Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "Gildia Nekromantów" |
---|
Krzysiowich19.03.2011Post ID: 60949 |
Krzysiowich nie usłyszał odpowiedzi na zadane przez niego pytanie, gdyż jakiś elf (czyli Field) wyłonił się z cienia i zwrócił na siebie uwagę wszystkich. Nekromanta-amator jednak nie interesował się przybyszem długo. Patrzył na niego chwilę a potem poszedł do swojej sypialni by tam posprzątać. Choć był nekromantą nie lubił takiego wystroju. Prawie wszystkie meble miały ozdoby w kształcie kości i czaszek. Panował tam także pewien bałagan. Wszędzie walały się kości. Krzysiowich był ciekaw kto mieszkał w tym pokoju przed nim. Gdy skończył (z pomocą dwóch szkieletów które stworzył z walających się wszędzie kości), poszedł do okna i przez lunetę patrzył na dom który widział już wcześniej. Zobaczył niebieską postać zbliżającą się w jego stronę. Był pewien że to ta sama osoba co wtedy wchodziła do tamtej chaty. |
Mateusz19.03.2011Post ID: 60952 |
Mateusz sięgnął po kubek leżący na stole. Trochę z niego wypił, ale natychmiast wypluł ciecz. |
Naadir19.03.2011Post ID: 60953 |
Naadir powitał wszystkich zebranych. Stanął przed oknem tak, że światło rozjaśniało go całego. Zdjął chełm. Zebranym ukazała się twarz żołnierza, blada, o czarnych, krótkich włosach i bliznach. Postać zaczęła coraz bardziej blednąć... |
Naadir19.03.2011Post ID: 60955 |
Wraz ze zniknięciem Naadira i jego magii, fundamenty Gildii (podtrzymywane ową magią) znikają. Ściany kruszeją, sufit też. Budynek rozpada się na miliony kawałków. Tak oto zniknął nekromanta i jego twory. |
Alkarin19.03.2011Post ID: 60956 |
Alkarin przechodził około budynku Gildii. Zatrzymywał się przy każdej większej kałuży i szeptał nieznane nikomu, oprócz magom wody słowa. Factus vivus water elementi surrexit ergo. Po okrążeniu całej Gildii zaczął powrać do swego domu. Po 100 metrach budynek Gildii zawalił się -Pomyliłem formułę zaklęcia? - powiedział Alkarin sam do siebie. |
Imbryczkolot Field19.03.2011Post ID: 60957 |
- Nie wiem, co miało niby robić to twoje zaklęcie, ale chyba tak. - Alkarin usłyszał zza pleców nieznany sobie głos. Po tym, jak się odwrócił, ujrzał odzianego w fioletowe szaty elfa, a za nim jeszcze kilka innych postaci. - Frederick Ignatius Erneth Languedoc de Drus, w skrócie Field. Do usług. - uśmiechnął się lodowato nieznajomy. Po czym natychmiast wyciągnął rękę, wyszeptał szybko quam voluptatem vultis? i, wyciągając rękę, sprawił, że nieczego niespodziewający się mag wody zawisł w powietrzu. - Przepraszam, jestem tu raczej nowy. Mógłbyś mi waść powiedzieć, co tu robiłeś, co mamrotałeś i jak to może się mieć do zniknięcia budynku? I spokojnie, nic ci nie zrobię. Odpowiesz i będziesz mógł się ruszać. Normalnie zwykle wędrowcy, których napotykam, jakoś uciekają... chyba że reprezentują patologiczną skłonność do obcowania ze zmarłymi - obszczerzył się. |
Krzysiowich19.03.2011Post ID: 60958 |
Krzysiowich nie odchodząc od okna i wciąż trzymając lunetę wsłuchiwał się w słowa Naadira. |
Alkarin19.03.2011Post ID: 60959 |
- Fieldzie ja tylko chciałem obserwować Gildię z daleka - odpowiedział nieznajomemu czarodziej - A tak wogóle nazywam się Alkarin, jestem elementalistą. Wezwałem dookoła Gildii kilka żywiołaków wody, które miały śledzić poczynania nekomantów. |
Imbryczkolot Field19.03.2011Post ID: 60960 |
- Hmmmh... ciekawe dlaczego. - Field przekrzywił głowę. Po chwili namysłu pstryknął palcami, a Alkarin upadł na ziemię. Ech. Elementaliści... żadni magowie, wezwą trochę tego, trochę tamtego i uważają, że coś potrafią. Elf obrócił się plecami do rozmówcy i rzucił do osób, z którymi jeszcze niedawno siedział przy stole. - No? |
Krzysiowich19.03.2011Post ID: 60961 |
Krzysiowich niosąc na plecach topór Naadira, podszedł do elfa. |
Alkarin19.03.2011Post ID: 60962 |
- Nigdy nie odwracaj się plecami do potencjalnego wroga - krzyknął Alkarin Fieldowi, po czym szeptnął Adeste water elementi. Wokół Fielda pojawił się mnóstwo żywiołaków wody, był deszcz. Pora, w której mam największe możliwości. Kazał żywiołakom uformować się w falę. Gdy fala dotarła do Field Alkarin stworzył dookoła niego kulę wody wielką jak 2-gi czarodziej. Po czym zamoził ją i teleportował się do swego domu. |
Krzysiowich19.03.2011Post ID: 60963 |
-Field!- Krzyknął Krzysiowich gdy zobaczył, że elf jest zamknięty w kuli z lodu.- Uważaj! |
Imbryczkolot Field19.03.2011Post ID: 60964 |
Field się zirytował. Wroga? No tak, on tu jest uprzejmy, a kończy jako lodowa figurynka... Dobra, najpierw ta kulka, potem żywiołaki. I tu się pojawił problem. - COZEULODORIESO!!! - spróbował krzyknąć. No tak. Z zamarzniętymi ustami mógł równie dobrze zaśpiewać najnowszy hit pobliskich karczm "Miała magiczka ryćkającą kózkę". Skup się. A gdyby tak przejąć coś od tego lodu? Lód wywołuje zimno. Bolesne. Przed oczami Fielda zaczęły powoli gromadzić się fioletowe sploty. Tak. Lud powoli kruszał, ale trzeba było jeszcze znaleźć jakiś kanał entropii. No dobra, przepuszczenie przez siebie chaosu nie wchodziło w grę. Nagle dojrzał siatkę splotu zaklęcia Alkarina. I wszystko stało się jasne. Tutaj ciach i... ...odłamki lodu posypały się w promieniu kilku metrów. A, no tak. - Dzięki, Krzysiu. - uśmiechnął się drapieżnie. A teraz te żywiołaki. I wspomniane Cozeulodorieso. Tak, bardzo przydatne zaklęcie. Z żywych istot robiło przekaźniki bólu, istotom ożywionym natomiast trochę szarpało osnowę rzeczywistości. A, nekromanci. No tak, zabawa w maga bólu jest sympatyczna, ale trzeba im pokazać, że się do czegoś nadajemy. - Surgite. - wyszeptał. Wokół niego stanęły dwa szkielety. Hmm... Dwa to i tak nieźle, biorąc pod uwagę ilość energii potrzebną do rozwalenia tej bryły lodu. Jeden ze szkieletów nieporadnie wyrwał sobie rękę i, używając jej jako maczugi, uderzył w żywiołaka rozpryskując go. Dobra, szkielety zajmą się sobą, mam święty spokój. - Zna go ktoś? - zapytał uprzejmym tonem mag. - Bo chyba mam od tej pory rachunki do wyrównania z tym miłośnikiem kałuż. |
Krzysiowich19.03.2011Post ID: 60965 |
Krzysiowich kręcił się robiąc z siebie coś jakby wir i uderzając po kolei żywiołaki. Znikały dość szybko. Zatrzymał się i powiedział do Fielda: |
Alkarin19.03.2011Post ID: 60966 |
Po dotariu do domu Alkarin usiadł na fotelu i odpoczywał by odzyskać moc.Po godzinie poszedł do domu Tara by zdać rapot. Rozpoczął: - Przywołałem dookoła Gildii kilkanaście żywiołaków, które teraz już nie istnieją - powiedział do Tara i Mateusza - pojawiły się pewne... komplikacje, nakrył mnie nowy członek Gildii, który przedstawił się jako Frederick Ignatius Erneth Languedoc de Drus. Zaatakował mnie jakimś nieznanym mi zaklęciem i rozpoczął przesłuchanie - powiedział im Alkarin - Jak skończył wezwałem żywiołaki koło mnie i uformowałem z nich Falę, która go zalała i zamieniłem tą wodę w kulę, którą później zamroziłem. Chyba zacząłem wojnę z Gildią, przepraszam was za to. |
Imbryczkolot Field19.03.2011Post ID: 60967 |
Field westchnął. |
Alkarin19.03.2011Post ID: 60968 |
Alkarin wrócił do swego domu. Odpoczywał w nim przez kolejne godziny - wiedział co ma zrobić nie dopóścić do wojny, bo on i jego towarzysze mają większą szansę na śmierć, niż nekromanci. Elementalista poszedł na tyły swojego domu, który otoczył lodową kopułą i rozpoczął rytułał przywołania. Przez cały okres jego trwania powtarzał Clone me water elementi dividit me in verum et illusio. Po dwugodzinnym rytuale stworzyłem to co chciałem: |
Krzysiowich19.03.2011Post ID: 60971 |
- Ludzie!eee...No...Nekromanci! - Krzysiowich krzyczał do wszystkich. - Musimy zebrać mnóstwo szkieletów! Niech każdy wskrzesi tyle ile może i każe im odbudowywać Gildię! Po skończonej nauce dołączyli się do innych nekromantów odbudowujących Gildię z pomocą szkieletów. Udało mu się wskrzesić i zapanować nad zaledwie 13 szkieletami. Valor dał radę zapanować nad 5. Budynek miał już fundamenty. Krzysiowich zobaczył coś co szło w stronę "Gildii". Szybko wziął lunetę i zobaczył Alkarina (a dokładniej to żywiołaka o wyglądzie Alkarina).Szybko zebrał swoje szkielety i innych nekromantów. Miał pewność, że zaraz pojawią się żywiołaki. Przygotowali się do ataku. Krzysiowich po namyśle wziął topór Naadira, zamiast swojego miecza. Ruszył razem z innymi nekromantami i szkieletami na Alkarina. |
Valor19.03.2011Post ID: 60976 |
Valor stał jak wryty gdy Naadir zniknął niczym proch rozsypany na polanie. Budynek zaczął sie rozpadać, reszta nekromantów wybiegła ze zdziwieniem, młody elf chwycił swoja podręczną książkę z czarami i zaczął mamrotać coś pod nosem, wszystkie księgi z biblioteki zaczęły wylatywać swobodnie z walącej się gildii. Jednak zadowolenie Valora nie trwało długo, księgi zaczęły się sypać podobnie jak drobny piasek na wybrzeżu, całą mądrość spisana przez Naadira odeszła w niepamięć i nieliczni na świecie będą w stanie odnowić podobny zbiór tylu przeróżnych tomów. W pół załammy młodzian przyglądał się niechętnie walczącym towarzyszom, gdy już się wydawało, że atak został odparty na polanie pojawił sie nowy oponent. Krzysiowich popędził na wroga dzierżąc ogromny topór Naadira, towarzyszyło mu około dwóch tuzinów szkieletów. Valor poczuł narastający go gniew, zacisnął pięść, zdjął z pleców swój łuk, rzeźbiony na kształt wykonanego z kości. Delikatnie nałożył długą czarną strzałę na cięciwę, w tym samym momencie smużka mrocznej energii przebiegła po grocie strzały. Precyzyjne elfie oko dostrzegło napastnika jakieś sto jardów od nadbiegającego Krzycha, cichy świst przeszył powietrze, czarna strzała cięła powietrze niczym błyskawica pozostawiając smugę czarnego obłoku za sobą. Nie było mowy o chybieniu Valor mierzył dość długo by wymierzyć idealnie w korpus nadciągającego elmentalisty. |
Krzysiowich19.03.2011Post ID: 60979 |
Krzysiowich ledwie zdążył zobaczyć strzałę która trafiła w tułów elementalisty, gdyż z niesamowitą siłą trafił centralnie w niego toporem Naadira. Dokładnie w momencie uderzenia nie wiadomo skąd zaczęły pojawiać się żywiołaki (głównie wody, były również ziemi). Chciał podnieść topór. Nie udało mu się. Topór trwał wbity głęboko w ziemię. Mimo wszystko nekromanci wygrywali. |