Oberża pod Rozbrykanym OgremBaśniowe Gawędy - "Zakątek, a więc... Advena, saluta domi!" |
---|
Sulia16.07.2004Post ID: 14280 |
- O rety... - w tym jakże krótkim okrzyku kryło się i zdziwienie, i zachwycenie, i radość, i lekkie przerażenie. Elfka miała w rękach mnóstwo upominków. Bała się, że za chwile coś stłucze, zepsuje lub wysypie. Kiwnęła głową. Morf zabrał jej delikatnie wazon, który wydawał się najbardziej kruchym prezentem. Sulia odetchnęła z ulgą i skierowała wzrok na gości. Najpierw podziękowała Ghostowi i zapewniła go, że obraz już jutro zawiśnie na jednej ze ścian Zakątka. - A teraz rozgość się, Ghoście. Miód, piwo, jajecznica... - uśmiechnęła się lekko - czekają. Następnie przyjrzała się Rudonowi i Prekeptorowi. Miała wrażenie, że już kiedyś widziała ich twarze. Zielone oczy zabłysły wesoło. - Witajcie. Cieszę się, że skierowaliście swe kroki do mego Zakątka. - Spojrzała na zmęczonych przybyszów. - W Oberży możecie odświeżyć się i przenocować. O jedzeniu i piciu nie wspomnę, bo to chyba oczywiste.. - rozejrzała się po sali. Lubiła tę porę dnia, ciche rozmowy, płonący ogień w kominku. - Dziękuję za prezenty i za przeczytanie tego pergaminu na drzwiach. - Uśmiechnęła się szeroko - Pezenty są piękne. Przydałyby się kwiaty do wazonu... - podniosła lekko głos i mrugnęła zawadiacko do Morfa. Ten pokiwał głową z niedowierzaniem. - Zajmijcie stolik panowie. Zamówienie zaraz przyjmę. Zapewniam, że stali bywalcy Zakątka przyjmą was serdecznie. Elfka wyszła do kuchni by spojrzeć na ciasto. Postanowiła, że tym razem poczęstuje gości tortem. Morf pokiwał głową po raz drugi i otworzył szeroko dziób... |
Hexe22.08.2004Post ID: 14281 |
Elfka wyprostowała zdrętwiałe plecy. "Co, jak co, ale nawet najwygodniejszy stolik nie zastąpi porządnego łóżka" - mruknęła. Leniwym wzrokiem omiotła pomieszczenie. McGregor mruczał coś przez sen, Eon spał w najlepsze obok. Pozostali obecni cicho gawędzili. Hexe sięgnęła do talerza i poczęstowała się przepysznym ciasteczkiem. Smakując je powoli zastanawiała się nad przyprawami użytymi przez Gospodynię. "Taa.. wyraźnie czuć cynamon. Imbir? Nie.. może.." Z zadumy wyrwał silniejszy podmuch wiatru, który lekko zburzył jej włosy. "Brr.. nie lubię przeciągów" - pomyślała elfka, zerkając w kierunku drzwi. No tak, nowi gości zawitali do Zakątka. Wśród nich rozpoznała Lobo, który najwidoczniej wrócił z dalekiej podróży. Pozostałych przybyłych nie widziała nigdy wcześniej. Arphen miękko zeskoczył z ławy i skierował się w kierunku kąta, machając delikatnie ogonem. Hexe nieznacznie uniosła lewą brew, dziwiąc się nieco zachowaniu swego kota - wszak kąt był pusty. Z cichej rozmowy prowadzonej przez Sulię i przybyłych wyłowiła jednak słowo "śmierć". Uspokojona uśmiechnęła się. "No tak. Koty widzą czasem więcej, niż ludzie." Nie martwiła się wizytą dziwnego gościa - nie czuła, by tego dnia ktoś z zebranych miał odejść. Przeczucie jej nie myliło - kot po chwili zatrzymał się i miauknął żałośnie, spoglądając w kierunku drzwi, jakby ktoś opuścił własnie Zakątek. Zrezygnowany przyszedł spowrotem do elfki, po drodze ocierając się o nogi wszystkich przybyłych. "Znaczy teren swoim zapachem.. Ach, te samce.." - uśmiechnęła się Hexe. Goście rozsiedli się swobodnie przy wolnych stolikach. Elfka spod półprzymkniętych powiek przyglądała się im. Niektórzy z nich byli dość.. osobliwi. Westchnęła cicho, spoglądając na pustą szklankę. "Chyba zbytnio się zamyśliłam, nawet nie pamiętam, co piłam przed chwilą" - stropiła się. Wstała, starając się zbytnio nie hałasować i nie zbudzić drzemiących towarzyszy, i ze szklanką w dłoni udała się w stronę kuchni. Zajrzała do środka i ujrzała krzątającą się Sulię. Uśmiechnęła się do niej szeroko i zagadnęła: - Sulio kochana, nie miałabyś czegoś dobrego na wyschnięte gardło? |
Sulia22.08.2004Post ID: 14282 |
Elfka uśmiechnęła się do Hexe i zastanowiła przez chwilę... - Czego tylko sobie życzysz. - podeszła do szafki i otworzyła ją. - Jedno słowo z etykiety a będziemy tu miały prawdziwy najazd gości. To najbardziej strzeżone miejsce w Oberży. - jej oczy zabłysły. Następnie elfka wyjęła z kredensu dwa pękate, niewielkie puchary. Szybko uwinęła się przy piekarniku, pokazując Hexe nowy wypiek. Zapachniało kokosem. Wytarła szybko mały stolik. - Skosztuj moja droga. Podobno każdemu smakuje inaczej. Taka już zaleta tego mentella. To może jakiś... - przerwała i rozejrzała się - Przydałaby się tu również Mirabell. Urządzimy kobiece spotkanie w kuchni. - mrugnęła do wiedźminki - Może Morf nam pomoże... - skinęła głową na kruka. Ptak zerknął na przyjaciółkę. Co prawda słowo "kobieta" go nie dotyczyło, ale nie miałby nic przeciwko swojemu pobytowi obok pań, gdy te będą raczyć się tym kokosowym ciastem. Wyprostował skrzydła i oworzył szeroko dziób, chcąc okazać jak ciężkie jest jego życie...Nie zdążył nawet zaskrzeczeć. Szybko chwycił kawałek ciasta, który podała mu Sulia. - A ty na mnie narzekasz. - szturchnęła Morfa i popchnęła go w kierunku głównej sali. Kruk otworzył sobie drzwi masywnym dziobem i udał się na poszukiwania trzeciej elfki, po drodze zbierając kokosowe okruszki. |
Hexe22.08.2004Post ID: 14283 |
Hexe uśmiechnęła się szeroko. - Sulio, nie sądziłam, że posiadasz takie.. hym.. zbiory. Tak naprawdę sądziłam, że dostanę nieco źródlanej wody czy też soku jakowegoś, ale takiej - lefka zaakcentowała ostatnie słowo - propozycji, oczywista, nie odrzucę. Rzuciła okiem na zawartość szafki. Szybko oszacowała, że jest w niej co najmniej kilkadziesiąt butelek i buteleczek. Z uznaniem pokiwała głową, po czym zajęła proponowane jej miejsce. Oparła głowę na łokciach i z lubością wdychała smakowite zapachy roznoszące się po kuchni. - Twoje przysmaki są tak dobre i tak wyśmienite, Sulio, że nawet bez czytania etykiet nijakich, najazdu gości za chwilę możesz się tutaj spodziewać. - mrugnęła okiem do towarzyszki. - Pajęczyny mnie nie obrzydzają - umoczyła usta w płynie - ale nawet gdybym znalazła tu i pięć wielkich, włochatych pająków, nie powstrzymałoby mnie to przed degustacją. Masz rację, wyborny napitek. - szybkim ruchem opróżniła kielich do dna. - Mocny, a zarazem delikatny. Tego typu trunki szybko do głowy uderzają - roześmiała się. Do kuchni zakradł się kot. Ciekawie spoglądał na dwie wesołe elfki. Jednak najbardziej interesowało go źródło intensywnego kokosowego zapachu. - Popatrz, moja droga! Twoje wypieki doceniają również zwierzęta - Hexe delikatnie podniosła kota i położyła go sobie na kolanach. - Trza łasucha pilnować, jeszcze by całe ciasto pożarł - podrapała kocura za uchem. |
Mirabell24.08.2004Post ID: 14284 |
Mi ocknęła się trącana przez Morfa. Powiodła po Zakątku nieprzytomnym, trochę zaniepokojonym wzrokiem. Śniło jej się, że leżała tutaj, na ławie, a koło niej przeszła śmierć... pochyliła, czy też może pochylił się na chwilę nad półelfką, po czym poszedł dalej. Na szczęście to tylko sen. Wszyscy byli jacyś senni, jacyś niemrawi... Gospodyni nie było. Za oknem pomału zachodziło słońce, letni zmierzch kładł długie cienie na podłogę oberży. „Już czas”- pomyślała ślifka i poszukała wzrokiem swojego wilka. Mała wiewiórka Esmeralda spała w najlepsze na kolanach Mi. -Morfie, gdzie tez może podziewać się Sulia?- zapytała. Kruk odwrócił się obdarzając ją najpierw pełnym wyższości spojrzeniem i poprowadził ją w stronę kuchni, gdzie siedziała Gospodyni wraz z Hexe. -O, obudziłaś się przede mną, siostro- uśmiechnęła się Mi- Można się przysiąść?- zapytała, a usłyszawszy odpowiedź twierdzącą zajęła jedno z krzeseł przy stoliku. Ellapar ułożył się u jej stóp. Po chwili stanął przed nią i pękaty puchar napełniony czymś pachnącym. Skądś znała tą woń... a może jej się tylko wydawało. Spróbowała. -Sul, to jest niesamowite- uśmiechnęła się z lubością. Grzecznie odmówiła podsuniętego jej kawałka piernika, po czym pociągnęła jeszcze jeden łyk- Pyszności. Chętnie posiedziałabym tu z wami, ale niestety muszę się na jakiś czas oddalić z Zakątka.... z Oberży... z Osady... -Dlaczego?- zapytała Gospodyni nalewając sobie jeszcze pysznego trunku. Mi popatrzyła na lejący się płyn. „Nadaję się na rasową alkoholiczkę”- pomyślała i uśmiechnęła się. -No cóż, nie umiem prowadzić tak zwanego osiadłego trybu życia... ciągnie wilka... ślifkę do lasu. A i Ellapar coś marnie wygląda... Powłóczę się trochę po lasach i bagniskach, odwiedzę starych znajomych. Dawno nie spałam w jaskiniach, dawno nie widziałam Ancilli ani Zaczarowanego Lasu i mojej znajomej wampirzycy, dawno nie polowałam, nie przemyc... ee... nie robiłam zakupów w dalekich krainach... muszę się trochę przewietrzyć. Wrócę zanim zdążycie się obejrzeć- dodała z figlarnym uśmiechem- Sul, możesz liczyć na to, że Twoja kolekcja niesamowitych trunków trochę się powiększy po moim powrocie. Bywajcie, dziewczyny- po tych słowach wstała z krzesła, założyła swój bury płaszcz i lekko przeszła przez Zakątek. Delikatnie pchnęła drzwi, uśmiechnęła się jeszcze raz do wszystkich i wyszła w szarość wieczoru. Za nią majestatycznym krokiem wyszedł Ellapar, a później jeszcze mała, ruda wiewióreczka. Drzwi zamknął letni wiatr. |
Sulia25.08.2004Post ID: 14285 |
Wzrok elfki powędrował za oddalającą się Mirabell. - Mam nadzieję, że ta kolekcja powiększy się znacznie po twym powrocie. I nie zostawiaj nas tu samych na długo! - krzyknęła wesoło - Będziemy miały czym się raczyć w chłodne, jesienne wieczory. - mrugnęła porozumiewawczo do Hexe. Następnie spojrzała na Arphena. Sięgnęła po nóż i ukroiła kawałek ciasta. Położyła go na talerzu, który natychmiast znalazł się tuż koło kota. - Zobaczymy czy mu będzie smakowało. W końcu to kokosowy smak. - wyciągnęła rękę i pogłaskała Arphena. - Opuszczę cię na chwilę, Hexe. - uśmiechnęła się przepraszająco i udała się do gości. Rozejrzała się po sali uważnie. Kilka osób smacznie sobie spało, ułożywszy głowy na stolikach. - Chyba zamówię im poduszki. - pogładziła skrzydła kruka, który towarzyszył jej w tym obchodzie. - Dużo poduszek. Uśmiechała się, gdy mijała któregoś ze śpiochów. Sprawdzała, czy ich puchary są pełne. Czasem dołożyła na talerz kawałek ciasta. Kokosowy zapach budził niektórych. Przyglądali się jej zdumieni, zanim zdali sobie sprawę gdzie się znajdują... Sulia dorzuciła parę polan do kominka. Popatrzyła na płomienie. Mogła tak na nie spoglądać godzinami. Zielone oczy przestały błyszczeć. Kruk szturchnął ją dziobem. Sul przyjrzała mu się uważnie i cicho westchnęła. - Niedobry kruk. - uśmiechnęła się lekko - Chodźmy do Hexe i Arphena. Ostatni raz rzuciła okiem na główną salę i udała się do kuchni, by wypić do końca puchar przepysznego mentella. |
Maryan27.08.2004Post ID: 14286 |
Noc była rześka. Rozgwieżdżone niebo napełniało duszę wędrowca miłym ciepłem, choć ciepła mu ostatnio nie brakowało. Przebył długą drogę i gardło miał spalone i wysuszone gorącym pustynnym powietrzem. W osadzie był po raz pierwszy i mile go zaskoczyła czisza i spokój panujące na ulicach. Gdzieniegdzie słychać było tylko stłumione odgłosy nocnych igraszek kochanków. Z dala dobiegał gwar rozmów czasem przerywany wybuchami śmiechu. Wędrowiec udał się w tamtym kierunku ciesząc się na myśl o zimnej wodzie, która już niedługo zapewne znajdzie się w jego gardle. Powoli wszedł do środka. Nagle nad jego głową przemknął czarny cień. Odruchowo przybysz skulił się i przygotował do rzucenia zaklęcia obronnego. To tylko kruk. Tylko? To największy kruk, jakiego przybysz widział w swoim życiu. Piękny ptak. Rozejrzał się po wnętrzu. W głębi dostrzegł piękną elfkę wyglądającą na gospodarza tego Raju. Powoli do niej podszedł. - Witaj Pani, czy znajdzie się odrobina jadła i napitku dla strudzonego wędrowca? - Witaj nieznajomy. Nazywam się Sulia i każdy gość jest tu mile widziany. Odpowiedziała elfka. - Wybacz, Jasna Pani, moje nieokrzesanie. Nazywam się Maryan i wiele dni wędrowałem bez widoku ludzi. Przyjmij, proszę ten skromny upominek. To mówiąc wyjął zza poły płaszcza podróżnego szczelnie zawiązaną skórzaną sakiewkę, w której coś się poruszało.To Żywia. Duch z Hyperborei. Wypuść go, Pani w kuchni, a przyniesie Tobie i Twoim gościom zdrowie i radość po wsze czasy. Po chwili rozmowy Maryan zasiadł przy wskazanym przez Sulię stoliku. W mgnieniu oka na jego stole znalazł się dzban zimnego PIWA.O maaaamooo, chyba jestem w Raju..... |
Hexe27.08.2004Post ID: 14287 |
Błysnęła wesoło oczami na widok siostry wchodzącej do kuchni. Przesunęła nieco swój stołek, robiąc miejsce dla Mi. Elfka usiadła i upiła z puchara nieco trunku. Ze znastwem doceniła napitek. "Tia.. nadajemy się na rasowe alkoholiczki" - pomyślała Hexe, patrząc na swoje towarzyszki, w milczeniu kontemplujące smak mentella. Usmiechnęła się lekko. Uśmiech jej szybko jednak zgasł, gdy usłyszała ślifkowe nowiny. Zgarbiła się nieco, westchnęła i podarapała kota za uchem. Ten miauknął załośnie, patrząc na Mirabell, jakby rozumiał, że zaniedługo odejdzie. - Mam nadzieję, że to mgnienie oka będzie naprawdę szybkie, siostro. Będziemy czekać z utęsknieniem. Ellapara też nam będzie brakować - zerknęła na wilka - Do rychłego zobaczenia, Mi. - Zostałyśmy same, wobec tego, Sulio. - kot na kolanach Hexe prychnął z niezadowoleniem - Tak, tak, o tobie też pamiętam - pogłaskała zwierzę po grzbiecie. - Sul, nie powinnaś mi tak go rozpieszczać. Zaniedługo bedzie opasłym kocurem, który nie będzie mógł się ruszyć sprzed kominka - powiedziała elfka, widząc, jak Arphen zeskakuje jej z kolan i zajmuje się ciastem. Przyglądała mu się przez chwilę i nawet nie zauważyla, jak jej towarzyszka opuściła pomieszczenie. Mruknęła cicho pod nosem coś o łapaniu myszy, po czym zainteresowała się z powrotem swym pucharem. Z zamyślenia wyrwało ją lekkie zamieszanie z głównej izby. Przezornie odstawiła puchar, pamiętając o groźbie najazdu gości, wstała i zaciekawiona wyjrzała z kuchni. Sulia witała właśnie nowego przybysza. "Jak tak dalej pójdzie, Sul będzie musiala zacząć myśleć o rozbudowie Zakątka. Imperium nam się rozrasta, to i gości więcej" - pomyślała elfka, kierując swe kroki w kierunku gościa. |
Lobo27.08.2004Post ID: 14288 |
Lobo poruszył sie niespokojnie, gdy przed jego nosem znalazł sie kawałek ciasta kokosowego. Uniósł senne powieki badając znajdujacy sie przed nim cudnie pachnący przedmiot i identyfikujac go jako jadalny. Wydostał się spod stołu, gdzie spędził kilka ostatnich godzin chrapiąc głośno i przeciągnął się. Rozejrzał się po sali i zdał sobie sprawę, ze oprócz niego, Sulii i Hexe niemal wszyscy wciąż smacznie spali. Zauważył też brak Mirabell i jej zwierzyńca. - Sulio, a gdzież to ślifkę nam wywiało? - zwrócił się cicho do przechodzącej akurat obok elfki. |
Ghost27.08.2004Post ID: 14289 |
- AAACH! - krzyknął Lobo, macając rękę na swoim ramieniu. |
Lobo27.08.2004Post ID: 14290 |
Lobo warknął coś w odpowiedzi i zwrócił się do Sulii. - Dwa kielichy w takim razie. - powiedział cicho aby nie budzić pozostałych. - A ty Ghoście, powinieneś nauczyć się manier, mało z krzesła nie spadłem! - powiedział z wyrzutem. Po chwili jednak rozpromienił się kosztując ciasta kokosowego Sulii. |
Sulia27.08.2004Post ID: 14291 |
Wędrówka do kuchni została przerwana nagłym pojawieniem się gościa. Sulia rzuciła tęskne spojrzenie na drzwi, ale natychmiast zaczęła śmiać się sama z siebie. *Wspaniale, marzy mi się jakiś trunek...* Odwróciła się szybko i podeszła do przybysza. Wysłuchała jego słów z uwagą, nie wiedząc jak zwykle, w którym kierunku patrzeć, gdy została określona Jasną Panią. *Czyżbym była tak blada?* - dziwna myśl pojawiła się w jej głowie. - To ten mentell. - mruknęła cicho - Muszę go odstawić na jakiś czas. - Morf spojrzał na nią uważnie, ale nawet nie otworzył dzioba. Po chwili zwrócił czarne oczy na Maryana. Sulia uśmiechnęła się z wdzięcznością, przyjmując sakiewkę: - Dziękuję. Przyda mi się ten upominek bardzo. Zaraz uwolnię tego ducha. Ufam, że nie ma w zwyczaju straszyć żywych... - urwała, rozglądając się za Sandro - i liszów o północy. Rozgość się, proszę. Idąc do kuchni, minęła Hexe. - I przerwali nam plotki w kuchni. - mrugnęła wesoło do elfki. - Szukaj stolika, moja droga. Zaraz przyniosę kawę, herbatę i jakąś kolację. Po kilku minutach była już z powrotem. Zapachniało. Ciasto, herbata z cytryną, kawa, duże, wielobarwne kanapki. Goście poczuli, że są już naprawdę głodni. Sulia uwinęła się ze wszystkim wyjątkowo sprawnie. Maryan otrzymał zimne piwo. - Rytuał z wypuszczaniem ducha już przeprowadzony. - oznajmiła gościowi. - Jeszcze raz dziękuję. Podeszła do Lobo i Ghosta. - Oto wasze wino. Kanapek kilka też wam zostawię. Chyba, że chcecie coś bardziej wymyślnego na kolację. Dajcie znać. - uśmiechnęła się do nich. - Aha, Lobo. Tam niedługo zapewne położę ci poduszkę. - wskazała pod stół. - Nie wiem, czy zakątkowa podłoga jest aż tak wygodna. - jej oczy zdradzały dobry humor. - Smacznego, panowie. |
Ghost27.08.2004Post ID: 14292 |
Ghost westchnął, i spojrzał na wino. |
DruidKot27.08.2004Post ID: 14293 |
Drzwi Zakątka uchyliły się nieznacznie i mała postać prześlizgnęła się do środka. Przybysz rozejrzał się nerwowo i wyszedł z cienia. Blade światło padło na twarz gościa. Gość był skrzatem. Albo gumisiem. Na pierwszy rzut oka nie dało się tego określić. Przybysz wypatrzył w tłumie Sulię i podszedł do niej. - Hej, Sul. - uśmiechnął się przewrotnie. - Ice Di poproszę, jeśli można... Gumiś spojrzał na Gospodynię z uniesionymi brwiami. - Kto? - zapytał. Sulia uśmiechnęła się trochę nerwowo. - Ach... - gość zaśmiał się. - ... Kot... - Hexe... - uśmiechnął się. - Mogę się dosiąść? |
Ghost27.08.2004Post ID: 14294 |
- Hexe, radzę uważać, to coś może być jadowite i niebezpieczne! - zaśmiał się Ghost. |
Hexe27.08.2004Post ID: 14295 |
Elfka prychnęła cicho, słysząc przekomarzania Ghosta i Lobo. Z radością zauważyła, że Zakątek znów robił się tak gwarny, jak dawniej. Minęła stolik zajęty przez Lobo i Ghosta, kiwając im głową na powitanie i usiadła przy stoliku nieopodal, usytuowanym w mroczniejszym kąciku Zakątka. Tuż za nią wlókł się Arphen, smętnie kiwając ogonem. Hexe zerknęła na swojego małego towarzysza. "Tia.. najwyższy czas ruszyć się z ciepłego kącika.. Zbyt wygodnie nam tu" - pomyślała. Z wdzięcznością przyjęła talerz kanapek i kubek ciepłej herbaty z cytryną przyniesione przez Sulię. Elfce nie dane było jednak zacząć jeść, bo chwilę potem obok niej pojawił się mały.. gumiś. Hexe mrugnęła dwa razy. Nie do końca pewna, czy dobrze robi, zaproponowała gumisiowi miejsce obok. Arphen nie zaszczycił przybysza ani jednym spojrzeniem, tylko drzemał na podłodze pod ławą. Na zgryźliwą uwagę Ghosta zareagowała natychmiastowo. Przybysz jednak wydał się jej znajomy. "Czy to mógłby być.." Niestety, jej obawy się potwierdziły. To gumisiowatopodobne coś, które własnie dosiadało się do JEJ stolika, było jej mężem. Westchnęła i zrezygnowana oparła brodę na rękach. Już nawet nie zważała na rechotanie Nieudanego. Sięgnęła po kanapkę i między jednym gryzem a drugim, zdążyła wykrztusić z siebie: |
Lobo27.08.2004Post ID: 14296 |
Wzrok Loba wędrował za przybyszem aż do pobliskiego stołu, przy którym siedziała Hexe. Podrapał sie po głowie i odezwał się. - Eeee...Kot? Powiedz z łaski swojej...skąd ta nagła...zmiana image'u? Słysząc rechot siedzącego obok Ghosta, szturchnął go łokciem i zmierzył karcącym wzrokiem. - Ghoście, to bardzo niegrzecznie wysmiewać się z małych owłosionych obleś... Lobo nie wytrzymał i również zaczął wydawać z siebie rechot, który przy odrobinie dobrej woli nazwać można by było śmiechem. Po chwili opanował się jednak i z powagą zwrócił się do Kota i Hexe. - To jak? Opowiecie co się stało? |
Hexe27.08.2004Post ID: 14297 |
Hexe słysząc ostatnie słowa Lobo zrobiła zafuczaną minę. - Proszę mnie z tym nie łączyć! Nie mam z tym nic wspólnego! Korzystając z okazji, kopnęła obu rechoczących towarzyszy w kostki. Bądź, nie bądź wyśmiewali się z jej męża. Srogo popatrzyła na Lobo, któremu, nie wiedzieć czemu, nagle zrobiło się głupio. Ghost natomiast udawał, że nic się nie stało. |
Sulia27.08.2004Post ID: 14298 |
Sul doszła już do siebie po nagłym ataku kaszlu. Spojrzała na Kota... - Lepiej mu było w futrze. - szepnęła do Morfa, siedzącego tuż obok na stoliku. - Oj, nasz skrzatogumiś będzie miał przeprawę z Hexe. - zaśmiała się cicho. Nagle jej uwagę zwrócił Ghost. - Jeśli te ziółka mają coś wspólnego z dymem i jakimkolwiek zapachem w Zakątku, to lepiej udaj się z nimi na zewnątrz. Żadnego palenia w mojej sali, mój drogi. - uśmiechnęła się do niego. - A ten kaszel na pewno mi przejdzie, jak tylko Kot odzyska swą postać. I żadnych kłótni tutaj nie chcę. - zmrużyła oczy, patrząc na Ghosta, Hexe i Lobo. - Już niosę herbatę! - krzyknęła do...Kota i udała się do kuchni. Po powrocie zajęła taki stolik by móc dobrze słyszeć historię Kota... |
DruidKot27.08.2004Post ID: 14299 |
- Ech... - kot zsunął się lekko z krzesła i zaczął machać nogami, które bezradnie zwisały kilkanaście centymetrów od podłogi. - Nawet dla eksperymentu w skrzata się nie można zamienić, bo zaraz powiedzą, że śmierdzisz, jesteś obleśny, i nie wiem co jeszcze... |