Matelles i Aspera

1 2 3 4 5 6 7 8
Poprzednia Jesteś na stronie 8.

Tego dnia Matelles wcześnie wrócił z polowania. Przechodząc obok nowych, pachnących żywicznym drzewem baraków pozdrowił kilku ludzi Conrada zajmujących się uprzątaniem pozostałości po budowie. Mała placówka kupiecka pośrodku puszczy była niemal gotowa. Elf poczuł lekkie ukłucie żalu, gdy wspomniał czas spędzony sam na sam z Asperą. Czas, gdy byli tylko we dwoje mając cały ten las jakby dla siebie. Matelles nie mógł jednak odmówić racji Conradowi: nawet najbardziej zakochana para potrzebuje od czasu do czasu towarzystwa innych. Toteż nie żałował zgody danej wesołemu handlarzowi. Nie żałował tym bardziej, że Conrad nie przyjmował byle kogo na pomocnika: będąc z natury wesołym, towarzyskim i szczerym człowiekiem (czy aby człowiekiem?), starał się, by ci, z którymi łączyły go więzy współpracy, mieli u siebie te właśnie cechy wykształcone co najmniej w stopniu ponadprzeciętnym. Miło więc było Matellesowi pogawędzić ze starym krasnoludem Bradburem, pożartować z łowczynią ludzkiego rodu Fimoną, czy pośmiać się z najnowszych nieszkodliwych psikusów chochlika Xuxa. Jednak zawsze najmilej było wrócić do domu.

Ogień wesoło igrał w kominie kiedy Matelles wszedł do środka. Aspera przygotowywała kolację, smakowite zapachy wypełniały izbę. Elf przycupnął na rzeźbionym krzesełku czekając na posiłek. Od wczesnego ranka nic nie jadł więc kiszki grały mu ogrowego marsza. Jedzenie było niemal gotowe, gdy Aspera jakby sobie coś przypomniała.

- Wiesz - uśmiechnęła się - przez kilka dni nie miałam pewności, ale teraz już jestem zupełnie pewna, tak na mur. Zgadnij co?

- Nie mam pojęcia...

- No to w takim razie miej pojęcie, że będziemy mieli dziecko.

Matelles zaniemówił. Siedział nie mogąc się poruszyć, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Zapomniał nawet o głodzie.

- I jak? Coś tak zbladł? - zaniepokoiła się Aspera - Nie pasuje? Nie chciałeś?

- Chciałem, zawsze - wyjąkał Matelles - ale nie wierzyłem. Aż dotąd nie wierzyłem.

- A ja byłam pewna. To, co przeżyliśmy, nie miałoby sensu, gdybyśmy nie mogli mieć dzieci, to jasne. A teraz zabieraj się za gulasz, nim wystygnie!

Elf z trudem przełknął pierwszą łyżkę. Drugiej nie dał rady. Zbyt był wzruszony.

- Kiedy? Zapytał przez zaciśnięte gardło.

- Bo ja wiem? U orków to trwa pół roku, ale ze mną i moim rodzeństwem matka chodziła sporo dłużej. Przy różnych rasach rodziców to chyba nie do przewidzenia. Jak długo elfie kobiety są w ciąży?

- Jedenaście miesięcy. - Matelles lekko się zarumienił.

- Prawie rok? No nie! Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać aż tak długo!

* * *

Kilka miesięcy później Aspera urodziła syna. Dzień ten, który miał być w osadzie dniem radości, zamiast wesela przyniósł jednak tylko smutek i troskę. Chłopiec był potwornie brzydki. Nie, to za mało powiedziane, był ohydny, odrażający. Jego twarz była nieforemna, członki nieproporcjonalne, zaś jego oczy o źrenicach kształtu czteroramiennej gwiazdy wyrażały tępe okrucieństwo. Matelles i Aspera nie byli pewni, czy nie jest to aby kara Cherubita za ich sprzeciwiający się przeznaczeniu związek. Czy też może to kolejna igraszka nieprzewidywalnego w swoich poczynaniach Kościeja? Nadali dziecku imię Sequedelles *) i z niepokojem oczekiwali, co przyniesie czas.

Czas jednak rozwiał ich obawy. Mały Sequedelles rósł jak na drożdżach. Nauczył się chodzić i mówić znacznie szybciej niż jakiekolwiek dziecko elfów, orków czy ludzi. Kiedy trzeba - był wesoły, kiedy trzeba - poważny. Był też niesamowicie silny i zwinny. Był miły, uczynny: po prostu dobry. To, czego brakło mu w urodzie, otrzymał z dziesięciokrotną nawiązką w innych sferach ciała i ducha. Tak, był genialny. Gdyby jeszcze nie był tak straszliwie szpetny! Szybko zdał sobie sprawę ze swojej brzydoty. Pewnego dnia ujrzał swoje odbicie w cebrzyku z wodą. Najpierw przestraszył się. Potem spojrzał z uwagą raz jeszcze.

- To ja, mamo? - zapytał. Nawet jego głos był chropawy i nieprzyjemny.

- Tak, synku, to ty.

Sequedelles pomyślał chwilę, potem skrzywił się (co było w jego przypadku odpowiednikiem uśmiechu) i powiedział:

- Ojej! Ale brzydki jestem. Ale co tam! Nie można mieć wszystkiego, prawda?

- Nie można - odpowiedziała Aspera.

- No! A ja i tak mam więcej niż inni. Ale fajnie!

Takie przemyślenia u brzdąca, który dopiero co skończył rok?

* * *

Niedługo potem Matelles i Aspera doczekali się drugiego syna. I raz jeszcze troska zaległa cieniem nad niewielką leśną społecznością. Nikt dotąd bowiem nie widział tak pięknego dziecka. Jego czteropromienne źrenice jaśniały radością, czarne włosy układały się w zawadiacki kędziorek, a roześmiana buzia mogłaby poruszyć nawet lodowate serca. Niemniej jednak dusze rodziców trawił niepokój: skoro ich starszy, brzydki syn okazał się geniuszem, to kim będzie to dziecko, wydające się być po prostu wcielonym wdziękiem?

Jeden Sequedelles nie poddał się smutkowi. Jego radosne \"Braciszek! Braciszek!\" niosło się od chaty do chaty, gdy biegał z przejęciem po całej osadzie rozgłaszając wszem i wobec to tak doniosłe dla niego zdarzenie.

Takie były narodziny Depierrellesa * *), zwanego później Wielkim, Możnym, Błogosławionym. Najpiękniejszej istoty, jaką wydał nasz świat. Barda, Junaka, Króla, a w końcu Wysłannika Bogów i Świata. Najchętniej czytany od wieków poemat: Saga o Depierrelles\'u oraz liczne, w większości apokryficzne, opowieści dokładnie opisują nam zdarzenia z jego życia: od dzieciństwa w wiosce, przez karierę barda, pełne przygód życie junaka, objęcie tronu Tęczowej Wyspy aż po jego ostatnią wyprawę, gdy opuścił świat, aby wrócić dopiero, gdy sam czas swój koniec osiągnie.

* * *

Dziesięć lat po Depierrelles\'u na świat przyszła Astra, znana później jako Astra Wędrowniczka, trzecie dziecko Matellesa i Aspery. Nie mając sił i zdolności Sequedellesa ani też urody i talentów artystycznych Depierrellesa przez długi czas pozostawała Astra w cieniu swoich braci. Chęć dorównania im sławą pchnęła ją w drogę. Niezliczone są dziejby, klechdy i gawędy o jej przygodach. Ile z nich jest prawdziwych, ile zawiera w sobie choć kilka autentycznych zdarzeń, a ile zostało od początku do końca zmyślonych - nikt nie wie. Sama Astra żadnej opowieści nie odrzuciła jako fałszywej. Ale i żadnej nie potwierdziła.

* * *

Mijały lata. Pewnego chłodnego jesiennego wieczora Matelles, Aspera i Astra siedzieli w domu przy kolacji. Na kominie płonął ogień, w izbie było ciepło i przytulnie. Wtem rozległo się pukanie. Matelles wstał i poszedł otworzyć drzwi. Gdy wrócił do kręgu rzucanego przez ogień światła, nie był sam. Towarzyszył mu kapitan Dagbat, człowiek, wierny przyjaciel ich młodszego syna.

Dagbat opowiedział im historię radosną i smutną zarazem. Historię o odnalezieniu Świetlistego Kryształu, odprysku pradawnych kryształowych kul, których bogowie użyli u zarania czasu do tworzenia światów. Historię o tym, jak Depierrelles ujął kryształ w swoje dłonie i przeszedł przez bramę świata w przestrzeń nieodgadnioną, gdzie kule owe mają być odbudowane.

Kiedy skończył mówić, nastało długie milczenie. Po chwili kapitan kontynuował:

- Zanim wasz syn przestąpił bramę, polecił mi dostarczyć wam ten oto list. - Dagbat wyjął z podróżnej torby zalakowaną kopertę i wręczył ją Matellesowi. Na żółtym pergaminie starannym, ozdobnym, kaligraficznym pismem Depierrellesa napisane były słowa:

\"Drodzy Rodzice! Koperta, którą trzymacie w rękach, zawiera zaprzysiężoną opowieść pewnego elfa, którego spotkałem dziś rano. Był on towarzyszem owego starca, który przed laty pozostawił Ojca w wiosce Dorenana. Nareszcie wiem, kim byli moi dziadkowie! Podpisano: Dep.\"

Matelles przez chwilę przyglądał się trzymanej w ręku kopercie. Potem bez słowa cisnął ją w ogień.

Ale Astra była szybsza. Wyrzucony płynnym ruchem sztylet przeciął powietrze trafiając rękojeścią lecący ku swej zagładzie list. I nóż i pergamin upadły na podłogę chaty.

- Nie, tato - powiedziała twardo Astra - nie możesz zniszczyć tego listu. Jeśli nie chcesz go przeczytać, ukryję go tak, aby nikt do niego nie dotarł. Może kiedyś zmienisz zdanie? Wtedy przyniosę go z powrotem. Będzie zapieczętowany, jak teraz.

- Może masz i rację? Zrób, jak mówisz. Ale zdania raczej nie zmienię. - odparł Matelles - Przywykłem być \"niewiadomego pochodzenia\", więc gdybym sam się odarł z mojej tajemniczości, czułbym się jak nagi...

- Kusząca perspektywa - zauważyła Aspera.

Kapitan Dagbat oblał się rumieńcem.

* * *

Wieki przeminęły od wydarzeń tu opisanych. Sequedelles, który - jak się okazało - odziedziczył śmiertelną naturę ludzką, umarł dawno temu. Depierrelles odszedł, a kolejne wieki jeszcze zdążą upłynąć, nim powróci. Gdy ktoś ma szczęście, być może spotka Astrę podczas jednej z jej niekończących się wędrówek?...

Powiadają, że gdzieś w małej osadzie pośrodku lasu żyją wciąż Matelles i Aspera - najdziwniejsza para naszego świata. Powiadają też, że gdy Matelles wraca z polowania, serdak jego żony niezmiennie staje się jakby przyciasny. A elf zawsze z tą samą gorliwością stara się o to, by Aspera mogła swobodnie zaczerpnąć tchu.

==

*) \"Sequedelles\" - wymowa \"Sekedel\" z akcentem na ostatnią sylabę.
* *) \"Depierrelles\" - wymowa \"Depierel\" z akcentem na ostatnią sylabę.


Poprzednia Jesteś na stronie 8.
1 2 3 4 5 6 7 8