Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Zakątek, a więc... Advena, saluta domi!"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Zakątek, a więc... Advena, saluta domi!
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Ghost

Ghost

27.08.2004
Post ID: 14300

Zamrugał do Sulii.
- Nie bój się, dymu te zioła nie robią... Po prostu mam kaszel od jakiegoś czasu i to zażywam, uzdrowiciel mi przepisał. - odrzekł spokojnie, i zgniótł zawiniątko. Spojrzał na Kota.
- No cóż... Spodziewałem się pasjonującej, pełnej przygód opowieści o dzielnych księżniczkach, pięknych rycerzach, krwiożerczych rumakach i wiernych smokach. Nie, pomyliło mi się coś... - Ghost pomyślał chwilę, i wypił nieco wina, jakby nie wiedział co powiedzieć.
- I kto powiedział, że śmierdzisz? - zapytał po chwili. - I popraw sobie uszy, bo ci opadają.

DruidKot

DruidKot

27.08.2004
Post ID: 14301

- Może i nadinterpretacja z tym śmierdzeniem, ale jednak coś... A opowieści o księżniczkach i rycerzach... W najlepszym wypadku wyszło by drugie HPW, a tego chyba nie chemy...

Kot - gumiś spojrzał na Ghosta i wypił łyk Ice Di.

Hexe

Hexe

27.08.2004
Post ID: 14302

Elfka wyglądała na rozeźloną. Z irytacją bębniła palcami po blacie stołu.
- Mogłeś chociać uprzedzić wcześniej - rzuciła w stronę męża. Upiła łyk herbaty. Zapatrzyła się na szczypiorek na swojej kanapce. Westchnęła. "Robię zdecydowanie zbyt melancholijna ostatnimi czasy" - pomyślała. Pewna myśl nie dawała jej jednak spokoju.

Już nieco łagodniejszym tonem powiedziała:
- Tylko sobie nie wyobrażaj, że dla Twojej wygody zgodzę się zmienić postać na panią gumisiową! - roześmiała się głośno, gdy wyobraziła sobie siebie samą po zmianie postaci. Pociągnęła znacząco nosem.
- Nieudany, Ty się lepiej o śmierdzeniu nie wypowiadaj. Cos mi się wydaje, że dawno skarpet nie zmieniałeś - wykrzywiła się w paskudnym uśmiechu w stronę maga.
- A co do księżniczek.. - spojrzała znacząco na gumisia, który tylko się wyszczerzył.

- Coś już mi tęskno to tych babskich ploteczek na zapleczu. Spokojniej było. Przynajmniej miało się pewność, że rozmówca nie okaże się nagle gumisiem - mrugnęła do Gospodyni.

Ghost

Ghost

27.08.2004
Post ID: 14303

Ghost spojrzał na elfkę, i zacisnął wargi w akcie irytacji.
- Zapewniam cię, droga Hexe, że zmieniałem skarpetki. - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Ale nie dam ci tej satysfakcji i się nie odgryzę, tak więc miłego gadania o stanie moich skarpet!
Dokończył wino, wstał od stołu i podszedł do kąta, ściągnął kapelusz, który rozdymał się w poduszkę, wyjął zza pazuchy koc, i położył się plecami do rozmawiających.
- Chcę się zdrzemnąć. Życzę miłych rozmów o stanie moich ubrań, droga Hexe!

DruidKot

DruidKot

29.08.2004
Post ID: 14304

Kot spojrzał nieco zdziwiony na Gołsta.
- Gdyby był kobietą, to pomyślałbym, że... - urwał, bo Hexe spojrzała na niego srogo. - ... że... eee... nieistotne. W każdym razie ostatnio chyba za dużo się denerwuje. Zdecydowanie za dużo.

Skrzatokot dopił herbatę i zeskoczył z krzesła. Przeciągnął się radośnie i podszedł do Sulii.
- Hm, masz może jeszcze jakieś wolne pokoje? - spojrzał na tłumy śpiących w kątach, na stolikach i innych ciekawych miejscach.

Sandro

Sandro

29.08.2004
Post ID: 14305

Sandro patrzył, jak mały pajączek zaczyna pleść trzecią pajęczynę, tym razem między ramieniem a mostkiem. Myślał sobie, że czasem zabawnie jest zastygnąć w bezruchu na jakiś czas. Ludzie przestają zwracać na Ciebie uwagę i można słuchać różnych rzeczy...

No, ale liszowi, z natury gadatliwemu, zaczynało już doskwierać jego milczenie. Postanowił, że odezwie się mmm... za jakiś czas. Jak będzie można wtrącić jakąś ciętą uwagę... taaak.

Sulia

Sulia

29.08.2004
Post ID: 14306

Sul, słysząc Hexe i Ghosta tylko pokręciła głową. *Nie ma to jak spokojny i miły wieczór w Zakątku* - uśmiechnęła się do Morfa, siedzącego jej na ramieniu. Kruk tylko ze zrozumieniem pokiwał głową. Elfka uderzyła go lekko w dziób. Wiedziała, jak ptak zareaguje, więc szybko zabrała palce. Jednak Morf był szybszy. Sulia westchnęła i spojrzała na swoją dłoń. Widniała na niej czerwona pręga. Mimo to, oczy elfki błyszczały wesoło.

- Znowu to samo. Chyba zrezygnuję z tych prób. - pogłaskała Morfa po jego czarnych piórach. Ptak tylko kiwnął głową i wydał z siebie dźwięk, co według elfki, oznaczał zadowolenie. *Ciesz się, ciesz...i tak kiedyś nie zdążysz* - zmrużyła oczy patrząc na swego przyjaciela. Dała mu kawałek ciastka czekoladowego i udała się do kuchni.

Po drodze wskazała Kotu, czy też gumisioskrzatowi, schody na piętro.

- Pokój numer 3 jest wolny. Na pewno nie chcesz spać tutaj? - uśmiechnęła się szeroko - Niedługo przyniosę tu poduszki... może parę koców.. - rozejrzała się po Zakątku - Ale jeśli wolisz porządne łóżko to zapraszam na górę. Dobranoc.

Jej uwagę w pewnym momencie zwrócił ruch w kącie sali. Jakaś biel... Chyba lisza tam ostatnio widziała. Podeszła bliżej. Spojrzała na Sandro i na pajęczyny...

- Oj..idę po jakiś sprzet, który pozwoli mi pozbyć się tych nici pajęczych. Chyba, że tego sobie nie życzysz? - zapytała Sandro z uśmiechem - I czy podać coś do picia?

Denadareth

Denadareth

29.08.2004
Post ID: 14307

Drzwi się otworzyły i do oberży wszedł znany kilku osobom miedzianołuski smok. Przez chwilę namyślał się czy znów nie rozpocząć jednego z Rytuałów Podporządkowania, ale chyba zająłby za dużo czasu.

Przemienił się w ludzką postać i upadł na kolana przed Sulią.
- Witaj ponownie, o Sulio nad Suliami. Ty Która Zapewniasz Nam... - przerwał, na twarzy odbił się wyraz zakłopotania - Aha, miało być bez komplementów. Oto zaś podarek - zaczął grzebać w astralnej sakwie, mamrocząc - Nekromancja w tydzień, Jak zdobyć świat w weekend, Miecz +12, płytówka odbić +8... o jest ! Oto moneta z orichalku - metalu powstałego z połączenia pięciu esencji żywiołów i mocy krwi. Jest niewiarygodnie potężny - tu Denadareth zniżył głos do scenicznego szeptu - ale nikt nie wie do czego by go używać. W tej monecie jest uwięziony Szalony Duch Ognia. Może służyć jako źródło światła. Drań nie ucieknie.

- Wybacz, że wyszedłem tak po trollowemu - bez pożegnania, ale mój Shal' mora zapłonął bardziej niż kiedykolwiek zmuszając mnie do przejścia w astrum.

Denadareth pokłonił się raz jeszcze.

- Czy mogę prosić o szklankę soku jabłkowego ? -

Hexe

Hexe

29.08.2004
Post ID: 14308

Elfka tylko smutno pokiwała głową na ciętą ripostę Ghosta. "Cóż, każdemu zdarza się przedobrzyć w żartach" - pomyślała. Na przeprosiny jednak za późno było, Nieudany już spacznie spał.

Kątem oka zauważyła ruch w Zakątku. Tu ktoś się poruszył we śnie, tam ktoś pomruczał coś pod nosem...

Jako że spać jej się nie chciało, a towarzyszy do rozmowy jakoś jej zabrakło, sięgnęła do swojej wysłużonej sakwy i wyciągnęła z niej pióro, inkaust oraz kilka pomiętych kartek. W migotliwym świetle kominka zaczęła je zapisywać drobnym, niewyraźnym pismem, mrucząc co chwila pod nosem i drapiąc się piórem po brodzie.

Maryan

Maryan

30.08.2004
Post ID: 14309

Maryan w spokoju i z namaszczeniem sączył zimne piwo. Czy to tak długi okres picia wody z "odzysku" na pustyni, czy to atmosfera tego miejsca, czy też napój był cudowny, nieważne - grunt, że smakował jak nigdy dotąd. Z zainteresowaniem śledził dyskusje w Zakątku (bo tak nazywało się to cudowne miejsce) i cieszył się miłym gwarem rozmów. Siedział cichutko w kąciku osuszając kolejne piwo

"...czasem zabawnie jest zastygnąć w bezruchu na jakiś czas. Ludzie przestają zwracać na Ciebie uwagę i można słuchać różnych rzeczy..." - rozległo się w głowie Maryana, pokrywając się z jego własnymi odczuciami. Rozejrzał się po sali nie mogąc zlokalizować źródła tej myśli. Jego wzrok prześlizgiwał się po wszystkich kątach, jeden z nich wydał mu się zbyt zamglony. Wśród pajęczyn siedział lisz bacznie obserwujący otoczenie zza zmrużonych powiek. Maryan dałby sobie uciąć prawą dłoń, że równie intensywnie, co on sam wsłuchiwał się w rozmowy toczone w Zakątku.

Przez drzwi wszedł miedzianołuski smok i po powitaniu zaczął przeglądać zawartość swojej sakwy.
"O maaamooo, a myślałem, że ja mam dużo artefaktów"

Maryan siedział nieco onieśmielony towarzystwem. Wszyscy sprawiali wrażenie, jakby dobrze się znali. Doszedł do wniosku, że spróbuje się włączyć do rozmowy. Ale póki co, jeszcze jedno piwko. "O maaaaaamoooooo, co za trunek..."

Lobo

Lobo

30.08.2004
Post ID: 14310

Lobo przyglądał sie przez czas jakis Maryanowi, po czym skinieniem ręki zaprosił go do stolika i wskazał mu miejsce naprzeciw siebie.

- Witaj...Maryanie, jesli słuch mnie nie myli. Zwą mnie Lobo - powiedział kłaniajac sie grzecznie - usiądź proszę i opowiedz jakie to przygody zaprowadziły Cię w nasze strony...

Maryan

Maryan

30.08.2004
Post ID: 14311

Maryan kątem oka dostrzegł czyjeś wnikliwe spojrzenie. Ukradkiem rzucił okiem w tamtą stronę i dostrzegł... czy to możliwe? czy to ostatni Czarnianin? Ów gestem zaprosił Maryana do stolika.

Maryan przełamał strach, jaki w jego sercu wzbudzał ogromny gość i podszedł. Ku jego zdziwieniu, miast oschłego, groźnego głosu usłyszał miłe zaproszenie do stołu, z którego skwapliwie skorzystał.

- Witaj, Panie. Zaiste zwą mnie Maryan. Jak widzę wieści szybko się rozchodzą w tym zacnym miejscu. - odpowiedział na zaproszenie stawiając na stole kolejny dzban zimnego piwa.

- Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem - odrzekł Lobo

- Bo też jestem tu po raz pierwszy. I, naprawdę nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz tu trafiłem. Dość długo błąkałem się po świecie ucząc się najpierw uzdrawiania, jednak po osiągnięciu hmmm... niezłego poziomu w zakresie magii życia wydarzenia zmusiły mnie do rozwijania innych umiejętności. Obecnie zajmuję się doskonaleniem nekromancji.

- Taaaak <gulp, gulp> - odpowiedział Lobo

"Cóż za wdzięczny słuchacz - pomyślał Maryan"

- Urodziłem się na dalekim południu, w kraju krasnoludzkich kopalń i hut. Wędrowałem przez wschodnie rubieże, aż dotarłem tutaj. Do Zakątka trafiłem przypadkiem, ale to chyba był jeden ze szczęśliwych przypadków w moim zyciu. - To mówiąc Maryan dokończył kufel piwa. "O maaaaaamoooooo, dawno się tyle nie nagadałem"

Maryan

Maryan

1.09.2004
Post ID: 14312

Maryan pociągnął kolejny długi łyk piwa, spojrzał na nowego towarzysza, który pogrążył się w zadumie nad jego opowieścią. Właśnie się poruszył i powiedział nieco ochrypłym głosem:

"Chrrrrrrrr...."

Co Maryan odebrał jako zachętę do dalszej opowieści.

- Moja babka była krasnoludką z południa. Dziadek elfem z Krzyżnych Gór na wschodzie. Jak im się udało dogadać i stworzyć moją matkę- nie wiem. Rodziców ojca nie znam, chyba byli ludźmi z osad podleśnych. Ojciec pochodzi z północo-wschodu, wędrował po całym kraju, aż chwilowo osiadł w południowych krajach - dziedzinie krasnoludów. A ja - kim jestem? Rasę można określić jako kundelbury [czyt. kandlbery], a zajmuję się uzdrawianiem.

Lobo poruszył się niespokojnie

- khem, khem, taaa... zaiste, pasjonująca opowieść.

"O maaaamooooo...."

Denadareth

Denadareth

1.09.2004
Post ID: 14313

Denadareth podszedł do stolika przy którym siedziała Hexe

- O Wspaniała Hexe - zaczął smok - Zauważyłem, że siedzisz sama. Mam nadzieję, że wybaczysz mi mą śmiałość gdy zapytam Ciebie czy mógłbym usiąść przy tym stoliku i napełnić mą dusżę wspaniałością Twego towarzystwa ? -

Uśmiechnął się do Hexe oczekując na odpowiedź...

Ghost

Ghost

1.09.2004
Post ID: 14314

Ghost poruszył się niespokojnie, i otworzył oczy.
- Jaką mamy pewność, że gdyby Kot tutaj siedział powiedziałbyś coś innego? - odezwał się ponuro. - Bez ofert matrymonialnych!
Mag zarechotał, wstał, założył kapelusz i schował koc za pazuchę. Przeciągnął się, i dosiadł do stolika przy którym siedziała Hexe.

Hexe

Hexe

1.09.2004
Post ID: 14315

Zdziwione spojrzenie przeniosła na Denadareth'a, zaskoczona wyraźnie jego kwiecistym przemówieniem.
- Siadaj, proszę. Ja prosta elfka jestem, nieprzyzwyczajona do komplementów - uśmiechnęła się lekko. Denadareth usiadł obok. - Nie widziałam Cię tu jednak wcześniej. Może opowiesz coś o sobie?

- Pewności pewnie żadnej. Ale też oferty nijak doszukać się w słowach naszego towarzysza nie mogę, tak więc Kot może spać spokojnie. - odpowiedziała Nieudanemu, przesuwając się jednocześnie, by zrobić mu miejsce.

Denadareth

Denadareth

1.09.2004
Post ID: 14316

Denadareth uśmiechnął się do Hexe

- W takim razie uważam się za szczęśliwca gdyż ja już Twą cudowną osobę już tu widziałem. Przybywałem w Zakątku przez pewien czas... było to jakieś 3 miesiące temu. Ale prawdą jest, że niedługo w Jaskinii goszczę co jak już mówiłem stanowi źródło kilku mych problemów, gdyż nie znam tylu osób co Wy. - tu smok uśmiechnął się jeszcze szerzej - Ciebie Bohaterski Ghoście zdążyłem już poznać. Witaj raz jeszcze.
- Co mógłbym opowiedzieć o sobie... jestem jednym z upierzonych smoków Araucanii zwanych Smokami Ognia. Moja hostoria jest sztampowa ale na Twą prośbę ją opowiem o Piękna Hexe. Oczywiście daruję sobie niuanse smoczej tradycji gdyż zbyt wiele czasu by to zajęło. Ja i mój ojciec należeliśmy do ugrupowania smoków, które zajmowało się magią śmierci za co zostaliśmy wygnani. Teraz widzę, że magia śmierci to podła i złowroga moc, któej nie powinno się tykać. Wiedzenie smoczą chciwością zaatakowaliśmy terytorium jedengo ze smoków. W wyniku walki ojciec zginął ja zaś utraciłem skrzydła - głos Denadaretha po chwili stał się bardziej wesoły - powinienem być mu wdzięczny gdyż nigdy bym nie trafił do Jaskinii gdyby nie zaistniała potrzeba ucieczki.
- A wtedy nie spotkałbym tylu wspaniałych osób wliczając w to Ciebie o Niesamowita Hexe. Podoba mi się spokojna atmosfera tego miejsca (pod tym względem Zakątek jest niesamowity) i poczucie, że mogę nazwać to swoim domem. -
- A Ty Hexe ? Wiele dobrego o Tobie słyszałem ale może powiesz mi coś o sobie ? - zagadnął smok

Mirabell

Mirabell

1.09.2004
Post ID: 14317

Zapadający wieczór był ciepły i bezwietrzny, ale czające się gdzieś na horyzoncie ciężkie, ciemnoszare chmury nie pozwalały zapomnieć, że lato powoli odchodzi ustępując miejsca deszczowej jesieni. Noce robiły się coraz chłodniejsze, dni coraz krótsze, coraz częściej nad Imperium przewijały się gwałtowne burze. Tego wieczoru jednak nie zanosiło się na deszcz.

Do Zakątka wśliznęła się cicho wysoka postać w zakurzonej, burej pelerynie z kapturem. Na jej ramieniu siedziała mała wiewiórka i rozglądała się ciekawie dookoła. Za dziewczyną wszedł majestatycznym krokiem wielki, szary wilk. Mi zdjęła kaptur i rozejrzała się wokół. Jej lewe przedramię było owinięte przybrudzonym opatrunkiem.

-Witam ponownie całe towarzystwo- rzekła wesoło- Widzę, że sezon na spanie minął bezpowrotnie. Cieszę się niezmiernie.

Ellapar skierował się w stronę najcieplejszego kąta, gdzie następnie ułożył się wygodnie przybierając iście królewską pozę. Esmeralda zeskoczyła z ramienia półelfki i szybkim susem wskoczyła na stół, przy którym siedział Lobo i patrzyła mu prosząco w oczy. Mi zauważyła Hexe jedzącą kanapkę.

-Siiis!- krzyknęła uradowana, zarzucając siostrze ręce na szyję i ściskając mocno, o mały włos nie dusząc jej przy okazji. Przywitała uprzejmie siedzącego koło Hexe Ghosta oraz nie znanego sobie smoka. W chwilę potem zauważyła Sulię.

-Sul, kochana nasza Gospodyni, zgodnie z obietnicą coś dla ciebie mam, a nawet kilka cosiów- rzekła, wyjmując cztery butelki- To jest ossithe, specjalność pewnej wioski na północy. Bardzo mocne wino robione z płatków magnolii, drobnych owoców zwanych łzami Evennale, porannej rosy, mułu rzecznego, koperku i Mahadeva jedna wie z czego jeszcze- roześmiała się, podając Sulli dużą butelkę z ciemnego szkła. Potem pokazała inną, mniejszą, fantazyjnie ozdobioną- A to jest wódka z ziela zwanego mglistnikiem księżycowym. Jest on bardzo silną trucizną, tak że dodaje się go w naprawdę małych ilościach... i niezwykle trudno go zdobyć, więc to bardzo rzadki trunek. Nie wolno go pić za wiele, czasem powoduje halucynacje, od których można się już nie uwolnić. A to- wskazała na trzecią butelkę, zupełnie czarną, ze srebrnym napisem w jakimś dziwnym języku- jest zwane Wampirzymi Łzami. Mówią, że przepis wymyślili dawni kapłani składający ludzi w ofierze... ale pewnie to brednie. W każdym razie jest robione na bazie krwi zielonego ocelota, dodają tam jakiś egzotycznych przypraw. I jeszcze- mała, zielona buteleczka- prawdziwa nalewka ślifkowa z sokiem brzózkowym- zakończyła Mi ze śmiechem- Mam nadzieję, że ci będzie smakować, a teraz poproszę o szklankę mleka dla strudzonej drogą ślifki.

Po tych słowach rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Wtedy kogoś zauważyła. Cichutko podkradła się do drzemiącego, albo (co bardziej prawdopodobne) udającego drzemkę lisza i zakryła mu oczodoły rękami. Kiedy Sandro, nie musząc zgadywać kto wpadł na podobny pomysł, chwycił jej dłonie i oderwał je od swojej czaszki, roześmiała się.

-Sandro, kochanie, czyżbyś właśnie czekał na okazję, by powiedzieć coś złośliwego? Nieładnie- rzekła, po czym pocałowała lisza w kość policzkową i, nie czekając na odpowiedź, odwróciła się i usiadła przy stoliku z Hexe.

Ghost

Ghost

1.09.2004
Post ID: 14318

- Bohaterski Ghost? - powiedział mag z niedowierzaniem. - Ostatnio byłem bohaterski siedemnaście lat temu... Miałem wtedy dziesięć lat i splunąłem dyrektorowi mojej szkoły w oczy, heh... Taa, teraz sobie przypominam skąd ten siniak na moim siedzeniu. - Ghost spojrzał z ukosa na Denaderetha.

DruidKot

DruidKot

1.09.2004
Post ID: 14319

Po schodach wiodących na piętro zsunął się gumisioskrzat. Ogarnął wzrokiem salę, westchnął i ruszył do stolika przy którym siedziała Hexe, Mirabell, Ghost i Denadareth.

- Widzę, że przybyło Was trochę... - spojrzał na Mi. - Śliwuś! - krzyknął po chwili. - Jak dawno Cię nie widziałem... Może uraczysz nas jakąś opowieścią z dalekich krain?