Bryg "Grzmot" i jego załoga

1 2 3
Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna

Rozdział Pierwszy

(Dający czytelnikowi wgląd w typową sytuację, jakich wiele co dzień zdarzało się na tytułowym brygu.)

- Kapitanie! Woda za burtą!!!

Przeraźliwy okrzyk mata Roszady przerwał słodką drzemkę kapitana Pupy. Zdmuchując z brody resztki cukru kapitan wygramolił się z koi. Już chciał się przeciągnąć i rozprostować zbolałe kości, ale na szczęście w porę przypomniał sobie, że w tak niskiej kajucie, żaden wyższy oficer nie zdoła się wyprostować bez narażania swojej głowy. Pupa miał, co prawda, mocną głowę, ale przebicie się nią przez pokład też mu się nie uśmiechało. Skrzywił się więc tylko i poszedł w ślady Roszady: po wąskich schodkach na pokład.

- Majtek! - zawołał - wytrzeć mi te mokre ślady! A ty Roszada słuchaj! To, że woda za burtą, nie znaczy, że masz sobie moczyć portki!

- To nie ja, to ten bałwan... - usprawiedliwiał się mat wskazując na potężną grzywiastą falę, która już oddalała się od brygu.

Tymczasem nadbiegł bosman Dzióbek niosąc całe naręcze majtek.

- Sześć par i jedne bez pary, kapitanie! - zameldował.

- Bez pary?! - uniósł się kapitan, aż jego buty zadyndały niebezpiecznie nad deskami pokładu - Majtki bez pary?! Przynosicie mi tu sflaczałą bieliznę?

- E, bo tego...

- Nie mówcie mi tylko, że cała para wyschła!

- Nie, kapitanie - w głosie Dzióbka słychać było urazę - Para poszła w wan! Dzięki temu mamy parawan i na z odzysku. A wanny i tak nikt nie używał.

- W porządku - udobruchał się Pupa - ale mówię wam, Dzióbek, zawiśniecie kiedyś na rei!

- Reja utonął w zeszłym tygodniu - przypomniał bosman - ponoć nasz kuk maczał w tym palce.

- Sam był sobie winien - kapitan pozostał szorstki jak szmergiel, jedynie jego ramiona lekko się wzruszyły - po co pchał nos do tego, w czym kuk maczał palce? Każdy by się zachłysnął. Zresztą wszystko jedno. Dajcie-no te majtki.

Zaledwie Pupa spojrzał na podaną sobie część odzieży, zalała go krew. To jeden z jego doskonale wytresowanych wilków morskich zaaportował mu właśnie na wpół zjedzoną latającą rybę na głowę. Kapitan starł krew nogawką i przyjrzał się majtkom. Były dziurawe. Wziął kolejne... I jeszcze jedne... Wszystkie były pełne dziur.

- Co to ma być, do kroćset beczek tranu?!

- Majtki.

- Ale jakie one są?!

- Eracjańskie.

- Nie eracjańskie, tylko dziurawe!

- Dziurawe, prawda - przyznał bosman - to wszystko przez Wojtka.

Wojtek był starym, rozklekotanym bocianem pokładowym. Miał - jak to zwykle we flocie bywa - gniazdo na najwyższym maszcie.

- A co ma do tego Wojtek?! - zapienił się kapitan, aż mu się odbiło połkniętym rano mydłem.

- Ano, kapitanie, z tego, co ja nie umiem czytać, przepisy piszą, że w bocianim gnieździe ma zawsze być pełno majtek.

- Zakichana admiralicja... - zaczął Pupa, ale nie dane mu było skończyć.

Nagle bowiem rozległ się przeraźliwy kwik. Od strony kambuza gnała ile sił w racicach Michelle, zaprawiona w niejednym rejsie morska świnka. Za nią na pokład wyskoczył, jak pudełek z diabełka, kuk. Był to ogromny mężczyzna o jeszcze większej szczęce i długich włosach, które podobnie jak wąsy zaplatał misternie w dziesiątki cieniusieńkich warkoczyków. Pokładowy kucharz trzymał największy ze swoich tasaków i z rykiem podążał za świnką. Ta jednak zracicznie mu się wymykała. Kapitan nie chcąc narażać swojego ulubionego zwierzaczka, co prędzej złapał kuka za kołnierz. Kucharz spojrzał na niego niewinnie.

- Jaj wyl gerne lyere og jyvaskylo - wymamrotał.

- Ja też - odparł Pupa i zamaszystym gestem przerzucił nieszczęśnika przez pół pokładu. - Do kuchni! A duchem!

- Yg vole duhy yes w kombuzu - odburknął kucharz.

Kapitan tymczasem podszedł do Michelle.

- Michelle, ma belle - zagadnął - vous etes triste. Etes-vous malade?

- Oui, oui, oui! - odpowiedziała bez wahania, fale bowiem się uspokoiły.

- Co za nędznik! Wpędzić ajne majne klajne szwajne w nerwicę. W najbliższym porcie się go pozbędę... Hej! Rumpel! - wrzasnął do sternika - prawo na burt i płyniemy do Behinii!

- Aj, aj! - odkrzyknął Rumpel, dostał bowiem w zęby kolejną na wpół zjedzoną latającą rybą.


Poprzednia Jesteś na stronie 2. Następna
1 2 3