4.03.2007
Post ID: 9406
|
Z lochów wybiegł Yaptran ze smutną miną
- Niestety. Gabus już nie żyje. A wiecie kto wydał rozkaz jego zabicia? Hektor.
- Że jak? - oburzył się Hektor - Że niby ja chciałem śmierci Gabusa? A skąd ty o tym możesz wiedzieć?
- Od innych więźniów uwięzionych w lochach. Jak wybiłem tych nielicznych nieumarłych strażników, to oni powiedzieli mi, że przyszedłeś powiedziałeś jednemu ze strażników żeby zabił tych wszystkich, którzy sprzeciwiali się mu.
- Fakt, wydałem taki rozkaz, ale nie wiedziałem że wśród tych więźniów jest Gabus..., no i to było przed buntem nieumarłych...
- Nie udawaj!
- Eru, przesonduj mój mózg żeby dowieść moich dobrych chęci...
- Nie! Nie zrobię tego - sprzeciwił się Eru - potężny mag może dostosować swoje myśli na takie właśnie potrzeby, szczególnie, że wiem w którym momencie będzie rzucany czar.
- Więc co robimy - zwrócił się Yaptran do reszty.
- Powinniśmy się w czwórkę, bez Nagasha i Hektora, naradzić.
Nami, Eru, Grumbellgast i Yaptran odeszli od Nagasha i Hektora.
|
4.03.2007
Post ID: 9407
|
- Zanim coś uzgodnimy musze wam to pokazać. - powiedział Yaptran wyciągając z kieszeni jakaś kartkę. - Dał mi to jeden z więźniów, który dostał to od Gabusa. Niby pismo wydaje się zrozumiałe ale nie widzę w tym żadnego sensu. Chyba te wyrazy są zaszyfrowane. Jakbyśmy to odczytali, to może wiele się wyjaśni. Gnom oddał kartkę stojącej po prawej Nami, która chwilę na nią popatrzyła i przekazała ją Eru. Przez ramię spoglądał Grumbellgast. Nastała chwila milczenia, każdy próbował odszyfrować wiadomość od Gabusa. - Hmm...
|
4.03.2007
Post ID: 9408
|
- Wierzycie, że zabił Gabusa? - zapytał Grumbellgast.
- Na to wygląda. - odezwał się Eru. - Nie słuchałeś, jak mówiłem?
- Słuchałem, słuchałem... A skąd więźniowie mogli wiedzieć? Mógł im wyprać mózg...
- Grumbellgast ma rację. Nie możemy wykluczać takiej ewentualności. - rzekł Yaptran.
- Chwila... To nie szyfr. To pismo obrazkowe, tyle że znacznie mniejsze niż powinno... - powiedział Grumbellgast.
|
4.03.2007
Post ID: 9409
|
Nami przyjrzała się dokładnie kartce. Mając doskonały elfi wzrok i talent do rysowania szybko i sprawnie przerysowała piktogramy na większą kartkę. Ale nadal nikt nie mógł zrozumieć o co chodzi: rysunki wyglądały bardzo dziwacznie.
- Hmm, a może ta kartka jest zaczarowana? - zasugerował Grumbellgast. Eru natychmiast pokręcił głową:
- Już dawno bym to wyczuł.
Spojrzeli jeszcze raz na kartkę, ale nadal nie zorientowali się o co może chodzić.
- A może to są znaczki od łupieżców, albo od zamkowej straży? - Yaptran spojrzał na innych
- Może...
- Jeżeli to są tutejsze znaczki to Hektor powinien wiedzieć o co w nich chodzi!
|
4.03.2007
Post ID: 9410
|
Drużyna wróciła do Hektora i Nagasha. Człowiek oburzył się, gdy poproszono go o rozszyfrowanie obrazków. - Wcale nie wiem co z tym zrobić! Zresztą po co mam wam pomagać, skoro uważacie mnie za wroga?
- Lepiej pomóż, bo inaczej tego nie powtórzysz!
- Mogę uciec za pomocą magii... - rzucił protekcjonalnym tonem. Grumbellgast złapał Hektora za ręce i wygiął je za plecy. Nami wyjęła katanę. - Nie możesz. Więc lepiej tłumacz, o co tu chodzi! Nami uaktywniła wykrywacz kłamstw. Hektor zaczął czytać: - Jestem uwięziony w podziemiach jednej z wież, ale co noc przenoszą mnie do innej, by zapobiec uwolnieniu. Za dwa tygodnie, przy pełni księżyca mają rytualnie stracić i wskrzesić króla. MUSICIE go uwolnić, ponieważ gdy zginie, jego córka - Sharwyn, przejmie władzę nad miastem. Doszły mnie słuchy, że wróciła z wygnania na wieść o buncie nekromantów. Nie możecie jej zaufać. Pozdrawiam Was, Gabus. PS. Aha, żyję. Ale straż upozorowała moją śmierć. Ech, zabezpieczenia...
- Jest data?
- Pisał to trzynaście dni temu. Dziś w nocy rozpocznie się rytuał. I... ja też chcę śmierci Sharwyn.
|
Mistrzyni Zagadek
Nami
4.03.2007
Post ID: 9411
|
Nami popatrzyła wokół siebie. Słońce jeszcze wysoko stało na niebie.
- No to już nie mamy wyboru - stwierdziła elfka - tylko potrzebny nam jakiś plan.
- Hektorze, ty też chcesz śmierci Sharwyn? - zapytał Eru.
- No, tak - odpowiedział pod nosem Hektor.
- To nam pomożesz... z własnej woli, albo siłą - Nami pogroziła mu kataną trzymaną w ręku.
- Trzeba zadecydować co dokładnie robimy, czy idziemy razem, czy się rozdzielamy - stwierdził Cadd
- Na pewno się nie rozdzielamy, bo to byłaby głupota. Razem jesteśmy silniejsi i uzupełniamy swoje umiejętności... - odezwał się Yaptran.
- No to idziemy razem, ale ruszajmy się już panowie, bo słońce się zniża i zostało nam tylko kilka godzin do północy - powiedziała Nami. Grupa ruszyła... W środku, otoczeni przez resztę szli Hektor i Nagash. Na przedzie Cadd i Nami wybijając mieczami wszystko co się ruszało, reszta dobijała to co minęło złodzieja i maga...
|
4.03.2007
Post ID: 9412
|
Dotarli do wejścia
Grumbellgast wziął rozpęd i przeskoczył jednego z przeciwników. Gdy wylądował, podniósł go i rzucił nim w drzwi obok bramy pałacu.
- Poradzicie sobie na chwilę bezemnie? - zapytał.
Nami tymczasem posłała kilka ognistych kul w nacierającego ze wszystkich stron wroga.
- Tak, a co?
- Te drzwi prowadzą do więzienia. Zobaczymy, czy ktoś ocalał. Jeśli Gabus żyje, spodziewajcie się małego jebudu w bramie.
- Co zamierzasz?!
Ale Cadd tego już nie słyszał. Wbiegł do podziemi, znikając w mroku.
|
4.03.2007
Post ID: 9413
|
- Hm, ale przecież Gabus jest w podziemiach wież, a nie w więzieniu...
- Nie mniej, jesli ktoś jeszcze żyje, może nam się przydać.
- Też racja.
|
4.03.2007
Post ID: 9414
|
Z pamiętnika Sharwyn:
Wpis 734
"Ha! Mój ojczulek nie ucieszy się z mojej wizyty! I bardzo dobrze. Wystarczy, że zlikwiduję tą księgę. Ale z tym mogą być problemy. Gildia Nekromantów na pewno coś znajdzie. Uwielbiam być podłą."
Wpis 735
"Gdy biegałam jak głupia po tym cholernym mieście, spotkałam bandę poszukiwaczy przygód. Przyłączenie się do nich to chyba dobre wyjście, ALE - chyba widziałam w okolicy Hektora. To może nieznacznie pokrzyżować mi plany."
Wpis 736
"Do stracenia mojego ojca zostały jeszcze tylko dwa tygodnie. Czy już powinnam zwołać nieumarłych i drowy, i rozpocząć przygotowania do święta? Ale w co się ubiorę?"
Wpis 737
"Dzisiaj zdradziłam tych głupców. Myśleli, że jak wyglądam na 'słodką idiotkę', to nie potrafię podejmować właściwej decyzji. Wydębiłam od Nagasha, gdzie są moje zwierzątka, po czym usunęłam się im z pola widzenia. Następnie mój były zastępca, skretyniały Calmoss padł pod ciosami buław liszy."
Wpis 738
"Kolejny dzień, kolejna zdrada. Zaprowadziłam nieumarłych w zasadzkę, zastawioną przez Kapłanów Światła. Zniszczyli wszystkich, poza paroma czarnymi rycerzami, bo było mi ich szkodza."
Wpis 739
"Drugi dzień podróżuję z Kapłanami Światła i muszę przyznać, że mam wyrzuty sumienia. Co ja najlepszego zrobiłam? Przecież kiedyś... kiedyś byłam uwielbiana... Moje pieśni były słyszane w całym kraju, a mój ojciec był ze mnie dumny... Muszę to wszystko odkręcić!"
|
4.03.2007
Post ID: 9415
|
W więzieniu było całkiem ciemno, wszak nieumarli nie potrzebowali światła. Wręcz przeciwnie, woleli go unikać. Grumbellgast zapalił pochodnię. Ujrzał wielką, okrągłą komnatę, na środku której była studnia. Okna zostały pozalepiane woskiem, na suficie było mnóstwo pajęczyn. Grumbellgast podszedł do studni i zaczął dokładnie ją badać. Po jakimś czasie, który w rzeczywistości był dziesięcioma minutami [Grumbellgast mógłby przysiąc, że minęły wieki, a każdy kamień dokładnie zapamiętał.], złodziej zobaczył na jednym kamieniu napis. - Ektrussa nariel oktonate? Studnia natychmiast wysunęła się do góry. Okazało się, że były to magiczne schody prowadzące w górę, do wieży i w dół, do piwnic. Grumbellgast wybrał drugą opcję. Po kilku minutach schody skończyły się. Kieszonkowiec, który tak zaangażował się w liczenie schodów o mało nie upadł na posadzkę. Wypuścił jednak pochodnię, która po zetknięciu z wilgocią kamieni zgasła. - Cholera. - wyszeptał Grumbellgast. Oczy, które były przyzwyczajone do światła i obecności pochodni - teraz nie widziały nic. Co najmniej dziesięć minut musiałby poświęcić na przyzwyczajenie się do mroku. Mocno zirytowany potrzebą takiej straty czasu zaczął grzebać w plecaku. * * * Na powierzchni drużyna zaczęła się niecierpliwić. - To będzie już jakieś... - Eru spojrzał na słońce. - pół godziny, jak go nie ma. Co robimy?
- Nie możemy go zostawić... Ufa nam. Nie niszczmy tego. - odpowiedziała Nami, wyrozumiale, z niewielkim żalem i melancholią. Nagash zirytował się taką porcją ludzkich uczuć.
- Pff, mamy większe problemy, niż jakiś narwany złodziej! - syknął.
- Lubię go. I wcale nie jest narwany. - odpowiedziała elfka z wyrzutem.
- Lubisz? - zaśmiał się z podejrzliwą ironią lisz. - A może coś... - zaczął pytanie, lecz nie dokończył. Eru spojrzał natychmiast na pobliskie zgliszcza domu. - Zamknij się, Nagash. Twoi znajomi atakują.
|
4.03.2007
Post ID: 9416
|
- Hmm... jeżeli to są moi znajomi, to nie powinni nas zabić... ale oni o tym zapomnieli - zaśmiał się nekromanta i wycelował w nich swoją laską.
- Co robisz? - spytała Nami.
- Zaraz ich rozwale czarem... - powiedział pewny siebie i już miał wystrzelić gdy nagle broń wydała z siebie serię dziwnych dźwięków i zaczęła palić się na zwieńczeniu. Zażenowany lisz szybko ugasił mały pożar. - No nie! Właśnie w tej chwili moja laska musiała wysiąść! - powiedział zdenerwowany lisz klnąc pod nosem.
- Do broni! - krzyknął jakiś nieumarły - Tam są żywi! Niedawno widziałem ich razem z Sharwyn! Trzeba ich schwytać!
- Masz jakiś miecz albo coś innego do walki? - spytał Eru Nagasha, a ten od razu wyciągnął niewielki miecz, po czym stwierdził, że odział zamienia się w małą grupke
- Gdzie sie oni podziali? - ktoś spytał, gdy nagle spostrzegli, że są okrążeni.
- Brońcie się, najlepiej jak możecie. W razie czego możecie liczyć na moją pomoc. - krzyknęła Nami i wbiła się w tłum szkieletów. Zaczęła ich ciąć na kawałki swoją kataną.
Po chwili dołączyli do niej mag i lisz.
Po trwającej dziesięć minut walce, na ziemi leżał nie mały stosik kości, a bohaterowie wytrwali bez większych ran. Mimo to Eru nadal wypatrywał innych odziałów wezwanych przez niedobitków, którym udało się uciec Kapłanom Światła.
|
4.03.2007
Post ID: 9417
|
Hektor, wykorzystując zamieszanie w czasie walki uciekł spod kontroli drużyny. - Nie mogę zwlekać. Zanim oni zdecydują się zabić Sharwyn będzie za późno. TO JA stracę Króla, wypiję jego krew i stanę się władcą tej części świata, NIE ONA! Moja przyrodnia siostra już niebawem znajdzie się w grobie! - szeptał sam do siebie Hektor przeciskając się przez ruiny miasta.
|
Mistrzyni Zagadek
Nami
4.03.2007
Post ID: 9418
|
Nami rozejrzała się po pobojowisku.
- Gdzie do czorta jest Hektor? - popatrzyła na Eru - Wiesz co robić? - zapytała z błyskiem w oczach.
- Oczywiście, że wiem. - odpowiedział elf.
- To czekaj tu z Nagashem, ja zejdę po Grumbellgasta, bo w tym momencie tracimy tylko czas na jego widzimisie i fanaberie zbadania wszystkiego co się da. - z tymi słowami znikła mężczyznom z oczu.
Gdy weszła do budynku ogarnęła ją ciemność. Od razu wyczarowała kulę ognia która unosiła się nad jej głową i oświetlała dość spory kawałek terenu po jej bokach, przed i za nią. Doszła do dziwnej studni. <i> No ta, to teraz góra czy dół?</I> zadała pytanie sama sobie. Zdecydowała jednak pójść do lochów a w górę wysłała identyczną kulę ognia jaką sama miała nad głową. <i> Jak tam będzie to najwyżej trochę poklnie sobie jak trafi ta kulka w niego, no ale trudno</i>. Nie liczyła schodów. Nie lubi tego. Ostrożnie stąpała krok za krokiem. Gdy schody się skończyły zobaczyła Grumbellgasta leżącego na ziemi. Podbiegła do niego. Na szczęście był tylko nieprzytomny. Potrząsnęła nim - nie obudził się. Wymierzyła policzek - nic, potem drugi, trzeci, dopiero za czwartym otworzył oczy. - Co się stało? Czemu tu leżysz a nie wróciłeś na górę? - zapytała z wyrzutem.
- Nie wiem, nie pamiętam... Wiem tylko, że liczyłem schody, później wpadłem na ścianę i zgasła mi pochodnia a dalej nic nie wiem... - wymruczał Grum.
- Możesz wstać? Bo czas coraz bardziej jest na naszą niekorzyść - stwierdziła elfka.
- Mogę, mogę. - Kieszonkowiec podźwignął się z trudem na nogi i puszczając przodem kobietę zaczęli się wspinać z powrotem na powietrze. Gdy wyszli z pomieszczenia Eru miał skupioną twarz, a Nagash wyglądał jakby się nudził.
|
4.03.2007
Post ID: 9419
|
Sharwyn opuściła grupę kapłanów i weszła do jakiejś groty. Nagle zobaczyła w korytarzu światła. Bez zwłoki szła za nim i dojrzała wyjście z tunelu. Uradowana, wybiegła na słońce.
I wpadła na swoich byłych towarzyszy.
Grumbellgast uśmiechał się słabo:
- Tak myślałem, że do nas wrócisz, Sharwyn.
- Ja... popełniłam błąd. Nie chciałam tak zrobić... Ja... kocham moje miasto. I nie pozwolę, aby żaden kretyński Hektor doprowadził je na skraj ruiny!
- Ale Hektor mówił, że to ty masz taki zamiar!
Sharwyn zdjęła z szyi błękitny, pięknie oszlifowany szafir.
- Hektor też ma taki amulet. Zakłóca działanie magii w okolicy. Zmylił twoje zaklęcie.
- Ja jej wierzę - spostrzegawcza Nami zobaczyła, że z twarzy bardki zniknął zły cień. A w czarnej sukni, która miała podkreślać jej zło, wyglądała dużo gorzej, niż ostatnim razem.
- Cóż, jestem wasza. Zrobicie ze mną co chcecie.
|
4.03.2007
Post ID: 9420
|
- Cóż, ja bym ją od razu zabił za zdradę, ale ona nie jest zła... Gdyby była nie wrociłaby tu... - stwierdził Nagash. - Ale zdecydujcie sami. Ja tu się rządzić nie bedę, bo i tak mi nie ufacie. Więc i tak pewnie nie zrobicie tego, co wam doradzam. - dodał po chwili.
- Co cię przekonało do tego, żeby wrócić? Czyżbyś się stęskniła? - spytał Eru.
|
4.03.2007
Post ID: 9421
|
Bardka przygryzła wargi. Na lisza spadł wielki nocnik. - Grrowhh. - powiedziała sterta kości, która niedawno była jeszcze Nagashem. Drużyna zignorowała zwłoki, które po jakimś czasie odeszły za kulisy, zirytowane tym, że nikt ich nie zauważył.
- Ja... musiałam wrócić. Bo... doszłam do wniosku, że mój przybrany ojciec - władca Bram musi przeżyć. Koniecznie.
|
4.03.2007
Post ID: 9422
|
Grumbellgast zaczął cichcem nucić "Welcome to the jungle, we got fun 'n' games". Podszedł do Sharwyn. Obydwoje wykonali gest polegający na uderzeniu pięścią o pięść (najpierw z góry, potem frontalnie).
- Więc wracasz na stare śmieci, ha?
- Na to by wyglądało.
- Sprawy się wymknęły, ha?
- Na to by wyglądało.
- Pomocy szukasz, ha?
- Czy muszę się powtarzać? Grumbellgast doszedł do wniosku, że nie, więc nic już nie powiedział i poszedł porozmawiać z resztą grupy.
|
4.03.2007
Post ID: 9423
|
Yaptran wykorzystując zamieszanie jakie wynikło, udał się niezauważenie za Hektorem. Hektor kluczył wąskimi uliczkami miasta i wszedł do małego, niczym nie wyrózniającego sie domu. Gnom zbliżył sie do okna i spojrzał przez. Ujrzał tam Hektora przebierającego się w jakieś dziwne szaty i coś przygotowującego.
"Jakiś rytuał" pomyślał Yaptran. Szybko skojarzywszy wszystkie fakty, doszedł do przerażających wniosków. Jego oczy powiększyły się z niedowierzania, puls przyśpieszył. "Nie ma czasu do stracenia, muszę resztę zawiadomić" i w tym momencie zaczął biec w stronę, z której przyszedł. Gnom dawno aż tak bardzo się nie wysilał i kiedy przybiegł do drużyny padł na ziemię i chwile zeszło za nim doszedł do siebie.
- Nie mamy czasu.... Hektor przygotowuje się do rytuału. Szybko...
|
4.03.2007
Post ID: 9424
|
Drużyna uznała, że w tej sytuacji należy zaufać Sharwyn. - Dziękuję wam raz jesz...
- Bez przesadyzmu, Sharw. Każdy się myli. My też, więc na wszelki wypadek mamy cię na oku. Eru spojrzał na słońce. Zamyślił się, po czym na jego twarzy rozlało się przerażenie. - Zostały nam niecałe cztery godziny do północy. Przecież przed chwilę było południe! Czy ktoś to rozumie i mógłby mi to łaskawie wytłumaczyć? - zapytał Eru lekko załamany. Sharwyn kiwnęła głową w zadumie.
- Chyba wiem, o co chodzi. - powiedziała. - Mój przybrany brat w młodości często wchodził do Więzienia Umysłu. Tam czas płynie inaczej, czasoprzestrzeń jest zakrzywiona... i pewnego razu stwierdził, że jej zakrzywianie jest łatwe. Umie oszukać czas...
- Niebywałe... Ile czasu zajęły mu te nauki? - spytał zaciekawiony Eru. Bardka zdziwiła się.
- Stosunkowo niewiele, kilkanaście lat. - rzuciła spokojnie.
- To mało?
- Dla was może nie. Ale dla Chronomanty to tylko chwila. On będzie żyć wiecznie.
- Słyszałem kiedyś o Chronomancie, który zabił swoje przyszłe Ja. Czy możliwe byłoby sprowokowanie takiego spotkania w przypadku Hektora?
- Szczerze mówiąc: wątpię. A cztery godziny to zbyt mało. Taka operacja wymagałaby czasu.
|
4.03.2007
Post ID: 9425
|
- Dla długowiecznych elfów kilkanaście lat to w końcu to nie jest zbyt dużo - powiedział Eru - a takowa umiejętność bardzo by się przydała.
- Nie czas na dywagacje nad zakrzywianiem czasu i przestrzeni - powiedziała Nami - musimy ruszać w stronę wież!
- Dobrze, już idziemy. - powiedział ktoś i ruszyli w stronę miejsca rytułału. Niestety wiejścia pilnowały dwa kościane smoki.
- Co robimy? - spytał się Eru
- Najlepiej byłoby zaatakować z zaskoczenia i w miare szybko - odpowiedział Grumbellgast
- A nie można by ich ominąć? - zasugerował Yaptran.
- Raczej nie - powiedziała Nami i krzyknęła: - Do ataku! - jednoczesnie wytskakując z za rogu domu i rzucając w smoki ognistą kulę. Reszta pobiegła za nią. Sharwyn wyczarowywała pocisk z wody, Grumbellgast wyciągał broń, a Yaptran w biegu składał POSARa. Eru, nie mogąc ani strzałami, ani własną magią zrobić cokolwiek smokom, przygotowywał zaklęcie wspomagające drużynę.
|