego koty: Duf, Hoe i Sajim ułożyły się przy naprawionych już drzwiach. Każdy w głębi duszy zastanawiał się czy nie jest on może podstępnym szpiegiem. Czuli jednak że nie ma w nim zła. |
Dżinn ixcesal19.12.2002Post ID: 13165 |
Ixcesal oswoil sie z gwarem Karczmy. *Nadszedl czas* - pomyslal, wstal i ruszyl w kierunku komnaty Sandro. Mag siegnal pod szate wydobywajac spod niej polowe amuletu. Oboje przypomnieli sobie teraz cos co dawno zostalo wymazane z ich pamieci. Kolejny krok do rozwiazania zagadki - rzekl Sandro - czulem ze ten amulet do czego sie przyda. Amulet Rozliczenia - rzekl ixcesal - a wiec odnalezlismy sie przyjacielu. Sandro pokiwal glowa. Zamilkli na dluzsza chwile. Tysiace lat i nadal nie przypomnialem sobie tego miejsca - kontynuowal mag. Ixcesal wykonal ruch reka. Nad stolem pojawila sie fosforyzujaca kula, w ktorej unosil sie przezroczysty obraz starego cmentarzyska. Cena czesciowej utraty pamieci w zamian za wydostanie sie ze Starego Swiata na chwile przed zaglada, teraz wydawala sie za wysoka. Stary cmentarz zostal otoczony bariera antymaterii, ktora sprawiala iz nie byl on widoczny w Nowym Swiecie. Nad krypta bezimiennego grobu, ich grobu, znajdowalo sie przejscie do Starego Swiata - wlasciwie do tego co zniego pozostalo. Myslalem ze tylko my przezylismy - rzekl ixcesal. Tysiace lat studiowania magii Ziemii, Powietrza, Wody i Ognia, nie przynioslo rezultatow. Magia nie przywroci nam pamieci. Umzec aby zyc, zapomniec aby pamietac - taka byla cena przenikniecia przez portal. Drugi amulet pozostal w Starym Swiecie - bez niego nie zamkniemy przejscia. Jesli armia nekromantow przekroczy z nim portal, na zawsze pozostana w naszym swiecie - rzekl ixcesal. Miejmy nadzieje ze jeszcze go nie odnalezli - odpowiedzial Sandro. Beda jeszcze silniejsi - im wiecej ludzi dowie sie o ich istnieniu - im wiecej ludzi bedzie snic... nasza swiadomosc to ich sila. Jest nadzieja - rzekl Sandro - pojawil sie w Nowym Swiecie wedrowiec - byc moze odwiedzil kiedys miejsce ktorego szukamy. Jego pojawienie sie tam zbuzyloby panujace zasady, ale moze w mgnieniu oka zauwazyl jakies szczegoly. Wedrowcy maja dobra pamiec. Ixcesal wyciagnal mapy - Skad wiedziales ze je posiadam? Prosiles aby je zabral... - Widzialem je u ciebie podczas podrozy astralnej - odrzekl Sandro - nie wiedzialem jeszcze wtedy ze ty to Ty - zachichotal. Mag wyszeptal mantre - komnata zostala otoczona bariera Niewidu-Nieslychu. Czas popracowac razem - rzekl ixcesal. Naniesmy tutaj wszystkie miejsca ktore uda sie nam przypomniec. Oboje pograzyli sie w pracy. |
Voldo19.12.2002Post ID: 13166 |
Tymczasem trzy koty dalej pilnowały drzwi. Ralfh zdążył już wypytać większość bywalców karczmy o ich udział w całej sprawie i teraz snuł plany pokonania wspólnego wroga. Poparł przezorność Sandra i jego stosunek do wyprawy. - Najbezpieczniejsi jesteśmy tutaj. Niewiem czy wiecie ale gdy ta karczma była budowana właściciel wynajął grupę moich pobratymców i mnie. Pobłogosławiliśmy budynek i ziemię wokół. Tylko potężni magowie mogą przełamać ten czar a i ich to osłabi. Zostało również rzucone kilka zaklęć ochronnych przez pierwszych gości- magów. Tak więc widzicie więc że jesteśmy bezpieczni. Sny zesłane na nas nie wywarły oczekiwanego skutku również dzięki temu. - Mówisz że nie wywarły oczekiwanego skutku. To znaczy że zamierzali nas zabić, sprawić że popadniemy w obłęd czy zmusić do wyjścia z bezpiecznego miejsca?- spytała Voldo. - Tego nie wie nikt oprócz nich samych. - A skąd ty wiedziałeś, że w karczmie "Pazur Behemota" gromadzimy siły? - Nie wiedziałem. Wędrowałem właśnie po Erafii gdy pojawiłsiętem sen. Zrozumiałem że naszemu światu grozi niebezpieczeństwo i udałem się do miejsc w których znajdują się ludzie mogący pomóc. Niestety już ich tam nie ma. Przez zupełny przypadek znalazłem się tutaj. Dzięki mojej magii wykryłem kim jesteście. Resztę znacie. |
wersalus19.12.2002Post ID: 13167 |
*Armie Niebytu zasilali przemienieni z innych światów. Tutaj czuli się bezpiecznie, nikt na nich nie polował, mogli w spokoju sobie egzystować. Bardziej zdolni byli wysyłani na nauki do innych światów, zaś ci najzdolniejsi zostawali uczniami rady. Jedno w tym świecie było dziwne, mianowicie nikt nigdy nie widział, aby ktoś z rady opuszczał ten świat.* Te rozwarzania Dregina przerwały kroki tuz obok. Wysoka postać przemierzała hol, wyglądała i roztaczała energie jak mag. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie to że był żywy. Już dawno nikt tu nie widział żywej istoty w tych murach. Szczerze mówiąc nikt nie widział tutaj nic i nikogo żywego. |
wersalus19.12.2002Post ID: 13168 |
- Panie mag i zjawa do Ciebie – powiedział szkielet. |
Dżinn ixcesal23.12.2002Post ID: 13169 |
Sandro i ixcesal pracowali do świtu. Mapy zostały gęsto pokryte znakami i zapiskami. |
Sandro28.12.2002Post ID: 13170 |
- Chyba już czas, żeby reszta sie wszystkiego dowiedziała - odezwał się Lisz do Ixecsala. - Zejdę tam i przemówię do nich. Na twarzy Ixecsala zagościł uśmiech. - Bez przesady, nie musisz mówić im wszystkiego. Obaj rozumieli się bez słów - Sie wie - odparł Sandro, i otworzył drzwi. Wyszedł na korytarz, tymczasem Ixcesal pozostał w pokoju. Wszedł na schody. Po chwili znalazł sie w głównym pomieszczeniu karczmy. *Kogo tu przyniosło?* zdumiał sie na widok Ralfha. Jeszcze bardziej zdumiały go głoszone przezeń nowości. W końcu człowiek zauważył Lisza i natychmiast zamilknął. Sandro sie odezwał, donośnie, tak aby wszyscy go słyszeli: - Mój panie - mówił do rosłego mężczyzny - jeśli przybyłeś tutaj li tylko po to, aby z Nekromantami walczyć, to chyba powinniśmy zmierzyć nasze siły, czyż nie?. Nikt chyba Cię nie uprzedził, że ten Sandro, którego przezorność tak popierasz, to właśnie Nekromanta, i Lisz do tego. krótka pauza, Ralfh spuścił wzrok, Sandro kontynuował: - Jeśli natomiast przybyłeś tutaj, aby pomóc nam w obronie tej krainy, bez wzgledu na to, kto jej zagraża, to rad byłbym widzieć w tobie sprzymierzeńca. Zweryfikuj wiec waść jeszcze raz swe przekonania co do Nekromantów, bo inaczej współpraca między nami jest wykluczona. Lisz odwrócił wzrok od nowoprzybyłego, i spojrzał na resztę. - Bardzo proszę, abyście wszyscy zasiedli przy tym stole - wskazał na połączone tawerniane stoliki, które Ilness przygotował zawczasu. Gdy wszyscy zajeli swoje miejsca, Nekromanta stanął u szczytu stołu. Poczekał aż nastanie cisza, po czym zaczął mówić: - Wezwałem tutaj wszystkich, którzy potrafią władać magią. Niestety nie wszysyc przybyli, ale nie mamy czasu, aby dłużej na nich czekać. Lisz zaczął przechadzać się tam i z powrotem, reszta śledziła go wzrokiem. - Przez ostatnie dwie nocy wszyscy mieszkańcy Osady, i najprawdopodobniej także ludzie z poza niej mieli koszmarne sny. Śniły im się demony, armie nieumarłych, Nekromanci, pożoga i zniszczenia. Wszyscy w snach widzieli to samo. chwilka przerwy, i Lisz ciągnie dalej monolog: - Niemożliwe jest, aby bez pomocy magii setki ludzi śniło ten sam sen. Musiał oz zostać zesłany. Pozostaje pytanie kto go zesłał i po co. Sandro zatrzymał się - Gdy ludzie mają świadomośc istnienia nieumarłych, nieumarli stają sie silniejsi. Im więcej ludzi o nich wie, im więcej zdaje sobie sprawę z tego, że istnieją, i im mocniej zdają sobie z tego sprawę, tym nieumarli są silniejsi i potężniejsi. Lisz rozejrzał się po obecnych - Ten sen został zesłany przez Nekromantów, którzy chcieli, aby ludzie zdali sobie sprawę z ich istnienia. Chcieli tego, aby stać się potężniejszymi. chcieli także, aby sny odebrały nam zdolność walki, aby zasiały w nas strach przed nimi. Nie ulega bowiem wątpliwości, że ta grupa Nekromantów planuje atak. Nie wiem, czy zbrojny atak nieumarłych, czy też atak magiczny z użyciem Magii Śmierci. Nier wiem. Ale wiem jedno - jesli szybko czegoś nie zrobimy, wkótce moze być za późno. Przybył do nas Ixcesal, w tej chwili jest na górze. Mamy nadzieję, to jest ja i i on, że uda nam się powstrzymać to, co ma nadejść. Wezwałem was tutaj po to, na wypadek, gdyby nam się nie udało. - Chwileczkę! - ze swojego miejsca podniósł się Astral. - Dlaczego nam pomagasz? Dlaczego nie stoisz po stronie innych Nekromantów, hę? Lisz stał przez chwilę bez słowa. Potem sie odezwał, ale mówił raczej do siebie, mimo iż patrzył w wyzywające ocz Astrala: - Wiedz, iż chora żądza unicestwienia wszelkiego życia, właściwa większości nieumarłych, wściekłych na swoją jaźń, nie jest moim udziałem. Poza tym, inni Nekromanci są moimi wrogami, od czasu, gdy sprzeciwiłem sie woli Rady Starszych Zakonu Nekromantów na Antagarichu. Zresztą, nie będę opowiadał wam mojej historii, jeśli nie chcesz nam pomagać, nie musisz, Astralu Astral usiadł, Sandro uznał to za znak zgody i kontynuował: - Przedwczoraj w okolicy karczmy natknąłem sie na zjawę. Obserwowała nas. Jest to dowodem, że jesteśmy szpiegowani. Prawdopodobnie ta rozmowa także trafi do uszu naszych wrogów. Pierwszym krokiem, jaki musimy zrobić, to zabezpieczyć sie przed wszelką magiczną infiltracją. Potrzebna nam jest silna, duża, i bezustannie podtrzymywana osłona magiczna. Ważne, by była absolutnie nieprzepuszczalna. Znowu rozejrzał sie po zebranych. - Aerilien i Voldo, na was spoczywa to zadanie. W odległości dwudziestu jardów od zewnętrznego wału obronnego Osady stworzycie magiczną osłonę. Jako źródła energi użyjecie drzew. Pamiętajcie, aby osłona była szczelna. Nie musicie niszczyć drzew, po prostu niech każde z nich cały czas dostarcza energii do utrzymania osłony. Aerilien i Voldo spojrzały na siebie i skinęły głowami Teraz Sandro zwrócił sie do Astrala: - Astralu, ty, jako świetny Mag Umysłu, postarasz sie, aby ten sen nikogo więcej nie nawiedził. Jak tego dokonasz, to już twoja sprawa. Bylebyś nie pozbawił Osadników ich woli, to znaczy nie hipnotyzuj ich. Astral wyraził zgodę skinieciem głowy. Sandro spojrzał na Ilnessa - Ilnessie, ty jako weteran armii, i jednocześnie mag bojowy, przygotujesz mieszkańców do obrony. Tych, którzy są w stanie władać mieczem lub toporem, podszkolisz, a tych, którzy tego nie potrafią nauczysz kilku małych czarów bojowych, rozumiesz, tak aby nikt nie był bezbronny. Nie chodzi mi tutaj wcale o zorganizowaną armię, ale o to, aby każdy, jak przyjdzie co do czego, mógł sam się obronić, nie obciążajac tym zadaniem tych, którzy w obronie odegrają kluczową rolę. Ilness również skinął. - Na razie to wszystko, weźcie sie do roboty, a ty Lopezie, zostań jescze chwilę, muszę z tobą porozmawiać na osobności. Towarzystwo rozeszło się, a Sandro podszedł do Lopeza. - Lopezie, ponoć twoja biblioteka nie ma sobie równych pod względem zasobnosci. - Ponoć - odparł Lopez z uśmiechem. - Interesuje mnie, czy w twoich zbiorach znajdują sie także mapy? Zwłaszcza stare mapy? Lopez ponownie się uśmiechnął, obydwoje usiedli i pogrążyli się w cichej rozmowie. |
Sandro28.12.2002Post ID: 13171 |
Dobrze przemawiasz - powiedział Ixcesal gdy tylko Sandro wszedł do pokoju. Lisz dobrze wiedział, ze takie błahostki jak podłoga nie mogą przeszkodzić Ixcesalowi w przysłuchiwaniu się rozmowie. - Mam dla Ciebie dwie wiadomości, dobrą i złą - powiedział Nekromanta. - Zła jest taka, że UrTur nie przybył - odpowiedział Ixcesal - to bardzo zła wiadomość, a dobra? - Hehe, zgadłeś, natomiast dobrą wiadomością jest to - Sandro włożył rękę za swój płaszcz i wyjął zza niego stary pergamin. Położył go na małym biurku i rozwinął. - Mapa!!! - Ixcesal porwał ja w swoje ręce i zaczął dokładnie studiować. W tym czasie Sandro rzucił zaklecie obronne na pokój |
Voldo28.12.2002Post ID: 13172 |
Voldo i Aerilien wyszły z karczmy. Szybkim krokiem udały się w kierunku wałów obronnych. Jeśli mają utworzyć barierę muszą mieć pojęcie o terenie wokół wału. Szybko zorientowały się w sytuacji wokół wioski. - Dobra kuzynko zaczynamy- powiedziała Voldo. Dotknęła jej ramienia dokonojąc zespolenia ich sił magicznych i razem poprowadziły ceremoniał utworzenia bariery ochronnej. |
Dżinn ixcesal30.12.2002Post ID: 13173 |
Ixcesal bacznie przygladal sie staremu pergaminowi. Wydawac by sie moglo ze gdzies juz widzial ta mape, lecz cos nie dawalo mu spokoju. Glosne pstrykniecie palcami wyrwalo Sandro z zamyslenia. - Cos w tym jest - wykrzyknal Ixcesal - Sandro patrz! - nie czekajac nawet na rekacje Lisza - mag stworzyl w powietrzu wizualizacje dotychczasowych odkryc. Sandro nerwowo przebieral palcami. - Ufasz mu? - zapytal Ixcesal - W chwili obecnej nie mamy wyjscia - czasu jest coraz mniej... - rzekl Lisz - Tak to prawda, drugi amulet nie zostal jeszcze odnaleziony, wiedzialbym o tym - kontynuwal mag, to daje nam przewage, ale nie wiemy niestety jak dlugo to potrwa... Dobrze wiec, wyslij Ralfha w podroz. Ja tymczasem pojde sprawdzic jak ida prace nad magiczna bariera. Ixcesal rozplynal sie w powietrzu... |
Fuuzy30.12.2002Post ID: 13174 |
Lisz zbliżył się do drzwi, gdy te nagle otwarły się i uderzyły go w twarz. W drzwiach stał Fuuzy, wprost kipiał gniewem |
Sandro30.12.2002Post ID: 13175 |
Sandro zszedł na dół. Karczma była wyludniona. Za oknem widać było Ilnessa stojącego na beczce i przemawiającego do grupy mężczyzn. Ralfh siedział w kącie pokoje nad kubkiem herbaty. Gdy zobaczył nadchodzacego Lisza wstał i pierwszy do niego podszedł. - Chciałbym Cię przeprosić za moje słowa - zaczął. Nie chciałem Cię obrazić, wierz mi, i z chęcią wam pomogę, aby to udowodnić. Lisz ucieszył się, że zadanie już na starcie zostało mu ułatwione. Nie chciał zmuszac Ralfha do posłuchu zaklęciem, chociaż nie zawachałby się przed tym. - Świetnie - odpowiedział. - Twoja pomoc będzie nieoceniona, usiądź, wyjaśnię Ci co masz zrobić - obydwoje usiedli, a Sandro, upewniając sie, że nikt ich nie obserwuje, wyciągnął zza płaszcza dwa pergaminy. Następnie obydwoje pogrążyli się w rozmowie, Lisz pokazywał coś Ralfhowi na pergaminie, na co mężczyzna kiwał głową. W końcu skończyli. Ralfh wstał i powiedział: - Możesz na mnie liszyć, eee liczyć. Ralfh skinął, i wyszedł z karczmy, za nim podążyła dwójka jego dziwnych towarzyszy. |
Sandro30.12.2002Post ID: 13176 |
Sandro był mocno zdziwiony zachowaniem Fuuzyego. Ciemnowłosy elf igrał z ogniem. Gdyby zdenerwował Nekromantę, to jego klątwa już by mu nie dokuczała. Nic by mu już nie dokuczało. Na szcęście dla Fuuzyego Sandro nie dawał ponieść się emocjom. - To imię nic mi nie mówi - odrzekł spokojnie. - Jeśli myślisz, że pamiętam każdą swoją ofiarę, to się mylisz. Wytłumacz mi o co chodzi, albo ostudzę twój temperament, mocno go ostudzę. |
Dżinn ixcesal30.12.2002Post ID: 13177 |
Ixcesal stal w cieniu rozlozystego debu i obserwowal medytujace Voldo i Aerilien. Lisz byl jeszcze u siebie. Ixcesal zastanowil sie czy tak krotko przebywal na zewnatrz, czy tez Sandro rozmyslal jeszcze zanim postanowil wyjsc do Ralpha. Ixcesal nie przygladal sie nawet slownej potyczce Elfa i Lisza. Warknal tylko dwa razy, dajac znac ze jest w pomieszczeniu, gdyz Sandro nawet nie zauwazyl jego powrotu. [...] Te slowa wyrwaly Maga z lektury... |
Voldo30.12.2002Post ID: 13178 |
Ralfh skierował swe kroki ku powstającej właśnie barierze. Przeszedł przez nią razem z kotami i odetchnął głęboko. Wreszcie znów był wolny, nieograniczony czterema ścianami. Miał jednak misję którą obiecał wypełnić i nie zamierzał zawieść. Przybrał swoją drugą postać i ruszył szybkim biegiem. by nie tracić czasu, a za nim podążały Duf, Hoe i Sajim. Po równinach pędziła czworonoga śmierć. Śmierć dla każdego sługi ciemności któryby śmiał zaczepić druida. Tymczasem Voldo i Aerilien wzmacniały swe dzieło. Ixcesal właśnie czaił się w krzakach sprawdzając siłę magicznej bariery. Sandro dyskutował a właściwie próbował uspokoić Fuuzego, a reszta osadników myślała o ich dalszych losach, ktoś nawet modlił się do boga, stwórcy wszystkich żyjących istot światłości o wsparcie. Jednak bóg miał własne kłopoty. U zarania dziejów odbyła się bitwa na śmierć i życie, a raczej na wolność i spętanie. Władca piekieł i wszelkiego zła wystąpił przeciw niebiosom i został pokonany. Jednak boga nie idzie tak łatwo zabić. Został więc uwięziony w swym królestwie a na jego strażników ustanowiono praojców wszystkich ras na ziemi. Tak więc potężny elf, człowiek i krasnolud stanęli obok minotaura i reszty. Dostali oni dar od stwórcy który uczynił ich nieśmiertelnymi i obdarzył Mocą. Czuwali więc u wrót mrocznej krainy pilnując czy aby wróg nie odzyskał swej potęgi. Lecz teraz u progu trzeciego tysiąclecia zło się obudziło zgładziło strarzników i wypełzło na świat. Zarówno on jak i jego poddani ruszyli do nowego boju. Nekromanci przeciw zebramym w Osadzie obrońcom mieszkańców świata. Bóg przeciwko bogu. |
Fuuzy31.12.2002Post ID: 13179 |
Fuuzy patrzył w puste oczodoły Sandro. Wyczuwał lekki strach u lisza, ale nie był to strach przed elfem, lecz przed tym co się stało z nim. W końcu do Sandro doszła nawet myśl, że elf może byćzaczarowany przez wroga, jednak myśl zaraz przeszła gdy elf powiedział - Myślisz, że się ciebie boje nekromanto? - znów zaakcentował mocno ostatnie słowo - nie mógłbyś mnie zabić, co najwyżej zranić, ale nie boję się ciebie. Jeśli taka ma być cena za prawdę to proszę, uderz - elf stanął na baczność - UDERZ!!! - krzyknął - czego chcesz? Odpowiedz mi wreszcie i kto to ten Dyson - lisz był znudzony już tą farsą - nic mi nie zrobisz? Wiedziałem. - elf spuścił wzrok, spojrzał na Ixcaesala i lisza po czym powiedział całkiem odmieniony - Dyson Leyland nie był twą ofiarą liszu, był ofiarą wojny, którą zacząłeś. Pamiętasz może wojne z gildią światła w Jadme? Na pewno, jak mógłbyś tego nie pamiętać. Był tam człowiek, którego Gildia Światła posłała by szpiegował twoją siedzibę. - elf wyjął manierkęm, upił z niej łyk po czym mówił dalej - jednak przejrzałeś ich plan, zmusiłeś go by działał na dwa fronty, on poczuł się zdradzony przez swój zakon. A po wojnie, twoi "szlachetni" nekromanci "zaopiekowali" się nim. Stworzyłeś potwora liszu Dysona Leylanda Kapłana Słońca, Wielkiego Lisza - elf był zasmucony tym, że musiał powiedzieć to liszowi. Lisz opadł bezsilnie w fotel, pamiętał już tego chłopaczka, pamiętał jak mówił mu, że ma wielki talent do nekromancji, ale on nie chciał słuchać, chciał zostać Kapłanem Słońca i udało mu się to, ale pod jaką postacią. Elf stał przez chwilę bezczynnie po czym rzekł - On tam teraz jest, jest wśród tych nekromantów - Ale po co mi to mówisz - lisz był wściekły na samego siebie - Źle robicie, nie możecie wysłać Ralfha - dodal elf z błyskiem o oczach - Sugerujesz więc... - lisz nie zdążył skończyć gdy elf wtrącił - Tak, jednak sugeruje to złe słowo, rozkazuję wam byście wysłali tam mnie... |
Sandro31.12.2002Post ID: 13180 |
*Bogowie!* Lisz czuł sie zdezorientowany *Bogowie!* Elf przypatrywał sie, jak Sandro siedzi w fotelu. *Bogowie! Dyson! Dyson, ten mały, płochliwy chłopak, z jakże wielkim talentem! On nie musiał odprawiac rytyałów, żeby wskrzeszać zwłoki, zwłoki same garnęły się się, aby on je wskrzesił, a on czynił to ruchem ręki! Bogowie! I teraz on jest z tamtymi! Bogowie! To będzie trudniejsze niż myślałem! Bogowie, do cholery jasnej!* Przemówił do czarnowłosego elfa, lecz jego głos nie zdradzał poruszenia, jakie żadko stawało się udziałem: - Dlaczego Ralfh nie powinien iść sprawdzić map? Ich jeszcze tam nie powinno być. *A jeśli będą?* - przemknęło mu przez myśl * Nie, to niemożliwe* - W każdym razie to wysoce nieprawdopodobne. Więc dlaczego to ty tam powinieneś iśc, a nie Ralfh? |