Człowiek
1 2 3 4 | ||
Poprzednia | Jesteś na stronie 4. |
Wczesnym rankiem obudziło go pukanie do drzwi. Wstał i ubrał się. Spostrzegł, że nie ma swojego paska ze skóry węża. Otworzył drzwi i zobaczył młodego rybaka. Wydawało mu się, że widział go rozmawiającego z innymi.
- Co chcesz i kim jesteś? - zapytał niezbyt uprzejmie.
- Jestem Tamr, muszę ci coś powiedzieć.
- Co ty możesz mi powiedzieć.
- Pewien kupiec i kilku rybaków...
- Daj spokój. Chcę się wyspać, aby wyruszyć przed południem - Vesttamre przerwał mu. Nie chciał słuchać głupiego rybaka.
- Chcą na ciebie napaść. Zaczekaj!
Gearred zamknął drzwi.
Było spokojne przedpołudnie. Gearred szedł mokrą drogą na Portt Nekoston. Rybacy naprawiali szkody wyrządzone przez wczorajszy sztorm. Wszystko wskazywało na to, że Temr robił sobie głupie żarty. Kilkaset metrów za wsią zaczynał się las oddzielający brzeg morza od szlaku. Kiedy ostatnie chatki zniknęły za zakrętem łowca został sam. Nikogo nie było w pobliżu, ale on wyczuwał niebezpieczeństwo. Nie mogły to być syreny, ponieważ one nie oddalają się od skalistego wybrzeża.
- Witaj wędrowcze - usłyszał za sobą głos
Odwrócił się szybko.
Dostrzegł zgarbioną, podpierającą się długą laską postać w szarym, zniszczonym płaszczu z nałożonym kapturem.
- Witaj - Gearred był zaskoczony, ale odpowiedział.
- Czy masz trochę żywności dla biednego żebraka? - zapytał nieznajomy nieudolnie podchodząc bliżej.
Łowca zastanawiał się przez chwilę, ale postanowił oddać cześć swoich zapasów zakupionych w Ghelvelli.
- Mam. Mogę się z tobą podzielić.
Vesttamre wyciągnął ze swojej torby kilka suszonych ryb i wręczył je żebrakowi.
- Dziękuje ci, dobry wędrowcze. Z pewnością bogowie wynagrodzą ci tę hojność, którą okazałeś teraz biednemu żebrakowi. Tak, z pewnością.
W tym samym momencie żebrak uderzył go w kolano. Potem w plecy. Gearred upadł. Po chwili podniósł go i związał wysoki rybak. Widać było, że któryś z jego przodków był orkiem. Zaraz potem podeszło dwóch innych rybaków uzbrojonych w oszczepy. Fałszywy żebrak zdjął kaptur. Był starszy, ale bardzo podobny do młodego człowieka, którego spotkał rano w Gospodzie.
- Jesteś otoczony - ostrzegł go stojący obok zakapturzonego chudy człowiek w czerwonej kamizelce.
W ręce trzymał zgrabny, długi sztylet. Jego uśmiech przywodził na myśl elfy z czasów wojny.
- Co sądzisz, Herivian? Ile za niego dostaniemy? - dodał i skinął na wysokiego rybaka.
- Z trzy tysiące będzie. Wygląda na zdrowego
Łowca poczuł drobne ukłucie w okolicach szyi. Zakręciło mu się w głowie. Poczuł się bardzo ciężki. Przestało stanowić mu, co się z nim stanie. Potem nie pamiętał nic.
Obudził się. Siedział przy ognisku przywiązany do pnia drzewa. Obok niego siedzieli rybacy i ich przywódca wyglądający na pirata. Gearred przysłuchiwał się rozmowie.
- Jest zdrowy. Sprzedamy go na targu niewolników w Gentriefolix - objaśnił wszystkim przywódca.
- Możemy go dać czarownikowi w Felegis. - zaproponował najstarszy rybak
- To za daleko. Nie będziemy ryzykować przejścia przez Dzikie Równiny
Gearred wiedział, że Akademia Tixs znajduje się na północ od Gentriefolix, na południowym krańcu Dzikich Równin. Gdyby udało mu się uciec kilka dni przed dojściem do miasta, mógłby tam dotrzeć. Pirat zwrócił dopiero teraz zwrócił na niego uwagę.
- Rozwiążcie go - powiedział w stronę reszty - Możesz wstać?
Po odwiązaniu od pnia Gearred wstał. Kręciło mu się w głowie, ale mógł utrzymać równowagę.
- Wypij to - pirat dał mu butelkę z gorącym czerwonym eliksirem - musisz przygotować się na długą wędrówkę. Nie próbuj żadnych sztuczek, i tak nie uda ci się uciec. Wyruszamy za pół godziny - ostatnie zdanie skierowane było do wszystkich.
Gearred wypił miksturę. Miała gorzki palący smak, ale szybko ogrzewała ciało i gasiła zmęczenie. Zniosła też ciążące zawroty głowy. Wyruszyli pół godziny później.
Poprzednia | Jesteś na stronie 4. | |
1 2 3 4 |