Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "Zakątek, a więc... Advena, saluta domi!" |
---|
Denadareth1.09.2004Post ID: 14320 |
- Wspaniały Ghoście wiele jest rodzajów bohaterstwa. Zresztą nawet jeśli się do niego nie poczuwasz przedrostek "bohaterski" zawsze dobrze brzmi. Denadareth wstał i ukłonił sięnisko (jak to miał w zwyczaju) przed Mirabell po czym uśmiechnął się i powiedział Nikt nie dopytywał czemu na niektórych monetach Denadaretha widnieje ledwie dostrzegalna czerwona smuga... Denadareth spojrzał na Mirabell - Łączę się z Wszechwiedzącym DruidKotem w prośbie byś nam o Pani coś o swych podróżach opowiedziała. - smok raz jeszcze spojrzał na obie kobiety i mruknął - dwie tak cudowne istoty... doprawdy nadmiar szczęścia... - |
Sulia2.09.2004Post ID: 14321 |
Sulia przyniosła kufel piwa Maryanowi, szklankę mleka Mirabell a przed Ellaparem postawiła talerz z kawałkiem dziczyzny. Pogłaskała wilka po głowie i podeszła do najbardziej tłocznego stolika. Rzuciła Esme parę orzechów a Arphenowi podała miskę mleka. *Ciekawe czy mam więcej zwierząt w Zakątku czy gości...* -rozmyślania matematyczne przerwał jej Den *Trzeci Cudzie Sfer...nieźle* - elfka uśmiechnęła się do siebie i spojrzała na smoka. - Jak sobie życzysz Den. I dziękuję za monetę. Już oświetla kuchnię. Tylko powiedzcie mi, moi drodzy, czego się napijecie? Jak zauważyliście Śliwka - mrugnęła wesoło do elfki - powiększyła mój zapas trunków. Oprócz tych dziwnie brzmiących nazw proponuję również to co zwykle - miód, piwo, herbatę i kawę. - Aha, Mi. Pokoje są jak zwykle do dyspozycji, gdybyś chciała odpocząć. Zwróciła się w kierunku Lobo i Maryana. - Zapraszam was tutaj. Nie będziecie przecież tak sami siedzieć. - uśmiechnęła się do obu i wskazała im wolne miejsca przy stoliku. |
Maryan2.09.2004Post ID: 14322 |
- Dzięki, Pani, za miłe przyjęcie. - powiedział Maryan, gdy Sulia podała mu kolejne piwo. - Z wielką przyjemnością dołączę do towarzystwa. To mówiąc wstał i, po opanowniu chwilowej niestabilności podłogi podzszedł do nowych znajomych. - Witajcie, zwą mnie Maryan. Czy mogę dołączyć do tego zacnego towarzystwa? |
Denadareth2.09.2004Post ID: 14323 |
- Ależ Maryanie ! - rzekł smok zmierzywszy gościa uważnym spojrzeniem gorejących oczu - jak już mówiłem tym Ideałom Piękna i Mądrości, nowy jestem w Jaskinii i niewielu znam, takoż więc me oczy na Twej osobie jeszcze nie spoczęły. Na Imię mi Denadareth Ognisty, jeśli chodzi o mnie to z chęcią ujrzę Ciebie i Potężnego Lobo, którego już zdążyłem poznać i bardzo sobie cenię przy tym stoliku. - Sulio, Przewspaniała Bogini Serc Naszych ! - tu smok zrobił skruszoną minę - Naprawdę starałem się to pomijać ale cała smocza natura buntuje się przeciwko nie przyznawaniu Ci wszystkich należnych Ci tytułów. Mimo wszystko postaram zachowywać się jak dwunóg. - A więc zdam się na gust Szanow... to znaczy na gust Mirabell i wezmę coś z jej trunków. |
Mirabell2.09.2004Post ID: 14324 |
Ślifka podziękowała Sulii za mleko i usiadła przy stole. Usłyszała za sobą znajomy głos. Uśmiechnęła się i odwróciła w stronę szwagra. -Kocio!... ooo!- otworzyła szeroko oczy, widząc przed sobą skrzata, a może gumisia- Aaa... no... tego... co ci się stało?- wyjąkała, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć- To tak już na zawsze? No bo w sumie... w sumie to faaajnie wyglądasz- roześmiała się i uściskała gumisia. Przywołała do siebie Ellapara. Wilk przeciągnął się i ułożył wygodniej na podłodze, nie zwróciwszy na nią najmniejszej uwagi. Mi wzruszyła ramionami. -Mnie też miło cię poznać, Denadarethu- zwróciła się do smoka zastanawiając się jednocześnie, jakich to poetów była muzą i czego się wcześniej najedli- Podróże? Nie ma o czym opowiadać, trochę się w świętym lesie druidów posiedziało- uśmiechnęła się i wskazała na opatrunek- Esmeralda miała bliskie spotkanie z czarną panterą. Jeszcze chwila i spotkanie zakończyłoby się wspólnym posiłkiem- spojrzała na wiewiórkę surowo, po czym sięgnęła pod płaszcz- Moje opowieści są tu, ale niestety, nie dokończone. Wypiła łyk mleka. Do stolika przysiadł się nowy osobnik. Uśmiechnęła się do niego, po czym znowu spróbowała przywołać do siebie wilka. Ellapar zrobił książęca minę, po czym ostentacyjnie zapatrzył się w ścianę. No tak. -Sulio kochana, czy znalazłoby się trochę surowego mięsa dla tego tutaj wielkiego jaśnie pana?- spytała, rzucając w stronę wilka zaczepne spojrzenie. Zwierzę zastrzygło uszami. |
Lobo2.09.2004Post ID: 14325 |
Lobo podniósł się z krzesła i ruszył w stronę dość gęsto juz zaludnionego stolika. Ukłonił sie grzecznie i serdecznie powitał Mirabell. - Mi, Zakątek nie był tym samym Zakątkiem bez Ciebie i twego inwentarza, pozwól, że ja również przyłączę się do prośby o jakąś opowieść z dalekich krajów, które odwiedzałaś. Powiedział, po czym podziękował skinieniem smokowi za ten komplement, choć do słuchania komplementów z jego us....paszczy już przywykł, podobnie jak inni bywalcy Zakątka. Pogrzebał w rękawie wyjmując kilka orzeszków i kładąc je na stole. Siedząca do tej pory na jego ramieniu wiewiórka zeskoczyła zwinnie na stół i zabrała sie za pałaszowanie przysmaków. - Od Ciebie, szanowny Kocie, również chętnie bym usłyszał jakieś szczegóły na temat twej...hmmm...oryginalnej postaci. |
DruidKot2.09.2004Post ID: 14326 |
- Szczegóły? - zapytał kot. - Nooo... Mały - dwie i pół stopy długości... znaczy, wysokości. Nietaktowny, monotematyczny i wrednie podły, to jak zwykle. Nudziarz - wiadomo. Kłótliwy i nie dający się podporządkować - to chyba też coś z poprzedniej wersji... Chyba nic nie zmieniło się z wyjątkiem wyglądu... Ale to też niedługo wróci do normy. Przynajmniej tak myślę... |
Sandro2.09.2004Post ID: 14327 |
*Stanowczo za wiele tutaj zwierząt, jak na karczmę* - myślał Sandro obserwując jak wiewiórka skacze na jego kolana, gdy nikt nie patrzy. W sumie miłe zwierzątko... takie... futerkowe. Zaraz, co to? Rodzynek? Sandro patrzył na ślad z małych, brązowych, owalnych koralików znaczących ślad przejścia Esmeraldy po szlafroku, gdy nagle do jego umysłu dotarła przerażająca konkluzja. *Oj* No nie ma rady. Trzeba się ruszyć. Wybacz, pajączku... Wydawało się, że Sandro zaskrzypiał, gdy jego dłoń poruszyła się, chcąc złapać Esmeraldę i postawić ją na ziemi. Ta jednak, spłoszona, sama zeskoczyła z piskiem i pognała do Mirabell. Sandro otrzepał z siebie pajęczyny i kurz i wynurzył się z kąta pomieszczenia. - Witam, tych, którzy przybyli, gdy ja sobie myślałem. Nawet ciekawie rozmawialiście. Sulio, bądź tak kochana i poszukaj, czy nie masz gdzieś tam naleweczki na kościach, z checią bym wychylił kieliszeczek, by nie powiedzieć "wypił"... ech... Zatroskał się swoim stanem fizycznym, uniemożliwiającym bądź co bądź spirytualne ekscesy, ale zaraz przypomniał sobie o czymś. - Ekhem, moja droga żona - zaczął szukając gładkich słów. - Bo widzisz, ta śliczna wiewióreczka... ja wiem, że lubisz zwierzątka i w sumie też nie mam nic przeciwko... tego... ale ona właśnie... jakby tak, no... ekhm... no, nabobkowała mi na szlafrok, wyobraź sobie - wykrztusił i jakby sie przyczerwienił. Po chwili podniósł wzrok i spojrzał na minę Mirabell. *Oj* - Nie uważacie, że pogoda ostatnio sie ustabilizowała? - zaczął głośno gdy Ślifka już otwierała usta. - prawda, bo ostatnio mieliśmy do czynienia z samymi skrajnościami, prawda, albo za ciepło - zaczął cichnąć pod spojrzeniem żony, zebranych ogarnęło wrażenie, ze powinien głośno przełknąć ślinę - prawda, albo za... za zimno... oj... I zamilkł, wydając sie jakby mniejszym niż minutę temu. |
Denadareth2.09.2004Post ID: 14328 |
Denadareth powitał Lobo i już miał się przywitać z Sandro (i być może odprawić jeden ze swych Rytuałów) ale się powstrzymał. Z zaciekawieniem patrzył jak lisz znany na cały świat niemalże kuli się pod spojrzeniem Mirabell... Pierwsza myśl: może się odezwę... np. powiem coś o pogodzie... |
Mirabell2.09.2004Post ID: 14329 |
Mi zrobiła groźną minę i patrzyła to na lisza, to na wiewiórkę. Sandro natychmiast zaczął wygłaszać swoje poglądy na temat aktualnej pogody, Esmeralda zaś nie przejmując się absolutnie niczym patrzyła ciekawie na kieszeń DruidKota. Ślifka patrzyła na męża tak długo, aż w końcu zrezygnował z wypełniania ciszy rewelacjami meteorologicznymi. -Czy wy nie możecie sobie nawzajem okazywać miłości w inny sposób?- zapytała groźnie, tłumiąc jednocześnie śmiech. Spojrzała na szlafrok lisza- Kochanie- zwróciła się do męża uśmiechając się słodko- biorąc pod uwagę, ile masz na sobie kurzu i pajęczyn, ten drobny incydent ci nie zaszkodzi. A zresztą, myślę, że w Oberży znajdzie się woda, żebyś mógł sobie uprać szlafroczek- to mówiąc posłała liszkowi jeszcze jeden uśmiechktóremuniemożnasięoprzeć. „Muszę chyba zostawiać tą wiewiórkę w lesie, albo wymyślić dla niej jakąś smycz. Robi co jej się podoba- pomyślała- A tak w ogóle to czemu wszyscy tak dziwnie na mnie patrzą?" |
Hexe3.09.2004Post ID: 14330 |
Hexe z zainteresowaniem słuchała opowieści swoich współtowarzyszy. Zagadnięta odpowiedziała: Do Zakątka weszła zakapturzona postać z wiewórką na ramieniu. Towarzyszył jej duży, rosły wilk. Elfka podnisła się ze swego miejsca i z radością ruszyła ku drzwiom. - Siostro, jakże miło Cię widzieć! - uściskała Mirabell - Mam nadzieję, że pobyt w lesie druidów wyszedł Ci na dobre - uśmiechnęła się, częstując wiewiórkę orzeszkiem wyjętym z kieszeni. Obie powróciły do stolika. Na wieści o nowych nabytkach Gospodyni Hexe uniosła tylko kącik warg w małym półuśmiechu. Mi przywitała się z wszystkimi i usiadła obok Hexe. W międzyczasie, zeskakując ze schodka na schodek, do izby zszedł DruidKot. Wdrapując się nieco nieporadnie na ławę, zajął wolne miejsce przy stoliku. - Sulio, wyjątkowo poprosiłabym o herbatę z dzikiej róży. Jesień idzie, trzeba organizm przygotować na nadejście chłodów. Może pójść z Tobą i pomóc Ci to wszystko przynieść? - Miło mi Cię poznać, Maryanie. Jestem Hexe. Siadaj, proszę, miejsce zawsze się znajdzie. - przywitała się z nieznajomym. Skinęła głową i uśmiechnęła się do Lobo. W kącie COŚ zaskrzypiało, wznosząc przy tym tumany kurzu. "Oho, chyba szwagrowi się bezczynność znudziła." - pomyślała wesoło. Jej domyślenia były słuszne. Niebawem przy stolku pojawił się lisz, który niezdarnie zaczął tłumaczyć żonie, co też jej mała przyjaciółka narozrabiała. Hexe pokręciła głową w geście dezaprobaty i ciekawie czekała na reakcję siostry. Lisz jednak sam się zorientował, że palnął gafę i starał sie szybciutko zmienić temat. Chyba jednak nie znał Mirabell - pod jej srogim spojrzeniem zamilknął na dobre, łypiąc tylko żałośnie oczodołami w jej stronę. - Jeszcze nigdy jeszcze nie widziałam lisza w roli praczki. - powiedziała nieco złośliwie, wiedząc jednak, że i tak nie uda się jej ujrzeć tak osobliwego zjawiska. Nie czekając jednak na ripostę Sandro, wstała i poszła do kuchni. - Może jednak potrzebujesz pomocy, Sul? - zagadnęła Gospodynię krzątającą się po pomieszczeniu. |
Sulia3.09.2004Post ID: 14331 |
- Dziękuję, Hexe - uśmiechnęła się do elfki - Naparwdę pomoc się przyda. Myślę, że przyniosę do tego stolika wszystkiego po trochu, to i każdy sam sobie wybierze co najbardziej mu smakuje. - wskazała jej tacę stojącą na stole. - Są tam też prezenty od Mirabell. Myślę, że goście zechcą spróbować tych egzotycznych trunków. - Weź to, proszę, a ja trochę Zakątek ogarnę. Sandro skarżył się na wiewiórkę swej żony. - mrugnęła wesoło - Herbata, o która prosiłaś zaraz będzie gotowa. Aha, Ellaparowi podasz tę miskę. Spojrzała na Hexe i uśmiechnęła się: - Czy ja Cię aby czasem nie wykorzystuję? |
Maryan3.09.2004Post ID: 14332 |
Maryan myślał, że dotąd w Zakątku było gwarno. Jednak ruch, który teraz powstał sprawił, że zupełnie stracił orientację, którą, jak się wydawało udało mu się uzyskać. Nieco zmieszany powiedział: - Dzięki, o Szlachetni za tak miłe przyjęcie. Miło mi poznać tak zacne osoby. Czuł na sobie spojrzenia wielu osób. Najtrudniejszy do zniesienia był przenikliwy, ognisty, lecz jednocześnie serdeczny wzrok smoka, który jakiś czas temu zadziwił Maryana ilością posiadanych artefaktów. Jak się dowiedział, był to Denadareth Ognisty. Onieśmielony obecnością tylu szlachetnych postaci Maryan zajął miejsce za stołem. Usiadł cichutko i powrócił do przerwanej czynności - jednej z najbardziej ulubionych - picia piwa. |
Specter3.09.2004Post ID: 14333 |
Do pomieszczenia wtargnął nowy gość. Wysoka postać rozejrzała się powoli po obecnych, jakby w pustych otworach metalowej maski ukryty był sonar. Ukłonił się lekko i bezszelestnie oddalił do najmniej oświetlonego stolika. Wiele ciekawych twarzy widniało znad blatów, naprawdę wiele. Ciekawe czy zwrócili uwagę na skromną osobę nowoprzybyłego. Tego nie wiedział. Wolał nie oglądać się nachalnie po wszystkich, tylko spuścił głowę. Spod długiego kaptura ziała pustka. |
Sandro3.09.2004Post ID: 14334 |
*Uff* Lisz po prostu strzepnął wiewiórczce bobki z zamiarem nieporuszania więcej tego tematu. Spojrzał na Esmeraldę i zamyślony podrapał ją czubkiem palca w główkę. Po chwili poczuł na sobie czyjś wzrok i obejrzał się. *Oj* - Eee, kochanie... co to za bestia, która właśnie na mnie łypie? Czyżbyś sprowadziła do domu... gulp... wilka? - spytał trwożliwym głosem. - A nie pomyślałaś, że zwierzęta tego typu lubią... ekhm.. kości? Jeszcze raz dyskretnie zerknął oczodołem na kudłate zwierzę. - No spójrz tylko, jak on się gapi na mój obojczyk! |
Lobo4.09.2004Post ID: 14335 |
- Lubią kości, o ile jest, lub w ciągu ostatnich kilku lat, było na nich mięso. Zaśmiał się Lobo pociągając solidny łyk ze swojego kufla i przygladając się kursujacej w tem i na zad pomiędzy kieszenią jego i DruidKota wiewiórce. Wyjął z rękawa kolejną porcję orzeszków i podsunął je pod pyszczek Esmeraldy. - No, to powinno zająć ją na jakiś czas, a ty Sandro, mógłbyś chociaż przejść się na zewnątrz zamiast strzepywać...hmm...bobki na świeżo sprzątniętą podłogę. |
Mirabell4.09.2004Post ID: 14336 |
-Nam też bardzo miło cię poznać, Maryanie- uśmiechnęła się półelfka. Ellapar tymczasem rzeczywiście dźwignął się ciężko z podłogi i podszedł do niej wolnym, majestatycznym krokiem, usiadł na podłodze koło stołu i wlepił zaciekawione spojrzenie w lisza, który wydawał się być mocno zaniepokojony. -Ach, zapomniałam ci przedstawić mojego starego przyjaciela, kochanie. To mój wilk, no, właściwie nie mój, ale mi dość często towarzyszy- rzekła, co jednak chyba nie uspokoiło jej męża- -Ależ słoneczko moje, jestem pewna, że on ci nic nie zrobi. To strasznie wybredne zwierzę, jeśli chodzi o posiłek i ręczę, że nie przepada za kośćmi- uśmiechnęła się. „Znaczy się mam nadzieję... chociaż ostatnio miewa dziwne pomysły”- tego już nie powiedziała głośno. Położyła rękę na sierści wilka i spojrzała na niego groźnie, co miało oznaczać „ani mi się waż”, zwierzę jednak całkowicie ją zignorowało. Pochyliła się więc nad jego kudłatą głową i szepnęła prosto w spiczaste ucho: -Wiesz, mości książę Ellaparku, podobno pieczony wilk jest całkiem niezły- po czym uśmiechnęła się do męża niewinnie i wróciła do mleka. |
Denadareth5.09.2004Post ID: 14337 |
Denadareth z trudem tłumił śmiech przysłuchując się rozmowie Sandro i Mirabell... Te dwunogi były takie zabawne... takie zdumiewające. Ale cóż nie jego kawał mięcha. Spojrzał na zjawę / cośtam która weszła do karczmy ale nie próbował użyć magii do odkrycia tożsamości. W Zakątku czuł się bezpieczny. - Dziękuję za Twą cudowną opowieś o Hexe. Raduję się zawsze gdy mogę kogoś nowego poznać lub więcej się o nim dowiedzieć. - Po raz kolejny spojrzał na Maryana. |
Maryan6.09.2004Post ID: 14338 |
Maryan, popijając piwo zastanawiał się, co też mogło się stać z jego nieodłączny jak dotąd towarzyszem podróży. Wtem usłyszał coś jakby tupot kilku drobnych, ciężkich nóżek, a chwilę potem poczuł silne uderzenie w kostkę oraz przeszywający ból w stopie. - Coś!!!! – radośnie wykrzyknął Kandlberyjczyk, czym na chwilę przyciągnął uwagę obecnych przy stoliku gości. Oczywiście był to Coś Co Przypomina Kociołek. Po wylewnym przywitaniu ułożył się u nóg Maryana i śpiewnie dźwięcząc swoim żeliwnym głosem zasnął. „O maaaaaaaamoooooo, gdzieś ty był, tak się martwiłem” |
Hexe7.09.2004Post ID: 14339 |
Elfka wzięła tacę zastawioną różnymi butelkami i buteleczkami. Zastanawiała się właśnie, jak ją przytrzymać, żeby po drodze do izby nie wywrócić się, kiedy Sulia napomknęła coś o wykorzystywaniu. Hexe uśmiechnęła się nieznacznie i pokręciła przecząco głową, jednocześnie starając się nie potknąć o Arphena, który nie wiadomo skąd nagle się pojawił i zaczął plątać się pod nogami. Jakimś cudem dotarła do zatłoczonego stolika i z ulgą postawiła tacę na blacie. Niektórym zebranym na jej widok zaświeciły się oczy. Nagle cos twardego i zimnego prześlignęło się między jej nogami. Zdziwiona spojrzała w dół - u stóp nowoprzybyłego, który leniwie sączył piwo, do snu układało się właśnie Coś. Ponieważ elfka już nie raz różne dziwy widziała, jedyną jej reakcją na Coś Co Przypomina Kociołek było nieznaczne uniesienie lewej brwi. Zawróciła w kierunku kuchni, by zajrzeć do środka i sprawdzić, co też tak długo zajmuje Gospodynię. |